Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Echa Płockie i Łomżyńskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Echa Płockie i Łomżyńskie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 marca 2019

Glogierówka jeżewska

Małe owoce o lekko wydłużonym kształcie koloru żółtego z czerwonym rumieńcem. Skórka gładka, miąższ kremowy, bardzo soczysty, kruchy. W smaku słodkie, lecz lekko kwaskowate, o słabym zapachu. Najlepsze na surowo. Nadają się do ciast i kompotów. Najlepsze z nie nawożonych sadów. Glogierówki albo glogerówki, znane też pod innymi nazwami, np. pepinki.

Książce Zygmunta Glogera "Wesele babuni" poświęcony był już kiedyś artykuł na blogu, ale do osoby prekursora polskiego krajoznawstwa pewnie nie raz będę jeszcze wracał. Oto jak wyjaśniał początki nowej odmiany jabłek w liście do redakcji "Ogrodnik polski", opublikowanym w numerze 14 z 1882 roku:

"Historia tych jabłek jest następująca: we wsi Zblutowie, własności moich krewnych Falkowskich, w zapadłej okolicy dawnego Podlasia, koło miasta Goniądza (dziś powiat białostocki, gubernia grodzieńska), istniały niegdyś dwa stare drzewa tego gatunku. Ojciec mój, Jan Gloger, z drzew tych otrzymał zrazy w roku 1859 i rozmnożył je w ogrodzie jeżewskim. Czy owe dwa drzewa stoją dotąd w Zblutowie, nie wiem, ale za to w Jeżewie, staraniem mego ojca, jest kilka 22-letnich”.

Pod koniec XIX wieku glogierówki stały się tak popularne, że aż niektórzy próbowali kwestionować polski rodowód jabłek z Jeżewa Starego. Oto artykuł Zygmunta Glogera opublikowany w numerze 1 "Ech płockich i łomżyńskich" z 1899 roku:

"O jabłko "Glogierówkę jeżewską"

