Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cerkiew. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cerkiew. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 marca 2023

Kleszczele

Miasteczka Kleszczele dotychczas zupełnie nie znałem. Kiedyś jeździłem z teściem do lasów pod Suchowolce na grzyby. Jedziemy na Kleszczele - mawiał, choć do miasteczka nie dojeżdżaliśmy. Na grzyby lubiłem z nim jeździć, ale we dwójkę. Wtedy zdarzało nam się odwiedzać ciekawe miejsca, a dla mnie, początkującego wówczas mieszkańca Podlasia arcyciekawe, jak na przykład bar z piwem w Gorodczynie, gdzie byliśmy jedynymi klientami zamawiającymi w języku innym niż tutejszy. Lubiłem też jeździć w większej grupie, z jego przyjaciółmi. Wówczas wypady na grzyby przeradzały się w prawdziwą leśną biesiadę, gdzie tylko kierowca był trzeźwy. A pod Suchowolce do lasu jeździliśmy rodzinnie i były to grzybobrania bardzo mało spontaniczne i nudne.

W Kleszczelach byłem po raz pierwszy przejazdem, gdy jechałem do Pińska na Białoruś przez przejście graniczne w Połowcach.

Postanowiłem to nadrobić. Wybrałem się do Kleszczeli w jeden z tych kapryśnych dni marcowych, gdy niebo zasnuwały chmury, wiał mroźny wiatr, czasami popruszyło śniegiem, aby za chwilę wypuścić słońce zza chmur i rozjaśnić scenerię żywszymi kolorami.

Dominantą miasteczka jest stojąca przy głównej drodze z Bielska Podlaskiego cerkiew prawosławna pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, wybudowana w 2 połowie XIX wieku. Budynek z trzema cebulastymi kopułami i dzwonnicą ma dość typowe dla podlaskich cerkwi barwy biało-niebieskie.


Wokół cerkwi stoją krzyże wotywne ładnie odmalowane w kolorze błękitnym. Jeden z nich, najciekawszy, ze zdjęciem, ufundowany przez żonę, upamiętnia Joanna Lenkiewicza, który zginął na polu bitwy w 1915 roku.


Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny nie jest jedyną cerkwią w Kleszczelach. Nieco wcześniej, ale również przy głównej drodze stoi niepozorny drewniany budynek cerkwi pomocniczej pod wezwaniem św. Mikołaja, dużo starszy z 1709 roku, który stał się cerkwią po adaptacji starego budynku dzwonnicy.


Pozostając w temacie świątyń. Przy jednej z bocznych ulic stoi wybudowany w latach 1907-1910 kościół katolicki o dość nietypowym wezwaniu Zygmunta Burgundzkiego. Kościół katolicki przeżywał w Kleszczelach burzliwą historię. Pierwsza  świątynia została ufundowana przez króla Zygmunta I Starego i Bonę Sforzę w roku 1533. Istniała do najazdu moskiewskiego w 1659 roku, kiedy została zniszczona. Od tego czasu wierni korzystali z kaplicy przez kilkadziesiąt lat, do czasu wybudowania nowej, drewnianej świątyni w roku w 1723 roku. Po powstaniu styczniowym parafia w Kleszczelach została zamknięta, a kościół rozebrano. Obecny budynek powstał na fali odradzania się parafii katolickich na terenie zaboru rosyjskiego po carskim ukazie tolerancyjnym w 1905 roku.

W otoczeniu kościoła stoją dwa ciekawe nagrobki. Jeden z nich zawierający zdjęcie zmarłego, w formie kapliczki z figurą Matki Boskiej, należy do proboszcza kleszczelowskiego Teodozjusza Żylińskiego w latach 1922-1928, budowniczego widocznej na poprzednim zdjęciu stojącej obok kościoła drewnianej dzwonnicy.


Drugi, dużo bardziej skromny poświęcony jest farmaceucie, Michałowi Welento (1876-1944).


W Polsce prowincjonalnej bardzo często zwracają uwagę budynki ochotniczej straży pożarnej, mającej swe początki w okresie międzywojennym z nieodłączną figurą świętego Floriana, patrona strażaków (i przewodników). Nie inaczej jest w Kleszczelach, choć tutejsza straż pożarna może się poszczycić znacznie wcześniejszą metryką, sięgającą czasów zaboru rosyjskiego. Przed budynkiem stoi bardzo ciekawa rzeźba w drewnie ufundowana w 90-rocznicę powstania ochotniczej straży pożarnej już po odzyskaniu niepodległości.



