środa, 4 sierpnia 2021

Rodzina Klinkowsztejn czyli moja malutka cegiełka do "Księgi pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach"

Dziękuję Mirosławowi Reczce za "Księgę pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach". Książka, którą właśnie przeczytałem stoi na wysokim poziomie edytorskim. Przekład z języka angielskiego jest bardzo dobry, co nie jest niestety współcześnie żadną normą i co ważne -  dołączony został na końcu indeks nazwisk występujących w tekście. Dzięki temu, gdy będę chciał kiedyś wracać do książki, nie będę musiał wertować kartka po kartce, aby poszukiwane nazwisko znaleźć. Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów bardzo profesjonalnie przygotowało to wydawnictwo.


Tradycja spisywania ksiąg pamięci przez Żydów sięga okresu średniowiecza, gdy na obszarach zachodnich i południowych Niemiec oraz Szwajcarii rozpoczęto spisywanie ksiąg upamiętniających ofiary ówczesnych rozruchów i pogromów antyżydowskich. Po drugiej wojnie światowej spisywanie ksiąg pamięci przez osoby ocalałe z Holocaustu stało się powszechne. Księgi te spisywane były głównie w językach hebrajskim i jidysz i do dziś wciąż wiele z nich nie zostało przetłumaczonych na język angielski, nie mówiąc już o przekładach na język polski.

"Księga pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach" to kolejna księga pamięci przeczytana w ostatnim czasie przeze mnie. Mam w związku z tym kilka refleksji natury ogólnej, którymi poniżej chciałbym się podzielić.

Księgi pamięci to zebrane w całość wspomnienia wielu osób pochodzących ze społeczności żydowskiej, związanych z konkretnym miejscem. Pisane są w sposób subiektywny i pełen emocji. Niektóre teksty stoją na bardzo wysokim poziomie. W niektórych wyłapać można nieścisłości, zwłaszcza, gdy traktują o historii danej miejscowości. Ksiegi trzeba czytać z uwagą, gdyż teksty pisane przez tak wiele osób nie są stylistycznie jednorodne. Zdecydowana większość to teksty odkrywcze dla nas wychowanych w kregu kultury polskiej.

Opisują świat społeczności żydowskich o których większość z nas wie niewiele lub wcale. Wprowadzają do świata kultury egzotycznej, obcego, pełnego znaczeń, których nie rozumiemy. Osoby ważne dla społeczności żydowskich, które są upamiętnione na kartach ksiąg pamięci są zupełnie nieznane dla nas, wychowanych w polskim kręgu kulturowym. Mają w związku z tym dużą wartość poznawczą. Często można spotkać się z opiniami, że księgi pamięci są pod względem historycznym, delikatnie mówiąc niedokładne, zawierają wiele błędów. Mam wrażenie, że opinie takie, choć częściowo uzasadnione, są podyktowane w dużej mierze tym, że Polacy są często opisywani w niekorzystnym świetle. Nie ma się co temu dziwić. Nie da się zaprzeczyć istnieniu przedwojennego antysemityzmu, szmalcownictwa podczas II wojny światowej, wydawania Żydów Niemcom, zabójstw, wreszcie pogromów na terenach okupowanych do czerwca 1941 roku przez Sowietów dokonywanych tuż po ucieczce dotychczasowych okupantów przed nadchodzącymi rządami niemieckimi. Nie ma potrzeby, aby w obronie szafować argumentami o karze śmierci grożącej za ukrywanie Żydów, o ilości Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata wywodzących się z Polski, czy o stosunku polskiego państwa podziemnego do tzw. szmalcowników. O wiele korzystniej jest próbować zrozumieć, dlaczego taki jest stosunek wielu z tych którzy przeżyli Shoah do Polaków. I wyobrazić sobie siebie jako członka społeczności żydowskiej, który stracił najbliższych, sąsiadów, przyjaciół, domy, miejsca pracy, a wcześniej przez lata żył w środowisku, które w najlepszym wypadku niechętnym okiem spoglądało nań. Jak pisał Józef Mackiewicz "Tylko prawda jest ciekawa". A poznawanie prawdy to czytanie i konfrontowanie różnych źródeł historycznych, często opisujących rzeczywistość jaką karmiono nas w szkołach i domach rodzinnych w sposób zupełnie inny, niejako opozycyjny do tego, który znamy. Często niemiły naszemu uchu.