W miesięczniku petersburskim "Płodowodztwo" niejaki p. Schmidt, pisząc: "co sadzić w sadach ruskich" i zalecając jabłko Glogierówkę (tak nazwane przed 20 laty przez ś.p. Jerzego Aleksandrowicza, dyrektora ogrodu botanicznego i profesora botaniki w uniwersytecie, tudzież p. Ed. Jankowskiego dyrektora ogrodu pomologicznego), wystąpił przeciwko polskiemu pochodzeniu tego jabłka. P. Schmidt twierdzi, że jabłko to jest ruskiem, że więc nie powinno zwać się od Jeżewa położonego w gub. Łomżyńskiej ani od Glogerów właścicieli ogrodu. Jako argumenta przytacza p. S., że widział te jabłka w gub. Podolskiej oraz Grodzieńskiej (u p. Moesa przy granicy gub. Łomżyńskiej) i że p. Moes woził te jabłka do Niemiec, gdzie najuczeńszy botanik i pomolog Ed. Lukas uznał ten gatunek za ruski.
Ponieważ panowie Alfred Moes i Ed. Lukas już dziś nie żyją, więc p. Schmidt nie obawiał się, aby ktoś w obronie prawdy mógł mu zaprzeczyć i nie wiedział, że w ręku niżej podpisanego przechowuje się oryginał listu uczonego Lukasa do p. Moesa, wykazujący, że p. Moes nie woził jabłek do Niemiec, a Lukas nie uznał nigdy Glogierówek za jabłka ruskie.
Rzecz istotnie tak się miała. P. Al. Moes zostawszy r. 1872 właścicielem Nowosiołek pod Choroszczą w gub. Grodzieńskiej i zamierzywszy założyć sad przemysłowy, poszukując doborowych gatunków jabłek, zaopatrzył się w zrazy i szczepy jabłek jeżewskich, tego właśnie gatunku, którego owoce były pierwej do Choroszczy w Jeżewie corocznie nabywane. Ponieważ dla gatunku tego nie mieliśmy żadnej nazwy ustalonej, a nie przypuszczaliśmy, aby w pomologii naukowej nie istniała, wiedząc przeto, że p. Moes pozostawał w listownych stosunkach z Lukasem w Reutlingen, opakowałem starannie kilkanaście rzeczonych jabłek i poprosiłem p. M., aby przesłał uczonemu pomologowi z zapytaniem o rzeczywistą ich nazwę. Lukas niebawem odpisał p. Moesowi, który jego odpowiedź, jako moich jabłek dotyczącą odesłał mi w oryginale, dotąd przezemnie posiadanym. Ciekawy ten list zaczyna się od słów: "Przysłałeś mi pan niesłychanie interesujące i całkowicie nowe jabłko, z którem się nigdy jeszcze nie spotkałem", i dalej składa się z samych pochwał dla owocu, prośby o zrazy i szczepy, zakończony wnioskiem, aby jabłku dać nazwę od właściciela ogrodu. Jakoż na powadze twierdzenia Lukasa, że gatunek jabłka jeżewskiego nie był znany uczonym pomologom, panowie: Aleksandrowicz, Jankowski i Moes nazwali to jabłko "Glogierówką jeżewską" i p. Moes w katalogach swego ogrodu nazwę taką wprowadził.
Wówczas to wielu pomologów, jak pp.: Urlich i Ed. Jankowski z Warszawy, Kurtz z Otwocka i wielu właścicieli ogrodów z Królestwa, Litwy, Wołynia i Podola zażądało zrazów i szczepów z Jeżewa. Przez lat parę rozsyłaliśmy wszystkim zrazy obficie i rozsprzedali wszystkie szczepy ze szkółek, starając się, aby zwłaszcza zakłady ogrodnicze dostały ten gatunek i mogły go od siebie rozprzestrzeniać. Jakoż istotnie mówił mi niedawno p. Urlich, że ze zrazów jeżewskich wyhodował już i sprzedał kilka tysięcy szczepów do bliższych i dalszych gubernji cesarstwa. P. Ed. Jankowski otrzymywał listy o tych jabłkach ze szczepów wysłanych przez niego: na Kaukaz, do Francji i na Kaszuby. Samych jednak jabłek jeszcze na wielkich wystawach owocowych w Moskwie i Wiedniu nie znalazł, a ogrodnicy rosyjscy, niemieccy i węgierscy, gdy przedstawił im jabłka jeżewskie zapewnili go, że gatunku tego jeszcze nie znają.
Nie chodzi mi bynajmniej o nazwę jabłka, której sami nie wymyśliliśmy, a które ojciec mój hodował i rozpowszechniał nie nadając mu żadnej nazwy, ale czułem się w obowiązku wyświetlenia prawdy i sprostowania faktu, że gatunek nazwany "Glogierówką jeżewską" nie przyniesiony został na Podlasie tykocińskie z nad Dniepru, ale z Jeżewa w gub. łomżyńskiej dostał się do ogrodów warszawskich, wołyńskich, podolskich, do Reutlingen w Niemczech, na Kaukaz, Kaszuby, a także i na Ural.
Zygm. Gloger" 





Czy ktoś z Was, czytelnicy miał okazję skosztować kiedyś glogierówki jeżewskiej? Prawdę mówiąc nigdzie nie natknąłem się na tę odmianę jabłek. Tak jak kiedyś stawała się szybko popularna, dziś jej nazwa tylko znana jest miłośnikom lokalnej historii lub pasjonatom ogrodnictwa.

Może zdziczałe drzewka rosną gdzieś jeszcze w okolicach ruin browaru lub murowanej rządcówki rodziny Glogerów w Jeżewie Starym?





A może gdzieś w okolicach dawnego dworu i wieży ciśnień należących kiedyś do choroskiej rodziny przemysłowców Moesów należałoby ich szukać?



środa, 2 stycznia 2019

Jedwabne w prasie XIX-wiecznej

Jedwabne. Miasteczko w województwie podlaskim położone na północny wschód od Łomży. Słyszał o nim każdy. Ale to co wciąż słyszalne przysłania dzieje wcześniejsze. Dziś więc o pewnym odkryciu w prasie XIX-wiecznej. Ale najpierw korespondencja z Jedwabnego, jaką zamieściły "Echa Płockie i Łomżyńskie w numerze 20 z 1898 roku:

"Korespondencje. Z powiatu kolneńskiego.

