Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archiwum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archiwum. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 grudnia 2023

Pociejowscy - mizerne efekty poszukiwań archiwalnych, jeszcze mizerniejsze dla Stępniów

W akcie zgonu mojej praprababci Józefy Stępień z Pociejowskich podano nastąpujące dane odnośnie jej urodzenia:

Data: 1882,

Miejsce: Szumsko,

Rodzice: Franciszek Pociejowski, Katarzyna.

Ja jednak podejrzewam, że Józefa urodziła się w Radostowie należącym do parafii w Szumsku.

Po pierwsze, dziś w Szumsku nie ma żadnych rodzin o tym nazwisku, a wzystkie które mieszkają w okolicy wskazują Radostów, jako miejsce pochodzenia.

Po drugie, wszystkie rodziny Pociejowskich, które zidentyfikowałem w niekompletnie zachowanych księgach metrykalnych parafii Szumsko, mieszkały w Radostowie.

W ciągu ostatnich dwóch lat trzykrotnie podejmowałem próby uzyskania dodatkowych informacji o tej gałęzi mych przodków poprzez badania archiwalne.

W archiwum kieleckim przejrzałem następujące jednostki:

- Sprawa zamiany gruntów wsi Arciszów, Radostów i Rafałówka, gm. Rembów, pow. Opatów na grunty na Wołyniu, rok 1924 (Zespół 100, Urząd Wojewódzki Kielce I). Dużo obiecywałem sobie po tym dokumencie, ze względu na niewyjaśnione do dziś przenosiny rodziny na Wołyń. Niestety nic istotnego nie ma w tej jednostce.

- Sprawa scalenia wsi Szumsko gm. Rembów pow. opatowski [1934-1936] (Zespół 100, Urząd Wojewódzki Kielce I). Jednostka ta zawiera nieistotną dla mnie korespondencję urzędową.

- Sprawa wyłączeń z artykułu 4 i 5 dóbr Szumsko, pow. opatowski, gm. Rembów, 1927-1932 (Zespół 105 Okręgowy Urząd Ziemski). Jednostka dotyczy wyłączenia majątku Władysława Jelskiego z obszaru scalania. Nieistotna dla mnie.

- Sprawa scalenia gruntów wsi Szumsko gminy Rembów powiatu opatowskiego, 1931-1936 (Zespół 100, Urząd Wojewódzki Kielce I). Jednostka zawiera korespondencję i skargi różnych mieszkańców. Nie zawiera nic istotnego dla mnie.

- Sprawa scalenia gruntów wsi Szumsko gminy Rembów powiatu opatowskiego, 1931-1936 (Zespół 730 Starostwo powiatowe opatowskie). To są właściwe dokumenty scaleniowe. O ich przydatności do badań genealogicznych pisałem przy okazji wsi Klepacze na Podlasiu. Przeglądając te dokumenty dla wsi Szumsko utwierdzałem się w przekonaniu, że Pociejowscy nie mogli tu mieszkać.

- Księga hipoteczna Radostów - dokumenty t. II, okres 1857-1896 (Zespół 1024, Hipoteka powiatu kieleckiego).  Nie muszę wspominać, że i ta jednostka wzbudzała moje duże nadzieje, gdyż obejmuje okres, kiedy urodziła się Józefa. Znalazałem między innymi tabelę likwidacyjną wsi Radostów, niestety bez żadnych istotnych dla mnie dopisków. W tabeli likwidacyjnej wylistowano 3 rodziny Pociejowskich w Radostowie: Andrzeja Pociejowskiego, Wojciecha Pociejowskiego i Agnieszki Pociejowskiej (Kacprzyk).

W ostatnim czasie wybrałem się do archiwum radomskiego. Skoro bowiem Szumsko i Bardo leżały za czasów zaboru rosyjskiego na skraju guberni radomskiej, dokumenty dotyczące tych wsi powinny znajdować się również w Radomiu. Były! Bardzo obiecujące. Ale z dużej chmury wyszedł mały deszcz.

Przejrzałem następujące dokumenty:

- Ob ustrojstwie dworskogo poziemielnego nałoga po im. Bardo Dolne A i Bardo Górne B, opatowskiego ujezda, 1881 (Zespół 111, Izba Skarbowa Radomska). Jednostka ta zawiera dokumenty doyczące głównie właścicielki Barda Dolnego, Zenobii Bartnickiej. Nie znalazłem nic na temat mych Stępniów.

- Urządzenia włościan - Bardo Górne, gm. Rembów pow. opatowski, 1865-1910 (Zespół 117, Urząd Gubernialny Radomski ds. włościańskich). Sporo tu korespondencji włościan Barda Górnego z urzędem. Ale brak Stępniów.

- Urządzenia włościan Bardo Dolne, gm. Rembów, pow. opatowski, 1865-1910 (Zespół 117, Urząd Gubernialny Radomski ds. włościańskich). Sporo tu korespondencji włościan Barda Dolnego z urzędem. Ale brak Stępniów.

- Urządzenia włościan Bardo, cz. poduchowna, gm. Rembów, pow. opatowski, 1869-1912 (Zespół 117, Urząd Gubernialny Radomski ds. włościańskich). Jest korespondencja włościan Barda Poduchownego z urzędem. Jest nawet tabela likwidacyjna. Ale brak Stępniów.

- Ob umienszenii okłada i o wozwrate nienadleżaszczie upłaczennoj podymnoj podati s niesuszczestwujuszczago doma po im. Bardo lit. B, opatowskogo ujezda, 1881 (Zespół 111, Izba Skarbowa Radomska). Jednostka zawiera różnego rodzaju korespondencję. Brak Stępniów.

- Urządzenia włościan - Szumsko, gm. Rembów, pow. opatowski, 1865-1902 (Zespół 117, Urząd Gubernialny Radomski ds. włościańskich). Jednostka zawiera głównie korespondencję Jelskiego z urzędem. Brak Pociejowskich.

I wreszcie na koniec udało mi się znaleźć niewielką wzmiankę o "moim" Franciszku Pociejowskim prawdopodobnie. Dobre i to.

