Odwiedziłem w ostatnim czasie Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu. Położone na Ostrowie Tumskim, tuż przy starożytnej Bazylice Archidiecezjalnej, w miejscu zacisznym, z dala od gwaru wielkomiejskiego jest idealnym miejscem do kilkugodzinnych poszukiwań starych zapisów na mikrofilmach zawierających księgi metrykalne. Wadą poszukiwań w archiwach kościelnych jest to, że z reguły nie można zamówić kopii odnalezionych zapisów. Z drugiej strony oferują one najbogatszy zbiór starych metrykaliów. Interesujące dane niestety trzeba sobie spisać.
Postanowiłem spróbować wyjaśnić część zagadek genealogicznych, których nagromadziło się trochę przez ostatnie lata. Między innymi nie mogłem znaleźć dotychczas aktu zgonu prapradziadka Wawrzyńca Paczkowskiego. Wszelkie przesłanki wskazywały, że zmarł w rodzinnych Krzyżownikach między rokiem 1892, kiedy urodził się jego ostatni syn, a 1914, kiedy wzmiankę o jego odejściu przytacza akt ślubu syna Józefa Paczkowskiego. Wydawało mi się, że przejrzałem wszystkie księgi metryczne parafii kierskiej za lata 1892-1918 i aktu zgonu Wawrzyńca nie odnalazłem. Dziś nie jestem pewien, czy czasami podczas poszukiwań w Centrum Historii Rodziny w Warszawie oraz w Archiwum Państwowym nie pominąłem pewnych roczników, których na mikrofilmach nie było. W Archiwum Archidiecezjalnym wypożyczyłem bowiem mikrofilm zawierający kierskie księgi zgonów z interesującego mnie okresu i akt zgonu Wawrzyńca odnalazłem!
Dość lakoniczny jest to zapis. W odpowiednich rubrykach wpisano po łacinie:
data zgonu - 28 marca 1897 roku,
miejsce zgonu - Krzyżowniki,
Laurentius Paczkowski,
51 lat - wiek nie zgadza się. Wawrzyniec urodził się bowiem w roku 1851. W chwili śmierci miał więc tylko 46 lat. Z drugiej strony księgi kierskie nie notują innego małżeństwa Wawrzyńca i Katarzyny w drugiej połowie XIX wieku, mieszkającego w Kiekrzu. Poza tym ksiądz zapisywał wiek zmarłego według informacji uzyskanych od świadków, którzy często podawali niedokładne bądź błędne dane;
stan cywilny - maritus (żonaty),
legitimi thori - to znaczy urodzony z prawego łoża,
przyczyna śmierci - phthisis, czyli suchoty,
uxor Katarzyna (dane żony).
Tak wczesna data zgonu prapradziadka może wyjaśniać, dlaczego pamięć o nim nie przetrwała w mej rodzinie. Józef, jego syn, a mój pradziadek, w chwili śmierci ojca miał tylko 9 lat.
W kierskich księgach zgonów znalazłem jeszcze dwa inne ciekawe zapisy. Jeden z nich dotyczy ostatniego z synów Wawrzyńca i Katarzyny, Jana, urodzonego 17 czerwca 1892 roku. Okazało się, że Jan zmarł tego samego dnia, po 10 minutach od urodzenia. Jakby tego było mało, miał brata bliźniaka lub siostrę bliźniaczkę. Akt zgonu Jana nie podaje płci rodzeństwa, jako, że drugie dziecko urodziło się już martwe.
Drugi ciekawy zapis dotyczy mego prapradziadka Józefa. Okazało się, że Józef miał brata bliźniaka o imieniu Adam. Adam niestety urodził się w pół martwy. Ksiądz zdążył jeszcze ochrzcić go przed śmiercią. Nie miałem okazji poznać pradziadka, a zastanawia mnie, czy dowiedział się kiedykolwiek o tym, że miał brata bliźniaka lub czy jego podświadomość zarejestrowała ten fakt i jaki mogło mieć to wpływ na jego życie.
