Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rezerwat Krzemianka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rezerwat Krzemianka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 marca 2020

Wyprawa do Wielkiego Lasu: Nowiny Kasjerskie

Od dłuższego czasu pociągała mnie ta część Puszczy Knyszyńskiej, która leży po lewej stronie szosy Białystok-Augustów. Najpopularniejsze miejsce, czyli rezerwat Krzemianka z kładką wśród bagien oraz ścieżką prowadzącą do dawnej kopalni krzemienia odwiedzałem wielokrotnie. Nieopodal stoi krzyż postawiony na cześć Aleksandra Rybnika i o wycieczce poświęconej poszukiwaniom onego też już kiedyś pisałem.

Wspomniany krzyż znaleźć można nieopodal drogi wiodącej do puszczańskiej wsi Kopisk, która od czasu, gdy usłyszałem opowieść kolegi Waldka Malewicza o przedwielkanocnej wyprawie do Kopiska wraz z klubem turystycznym Mozaika, rozpalała moją wyobraźnię. Jesienią 2018 roku ziściła się moja wyprawa. Wybrałem się do puszczy sam, a samochód zaparkowałem we wsi Kulikówka i poszedłem przez las zbierając grzyby. Było ich tak dużo, że w pewnej chwili machnąłem na nie ręką, zapełniwszy plecak całkowicie.



Do Kopiska doszedłem już o zmierzchu. Musiałem być niespodziewanym gościem we wsi, biorąc pod uwagę wściekłe ujadanie psów przy każdej mijanej posesji.

We wsi znajduje się drewniany kościół wybudowany w 1958 roku, który obejrzałem w półmroku. 


Wracałem do Kulikówki po ciemku przez puszczę, mając za towarzystwo tylko światło latarki. Dookoła rozlegały się odgłosy zwierząt. Puszcza żyła, gdy zaszło słońce, a ja byłem intruzem.  W drodze powrotnej do domu spotkała mnie kolejna niespodzianka - audycja reportaż w radio o poszukiwaniach matki przez pewną kobietę urodzoną pod Hrubieszowem w pegieerowskiej wsi na początku lat 50-ych XX wieku, a następnie oddaną przez matkę obcym ludziom. Pamiętam, że mimo zebrania wielu informacji, nie udało się ustalić ostatecznie ze stuprocentową pewnością, kim była matka wspomnianej kobiety. Najtrudniejsze poszukiwania genealogiczne dotyczą często czasów nie tak odległych, jak się okazuje.
***
Kolejny raz miał miejsce latem zeszłego roku. Pojechaliśmy z Marcinem na całodniową trasę rowerową. Zaczęliśmy w Klepaczach, aby przez Leńce i Kolonię Jurowce pojechać do Podleńców i Letników i tam skręcić w puszczę. Wracaliśmy przez Rybniki, Zaścianek, Wólkę Przedmieście, Wólkę Poduchowną, Woroszyły i Wasilków. Na dość ciekawą kapliczkę-pomnik natknęliśmy się w pięknie położonej wśród lasu wsi Katrynka:




Od tamtej pory nurtuje mnie, jakiego epizodu z okolic Katrynki w czasie wojny 1920 roku dotyczy ten krzyż. Dotychczas nic nie udało mi się ustalić.

***

Wreszcie kolejny raz nadarzył się, gdy nadeszły parszywe dni epidemii koronawirusa. Dni beznadziejne, wlokące się minuta za minutą, rozciągliwe jakby były z gumy. Któregoś z tych depresyjnych dni postanowiliśmy pojechać rodzinnie do lasu, ale tam, gdzie raczej mała szansa na spotkanie kogokolwiek. Wybór padł na rezerwat Wielki Las w Puszczy Knyszyńskiej, utworzony w 1990 roku dla ochrony zbiorowisk leśnych o charakterze borowym i dużym stopniu naturalności. Położony na obrzeżu puszczy aż za Knyszynem gwarantował, że na tłumy białostoczan się nie natkniemy.

Do rezerwatu Wielki Las można dojechać przez Milewskie i następnie wieś Łękobudy, która kończy się malowniczą alejką tuż przed wejściem do rezerwatu. Opcja ta ma tę zaletę, że od razu, wychodząc z samochodu możemy znaleźć się wśród drzew dzikiej puszczy.


