Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Olechnowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Olechnowicz. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 października 2021

Nazwy miejscowe wsi Klepacze

Po raz pierwszy zetknąłem się z dawnymi nazwami miejsc we wsi Klepacze koło Białegostoku, czytając odkrywczy, choć nie pozbawiony błędów artykuł Mariana Olechnowicza "Wieś wielu ulic", zamieszczony w Gazecie z Choroszczy 12 września 2016 roku.

Prawdziwą rewelacją okazała się dla mnie "Historia wsi Klepacze" spisana przez Helenę i Alojzego Kendyś udostępniona w częściach przez Małgorzatę Besztak na profilu facebookowym "Klepacze - okruchy dawnych historii". Rewelacją nie tylko dlatego, że zawiera wiele nazw miejscowych. Jest to jedyne znane mi źródło mówiące o istnieniu w pierwszej połowie XIX wieku cerkwi unickiej i unickiego cmentarza grzebalnego w Klepaczach.

Sporo nazw miejscowych pojawiło się wśród opisanych w poprzednim artykule dokumentów dotyczących scalenia Klepacz.

A oto i same nazwy uporządkowane w porządku alfabetycznym. (Tu przy okazji zastrzeżenie. Nie pochodzę z Klepacz, tych nazw nie znałem z dzieciństwa, nie opowiadali mi o nich rodzice i dziadkowie. Poznałem je z dokumentów, opracowań oraz od innych osób, które z Klepacz pochodzą. Za wszelkie nieścisłości przepraszam, proszę o poprawki, uzupełnienia, a także o dzielenie się innymi ciekawymi historiami.)

Bagno - miejsce wymienione w "Historii wsi Klepacze" Heleny i Alojzego Kendysiów.

Bieli pod rzeczką - teren między Horodnianką, a drogą do Turczyna według dokumentu z 1933 roku.

Bieli za rzeczką - teren między Horodnianką, a lasem państwowym według dokumentu z 1933 roku.

Biereżnik - teren między granicą polną Kropiwnika, a granicą polną Bielów według dokumentu z 1933 roku.

Błoto łonka  - teren ciągnący się od polnej granicy wsi do Ozierysków.

Brodki - miejsca, gdzie były brody przez Horodniankę, jeden na południe od dzisiejszej ulicy Niewodnickiej, jeden na północ.


Brzóskie - miejsce wymienione w artykule M. Olechnowicza.

Cerkwisko  - miejsce u zbiegu dawnych dróg do Niewodnicy i Oliszek (obecne skrzyżowanie ulicy Polnej i Niewodnickiej), gdzie mieściła się karczma, obok której znajdowała się cerkiew unicka. Według "Historii wsi Klepacze" spisanej przez Helenę i Alojzego Kendysiów po Powstaniu Listopadowym w 1831 roku car dał rozporządzenie, aby wszystkie cerkwie unickie przyjęły wiarę prawosławną. Księgi metryczne z cerkwi klepackiej zostały wykradzione i przeniesione do kościoła katolickiego w Niewodnicy Kościelnej. Z tego powodu cała wieś zmieniła wiarę na katolicką. Cerkiew bez wiernych niszczała i nie miała racji bytu. Z tego powodu została rozebrana, a budulec zagospodarowany (dachówka) przez Doktorce, a pozostałe materiały zabrały Fasty.

Przyznam, że to pierwsza i jedyna wzmianka o istnieniu cerkwi unickiej w Klepaczach, jaką znam.

Cielatnik - miejsce na południe od ulicy Niewodnickiej między Horodnianką, a ulicą Polną. Według dokumentu z 1933 roku Cielatnik położony był między działką Bezubika, a ogrodami.


Ciopłonka, Za Ciopłem - miejsce na południe od dzisiejszej ulicy Ciepłej nieopodal skrzyżowania z ulicą Polną.

Cygan - według artykułu M. Olechnowicza górka pod lasem. Gdzieś nieopodal Kopciuchów.

Czwiertka za Bezubikami - teren między lasem państwowym, a granicą polną Jana Filończuka, według dokumentu z 1933 roku.

Ćwiartki, Ćwiartka pod Ługiem - uroczysko o obszarze około 15 ha położone przy mieście Starosielce, gdzie mieszkańcy Klepacz posiadali swoje działki. Ciągnęło się od lasu państwowego do granicy pola Podługu.