W Kleszczelach stoi bardzo ciekawy drewniany budynek dawnego dworca kolejowego, wybudowany na przełomie XIX i XX wieku. Aby go zobaczyć, musiałem przejść do południowej części  miasteczka, tworzącej niejako oddzielną osadę, oddzieloną od głównej części Kleszczel łąkami. Po drodze minąłem stary domek kryty rdzewiejącą blachą oraz kapliczkę.


Stary drewniany budynek dworca w Kleszczelach jest rzadko już dziś spotykanym przykładem dawnych rosyjskich stacji kolejowych w naszym województwie. Jego stan jest bardzo zły niestety. Za parę, paręnaście lat zniknie prawdopodobnie z krajobrazu z krajobrazu miasteczka.
Wiadomo, że do końca sierpnia 1930 roku zawiadowcą stacji w Kleszczelach był Edward Górski, który 1 września tego roku został przeniesiony na stację w Bastunach. W latach 1931/1932 służbę na kolei w Kleszczelach pełnili: Stanisław Janczewski - zawiadowca, Wojciech Kubiak, Józef Matujzo, Czesław Soszyński i Michał Stefanowicz.


Stąd już niedaleko do kirkutu żydowskiego, ukrytego w lasku po prawej stronie drogi z Kleszczel do Czeremchy. Niestety kirkut bardzo trudno jest znaleźć. Nie prowadzi do niego żadna tablica informacyjna. Inną sprawą jest to, że niewiele z dawnego kirkutu się zachowało. Znalazłem tylko jedną macewę, choć podobno kilka ich się zachowało. Doszedłem do pomnika poświęconego tym, którzy zginęli w czasie Holocaustu oraz upamiętniającego tych, którzy przeżyli II wojnę światową: Josefa Białostockiego, Izaka Kleszczelskiego, Zelmana Wasermana, Symche Bursztyna, Lejzera Melameda.


Wiele nazwisk przedwojennej społeczności żydowskiej Kleszczeli można znaleźć przeglądając Obwieszczenia Publiczne wydawane przed wojną, ale także prasę przedwojenną. W 1925 sklep spożywczy w Kleszczelach prowadziła Ela Gajdamak. W 1926 wzmiankowano nabycie parceli przez Dyrekcję Lasów Państwowych w Siedlcach od Hersza Kleszczelskiego przy ulicy Bielskiej 4. W 1929 roku sprzedaż mięsa w Kleszczelach prowadził przy ulicy Kościelnej 2 Alter Zekel. Sara Mełamed w tym samym roku prowadziła herbaciarnię przy ulicy Rynkowej 23. W 1929 roku skradziono konia mieszkańcowi Kleszczel Beniaminowi Bystrynowi. Rok później zarejestrowano sklep żelaza Byszka Kapłańskiego przy ulicy Rynkowej. W roku 1931 przy ulicy Rynkowej 20 Lejb Szerman prowadził sklep spożywczy. Tego samego roku Szejna Białostocka prowadziła herbaciarnię w Kleszczelach. W roku 1932 sklep manufaktury i galanterii prowadził przy ulicy Rynkowej 6, Chaim Kaczalski.

Po wizycie na dawnym kirkucie wróciłem powoli do centrum miesteczka. Gdyby ktoś miał wątpliwości, jak dawną metryką szczycą się Kleszczele, przypomina o tym pomnik w parku poświęcony Zygmuntowi I Staremu, który nadał prawa miejskie Kleszczelom w roku 1495.


Na północnym skraju miasteczka przy drodze do Bielska Podlaskiego rozłożyły się dwa cmentarze chrześcijańskie, po prawej stronie drogi prawosławny, po lewej katolicki. Ciekawszy wydaje się cmentarz prawosławny zawierający sporo starych nagrobków. Oto kilka z nich.


Aleksander Sołowiewicz (1829-1911), protojerej cerkwi kleszczelskiej


Zofia Siehień z domu Kostko (1860-1923), Helena Kostko z d. Sieheń, po pierwszym mężu Kozłowska (1901-1988)


nagrobek z częściowo zachowaną inskrypcją z 1885 roku


nagrobek Nepomuceny Michalskiej z Malczewskich, matki generałowej ruskiej (1790-1833)


nagrobek Andrieja Daniluka i Juliana Tomaszuka, którzy zginęli pod parowozem na stacji Kleszczele w kwietniu 1896 roku

Na cmentarzu katolickim zwrócił moją uwagę nagrobek ojca i syna. Syn Tadeusz Pacho zmarł w roku 1942. Ojciec Czesław Pacho zmarł w roku 1953 zabity od uderzenia pioruna.


