Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiesław Wróbel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiesław Wróbel. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 marca 2023

Starosielce, czyli Stara Wieś w książce

Pod koniec ubiegłego roku na lokalnym rynku księgarskim pojawiła się książka Wiesława Wróbla i Edyty Bezzubik "Starosielce. Metryka wsi i ludzi". Moje zainteresowanie Starosielcami, Bażantarnią, Nowym Miastem miało swoją kulminację w roku 2015, gdy przygotowywałem spacer w ramach akcji "Odkryj Białystok z przewodnikiem" organizowanej przez Klub Przewodników Turystycznych przy Regionalnym Oddziale PTTK w Białymstoku. Spacer odbył się w styczniu 2016 roku i wiódł trasą od pętli autobusowej przy ulicy Octowej przez ogródki działkowe, skrzyżowanie z ulicą Pogodną, aby zakończyć się przy ulicy Pułaskiego. Efektem przygotowań do spaceru był cykl artykułów na blogu poświęcony Bażantarni, Stawom Marczukowskim, Pstrągarni, czy właśnie Starej Wsi, czyli Starosielcom. Książka Wiesława Wróbla i Edyty Bezzubik wpisuje się więc w moje wciąż nie gasnące zainteresowanie południowo-zachodnimi i zachodnimi rejonami dzisiejszego Białegostoku.

Zaznaczyć należy, że książka nie dotyczy dawnego miasta Starosielce, a dawnej wsi Starosielce, czyli okolic dzisiejszych ulic o nazwach Ścianka, Starosielce i Oboźna w Białymstoku.

Zaczyna się bardzo ciekawie przedstawieniem najstarszej historii wsi nierozerwalnie związanej z historią dóbr Białystok. Dominująca narracja większości dotychczasowych opracowań historycznych i popularnonaukowych wskazuje, że dobra Białystok powstały w połowie XV wieku, w związku z nadaniem uczynionym przez Wielkiego Księcia Litewskiego na rzecz Jakuba Raczki Tabutowicza. Jednak najstarsza wzmianka o Białymstoku pochodzi dopiero z 1514 roku, gdy dobra te stanowiły własność wnuka Mikołaja Michnowicza Raczkowicza. Jako, że informacje o nadaniu z połowy XV wieku pochodzą od Jana Glinki, który nie oparł się w swych twierdzeniach na żadnym istniejącym dokumencie, wydaje się, że początek dóbr białostockich należy przesunąć na ponad pół wieku później. Książka delikatnie sugeruje ten nowy porządek myślenia.

Dalej jest równie ciekawie, gdyż opis historii Starosielc został oparty na bardzo rzetelnej kwerendzie archiwalnej, na artykułach prasowych do czasów współczesnych oraz na wspomnieniach mieszkańców. Książka bogato ilustrowana jest dawnymi zdjęciami mieszkańców wsi, pochodzącymi z kolekcji prywatnych. Prawdziwy rarytas! Dotychczas nikt nie napisał monografii wsi Starosielce, a ta która właśnie powstała jest kompendium wiedzy, jakich nie uświadczysz na lokalnym rynku księgarskim. Zwłaszcza, że w drugiej części książki zamieszczone zostały tablice genealogiczne tych rodzin starosielskich, które zamieszkiwały wieś przynajmniej od XVIII wieku.

Jako, że interesuje mnie ostatnio wieś Klepacze, sprawdziłem, jak wiele powiązań natury genealogicznej miały rodziny starosielskie z rodzinami sąsiedniej wsi Klepacze. Oto one:

1. Elżbieta Boratyńska ze Starosielc, wywodząca się z rodziny ogrodnika Izabeli Branickiej, Jana Boratyńskiego w roku 1826 wyszła za Kazimierza Rajewskiego z Klepacz.

