Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zofia Ostromęcka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zofia Ostromęcka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 lutego 2017

Relacja ze spaceru "Białostockie Małżeństwa II"

W ostatnią niedzielę, 12 lutego 2017 roku zorganizowałem spacer historyczny pod hasłem "Białostockie małżeństwa II" w ramach Tygodnia Małżeństwa, który odbył się po raz drugi w Białymstoku dzięki inicjatywie Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Integra. Dwójka rzymska w nazwie spaceru oznacza drugą edycję. W zeszłym roku bowiem również wziąłem udział w podobnej akcji, oprowadzając chętnych "Śladami znanych białostockich małżeństw". Aura w tym roku była iście zimowa - leżący śnieg, ujemna temperatura i zachmurzone niebo. Nie przeszkodziło to jednak zebrać się grupce zainteresowanych osób. Postanowiłem opowiedzieć o dwóch małżeństwach, które zapisały się w historii miasta: Senderze (1810 lub 1811-1849) i Małce Bloch (1840-1878), założycielach jednej z pierwszych fabryk włókienniczych w Białymstoku oraz o Bohdanie (1870-1942) i Zofii Ostromęckich (1891-1922), lekarzu i nauczycielce, bardzo aktywnych białostockich społecznikach pierwszej ćwierci XX wieku. Klamrą łączącą te tak różne pod każdym względem małżeństwa było wdowieństwo, które je dotknęło. Kiedy przygotowywałem się do spaceru, okazało się, że nie był to jedyny punkt zazębiający obie historie.

Spacer rozpoczął się o godzinie 10.00 przy zabytkowej willi z lat 20-ych XX wieku pod adresem Mickiewicza 34. Willa została zbudowana prawdopodobnie na potrzeby właściciela fabryki lub jej personelu technicznego, w czasach gdy ta należała do Hendrichsa. A Hendrichs i Eisenbeck to kolejni właściciele fabryki po  jej sprzedaży przez Małkę Rejzel Bloch w latach 60-ych XIX wieku Hermanowi Commichau. W miejscu tym zostali przedstawieni przeze mnie Sender Bloch i Małka Rejzel, córka Izaaka Zabłudowskiego, przedstawiciele najbogatszych wówczas białostockich rodzin żydowskich. Opowieść okrasiłem ich fotografiami, pochodzącymi z albumu poświęconego białostockim Żydom, wydanego z inicjatywy Davida Sohna w roku 1951 w Nowym Jorku. Pochodzą z lat 40-ych XIX wieku. Ciekaw jestem ich autorstwa i  miejsca wykonania. Może okazałoby się, gdyby to zbadać, że zostały wykonane w Białymstoku, a wtedy byłyby starsze od najstarszej zidentyfikowanej fotografii białostockiej.

Dalsza część spaceru wiodła ulicą Mickiewicza pod budynek Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, który został zbudowany w 1897 roku na potrzeby nowo powstałego Żeńskiego Gimnazjum Aleksandrowsko-Mikołajewskiego.  Był to dobry moment do przedstawienia osoby Zofii Ostromęckiej, która w roku 1913 nauczała języka polskiego w tymże gimnazjum.


Kolejnym punktem na trasie naszego spaceru była powojenna kamienica przy ulicy Kilińskiego 12. Wcześniej, do 1944 roku stał tu dom z muru pruskiego, pamiętający czasy Branickich, należący pierwotnie do Antoniego Puttiniego, baletmistrza. W roku 1913 mieszkało tu małżeństwo Bohdana i Zofii Ostromęckich. Bohdan Ostromęcki prowadził tu wtedy również gabinet chirurgiczny. Na Kilińskiego 12 zazębiła się historia obu małżeństw. Dom, w którym mieszkali Ostromęccy należał do spadkobierców Izaaka Zabłudowskiego, ojca Małki Rejzel Blochowej.


Poźniej zeszliśmy ulicą Sienkiewicza w stronę skrzyżowania z aleją Piłsudskiego. Po jej lewej stronie, mniej więcej w miejscu, gdzie dziś przebiega aleja, znajdowała się posesja Blochów (Wasilkowska 31). I tam też z dużą dozą prawdopodobieństwa mieszkali Sender z Małką. Z ciekawostek warto wspomnieć, że mowę pogrzebową po śmierci Małki wygłaszał jej szwagier - Halbersztam. Onże napisał 11-stronicową pieśń żałobną po śmierci Sendera, która została wydana drukiem w Wilnie. Oboje żegnani byli w Wielkiej synagodze białostockiej.


