Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Piszczatowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Piszczatowski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 marca 2016

Boćki

Jedną z najcenniejszych rzeczy, jaką można otrzymać od drugiej osoby, jest jej własny czas. W tym roku w dniu urodzin dostałem taki czas od żony. Wykorzystaliśmy go na wycieczkę poza miasto. Jako cel podróży wybrałem Boćki - wieś w południowej części województwa podlaskiego, niegdyś miasteczko.

Wielokrotnie przez Boćki przejeżdżałem - przecina je ruchliwa droga Białystok-Lublin, przez co wydają się mało atrakcyjne jako cel wycieczki.

Pozory jednak często mylą.

Nazwa, jak się okazuje, nie pochodzi od bocianów, a od boćkowców wyrabianych na miejscu przez rymarzy, czyli batów i dyscyplin. Produkcja ta miała związek z istniejącą od XVIII wieku stacją pocztową, gdzie wymieniano konie kursujących dyliżansów. Boćkowce lub jak inaczej je zwano monitory boćkowskie, wymienia Zygmunt Gloger w "Encyklopedii staropolskiej". Wspominał o nich także Wincenty Pol.

Boćki na początku związane były z rodziną Sapiehów. W 1509 roku król Zygmunt I Stary nadał sześć osad nad Nurcem marszałkowi i sekretarzowi Wielkiego Księstwa Litewskiego Janowi Sapieże, który w Boćkach lokował miasto na prawie magdeburskim. Zbudował tu także swoją rezydencję, a w 1513 roku został pierwszym w historii wojewodą podlaskim. W 1693 roku Boćki, będące wówczas miasteczkiem zamieszkiwanym przez unitów, katolików i żydów, drogą zastawu trafiły w ręce Branickich, później wróciły do Sapiehów, a w latach 60-ych XVIII wieku stały się własnością rodziny Potockich na prawie 100 lat. Później w XIX już wieku właścicielką miasta została Joanna Defler. Prawa miejskie miejscowość utraciła w roku 1934.

Gdy przed wyjazdem wertowałem przewodniki, znalazłem informację, że w ołtarzu bocznym miejscowego kościoła znajduje się obraz "Niepokalane poczęcie Najświętszej Marii Panny" najprawdopodobniej pędzla Augustyna Mirysa. Przygotowując wycieczkę jego śladami dwa lata temu, nie trafiłem na tę wzmiankę - być może jej trasa biegłaby wówczas nieco inaczej. 

Gdy rano wsiadaliśmy do samochodu był zimny lutowy dzień, niebo pokryte chmurami. Nie padało na szczęście. Trasa z Białegostoku do Bociek minęła bez większych przygód. Zatrzymałem samochód na parkingu obok kościoła.


Świątynia jest pozostałością po ufundowanym w 1730 roku przez Józefa Franciszka Sapiehę założeniu klasztornym po wezwaniem świętych Antoniego i Józefa, w którym działali Ojcowie Bracia Mniejsi Zakonu Św. Franciszka Reformaci. Sam kościół wraz dzwonnicą przetrwał zawieruchy dziejowe, zaś z materiału po rozebranym w okresie zaborów klasztoru została zbudowana cerkiew w nieodległych Andryjankach. W kościele znajdują się ołtarze barokowe (ponoć główny przeznaczony był dla kościoła śś. Piotra i Pawła w Wilnie), jedyne na terenie Polski tabernakulum z zespołem 67 plakiet oraz relikwie św. Antoniego Padewskiego. Nie udało nam się jednak wejść do środka. Kościół był zamknięty na cztery spusty, podobnie, jak plebania. Okazja spojrzenia na domniemany obraz Mirysa w szybkim tempie ulotniła się.

Postanowiliśmy rozejrzeć się po miejscowości, gdyż według przewodników zabytkowy kościół nie jest jedynym ciekawym miejscem w Boćkach.

Naprzeciw kościoła, po drugiej stronie ruchliwej szosy znajdowało się jedno z nich. Czytelnicy bloga mieli okazję nie raz zorientować się, że darzę estymą świętego Jana Nepomucena, fotografując i upamiętniając w formie elektronicznej istniejące pamiątki jego kultu. Dlatego tak ucieszył mnie widok XVIII-wiecznej rzeźby, nieco innej od opisywanego tu wcześniej dzieła ze Szczytów Dzięciołowa. Czy boćkowski święty mógł również wyjść spod dłuta Jana Chryzostoma Redlera? Fundowali figurę Sapiehowie, powiązani z Branickimi, więc może tak?! Zwłaszcza, że warsztat wykonawcy był wysokiej klasy.


Nieopodal kościoła widać było budynek dość nietypowej dla Podlasia cerkwi prawosławnej, fundowanej jeszcze przez Potockich, w 1820 roku przed likwidacją unii kościelnej.


Wciąż było zimno (powietrze polarne i zachmurzone niebo), gdy szliśmy od kościoła do cerkwi, więc z chęcią zatrzymaliśmy się przez chwilę w budynku mieszczącym informację turystyczną. Tam ogrzaliśmy się nieco i zaopatrzyli w materiały informacyjne o ziemi boćkowskiej, aby ruszyć w kierunku cmentarza. Po drodze mieliśmy nadzieję zobaczyć ruiny żydowskiej łaźni rytualnej, według przewodników, posiadającej metrykę XVIII lub XIX-wieczną.

Po drugiej, zachodniej stronie szosy minęliśmy pomnik postawiony za czasów władzy komunistycznej. Co zwróciło naszą uwagę - nie został zniszczony (i dobrze!), jedynie została dodana tablica komentująca okoliczności jego postawienia w języku który stał się możliwy dopiero po 1989 roku.



Idąc w kierunku południowym wkrótce ujrzeliśmy budynek dawnego młyna na jednej z posesji,


a za nią widok na dolinę Nurca i tuż obok ruiny mykwy.


Trudno było sobie wyobrazić, że tuż obok jeszcze stosunkowo niedawno toczyło się życie społeczności żydowskiej. Budynek nie miał dachu, w środku rosły drzewa i krzaki, dookoła widać było gąszcz chwastów i krzaków. Całe szczęście, zachował się w postaci ruiny.

Stąd niedaleko było do cmentarza, który w Boćkach podzielony jest na część katolicką i prawosławną.


Katolicka znajduje się po prawej stronie od bramy wejściowej. Obie części posiadają swoje kaplice.


Na cmentarzu odnaleźć można wiele starych nagrobków. Dużą część z nich sfotografowałem zanim przejmujący chłód nie wygonił nas z powrotem do wsi. Warto zwrócić uwagę na estetykę i kunszt artystyczny widoczny nawet w prostych żeliwnych odlewach.

Stare nagrobki znajdujące się w części katolickiej:

1. Wauzieniec (Wawrzyniec) Dakowicz, zmarł w 1885 roku, żył 68 lat. Nagrobek pozbawiony krzyża żeliwnego, który w przeszłości najpewniej zdobił jego szczyt.


2. Mikołaj Jakubowski, żył 81 lat (?), zmarł w 1936 roku. Typowe nazwisko dla okolic Bociek. Nieopodal znajduje się wieś Jakubowskie.

3. Maryjanna Wujenska, żyła lat 68, zmarła w 1923 roku. Krzyż wieńczący szczyt nagrobka został wykonany z fabrycznych stalowych prętów ładnie zdobiony na końcach ramion z tarczą w środku.

 
 4. Antoni Powierzo, umarł 12 stycznia 1886 roku w wieku 69 lat;

Józefa Powierza z Kujawskich (1820-1884).

Badania ksiąg metrycznych mogłyby pomóc w ustaleniach, jaki i czy był związek tej rodziny z powstańcem styczniowym Pawłem Powierzą z Niewodnicy Nargilewskiej, znanym choćby z książki księdza Stanisława Niewińskiego, poświęconej znanym postaciom ziemi juhcnowieckiej. Rodzina Powierzów trafiła do Niewodnicy Nargilewskiej koło Białegostoku w pierwszej połowie XIX wieku z majątku Czaje, w parafii Pobikry koło Ciechanowca. 

   
5. Bronisława z Powierzów Klein, zmarła w roku 1900, żyła 56 lat.


6. Karol Piotrowski, zmarł 10.10.1891 r. Nagrobek posiada ażurowy krzyż zdobiący jego szczyt.



7. Piotr Besławski. Krzyż wykonany podobnie, jak na nagrobku Maryjanny Wujenskiej.

8. Teofil Zaleski, przeżył 63 lata, zmarł 7 lipca 1877 r. Podejrzewam, że może być to nagrobek właściciela folwarku Kalejczyce, który odkupił go w 1847 roku od Dominiki Dobrogowskiej. Według opisu dawnego założenia ogrodowego w Kalejczycach, Teofil zmarł w 1879 roku. Nagrobek został niestety pozbawiony żeliwnego krzyża wieńczącego szczyt. Wciąż widać go u podstawy nagrobka.




