Pokazywanie postów oznaczonych etykietą More Maiorum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą More Maiorum. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 grudnia 2018

Metryczki dowodowe pod znakiem null

Nie pisałem nic w tym roku o własnych odkryciach genealogicznych. To nie znaczy, że ich nie było. Są, aczkolwiek wynikają z uzyskania prawie dwa lata temu dostępu do ksiąg urodzeń, ślubów i zgonów z parafii Miechocin dla wsi Chmielów, sięgających roku 1786. Wszystko dzięki wizycie w archiwum parafialnym w Chmielowie. Podczas tamtej podróży w tarnobrzeskie odwiedziłem również parafię w Miechocinie, gdzie znalazłem nieco późniejszych dokumentów metrykalnych dotyczących wsi Chmielów, a konkretnie z ostatniego dziesięciolecia XIX wieku i początku wieku XX w. Opracowywanie jednak zdobytych informacji jest pracą tytaniczną, która powoli zbliża się do końca. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł więcej na ten temat napisać.

Jedna z mych nadziei genealogicznych tego roku spaliła niestety na panewce. W numerze 9 pisma "More Maiorum" z roku 2017 ukazał się niezwykle interesujący artykuł Jolanty Louchin "Metryczki dowodowe jako źródło do genealogii".

Można w nim przeczytać między innymi:

"Kilkadziesiąt milionów metryczek dowodowych naszych przodków w jednym miejscu. Niemożliwe? A jednak! Archiwum w Milanówku to prawdziwa skarbnica dla każdego genealoga."

W październiku 1951 roku po raz pierwszy pojawił się obowiązek posiadania dowodu osobistego przez wszystkie osoby mieszkające kraju, które ukończyły 18 lat. Wydając dowód osobisty, sporządzano tzw. metryczkę, na której znajdowały się podstawowe dane widniejące w dowodzie, fotografia, data odbioru dokumentu i podpis osoby odbierającej dowód. Taką metryczkę wysyłano do Warszawy do MSW, gdzie tworzono centralny rejestr dorosłych obywateli PRL, jeszcze na długo przed stworzeniem systemu PESEL. To jest dziś około 2 kilometrów bieżących tych metryczek.

Mam tak niewiele zdjęć trójki swoich pradziadków, którzy żyli po 1951 roku, miałem więc nadzieję, że odnajdę metryczki dowodowe Stefana Stępnia, Andrzeja Tudora i Marianny Tudor z Ozimków.

Czekałem na odpowiedź 9 miesięcy - standardowy czas oczekiwania na odpowiedź na zapytanie genealogiczne z archiwum w Milanówku. No i niestety, żadna z metryczek dowodowych, o które pytałem, nie zachowała się. Nie zawsze poszukiwaniom genealogicznym towarzyszy szczęście.

czwartek, 30 listopada 2017

Dokumentacja z ZUSu

W numerze 5(28) czasopisma More Maiorum z 2015 roku znalazł się interesujący artykuł Michała Fronczaka zatytułowany "Jak uzyskać dokumentację z ZUS-u?" Autor już na samym początku wymienia dokumenty, na jakie można trafić korzystając z tego źródła: "W teczkach osobowych ZUS, poza dokumentami typowo ZUS-owskimi, można znaleźć takie dokumenty, jak: dokumentacja medyczna (wyniki badań, różne zaświadczenia), listy kierowane do ZUS, świadectwa pracy, kopie metryk stanu cywilnego, kopie dowodów tożsamości, czasami zeznania świadków dotyczące różnej działalności osoby (np. podczas wojny). Wyjątkowo można trafić na fotografie."
  
Nigdy wcześniej nie korzystałem z ZUSu podczas badań genealogicznych. Pomyślałem, może warto spróbować? Było to jeszcze zanim uzyskałem odpis metryki chrztu prababci Agaty z NIAB w Mińsku. ZUS był więc instytucją, w której miałem nadzieję na znalezienie metryki urodzenia prababci. Ale o wiele więcej nadziei wiązałem z odnalezieniem dokumentów pradziadka Stefana, którego losy powojenne jeszcze kilka lat temu były dla mnie zupełną zagadką. Nadal jednak mało wiem na jego temat, tajemnicą pozostaje między innymi kiedy i gdzie wziął ślub z drugą żoną Stanisławą Flugel.