Po dość długim spacerze zaszedłem do Karczmy u Walentego. Przy jednym stoliku dwójka Ukraińców relacjonowała swemu polskiemu znajomemu przebieg wydarzeń 24 lutego zeszłego roku. Zamówiłem flaki i surówkę. Nie były złe, choć flaki niepotrzebnie zagęszczone mąką. Do knajpy w międzyczasie wszedł nieogolony mężczyzna w dresie i brudnych klapkach po małpkę. A ja, gdy już się najadłem wsiadłem do samochodu i pojechałem do Białegostoku.

niedziela, 30 stycznia 2022

Kaplica pounicka i pozostałości cmentarza w Zawykach

W jeden z tych mroźnych, zimowych weekendów stycznia wybraliśmy się na spacer niebieskim szlakiem z Zawyk do Suraża, prowadzącym po obrzeżach Narwiańskiego Parku Narodowego. Wyobraźnia wciąż przywoływała obrazki z jesiennej wyprawy północnym odcinkiem tego szlaku, prowadzącym z Bojar do Suraża przez tereny leśne: zaskroniec wygrzewający się w porannym słońcu, łoś przecinający nam drogę, aby skryć się w gęstwinie, piękne widoki rozciągające się z góry Królowej Bony.

Zawyki chciałem zobaczyć bliżej z kilku powodów. To w Zawykach znajdowała się siedziba amtmana suraskiego Jana Frydrycha Jauryka, jednego z bohaterów konfliktu z początku XIX wieku o folwark w Klepaczach.

Powód drugi to zagadka związana z czasem budowy cerkwi w Zawykach i cerkwią w Bacieczkach (dziś dzielnica Białegostoku).

Zaczęliśmy nasz spacer od zwiedzenia drewnianej XVIII-wiecznej kaplicy w Zawykach, pierwotnie unickiej, później prawosławnej, dziś rzymskokatolickiej. Według o. Grzegorza Sosny i m. Antoniny Troc-Sosny, kaplica w Zawykach należała do parafii unickiej w Surażu i w roku 1773 została rozbudowana o materiał z rozebranej cerkwi w Bacieczkach. Skądinąd wiemy, że cerkiew w Bacieczkach istniała na pewno w roku 1784, więc prawdopodobnie w miejscu rozebranego budynku cerkwi w Bacieczkach zbudowano nowy. Po kasacie unii, kaplica w Zawykach należała do parafii prawosławnej w Surażu. Przy cerkwi w Zawykach już w XVIII wieku znajdowała się mniejsza kapliczka ze źródełkiem, a w niej Włodzimierska Ikona Matki Bożej.

Kaplica w Zawykach, choć drewniana i zbudowana w stylu barokowym, różni się znacznie sylwetką od opisywanej tu kiedyś cerkwi cmentarnej w Sokołach. Jednakże mimo tej różnicy jesteśmy w stanie dostrzec analogię między kaplicami w Zawykach, Sokołach, Ciborach Kołaczkach (gdzie stoi przeniesiony drewniany XVIII-wieczny kościół z Zawad), nieistniejącymi drewnianymi świątyniami w Korycinie, Suchowoli, Janowie, Dąbrowie Białostockiej (zachowały się ich zdjęcia), a także nieistniejącymi drewnianymi synagogami w naszym regionie (Sidra, Suchowola, Zabłudów). W XVIII- wieku był to dominujący typ świątyń na Podlasiu. Dawna cerkiew unicka św. Mikołaja w Białymstoku, czy poprzednik białostockiej fary, drewniany kościół z XVI wieku mogły wyglądać podobnie.


Wokół kaplicy w Zawykach można wciąż oglądać krzyże nagrobne sprzed I wojny światowej, gdy należała do parafii prawosławnej w Surażu. Dodatkowo, w murze okalającym pozostałości cmentarza znajdują się nieliczne tablice nagrobne.




1. Nagrobek Stefana (zm. 1919) i Pelagii Kościeszów (zm. 1918).


2. Nagrobek Iwana Klementiewa Baranowskiego (1825-4.02.1890).


3. Nagrobek Marianny Pańkowskiej, która zginęła w czasie II wojny światowej.




4. Jan Kożan (1907-13.10.1940).


5. Nagrobek Joana Wikientiewa Karczewskiego (1.05.1842-3.12.1908).




6. Tablica nagrobna Mikołaja Janowicza (1900-1903).

7. Tablica nagrobna Wincentego i Anny Karczewskich z 1908 roku.

W samych Zawykach znajduje się kilka krzyży przydrożnych - jeden z nich z roku 1983 opisany został cyrylicą. W drodze powrotnej, już wieczorem, w jednym z okien wypatrzyliśmy monidło. Nieczęsty to widok.



o. Grzegorz Sosna, m. Antonina Troc-Sosna "Zapomniane dziedzictwo. Nie istniejące już cerkwie w dorzeczu Biebrzy i Narwi.", Białystok, 2002

środa, 11 października 2017

Zagadka cerkwi w Bacieczkach

Bacieczki pojawiły się na blogu dwukrotnie, ale za każdym razem chodziło o historię ewangelickiej osady Kolonia Bacieczki.

Jednakże nie mniejszego kalibru zagadki skrywa przeszłość wsi Bacieczki, która podobnie jak jej kolonia stanowi dziś część Białegostoku. Do napisania na ten temat skłoniła mnie korespondencja z panią Zuzanną, która przesłała mi zdjęcia pamiątek rodzinnych z tej wsi. Najciekawszą z nich wydał mi się ręcznik obrzędowy z roku 1888.

Chodzi mianowicie o nie stniejącą już, starą cerkiew w Bacieczkach. Jej fundatorem w XVI wieku miał być Grzegorz Chodkiewicz. Niestety nie wiadomo, kiedy przestała istnieć, trudności sprawia także ustalenie jej lokalizacji, choć w tej sprawie pamięć mieszkańców przechowuje fragmenty dawnych przekazów:

"Irena Surynowicz jest mieszkanką Bacieczek od dawna. Wiele pamięta z historii wsi. – W dawnych czasach – opowiada – była u nas cerkiew. Fundatorem jej był Grzegorz Chodkiewicz. Co się stało z tą cerkwią, nie wiemy. Ślady się zatarły. Wiele się zmieniło. Miejsce, gdzie prawdopodobnie stała cerkiew, nazywamy mogiłkami. To jest miejsce na wzgórku u styku ulic Jana Pawła, kiedyś Warszawskiej, i Knyszyńskiej, teraz Ełckiej, czy jeszcze inaczej. W 1932 roku przeprowadzono u nas komasację gruntów, bo wcześniej była szachownica. I tych gruntów, dawnych mogiłek i prawdopodobnie cerkwi, nikt nie chciał brać. Bo tam wyorywano szczątki ludzkie. Moja mama, urodzona w 1902 roku, mówiła, że przed bieżeństwem stały tam drewniane krzyże. Wszystko to zniknęło, ale w pamięci miejscowych przetrwał zwyczaj oświęcania pól w dniu patrona wsi Bacieczki św. Jana Teologa (21 maja nowego stylu)." Michał Bołtryk "Stanie cerkiew w Bacieczkach", Przegląd Prawosławny, numer 8, 2007.

W książce "Zapomniane dziedzictwo. Nieistniejące cerkwie w dorzeczu Biebrzy i Narwi" o. Grzgorza Sosny i m. Antoniny Troc-Sosny znalazłem następującą informację: "Cerkiew w Zawykach w 1773 r. została rozbudowana, materiał na to uzyskano z rozebranej cerkwi w Bacieczkach."

Ciekawa informacja, świadcząca o tym, że cerkiew w Bacieczkach przestała istnieć jeszcze przed 1773 rokiem. Ale równie ciekawe jest, z jakiego źródła ta informacja pochodzi. W książce cytowane są bowiem informacje pochodzące z wizytacji cerkwi suraskiej w roku 1773, według których cerkiew filialna w Zawykach wymaga reperacji. Ale podobne zalecenia pojawiają się po kolejnych wizytacjach cerkwi suraskiej do roku 1788.

Innym źródłem informacji o cerkwi w Bacieczkach jest "Opis parafii dekanatu knyszyńskiego z roku 1784". Wówczas to z inicjatywy biskupa płockiego Michała Poniatowskiego rozesłano do proboszczów parafii polskich ankiety, które miały posłużyć stworzeniu obrazu kartograficznego ówczesnej Rzeczypospolitej. Jednym z punktów ankiety było opisanie świątyń sąsiadujących z danym kościołem parafialnym. I tak w opisie parafii białostockiej w punkcie tym zapisano:

"Bacieczki, cerkiew na pograniczu, fundacyi Chodkiewiczów, JXX. bazylianów, na zachód letni pół mili wielkie."

Tak więc cerkiew w Bacieczkach musiała istnieć w roku 1784. Informacja została podana przez proboszcza białostockiej parafii farnej, który musiał orientować się, jakie świątynie znajdują się w najbliższej okolicy. Jeśli więc przyjąć, że informacja o rozebraniu cerkwi w Bacieczkach przed rokiem 1773 jest prawdziwa, to musiała zostać pobudowana w jej miejscu kolejna cerkiew, istniejąca w roku 1784.