Nie ma co... W księgach metrycznych można natknąć się na prawdziwe tajemnice rodzinne!
To nie wszystko co udało mi się ustalić tego dnia w archiwum . Zajrzałem również do akt urodzeń parafii ostrzeszowskiej z lat 60-ych XIX wieku. W zeszłym roku bowiem, gdy z miejskiego archiwum w Gelsenkirchen otrzymałem akt ślubu praprababci Balbiny Kaczmarek z Franciszkiem Szołtyskiem, poznałem datę i miejsce urodzenia Balbiny. Gdy jednak później próbowałem w Archiwum Państwowym w Poznaniu uzyskać jej metrykę urodzenia z ostrzeszowskich ksiąg stanu cywilnego, otrzymałem odpowiedź, że poszukiwanej metryki w księgach nie ma.
W archiwum archidiecezjalnym, gdy założyłem mikrofilm na rolki czytnika i zacząłem przeglądać klatka po klatce, poszukiwana metryka widniała pod właściwą datą: 24 listopada 1867 roku. Balbina urodziła się o 11 w wieczór, ochrzczona została 1 grudnia, a rodzicami chrzestnymi byli Andrzej Guzenda oraz Cecylia Effert. Co ciekawe z boku widniał również dopisek o ślubie: exo 4/6 912.
Zaciekawił mnie. Co ta data może oznaczać? Porównując z innymi metrykami, po sąsiedzku, gdzie podobne dopiski istniały, wydaje się, że chodzi o 4 czerwca 1912 roku jako dzień zawarcia małżeństwa. Nie mógł to być jednak ślub Balbiny z mym prapradziadkiem Marcinem Uzarkiem, gdyż ten zmarł w 1909 roku. Małżeństwo zaś z Franciszkiem Szołtyskiem Balbina zawarła w roku 1913. Zagadka ślubu Balbiny z Marcinem pozostała do rozwikłania. Jednak z archiwum wychodziłem zadowolony i podekscytowany, jak zawsze, gdy uda odsłonić się kolejne gałązki drzewa genealogicznego.
bardzo fajnie opisane, życzę dalszych sukcesów w poszukiwaniach genealogicznych. Ciekaw jestem jak daleko Pan dojdzie w ustaleniach swych przodków i jak najdalej można dojść
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że Twoja wyprawa do Archiwum w Poznaniu okazała się owocna. Danielu, z całego serca raz jeszcze DZIĘKUJĘ za dane dotyczące mojej rodziny,którymi ku mojej radości niewysłowionej mnie obdarowałeś. Kilka godzin na przeglądanie akt to niewiele a jednak udało się!:) Dane te potwierdzają moją wcześniejszą hipotezę. Doceniam Twój kunszt genealogiczny,umiejętność właściwego odczytu akt, zwłaszcza po łacinie... Cieszy mnie fakt,że mam potwierdzenie moich przypuszczeń.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Tobie tego dreszczyku emocji, który z pewnością odczuwałeś znajdując znajome nazwiska....w takim momencie to nie tylko imię i nazwisko odnalezionego członka rodziny,daty,miejscowość itd. to poznanie kogoś kto jest nam bardzo,bardzo bliski bo tak bardzo długo oczekiwany...spotkanie po latach...
Niejednokrotnie zadaję sobie pytanie jak to możliwe,że odkrywamy coś co teoretycznie było nie do odkrycia.Nie potrafię tego inaczej wyjaśnić jak pomoc tych, którzy odeszli...
Choć najważniejsza jest teraźniejszość to jednak poznawanie swoich korzeni jest również ważne bo mocne korzenie to mocne drzewo.
Niech Ci się szczęści w dalszym poznawaniu przeszłości. Pozdrawiam serdecznie:)
Krysiu, kiedyś już podobne zdanie o pomocy przodków usłyszałem od osoby, która trafiła w to miejsce w sieci nieco przypadkiem, a wcześniej teściowa tej osoby przed śmiercią podzieliła się informacjami z przeszłości, które, jak się okazało dotyczyły moich przodków. Dziękuję za pozostawiony ślad i również serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń