Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozalik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozalik. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 grudnia 2024

Melania, córka Karpa, po mężu Rozaluk

Artykuły dotyczące genealogii mojej praprababci Pauliny Szczerbaczewicz z Rozalików (1874-1942) zamieszczałem na blogu dotąd sporadycznie. Pojawiła się w artykule dotyczącym rodziny Aszpizów z Pińska, gdy pisałem o starym cmentarzu w Pińsku, opisując okoliczności śmierci jej męża Filipa w roku 1911. Zastanawiałem się nad jej pochodzeniem, poruszony lekturą książki Józefa Obrębskiego, no i wreszcie ostatnio w roku 2023, po przeprowadzeniu kwerendy w archiwum w Mińsku, gdy sporo nowych faktów odnośnie genealogii Pauliny udało się ustalić. Posiadam tylko jedno zdjęcie praprababci, niezbyt wyraźne i nie wiadomo kiedy i gdzie wykonane.


Paulina Rozalik urodziła się 18 czerwca 1876 w Leszczach i w tamtejszej parafii prawosławnej została ochrzczona. 29 września 1891 roku w cerkwi w Leszczach poślubiła mego prapradziadka, pochodzącego z Pińska wdowca, Filipa Szczerbaczewicza. Przeżyła śmierć męża w 1911 roku, bieżeństwo, podczas którego zaginął syn Ławrentij. Po powrocie mieszkała w jedynym chrześcijańskim domu przy ulicy Krzywej 3, po sąsiedzku z Aszpizami, których potomek w rozmowie telefonicznej ze mną przyznał, że pamięta Paulinę z dzieciństwa oraz to, że odprowadzała ich na stację kolejową, gdy byli wywożeni na Syberię.

Zmarła 12 października 1942 roku w Pińsku. Według przekazów rodzinych nie mogła znieść podłego losu swych żydowskich sąsiadów zamkniętych w getcie. We wszystkich znanych mi dokumentach jej panieńskie nazwisko było zapisywane jako Rozalik. W akcie urodzenia odnalezionym w zeszłym roku, jej rodzice zostali zapisani jako Klimientij Onufriew Rozylkow i Małania Karpowa. Ale część rodzeństwa Pauliny zapisywano pod nazwiskiem Rozaluk. I ten fakt pozwolił mi w serwisie Polona odnaleźć ciekawy dokument dotyczący matki Rozalii, czyli Melanii, córki Karpa.


Odnaleziony zapis pochodzi z Obwieszczeń Publicznych, dodatku do Dziennika Urzędowego Ministerstwa Sprawiedliwości, nr 73 z 20 września 1922 roku.

Zapisano w nim:

"Zatwierdzony d. 30 maja akt, na mocy którego Melanja Rozaluk, córka Karpa, sprzedała Chackielowi Kojfmanowi, synowi Menaszy, za 3000 rubli działkę gruntu z drzewami, położoną w mieście Pińsku, poprzednio przy ulicy Zagorodnej, a obecnie przy ulicy Staroleszczyńskiej, pod numerem 4, zawierającą 200 sążni kwadratowych."

Waluta, jak i miara powierzchni działki wskazują, że sam akt pomiędzy Melanią Rozaluk, a Chackielewm Kojfmanem został sporządzony przed 1915 rokiem. Ulica Staroleszczyńska znajdowała się nieopodal ulicy Krzywej, gdzie mieszkała Rozalia Szczerbaczewicz, córka Melanii w latach 1919-1939.

Na tę chwilę nie potrafię nic więcej powiedzieć o mojej prapraprabce Melanii Rozaluk.

Jeśli chodzi o Chackiela Kojfmana, urodził się w roku 1885, był więc dużo młodszy od Melanii. Podczas II wojny światowej i okupacji niemieckiej mieszkał przy ulicy Karola Marksa w Pińsku, numer domu 11. Prawdopodobnie zginął podczas holocaustu pińskich Żydów.

niedziela, 30 lipca 2023

Rodzina Szczerbaczewiczów (prababci Agaty) - stan po kwerendzie

Minęło prawie 6 lat od mojego wpisu dotyczącego możliwej kwerendy w Narodowym Archiwum Historycznym Białorusi w Mińsku. Celem jej miało być odnalezienie rodzeństwa prababci Agaty Stępień ze Szczerbaczewiczów, która została ochrzczona w katedralnej cerkwi prawosławnej w Pińsku w roku 1898, aktu ślubu jej rodziców, a także ustalenia czy jej ojciec Filip Szczerbaczewicz miał pierwszą żonę i dzieci z nią przed ślubem z praprababcią Pauliną Rozalik, jak podawały relacje od osób z rodziny.

Dojrzewałem do tej decyzji, ale w końcu została podjęta. Rezultaty kwerendy wyjaśniły wiele niejasności, pozwoliły także obalić pewne fakty, które znałem do tej pory z relacji rodzinnych. Pozwoliły także na odnalezienie informacji o pokoleniu prapradziadków i praprapradziadków.

Przede wszystkim udało się ustalić, że rodzony brat mojej prababci Wawrzyniec Szczerbaczewicz nie był bratem bliźniakiem Elżbiety. Po drugie, nie został odnaleziony akt chrztu Feliksa Szczerbaczewicza, który według opowieści rodzinnych miał po bieżeństwie zostać w Rosji komisarzem bolszewickim. Co prawda udało się odnaleźć akta chrztów innych braci Agaty, o których nic nie wiedziałem i nie jest wykluczone, że jeden z nich został tym wspominanym komisarzem bolszewickim. O tym napiszę dalej.

Oto rodzeństwo prababci Agaty, którego metryki udało się ustalić:

Anna Szczerbaczewicz (25 lipca 1892 Pińsk - ?). Chrzestnymi Anny byli stryj Ambroży i  Olimpiada Szczerbaczewicz, córka Sadoka. Najstarsza i najpiękniejsza z sióstr. Podobno wyjechała do ZSRR przed II wojną światową, gdy odnaleziony został jej brat Wawrzyniec w Homlu, który zaginął ponad 25 lat wcześniej podczas powrotu z bieżeństwa.