2. Jan Jakubowski ze Starosielc w roku 1856 poślubił Teofilę Rajewską (1834-?) z Klepacz .

3. Antoni Jakubowski ze Starosielc w roku 1886 poślubił Ewę Wysocką (1864-1900) z Klepacz.

4. Kazimiera Jakubowska ze Starosielc w roku 1932 poślubiła Józefa Borsuka z Klepacz.

5. Ewa Jedlińska ze Starosielc w roku 1875 poślubiła Ludwika Muszyńskiego z Klepacz.

6. Józef Jedliński ze Starosielc w roku 1929 poślubił Bronisławę Klejzik z Klepacz.

7. Kazimierz Janicki ze Starosielc w roku 1870 poślubił Anielę Wysocką (1849-po 1926) z Klepacz.

8. Józef Kuryłowicz ze Starosielc w roku 1889 poślubił Mariannę Turowską (1864-1902) z Klepacz.

9. Jan Kuryłowicz ze Starosielc w roku 1871 poślubił Mariannę Klejzik (1848-1921) z Klepacz.

10. Kazimierz Maciejczuk ze Starosielc w roku 1878 poślubił Mariannę Wysocką (1860-1929) z Klepacz.

11. Antoni Malinowski ze Starosielc w roku 1889 poślubił Weronikę Judycką (1864-po 1926) z Klepacz.

12. Franciszek Malinowski ze Starosielc w roku 1897 poślubił Katarzynę Kendys (1875-?) z Klepacz, która później w roku 1905 poślubiła Jana Dańkę z Białegostoku.

13. Kazimierz Malinowski ze Starosielc w roku 1897 poślubił Katarzynę Koszewnik z Klepacz.

14. Maciej Panas ze Starosielc w roku 1865 poślubił Mariannę Fiłończuk (1843-po 1890) z Klepacz.

15. Józef Rutkowski ze Starosielc poślubił w roku 1849 Mariannę Fiłończuk (1824-1849) z Klepacz, a po jej śmierci w roku 1850 poślubił Agatę Koszewnik (1827-1855) z Klepacz.

16. Marianna Smorszczewska ze Starosielc poślubiła w roku 1875 Antoniego Baszenia (1851-?) z Klepacz.


Całkiem sporo, jak na jedną książkę.

czwartek, 20 maja 2021

Jeszcze jedna ważna książka o Bojarach

Był czas, kiedy Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku wydawało książki albumy o jednej z najstarszych dzielnic Białegostoku - Bojarach. Ukazały się wówczas cztery pozycje: dwie stricte albumowe, trzecia poświęcona ulicy Starobojarskiej i czwarta poświęcona okolicom ulicy Koszykowej. Te dwie ostatnie książki stanowiły kamień milowy w rozwoju wiedzy o historii miasta dzięki Wiesławowi Wróblowi i jego opracowaniom. W części 4 zatytułowanej "Bojary 4. W sercu dzielnicy" opisana została historia 10 domów i rodzin je zamieszkujących. Trochę szkoda, że popularność serii książek poświęconych historii Bojar nie przełożyła się na próbę opisania historii innych dzielnic. A była taka nadzieja. Kilka lat temu dzięki wystawie w centrum miasta została pobudzona ciekawość historią Wygody. W nieco bliższych już czasach Centrum im. Ludwika Zamenhofa zorganizowało wystawę poświęconą historii Starosielc. Towarzyszył jej wówczas spacer po dawnym miasteczku autorstwa Pawła Olszyńskiego.

Piszę to wszystko, gdyż trafiła do moich rąk książka Zbigniewa Tomasza Klimaszewskiego "Zapomniani bohaterowie białostockich Bojar". Nieco późno, wszak wydana została w roku 2015, ale lepiej późno niż wcale.

Autor książki jest mieszkańcem Bojar zaangażowanym w zachowanie kształtu tej dzielnicy, był wydawcą lokalnej gazety "Echo Bojar". Gdy kupiłem tę książkę, zastanawiałem się, jaka będzie jej forma, jakich zapomnianych bohaterów losy zostały w niej opowiedziane, czy uzupełni wiedzę o historycznej dzielnicy znanej z innych opracowań.