- Urządzenia włościan Szumsko cz. poduchowna, 1868-1901 (Zespół 117, Urząd Gubernialny Radomski ds. włościańskich). Odnaleziony dokument pochodzi z 1896 roku. Dotyczy mieszkańców części poduchownej Szumska. Franciszek Pociejowski wzmiankowany jest na samym końcu dokumentu. Wyustępuje bowiem w gronie czterech świadków, w których obecności dokument sporządzono. Konretnie świadkami byli sołtysi trzech osad: Lipina, Radostowa i Zalesia - Józef Kwiatkowski, Franciszek Pociejowski i Franciszek Musiał wraz z wójtem gminy Rembów, Franciszkiem Lechem.

Podejrzewam, że to mój Franciszek, dlatego, iż Pociejowskich wcale tak dużo nie było w parafii Szumsko, a wśród rodzin które udało mi się zidentyfikować w księgach metrykalnych tej parafii z lat 1857-1881 była tylko jedna rodzina Franciszka Pociejowskiego (żonatego z Agnieszką Kozłowską), któremu dzieci rodziły się w latach 40-ych i 50-ych XIX wieku. W roku 1896 byłby zbyt wiekowym człowiekiem, aby pełnić funkcję sołtysa.

Wciąż po cichu liczę na to, że skontaktują się ze mną potomkowie Pociejowskich z parafii Szumsko i razem spróbujemy poustalać naszą genealogię.

niedziela, 18 czerwca 2023

Stanisław Paczkowski, 3xpradziadek

Gdy 11 lat temu zajmowałem się genealogią "moich" Paczkowskich, okazało się, że wyciągnąłem błędne wnioski dotyczące śmierci 3xpradziadka Stanisława Paczkowskiego. Pisałem wówczas:

"Do aktu chrztu Wawrzyńca Paczkowskiego dotarłem łatwo. Urodził się 3 sierpnia 1851 roku w Krzyżownikach. Rodzicami jego byli Stanisław Paczkowski, ubogi wieśniak (łac. colonus) i Dorota z Derdów. Okazało się, że mój prapradziadek wychowywany był bez matki. Wkrótce bowiem znalazłem akt zgonu Doroty, która zmarła 3 listopada 1852 roku w Krzyżownikach, pozostawiając męża Stanisława. Nie napotkałem na inne rodzeństwo Wawrzyńca, poza jednym dziwnym aktem. 24 marca 1855 roku umarła w Krzyżownikach w wieku lat 7, córka Stanisława Paczkowskiego i Doroty z Derdów. Według tego zapisu, w 1855 roku nie żył już ojciec Katarzyny, Stanisław. Nie trafiłem jednak na jego akt zgonu pomiędzy 1852, a 1855 rokiem."

Gdy w styczniu byłem w Archiwum Państwowym w Poznaniu i  w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, sprawdziłem jeszcze raz dokładnie akta zgonu z parafii w Kiekrzu z lat 1852-1855 i aktu zgonu Stanisława Paczkowskiego nie znalazłem.

Spoglądając jeszcze raz na akt zgonu Katarzyny Paczkowskiej z roku 1855, jestem pewien, że innych wniosków niż takie, iż zmarła 7-letnia sierota po Stanisławie Paczkowskim i Dorocie z Derdów wysnuć nie można było. Akt zgonu wyraźnie zaznacza: "Pater defuncta".



Powyższy akt zgonu pochodzi z ksiąg stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Kiekrzu, przechowywanych w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Ale unikaty akt zgonu w formie opisowej po łacinie znajdują się w Archiwum Archidiecezjalnym. Postanowiłem więc sprawdzić księgę zgonów z roku 1855, gdy byłem właśnie w tym drugim archiwum. I ta oryginalna metryka zgonu Katarzyny wyjaśniła wszystko. Oto jej zapis:

"Die 24 Martii hora 8 vespere obiiti ratione hydropis puella Catharina filia labs. Stanislai Paczkowski, coloni at jam defuncta Dorothea Derda parentum Astatis sua 7 annos cujun corpus Die 27 Martii Sepultum."

Tłumaczenie tego aktu wygląda następująco:

"24 marca o godzinie 8 wieczorem na puchlinę zmarła dziewczynka Catharina, córka pracowitego. Stanisława Paczkowskiego, kolonisty i już nieżyjącej Dorothy Derdy, rodziców 7-letniego dziecka, którego ciało zostało pochowane 27 marca.”

I wszystko stało się jasne. Stanisław Paczkowski żył w marcu 1855 roku. "Uśmierciłem go" zbyt wcześnie.

W kolejnym kroku sprawdziłem więc bazę danych poznan-project, która zawiera indeksy ślubów z parafii szeroko rozumianej Wielkopolski i znalazłem akt ślubu następujący:


Stanisław Paczkowski, 30-letni wdowiec ze wsi Krzyżowniki ożenił się powtórnie 10 lipca 1853 roku w kościele ewangelickim pw. św. Krzyża w Poznaniu z 20-letnią panną wyznania ewangelickiego, Julianną Teichmann, córką Antoniego.

Wróciłem następnie do wyników mych wcześniejszych poszukiwań w metrykach parafii w Kiekrzu przeprowadzonych w roku 2009 oraz w roku 2012. Stanisław z Julianną mieli 4 dzieci: Józefę urodzoną w roku 1855, Apolonię (1857-1857), Franciszkę urodzoną w roku 1858 i Antoniego (1860-1860).

Mój prapradziadek Wawrzyniec był więc jedynym dzieckiem ze związku Stanisława Paczkowskiego z Dorotą Derdą, które dożyło wieku dorosłego. Wychowywał się z dziećmi z pierwszego małżeństwa swej matki ze Stanisława Taysnerem i z dziećmi swego ojca z Julianną Teichmann.

Podczas wizyty w Archiwum Archidiecezjalnym odnalazłem również akt chrztu Doroty Derdy, pierwszej żony Stanisława, a mojej 3xprababci. Urodziła się w roku 1816 w Krzyżownikach, jako córka Michała Derdziaka i Marianny z Gordziejowskich.

W tym momencie nie wiem, jakie były dalsze losy Stanisława Paczkowskiego po roku 1860, ale mam pomysł na dalsze poszukiwania w tej materii.

piątek, 18 czerwca 2021

Poręby Dymarskie i kataster gruntowy

Prowadząc poszukiwania genealogiczne na terenach leżących między Tarnobrzegiem i Rzeszowem czyli w dawnej Galicji postanowiłem skorzystać z możliwości, jaką daje kataster gruntowy.

