Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jamiński Zespół Indeksacyjny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jamiński Zespół Indeksacyjny. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 listopada 2022

"Księga pamięci Żydów Augustowskich"

W połowie roku wyszła jedna z najważniejszych pozycji książkowych Stowarzyszenia Jamiński Zespół Indeksacyjny od czasu wydania "Wód wigierskich i huciańskich" Knuta-Olofa Falka. Chodzi mianowicie o "Księgę pamięci Żydów augustowskich". Chcę napisać o tej książce z punktu widzenia czytelnika, gdyż nie uczestniczyłem w procesie wydawniczym, mimo że jestem członkiem stowarzyszenia. Stowarzyszenie Jamiński Zespół Indeksacyjny ma już na koncie wydanie "Księgi pamięci Żydów sokólskich", jednak w tamtym wypadku wydaliśmy tekst już uprzednio przetłumaczony na język polski z języka angielskiego, którego jakość jest bardzo nierówna, a pierwsze rozdziały książki zostały wręcz przetłumaczone na niskim poziomie. W przypadku "Księgi pamięci Żydów augustowskich" należało przetłumaczyć tekst oryginalny z języków oryginału: hebrajskiego i Jidysz. Do tego celu zostali wynajęci tłumacze tego języka, tak więc tekst polski w tym wypadku powstał w oparciu o tłumaczenie z oryginału, a nie jego wersji angielskiej, co niewątpliwie wpłynęło na znacznie wyższą jego jakość w porównaniu do "Księgi pamięci Żydów sokólskich".

Warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Księgi pamięci z regionu podlaskiego wydaje również Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów. Księgi te zaopatrzone są w teksty krytyczne, pisane przez polskich historyków. Stowarzyszenie Jamiński Zespół Indeksacyjny zrezygnowało z krytyki publikowanych żydowskich ksiąg pamięci. Mimo tego, że poszczególne teksty "Księgi pamięci Żydów augustowskich" zawierają wiele nieścisłości, czy przeinaczeń, w książce znajdują się jedynie przypisy zawierające krótkie komentarze, czasem podające aktualne ustalenia historyków. Zrezygnowano z obszernej krytyki historycznej tekstu po to, aby dać głos na temat naszej wspólnej historii społeczności, której już nie ma w w naszych miasteczkach i wsiach, a która miała inny stosunek do rzeczywistości niż społeczeństwo polskie. Każdy komentarz historyczny jest bowiem próbą interpretacji w sposób subiektywny wydarzeń historycznych.

Księgi pamięci powstawały po II wojnie światowej i były pisane często zespołowo przez tych, którzy przetrwali Zagładę. Dlatego też nie są one jednolite i każda z nich różni się od innych. Można powiedzieć, że w księdze Żydów augustowskich stosunkowo mało miejsca poświęcono czasom najdawniejszym, które zostały opisane we wstępie. Najwięcej tekstów dotyczy  okresu od przełomu XIX i XX wieku do zagłady. Wiele miejsca poświęcono znanym osobom pochodzącym z Augustowa, czy też rabinom augustowskim. Stosunkowo niewiele miejsca poświęcono Żydom reprezentującym nurt ortodoksyjny (w przeciwieństwie na przykład do księgi Żydów ze Stawisk), czy robotniczy (w przeciwieństwie do księgi Żydów z Łomży). Sporo miejsca zajmują natomiast teksty poświęcone syjonizmowi, organizacjom syjonistycznym, syjonistom augustowskim. Niewątpliwą zaletą książki są teksty będące doskonałym przykładem lokalnej prozy czy poezji, które choć tak znaczące dla lokalnej kultury żydowskiej, praktycznie nie są znane w polskim kręgu kulturowym. Dla mnie głównym mankamentem publikacji jest brak indeksu nazwisk występujących w książce. Nie jest to jednak tendencja odosobniona. Wśród ksiąg pamięci stojących na mojej półce, tylko księga Żydów ze Stawisk jest w takowy wyposażona. Indeks taki pomaga wyszukiwać informacje o poszczególnych nazwiskach i rodzinach. Ma to znaczenie zwłaszcza, gdy ilość tekstu jest znaczna, a akurat "Księga pamięci Żydów augustowskich" to "prawdziwa cegła".

Jak wspomniałem wyżej, zaletą książki są utwory prozatorskie i poetyckie. Jeden z nich wzruszył mnie szczególnie:

Fania Bergsztajn

"Gdyby mi było dane..."

Gdyby mi było dane przyjść na Twój grób

Przypadnę do ziemi

Tak jak szukałam schronienia

W Twych czułych objęciach.