Charyton Szczerbaczewicz (28 września 1893 Pińsk - ?). Chrzestnymi Charytona byli Sylwester Zagórski, mieszczanin piński i Olimpiada Macukiewicz, córka Sadoka, prawdopodobnie ta sama osoba, która była matką chrzestną Anny.

Mikołaj Szczerbaczewicz (30 kwietnia 1894 Pińsk - ?). Rodzicami chrzestnymi byli Aleksander Nowakowicz, syn Stefana, mieszczanin z Pińsk i Maria Rozalik, siostra matki.

Stefan Szczerbaczewicz (28 listopada 1896 - ?). Rodzicami chrzestnymi byli Ambroży Szczerbaczewicz - stryj i Maria Rozalik, siostra matki.

Nic wcześniej nie słyszałem o tych trzech braciach. Być może jeden z nich nie wrócił z bieżeństwa i został komisarzem bolszewickim w Rosji.

Kolejna była prababcia Agata Szczerbaczewicz (5 lutego 1898 - 3 kwietnia 1989 Gorzów Wlkp.), a następnie bracia i siostry o których wiedziałem. Chrzestnymi prababci byli Łukasz Tomaszewski, mieszczanin piński i siostra jej mamy - Maria Rozalik.

Antoni Szczerbaczewicz (17 stycznia 1900 - 26 lipca 1970 Pińsk). Rodzicami chrzestnymi byli Łukasz Tomaszewski i Aleksandra Goriaczew, mieszczanie z Pińska.

Elżbieta Szczerbaczewicz (1 lipca 1904 - 17.04.1980 Łódź). Rodzicami chrzestnymi byli Wasilij Aleksandrow Szczerbaczewicz, mieszczanin z Pińska oraz Aleksandra Goriaczewa - włościanka pochodząca z Bogoliubowa.

Wawrzyniec (Ławrentij) Szczerbaczewicz (16 sierpnia 1906 - ?). Rodzice chrzestni: Wasilij Aleksandrow Szczerbaczewicz - mieszczanin piński, Helena Gołub.

O dzieciach urodzonych po Wawrzyńcu nie wiedziałem.

Maria Szczerbaczewicz (7 września 1908 - 1909). Rodzice chrzestni: Wasilij Aleksandrow Szczerbaczewicz - mieszczanin piński, Helena Gołub.

Konstanty Szczerbaczewicz (14 maja 1910 - ?).

Udało się również potwierdzić, że mój prapradziadek Filip Szczerbaczewicz był żonaty przed ślubem z praprababcią Pauliną Rozalik. Odnalezione zostały bowiem metryki chrztu i zgonu jego dzieci, a także akt zgonu pierwszej żony.

Dzieci Filipa Szczerbaczewicza z Katarzyną, córką Stefana:

Władimir Szczerbaczewicz (20 lipca 1885 Pińsk - 19 września 1885 Pińsk). Rodzicami chrzestnymi Władimira byli Wasilij Aleksandrow Szczerbaczewicz, podoficer rezerwy miasta Pińska i Anna Macukiewicz, córka Sadoka. Przyczyną śmierci Władimira były konsulsje.

Aleksandra Szczerbaczewicz (8 sierpnia 1886 Pińsk - 12 października 1886 Pińsk). Rodzicami chrzestnymi Aleksandry byli Jan Zagórski, syn Sylwestra, mieszczanin piński i Anna Szczerbaczewicz, siostra ojca. Przyczyną śmierci Aleksandry, podobnie jak Władimira były konwulsje.

Lubow Szczerbaczewicz (3 sierpnia 1887 Pińsk - 16 sierpnia 1887 Pińsk). Rodzicami chrzestnymi Lubow byli Michał Szczerbaczewicz, syn Aleksego i Helena Pritulecka, panna. Przyczyną śmierci Lubow, podobnie jak pozostałego rodzeństwa były konwulsje.

Katarzyna, pierwsza żona Filipa Szczerbaczewicza, urodzona około 1865 roku zmarła 19 lipca 1888 roku w Pińsku. Jako przyczynę zgonu podano gruźlicę. Widać z powyższego, że wszystkie dzieci Filipa z pierwszego małżeństwa zmarły w wieku dziecięcym.

W odnalezionym akcie zgonu Filipa Szczerbaczewicza z dnia 10 października 1911 roku zapisano, że zmarł na gruźlicę. Według relacji Ireny Wiklińskiej ze Stępniów, wnuczki Filipa, przyszedł on z pracy zmęczony i osłabiony, położył się i zmarł na zawał serca.

Metryka ślubu Filipa Szczerbaczewicza z Pauliną Rozalik została również odnaleziona, ale nie w ksiegach metrykalnych soboru prawosławnego w Pińsku, a w księgach parafialnych klasztoru prawosławnego w Leszczach. Ślub odbył się 29 września 1891 roku. Zarówno Filip, jak i Paulina zapisani zostali w metryce ślubu jako mieszczanie pińscy.

Odnaleziony został również akt chrztu praprababci Pauliny Rozalik. Urodziła się 18 czerwca 1874 roku w Leszczach, jako córka włościanina pińskiego, Klemensa Rosylkowa, syna Onufrego i Melanii, córki Karola. Rodzicami chrzestnymi byli Timofiej Rubanowski, syn Leontija, mieszczanin piński i Tatiana Michałowska, córka Michała, wdowa, szlachcianka.

Leszcze są dziś dzielnicą Pińska. W XIX wieku znajdował się tam klasztor prawosławny, do II wojny światowej cmentarz. Na tym cmentarzu, jak dowiedziałem się podczas mojej drugiej i ostatniej, a zarazem najbardziej owocnej wyprawy do Pińska w roku 2006 spoczęły doczesne szczątki praprababci. Wówczas nie rozumiałem, dlaczego mieszkanka Pińska nie została pochowana z mężem Filipem, zmarłym w 1911 roku, na cmentarzu prawosławnym w Pińsku. Dziś już więcej rozumiem. Paulina pochodziła wszak z Leszczy, przekazy rodzinne mówią, że miała w rodzinie duchownych prawosławnych. Być może miejsce pochodzenia miało w jej przypadku dużo znaczenia? Cmentarz jak i klasztor piński dziś już nie istnieją. W tym miejscu znajduje się pomnik upamiętniający to miejsce.