Kataster gruntowy łączy się ściśle z pojęciem gminy katastralnej, która była jednostką podziału kraju stworzoną do celów podatkowych. Kataster gruntowy (drugi) powstał w roku 1817 w oparciu o patent cesarza austriackiego Franciszka II o podatku gruntowym. Podstawowym elementem katastru gruntowego była parcela katastralna, czyli część gruntu należąca do tego samego posiadacza, stanowiąca ten sam użytek lub grunt wolny od podatku. Kataster rejestrował zmiany kształtu, powierzchni i kategorii gruntu. Stanowił podstawę zakładania ksiąg gruntowych dla każdej gminy katastralnej, które składały się z wykazów hipotecznych dla poszczególnych nieruchomości.

W archiwum rzeszowskim miałem okazję przejrzeć wykazy zmian w księdze gruntowej dla wsi Poręby Dymarskie z lat 1899-1937.

W Porębach Dymarskich w roku 1878 urodziła się moja prababcia Marianna Ozimek jako córka Marcina Ozimka i Marianny Snopek. Po tej dacie w księgach metrykalnych dla Poręb Dymarskich nie ma już żadnych zapisów dotyczących rodziny mych prapradziadków.

W roku 1883 rodzina mieszkała w Knapach w parafii Baranów Sandomierski, gdzie urodził się Jan Ozimek, brat Marianny. A kolejny zapis, jaki znalazłem to ślub prababci Marianny z Andrzejem Tudorem w Chmielowie, w parafii Miechocin, aż w roku 1911. Nie wiem, co działo się z rodziną moich prapradziadków między 1883, a 1911 rokiem.

Dlatego postanowiłem sprawdzić, czy w księdze gruntowej dla Poręb Dymarskich można znaleźć jakieś zapisy o moich przodkach.

W roku 1900 pojawiają się w zapisach Marianna Ozimek, córka Marcina Maciąga, Marianna Libera z Ozimków oraz Jan Ozimek.

Później Ozimkowie praktycznie nie pojawiają się w zapisach. W roku 1901 natknąłem się jeszcze raz na Jana Ozimka, a w roku 1938 na Mariannę Ozimek z Maciągów, córkę Stanisława.

Niestety nie potrafię połączyć ich z rodziną swych przodków.

piątek, 4 czerwca 2021

Kontynuacja poszukiwań genealogicznych w Bardzie - księgi hipoteczne

Nie poddaję się i dalej próbuję ustalić, czy rodzina mojego pradziadka Stefana Stępnia rzeczywiście pochodziła z miejscowości Bardo w Górach Świętokrzyskich, czy też nie.

Już pisałem tutaj, że poszukiwania są bardzo utrudnione, gdyż księgi metrykalne parafii rzymskokatolickiej w Bardzie spłonęły podczas działań wojennych w 1945 roku.

Podczas mojej wyprawy do Barda w 2015 roku znalazłem na lokalnym cmentarzu dwa tylko nagrobki Stępniów, ale nie sięgające tak dawnych czasów, jak początek XX wieku. Według mego rozmówcy we wsi, jeden z nich dotyczy rodziny, która do Barda przyjechała z Zalesia, a drugi nauczyciela z Czyżowa.

W książce "Wspomnienia wiciarza" autorstwa Wawrzyńca Cichego, który w Bardzie początku XX wieku spędził dzieciństwo występuje tylko Jan Stępień, nauczyciel.

Krótko mówiąc poza dokumentami pradziadka wskazującymi Bardo, jako miejsce urodzenia w 1900 roku, nigdzie indziej nie udało mi się dotychczas potwierdzić, że jego rodzice Kacper i Józefa mieszkali w Bardzie, ani tym bardziej, że stamtąd wywodzili swe korzenie.

Postanowiłem więc pojechać do archiwum w Kielcach, aby sprawdzić dokumenty hipoteczne z Barda.

Na pierwszy ogień poszła księga hipoteczna dla Barda Górnego zawierająca wpisy z lat 1880-1932. Niestety, poza starannie opisanymi granicami folwarku Bardo Górne oraz dokumentami dotyczącymi właścicieli folwarku, licytacji i kolejnych zmian właścicieli nie znalazłem w niej nic interesującego z punktu widzenia rodziny Stępniów.

O wiele ciekawsza okazała się księga hipoteczna dla dóbr ziemskich Bardo z lat 1824-1910 zawierająca wpisy dla wsi Bardo Dolne. Pojawiły się w niej informacje dotyczące Stępniów.

Pierwszy wpis w roku 1884. 8 lipca tego roku część majątku Bardo Dolne kupili od Feliksa i Emilii z domu Warzyckiej, małżonków Wolickich włościanie, a wśród nich Walenty Stępień - 7 morgów i Stanisław Stępień  - 8 morgów. Z jednego z kolejnych aktów notarialnych zawartych tego dnia wiadomo, że Walenty Stępień był synem Marcina i zakupił osadę numer 4, a Stanisław był synem Franciszka i zakupił osadę numer 23.

Już 3 lata później, 4 kwietnia 1887 roku Walenty Stępień z posiadanych 7 morgów ziemi, sprzedał 5 morgów małżonkom Franciszkowi i Mariannie Stępniom. Tu trzeba wspomnieć, że Franciszek był jego synem. Franciszek i Marianna Stępniowie zobowiązani zostali do dożywotniego utrzymania Anny Laskowskiej (nie wiadomo kim była) oraz udostępnienia na jej potrzeby pół morga gruntu, a w przypadku śmierci Walentego Stępnia, syna Marcina, do utrzymania jego córek Michaliny i Antoniny, aż do osiągnięcia przez nie pełnoletniości lub wstąpienia w związek małżeński.

14 listopada 1890 roku Franciszek Stodołkiewicz, Władysław Cielejewski i Antoni Klimek, którzy w międzyczasie odkupili pozostałą część majątku Bardo Dolne odsprzedali włościanom swą część ziemi. I tak Stanisław Stępień zakupił 2 morgi, a Walenty Stępień 17 morgów ziemi.

W jednym z kolejnych wpisów dotyczących odzyskania długów przez Bogdana Korbasińskiego i Antoniego Reklewskiego z 16 grudnia 1891 roku pojawia się informacja wskazująca, że Anna Mucha zamieszkała w Bardzie Dolnym była córką Michała Stępnia.