Do surowego kamienia

Na którym wyryto Twoje imię czarnymi literami

Wniosę pełne łez spojrzenie

Jak do Twych błękitnych, jasnych oczu.


Gdyby było mi dane przyjść na Twój grób..."


Księga pamięci Żydów augustowskich", Stowarzyszenie Jamiński Zespół Indeksacyjny, 2022

środa, 22 stycznia 2020

Pani Helena i "Nasz Sztabiński Dom"

To był jeden z tych okropnych dni początku lipca, gdy dotarła do mnie wiadomość, że pani Helena nie żyje. 

Jeszcze pod koniec czerwca miałem okazję zamienić z nią parę słów w Jaminach na promocji książki. Krótko wcześniej przesłałem artykuł do redakcji "Naszego Sztabińskiego Domu", po dłuższej przerwie i właśnie na temat tego artykułu usłyszałem kilka ciepłych słów od niej.

Panią Helenę Kozłowską poznałem na drugim spotkaniu Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego w 2013 roku. Formuła naszych wiosennych spotkań już od lat jest niezmienna.  W piątki, gdy wszyscy zjeżdżamy do północno-wschodnich rubieży kraju z różnych części Polski a nawet świata, ma miejsce uroczysta kolacja z udziałem zaproszonych gości, głównie regionalistów, osób ważnych dla terenów, którymi się zajmujemy indeksując kolejne parafie. I na takim spotkaniu w piątek pojawiła się pani Helena, redaktor naczelna "Naszego Sztabińskiego Domu", niepozorna, drobniutka, aż trudno było na pierwszy rzut oka domyślić się, że stworzyła jeden z najlepszych miesięczników regionalnych. A wszystko dzięki niezwykłej aktywności, a także umiejętności nawiązywania i co ważne utrzymywania kontaktu z korespondentami pisma. Od 2013 roku regularnie w skrzynce pocztowej znajdowałem co miesiąc najnowszy numer pisma, a w styczniu 2014 roku opublikowany został mój pierwszy artykuł.

Wydania "Naszego Sztabińskiego Domu" to już pokaźna sterta na mojej półce. Gdyby tak przejrzeć je wszystkie znalazłbym tam artykuły Adama Czesława Dobrońskiego, Mariana Szamatowicza, teksty regionalistów i zwykłych mieszkańców Ziemi Sztabińskiej, ciekawostki ze starej prasy wynajdywane przez kolegę z Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego - Ryszarda Korąkiewicza, czy też moje ulubione, dla których zawsze chętnie sięgam po NSzD, opowieści Sławomira Grabowego. Członkowie Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego zawsze mogli liczyć na to, że nasze teksty ukażą się ww piśmie, które rozsyłane później bywało po całej Polsce i różnych innych zakątkach globu.

Dziękuję Pani za to, że miałem okazję Panią poznać, pani Heleno.

środa, 15 sierpnia 2018

"Opowieści z domu pod topolą"

Nie mogłem niestety być na promocji książki, nie miałem czasu dość długo zapoznać się z jej treścią, mimo tego, że to stowarzyszenie Jamiński Zespół Indeksacyjny odpowiadało za proces wydawniczy. Książkę wziąłem pewnego letniego dnia ze sobą do pociągu, licząc na to, że podróż w skwarny lipcowy dzień minie łatwiej i przyjemniej.

W przedziale było duszno, ale otwarte okno sprawiało, że z zewnętrznego, pełnego zieleni świata wpadały do środka lekko orzeźwiające podmuchy wiatru. Czytałem i z każdą stroną czułem jak wypełnia mnie swego rodzaju wewnętrzna radość.

Książka Józefy Drozdowskiej z Augustowa to wspomnienia z dzieciństwa lat 50-ych i 60-ych XX wieku. Tytułowy dom pod topolą zaś to miejsce we wsi Jeziorki w parafii Bargłów Kościelny, położonej na zachód od Augustowa. Wspomnienia ułożone zostały chronologicznie, a ich ramy czasowe wyznaczają poszczególne okresy roku liturgicznego, poczynając od adwentu.