Cóż więc się z nią stało? Kiedy zniknęła z krajobrazu? To są pytania, na które obecnie nieznana jest chyba odpowiedź. Wszelkie sugestie, informacje, także te nie związane z historią pierwszych cerkwi w Bacieczkach, a choćby z historią wsi Bacieczki, powitam oczywiście z radością.


Wiesława Wernerowa, opracowanie "Opisy parafii dekanatu knyszyńskiego z 1784 r.", Studia Podlaskie, T. 1, Białystok, 1990

wtorek, 16 maja 2017

Gdzie stał dwór w Haćkach?

Nie ma to jak pojechać na ciekawą wycieczkę. I to niekoniecznie samemu, z rodziną czy przyjaciółmi. Przekonałem się już dość dawno, że warto czasami skorzystać z oferty imprez autokarowych Regionalnego Oddziału PTTK. Zwłaszcza wtedy, gdy trasa wiedzie przez mniej znane miejsca na Podlasiu, a przewodnikiem jest osoba żywo zainteresowana tematem imprezy. Tak było w ostatnią sobotę, gdy wybrałem się z PTTKiem poznawać "Wsie mieszczańskie Bielska Podlaskiego". Główną pomysłodawczynią i organizatorką była Iwona Zinkiewicz, która oprowadzała nas - uczestników po swojej małej ojczyźnie dzieciństwa. Poza atrakcjami przypisanymi odwiedzanym miejscom na takich wycieczkach z reguły zapewnione jest dobre towarzystwo, a i odprężyć się można pod koniec biesiadując przy ognisku.

Odkryciem wycieczki były dla mnie wsie Stryki i Augustowo koło Bielska Podlaskiego. W Strykach zawitaliśmy do cerkwi cmentarnej św. Onufrego z początku XIX wieku. Cmentarz urokliwie położony w lesie posiada wiele zabytkowych nagrobków, z których najstarsze postawione zostały pod koniec XVIII wieku. Duże wrażenie wywołuje wystrój wewnętrzny świątyni z wyposażeniem sięgającym czasów unii brzeskiej, co oznacza dość realistyczne malarstwo religijne, tak rzadko spotykane w większości podlaskich cerkwi budowanych w drugiej połowie XIX wieku.

W Augustowie zaś znajduje się dawna cerkiew refektarzowa klasztoru prawosławnego w Bielsku Podlaskim. Klasztor ten, o czym warto wspomnieć, oparł się wpływom unii brzeskiej, a skasowany został dopiero przez rosyjskie władze podczas zaborów. Mimo, iż wpływy unii kościelnej nie dotarły do bielskiego klasztoru, wyposażenie przeniesionej do Augustowa cerkwi również znacznie różni się od tych, które najczęściej spotykamy przemierzając Podlasie. Szczególne wrażenie wywołuje ikonostas w postaci ściany ściśle przylegającej do sufitu świątyni, a także ikony z mocno realistycznymi przedstawieniami.

Jednak najważniejszym punktem wycieczki była dla mnie wieś Haćki. Położona jest przy drodze Białystok-Bielsk Podlaski, którą znam niemalże na pamięć. A jednak nigdy nie znalazłem wcześniej czasu, aby do Haciek zawitać. Wieś znana jest z grodziska pochodzącego z V wieku p.n.e., w drugiej połowie XVI wieku wzmiankowana jako część folwarku Stołowacz. 3 maja 1780 roku wójtostwo w Haćkach nadał Antoniemu Herliczce, artyście malarzowi pracującemu w drugiej połowie XVIII wieku dla białostockiego dworu Jana Klemensa Branickiego, książę Stanisław Poniatowski, bratanek Izabeli Branickiej. 1,5 roku później Izabela Branicka obdarowała Herliczkę 2 włókami ziemi w Haćkach, a także łąką Kletne. Herliczka zamieszkał w budynku wójtostwa, mimo że nadal posiadał posesję w Białymstoku na Nowym Mieście. Zajmował się tutaj remontami pomieszczeń oraz poprawianiem estetyki otoczenia. Antonim Herliczką zajmowałem się dość intensywnie kilka lat temu. Zorganizowałem także w październiku 2013 roku wycieczkę objazdową po Podlasiu śladami dzieł artysty w ramach Klubu Przewodników Turystycznych przy RO PTTK w Białymstoku, przy współpracy Tadeusza Daniłko, przewodnika z Dolistowa nad Biebrzą, skąd pochodzi ostatnia historyczna wzmianka o działalności artystycznej Herliczki. Jednak i wówczas Haćki nie znalazły się na trasie moich wypraw.