Nie zawiodłem się. Przede wszystkim choć książka bogata jest w przypisy dotyczące materiałów źródłowych, co mogłoby wskazywać, że dużą część książki będzie stanowić wiedza archiwalna, "czuje się" że autor znał osobiście rodziny, których historię opisał. Nie jest to historia tak odległa, jak w opracowaniach Wiesława Wróbla, gdzie lwia część opisów powstała w oparciu o wyniki kwerendy archiwalnej. W przypadku książki Zbigniewa Klimaszewskiego mamy zebrane historie dwudziestowieczne, w większości związane z drugą wojną światową.

Co najważniejsze, książka rzeczywiście dostarcza zupełnie nowej wiedzy o ludziach mieszkających na Bojarach. Jeśli się nie mylę, jedynie losy rodziny Millerów mieszkającej przy Staszica 15 zostały opisane w książce Wiesława Wróbla. Ale już wiedza o Leopoldzie Antoniewiczu, mieszkającym przed wojną przez pewien czas przy Modlińskiej 10 jest zupełnie nowa, choć historia domu przy Modlińskiej 10 została wcześniej opisana we wspomnianej książce Wiesława Wróbla.

Chwała autorowi, że nie dopuścił do zapomnienia o Eugeniuszu Kudzielanko, Stefanie Sobańcu, Józefie Łopianeckim, rodzinie Smacznych, Leonie Mitkiewiczu, Reginie Strzałkowskiej, rodzinie Czerewaczów, Helenie Żyłkiewicz, Zofii Szwarc, rodzinie Stankiewicz, czy siostrach Wroczyńskich.

Książka uświadamia, że w starych drewnianych i ceglanych domach Bojar mieszkali tak niedawno ludzie, którzy dokonywali czynów nietuzinkowych. Że Bojary to nie tylko historia z czasów carskich związana z Józefem Piłsudskim, czy też przedwojenna związana z rodzinami inteligenckimi tworzącymi ówczesną elitę miasta. Bojary to też dzielnica domów zatopionych w zieleni ogrodów,  w których w czasie okupacji niemieckiej młodzież na niezliczonych tajnych kompletach zdobywała wiedzę, gdzie łatwo można było tę działalność skryć przed okiem ludzkim.

Książka zawiera krótkie omówienie innych ważniejszych domów bojarskich, o których nigdzie indziej nie przeczytamy. Zawiera dość bogaty materiał zdjęciowy. Nie jest także wolna od smaczków i ciekawostek. Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o Edwardzie Motylewskim (zmarłym w 1933 roku), który mieszkał przy Glinianej 8, fotografa kobiet oraz pejzaży podlaskiego krajobrazu, wystawiającego swoje prace na wystawach w Warszawie, czy w Wiedniu.

Książka uświadomiła mi, że choć tak dużo wiemy o Bojarach, to pozostają wciąż liczne ulice i uliczki tej dzielnicy, które uniknęły opisania w dostępnych opracowaniach, aby wspomnieć tylko o ważnej dla mnie ulicy Sowiej.

Czy warto przeczytać? Zdecydowanie.

Zbigniew Tomasz Klimaszewski "Zapomniani bohaterowie białostockich Bojar", Białystok, 2015


niedziela, 11 października 2020

Białystok, brama triumfalna przy Lipowej i tragiczna śmierć Emmy Hampel

15 sierpnia 1897 do Białegostoku przyjechał car Mikołaj II, który wizytował manewry wojsk rosyjskich odbywające się pod miastem. Z tej okazji ówczesne władze miasta przygotowały dla cara specjalną pamiątkę - album fotograficzny przedstawiający 28 reprezentacyjnych ujęć Białegostoku. Autorem zdjęć był znany fotograf białostocki Józef Sołowiejczyk. Kilka lat temu Muzeum Historyczne w Białymstoku prezentowało wystawę zdjęć Sołowiejczyka, wśród których poczesne miejsce zajmowały zdjęcia właśnie z tego albumu. Zupełnie niedawno, gdy jeszcze w Kurierze Porannym ukazywały się artykuły w ramach Albumu Białostockiego, Wiesław Wróbel opisywał historię budynków widocznych na tychże zdjęciach Sołowiejczyka.