Niestety dokumenty, jakie udało mi się uzyskać z ZUSu zadowoliły mnie tylko w małej części. W sprawie prababci napisałem najpierw do oddziału w Zielonej Górze. Prababcia pobierała należności emerytalno-rentowe jeszcze przed pierwszą przeprowadzką do Gorzowa, gdy mieszkała w Świebodzinie. Bardzo szybko ZUS zielonogórski skontaktował się ze mną telefonicznie. Pani poinformowała mnie, że dokumentów należy szukać w oddziale gorzowskim, tam też przesłano moje zapytanie. Z Gorzowa otrzymałem kserokopie dokumentów z 1960 roku - zaświadczenia lekarskie, zaświadczenia z pracy, itp. Wszystkie stanowiły załączniki do wniosku o rentę prababci. Dowiedziałem się między innymi od kiedy pracowała w Świebodzińskiej Fabryce Mebli. Pod jakim adresem mieszkała w roku 1960, jaką pracę wykonywała, jaki był jej stan zdrowia w chwili składania wniosku. Nie było jednak w teczce osobowej żadnych metryk, dokumentów stanu cywilnego czy fotografii.

W sprawie pradziadka Stefana napisałem do oddziału szczecińskiego. Mieszkał bowiem w Szczecinie od roku 1959 do 1984. Ostatnie dwa lata życia spędził zaś w domu pomocy społecznej w Śniatowie koło Kamienia Pomorskiego. Odpowiedź, jaka przyszła ze Szczecina wprawiła mnie jednak w zdumienie. W skrócie - mój wniosek pozostał bez realizacji, gdyż pradziadek nie pobiera świadczeń emerytalno-rentowych w tutejszym oddziale ZUS. Dopiero, gdy zadzwoniłem do szczecińskiego oddziału, częściowo wyjaśniłem sprawę. Pismo z odpowiedzią, jakie dostałem znaczyło ni mniej, ni więcej, że danych pradziadka nie znaleziono w systemie, a dokumenty archiwalne z lat 80-ych nie wiadomo, gdzie się znajdują.

Tak więc w przypadku moich poszukiwań genealogicznych ścieżka ZUSowska zakończyła się miernym powodzeniem, co nie znaczy, że inne osoby poszukujące dodatkowych informacji o swych przodkach nie będą miały więcej szczęścia.

niedziela, 19 listopada 2017

Z akt miasta Poznania. Kartoteka ewidencji ludności 1870-1931

Warto czytać czasopismo genealogiczne More Maiorum! Zamieszcza między innymi informacje o różnego rodzaju zasobach historycznych dostępnych w internecie. Dzięki tego rodzaju wzmiance trafiłem na stronę zawierającą Kartotekę ewidencji ludności z lat 1870-1931 - zasób należący do akt miasta Poznania, zdigitalizowany oraz zaopatrzony w alfabetycznie ułożony indeks nazwisk, co bardzo ułatwiło przeszukiwanie.

Nie spodziewałem się jakichś szczególnych odkryć. Ot, przybędzie mi trochę informacji dotyczących adresów, pod którymi mieszkali moi Paczkowscy przodkowie - myślałem. Myliłem się jednak. Znalazłem 5 fiszek - wszystkie dotyczyły pokolenia moich pradziadków i prapradziadków. Zawierały informacje z okresu od początku XX wieku do lat 20-ych, z których jedna przyniosła informację zupełnie nową i nieoczekiwaną.

Pierwsza z odnalezionych kart (nr 456) zawierała informacje o prapradziadkach: Wawrzyńcu Paczkowskim (zapisany jako Paczkowski Lorenz z niemiecka) i Katarzynie z Urbaniaków. Razem z nimi zapisana jest córka Rozalia Paczkowska, urodzona 30 sierpnia 1882 roku - starsza siostra pradziadka Józefa. (Tak a propos, metryki chrztu Rozalii nie znalazłem przeszukując kiedyś księgi chrztów parafii Kiekrz. Odpis metryki urodzenia Rozalii otrzymałem dopiero w zeszłym roku od pana Ryszarda, który przeczytał jeden z artykułów na moim blogu i przesłał wraz z odpisem metryki również zdjęcie Rozalii. Jak dotąd jest to jedyne zdjęcie rodzeństwa pradziadka Józefa Paczkowskiego, jakie posiadam.) Wracając do karty, zapisane jest, że Rozalia urodziła się w Jeżycach, choć jak wiadomo ze wspomnianego odpisu, urodziła się, jak i inne rodzeństwo w sąsiednich Krzyżownikach. Obok nazwiska Paczkowski Lorenz zapisano Müller, co jest kolejnym potwierdzeniem jego profesji młynarskiej. Niestety kompletnie nieczytelne są dla mnie zapisy w rubryce Wohnung - zamieszkanie.