Franciszek i Marianna małżonkowie Stępień znaleźli się na liście dłużników od których Amelia Warzycka w roku 1893 próbowała wyegzekwować dług z procentami od posiadanej przez nich części wcześniej zakupionego majątku Bardo Dolne. W związku z koniecznością spłaty długu Franciszek i Marianna Stępniowie zaciągnęli pożyczkę od należnych Michalinie i Antoninie, córkom Walentego Stępnia części gruntu w grudniu 1893 roku. Wreszcie 19 marca 1894 roku Amelia Wierzycka rozdzieliła spłatę długu pomiędzy właścicieli cząstkowych zakupionej części majątku Bardo Dolne w taki sposób, że Walentemu Stępniowi przypisano do spłaty sumę 358 rubli 57 kopiejek, a Franciszkowi i Mariannie Stępień 18 rubli.

21 lipca 1908 roku w zapisach pojawia się kolejny ze Stępniów, Jan. Tego dnia Wincenty i Anna małżonkowie Woźniak sprzedali mu 3 morgi ziemi z posiadanych przez siebie 11 morgów.

Inni Stępniowie nie pojawili się na kartach księgi hipotecznej dla Barda Dolnego. Podsumowując, w księdze hipotecznej dla Barda Dolnego wzmiankowani byli Walenty Stępień, syn Marcina, jego syn Franciszek z żoną Marianną oraz dwie córki: Michalina i Antonina; Stanisław Stępień, syn Franciszka oraz Anna Mucha, córka Michała Stępnia. W 1908 pojawił się Jan Stępień, być może tożsamy z Janem Stępniem, wzmiankowanym we "Wspomnieniach wiciarza". Nie było natomiast wzmianki o prapradziadku Kacprze Stępniu. Czy był jakoś spokrewniony z wyżej wymienionymi Stępniami pozostaje zagadką.

Sprawdziłem również dokumenty dotyczące scalenia gruntów w Bardzie Górnym w latach 1935-1939 i w Bardzie Dolnym w latach 1925-1935, ale w nich nie było żadnych wzmianek o Stępniach.

niedziela, 30 sierpnia 2020

Dzierżawa folwarku Klepacze. Konflikt Jauryka z Grzymałłą

W Archiwum Państwowym w Białymstoku w zbiorze "Kamera Wojny i Domen w Białymstoku" zachowała się bogata dokumentacja z czasów zaboru pruskiego (1795-1807). Można w nim znaleźć sporo jednostek archiwalnych dotyczących wsi Klepacze. Większość pisana była dość trudnym do odczytania odręcznym pismem w języku niemieckim, ale znajdują się w nim również dość ciekawe dokumenty spisane w języku polskim.

Wśród nich na uwagę zasługują dokumenty dotyczące dzierżawy folwarku Klepacze, podlegającego jako majątek państwowy Amtowi Ekonomicznemu w Surażu.

W sierpniu 1800 roku  amtman Jan Frydrych Jauryk, jako pełnomocnik króla pruskiego, podpisał w Zawykach umowę dzierżawy folwarku Klepacze wraz z należącymi do niego wsiami i powinnością poddanych ze wsi Klepacze, Hryniewicze i Oliszki, szlachetnie urodzonemu Grzymalle na jeden rok, od 1 czerwca 1800 roku.

Dzierżawa była przedłużana na kolejne lata, choć pomiędzy Jaurykiem, amtmanem suraskim, a Grzymałłą dochodziło do spięć, aż w roku 1804 wybuchł otwarty konflikt, o czym świadczą pisma wysyłane przez tego drugiego do króla pruskiego. Poza jednostronnym opisem konfliktu (nie znam treści pism wysyłanych przez Jaureka) w pismach Grzymałły pojawiają się inne osoby zamieszkujące na początku XIX wieku w Klepaczach i okolicach. Stanowią one barwne tło toczącego się konfliktu. Oto ich nazwiska:

 Dytlof (Detlof, Ditlof) - urzędnik Kamery Wojny i Domen w Białymstoku,
Jan Frydrych Jauryk (Jaurek, Jawrek) - urzędnik Amtu ekonomicznego w Surażu, zamieszkały w Zawykach,
Jan Grzymała (Grzymałła) - szlachetnie urodzony dzierżawca folwarku Klepacze, żonaty, czworo dzieci,
Hirtz Mordechowicz - Żyd zamieszkały w Zawadach koło Białegostoku, dzierżawca karczem w Oliszkach i w Klepaczach oraz młyna w Klepaczach,
Budziszewski - poprzedni dzierżawca folwarku klepackiego,
Szysler (Schisler) - szwagier Jauryka z Białegostoku,
Grzegorz Rudkowski - chłop z Hryniewicz,
Józef Rudkowski - chłop z Hryniewicz,
Bartłomiej Wysocki - wójt Klepacz,
Mikołaj Cimoszuk, Franciszek Cimoszuk - chłopi z Klepacz, bracia.

Konflikt ujrzał światło dzienne w czerwcu 1804 roku.

Jan Grzymałła podnosił w swych pismach do króla pruskiego następujące zarzuty wobec Jana Frydrycha Jauryka:

1) Wypowiedzenie umowy na dzierżawę folwarku klepackiego z dniem 1 czerwca 1804 roku mimo rezolucji króla pruskiego z 16 kwietnia 1804 roku, mówiącej prawdopodobnie o tym, że konflikt między Jaurykiem, a Grzymałłą, ma rozstrzygnąć JP Dytlof z Kamery Wojny i Domen w Białymstoku (nie znam jej treści).

2) Przetrzymywanie przez Jauryka kontraktu na dzierżawę Klepacz do momentu uregulowania rzekomych zaległości płatniczych przez Grzymałłę. Wynikiem tego działania było odnowienie kontraktu na dzierżawę karczem w Klepaczach i w Oliszkach przez Żyda Hirtza Mordechowicza, który według Grzymałły zalegał mu z opłatami za czerwiec 1800 roku. Hirtz Mordechowicz dzierżawił bowiem karczmy i młyn za poprzedniego dzierżawcy folwarku, niejakiego Budziszewskiego, ale dochody z nich czerpał jeszcze przez cały czerwiec 1800 roku, gdy dzierżawcą fowarku został już Grzymałła.