Ale można też jechać z Knyszyna przez Zofiówkę i zostawić samochód na skraju wsi Nowiny Kasjerskie, a następnie podejść do rezerwatu Wielki Las przez las gospodarczy. Wtedy spacer do celu jest nieco dłuższy. Puszcza o tej porze roku pokazywała nam  pierwsze zwiastuny wiosny - przylaszczki, pierwiosnki, a także grzyby.


Równie ciekawa, jak przyroda, jest niepozornie położona, przytulona niemalże do puszczy wieś Nowiny Kasjerskie. Pierwsze co zwraca w niej uwagę, to grupa krzyży stojąca tuż przy budynku sklepu.

Środkowy najwyższy postawiony został jako wotum wdzięczności za ocalenie wsi (o tym w dalszej części tekstu). Ten z lewej strony opatrzony został tablicą o następującej treści:

"ŚP Mieczysław Suszyński. Żył lat 23. Zginął śmiercią tragiczną 8.11.1945 r. Szerzył myśl jasną i ciepło rodzinne - wciąż szukał prawdy. Znalazł ją w Wiecznej Prawdzie ginąc za Prawdę i Ojczyznę."



Mieczysław Suszyński, któremu poświęcono krzyż, urodził się w Białymstoku w roku 1922, jako syn Jana. W czasie okupacji niemieckiej był członkiem ZWZ-AK w Białymstoku, brał udział w akcjach likwidacyjnych. Był żonaty. Po wejściu do miasta wojsk sowieckich latem 1944 roku zbiegł do lasu i został członkiem plutonu "Słucz" w zgrupowaniu AK-AKO "Piotrków". Od sierpnia 1945 roku, gdy zgrupowanie rozwiązano, przystąpił do oddziału AK-WiN, dowodzonego przez stryjecznego brata Leona Suszyńskiego, byłego ochotnika wojny 1939 roku i obrońcy Grodna, uczestnika szturmu Wilna. W oddziale tym pełnił funkcję rusznikarza. Jesienią 1945 roku oddział zrobił wypad do twierdzy Osowiec, gdzie znajdowało się mnóstwo porzuconej amunicji, którą oddział naprawiał później we własnym zakresie. 8 listopada podczas rozbrajania pocisku artyleryjskiego znalezionego pod Osowcem zginął w Nowinach Kasjerskich właśnie Mieczysław Suszyński, który został pochowany w centrum wsi przy krzyżu.



Po drugiej stronie wsi, bliżej puszczy znajduje się niepozorny budynek kaplicy z 1978  roku, obecnie remontowany. Ma ona bardzo ciekawą historię, a jej powstanie wiąże się z cudownym ocaleniem wsi, które upamiętnia wspomniany wyżej krzyż w centrum.


Według słów Celiny Mikiewicz "To było w lipcu 1944 r. we wsi Nowiny Kasjerskie, położonej na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Niemiecka żandarmeria stacjonowała w Szkole Podstawowej w Zofiówce, a obok stojące przy płocie konie parskały czekając na świeżą trawę. Czterech Niemców pojechało na wzgórek do Adama Skibickiego kosić koniczynę. Dostrzegli ich uzbrojeni żydowscy partyzanci. Natychmiast trzech z nich obezwładnili, związali ręce drutem kolczastym, czwarty w tym zamieszaniu uciekł w zboża. Pędzili ich z wymierzoną w nich bronią w kierunku Nowin. Rozstrzelali ich tuż przy drodze w Klimowicza owies"

Po kilku godzinach do wioski wkroczyli Niemcy, aby wykonać egzekucję na mieszkańcach w myśl zasady odpowiedzialności zbiorowej. Jeden z mieszkańców - Skutnik, próbował uciec, ale został zastrzelony. Przed dalszymi egzekucjami ocalił wieś czwarty, ocalały Niemiec, który w porę dobiegł i poinformował o rzeczywistym przebiegu akcji przy polu Skibickiego.

Jako wotum wdzięczności za ocalenie, mieszkańcy wsi postanowili po wojnie ufundować kaplicę.  Jedna z prób, gdy już położono kamień węgielny i zbudowano fundamenty zakończyła się rewizją i grzywną nałożoną na Bolesława Wojtulewicza, inicjatora budowy. Ostatecznie władze komunistyczne dopiero w 1976 roku wydały zgodę na budowę kaplicy, która została zbudowana w roku 1978.

Podczas pisania powyższej relacji korzystałem z następujących artykułów:

"...ginąc za Prawdę i Ojczyznę",  8 listopada 2009, http://old.niepoprawni.pl/blog/17/ginac-za-prawde-i-ojczyzne, dostęp: 31 marca 2020.