Następnie przyszedł czas na ostatni punkt na trasie spaceru. Doszliśmy do skrzyżowania z ulicą Kościelną. Tu, do budynku sądu (nie istniejącego już) przy dawnej ulicy Gimnazjalnej 5 przeniósł swój gabinet dr Bohdan Ostromęcki w roku 1919. A w męskim Gimnazjum im. Zygmunta Augusta uczyła języka polskiego Zofia Ostromęcka po odzyskaniu niepodległości. Gdzie oni oboje nie działali? Wspólnie znaleźli się w składzie pierwszej polskojęzycznej "Gazety Białostockiej", wydawanej w latach 1912-1915. Bohdan działał w Towarzystwie Zakładania i Utrzymania Bibliotek Publicznych, w Towarzystwie Dobroczynności, Zofia w Kole Polek, Towarzystwie Równouprawnienia Kobiet Polskich, Towarzystwie Pomocy Biednym Pań Opiekunek "Żłobek", którego ochronka znajdowała się na Bojarach przy ulicy Modlińskiej. I to, co ważne dla przewodników turystycznych: gdy jesienią 1922 roku odbyło się zebranie założycielskie białostockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, sekretarzem zebrania został nie kto inny, tylko Zofia Ostromęcka. Krótko przed swoją przedwczesną śmiercią.
A tym ostatnim punktem, a zarazem niespodzianką dla uczestników spaceru było muzeum szkolne w dawnym Gimnazjum Męskim im. Zygmunta Augusta, czyli dzisiejszym VI LO. Oprowadzał nas po szkole, pokazywał eksponaty muzealne i bardzo ciekawie opowiadał kustosz muzeum, pan Jan Dworakowski. Moglibyśmy tak słuchać cały dzień, gdyby nie upływający czas.


Na koniec chciałbym podziękować dyrektorowi VI LO w Białymstoku, panu Dariuszowi Naumowiczowi, za zgodę na zwiedzanie szkoły w niedzielne przedpołudnie. Specjalne podziękowania kieruję do pana Jana Dworakowskiego, za to że zgodził się poświęcić swój niedzielny czas i pokazać nam zbiory, którymi się opiekuje. Dziękuję również panom Wiesławowi Wróblowi i Sebastianowi Wichrowi. Tak to często bywa, gdy opracowuje się nowy temat na spacer, że pojawiają się zagadki, wątpliwości, niewiadome. Dziękuję Wam za odpowiedzi na pytania, które znacznie poszerzyły moją wiedzę oraz za wskazywanie nieznanych mi wcześniej źródeł. Dziękuję również Adamowi Grabowskiemu, który jest autorem wszystkich zdjęć.

piątek, 9 grudnia 2016

Muzeum szkoły z tradycjami

Zadzwoniłem do sekretariatu szkolnego, aby umówić się na wizytę w muzeum. Szukałem źródeł związanych z osobą ważną dla historii Białegostoku pierwszej ćwierci XX wieku, niby znanej, ale sądząc po skąpej ilości wzmianek i opracowań, niekoniecznie. Pomysł z odwiedzeniem szkolnego muzeum przyszedł znienacka. Osoba, o której poszukiwałem dodatkowych informacji, pracowała krótko po odzyskaniu niepodległości w białostockim Gimnazjum im. Zygmunta Augusta. Obecnie w budynku dawnego gimnazjum przy ulicy Warszawskiej mieści się szósty ogólniak, a w nim szkolne muzeum. Nie byłem w nim nigdy wcześniej, nie miałem więc również okazji zwiedzić szkolnego muzeum, choć nie raz czytałem o nim artykuły w lokalnej prasie. Pomyślałem - A może tam właśnie znajdę dodatkowe informacje?

Parę dni później przed wejściem do budynku czekał już na mnie historyk i kustosz muzeum szkolnego, Jan Dworakowski. Osoba postronna nie może sobie bowiem ot tak, wejść do monitorowanego budynku szkoły. Gdy przekroczyłem mury szkolne, momentalnie poczułem, że nie jestem intruzem i że czeka mnie ciekawa lekcja historii. Zanim dotarliśmy do niewielkich pomieszczeń mieszczących eksponaty muzealne, miałem okazję zatrzymać się i posłuchać historii tych części szkoły, przez które przechodziliśmy.
 


Niewielkie pomieszczenia, w którym zgromadzone są eksponaty, na pierwszy rzut oka nie sprawiają wrażenia kopalni skarbów. Ale okazuje się, że każdy z przedmiotów w nich zgromadzonych ma swoją ciekawą historię, a ja właśnie miałem okazję chłonąć je wszystkie dzięki opowieściom pana Jana. Jak pewnie miłośnicy historii Białegostoku wiedzą, historia szkoły przy Warszawskiej sięga drugiej połowy XVIII wieku, gdy Komisja Edukacji Narodowej zatwierdziła program nauczania białostockiej szkoły podwydziałowej. Obecna ulica Kilińskiego, budynek teatru dworskiego Izabeli Branickiej, to pierwsze lokalizacje najstarszej, do dziś istniejącej białostockiej szkoły. W 1808 roku, w początkach zaboru rosyjskiego, Gimnazjum Białostockie, którego ukończenie uprawniało już wówczas do kontynuowania nauki na studiach wyższych, zostało przeniesione do budynku murowanego na rogu dzisiejszych ulic Warszawskiej i Pałacowej. To odkrycie właśnie pana Jana Dworakowskiego, który pokazał mi odnaleziony w archiwach plan i szkic tego budynku. Podczas mojej wizyty w muzeum szkolnym dużo czasu zajęły opowieści z okresu pierwszej wojny światowej, gdy w Białymstoku powstawało szkolnictwo polskie, a także czasu po odzyskaniu niepodległości. Najważniejsze postaci ówczesnego gimnazjum to Józef Zmitrowicz i ks. Stanisław Hałko. Ale co i rusz wychodzili z cienia nauczyciele i absolwenci szkoły, dziś osoby bardzo ważne dla lokalnej i ogólnokrajowej historii: Konstanty Kosiński, Józef Zimmerman, Bolesław Klepacki, Józef Marcinkiewicz, Alfred Żołątkowski, Zofia Ostromęcka, Olgierd Złoty, Alfred Niwiński, Antoni Kaczorowski - brat prezydenta RP na Uchodźstwie. Nie pamiętam już tych wszystkich historii w szczegółach, ale wówczas poczułem się na chwilę cząstką dawnego, przedwojennego miasta.