3) Oszukiwanie Grzymałły w sprawie odzyskania należności od Żyda Hirtza Mordechowicza. Jan Grzymałła zwrócił się bowiem do Jauryka o to, aby ten zabronił Mordechowiczowi odbierać długi od chłopów z Klepacz do momentu uregulowania zaległości wobec Grzymałły. Jauryk miał odpowiedzieć, że nie wyda takiego zakazu, ale obiecał Grzymalle zwrot należności od Mordechowicza po sprzedaży należącego do niego drewna. Jednak drewno to Jauryk przy pomocy wójta Bartłomieja Wysockiego zawiózł do swego szwagra Szyslera w Białymstoku.

4) Oszukiwanie Grzymałły na cenach za żyto. Według kontraktu dzierżawnego Grzymałła był bowiem zobowiązany do dostarczania żyta do magazynu królewskiego w Białymstoku. Jednak na prośbę Jauryka miał sprzedać również część żyta jego szwagrowi Szyslerowi, który wystawił za nie rachunek na rzecz magazynu królewskiego. Podobnie, rachunki za żyto na rzecz magazynu królewskiego, Jauryk wystawiał Grzymalle za dostawy do swej posiadłości w Zawykach.

5) Zwolnienie Grzegorza Rudkowskiego z Hryniewicz z odrabiania pańszczyzny na rzecz folwarku klepackiego, mimo, że zalegał kilkadziesiąt dni powinności. Grzegorz Rudkowski na domiar wszystkiego dołączył swój grunt do posesji Józefa Rudkowskiego z tej samej wsi, a izbę swą sprzedał.

6) Zwolnienie Mikołaja Cimoszuka z obowiązku pańszczyzny wobec folwarku klepackiego. Mikołaj Cimoszuk mieszkał w jednej izbie z bratem Franciszkiem w Klepaczach, jednak prowadził oddzielne gospodarstwo.

Z listów Grzymałły wynika, że postępowanie Jauryka wobec niego spowodowane było zaległościami w opłatach jeszcze za rok 1803 wobec amtu suraskiego. 

Konflikt między Jaurykiem, a Grzymałłą miał rozstrzygnąć Dytlof z Kamery Wojny i Domen w Białymstoku, jednak wobec przedłużającego się rozstrzygnięcia sprawy i wypowiedzenia umowy dzierżawy przez Jauryka, Jan Grzymałła zdecydował się napisać do króla pruskiego z prośbą o odnowienie dzierżawy folwarku Klepacze na kolejny rok.

Wydaje się, że sprawa została załatwiona pomyślnie dla Grzymałły, gdyż 20 kwietnia 1805 roku wysłał on kolejny list do króla z potwierdzeniem wpłacenia zaległych opłat amtmanowi Jaurykowi i z prośbą o kolejny kontrakt na dzierżawę folwarku Klepacze.

Czy od 1 czerwca 1805 roku Grzymałła nadal dzierżawił folwark Klepacze? Nie wiadomo. Nie odnalazłem dalszych dokumentów w tej sprawie. 



dwie pierwsze strony kontraktu na dzierżawę folwarku Klepacze z 1800 roku



pierwsza strona listu Jana Grzymałły do króla pruskiego z czerwca 1804 roku.

piątek, 12 lipca 2019

Sprawa Wawrzyńca Paczkowskiego i jego młyna - do rozstrzygnięcia w przyszłości

Parę miesięcy temu zadzwonił pan Henryk, który okazał się być potomkiem Franciszki Paczkowskiej, rodzonej siostry pradziadka Józefa Paczkowskiego. Parę lat temu z kolei, dzięki tym właśnie zapiskom blogowym uzyskałem zdjęcie Rozalii. Teraz wiem już jak wyglądała jej siostra Franciszka.

Od pana Henryka usłyszałem dodatkowo dwie wersje historii związanej z młynem w Krzyżownikach, należącym do Wawrzyńca Paczkowskiego, prapradziadka. Historie te opowiadane były przez jego ojca. Według pierwszej z nich rodzina Paczkowskich utraciła młyn na skutek skłonności do alkoholu Wawrzyńca. Według drugiej, jedna z córek Wawrzyńca zaszła w ciążę z parobkiem niemieckim o nazwisku Bartold lub Bartołd. Wawrzyniec koniecznie chciał, aby Bartołd vel Bartold ożenił się z córką, obiecał zapisanie młyna na niego. Ślub nastąpił, przekazanie młyna również, po czym niewdzięczny zięć doprowadził do usunięcia rodziny Paczkowskich z młyna.

Trudno powiedzieć, ile jest prawdy w obu wersjach, gdyż obie mogą być prawdziwe bądź zawierać w sobie tylko jakieś ziarenko prawdy.

Gdyby to ziarenko prawdy miało dotyczyć którejś z córek Wawrzyńca, mogłyby to być jedynie Marianna urodzona w 1883 roku bądź Katarzyna urodzona rok później. W chwili śmierci Wawrzyńca w roku 1897 miałyby odpowiednio 14 i 13 lat. Nie za wcześnie na nieślubne dziecko?

Wśród "Akt gmin przyłączonych do miasta Poznania", które znajdują się w Archiwum Państwowym w Poznaniu znajduje się ciekawa jednostka o nazwie "Summarische Mutterrolle" dotycząca wsi Krzyżowniki zawierająca zapisy wymiaru podatku od nieruchomości z lat 1835-1939. Zostały w niej odnalezione dwie karty dotyczące dwóch różnych nieruchomości w Krzyżownikach. Na jednej z nich dotyczącej nieruchomości oznaczonej jako II/68 bądź IV/68, na końcu wiersza dotyczącego Lorenza (Wawrzyńca) Paczkowskiego znajduje się data 1897/8, pokrywająca się mniej więcej z rokiem śmierci. Pod nim widnieje zapis dotyczący niejakiej Kokocińskiej z datą 1899 przy nazwisku i 1911 na końcu wiersza. Pod tymi dwoma szereg innych nazwisk. Większość z nich, podobnie, jak nazwisko Wawrzyńca i Kokocińskiej pokreślone.