Dolina - wymieniona w "Historii wsi Klepacze".

Dwa zagony - według dokumentu z 1933 roku teren między drogą Bezubików, a granicą polną wsi od ogrodów.

Hrut - teren między granicą wsi, a torem kolejowym w miedzach Konstantego Łozowskiego i Franciszka Łozowskiego według dokumentu z 1933 roku.

Jelinka - wymieniona w "Historii wsi Klepacze" Kendysiów. Las po północnej stronie torów kolejowych, na zachód od stacji kolejowej.

Jezioryska, Ozieryska - zalewowe tereny przy Horodniance, nieopodal ulicy Wodociągowej, na północ od Kozińca.

Kamienisto - teren od granicy polnej Rokitników do lasu państwowego według dokumentu z 1933 roku.

Klepacze - uroczysko w lesie państwowym należące do włościan wsi Klepacze, wymienione w protokole z 1927 roku, dotyczącym ustalenia obszaru scalania.

Kopciuchy  bądź Kopciuch - dawne pole w lesie na południe od dzisiejszej ulicy Czaplińskiej.

Koziniec - teren położony po obu stronach Horodnianki, równolegle do ulicy Wodociągowej.

Kropiwnica - uroczysko przy drodze idącej do uroczyska Podgłębokie, z prawej jej strony o obszarze około 1 ha, przeznaczone do kopania piasku i żwiru podczas scalania wsi.

Kropiwnik - teren między lasem państwowym, a torem kolejowym w miedzach Franciszka Łozowskiego i Konstantego Łozowskiego według dokumentu z 1933 roku.

Księdzowski Las - według dokumentu z 1933 roku teren między lasem Chamskiego, a lasem państwowym.

Księżowskie, Księdzowo - pole bliżej Niewodnicy Kościelnej.

Leszczynnik - teren dawnego cmentarza unickiego po południowej stronie drogi do Niewodnicy Kościelnej. Według Alojzego in Heleny Kendysiów, wojsko polskie w 1944 roku podczas ćwiczeń i kopaniu okopów trafiało na szczątki ludzkie. Po drugiej stronie drogi naprzeciw Leszczynnika stoi krzyż.



Ług - według dokumentu z 1933 roku teren pomiędzy lasem Kuleszy, a Podługiem.

Miotłoszczyzna, Miatłowszyzna - uroczysko na terenie dzisiejszych Starosielc, między wiaduktem brzeskim, a ulicą Klepacką.


fragment pisma z 1933 roku wymieniającego uroczysko Miatłowszczyzna

Na Baciutach - łąki włościan wsi Klepacze, położone w odległości około 10 km od wsi, wymienione w Opisie projektowanego obszaru scalania z 1926 roku.

Nadane - pola aż pod Starosielcami, wymienione w artykule Olechnowicza.

Nadawek od Miatłowszczyzny - teren od granicy polnej Kamienistego do lasu państwowego według dokumentu z 1933 roku.

Nadawek Pierwszy za Leszczynnikiem i Nadawek Drugi za Leszczynnikiem - tereny między Czwiartkami, a lasem państwowym.

Nadawek za Bezubikami Szeroki - teren między granicą polną czwiartki, a granicą Jelinki według dokumentu z 1933 roku.

Nadawek za Bezubikami Wąski - między działką Jana Kendysia, a drogą do Jelinki według dokumentu z 1933 roku.

Nadawki - uroczysko o obszarze około 15 ha położone przy mieście Starosielce, gdzie mieszkańcy Klepacz posiadali swoje działki. Nieopodal dawnej ulicy Mickiewicza w Starosielcach i drogi do Białegostoku.

Fragment pisma z 1933, gdzie wymieniono uroczyska Rójstwo, Ćwiartki i Nadawki, położone przy Starosielcach

Nazareczki - działka leśna przy dawnej drodze Klepacze-Oliszki (ul. Polna).

Piaski - okolice dzisiejszych ulic Piaskowej, Łąkowej, gdzie w pisakach trzymało się ziemniaki na zimę. Nieopodal na górce znajdował się niegdyś drugi z klepackich wiatraków, należący do rodziny Jastrzębskich ze Starosielc.