Tym razem korzystając z obecności regionalisty i miłośnika historii oraz przyrody Haciek, pana Jana Mordania, który gościł i oprowadzał naszą sobotnią wycieczkę po Haćkach zapytałem o Herliczkę i lokalizację wójtostwa.

- Tego można się domyślać. Tu niedaleko znajduje się strumyk zwany Smużką, w okolicy jest wiele roślin zasadzonych ręką ludzką, jak głóg, bez lilak czy jabłonki. A sam budynek wójtostwa mógł znajdować się w miejscu, gdzie za czasów carskich wybudowano drewnianą szkołę. Istniała do lat 60-ych XX wieku. Teraz na jej miejscu stoi blok.


Blok na zdjęciu widoczny jest za drzewami. W okolicy przy drodze znajdują się rośliny wymienione przez pana Jana. A strumyk Smużka płynie po prawej stronie doliną.

Ciekaw jestem opinii innych osób związanych z Haćkami. Może ktoś dysponuje fotografią dawnej szkoły w Haćkach, a także jej otoczenia? Za wszelkie informacje przesyłane drogą e-mailową bądź w komentarzach będę wdzięczny. 

Podczas pisania artykułu korzystałem z tekstu Zbigniewa Romaniuka "Antoni Jan Herliczka - nowe fakty z biografii", Bielski Almanach Historyczny, 2016.

niedziela, 20 marca 2016

Boćki

Jedną z najcenniejszych rzeczy, jaką można otrzymać od drugiej osoby, jest jej własny czas. W tym roku w dniu urodzin dostałem taki czas od żony. Wykorzystaliśmy go na wycieczkę poza miasto. Jako cel podróży wybrałem Boćki - wieś w południowej części województwa podlaskiego, niegdyś miasteczko.

Wielokrotnie przez Boćki przejeżdżałem - przecina je ruchliwa droga Białystok-Lublin, przez co wydają się mało atrakcyjne jako cel wycieczki.

Pozory jednak często mylą.

Nazwa, jak się okazuje, nie pochodzi od bocianów, a od boćkowców wyrabianych na miejscu przez rymarzy, czyli batów i dyscyplin. Produkcja ta miała związek z istniejącą od XVIII wieku stacją pocztową, gdzie wymieniano konie kursujących dyliżansów. Boćkowce lub jak inaczej je zwano monitory boćkowskie, wymienia Zygmunt Gloger w "Encyklopedii staropolskiej". Wspominał o nich także Wincenty Pol.

Boćki na początku związane były z rodziną Sapiehów. W 1509 roku król Zygmunt I Stary nadał sześć osad nad Nurcem marszałkowi i sekretarzowi Wielkiego Księstwa Litewskiego Janowi Sapieże, który w Boćkach lokował miasto na prawie magdeburskim. Zbudował tu także swoją rezydencję, a w 1513 roku został pierwszym w historii wojewodą podlaskim. W 1693 roku Boćki, będące wówczas miasteczkiem zamieszkiwanym przez unitów, katolików i żydów, drogą zastawu trafiły w ręce Branickich, później wróciły do Sapiehów, a w latach 60-ych XVIII wieku stały się własnością rodziny Potockich na prawie 100 lat. Później w XIX już wieku właścicielką miasta została Joanna Defler. Prawa miejskie miejscowość utraciła w roku 1934.

Gdy przed wyjazdem wertowałem przewodniki, znalazłem informację, że w ołtarzu bocznym miejscowego kościoła znajduje się obraz "Niepokalane poczęcie Najświętszej Marii Panny" najprawdopodobniej pędzla Augustyna Mirysa. Przygotowując wycieczkę jego śladami dwa lata temu, nie trafiłem na tę wzmiankę - być może jej trasa biegłaby wówczas nieco inaczej. 

Gdy rano wsiadaliśmy do samochodu był zimny lutowy dzień, niebo pokryte chmurami. Nie padało na szczęście. Trasa z Białegostoku do Bociek minęła bez większych przygód. Zatrzymałem samochód na parkingu obok kościoła.


Świątynia jest pozostałością po ufundowanym w 1730 roku przez Józefa Franciszka Sapiehę założeniu klasztornym po wezwaniem świętych Antoniego i Józefa, w którym działali Ojcowie Bracia Mniejsi Zakonu Św. Franciszka Reformaci. Sam kościół wraz dzwonnicą przetrwał zawieruchy dziejowe, zaś z materiału po rozebranym w okresie zaborów klasztoru została zbudowana cerkiew w nieodległych Andryjankach. W kościele znajdują się ołtarze barokowe (ponoć główny przeznaczony był dla kościoła śś. Piotra i Pawła w Wilnie), jedyne na terenie Polski tabernakulum z zespołem 67 plakiet oraz relikwie św. Antoniego Padewskiego. Nie udało nam się jednak wejść do środka. Kościół był zamknięty na cztery spusty, podobnie, jak plebania. Okazja spojrzenia na domniemany obraz Mirysa w szybkim tempie ulotniła się.