Dzięki kwerendzie odnalazione zostały również metryki chrztów niektórych dzieci Andrzeja Szczerbaczewicza (ojca Filipa i mojego 3xpradziadka). Andrzej Szczerbaczewicz, syn Wasyla żonaty był z Agatą, córką Wawrzyńca. Oto ich dzieci:

Julianna Szczerbaczewicz (24 grudnia 1866 - 2 października 1868). Rodzicami chrzestnymi byli Mojsiej Szczerbaczewicz, syn Aleksandra, mieszczanin piński i Matrona Szczerbaczewicz, córka Marcina, żona żołnierza, mieszczanka pińska.

Anna Szczerbaczewicz (7 grudnia 1870 Pińsk - ?). Rodzicami chrzestnymi byli Piotr Fiodorow, syn Sylwestra, starszy sortownik poczty pińskiej i Anna Szczerba, córka Michała - mieszczanka pińska. Anna była matką chrzestną swojej bratanicy Aleksandry w 1886 roku.

Aleksander Szczerbaczewicz (30 sierpnia 1873 Pińsk - ?). Rodzicami chrzestnymi byli i tu ciekawostka: Piotr Pritulecki - burmistrz Pińska i Anna Szczerbaczewicz, córka Michała, żona Mojsieja Aleksandrowicza Szczerbaczewicza, meszczanina pińskiego.

Moi przodkowie Szczerbaczewiczowie z Pińska jako jedyni spośród przodków legitymowali się pochodzeniem mieszczańskim. Pozostałe gałęzie przodków miały status chłopów. Istnieje relacja rodzinna, mówiąca, że Szczerbaczewiczowie bylki zruszczoną polską szlachtą. Jest jednak o wiele za wcześnie, abym mógł coś w tej kwestii powiedzieć.




czwartek, 3 sierpnia 2017

NIAB w Mińsku i metryka chrztu Agaty Szczerbaczewicz

"Prababcia Agata Stępień (1898 Pińsk - 1989 Gorzów Wlkp.).
Aby dotrzeć do aktu urodzenia prababci należy rozpocząć poszukiwania w archiwum mińskim, które jako jedyne posiada księgi metrykalne pińskich parafii prawosławnych. Mógłbym wtedy dowiedzieć się również więcej o rodzicach prababci Filipie Szczerbaczewiczu i Paulinie z Rozalików, a także o dziadkach prababci Andrzeju Szczerbaczewiczu i Klemensie Rozaliku, a także dalszych przodkach. Cóż z tego? Archiwum w Mińsku wymaga horrendalnych sum za samo rozpoczęcie poszukiwań, których rozpoczęcie również nie jest ściśle określone czasowo, a całkowita wartość kosztów poszukiwań genealogicznych deklarowana przez archiwum przekracza możliwości zwykłego hobbysty genealoga."


Jednak sprawdziłem ostatnio, że można w Państwowym Archiwum Historycznym w Mińsku złożyć wniosek o pozyskanie danych biograficznych jednej osoby i wówczas otrzymuje się poszukiwaną metrykę bez opłat za kwerendę genealogiczną, co znacznie obniża koszt pozyskania dokumentu. Warunkiem jest znajomość podstawowych danych poszukiwanej osoby, jak data i miejsce urodzenia.

Złożyłem więc wniosek (e-mailem), wpłaciłem pieniądze na konto i po upływie około 2 tygodni w skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę z Białorusi, zawierającą odpis metryki chrztu prababci.

Spisana została słowo w słowo po rosyjsku z księgi chrztów fiodorowskiej katedralnej parafii prawosławnej w Pińsku, w której metryki zapisywano w postaci rubryk.

Większych niespodzianek nie było. Agata, ochrzczona 5 lutego 1898 roku, córka pińskiego mieszczanina Filipa Andriejewa Szczerbaczewicza i jego żony Pauliny Klimientowej, oboje rodzice wyznania prawosławnego.

Nie wiedziałem natomiast wcześniej kim byli rodzice chrzestni prababci. Okazali się nimi pińscy mieszczanie Łuka Iljin Tamaszewski i panna Maria Klimientowa Rozalina.

Chrzestną prababci była więc rodzona siostra matki. Nazwisko matki chrzestnej zostało zapisane w formie dla mnie nieznanej dotychczas - praprabacia Paulina zapisywana była bowiem jako Rozalik vel Rozalikowa z domu.

Niewiele wiem o Marii Klimientowej Rozalinie vel Rozalik. W zasadzie są to dane z jednego dokumentu - zaświadczenia o miejscu zamieszkania z 1940 roku oraz relacja osoby z rodziny. Urodziła się w 1882 roku w Pińsku, była więc młodszą siostrą Pauliny. W 1940 roku nosiła nazwisko Lipnikow i mieszkała przy ulicy Browarnej 24.

Według rodzinnej relacji zmarła podczas okupacji niemieckiej Pińska w czasie II wojny światowej, podobnie jak Paulina. Miała czworo dzieci. Najstarszy syn Leonid po II wojnie światowej zamieszkał w USA, Aleksandra zmarła w młodym wieku, Ludmiła wyszła za Aleksandra Niemirę i mieszkała w Chrapinie koło Moroczna, zaś Raisa wyszła za Aleksandra Godlewskiego, z którym miała córkę Anielę.

Może wśród czytelników bloga znajdzie się potomek Marii Lipnikow z domu Rozalik, córki Klemensa i pomoże uzupełnić powyższe informacje?

piątek, 18 lipca 2014

List

Droga pani M.,

Parę lat temu, gdy nawiązaliśmy kontakt e-mailowy, dzięki zainteresowaniu przeszłością, losami przodków, a przede wszystkim dzięki łączącemu przeszłość naszych rodzin Pińskowi leżącemu na Polesiu, nie sądziłem, że tak wiele ciekawych historii usłyszę od Pani. Nie raz zastanawiałem się, czy ścieżki Nowotnych, Bogdańców, Rabcewiczów, Kołb-Sieleckich i Łosickich przecięły się kiedykolwiek z drogami Szczerbaczewiczów, Rozalików, Lipnikowów, Poluchowiczów, Sapichów i Szuszmanów i w jaki sposób. Niestety nie mamy na to żadnych dowodów, możemy snuć tylko przypuszczenia. Podobnie jak ja prawdy o przeszłości szuka Pani między innymi w literaturze pamiętnikarskiej związanej z Pińskiem lub szerzej z Polesiem. I właśnie dzięki Pani sięgnąłem po bardzo ciekawą pozycję Stefana Kieniewicza.