Gdybym miał określić, co wywoływało tę moją wewnętrzną radość, wskazałbym na magię i bajkowość opowieści Józefy Drozdowskiej, która uzyskała ją dzięki kilku sposobom. Po pierwsze, rok liturgiczny podzielony na święta - czas magiczny, pełen symboliki, której my dorośli już tak nie odczuwamy. Ale pokazany oczami dziecka  przenosi nas mimowolnie do dzieciństwa, gdy wszystko odczuwaliśmy bardziej intensywnie, niewinnie i właśnie bajkowo. Dzieciństwo spędziłem na terenie gierkowskiego blokowiska w Gorzowie, ale i w takich okolicznościach zewnętrznych odczuwałem magię świąt, pór roku i obrzędów rodzinnych. Dlatego też wzrusza mnie, gdy czytam o opłatkach roznoszonych przez organistę w czasie adwentu, tworzeniu zabawek na choinkę i innych czynnościach przygotowawczych, w których biorą udział domownicy. Opis wigilii, chyba najbardziej magicznego czasu w ciągu roku, gdy w powietrzu roznosi się zapach żywicy i wanilii, pierników i uszek z grzybami oraz barszczu chyba zawsze tworzyć będzie nastrój pewnego rodzinnego misterium. Karnawał, oczekiwanie wiosny, Wielkanoc z nieodzownym chrzanem, którego przygotowanie tak sugestywnie opisała autorka, okres lata, Zielone Świątki pełne wiejskiej religijności - jakże to różne od mego dzieciństwa w większym mieście, ale może też i dlatego ciekawsze. I wreszcie smutna jesień, Zaduszki, wizyty na cmentarzach. Chyba dość późno zacząłem lubić listopadowe święta i tę melancholijność późnojesienną, pełną mgieł i wilgoci. W Bargłowie Kościelnym przed kościołem w Zaduszki pełno proszalnych dziadów - obraz nie znany z mego dzieciństwa, gdy wizyty na gorzowskim cmentarzu komunalnym kojarzą mi się przede wszystkim z długimi konduktami ludzi spieszących przez osiedle Staszica i park Słowiański na cmentarz z torbami pełnymi zniczy i kwiatów doniczkowych oraz ludzi z niego wracających. Magia świata pełnego rekwizytów pamiętanych z dzieciństwa, jak choćby kalendarz w wyrywanymi kartkami, wiszący na ścianie.

Do magii i bajkowości dołożyłbym ciepło płynące z narracji ułożonej przez autorkę. To z kolei uzyskane jest dzięki wspomnieniom prawdziwych osób pojawiających się na kartach książki. Stryj Stanisław, stary kawaler pięknie wyśpiewujący kantyczki z książki wyjmowanej z pietyzmem z kuferka, panowie Mroziewski, Twardowski i Sołtys prowadzący donośnymi głosami modlitwy podczas stacji Drogi Krzyżowej, Feliks Jesionek zwany Paneckiem, specjalista od iluzjonistycznych sztuczek, zadziwiających dzieci czy pani Sieńkowska, która w roli świętego Mikołaja obchodziła domy na kolonii Jeziorki, rodzice tworzący podstawy jeziorkowskiego świata, a także wiele innych osób, których wspomnienie ociepliło i rozświetliło narrację.

Wrażliwość i poczucie humoru - trzeci ważny filar tej książki. Rozczulił mnie fragment dotyczący pani Sieńkowskiej, która z nieba "Może dyskretnie podrzuci nam do sieni rózgę, dając do zrozumienia, że nie wszystko w naszym życiu dokonało się bez pomyłek". Takich krótkich, celnych i żartobliwych stwierdzeń jest w opowieściach Józefy Drozdowskiej więcej, jak choćby o panach, którzy "przygotowują alkohol, który pozwoli im cieszyć się łatwiej".

Jeśli więc chcielibyście zaczerpnąć na nowo z krainy dzieciństwa, poczytać o tym, jak to na augustowszczyźnie bywało kilkadziesiąt lat temu, pośmiać się i porozczulać, książka Józefy Drozdowskiej będzie  jak znalazł.

 Józefa Drozdowska "Opowieści z domu pod topolą", Jamiński Zespół Indeksacyjny, 2018

środa, 22 czerwca 2016

Jamiński Zespół Indeksacyjny

Nadszedł czas, aby napisać o projekcie wzmiankowanym na blogu niespełna 5 lat temu. Gdy relacjonowałem wrażenia z wycieczki do nadbiebrzańskiej krainy kapliczek zrębowych i suszarni tytoniu, napisałem:
"Dzięki wizycie w kościele, dowiedziałem się, że depczę po piętach Zbyszkowi Mierzejewskiemu. Biorę oczywiście udział w jego godnym pochwały projekcie."
Zbyszek napisał nieco więcej, chwaląc się uzyskanym dostępem do akt metrykalnych parafii Jaminy oraz zapowiadając ich indeksację. Jednak i to nadal nie tłumaczy, czym stał się potem "godny pochwały projekt", który właśnie zaowocował wydaniem pierwszej książki, pt. "Jaminy. Tom I. Urodzenia".