Postanowiliśmy rozejrzeć się po miejscowości, gdyż według przewodników zabytkowy kościół nie jest jedynym ciekawym miejscem w Boćkach.

Naprzeciw kościoła, po drugiej stronie ruchliwej szosy znajdowało się jedno z nich. Czytelnicy bloga mieli okazję nie raz zorientować się, że darzę estymą świętego Jana Nepomucena, fotografując i upamiętniając w formie elektronicznej istniejące pamiątki jego kultu. Dlatego tak ucieszył mnie widok XVIII-wiecznej rzeźby, nieco innej od opisywanego tu wcześniej dzieła ze Szczytów Dzięciołowa. Czy boćkowski święty mógł również wyjść spod dłuta Jana Chryzostoma Redlera? Fundowali figurę Sapiehowie, powiązani z Branickimi, więc może tak?! Zwłaszcza, że warsztat wykonawcy był wysokiej klasy.


Nieopodal kościoła widać było budynek dość nietypowej dla Podlasia cerkwi prawosławnej, fundowanej jeszcze przez Potockich, w 1820 roku przed likwidacją unii kościelnej.


Wciąż było zimno (powietrze polarne i zachmurzone niebo), gdy szliśmy od kościoła do cerkwi, więc z chęcią zatrzymaliśmy się przez chwilę w budynku mieszczącym informację turystyczną. Tam ogrzaliśmy się nieco i zaopatrzyli w materiały informacyjne o ziemi boćkowskiej, aby ruszyć w kierunku cmentarza. Po drodze mieliśmy nadzieję zobaczyć ruiny żydowskiej łaźni rytualnej, według przewodników, posiadającej metrykę XVIII lub XIX-wieczną.

Po drugiej, zachodniej stronie szosy minęliśmy pomnik postawiony za czasów władzy komunistycznej. Co zwróciło naszą uwagę - nie został zniszczony (i dobrze!), jedynie została dodana tablica komentująca okoliczności jego postawienia w języku który stał się możliwy dopiero po 1989 roku.



Idąc w kierunku południowym wkrótce ujrzeliśmy budynek dawnego młyna na jednej z posesji,


a za nią widok na dolinę Nurca i tuż obok ruiny mykwy.


Trudno było sobie wyobrazić, że tuż obok jeszcze stosunkowo niedawno toczyło się życie społeczności żydowskiej. Budynek nie miał dachu, w środku rosły drzewa i krzaki, dookoła widać było gąszcz chwastów i krzaków. Całe szczęście, zachował się w postaci ruiny.

Stąd niedaleko było do cmentarza, który w Boćkach podzielony jest na część katolicką i prawosławną.


Katolicka znajduje się po prawej stronie od bramy wejściowej. Obie części posiadają swoje kaplice.


Na cmentarzu odnaleźć można wiele starych nagrobków. Dużą część z nich sfotografowałem zanim przejmujący chłód nie wygonił nas z powrotem do wsi. Warto zwrócić uwagę na estetykę i kunszt artystyczny widoczny nawet w prostych żeliwnych odlewach.

Stare nagrobki znajdujące się w części katolickiej:

1. Wauzieniec (Wawrzyniec) Dakowicz, zmarł w 1885 roku, żył 68 lat. Nagrobek pozbawiony krzyża żeliwnego, który w przeszłości najpewniej zdobił jego szczyt.


2. Mikołaj Jakubowski, żył 81 lat (?), zmarł w 1936 roku. Typowe nazwisko dla okolic Bociek. Nieopodal znajduje się wieś Jakubowskie.

3. Maryjanna Wujenska, żyła lat 68, zmarła w 1923 roku. Krzyż wieńczący szczyt nagrobka został wykonany z fabrycznych stalowych prętów ładnie zdobiony na końcach ramion z tarczą w środku.

 
 4. Antoni Powierzo, umarł 12 stycznia 1886 roku w wieku 69 lat;

Józefa Powierza z Kujawskich (1820-1884).

Badania ksiąg metrycznych mogłyby pomóc w ustaleniach, jaki i czy był związek tej rodziny z powstańcem styczniowym Pawłem Powierzą z Niewodnicy Nargilewskiej, znanym choćby z książki księdza Stanisława Niewińskiego, poświęconej znanym postaciom ziemi juhcnowieckiej. Rodzina Powierzów trafiła do Niewodnicy Nargilewskiej koło Białegostoku w pierwszej połowie XIX wieku z majątku Czaje, w parafii Pobikry koło Ciechanowca. 