Autor opisał w niej historię rodziny zarządzającej majątkiem w Dereszewiczach leżących nad Prypecią mniej więcej w połowie drogi między Pińskiem, a Mozyrzem. Dawny majątek jezuitów,  a następnie Massalskich należał do rodziny Kieniewiczów mniej więcej od pierwszego dwudziestolecia XIX wieku, aż do schyłku I wojny światowej i rosyjskiej rewolucji. Autora jednakże interesują lata tuż przed powstaniem styczniowym i czas narodowej nadziei, zakończonej klęską uczynił główną osią czasową powieści. Nie znalazłem w książce informacji, które mógłbym bezpośrednio wiązać ze swymi przodkami. Myślę, że podobnie było w przypadku Pani, jednakże wiele tu o stosunku ziemian, głównie katolików, do chłopów, głównie wyznania prawosławnego. Część naszych przodków żyjących w XIX wieku na Polesiu było tego właśnie wyznania. Czy byli chłopami? W przypadku Szczerbaczewiczów, związanych z Pińskiem, mogę powiedzieć, nie wiem. W przypadku Rozalików najprawdopodobniej pochodzących z podpińskich Wyszewiczów mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć tak. Czytając książkę, nie raz zastanawiałem się, jak lokowały się sympatie mych prawosławnych przodków? Czy przeciwko polskim panom, za carem?

Podstawą źródłową opowieści Stefana Kieniewicza były przede wszystkim listy pisane przez siostrę jego dziadka, Jadwigę Kieniewicz do Heleny Skirmunt w latach 1850-1874, do 1867 roku pisane z Dereszewicz. Brakujące listy z lat 1861-1862 uzupełniane są życiorysem Heleny Skirmunt, jej listami do Jadwigi oraz matki Hortensji Skirmunt, a także kalendarzykami Heleny z lat 1855-1863. To bardzo ciekawe czytać kontynuację, a raczej wcześniejsze losy rodziny Konstancji Skirmunt (Helena - przyjaciółka Jadwigi była matką Konstancji), której monografię pióra Dariusza Szpopera cytowałem na blogu.

Co wartościowe w książce, to krytyczne spojrzenie na własną rodzinę i wtedy, gdy autor opowiada o wydumanym pochodzeniu Kieniewiczów: "Tymczasem Ojciec mój opowiadał pół żartem, że się wywodzimy z Irlandii (O'Kenewitz!), co mi się zawsze wydawało bzdurą.", jak i bardziej poważnie o zatargu rodzinnym o Dereszewicze i procesach między braćmi w carskich sądach, w czasach, gdy na Litwie szalał Murawiew, a naród dotykała bezwzględna rusyfikacja w reakcji na powstanie styczniowe.

Kończąc moją krótką opowieść w formie listu, chciałbym na końcu zacytować fragment listu Jadwigi Kieniewicz do Heleny Skirmunt pisany już po upadku powstania.

"[...]Można powiedzieć, że włościanie nasi jako pierwsi przed 3 laty wyszumieli, tak odtąd najprzyzwoiciej postępują. Nawet nieraz podziwiam  ten pewien takt, na który sprytem wrodzonym trafili. Doskonale czują swoją niezależność, doskonale jej używają, nie przekraczają nigdy granic przyzwoitego uszanowania i grzeczności. O szanowaniu cudzej własności nie ma co mówić, takie to ich zasady (a bardziej jeszcze zachęcenie jawne urzędników i popów do niszczenia lasów, do grabienia łąk i siana jako swoich). Ale zawsze w miarę innych, to jeszcze i tu względnie, przynajmniej ukradkiem, gdy gdzie indziej już otwarcie, jawnie przywłaszczają,"

Fragment dość dobrze oddający klimat opowieści, końca pewnego świata i początku nowego.

Stefan Kieniewicz "Dereszewicze 1863", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1986.

sobota, 29 grudnia 2012

Ślepe uliczki poszukiwań genealogicznych

Po latach poszukiwań, ślepych uliczek nie ubywa, a wręcz coraz więcej da się ich zidentyfikować. Niektóre są zupełnie beznadziejne, na zdrowy rozum nie da się z nich wyjść, księgi metrykalne spłonęły bądź zupełnie nie wiadomo, gdzie dalej szukać tego jedynego aktu, inne czekają na swój łut szczęścia, gdyż nie wszystko jeszcze stracone i droga wyjścia jawi się gdzieś w kolejnych zamierzeniach poszukiwawczych.

Zbliża się koniec roku, a był on obfity w genealogiczne ślepe uliczki, czas więc na krótkie podsumowanie, również celem ich uporządkowania.

Linia ojca:

1. Prapradziadek Wawrzyniec Paczkowski (1851 Krzyżowniki - przed 1914). Problem ze znalezieniem aktu zgonu. Akt ślubu Józefa Paczkowskiego, jego syna, zawartego z Józefą Uzarek w Bottrop w 1914 roku, wzmiankuje zmarłego Wawrzyńca Paczkowskiego, mieszkającego przed zgonem w Krzyżownikach. Z kolei ostatnia wzmianka o Wawrzyńcu Paczkowskim sprzed zgonu pochodzi z aktu chrztu jego syna Jana z 1892 roku. Sprawdziłem księgi zmarłych parafii kierskiej w Centrum Historii Rodziny do roku 1908, a później prosiłem o sprawdzenie pozostałych roczników do 1914 roku w Archiwum Państwowym w Poznaniu i w Urzędzie Stanu Cywilnego w Rokietnicy. Bez rezultatu. Aktu brak. Być może odpowiedź przyniesie moja przyszła wizyta w parafii kierskiej, gdzie zamierzam przejrzeć dostępne księgi metrykalne osobiście.