Jedno ze zdjęć z albumu przekazanego Mikołajowi II przedstawia bramę triumfalną, która u wylotu ulicy Lipowej została przygotowana na przyjazd cara. Na swojej półce znalazłem je w publikacji Tomasza Wiśniewskiego "Białystok w starej pocztówce" wydanej w 1990 roku. Brama została wykonana z drewna i dykty i stała w Białymstoku przez 7 lat do zamachu terrorystycznego w roku 1904. Na fotografii widać za nią wzgórze świętego Rocha, na którym wówczas znajdował się cmentarz i kaplica. Z obu stron ulicy Lipowej możemy zaś oglądać niską zabudowę ulicy Lipowej, jakże inną od dzisiejszej.

 

W niniejszej notce będzie nas interesować właśnie zamach z roku 1904, po którym brama triumfalna zniknęła z krajobrazu miasta. Wtedy to w tygodniku "Kraj" w numerze 26 ukazał się następujący artykuł:

 "Białystok. <<Warsz. Dniewn.>> donosi: <<Przy wjeździe do Białegostoku dotychczas istnieje łuk drewniany, wzniesiony w roku 1897 z powodu odwiedzenia miasta przez Najjaśniejszego Pana. D. 14 (27) czerwca, około godz. 11 wieczorem, ze szczebla łuku ukazały się płomienie i dym. Niejaka Hampelowa (żona wędliniarza) wraz z innymi, zamieszkałymi w pobliżu, przybiegła, ażeby ogień ugasić. Nagle nastąpił silny wybuch, który zniszczył wewnętrzną stronę łuku tryumfalnego, a nieszczęśliwą kobietę położył trupem. W najbliższych budynkach, zajmowanych przez zarząd powiatowego naczelnika wojskowego, 8 brygadę artylerji konnej i hotel <<Metropol>>, wyleciały strzaskane szyby. Winnych wypadku dotychczas nie wykryto. Prawdopodobnie wewnątrz łuku włożony był przyrząd wybuchowy z tlącym się knotem. Śledztwo w toku.>>"

 

Zainteresowało mnie kim była niejaka Hampelowa, która chcąc ugasić ogień zginęła. Zajrzałem do metryk zgonu parafii ewangelickiej w Białymstoku, kojarząc to nazwisko z białostockimi luteranami. Akt zgonu Emmy Hampel znalazłem pod numerem 50. Zapisano w języku rosyjskim, że 14 czerwca 1904 o 11 wieczorem zmarła Emma Hampel, córka Juliana, z domu Laudon, urodzona w Opatowie, lat 47, zamężna za Engelbertem Hampelem. Jako przyczynę zgonu wpisano po rosyjsku "оть разрыва". Dzięki odnalezionemu artykułowi możliwe było ustalenie przyczyny zgonu w sposób dokładniejszy.
 
 
Przypomniałem sobie, że w pracy Wiesława Wróbla i Mieczysława Marczaka (z którego kolekcji pochodziły fotografie do książki) "Fotografowie białostoccy 1861-1915", czytałem o zmarłym przedwcześnie w roku 1884 białostockim fotografie Karolu Hermanie Hampelu. Sprawdziłem. Herman był młodszym bratem wspomnianego Engelberta (najstarszego z rodzeństwa), który w roku 1877 ożenił się z Emmą Laudon (nie Landon, jak w książce). Engelbert był z zawodu rzeźnikiem, wyrabiał wędliny i kiełbasy. Jak pisał Wiesław Wróbel "Musiał cieszyć się dużym powodzeniem, skoro na podstawie źródeł historycznych można wywnioskować jego znaczący awans społeczny. W 1885 r. nabył nieruchomość przy ulicy św. Rocha oraz plac w prestiżowej lokalizacji na rogu ul. Lipowej i Nowoszosowej (później ul. H. Dąbrowskiego). W kolejnych latach zbudował na niej murowaną piętrową kamienicę, w której mieszkał z rodziną, tam też prowadził swój zakład masarski. Dwa lata później wspólnie z żoną wykupił sklep w tzw. starych rzędach (czyli w budynku ratusza) na Placu Bazarnym. Na pewno w latach 1895-1900 i 1904-1908 pełnił funkcję radnego miejskiego. W 1913 r. był deputatem kupców do urzędu podatkowego."
 