Pieciwołoki - między granicą polną Rakitników do granicy polnej Kamienistego według dokumentu z 1933 roku.

Pieczysko - miejsce wymienione w "Historii wsi Klepacze" Heleny i Alojzego Kendysiów. Polożone między dzisiejszą ulicą Wodociągową, a drogą polną. Wymienione w piśmie z 1933 roku.

Piniowie - miejsce wymienione w "Historii wsi Klepacze" Heleny i Alojzego Kendysiów.

Pionowa Łąka - teren pomiędzy dawną drogą z Klepacz do Oliszek (ul. Polna), a Półczwiartkiem.

Pod Bochenko - teren nieopodal lasu państwowego.

Podgłębokie - półenklawa leśna, leżąca przy drodze gruntowej prowadzącej do Markowszczyzny, odchodzącej od drogi Klepacze - Horodnianka, włączona do obszaru lasu państwowego podczas scalania wsi.


fragment pisma z 1934 roku, wymieniającego półenklawę leśną Podgłębokie

Podołżnica - teren na północ od ulicy Spokojnej, nieopodal krzyżującej się z nią ulicy Cichej.

Podusznica - według dokumentu z 1933 roku teren między polem Kazimierza Łozowskiego, a torem kolejowym.

Półczwiartek - teren między granicą wsi, a torem kolejowym według dokumentu z 1933 roku.

Pranie - miejsce przy rzece wymienione w artykule Olechnowicza. Nie sprecyzowano, czy chodzi o Słuczankę, czy Horodniankę.

Rojstwo, Rójstwo - teren (zwany również uroczyskiem) o obszarze około 10 ha, gdzie mieszkańcy wsi Klepacze posiadali swoje grunty, zlokalizowany między uroczyskiem Nadawki, a Bacieczkami. Dziś na terenie Rojstwa położone jest osiedle Leśna Dolina.


Ryhorczuk - nazwa wymieniona w dokumencie z 1934 roku. Za "Ryhorczukiem" znajdowała się działka nieopodal drogi prowadzącej do Niewodnicy, przeznaczona do kopania gliny podczas scalania wsi.


fragment pisma z 1934 roku, w którym wymienia się Sieńkowszczyznę, Kropiwnicę, Podgłębokie, Leszczynnik, Kopciuchy, Ryhorczuk

Sieńkowszczyzna - nazwa wymieniona w dokumencie z 1934. Działki przeznaczone do kopania piasku, żwiru i gliny podczas scalania wsi.

Sierednia Łąka - teren między lasem Nazareckim, a Ozieryskami.

Sieredzina - teren ograniczony ulicą Kolejową, Horodnianką, ulią Klepacką i rzeczką Słuczanką.

Słuczyzna vel Słuczanka - teren położony wzdłuż południowej strony rzeki Słuczanki, okolice pomiędzy ulicą Kolejową i Nadrzeczną.

Torf - miejsce wymienione w "Historii wsi Klepacze" Kendysiów.

Turczyn I - uroczysko w lesie państwowym należące do włościan wsi Klepacze, wymienione w protokole z 1927 roku, dotyczącym ustalenia obszaru scalania.

Turczyn II - uroczysko w lesie państwowym należące do włościan wsi Klepacze, wymienione w protokole z 1927 roku, dotyczącym ustalenia obszaru scalania.


Fragment zaprojektowanego obszaru scalania z 1927 roku. Widoczne uroczyska leśne Klepacze, Turczyn I, Turczyn II.

Wyminki II - koło Starosielc, nieopodal przedwojennej ulicy Niewodnickiej w Starosielcach.

Za Leszczynnikiem - teren pomiędzy torem kolejowym do drogi wiodącej z Klepacz do Niewodnicy Kościelnej.

Za krynicą - teren między torem kolejowym, a ogrodami w miedzach Kazimierza Łozowskiego i Franciszka Łozowskiego.

Zagon - teren między granicą polną Dzielejkowszczyzny, a drogą Bezubików.

Zamłynie - położone tuż za dawną wsią, wymienione w artykule Olechnowicza. Według Małgorzaty Besztak miejsce położone między dzisiejszymi ulicami Spokojną i Niewodnicką. Za dawnym wiatrakiem Tupalskich.