2. Ślub prapradziadków Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek.

Sprawa zagadkowa sygnalizowana w poprzednim poście.

3. Akt zgonu praprababci Balbiny Kaczmarek.

Według aktu ślubu jej córki Józefy Uzarek z Józefem Paczkowskim, Balbina mieszkała w Bottrop w 1914 roku. Być może zmarła w tym mieście. Tego nie wiem. Kwerenda w archiwum miejskim w Bottrop kosztuje jednak zbyt dużo, aby porwać się na nią bez żadnych wskazówek, co do dalszych losów praprababci.

Linia matki:

1. Dziadek Wojciech Tudor (1919 Cygany - 1965 Gorzów Wlkp.) w czasie II wojny światowej więziony był w Stalagu w Berlinie lub w okolicach Berlina. Pracował przy brukowaniu drogi. Dwukrotnie uciekał, za drugim razem skutecznie. Niestety nic nie wiadomo, jaki to był Stalag, w jakim okresie dziadek przebywał w nim, a kontakt z ITS w Bad Arolsen, organizacji archiwizującej informacje o robotnikach przymusowych III Rzeszy nie przyniósł rezultatu.

2. Pradziadek Andrzej Tudor (1883 Chmielów - 1960 Kluczewo) podobno (dysponuję jedną "relacją z drugiej ręki") zaraz po pierwszej wojnie światowej, w niespokojnych czasach ruchawek chłopskich w okolicach Tarnobrzegu działał w jednej z band. Mógł brać udział w jednym z niezidentyfikowanych przeze mnie napadów na leśniczówkę w okolicach Rzeszowa. Mógł współpracować z księdzem Okoniem, prowodyrem prokomunistycznych wystąpień. To wszystko tylko "relacja z drugiej ręki", jedna jedyna, jaką posiadam. Brakuje mi źródeł historycznych, relacji pisanych, aby móc ją zweryfikować.

Po wyjeździe do Wielkopolski Andrzej przystąpił najprawdopodobniej do Wolnych Badaczy Pisma Świętego. Kontakty, jakie wtedy nawiązał mogły pomóc mu w leczeniu córki w poznańskim szpitalu podczas II wojny światowej i okupacji niemieckiej. Próbowałem kontaktować się ze zborami warszawskim i poznańskim, ale żadnych informacji potwierdzających przynależność pradziadka do tej wspólnoty religijnej nie uzyskałem.

3. Pradziadek Stefan Stępień (1900 Bardo - 1986 Śniatowo). Brakuje mi aktu urodzenia Stefana. Księgi metrykalne parafii Bardo spłonęły po zbombardowaniu kościoła i plebanii podczas II wojny światowej. W tym wypadku ślepa uliczka wydaje się bez wyjścia.

Podobnie ślepą uliczką bez wyjścia okazuje się być drugi związek pradziadka ze Stanisławą Flugel. Sprawdziłem telefonicznie wszystkie miejsca pobytu pradziadka po wojnie: Jelenią Górę, Janowice Wielkie, Wrocław, Szczecin. Nigdzie w tych miejscach nie trafiłem na akt ślubu pradziadka ze Stanisławą, ani na ślad pobytu takiej osoby.

4. Prababcia Agata Stępień (1898 Pińsk - 1989 Gorzów Wlkp.). Aby dotrzeć do aktu urodzenia prababci należy rozpocząć poszukiwania w archiwum mińskim, które jako jedyne posiada księgi metrykalne pińskich parafii prawosławnych. Mógłbym wtedy dowiedzieć się również więcej o rodzicach prababci Filipie Szczerbaczewiczu i Paulinie z Rozalików, a także o dziadkach prababci Andrzeju Szczerbaczewiczu i Klemensie Rozaliku, a także dalszych przodkach. Cóż z tego? Archiwum w Mińsku wymaga horrendalnych sum za samo rozpoczęcie poszukiwań, których rozpoczęcie również nie jest ściśle określone czasowo, a całkowita wartość kosztów poszukiwań genealogicznych deklarowana przez archiwum przekracza możliwości zwykłego hobbysty genealoga.

5. Prapradziadek Kacper Stępień (1874 - 1923?). Prapradziadek zmarł na Wołyniu w okolicach Sarn, gdzie rodzina Stępniów przeniosła się po I wojnie światowej. Jeśli został pochowany w Sarnach, nagrobka nie odnajdę, cmentarz bowiem już nie istnieje. Nie wiem, co stało się z metrykaliami z tego okresu.

Takich zagadek i ślepych uliczek wraz z dalszymi poszukiwaniami będzie pewnie przybywać...

piątek, 10 lutego 2012

Losy nieustalone. Wawrzyniec (Ławrentij) Szczerbaczewicz (1904-?)

Jedną z ciekawszych zagadek genealogicznych, która od paru lat mnie frapuje, stanowią losy brata rodzonego mej prababci Agaty Stępień ze Szczerbaczewiczów. Przeplatają się w tej historii exodus ludności prawosławnej na wschód w 1915 roku (tzw. bieżeństwo), rewolucja bolszewicka w Rosji, kordon graniczny pomiędzy ZSRR a II RP. Ale może po kolei.

Jest rok 1911, Pińsk. Moja praprababcia Paulina Szczerbaczewicz z Rozalików zostaje wdową, po tym, jak jej mąż Filip przychodzi z pracy, źle się czuje, kładzie na łóżku i umiera. Przez wiele lat z opowieści prababci oraz babci wynikało, że Paulina miała czworo dzieci (poza Agatą jeszcze Antoniego, Jana i Elżbietę, zwaną w rodzinie Lizą). Antoni i Jan po wojnie zostali w Pińsku, Elżbieta mieszkała zaś w Łodzi, ale odeszła zbyt wcześnie, gdy byłem jeszcze małym dzieckiem, abym mógł poznać ją i z nią porozmawiać. W opowieściach babci przewijały się jakieś niejasne zdania o tym, że w Rosji również zostali członkowie rodziny Szczerbaczewiczów. Prawdziwą rewelacją były dla mnie dopiero rozmowy z ciocią Heleną, córką Elżbiety.