Wydaje się więc, że odnaleziony artykuł stanowi ważny przyczynek do historii Białegostoku dokumentując losy jednej z ważniejszych rodzin w mieście przełomu XIX i XX wieku. Ach, gdyby można było porozmawiać z kimś, kto miał okazję kosztować wędlin Engelberta Hampela!
 
PS Notkę dedykuję mojemu przyjacielowi Jurkowi.

środa, 7 września 2016

"Fotografowie białostoccy 1861-1915"

24 czerwca, wraz z początkiem wakacji wybrałem się do Centrum Zamenhofa w Białymstoku na promocję książki "Fotografowie białostoccy 1861-1915". Powody były trzy. Po pierwsze przyciągnęła mnie osoba autora. Wiesław Wróbel wyrobił już sobie markę wśród białostockich historyków. Niezależnie, czy odkrywa przed nami historię dzielnicy Bojary, czy przybliża dzieje białostockich zabytków na łamach Albumu Białostockiego w Kurierze Porannym, wywracając przy okazji do góry nogami wiedzę z Przewodnika historycznego, jego teksty są ciekawe i poprzedzone dogłębną kwerendą archiwalną oraz, gdy jest możliwość lub konieczność, badaniami terenowymi. Drugim powodem było miejsce. Centrum Zamenhofa w ostatnich latach wyrobiło sobie markę centrum kultury wysokiej z prawdziwego zdarzenia. Poza ciekawymi wystawami, jest w nim bowiem miejsce na fascynujące wydawnictwa (vide albumy poświęcone dzielnicy Bojary), elektryzujące koncerty na klimatycznym tarasie (Basia Stępniak-Wilk, Dorota Miśkiewicz i wielu innych artystów) a także opasłe już archiwum historii mówionej - Mediatekę, nieoceniony skarb dla przyszłych pokoleń.

Po trzecie wreszcie, arcyciekawy wydał mi się sam temat. Fotografowie białostoccy przełomu wieków to kolejne cegiełki do historii Białegostoku. O tyle ważne, że fotografia wówczas wymagała pewnej wiedzy technicznej, a ograniczona ilość dostępnego materiału fotograficznego determinowała dbałość o stronę artystyczną zdjęcia. Kontakt z dawną fotografią umożliwia bezpośrednie spojrzenie na dawne czasy - ulice miasta, postaci, ówczesną modę. Pamiętałem jeszcze, jak ciekawą byłą wystawa fotografii Józefa Sołowiejczyka w białostockim Muzeum Historycznym 2 lata temu. Moja wiedza o fotografach białostockich ograniczała się właściwie do jego osoby, no i może najdłużej działającego w Białymstoku zakładu fotograficznego Szymborskich. We wspomnianym "Przewodniku historycznym po Białymstoku" Andrzeja Lechowskiego wzmiankowano co prawda również innych fotografów: Bartmanna, braci Pumpian, czy wiązane wówczas z braćmi Pumpian atelier "Bernardi", ale co to za wiedza szczątkowa, gdy nie można powiązać nazwisk ze zdjęciami? W kuluarach wspomnianej wystawy fotografii Sołowiejczyka szeptano również o braciach Budryk, ale i w tym przypadku w mojej pamięci pozostało jedynie nazwisko. Biorąc wszystko powyższe pod uwagę, apetyt mój był ogromny, gdy jechałem na promocję książki.

Nie zawiodłem się. Letnia pogoda, klimatyczny taras pełen ludzi, osoba autora oraz kolekcjonera fotografii Mieczysława Marczaka, bez którego książka w takim kształcie nie mogłaby powstać - wszystko to ożyło się na pełną smaczków kompozycję piątkowego popołudnia. Mój zachwyt trwał i później, gdy czytałem dokładnie i powoli książkę, przeglądając przy okazji pokaźny zbiór zamieszczonych w niej zdjęć. Poza fotografiami Sołowiejczyka mogłem po raz pierwszy ujrzeć zdjęcia braci Budryków, Wolfganga Andreasa Bartmanna, braci Pumpianów, czy Szymborskich. O wielu artystach fotografii, których zdjęcia trafiły do książki wcześniej nie słyszałem, by wymienić tylko Jana Wilhelma Diehla, Carla Ludwiga Cossmana, Augusta Jaegera, Mowszę Kapłańskiego, czy jedyną kobietę w tym zestawieniu Wandę Bromirską. Książka pełna jest ciekawych zagadek, czekających na rozwiązanie w przyszłości. Wielu biogramów nie udało się jak dotąd powiązać z jakimkolwiek zdjęciem, by wspomnieć Karola Hermana Hampela, czy najstarszego w zestawieniu fotografa pochodzącego z Białegostoku - Szlomę Kryńskiego. Znalazło się także miejsce dla fotografów, o których skromne wzmianki zostały odnalezione w archiwach. Książka bowiem to przede wszystkim zbiór biogramów osób, często nieobecnych dotychczas na kartach historii miasta. Prawdziwą perełką i jednocześnie zagadką czekającą na rozwiązanie jest najstarsza znana fotografia białostocka, o ciekawej historii i nieznanym autorze. A czyż zagadki czekające na rozwiązanie nie są tym elementem, który nas najbardziej pociąga w historii? Cennym elementem jest wstęp do książki omawiający w skrócie historię fotografii, a także stosowane techniki, i ich wpływ na upowszechnienie sztuki robienia zdjęć.

Troszkę szkoda, że autor skupił się li tylko na zawodowych fotografach działających w naszym mieście do 1915 roku. Zabrakło mi bowiem choć krótkiej wzmianki o inżynierze o nazwisku Wille, administratorze fabryki Beckera, zatrudnionym w roku 1895, który według Andrzeja Lechowskiego zajmował się także fotografią, pozostawiając po sobie cenne widoki Białegostoku z przełomu XIX/XX wieku. Możliwe, że się mylę, ale z omawianego okresu zbyt wielu fotografów amatorów nie jest powszechnie znanych. Fotografie Willego nie są znane szerokiej publiczności. Być może jedyną szansą aby na nie spojrzeć jest wizyta w prywatnej klinice ginekologicznej doktora Tomaszewskiego przy ulicy Parkowej. Może znajdzie się osoba, która namówi właściciela na publikację tych zdjęć choć w skromnej książeczce-albumie lub na ich wystawę? Powyższa uwaga jest tylko moją prywatną dygresją, w żaden sposób nie ujmującą wartości omawianej książki, którą szczerze polecam miłośnikom historii Białegostoku.

Wiesław Wróbel, "Fotografowie białostoccy 1861-1915", Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku, 2016

sobota, 7 grudnia 2013

Monografia białostockiej ulicy Starobojarskiej

Jeśli jesteś miłośnikiem historii, a w dodatku interesujesz się historią Białegostoku lub też znasz kogoś takiego, a nie wiesz co sprezentować mu na zbliżające się święta, mam dla Ciebie propozycję. Kup koniecznie wydawnictwo pt. "Bojary 3". Nie zawiedziesz się.

"Bojary 3" są trzecim wydawnictwem wydanym w ramach "Projektu Bojary", firmowanym przez Centrum im. Ludwika Zamenhofa. O ile dwa pierwsze stanowiły głównie zbiór starych zdjęć tej w dużej mierze nieistniejącej już w swym historycznym kształcie dzielnicy Białegostoku, o tyle nowe wydawnictwo jest czymś zupełnie innym.