Zawagzał - teren na południe od linii kolejowej, za stacją kolejową.

Zawonia - nazwa widoczna na mapie z 1966 roku, na zachód od Horodnianki na północnym krańcu wsi Klepacze, nieopodal ulicy Wodociągowej.

środa, 21 stycznia 2009

Jeszcze raz Józef Mackiewicz, tym razem o sprawie białoruskiej

Notka opublikowana w "salonie24", 6 kwietnia 2008 roku.


"[...]Widziałem Wilno jako Piemont nowych, żywotnych sił współpracy polsko-litewsko-białoruskiej, ba, może ukraińskiej. Przypuszczałem, że do tej prastarej stolicy, rywalki Moskwy na wschodzie, zbiegną się emigranci z Białorusi, Ukrainy, Wołynia. Napłyną Rosjanie, aktywni jeszcze w walce antybolszewickiej. Może właśnie z Wilna nastąpi odrodzenie Europy Wschodniej. Jeżeli prawdą jest, że [czasami] „historia się powtarza”, czyżby w tej koniunkturze nie mogła się powtórzyć wielka, historyczna misja Wilna na wschodzie Europy?
W pozyskanie Białorusinów do antybolszewickiej wspólnej akcji, nie wątpiłem. I znów tak samo, jak w stosunku do Litwinów, obawiałem się raczej zrażających ekscesów ze strony polskiej, ściślej ze strony ciasnych, krótkowzrocznych sfer, podobnych do tych, które na rok jeszcze przed inwazją bolszewicką, nie budowały, a paliły cerkwie nad granicą, które w ustawie o ruchu granicznym i prawie nabywania ziemi uczyniły wszystko, aby zrazić do siebie ludność. Gdybym takich Kostków Biernackich i podobną kompanię nie uważał po prostu za bandę bardzo głupich sadystów, to mógłbym przypuszczać, że była to klika sowieckich prowokatorów, których zadaniem przygotować grunt dla godnego przyjęcia armii czerwonej w r. 1939![...]”

„[...]W Wilnie za czasów polskich grupował się znaczny ruch białoruski, reprezentowany przez tych, którzy z bolszewikami pracować nie chcieli i marzyli o odzyskaniu niezależnej, narodowej Białorusi. Podczas inwazji bolszewickiej we wrześniu 39 rozbiegli się naturalnie ci działacze, pochowali, uciekli razem z nami na Litwę. Moment ten uważam za charakterystyczny, podkreśla bowiem plastycznie naszą wspólną rolę wobec wspólnego wroga.

Znany literat, dramaturg i aktor białoruski, Franciszek Olechnowicz, który swojego czasu wyjechał był do Mińska i tam aresztowany, siedem lat odsiedział na Sołowkach, a później drogą wymiany powrócił do kraju – uciekał oczywiście pierwszy. Ten mógł się słusznie obawiać, napisał bowiem książkę pt. „Siedem lat w szponach GPU”, przetłumaczoną zresztą na liczne języki. - Na granicy litewskiej oberwał sobie rondo kapelusza, aby w ciemności wyglądał jak hełm żołnierza polskiego i aby go straż litewska przepuściła, która nie puszczała pierwotnie ludności cywilnej. W Kownie wyrobiłem mu paszport polski w poselstwie, bo takowego nie posiadał, a chciał uciekać dalej i korzystać z zapomóg rządu polskiego. Wszystko to wydawało mi się normalne i godziwe, bo oczywiście wspólnota interesów wydawała mi się równie normalną.[...]”

„Był to pogodny dzień roku 1940. Tłusty kurz miejski unosił się w powietrzu. Słońce skłaniało się powoli i wieże św. Jakuba na Placu Łukiskim rzucały normalnie długie cienie. Przed gmachem NKWD bezmyślnie krążył wartownik. Ulica, która od czasów carskich, poprzez imię Św. Jerzego, Adama Mickiewicza, Giedymina, doszła dziś do nazwy prospektu Lenina, leżała pusta. Pamiętam dobrze, bo się zatrzymałem bodaj po jej środku, patrząc jak wszystkie okna przeciwległych na placu kamienic jarzą się w słońcu, jakby od wewnątrz rozświetlone. Musiałem kiedyś coś przeżyć z takim widokiem w oczach, bo ilekroć widzę takie okna, zawsze się zatrzymuję, a wspomnienia biegną mi przez głowę. Biegną, jak zawrotna taśma filmowa, której nie mogę złapać, zatrzymać, ani uświadomić sobie jej przeżyć i uczuć. - Nad miastem, wraz z kurzem, wisiała nuda.

I oto w tym momencie, z tej nudy i tego kurzu wyłoniła się ku mnie twarz żebraka, a zatem i cała jego postać w sznurkami wiązanych trzewikach, w podartym ubraniu. Brodę miał dawno nie goloną, na nosie okulary. Koszula bez kołnierzyka, brudna i rozchełstana na piersi. Na plecach worek, w ręku kij. To był Franciszek Olechnowicz, literat i dramaturg białoruski, autor książki przetłumaczonej nawet na hiszpański i portugalski. Trochę się niemile zdziwił, że go tak od razu poznałem, sądził widocznie, że się lepiej ucharakteryzował.
Czasy były bolszewickie. Stałem przed nim w całej swej okazałości robotnika leśnego. Zacząłem bowiem pracę jako drwal. Poszliśmy razem w jednym kierunku. Powiedziałem mu, że Szkielonek, który w ostatniej chwili widział się jeszcze z Bortkiewiczem, dał mi coś w rodzaju hasła na granicy niemieckiej. Należy się powołać na niejakiego majora, zdaje się von Mende?

- Tak, tak – przytwierdził Olechnowicz. - Czy próbował pan dostać się do pastora Loppe?
- Nie.

Poradził mi zatem, ażebym w sklepie naczyń dawnej firmy Senewalda odszukał subiekta, nazwisko którego zapomniałem. Ten jest agentem „Kulturverbandu” i może coś ułatwić, gdybym chciał uciekać do Niemiec albo do Warszawy.

Podziękowałem mu serdecznie i poszedłem od razu do tego sklepu. Ale subiekt Senewalda przyjął mnie podejrzliwie, szorstko i opryskliwie. Wziął mnie zapewne za agenta NKWD. Gdy wychodziłem, skoczył do okna i gwałtownie odsunął firanki. Wracałem przygnębiony.[...]”

„Był to pogodny dzień grudniowy roku 1941. Plac Katedralny w Wilnie leżał w głębokim śniegu. Przed kościołem, frajter niemiecki lepił ze śniegu i lodu rzeźbę. Przyglądała się temu grupka przechodniów. Kilku Żydów, z żółtymi gwiazdami na piersiach i plecach, podawało mu wiadra wody rękami, które były sine i drżały.

Mróz był silny, starałem się iść prędko, podniósłszy kołnierz na uszy. Nad byłym gmachem wojewódzkim powiewał sztandar ze swastyką. I oto właśnie obok tablicy kierunkowej z nadpisem „Nach Minsk” spotkałem pana w bogatym futrze i takiejż czapce. Był to Franciszek Olechnowicz. Przywitał mnie grzecznie. Powraca z Białorusi, gdzie bawił kilka tygodni. Opowiadał, jak tam jest. Wszystko dobrze, wszystko dobrze, urzędy funkcjonują w języku białoruskim...

-Tylko Polacy... tak, oni tam, w Oszmianie i Smorgoniach, powiadają, że nie będą się uczyć tego „chamskiego języka”... He, he, he, ale będą musieli, będą musieli ... tak, tak – zakończył sentencjonalnie, ściskając mi dłoń.
Po kilku miesiącach Niemcy usunęli definitywnie zarząd białoruski z Oszmiany i oddali go Litwinom, bo im tak było wygodniej...”

Cytuję raz jeszcze wybrane fragmenty, czytanej niedawno książki Józefa Mackiewicza „Prawda w oczy nie kole” bo wpadł mi w ręce czwarty, kwietniowy numer białoruskiego pisma społeczno-kulturalnego „Czasopis”, w którym znajduje się pierwsza część wywiadu Haliny Kozłowskiej z Jerzym Olechnowiczem - synem zastrzelonego w swoim mieszkaniu 3 marca 1944 roku Franciszka Olechnowicza.