Druga karta oznaczająca nieruchomość o numerze II.30 podaje przy nazwisku Wawrzyńca datę na końcu wiersza 1895/96. Tuż pod nim widnieje nazwisko Kokocińska i data 1899 zaraz przy nazwisku oraz data 1897/98 na końcu wiersza. Daty na końcu wiersza oznaczają rok aktualizacji, ale prawdę mówiąc nie potrafię zinterpretować, jakiej nieruchomości dotyczą karty i czy można z nich odczytać informacje wskazujące na możliwą utratę młyna przez Wawrzyńca jeszcze przed śmiercią. Być może ta druga karta dotyczy młyna, a data 1895/1896 datę jego przejęcia przez Kokocińską?



sobota, 6 lipca 2019

Janowice Wielkie raz jeszcze

Janowice Wielkie - wieś ze stacją kolejową, ostatnia przed Jelenią Górą, gdy się jedzie od Białegostoku "Słowackim". Niecałe 10 godzin, ale bez przesiadek i z wagonem Warsu, serwującym schabowego, pierogi z mięsem i ruskie. Nowe składy PESA DART są dość wygodne i wyposażone w klimatyzację, ale gdy pociąg mija Częstochowę, w ubikacji brakuje już papieru toaletowego.

***

Gdy zajmowałem się ustalaniem powojennych losów swego pradziadka, w pewnym momencie znalazłem się w ślepej uliczce. Wiedziałem, że trafił na roboty przymusowe z Wołynia na Dolny Śląsk w 1942 roku, że po wojnie przebywał w Jeleniej Górze i Wrocławiu. Ale nie wiedziałem, co było dalej. Dopiero pismo, które otrzymałem z Jeleniej Góry zawierało kolejne informacje. Wtedy też pojawiła się po raz pierwszy nazwa Janowice Wielkie.


***

Budynek w którym mieszkamy należał przed wojną do Niemców. Trzy piętra, całkiem spora powierzchnia, z okna widok na przepływający za drogą Bóbr. Dolna kondygnacja zachowała sporo z charakteru przedwojennego niemieckiego domu. Szczególnie stary piec kaflowy pięknie zdobiony posiada wiele uroku. Na górę, gdzie znajdują się nasze sypialnie wiodą skrzypiące schody. Łazienki, jak w dobrym hotelu. Mam wrażenie, spacerując po Janowicach Dolnych, że większość budynków została zbudowana jeszcze przed wojną. Jednak niewiele z nich wygląda jak ten nasz, "po operacji plastycznej". Większość poznaczona jest odpadniętym tynkiem i naruszona liszajem czasu.

***
Nie jestem pewien, czy Stefan Stępień rzeczywiście mieszkał w Janowicach Wielkich. Pismo ze Szczecina zamiast rozwiać wątpliwości, splątało węzeł zagadki skutecznie.


Urząd Gminy w Janowicach Wielkich również nie znalazł Stefana wśród list dawnych mieszkańców miejscowości.

***

Janowice Wielkie, miejscowość przecięta na trzy części torami kolejowymi i drogą do Jeleniej Góry. Część północno-wschodnia to tak zwana część stara z dwoma kościołami i drogą biegnącą równolegle do rzeki Bóbr, ze starymi domami stojącymi prawie nad jej brzegiem. Bardzo malownicza. Część północno-zachodnia - to przede wszystkim okazały pałac von Schaffgotschów, gdzie dziś mieści się Dom Pomocy Społecznej. Gdy mijamy pałac w drodze do domu, często spotykamy stojących przy bramie jego mieszkańców. Mam wrażenie, że ta nasza część Janowic tonie wręcz w zieleni, w której słychać tylko śpiew ptaków i szum przewalających się po kamieniach wód Bobru. Część trzecia - południowo zachodnia ze stacją kolejową, piekarnią, pocztą, urzędem gminy, dwoma knajpami i marketem oraz piękną aleją wysadzaną jarząbem szwedzkim sprawia wrażenie najsmutniejszej. Widać wyraźnie, jak czas się tu zatrzymał. Zamknięty budynek dworca, młodzieńcy palący trawę lub pijący alkohol na schodach budynku dworcowego. Mieszkańcy pogrążeni w wegetacji. I szereg zniszczonych, pięknych niegdyś kamienic.


 ***

Pytam o mieszkańców Janowic Wielkich, którzy mogą pamiętać lata 50-te, ale przeprowadzony wywiad nie przynosi rezultatu. Nikt nie pamięta kogoś o nazwisku Stefan Stępień.

***

W miejscu, gdzie mogłaby być część czwarta Janowic, na południowy wschód od torów kolejowych, wznosi się pod górę szosa do Miedzianki, której prawa miejskie nadawał jeszcze Ludwik Jagiellończyk. Dziś liczy około 80 mieszkańców. W browarze Miedzianka, który poza produkcją dobrego piwa jest popularną restauracją można kupić książkę reportaż Filipa Springera "Znikające miasto". Fascynująca opowieść o miasteczku górniczym, w którym ziemia zapada się pod budynkami na skutek tąpnieć i które po wojnie praktycznie znika z powierzchni ziemi.
Kościół stoi pośrodku niczego, choć jeszcze niedawno tętniło wokół niego życie. Na przedwojennym cmentarzu ewangelickim, wyczyszczonym z nagrobków umieszczono spóźnioną tablicę "Spoczywajcie w pokoju. Jesteście niezapomniani". Może Stefan Stępień przyjechał, aby pracować w Miedziance? Wszak tu po wojnie wydobywano przez krótki czas uran.



***

W Archiwum Państwowym w Jeleniej Górze przeglądam spisy wyborców z gminy Janowice Wielkie z roku 1950 i choć znajduję 4 osoby o nazwisku Stępień, nie ma wśród nich Stefana. Dokumenty skarbowe lokalnych zakładów z lat 50-ych również nie zawierają tego, czego szukam. 

***

W pobliskim Mniszkowie w budynku XVIII-wiecznego dworu wybudowanego prawdopodobnie przez niemiecką rodzinę tkaczy można oglądać ponad dwustuletnie polichromie na drewnianym suficie. Aż dziw, że przetrwały biorąc pod uwagę to, co spotkało pobliską Miedziankę.






***

W Jeleniej Górze odwiedzam jeszcze dom pod adresem Powstańców Śląskich 29, gdzie już kiedyś byłem. Rozmawiam z jego mieszkańcem. Być może w latach 40-ych i 50-ych były w nim mieszkania kwaterunkowe, może mieszkał tu Stefan Stępień, ale on nie może tych czasów pamiętać, gdyż mieszka pod tym adresem dopiero od lat 60-ych XX wieku.