Zacznę może od końca. Książkę wieńczy tekst Adama Walickiego poświęcony "Karcie Bojarskiej", dokumentowi powstałemu pod koniec lat 80-ych, mającemu w swym założeniu służyć ochronie dzielnicy, ale także stanowić podstawę pod nowe myślenie o miejskiej  architekturze. Czy udało się autorom przekonać do niego decydentów i mieszkańców, możemy wywnioskować oglądając te resztki Bojar, które dziś pozostały.

O świetności dzielnicy, o sentymencie jakim darzą ją dawni mieszkańcy świadczy z kolei bardzo ciekawy tekst Andrzeja Lechowskiego, rozpoczynający książkę. Tekst to bardzo osobisty, oprowadzający nas po tych miejscach na Bojarach, które zostały naznaczone przeszłością rodziny autora.

Prawdziwą perełkę zarówno w książce, jak i wśród innych pozycji o Białymstoku, które ostatnimi czasy ukazały się, stanowi natomiast moim zdaniem środkowa część książki poświęcona ulicy Starobojarskiej. Autor, Wiesław Wróbel, dotarł do archiwalnych dokumentów, świadczących o tym kiedy i w jakich okolicznościach powstała ulica, w jaki sposób wiąże się z częścią obecnej ulicy Warszawskiej, noszącej 200 lat temu nazwę Bojarska i dlaczego nosi taką właśnie nazwę. Moim zdaniem jest to odkrycie rewelacyjne, zmieniające nasze myślenie i wyobrażenie o początkach Bojar. To tak zwane hitchcockowskie trzęsienie ziemi wprowadza nas w dalszą część książki. Autor w oparciu o dokumenty archiwalne przedstawia nam historię każdej pojedynczej posesji ulicy Starobojarskiej, ulicy trzeba dodać, która w niczym już dziś nie przypomina swym charakterem historycznych Bojar. Jedno z największych odkryć wiąże się z posesją pod numerem 30. Do niedawna stał tam dom pierwszego po odzyskaniu w 1919 roku niepodległości prezydenta Białegostoku, Bolesława Szymańskiego. W domu tym był przyjmowany na herbatce Józef Piłsudski w 1921 roku gdy odbierał do władz miasta tytuł honorowego obywatela Białegostoku. Autor dotarł do dokumentów świadczących o tym, że nieruchomość tę przed 1865 posiadał Kazimierz Kobyliński, syn Wiktora Kobylińskiego, właściciela podbiałostockiego majątku Zalesiany. Kazimierz Kobyliński stworzył jedną z najliczniejszych partii powstańczych w 1863 roku, do której należeli jego synowie Adolf i Władysław, zięć oraz bratanek mieszkający w położonych niedaleko Zalesian Horodnianach - Adolf Kobyliński. Sam Kazimierz Kobyliński poległ 4 listopada 1854 roku w potyczce pod Mienią koło Mińska Mazowieckiego. Jego majątek w Zalesianach oraz parcela przy ulicy Starobojarskiej w Białymstoku zostały w 1865 roku skonfiskowane przez władze carskie. Czy to nie paradoks historii, że na posesji tej honory przyjmował nieco ponad pół wieku później sam Józef Piłsudski?

Mnie osobiście zaciekawiła również historia sąsiedniej posesji przy ulicy Starobojarskiej 32. W roku 1928 kupili ją Lejb i Bejla Gotlib. Sprzedającymi byli spadkobiercy rodzin prowadzący tu uprzednio fabrykę tytoniu: Ajzyk Darman, Dawid Zusman i Benjamin Niewodowski oraz Sora Goldberg. Gotlibowie uruchomili tu młyn motorowy oraz zakład ślusarski. Produkowali między innymi maszyny młynarskie. Tak się składa, że miałem okazję jedną z nich oglądać we wnętrzu wiatraka w Dolistowie podczas niedawnej wycieczki śladami Antoniego Herliczki.



 Andrzej Lechowski, Adam Walicki, Wiesław Wróbel "Bojary 3", Białystok 2013.