Celina Mikiewicz "Wotum za ocalenie",  https://www.knyszyn.pl/asp/wotum-za-ocalenie,75,artykul,1,695, dostęp: 31 marca 2020.

środa, 19 sierpnia 2015

Rybniki, krzyż i dygresje okołowycieczkowe

Bywa, że na wycieczkę jedziemy nie przygotowani. Zapominamy sprawdzić w domu szczegóły dojazdu, lokalizacji ważnych obiektów bądź innych istotnych rzeczy. Wtedy pytamy już na miejscu okolicznych mieszkańców. Z reguły potrafią naprowadzić nas na właściwą ścieżkę, ale zdarza się też, że nie. Czasami wręcz podpowiadają fałszywe tropy.

Błądzimy wtedy, poirytowani często i źli na siebie samych. Ale bywa, że takie nieprzygotowanie skutkuje wieloma nieoczekiwanymi odkryciami. Tak też było i tym razem, gdy wraz z rodziną oraz Jurkiem i Krzyśkiem pojechałem tego lata do Rybnik.

Po wysłuchaniu reportażu Agnieszki Czarkowskiej zatytułowanego "Testament" postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę śladami straconego z wyroku komunistycznego sądu w roku 1946, żołnierza niepodległościowego podziemia Aleksandra Rybnika. W Białymstoku na ścianie budynku dawnego kina "Ton", gdzie był sądzony, znajduje się tablica pamiątkowa, zaś przy kościele w Starosielcach, skąd pochodził, symboliczny krzyż, gdyż szczątki Aleksandra Rybnika do dziś nie zostały odnalezione.









Nas najbardziej interesował krzyż poświęcony Aleksandrowi Rybnikowi, postawiony w latach 80-ych przy lesie nieopodal wsi Rybniki przez syna - Jerzego Rybnika. Niestety nie przyjrzeliśmy się dokładnie zdjęciu na stronie Radia Białystok, dzięki któremu w łatwy sposób można określić jego lokalizację.

Dojeżdżając do wsi, pięknie położonej na rozległej polanie w Puszczy Knyszyńskiej, skręciliśmy z szosy augustowskiej w prawo, w stronę zwartej wioskowej zabudowy, mając nadzieję, że napotkani mieszkańcy wskażą nam drogę do krzyża.

W reportażu Jerzy Rybnik opowiada, że stoi on przy drodze niedaleko gajówki. (Gdybyśmy spojrzeli na towarzyszące reportażowi zdjęcie, wiedzielibyśmy, o jaką drogę chodzi.) Pytając ludzi, wspominaliśmy również o rzece Krzemiance przepływającej nieopodal krzyża, wzmiankowanej w reportażu. A to już wystarczało, aby kierować nas do lasu obok dawnej, spalonej już gajówki, na wschód od wsi. Krzemianka bierze swój początek po lewej stronie szosy do Augustowa, ale wkrótce ją przecina i płynie wzdłuż wschodnich granic wsi Rybniki na prawo od augustowskiej szosy. Nikt też nie kojarzył krzyża, do którego nas kierowano z osobą Aleksandra Rybnika, ale każda z napotkanych osób potwierdzała, że postawiony został dla upamiętnienia walk partyzanckich AK. Niektórzy co prawda wspominali, że przy szosie do Augustowa, niedaleko drogi do Kopiska, stoi inny krzyż związany z walkami partyzanckimi AK, ale miejsce to wydawało nam się zbyt dalekie od  wsi Rybniki.

Wjechaliśmy więc do lasu pod górę piaszczystą drogą, a następnie zatrzymaliśmy się przy polanie leśnej. W lewo od drogi poszliśmy ścieżką do miejsca pamięci narodowej. Dotarliśmy do krzyża i towarzyszącego mu pomnika. Napis na nim głosił: "Żołnierzom IV-go Insp. AK poległym za wolną Polskę w dniu 8 VII 1945 r., kpr. NN ps. Mściwy, szer Dresler Władysław ps. Wężyk. Cześć ich pamięci."



Jak się okazało, dotarliśmy do miejsca, w którym odbyła się jedna z największych bitew na Białostocczyźnie po zakończeniu II wojny światowej, znana jako Bitwa pod Ogółami. Jednak nie tego krzyża szukaliśmy. Wróciliśmy do wsi, nadal pytając okolicznych mieszkańców oraz penetrując wszystkie możliwe zakątki wokół wsi. Niedaleko leśniczówki natknęliśmy się na krzyż przydrożny postawiony przez Wincentego Rybnika jeszcze przed II wojną światową: "Od nagłej niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie. Ta pamiątka od Wincentego Rybnika dla całej jego rodziny, jako żołnierza amerykańskiego. Ten pomnik postawiony w 1931 roku."