Druga karta (nr 475) dotyczy praprababci Katarzyny Paczkowskiej z Urbaniaków. Odnotowano na górze nazwisko jej męża oraz zaznaczono krzyżykiem informację o jego zgonie. Niewiele nowego wnosi ta karta. Data i miejsce urodzenia Katarzyny, a także data jej zgonu były mi już od dawna znane. Jedyna nowa informacja znalazła się w rubryce Wohnung. Wynika z niej, że już jako wdowa mieszkała 9 listopada 1904 roku nadal w Krzyżownikach. Pozostała część tej rubryki nie jest dla mnie czytelna.

Kolejna trzecia już karta (nr 384) dotyczy pradziadka Józefa Paczkowskiego. Pierwsza adnotacja pochodzi z 11 stycznia 1904 roku, gdy zapisano, że mieszkał w Krzyżownikach. Kolejne informacje pochodzą już z czasów po pierwszej wojnie światowej. Jest informacja o żonie Józefie z Uzarków i jej dacie zgonu (15 lutego 1923) oraz o dzieciach: Feliksie  - moim dziadku i jego siostrze Helenie. Oboje urodzeni w Bottrop - przyjechali do Polski z rodzicami i zostali zameldowani w odpowiednim urzędzie 4 marca 1919 roku. Zapiski z 1919 roku sporządzone zostały w języku niemieckim, ten z 1923 roku (o zgonie Józefy) już po polsku.


Równie ciekawa jest karta dotycząca Rozalii Paczkowskiej. Pierwsza wzmianka o zamieszkiwaniu w Krzyżownikach została sporządzona 4 stycznia 1897 roku. Ale zupełną nowością jest wpisana data ślubu z Pawłem Turkiem - 27 października 1909 roku.


Najciekawsza jednak jest ostatnia karta dotycząca drugiej żony pradziadka Józefa Paczkowskiego - Marii z Kaczmarków. Maria urodziła się w Psarskich w 1893 roku. Rodzicami byli Stanisław i Magdalena z Sobkowiaków. Ślub z Józefem wzięła dość szybko, bo już 28 kwietnia 1923 roku, czyli nieco ponad 2 miesiące po śmierci pierwszej żony - Józefy. Józef miał na wychowaniu na pewno trójkę dzieci: Aleksandra Kurosińskiego - syna Józefy z pierwszym mężem oraz dwójkę swoich dzieci. Zapewne ten fakt wpłynął na chęć szybkiego ponownego ożenku. Pomoc kobiety w wychowaniu dzieci była nie do przecenienia. Józefowi i Marii urodziła się jeszcze jedna córka Zofia, skonfliktowana później z dużą częścią rodziny. Ale od nikogo z rodziny nie słyszałem wcześniej, że Maria miała jeszcze jedną córkę!

Karta Marii Paczkowskiej z Kaczmarków musiała zostać sporządzona już w 1923 roku, choć na niemieckim druku to uczyniono.  Zapisano bowiem, że jest żoną kolejarza Józefa Paczkowskiego.

Pod danymi Marii wpisano zaś dane córki, również Marii, urodzonej 31 grudnia 1923 roku. Dziecko musiało umrzeć zaraz po urodzeniu, obok imienia dorysowano bowiem krzyżyk, a w polu Wohnung wpisano "przyj. (przyjęto) 23.12.1923 z Krzyżowniki, Poznań, 6.1.24 matkę z powrotem, Krzyżowniki, Poznań." Jak rozumiem Maria trafiła do Krajowej Kliniki dla kobiet i szkoły położnych 23 grudnia 1923 roku. 31 grudnia urodziła córkę, która wkrótce zmarła, a 6 stycznia kolejnego roku została wypisana ze szpitala  do domu.