   
5. Bronisława z Powierzów Klein, zmarła w roku 1900, żyła 56 lat.


6. Karol Piotrowski, zmarł 10.10.1891 r. Nagrobek posiada ażurowy krzyż zdobiący jego szczyt.



7. Piotr Besławski. Krzyż wykonany podobnie, jak na nagrobku Maryjanny Wujenskiej.

8. Teofil Zaleski, przeżył 63 lata, zmarł 7 lipca 1877 r. Podejrzewam, że może być to nagrobek właściciela folwarku Kalejczyce, który odkupił go w 1847 roku od Dominiki Dobrogowskiej. Według opisu dawnego założenia ogrodowego w Kalejczycach, Teofil zmarł w 1879 roku. Nagrobek został niestety pozbawiony żeliwnego krzyża wieńczącego szczyt. Wciąż widać go u podstawy nagrobka.




 9. Wawrzyniec Piszczatowski, zmarł 14 kwietnia 1855 roku;
Aniela z Kuszelewskich Piszczatowska, zmarła 18 lutego 1849 roku. Tu z kolei zastanawia mnie związek pomiędzy tą rodziną, a zaliwszczykiem Adamem Piszczatowskim, którego rodzice mieszkali w nieodległych Knorydach. Nagrobek jest pięknie zdobiony postaciami figuralnymi.

10. Juliusz Obuchowicz, dziedzic dóbr Knorydy (1809-1889), członek Towarzystwa Rolniczego w Królestwie Polskim. Jeden z piękniejszych nagrobków na cmentarzu.



11. Michał Goławski, obywatel powiatu brzeskiego, zmarł w 1892 roku.

12. Grób rodziny Lipnickich.

"Grób familii Lipnickich. Janowi ojcu, Antoniemu, Dominikowi braciom, Maryannie, Urszuli, Anieli, siostrom. Poświęcił Stanisław 1845 roku."


13. Stanisław Lipnicki, zmarł 8 lutego 1875 roku.


14. Rodzice Andrzej i Aniela Urkowicze, syn Andrzej, 1913 rok.



15. Ksiądz Stanisław Michalski, proboszcz parafii boćkowskiej i dziekan dekanatu bielskiego, zmarł 17 marca 1885 r.

16. Adam Boguszewski, zmarł w 1886 roku, żył 67 lat.  Nagrobek posiada żeliwny krzyż ze zdobieniami ramion.

Parę nagrobków z tej części cmentarza okazało się nieczytelnych:




Starsze nagrobki w części prawosławnej znalezione przeze mnie w większej części były bez inskrypcji nagrobnych za wyjątkiem jednego:


Nikołaj Michajłowicz Ciuńczyk (1883-1904). 




  




Z cmentarza wróciliśmy pod kościół i tym razem zastaliśmy księdza proboszcza na plebanii, który zgodził się otworzyć kościół. Nie na długo jednak, ale mieliśmy tyle czasu, aby przyjrzeć się obrazom. W lewym ołtarzu bocznym, nieopodal ołtarza głównego dostrzegłem charakterystyczne przedstawienie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Współczesna kopia tego obrazu znajduje się w kaplicy pałacu Branickich w Białymstoku, gdyż oryginał znajdujący się w niej kiedyś zaginął.


Po wyjściu z kościoła nadeszła pora na posiłek. Niestety w Boćkach nie znaleźliśmy żadnego miejsca, które zachęcałoby do skorzystania z jego usług. Udaliśmy się więc nad Narew do Zagłoby, restauracji o metryce jeszcze prlowskiej. Nigdy z jej usług wcześniej nie korzystałem, ale dowiedziałem się od kogoś niedawno, że miejsce warte jest polecenia. Gdy zatrzymywaliśmy samochód na parkingu zza chmur wyglądało słońce. 

Warto zatrzymać się w Zagłobie. Zamówiłem soliankę, która była smaczna, choć nie znam się na tyle, aby powiedzieć, że ugotowana zgodnie z prawidłami przygotowywania tej wschodniej zupy. Na drugie zafundowałem sobie pieczoną pierś gęsią, natomiast Kasia pierogi z gęsiną i kaszą gryczaną. Ładnie podane obie potrawy i przepyszne. Na deser szarlotka na ciepło. Magda Gessler nie zrobiłaby tam rewolucji. W nagrodę po całodziennym zimnie wracaliśmy do Białegostoku w promieniach urokliwie zachodzącego słońca.