Na całym obszarze naszego powiatu mamy trzy miasteczka: Kolno jako siedzibę władz powiatowych oraz Stawiski i Jedwabne, przemianowane z dawniejszych miast na osady. To ostatnie, urzędownie zwane osadą fabryczną, dawniej znane było ze swoich jedwabińskich sukien, używanych przez okoliczną drobną szlachtę, dziś zaś z upadkiem tej gałęzi przemysłu drobnego nazwa osady fabrycznej przysługuje mu tylko ze względu na jedną czy dwie fabryczki rękawiczek lichego gatunku, znajdujących jednak zbyt głównie w Białymstoku. Może dla podtrzymania tradycyjnej nazwy osady fabrycznej próbował kiedyś dziedzic dóbr Jedwabne p. Skarzyński wyrobu drewnianych chodaków t. z. "klompiów", a później założył pod kierownictwem wykwalifikowanego majstra fabrykę ozdobnych żelaznych latarek, lecz oba te pomysły okazały się niepraktycznymi na nasze stosunki i upadły niebawem, dziś należą do przeszłości. Tak więc, o Jedwabnem można powiedzieć, że miało swoje sukno, klompie i latarki, a teraz ma tylko rękawiczki ... mojżeszowego wyznania (właścicielem fabryki jest nie dębowy Żołądź). Jedwabne leży na południo-wschodzie naszego powiatu i jest siedliskiem zarządu dóbr tegoż imienia: okolice zamieszkuje drobna szlachta, sławna jak wszystka szlachta mazowiecka ze swego pieniactwa i awanturniczego charakteru; już znana sprawa zambrowskiej szajki wyrobiła jej dobrą markę zdolnych koniokradów, którą to opinję umiejętnie podtrzymują mieszkańcy jedwabińskiej gminy, często bywający gośćmi łomżyńskiego więzienia. Sąsiednia z jedwabińską - kuberska gmina, jest miejscem pochodzenia niejakiej Gosiewskiej, która niedawno skazana została przez sąd okręgowy łomżyński za otrucie męża arszenikiem na ciężkie roboty. Nie mało też roboty przyczyniają te okolice sądowi gminnemu w Jedwabnem przez częste spory, kłótnie i bójki, kończące się nieraz bardzo smutnie.[...]"



Po nakreśleniu tego dość osobliwego, podlanego niewątpliwie sosem subiektywizmu, tła historycznego, cofnijmy się o 9 lat, do roku 1889. Wśród metryk zgonu parafii w Jedwabnem, 28 października 1889 roku odnotowano zgon Józefa Mścichowskiego, 72-letniego wójta gminy Jedwabne, syna Leona, który w chwili śmierci, która nastąpiła 25 października 1889 roku owdowił żonę Teofilę z Pieńczykowskich. Akt sporządzony po rosyjsku nie podaje żadnych dalszych szczegółów dotyczących zgonu wójta gminy Jedwabne. Dowiadujemy się jedynie, że Józef Mścichowski urodził się we wsi Łąbętnik (niedaleko Bargłowa Kościelnego i Rajgrodu).


Zdecydowanie więcej światła na sprawę odejścia wójta gminy Jedwabne rzuca artykuł opublikowany w Gazecie Świątecznej w numerze 42 z 1889 roku:

"Samobójstwo wójta

Tak okropnego wypadku doczekała się gmina Jedwabno w powiecie koleńskim, gubernji łomżyńskiej. Tamtejszy wójt, Józef Mścichowski, starzec 70-letni, wziął strzelbę, poszedł na cmentarz grzebalny i tam wystrzałem życie sobie odebrał. Przed śmiercią napisał on list do żony, tłómacząc jej, iż dopuszcza się tej okropnej zbrodni na sobie zpowodu długu, którego nie może uiścić i za który byłby odpowiedzialnym: oto w kasie gminnej brakuje pieniędzy, podobno czterechset rubli. Zapewne gmina, która obierała wójta, będzie teraz musiała złożyć się na wynagrodzenie tego braku. Spodziewamy się, że ktokolwiek z mieszkańców tej gminy zechce nam opisać dokładniej ten tak smutny wypadek, a szczególniej donieść, czy powodem rozpaczy wójta była tylko jego własna wina, czy może i kto więcej rękę do tego przyłożył."