Tu pojawia się szereg pytań, na które pewnie nie będę znał odpowiedzi. Czy Maria była córką Józefa? Jeśli tak, czy została poczęta jeszcze w marcu 1923 roku, gdy Józef był w żałobie po śmierci pierwszej żony?  A może została poczęta później, już po ślubie i urodziła się zbyt wcześnie, co mogło być przyczyną jej wczesnego zgonu? No i trzecia możliwość taka, że Maria nie była córką Józefa.

Wydawałoby się zwykłe fiszki z danymi meldunkowymi, a jaka waga gatunkowa zagadki.



środa, 5 kwietnia 2017

PUR Wschowa

5 lat temu dokonałem największego jak dotychczas odkrycia historii rodzinnej. Ustaliłem powojenne losy pradziadka ze strony mamy - Stefana Stępnia, który uważany był przez bliskich za zaginionego na Wołyniu podczas II wojny światowej. Nadal jednak jego historia zawiera wiele zagadek, które wydają się nie do rozwiązania. Nurtuje mnie choćby to kim była Stanisława Flugel, której nazwisko widnieje w akcie zgonu Stefana, w rubryce "małżonek". Kim była, kiedy się poznali, kiedy zawarli związek małżeński. Sytuację komplikuje fakt, że Stefan Stępień był osobą zmieniającą dość często miejsce zamieszkania. Siedlęcin, Jelenia Góra, Janowice Wielkie, Wrocław, w końcu Szczecin. I nie mam pewności, że to wszystkie miejsca.

Ostatnio przeglądając numery archiwalne miesięcznika genealogicznego More Maiorum z 2013 roku trafiłem na informację o internetowej wyszukiwarce indeksów Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, stworzonej dzięki pracy genealogów ze Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego. 

(Przy okazji chciałbym nadmienić, że More Maiorum to bardzo ciekawie redagowane pismo przez Alana Jakmana i Marcina Marynicza, w którym można znaleźć między innymi wywiady z pasjonatami genealogii rodzinnej, prześledzić fragmenty drzew genealogicznych osób zasłużonych dla polskiej kultury w oparciu o dostępne, odszukane dokumenty i wiele innych przydatnych informacji.)

Wyszukiwarka pozwala odnaleźć osoby znajdujące się w zasobie Państwowego Urzędu Repatriacyjnego przechowywanym w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Wspomniany pradziadek Stefan był co prawda na robotach przymusowych pod Jelenią Górą, ale trafił tam z Wołynia, a jego przedwojenne miejsce zamieszkania - Pińsk, wskazywało, że do urzędu repatriacyjnego mógł po wojnie trafić. Wpisałem w wyszukiwarkę jego dane, pojawiło się 10 osób o tym samym imieniu i nazwisku.

Wątpliwości, czy wśród tych 10 nazwisk jedno należy do pradziadka rozwiał e-mail, jaki na moje zapytanie, otrzymałem z AP we Wrocławiu. Pradziadek Stefan zarejestrował się między 3 grudnia, a 19 grudnia 1945 roku w Powiatowym Urzędzie Repatriacyjnym we Wschowie. Otrzymałem skan odpowiedniej strony z rejestru, ale niestety poza imieniem ojca, zawodem, miejscem i rokiem urodzenia oraz ostatnim miejscem zamieszkania przed wojną żadnych więcej informacji na niej nie było.

Dzięki internetowi szybko ustaliłem, że dość bogata dokumentacja Powiatowego Urzędu Repatriacyjnego we Wschowie znajduje się w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Przyznam, że miałem nadzieję na więcej informacji, widząc, że w skład dokumentacji wchodzą takie zbiory, jak "Sprawozdania dotyczące osadnictwa w powiecie wschowskim 1945 i 1945-1947" oraz "Wykaz repatriantów i przesiedleńców osadzonych na gospodarstwach poniemieckich w powiecie wschowskim". Niestety e-mail z archiwum poznańskiego rozwiał moje nadzieje. Nic nie znaleziono.

Sprawdziłem również czy w USC we Wschowie w latach 1945 i 1946 nie został zawarty związek małżeński między Stefanem Stępniem i Stanisławą Flugel. Nie został.

Klocek, który pasował do mojej układanki z napisem PUR Wschowa niestety zamiast zmniejszyć, powiększył ilość zagadek w historii pradziadka Stefana.