Napisałem wyżej, że muzeum jest prawdziwą kopalnią skarbów. Sporo z tych skarbów złoty połysk uzyskuje dzięki opowieściom pana Jana. Bo to, w jaki sposób eksponaty trafiły do muzeum, jak dokonało się ich odkrycie, anegdoty i przypowieści związane z ludzkimi historiami nauczycieli i absolwentów szkoły było niezmiernie ciekawe i cenne. 

Ale zawsze wśród wielkiego bogactwa znaleźć można prawdziwe perły. Dla mnie na pewno takim klejnotem było zdjęcie, na którym widać budynek kaplicy św. Rocha, tej właśnie, która zniknęła z krajobrazu miejskiego w latach 20-ych XX wieku dzięki świątyni, swojej następczyni. Czy dużo zdjęć tej kaplicy Państwo widzieli?

Portret króla Zygmunta Augusta, patrona przedwojennego gimnazjum, pędzla samego Józefa Zimmermana, musiałem wcześniej widzieć, mam bowiem katalog wystawy prac tego artysty, która odbyła się kilka lat temu w Galerii Slendzińskich. Miniaturka portretu w towarzystwie miniaturek wielu innych dzieł to jednak nie to samo. Tu w muzeum szkolnym, w miejscu do tego najwłaściwszym można poczuć jego ważność.

Na końcu przedstawiam dwa, moim zdaniem najciekawsze eksponaty. Przedwojenny sztandar gimnazjum, odnaleziony podczas remontu wieży katedry białostockiej przez księdza Antoniego Lićwinko. Warto było posłuchać całej historii odkrycia tegoż sztandaru i przekazania go do muzeum.


Szczególnie zauroczył mnie portret nieco schowany, wyeksponowany poza głównym pomieszczeniem, pozostawiony na uboczu jakby dla koneserów. Patrzy na nas nieprzeciętnej urody kobieta, choć już nie pierwszej młodości. Szlachetne rysy twarzy, jasny kolor skóry podkreślone pięknym błękitem stroju. Portret namalował Józef Blicharski, nauczyciel rysunków w innej szkole - Seminarium Nauczycielskim, postać tragiczna, wzmiankowana przeze mnie przy innej okazji. Gdy oglądam prace Blicharskiego, nieliczne, ale na myśl przychodzi mi choćby Matka Boska Ostrobramska w jednej z narożnych części muru otaczającego pałac Branickich, zawsze mam poczucie niezwykłej estetyki i piękna. Tak też było, gdy spoglądałem na portret nauczycielki języka francuskiego, Marii Kwapińskiej.


P.S1 Moje poszukiwania dotyczące informacji o pewnej osobie, ważnej dla Białegostoku pierwszej ćwierci XX wieku zostały uwieńczone sukcesem. Nie było ich wiele, ale nigdzie indziej pewnie ich nie ma poza muzeum.

P.S2 Dziękuję panu, Panie Profesorze za niezwykłą lekcję białostockiej historii.

PS.3 Wiosną 2016 roku, w Złotorii znaleziono skarb z epoki wczesnych Piastów, a w nim jeden z trzech znanych egzemplarzy (w tym dwa w zbiorach prywatnych) jednej z odmian denara Bolesława Chrobrego. Prawdziwa sensacja i pierwsze tego typu znalezisko na Podlasiu.

Z czasami wczesnych Piastów łączy się w pewien sposób osoba księdza Stanisława Hałko, który był dyrektorem Gimnazjum im. Zygmunta Augusta od 1919 roku. W 1914 roku w szwajcarskim Fryburgu ksiądz Hałko obronił pracę doktorską na temat królowej Rychezy, żony króla Mieszka II. Praca doktorska została wydana wówczas drukiem. Pytanie do czytelników bloga: Czy ktoś z Państwa miał możliwość trzymać ją w ręku i zapoznać się z jej treścią?