***

Z Janowic codziennie wychodzimy na szlak. Zwiedzamy ruiny zamku Bolczów (jaka szkoda, że nie ma już tam schroniska), zachwycamy się łąkami pełnymi naparstnicy purpurowej, wchodzimy na Sokolik i Krzyżną (góry niewysokie lecz strome i bardzo malownicze), zachwycamy się formami skalnymi i jemy pierogi w wybudowanym jeszcze w latach 20-ych XIX wieku schronisku Szwajcarka. Później stwierdzamy, że nie ma to, jak obiady domowe w Janowicach i schodzimy tam na butelkę Trójsłodowego Trybunału. Ostatniego dnia wędrujemy do kolorowych jeziorek i zatrzymujemy w kadrach pamięci niezwykłe widoki przed podróżą do Białegostoku.







wtorek, 9 kwietnia 2019

Halle - kościelna metryka ślubu Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek

2 lata temu odnalazłem metrykę ślubu prapradziadków. Był to dokument urzędowy, wskazujący na emigrację mych przodków z południowej Wielkopolski do Niemiec za chlebem. Później w drugiej części wspomnień Artura Rhode odnalazłem fragment potwierdzający, że kierunek poszukiwań pracy przez robotników z okolic Odolanowa właśnie w Halle, był dość popularny dzięki niedrogiemu połączeniu kolejowemu.

Planuję odwiedzić Halle, przejść się dawną uliczką Grosse Brauhaugasse, poczuć klimat miasta, z pewnością mocno zmienionego od końca XIX wieku. Postanowiłem wcześniej odnaleźć kościelny akt ślubu Marcina i Balbiny. Skoro ślub cywilny prapradziadków odbył się w Halle, spodziewałem się, że i kościelny miał miejsce w tym mieście. Nie omyliłem się. Oto skan metryki, którą znalazłem na stronach Archiwum Diecezjalnego w Magdeburgu:



Metryka ślubu zarejestrowana pod numerem 2 w roku 1889 opisuje Marcina (Martina) Usarka (częściej używana forma nazwiska w powiecie odolanowskim, choć nazwisko córki Marcina - Józefa zapisywane było w formie Uzarek w dokumentach), jako robotnika rolnego (? - Landarbeiter, jeśli dobrze odczytuję), mieszkającego przy ulicy Grosse Brauhausgasse 30, zrodzonego z Alberta U. (Wojciecha Uzarka) i Cathariny Troji (poprawnie nazwisko mej 3xprababki brzmi Trocha) w miejscowości Garky (poprawnie Garki) 2 września 1859 roku.

Balbina Kaczmarek według powyższej metryki ślubu mieszkała przy Grosse Brauhaugasse 10, czyli w jednym z sąsiednich domów. Przy podawaniu imion i nazwisk rodziców doszło i w tym przypadku do zniekształcenia. Ojciec Adam K. zapisany został poprawnie, ale już matka Maugaschata Kowaleska to w rzeczywistości Małgorzata Kowalska. Ślub miał miejsce 20 stycznia 1889 roku, czyli dzień po rejestracji w Standesamt (urzędzie stanu cywilnego). Jako świadkowie podpisali sie Leutner i Eilers.

Pomoc w zlokalizowaniu ksiąg metrykalnych z parafii katolickiej w Halle znalazłem na forum internetowym forum.ahnenforschung.net. Parafia rzymskokatolicka w tym mieście została reaktywowana po "okresie reformacji" w roku 1755. Jeden tylko kościół katolicki obsługiwał wiernych i w roku 1889, gdy Marcin z Balbiną brali w Halle ślub. Drugi kościół katolicki pw. św. Franciszka i św. Elżbiety został otwarty w roku 1896 ze względu na duży napływ katolickich robotników z terenu zaboru pruskiego.

Użytkowniczka wyżej wspomnianego forum "Catha-Tina" udostępniła mi również plan Halle z końca XIX wieku oraz podała link do księgi adresowej Halle z 1889 roku, gdzie można zapoznać się z listą mieszkańców Grosse Brauhausgasse 10 i Grosse Brauhausgasse 30 w roku. Dziękuję w tym miejscu.

piątek, 21 grudnia 2018

Metryczki dowodowe pod znakiem null

Nie pisałem nic w tym roku o własnych odkryciach genealogicznych. To nie znaczy, że ich nie było. Są, aczkolwiek wynikają z uzyskania prawie dwa lata temu dostępu do ksiąg urodzeń, ślubów i zgonów z parafii Miechocin dla wsi Chmielów, sięgających roku 1786. Wszystko dzięki wizycie w archiwum parafialnym w Chmielowie. Podczas tamtej podróży w tarnobrzeskie odwiedziłem również parafię w Miechocinie, gdzie znalazłem nieco późniejszych dokumentów metrykalnych dotyczących wsi Chmielów, a konkretnie z ostatniego dziesięciolecia XIX wieku i początku wieku XX w. Opracowywanie jednak zdobytych informacji jest pracą tytaniczną, która powoli zbliża się do końca. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł więcej na ten temat napisać.

Jedna z mych nadziei genealogicznych tego roku spaliła niestety na panewce. W numerze 9 pisma "More Maiorum" z roku 2017 ukazał się niezwykle interesujący artykuł Jolanty Louchin "Metryczki dowodowe jako źródło do genealogii".

Można w nim przeczytać między innymi:

"Kilkadziesiąt milionów metryczek dowodowych naszych przodków w jednym miejscu. Niemożliwe? A jednak! Archiwum w Milanówku to prawdziwa skarbnica dla każdego genealoga."

W październiku 1951 roku po raz pierwszy pojawił się obowiązek posiadania dowodu osobistego przez wszystkie osoby mieszkające kraju, które ukończyły 18 lat. Wydając dowód osobisty, sporządzano tzw. metryczkę, na której znajdowały się podstawowe dane widniejące w dowodzie, fotografia, data odbioru dokumentu i podpis osoby odbierającej dowód. Taką metryczkę wysyłano do Warszawy do MSW, gdzie tworzono centralny rejestr dorosłych obywateli PRL, jeszcze na długo przed stworzeniem systemu PESEL. To jest dziś około 2 kilometrów bieżących tych metryczek.