 9. Wawrzyniec Piszczatowski, zmarł 14 kwietnia 1855 roku;
Aniela z Kuszelewskich Piszczatowska, zmarła 18 lutego 1849 roku. Tu z kolei zastanawia mnie związek pomiędzy tą rodziną, a zaliwszczykiem Adamem Piszczatowskim, którego rodzice mieszkali w nieodległych Knorydach. Nagrobek jest pięknie zdobiony postaciami figuralnymi.

10. Juliusz Obuchowicz, dziedzic dóbr Knorydy (1809-1889), członek Towarzystwa Rolniczego w Królestwie Polskim. Jeden z piękniejszych nagrobków na cmentarzu.



11. Michał Goławski, obywatel powiatu brzeskiego, zmarł w 1892 roku.

12. Grób rodziny Lipnickich.

"Grób familii Lipnickich. Janowi ojcu, Antoniemu, Dominikowi braciom, Maryannie, Urszuli, Anieli, siostrom. Poświęcił Stanisław 1845 roku."


13. Stanisław Lipnicki, zmarł 8 lutego 1875 roku.


14. Rodzice Andrzej i Aniela Urkowicze, syn Andrzej, 1913 rok.



15. Ksiądz Stanisław Michalski, proboszcz parafii boćkowskiej i dziekan dekanatu bielskiego, zmarł 17 marca 1885 r.

16. Adam Boguszewski, zmarł w 1886 roku, żył 67 lat.  Nagrobek posiada żeliwny krzyż ze zdobieniami ramion.

Parę nagrobków z tej części cmentarza okazało się nieczytelnych:




Starsze nagrobki w części prawosławnej znalezione przeze mnie w większej części były bez inskrypcji nagrobnych za wyjątkiem jednego:


Nikołaj Michajłowicz Ciuńczyk (1883-1904). 




  




Z cmentarza wróciliśmy pod kościół i tym razem zastaliśmy księdza proboszcza na plebanii, który zgodził się otworzyć kościół. Nie na długo jednak, ale mieliśmy tyle czasu, aby przyjrzeć się obrazom. W lewym ołtarzu bocznym, nieopodal ołtarza głównego dostrzegłem charakterystyczne przedstawienie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Współczesna kopia tego obrazu znajduje się w kaplicy pałacu Branickich w Białymstoku, gdyż oryginał znajdujący się w niej kiedyś zaginął.


Po wyjściu z kościoła nadeszła pora na posiłek. Niestety w Boćkach nie znaleźliśmy żadnego miejsca, które zachęcałoby do skorzystania z jego usług. Udaliśmy się więc nad Narew do Zagłoby, restauracji o metryce jeszcze prlowskiej. Nigdy z jej usług wcześniej nie korzystałem, ale dowiedziałem się od kogoś niedawno, że miejsce warte jest polecenia. Gdy zatrzymywaliśmy samochód na parkingu zza chmur wyglądało słońce. 

Warto zatrzymać się w Zagłobie. Zamówiłem soliankę, która była smaczna, choć nie znam się na tyle, aby powiedzieć, że ugotowana zgodnie z prawidłami przygotowywania tej wschodniej zupy. Na drugie zafundowałem sobie pieczoną pierś gęsią, natomiast Kasia pierogi z gęsiną i kaszą gryczaną. Ładnie podane obie potrawy i przepyszne. Na deser szarlotka na ciepło. Magda Gessler nie zrobiłaby tam rewolucji. W nagrodę po całodziennym zimnie wracaliśmy do Białegostoku w promieniach urokliwie zachodzącego słońca.

piątek, 16 listopada 2012

Białystok: Krzyż przy Nowowarszawskiej poświęcony Adamowi Piszczatowskiemu?

Jedną z najciekawszych postaci związanych z ziemią białostocką w pierwszej połowie XIX wieku jest Adam Piszczatowski, nieznany niestety prawie zupełnie szerszemu ogółowi. Nie wiadomo, kiedy dokładnie urodził się. Wiadomo natomiast, że przyszedł na świat w rodzinie drobnoszlacheckiej we wsi Piszczaty. Piszczaty to właściwie dwie wsie: Piszczaty Piotrowięta i Piszczaty Kończany, leżące około 20 km na południowy zachód od Tykocina. W okresie późniejszym rodzice jego mieszkali w podbielskiej wsi Knorydy. Nie wiadomo także wiele o młodości Adama Piszczatowskiego. Nie jest na przykład pewne, czy urodzony w 1806 roku Adam Piszczatowski, syn Wawrzyńca, uczeń klasy I Gimnazjum białostockiego to ta sama osoba, która tak szczególnie zapisała się później w historii walk o wyzwolenie ojczyzny.

Jako młody człowiek zaciąga się do wojska rosyjskiego. Gdy wybucha Powstanie Listopadowe ówczesny podporucznik Żmudzkiego Pułku Grenadierów porzuca dotychczasową służbę i wstępuje do wojska polskiego. Po zabójstwie w Surażu kapitana Czałowa ucieka wraz z kolegami do Królestwa Polskiego. Służy w 2 Pułku Piechoty Liniowej i kolejno awansuje na podporucznika, porucznika i w końcu kapitana. Po upadku Powstania udaje się na emigrację do Francji, dokąd trafia w listopadzie 1831 roku. We Francji jest jednym z pierwszych członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W czerwcu 1832 roku zostaje przyjęty do loży masońskiej "Trois jours".

Wkrótce bierze udział w przygotowaniach wyprawy pułkownika Józefa Zaliwskiego do Polski rozwożąc listy, polecenia i informacje. Zaczyna się ostatnia, najważniejsza część dramatu młodego człowieka.

22 stycznia 1833 wraz z Faustynem Sulistrowskim i Antonim Winnickim wyrusza z Lyonu na tereny polskie. Zaopatrzony w fałszywy paszport, dawkę arszeniku, odezwy i instrukcje trafia do Domanina w Poznańskiem. Stamtąd udaje się w Kaliskie, później do Płocka, aby stamtąd wyruszyć w strony rodzinne. Tam ukrywa go od 11 marca 1833 roku szlachcic z powiatu bielskiego Michał Daniłowicz, pełniący obowiązki naczelnika ziemskiego okręgu policji. W ciągu kilku tygodni Piszczatowski dociera do okolicznej szlachty. Podburza ją do kolejnego powstania, zaopatrzony jest również w buntowniczą odezwę do narodu rosyjskiego, nakłaniającą do wystąpienia przeciw carowi.

Schwytany zostaje 22 czerwca 1833 roku w lasach pod Surażem, postawiony przed Sądem Wojennym i skazany na karę śmierci przez poćwiartowanie. Później wyrok zamieniono na śmierć przez rozstrzelanie. Wykonanie wyroku odbywa się publicznie na polach między Białymstokiem, a ówczesną wsią Skorupy (w rejonie dzisiejszej ulicy Piastowskiej) 20 stycznia 1834 roku.


Ostatnio uczestnicząc w spotkaniu poświęconemu wystawie o zagładzie dworów województwa białostockiego po 1939 roku, zainteresowałem się wypowiedzią z sali. Padło bowiem nazwisko Adama Piszczatowskiego. Pani, niegdyś aktywny przewodnik turystyczny po województwie białostockim opowiadała, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zwłoki konspiratora spoczęły przy ulicy Nowowarszawskiej, na terenie dawnej wsi Skorupy. Mieszkańcy wsi wystawili ponoć na pamiątkę zaliwszczyka krzyż.

O jednym z krzyży przy ulicy Nowowarszawskiej pisałem już tu na blogu. Marta Sokół w swej pracy pisze o jeszcze jednym krzyżu, umiejscowionym na skrzyżowaniu ulic Piastowskiej i Nowowarszawskiej z zachowanym napisem: "[18[72 R/ za Ja[n] Gołombiewsk (nieczytelne) / Wojciecha Ten pomnik postawiony" sugerując, że może być postawiony na cześć jakiejś zmarłej osoby. Czy któryś z nich został poświęcony właśnie Adamowi Piszczatowskiemu?

Marta Sokół "Krzyże i kapliczki przydrożne w krajobrazie miejskim Białegostoku - wczoraj i dziś", Zeszyty Dziedzictwa Kulturowego, t.1, Białystok 2007,

Jan Trynkowski "Absolwenci Gimnazjum Białostockiego (3). Adam Piszczatowski - śmierć chociaż żałosna, ale nie daremna...", Gryfita, nr 19/1999,

Adam Czesław Dobroński "Symbol Pamięci, czyli wspomnienie o Płycie Nieznanego Żołnierza na Rynku Kościuszki", Kurier Poranny, 2 lipca 2009.