Nieopodal zaś przy drodze prowadzącej do kolonii Rybniki, ujrzeliśmy stary drewniany krzyż zwieńczony u szczytu kutym ażurowym krzyżem żelaznym, jakie rozpowszechniły się na Podlasiu w wieku XVIII, a stawiane były jeszcze przy drogach w początku ubiegłego stulecia.



Spalona gajówka, koło której stał pomnik bitwy pod Ogółami, leśniczówka przy drodze do kolonii, inna położona bliżej rezerwatu Krzemianka. Namnożyło się tych miejsc, przy żadnym nie odnaleźliśmy krzyża postawionego ojcu przez syna. Nie przyszło nam do głowy, aby odszukać krzyż nieopodal drogi do Kopiska. Ja zaś podczas tej jazdy tu i tam, przypomniałem sobie osobę księdza Pawła Grzybowskiego, łączącego, podobnie jak Aleksander Rybnik, podbiałostockie Starosielce, gdzie odbudowywał życie parafii po pierwszej wojnie światowej z Rybnikami, gdzie zginął tragicznie w stodole przy gajówce.  Zastanawiałem się, o którą gajówkę może chodzić:

"15 sierpnia 1932 r. w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny spełniał posługę duszpasterską w swojej parafii w Starosielcach. Myślał już o jutrzejszym wyjeździe na obóz do swoich harcerzy w Rybnikach. Miał być tam tylko jeden dzień. Jego przyjazd uradował wszystkich harcerzy. Nie chcieli go wcześniej puścić do domu. Pozostał więc z nimi na apelu i ognisku wieczornym. Spóźnił się tym samym na ostatni pociąg jadący do Białegostoku i Starosielc. Musiał nocować, by następnego ranka odjechać do swojej parafii.

Postanowił przespać się na sianie w stodole należącej do tamtejszej gajówki. Było już późno i ciemno, kiedy wchodził po drabinie. Drabina, opierająca się o "klepisko", pod ciężarem wspinającego się ks. Pawła, osunęła się w dół. Ksiądz z wysokości paru metrów spadł na stojącą obok żelazną sieczkarnię. Upadek okazał się tragiczny. Ks. Grzybowski stracił przytomność i po kilku godzinach zmarł. Miał niespełna 58 lat."

Po drugiej stronie szosy augustowskiej, naprzeciw wjazdu do wsi, odczytaliśmy inskrypcje z dwóch innych ciekawych krzyży:

"Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie. Pamiątka młodzieży ogólnej wsi Rybniki. 1 września 1928 r."



"Wincenty Pietreniuk. Żył 25 lat. Poległ na froncie francuskim w 1917 r. Proszę o zdrowaś Marya. Ta pamiątka od ukochanej matki Karoliny Pietreniuk."



Tam zakończyliśmy wycieczkę nie odnajdując poszukiwanego krzyża.


***

Po powrocie do domu, Jurek pierwszy przyjrzał się zdjęciu na stronie radia Białystok. Za chwilę, dzięki Google Maps, miał już pewność, gdzie stoi poszukiwany przez nas krzyż.

Pojechaliśmy tam pewnego popołudnia. Odnaleźliśmy go z łatwością.







Postawiony nocą w stanie wojennym, przypominał krzyż przydrożny, jakich wiele stoi przy szosach. Być może dlatego też przetrwał. Drogą obok krzyża weszliśmy do lasu. Tuż obok znajduje się odkryta w roku 1991 przez leśnika Romana Pruskiego prehistoryczna kopalnia krzemienia. Dość trudno do niej trafić ze ścieżki przyrodniczej rozpoczynającej się przy parkingu w rezerwacie Krzemianka, o czym nie raz miałem okazję się kiedyś przekonać. Według reportażu, w okolicach krzemiankowego wzgórza miał znajdować się bunkier partyzancki, ale na jego pozostałości tym razem nie natrafiliśmy.

Wojciech Kowalczuk, "Krzyż kowalski na Podlasiu", Muzeum Podlaskie w Białymstoku, 2013

Ks. Kazimierz Kułakowski, "Ks. Paweł Stanisław Grzybowski (1874 - 1932)", Białostocczyzna, nr 23/1991.