Mam tak niewiele zdjęć trójki swoich pradziadków, którzy żyli po 1951 roku, miałem więc nadzieję, że odnajdę metryczki dowodowe Stefana Stępnia, Andrzeja Tudora i Marianny Tudor z Ozimków.

Czekałem na odpowiedź 9 miesięcy - standardowy czas oczekiwania na odpowiedź na zapytanie genealogiczne z archiwum w Milanówku. No i niestety, żadna z metryczek dowodowych, o które pytałem, nie zachowała się. Nie zawsze poszukiwaniom genealogicznym towarzyszy szczęście.

środa, 14 czerwca 2017

Akt ślubu Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek odnaleziony!

Początki zagadki związanej z późniejszymi poszukiwaniami metryki ślubu prapradziadków Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek sięgają odnalezienia w księgach ochrzczonych parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie z roku 1888 metryki chrztu prababci Józefy. Zdziwiło mnie, że została ochrzczona jako dziecko nieślubne, pamiętałem bowiem, że w metryce zgonu dziadka została zapisana pod nazwiskiem Uzaryk, z błędem co prawda, ale było to nazwisko jej ojca, prawidłowo pisane Uzarek.

Później, odnajdowałem kolejne dokumenty, w których Józefa zapisywana była pod nazwiskiem ojca. W akcie ślubu Józefy z Aleksandrem Kurosińskim zawartym przed urzędnikiem Standesamt w Bottrop w 1913 roku, jako rodzice Józefy wymienieni są Marcin Uzarek i Balbina z Kaczmarków.  Akt zgonu Marcina Uzarka, który zmarł w Buchow Karpzow w 1909 roku podaje zaś, że osobą zgłaszającą zgon była córka Józefa Uzarek. Przesłanki przemawiające za tym, że Marcin i Balbina byli małżonkami istniały więc, ale w księgach ślubów parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie, skąd pochodziła Balbina, aktu ślubu nie znalazłem.

Przeglądając księgi stanu cywilnego z parafii odolanowskiej, z której pochodził z kolei Marcin Uzarek, znalazłem akt urodzenia Walentego Uzarka, syna Marcina i Balbiny, urodzonego w 1895 roku, jako ślubne dziecko w Garkach. Było to kolejny przesłanka potwierdzająca, że Marcin z Balbiną byli małżonkami.

Poszukiwałem też bezskutecznie aktu ślubu Marcina i Balbiny w księgach stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Odolanowie i wówczas natknąłem się na kolejne metryki urodzenia ich dzieci. W roku 1893 urodziły się Anna i Emilia, obie córki zapisane jako ślubne. Czyli ślub musiał mieć miejsce między 1888, a 1893 rokiem.

W kolejnym kroku kontynuowałem poszukiwania w Bottrop, gdzie Balbina mieszkała przed I wojną światową. Tam również nie znalazłem poszukiwanego aktu ślubu, ale dowiedziałem się za to, że Balbina po śmierci Marcina poślubiła w Horst Franciszka Szołtyska.

Akt ślubu prapradziadków odnalazłem dzięki przypadkowi. Kilka lat wcześniej, gdy wypożyczałem mikrofilmy zawierające księgi ślubów parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie za pośrednictwem Archiwum Państwowego w Białymstoku sądziłem, że są to księgi tożsame z księgami stanu cywilnego. Dlatego nie zaglądałem na stronę szukajwarchiwach.pl, gdzie między innymi odnalazłem wiele akt rodzinnych w księgach stanu cywilnego parafii Odolanów. Gdy zajrzałem w końcu do ksiąg parafii Ostrzeszów, zdziwiło mnie, że widzę indeks urodzeń, małżeństw i zgonów, którego wcześniej nie widziałem na wypożyczonym mikrofilmie.

Gdy z kolei otworzyłem stronę ze skanami indeksów ostrzeszowskich urodzeń z roku 1888 zdziwiłem się widząc w skorowidzu Józefę Uzarek. Pamiętałem bowiem dobrze, że w ostrzeszowskich księgach chrztów zapisana była jako Józefa Kaczmarek, panieńskie dziecko Balbiny. Poczułem, że zapis ten otwiera szansę...

Same skany metryk urodzeń z roku 1888 nie były dostępne na stronie szukajwarchiwach.pl. Napisałem do Archiwum Państwowego w Kaliszu z prośbą o przesłanie. Warto było!



Właściwemu aktowi urodzenia Józefy towarzyszy bowiem dopisek na marginesie z lewej strony. Okazuje się, że Marcin Uzarek, rzemieślnik, zamieszkały w Halle an der Saale przy Grosse Brauhausgasse 30 w dniu 19 stycznia 1889 uznał Józefę, córkę robotnicy dniówkowej, Balbiny Kaczmarek za swoje dziecko. Był to istotny trop. Okazało się bowiem, że sam ślub Marcina i Balbiny odbył się również w Halle tego samego dnia.


Pod aktem widnieją podpisy zarówno Marcina, jak i Balbiny. Mnie ciekawi, co spowodowało, że Balbina, nieco ponad 3 miesiące po porodzie zdecydowała się odbyć podróż z Siedlikowa do Halle, dlaczego nie mogło być odwrotnie? Dlaczego to nie Marcin przyjechał do Siedlikowa, aby tam wziąć ślub? Czy Balbina podróżowała z małym dzieckiem - moją prababcią? Pewnie tak. W jaki sposób, pociągiem? Jak taka podróż wtedy wyglądała? W Halle młodzi małżonkowie długo nie zagrzali miejsca, skoro ich kolejne dzieci urodziły się już w Garkach w parafii Odolanów.

Pod aktem widnieją jeszcze dwa dopiski, dotyczące ślubów dwóch innych dzieci Marcina i Balbiny. Józef Uzarek urodzony w Raczycach w 1904 roku ożenił się w 1939 roku w Bottrop, zaś Stanisław, jego brat urodzony w roku 1906 w Raczycach, w roku 1944 ożenił się również w Bottrop. Ciekawe? Czy świadczą one o zniemczeniu się obu braci?

Bardzo dziękuję Marcinowi Maryniczowi za przesłanie aktu ślubu z Halle, a Beacie Bistram i Wojciechowi Lisowi za pomoc w ustaleniu treści zapisku na marginesie aktu urodzenia Józefy.