Wynika z nich, że Paulina wraz z dziećmi zmuszona była opuścić Pińsk (czy przed ofensywą niemiecką 1915 roku?) i udać się na wschód. Opowieści tej towarzyszy wiele niejasności. Przede wszystkim czy wraz z praprababcią wyjechała też moja prababcia Agata i jej dwaj bracia Jan i Antoni? Trudno powiedzieć. Ludzie z bieżeństwa często wracali nawet w latach 20-ych XX wieku. A Agata, Jan i Antoni na pewno zdążyli być na robotach przymusowych w Niemczech i wrócili do Pińska tuż po zakończeniu I wojny światowej. Wiele dałbym, aby dowiedzieć się o szczegółach tej pracy w Niemczech. Niestety jak przez mgłę pamiętam tylko opowieści prababci z dzieciństwa o jej pobycie na obczyźnie wraz z dwójką młodszych braci. Ale czy chociaż Paulina długo była na wschodzie? Mosze Aszpiz, syn jej żydowskich sąsiadów z Pińska napisał w liście, że Paulina w czasie I wojny światowej ukrywała Żydów w domu przed Niemcami. Przyznam, że do dziś nie wydaje mi się to wiarygodne. W czasie I wojny światowej to Rosjanie często traktowali ludność żydowską, jako potencjalnych szpiegów niemieckich, a niemieckie czystki antysemickie czasów II wojny światowej były czymś niewyobrażalnym. Ale zakładając nawet, że tak było, jak pisał Mosze, to ukrywanie to musiało mieć miejsce już po powrocie praprababci z bieżeństwa. A więc jeszcze w czasie wojny wróciła?

Ciocia Helena wspomniała o również o kolejnych dwóch braciach i siostrze mej prababci: Feliksie, Wawrzyńcu i Annie.

Według tej opowieści Feliks miał zostać w Rosji komisarzem bolszewickim i nie wrócić do Pińska, a nawet zaniechał kontaktów z rodziną.

Historia, która ma stanowić clou tej opowieści dotyczy Wawrzyńca (Ławrentija), brata bliźniaka Elżbiety. Podczas powrotu do Pińska i przeprawy przez rzekę, Wawrzyniec zaginął i nie wrócił wraz z matką i rodzeństwem. Poszukiwany był przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Odnalazł się dopiero tuż przed wybuchem wojny w Homlu po drugiej stronie granicy z Sowietami. Po zaginięciu trafił do domu dziecka. Gdy nawiązano z nim kontakt był już żonaty. Ciekawe jest to w jaki sposób praprababcia trafiła na ślad syna. Przypomina mi się historia Tadeusza, syna Agaty, który w czasie II wojny światowej zaginął jako dziecko na Wołyniu i nawiązał kontakt z rodziną już jako dorosły mężczyzna. Ale frapujący jest również inny element tej opowieści.

Poza Feliksem i Wawrzyńcem usłyszałem od cioci Heleny także o Annie. Była podobno najstarsza i najpiękniejsza z sióstr. Miała w przeciwieństwie do Agaty i Elżbiety czarne włosy. Otóż, gdy natrafiono na ślad Wawrzyńca, Anna wyjechała do Homla, do ZSRR. Ciocia twierdzi, że na stałe. W Pińsku nikt z potomków Jana i Antoniego, z którymi miałem okazję rozmawiać nie kojarzył Anny i Feliksa. Ławrentija tak, ta historia była znana.

Co sprawiło, że Anna, która nie widziała brata tak długo, zdecydowała się jechać do ZSRR? Czy pojechała tylko zobaczyć brata i nie mogła wrócić? Pytania, na które najpewniej nie poznam odpowiedzi. Nie mam na potwierdzenie tej opowieści żadnych dokumentów. Towarzyszą jej tylko cienie z przeszłości w mojej wyobraźni.

wtorek, 5 października 2010

Polesie wg Józefa Obrębskiego

W 1998 roku, w ratuszu, głównej placówce Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, miała miejsce ciekawa wystawa, zatytułowana "Dzisiejsi ludzie Polesia. Tropem ekspedycji Józefa Obrębskiego." Zaprezentowano na niej zdjęcia z wypraw etnograficznych Józefa Obrębskiego na Polesie, odbytych w latach 30-ych XX wieku, a także zdjęcia współczesne z tych samych wiosek, które odwiedzał Obrębski, wykonane podczas badań terenowych przez młodych warszawskich etnografów i socjologów w latach 90-ych. Wystawa przygotowana była przez Annę Engelking, od lat zajmującą się naukowo tematyką Polesia, osobę zaangażowaną w udostępnienie spuścizny Józefa Obrębskiego, w większości nieznanej polskiemu odbiorcy. Dzięki niej również została wydana w Polsce cenna książka mieszkającej w Pińsku Niny Łuszczyk-Ilienkowej "Pińsk. Elektrownia. Mam 10 lat." Tematyka wystawy dotykała autochtonicznej chłopskiej ludności zamieszkującej Polesie - Poleszuków.

Moje zainteresowania genealogiczne wtedy jeszcze dopiero kiełkowały, ale wspomniana wystawa stanowiła poważny bodziec do ich rozwoju. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że moja ś.p. prababcia Agata ze Szczerbaczewiczów pochodziła z rodziny prawosławnej. O tym, że Szczerbaczewiczowie byli zakorzenieni w Pińsku już w wieku XIX, upewniłem się prawie 8 lat później, prowadząc korespondencję z pińskim historykiem Edwardem Złobinem, a także odwiedzając stary piński cmentarz. Czy przodkowie mojej prababci mogli wywodzić się od Poleszuków? Tego nie jestem pewien, ale istnieją podstawy, aby taką tezę postawić. Ojciec prababci, Filip Szczerbaczewicz, urodzony w Pińsku w roku 1862 zajmował się rybactwem, czyli niekoniecznie miejskim zajęciem, jego druga żona, matka wszystkich jego dzieci, Paulina z Rozalików pochodziła najpewniej z miejscowości Wyszewicze koło Pińska. Istnieją przekazy, że z rodziny Rozalików wywodzili się duchowni prawosławni oraz, że byli spokrewnieni z pińską rodziną Makarewiczów. Czy Rozalikowie i Szczerbaczewiczowie wywodzili się z drobnej, schłopiałej szlachty czy z chłopskich Poleszuków, trudno, bez dogłębnych badań wyjaśnić. Pomocne mogłyby się okazać zapisy w księgach metrykalnych parafii prawosławnych Pińska i okolic, zlokalizowanych w archiwum mińskim. Jednak dla cudzoziemców opłaty są tam zaporowe. Nie dysponuję natomiast kontaktem z osobą lokalną, która mogłaby pomóc mi w poszukiwaniach.

W każdym bądź razie temat Poleszuków rozpalał moją wyobraźnię. Na tyle, że gdy dowiedziałem się, iż wyszedł pierwszy tom pism Józefa Obrębskiego opracowany przez Annę Engelking, wiedziałem, że książkę nabędę.

Józef Obrębski żyjący w latach 1905-1967, polski etnolog i socjolog, który w latach 30-ych prowadził badania terenowe na Polesiu i w Macedonii, a po II wojnie światowej na Jamajce ,nigdy nie zdążył opracować i opublikować swoich prac dotyczących Polesia. Po wojnie, gdy żył na emigracji, jego prace nie mogły się ukazać w powstałej rzeczywistości politycznej."

Książka pt. "Polesie. Studia etnosocjologiczne" omawia temat Polesia i Poleszuków wielowymiarowo. Autor na podstawie wypowiedzi swoich interlokutorów tłumaczy skąd brała się niechęć Poleszuków do polskości. Omawia czasy pańszczyzny, gdy polskość kojarzyła się głównie z wszechmocnym dworem, biorącym chłopa w opiekę, ale i niewolącym go w sposób dla nas dzisiaj niewyobrażalny. Choćby takie prawo pierwszej nocy opisane w relacji chłopa z Ozyrska:

"Kołyś eto było u nas w Wiczuwce - za Skirmunta. Był Skirmunt pomieszczyk takij, to eto było tak. Jak, znaczyć, ide uże dziewica zamuż, to dołżna matka priwesty do jeho etu dziewuszku. Priwede matuszka etu dziewuszku, to tohda on bere jeje w komnatu swoju i diełaje poczatok. I tohda wypuskaje, uże ona ide zamuż. A jeśli on ne zdiełaje jej poczatok, eto było take nawiedienje, to ona i zamuż ne ide. A etyj samyj Skirmunt to był opiekunom nad naszym Platerom."

Rzecz znana i ze "Szczenięcych lat" Wańkowicza i z innych przekazów. W tym świetle zrozumiałe staje się uwielbienie cara przez miejscową ludność, który uwłaszczył chłopów, biorąc ich niejako w w opiekę przed pańską-polską wszechwładzą. Zresztą kult cara spotykany był nie tylko na Polesiu. Na Podlasiu w Zaczerlanach można do dziś oglądać pamiątkę z XIX wieku, krzyż wzniesiony przez mieszkańców wsi na pamiątkę ocalenia cara z zamachu. W cerkwiach podlaskich wciąż czczony jest ostatni car - Mikołaj II. Ostatnio oglądałem krzyż ozdobiony rosyjskim dwugłowym orłem w cerkwi w podsiemiatyckich Rogaczach.

Wiele artykułów zamieszczonych w książce dotyczy okresu dwudziestolecia międzywojennego i przyczyn niepowodzenia misji polonizacyjnej na Kresach. Skoro wszystkie stanowiska na wschodzie w administracji, szkole, policji przeznaczone były dla Polaków, polska szkoła kultywująca patriotyzm, ucząca polskiej historii i języka, wartości sztucznych i obcych dla chłopa miejscowego, nie zapewniająca mu możliwości realizacji w panującym ustroju, misja polonizacyjna na Kresach nie miała szans powodzenia. Autor przeciwstawia szkole polskiej - pańskiej, carską wiejską szkółkę XIX-wieczną, szkołę mużycką (chłopską).

"[Marszałek Piłsudski] dał wolność, lecz wolnoć dla chłopa to nie ta abstrakcyjna wolność narodu od obcej przemocy, ta wolność, która [jest] członem naszej ideologii narodowej. Wolność chłopska to słoboda: wolność wypasów po staremu, wolność od [wygórowanych] podatków, wolność korzystania z ziemiopłodów leśnych, wolność powiększania polanek, wolność kłusownictwa, wolność od sekwestracji, od kar za przekroczenia leśne, od opłat za wypasy i szkody, wolność od podatków za psy, od kar administracyjnych, wolność dostępu do urzędu i sądu, wolność od kaucji sądowej, wolność od nieustannej kontroli policyjnej (śmiecie, studnie, psy, kominy, bosaki). Wolność chłopa poleskiego to nade wszystko wolność osobista."

Czytając powyższe słowa przypominałem sobie utrzymaną w podobnym tonie przedwojenną publicystykę Józefa Mackiewicza, opisującego wszechwładzę i niesprawiedliwości polskiej administracji zarówno na Polesiu, jak i na bliższej Mackiewiczowowi Wileńszczyźnie.

Szeroko potraktowana jest w książce tematyka świadomości narodowej Poleszuków, podziału Polesia na dwie odrębne krainy: północną będącą pod wpływem językowym i kulturowym sąsiednich Białorusinów oraz południową, ciążącą ku ukraińskiemu Wołyniowi. Wiele miejsca autor poświęca rozpadowi społeczności Polesia po II wojnie światowej, negacji własnej odrębności, kojarzonej z wartościami niższymi, gorszymi i ciążenie do kultur określanych pod względem języka, ubioru, dobrobytu, jako lepsze: ukraińskiej i białoruskiej.

Podjęta została próba wyjaśnienia fenomenu popularności komunizmu i sekciarstwa na Polesiu. Komunizm na wsi poleskiej przybierał formę oporu przeciwko pańskim, polskim wartościom, był bliski dążeniom chłopa poleskiego do uwolnienia się od obcej, opresyjnej administracji. Protestanckie sekty zaś, w sytuacji rozpadu tradycyjnego społeczeństwa wiejskiego, próbowały w sposób nowoczesny tłumaczyć i na nowo konstruować zdezorganizowany świat wyobrażeń przeciętnego chłopa. Podobnie było i Podlasiu. Stąd brała się popularność Hromady, a także fenomen Wierszalina i Eliasza Klimowicza.

Wśród pism Obrębskiego znajduje się również krytyka książki "Polesie. Cuda Polski" Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, przedstawiającej obraz Poleszuka i Polesia w sposób stereotypowy, daleki od prawdy, jakby na zamówienie polskiej propagandy państwowotwórczej. Książkę Ossendowskiego czytałem parę lat temu, była to jedna z pierwszych pozycji o Polesiu w mojej bibliotece. Miałem podobne wrażenie i nigdy nie ceniłem jej na równi z książkami choćby Józefa Mackiewicza.

Podobna krytyka spotyka opisywaną na łamach tego bloga książkę Józefa Ignacego Kraszewskiego "Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy", moim zdaniem bardzo cennego, gdyż rzadkiego w XIX wieku dokumentu - reportażu. Obrębski zarzuca Kraszewskiemu, że książkę swą pisał z pozycji środowiska ziemiańskiego, do którego sam należał, krytykując głównie warstwę żydowską zamieszkującą Polesie. Obrębski zwraca uwagę, że największy ucisk spotykał ludność chłopską, a machiną ucisku było swoiste kondominium ziemiańsko-żydowskie.

Książki tak bogatej w treści nie sposób opisać dokładnie w krótkiej notce. Na pewno stanowi jedną z najcenniejszych pozycji dotyczących Polesia.

Józef Obrębski "Polesie. Studia etnosocjologiczne"
Oficyna Naukowa, Warszawa 2007.

poniedziałek, 11 maja 2009

Stary cmentarz w Pińsku na Białorusi

Stary cmentarz położony przy ulicy Hajdajenki w Pińsku odwiedziłem przy okazji swej ostatniej wizyty w tym mieście, w listopadzie 2006 roku. Cmentarz niegdyś składający się z części prawosławnej, katolickiej, ewangelickiej, żydowskiej, zawierający nagrobki żołnierzy radzieckich oraz żołnierzy walczących w I wojnie światowej został zamknięty dla nowych pochówków w latach siedemdziesiątych XX wieku. Sprawił na mnie przygnębiające wrażenie. Zarośnięty chwastami, ze zdewastowanymi częściowo nagrobkami, pusty. Spacerując po cmentarzu z Edwardem Złobinem, spotkaliśmy jedynie bodaj dwie starsze panie pielęgnujące groby swych bliskich. Nie było na nim rozświetlających przymglone listopadową mgłą powietrze tysięcy zniczy, tak charakterystycznych o tej porze dla polskich cmentarzy. Weszliśmy zaś taką oto bramą.

Mimo dewastacji na cmentarzu można było napotkać wiele ciekawych nagrobków, a także ...





koszmarnych pamiątek po czasach sowieckich. Poniżej miejsce po spalonej za czasów sowieckich prawosławnej kaplicy cmentarnej.

Kaplica katolicka także nie przetrwała czasów radzieckich (zdjęcie poniżej).

Głównym celem mojej wyprawy na piński cmentarz były odwiedziny miejsca pochówku prapradziadka Filipa Szczerbaczewicza (1862 - 1911) leżącego w części prawosławnej. Filip był rybakiem i pochodził z lokalnej pińskiej rodziny. Na cmentarzu znajduje się kilka innych nagrobków osób o tym nazwisku. Był wdowcem, gdy ożenił się z Pauliną Rozalik, pochodzącą prawdopodobnie z nieodległej wioski Wyszewicze. Doczekał się sporej liczby dzieci. Pewnego dnia 1911 roku przyszedł osłabiony z pracy i w czasie, gdy Paulina przygotowywała obiad, zmarł na zawał serca.

Nieopodal znajdują się nagrobki syna Filipa, Antoniego Szczerbaczewicza (1900-1970), jego żony Wiery z Szuszmanów (1900-1969) oraz ich córki Tatiany (1923-1973),

a także drugiego syna Filipa - Jana (1902-1973).

W części katolickiej znajduje się nagrobek powiązanego z rodziną Romana Sapicha (1904-1938), który zginął tragicznie w pożarze statku w porcie pińskim. Roman osierocił córkę Anielę, która wyszła za mąż za syna baciuszki. Nie udało mi się ustalić, kto z potomków Romana opiekuje się nagrobkiem.

A oto inne ciekawe pomniki nagrobne cmentarza pińskiego: starosty cerkwi Mikołaja Podkowy (1769-1847),

Agnes Meretzkiej (1805-1867),

Eugenii Witorskiej (1882-1907),


nagrobek księży: Witolda Tadeusza Danilewicza-Czeczotta (1849-1929) oraz Leona Światopełka-Mirskiego (1871-1925),



Franciszka Skirmuntta,

Janinki Królikowskiej (1885-1890),


rzeźbiarki i malarki Heleny Skirmuntt (1827-1874),


Hortensji Skirmuntt (1808-1894), siostry wielce zasłużonego dla upamiętnienia krajobrazów i architektury Polesia Napoleona Ordy,

Konstancji Skirmuntt (1851-1933), publicystki, zwolenniczki niepodległości narodów zamieszkujących tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego. Gdy 16 lutego 1818 roku Rada Litewska proklamowała niepodległość Litwy ze stolicą w Wilnie, Konstancja Skirmuntt napisała list do Józefa Piłsudskiego z prośbą, aby pozostawił Wilno Litwinom.


Z cmentarza wyszliśmy w kierunku elektrowni kolejowej. Trudno mi powiedzieć, czy te wszystkie nagrobki przedstawione na zdjęciach przetrwały ostatnie lata w nienaruszonym stanie. Jeszcze w 2007 roku Edward żalił się, że robotnicy dokonujący wycinki konarów starych drzew na cmentarzu, zupełnie nie zważa na nagrobki, niszcząc je podczas prac.