Podczas wspomnianej niedzielnej, listopadowej wycieczki, wraz z Anetą, wówczas podobnie, jak ja świeżo upieczoną przewodniczką terenową po województwie podlaskim, zwiedziliśmy cmentarz w Sztabinie, fotografując ciekawsze stare nagrobki, a następnie udaliśmy się do pobliskich Jamin w podobnym celu. Tam wysiadł mi akumulator w aparacie. Jako, że cmentarz jamiński leży wokół starego kościoła, w którym właśnie kończyło się nabożeństwo, wpadłem na pomysł, aby porozmawiać z księdzem, zajrzeć do starych ksiąg metrykalnych i podładować baterię. Okazało się to niestety niemożliwe, ksiądz spieszył na kolejną mszę, ale zdradził nam, że dzień wcześniej udostępnił księgi do sfotografowania innej osobie. Intuicja mnie nie zawiodła. Osobą tą był Zbyszek, wówczas od kilku lat mój znajomy z internetowego forum Genpol, z którym zetknęliśmy się poszukując informacji o rodzinie Noruków z Jaziewa.
Co było dalej? Po powrocie napisałem do Zbyszka, który zaproponował współpracę przy indeksacji ksiąg jamińskich zarówno mi, jak i Anecie. W grudniu do zespołu dołączyli Krzysiek Zięcina i Rysiek Korąkiewicz, a w styczniu 2012 roku Jay Orbik z USA.
Równolegle uruchomiony został nasz profil na Facebooku, który służy nam do komunikacji ze światem zewnętrznym. Wtedy też przyjęliśmy nazwę Jamiński Zespół Indeksacyjny. Poza publikacją wyników naszych prac, dzielimy się tam ciekawostkami z regionu, artykułami ze starej prasy, zdjęciami z okolicznych cmentarzy i wszelkimi innymi regionaliami. Z biegiem czasu okazało się, że Krzysiek ma doskonałą rękę do wszelkich prac technicznych związanych ze scalaniem opracowanego materiału genealogicznego, doskonale sprawdza się również jako koordynator prac zespołu. Bez Ryśka i Tomka Chilickiego, który współpracuje z zespołem na polu fotograficznym, niemożliwe było zaś pozyskanie wysokiej jakości zdjęć ksiąg metrykalnych.
Takie były początki. Chciałbym nieco subiektywnie, skrótowo i wybiórczo podsumować to wszystko co zespół zrobił od tego czasu, w czym uczestniczyliśmy i jak się rozwijaliśmy.
Główny trzon naszej dotychczasowej pracy to indeksacja dostępnych ksiąg metrykalnych parafii nadbiebrzańskich. Opracowaliśmy dotychczas następujące parafie:
Jaminy,
Krasnybór,
Sztabin,
Lipsk.
Zindeksowane dane opublikowaliśmy na naszym facebookowym profilu oraz w skrótowej wersji w Genetece, na stronie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego. Tak szybka indeksacja nie byłaby możliwa bez całej rzeszy współpracowników-wolontariuszy, których pozyskaliśmy w ubiegłych latach. Szacuję, że współpracowało z nami dotychczas około 30 osób.
Nasza ponad 5-letnia żmudna praca nad starymi księgami nie byłaby możliwa bez spotkań integracyjnych. Większość z nas przed włączeniem się do pracy zespołu znała się jedynie przez internet. Spotkania integracyjne, zwane Zjazdami JZI (JZI - Jamiński Zespół Indeksacyjny) pozwalają nam porozmawiać face to face, zwiedzić okolice indeksowanych parafii, uzgodnić zadania na kolejny rok, poznać się lepiej oraz doładować wewnętrzne akumulatory.
Na pierwsze spotkanie, które odbyło się w dniach 13-15 kwietnia 2012 roku zjechaliśmy do urokliwej nadbiebrzańskiej wioski Jagłowo. Formuła spotkania, która przyjęła się i obowiązywała w kolejnych latach była następująca: piątek - przyjazd, kolacja z udziałem zaproszonych gości, sobota - zwiedzanie okolic, niedziela - poranne zwiedzanie i wyjazd. Gości tych przewinęło się sporo, wielu z nich przyjeżdża na nasze spotkania regularnie. Wśród nich byli Paweł Kloza, Katarzyna Korąkiewicz, ksiądz Krzysztof Bronakowski, Aleksander i Marysia Godlewscy z Jaziewa, Bogdan Kierkla, redakcja Naszego Sztabińskiego Domu w składzie: Helena Kozłowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Małgosia Ostrowska reprezentująca Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzostowskiego, która wsparła nas również w pracach indeksacyjnych i Piotr Godlewski.