Poniżej jeden z fragmentów wywiadu:

„[...]- Po powrocie z Sołówek Franciszek Olechnowicz nie wrócił do rodziny. Nie chciała go żona, mimo usilnych próśb Adolfa Narkiewicza. Jak wyglądały Pańskie kontakty z ojcem?
- Już byłem na tyle dorosły, że latem mogłem wypłynąć z ojcem na kajaki na dwa tygodnie. Płynęliśmy do miejscowości Santoka, gdzie Żejmiana wpadała do Wilii, tam w górę rzeki Żejmiany w kierunku rzeki Dubinki, która wypływała z Dubińskich Jezior.

[...] Potem, jak wojna wybuchła, to z ojcem były te perypetie – raz ukrywał się, raz uciekł, znowu wracał. W tych chwilach, kiedy wydawało mu się, że się coś ustabilizowało, to wychodził i zapraszał mnie na piwo. Byłem już wtedy pełnoletni. W połowie Mickiewicza była taka kawiarnia, niedaleko białoruskiego klubu, nad operetką. Tam się mieszało towarzystwo Białorusinów i białych Rosjan. Tam się spotykali też emigranci rosyjscy. No i na piwo zachodziliśmy. Ale to się szybko skończyło. Gdy przyszli Litwini, ojciec się ujawnił. Kiedy ojcu wydawało się, że wszystko jakoś się ustabilizowało, wrócili z powrotem bolszewicy. I znowu zniknął. Potem wybuchła wojna z Niemcami. Niemcy przyjechali. Znowu mógł się pojawiać.[...]”

Mackiewicz często pisze o tym, jak perfekcyjnie wykorzystywali animozje między nacjami bolszewicy, dzięki czemu udawało im się od początku w łatwy sposób podporządkować narody azjatyckie i kaukaskie. Zaczynało się niewinnie. Szkolnictwo pozostawiano często w języku narodowym, nie zwalczano religii. Dodawało się do tego wszystkiego nadbudowę komunistyczną. I akcentowano, tam gdzie to wygodne było, konflikty z sąsiednimi nacjami. Gdy narody podporządkowane bolszewikom orientowały się w sytuacji, spostrzegały, kto jest ich największym wrogiem, było za późno. U nas po wojnie było podobnie. Bierut maszerujący w procesjach kościelnych, religia w szkołach. Skończyło się szybko. Proces biskupa Kaczmarka, uwięzienie prymasa Wyszyńskiego.

Tragedią Europy Środkowo Wschodniej jest to, że narody ją zamieszkujące nie potrafią znaleźć wspólnego języka w polityce. W czasie drugiej wojny światowej część z nich orientowała się na współpracę z Niemcami, część na współpracę z aliantami, którzy mając interes w szybkiej wygranej z III Rzeszą, przefrymarczyły narody Europy wschodniej za pomoc w pokonaniu wspólnego wroga od ZSRR. Dochodziło często do bratobójczych walk, a cały obszar zainteresowania znalazł się po drugiej wojnie światowej w strefie wpływów sowieckich. Wydaje się, że jakiś zalążek wspólnej myśli politycznej widać dziś. Grupa Wyszechradzka, czy też CEFTA nie okazały się spełniać ważnej roli. Jednak coraz częściej dochodzi do wyrażania wspólnego głosu w polityce międzynarodowej między państwami naszego rejonu. Przykładem niech będzie sprawa niezależności energetycznej, czy też współpracy z Amerykanami (wojna w Iraku, tarcza antyrakietowa). Co prawda sprawa przynależności Ukrainy i Gruzji do NATO, która stanęła na szczycie w Bukareszcie, nie odniosła na razie sukcesu, ale mam nadzieję, że nie powiedziano w tej sprawie ostatniego słowa. Ciekaw jestem, jak będzie się zachowywać nowa administracja amerykańska w kluczowych dla naszego regionu sprawach.

Ciekaw też jestem, jak dziś na sprawę białoruską patrzyłby Franciszek Olechnowicz. Istnieje państwo Białoruś, gdzie język i kultura białoruska nie mają prawa się rozwijać. W Polsce zaś, gdzie jest odwrotnie, sami Białorusini w większości wstydzą się swego pochodzenia i w szybkim tempie się polonizują, a ludzie wspierający kulturę białoruską poprzez choćby wydawanie „Czasopisu” czy „Niwy” stanowią niedobitki.