W kronikarskim skrócie poniżej przedstawiam przebieg naszych spotkań.

I Zjazd JZI, Jagłowo, 13-15.04.2012:

- spływ tratwą po Biebrzy na odcinku Jagłowo - Jasionowo. Przy śluzie Dębowo spotkaliśmy przewodnika z okolic Hajnówki, Jerzego Nesteruka. Wieźliśmy własne trunki, on również. Popróbowaliśmy, zeszliśmy na ląd, aby rozprostować kości. Po powrocie na tratwę okazało się, że nasz grillowy prowiant zniknął. Kręcący się nieopodal kundel o czarnej sierści, oblizujący się ze smakiem wyjaśniał wszystko. Ochrzciliśmy go mianem Nestor, a po powrocie na pamiątkę humorystycznego zdarzenia założyliśmy facebookowy fun page Nestora.



- spacer po Jagłowie, odwiedziny położonego nieopodal leśnego cmentarza,
- spacer po Mogilnicach,
- wizyta w szkole w Jaziewie, przeglądanie starych kronik szkolnych.

II Zjazd JZI, Jaziewo, 12-14.04.2013

- spacer po Polkowie - jednej z najstarszych wsi położonych na terenie parafii Jaminy, spotkania ze starszymi jej mieszkańcami, panami Kazimierzem Polkowskim, Cyprianem Łubą i Karolem Mitrosem. W Polkowie spotkaliśmy kundla, jako żywo przypominającego Nestora.
- zwiedzanie minimuzeum wsi w Jaziewie.

III Zjazd JZI, Janówek, 9-11.05.2014
  
W drodze do Janówka słuchałem Radio Białystok. Przeżyłem zdziwienie, gdy zaraz po wiadomościach usłyszałem o naszym spotkaniu w Janówku - sprawka Zbyszka, który próbował zainteresować radio naszą pasją. Do Janówka dojechał Łukasz Faszcza, który współpracował z zespołem przy indeksacji. Po raz pierwszy wystąpiliśmy w koszulkach z logo zespołu. Dziś stanowią cenną pamiątkę.

- spacer po Janówku pod przewodnictwem Aleksandra i Marysi Godlewskich,
- wieś Żmojdak i spotkanie z panem Józefem Tomaszewskim,
- wizyta w Kryłatce u pani Małgosi Ostapowicz - nalewka agrestowa pierwsza klasa!,
- odwiedziny dworu Karola Brzostowskiego w Cisowie.

IV Zjazd JZI, Kopiec  , 8-10.05.2015

Na spotkanie zespołu przyjechali po raz pierwszy: Andrzej Sobotko, Mirek Pańkowski, Sabina Filipkowska i Ula Wojewnik, osoby, które indeksowały wraz z nami kolejne księgi metrykalne.

- wycieczka do śluzy Sosnowo na Kanale Augustowskim i poszukiwanie cmentarza z czasów I wojny światowej,
- spacer do Huty Cisowskiej,
- wycieczka do Jastrzębnej Pierwszej i spacer wśród ruin folwarku,
- wycieczka do Krasnegoboru - zwiedzanie cmentarza,
- wycieczka szlakiem Orła Białego w Puszczy Augustowskiej.

V Zjazd JZI, Lebiedzin koło Lipska, 20-22.05.2016

- promocja książki "Jaminy. Tom I. Urodzenia" i anegdotyczna sytuacja z dwoma Lebiedzinami,
- wyprawa do Lipska (zwiedzanie Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji, spotkanie z Towarzystwem Przyjaciół Lipska, spotkanie z regionalistką, panią Krystyną Cieśluk, zwiedzanie kościoła i cmentarza).

Członkowie zespołu mają na koncie szereg artykułów o tematyce genealogicznej i nie tylko, publikowanych na łamach Naszego Sztabińskiego Domu. Byliśmy odpytywani również w wywiadach przez Augustowski Reporter, a także portal MyHeritage.

Wspólnie z Łukaszem Faszczą prezentowaliśmy także zespół na seminarium doktorskim profesora Cezarego Kuklo na Uniwersytecie w Białymstoku 29 czerwca 2014 roku.

Starałem się wymienić różne inicjatywy i zdarzenia zdając sobie sprawę, że nie o wszystkim jestem w stanie napisać ze względu na ulotną pamięć. A jak będzie wyglądać kolejne 5 lat istnienia zespołu? To się okaże. Plany mamy dość bogate.