"Księga pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach" poza tym, że odkrywcza ogólnie w sensie poznawczym, jest ważna dla mnie ze względu na wzmianki o konkretnych osobach. W Stawiskach urodził się bowiem Akiba Rubinstein, jeden z największych polskich szachistów w ogóle, a w pewnym okresie swego życia jeden z kilku najsilniejszych szachistów świata. Akiba Rubinstein był najlepszym zawodnikiem polskiej drużyny na olimpiadzie szachowej w Hamburgu w roku 1930, gdy jedyny raz w historii zdobyliśmy złoto. Pamiętam, jak w drugiej połowie lat 80-ych kupowałem w księgarni przy ulicy Słonecznej w Gorzowie książkę Krzysztofa Pytla poświęconą partiom i końcówkom szachowym Akiby Rubinsteina. Studiowanie tej książeczki niewatpliwie przyczyniło się wówczas do podniesienia poziomu mojej gry. W "Księdze pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach" znalazły się teksty Pesacha Kaplana, wywodzącego się ze Stawisk znanego wydawcy gazety "Das Neie Leben" w Białymstoku w okresie międzywojennym. To we wspomnieniach Pesacha Kaplana znalazły się wzmianki o Akibie Rubinsteinie. Informacje genealogiczne zaś dotyczące znanego szachisty zamieścił w księdze Akiva Fett. Akiba Rubinstein urodził się w Stawiskach w roku 1882 jako czternaste dziecko Akiby Rubinsteina, który z kolei był synem Jaakowa Jonatana Rubinsteina, rabina Grajewa. Matką Akiby była Reizel z domu Deneberg. Ojciec zmarł osiem miesięcy przed narodzinami dziecka na gruźlicę, stąd Akiba otrzymał imię po nim. Matka po śmierci męża przeniosła się do Białegostoku wraz z dziećmi i tam poślubiła rabiego Hellera, znanego jako Geniusz (Illuy) z Pińska. Przy okazji warto wspomnieć, że pierwszą znaną partię szachową Akiba Rubinsteinn rozegrał w roku 1902 w Białymstoku z niejakim inżynierem Bartoszkiewiczem ze Starosielc. O próbach (dotychczas nieudanych) ustalenia kim był pierwszy znany partner szachowy późniejszego mistrza pisał Tomasz Lissowski w "Szachowej Vistuli".


W księdze znalazła się również wzmianka o Israelu Rozenbergu z Łomży, twórcy instytucji "Ezras Tora" w Nowym Jorku, której celem było zaoferowanie wsparcia w honorowy sposób tysiącom uczonych i ważnych ludzi w Izraelu i w Diasporze. Informacje o rodzinie Rozenberg w Łomży, z której wywodził się Israel Rozenberg pojawiają się w księgach metrykalnych łomżyńskiej gminy żydowskiej w latach 40-ych XIX wieku. Zajmowałem się niedawno badaniem genealogii dwóch linii tej rodziny, prawdopodobnie ze sobą spokrewnionych, o czym świadczy to samo imię przodka -  Szloma. Niestety dostępne zapisy metrykalne nie pozwalają udowodnić tego w 100 %, choć rozrzuceni po świecie potomkowie obu linii Rozenberg wciąż utrzymują ze sobą kontakty, wierząc, że są krewnymi.

***

Chciałbym przy okazji dodać małą cegiełkę do "Księgi pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach. Ze Stawiskami w połowie XIX wieku związana była bowiem wywodząca się z Suwałk rodzina Josela i Gołdy Frajdy Klinkowsztejn. Josel Klinkowsztejn urodził się w Suwałkach 24 czerwca 1825 roku jako syn Chaima i Chai Fejgi Aryjowny małżonków Klinkowsztejn. Gołda Frajda Klinkowsztejn była córką Mordki Izraela Goldingera, rabiego w Sopoćkiniach i jego żony Bejli. Gołda Frajda urodziła się na początku lat 30-ych XIX wieku w Wysztyńcu. Jej pierwszy mąż Srol Margaliński zmarł w Filipowie w roku 1846. Ślub między Joselem Klinkowsztejnem, a wdową Gołdą Frajdą Margolińską z Goldingerów miał miejsce w Suwałkach 12 lutego 1848 roku. Wiadomo, że w latach 1848-1849 Josel Klinkowsztejn był śpiewakiem w suwalskiej synagodze. Na początku lat 50-ych XIX wieku nadal służył w suwalskiej głównej bożnicy. W Suwałkach urodziły się małżonkom trzy córki: Liba Rajca (1849), Sora Rocha (1850) i Rywka (1853). Warto zwrócić uwagę na profesję Josela Klinkowsztejna. Okazuje się, że jego potomkowie wykazywali również wielki talent muzyczny, o czym za chwilę.

W połowie lat 50-ych XIX wieku rodzina Klinkowsztejnów przeniosła się do Pińska. Być może Josel otrzymał posadę kantora w tamtejszej synagodze. Nie udało się niestety znaleźć żadnych dokumentów poświadczających obecność rodziny w Pińsku poza wzmianką o miejscu urodzenia kolejnego dziecka Josela i Gołdy Frejdy. W Pińsku w roku 1857 urodził się ich pierwszy syn Morduch, który zmarł w Płocku w roku 1873.

Pod koniec lat 50-ych XIX wieku rodzina Klinkowsztejnów przeniosła się z Pińska do Stawisk. Dlaczego tak się stało? Prawdopodobnie i w tym przypadku Josel Klinkowsztejn otrzymał posadę kantora w tamtejszej synagodze. W Stawiskach rodziły się kolejne dzieci Joselowi i Gołdzie Frejdzie Klinkowsztejnom: Bejla w 1858 roku, Mosiek w 1861 roku, Szmul w 1866 roku i Icek w roku 1867.


Fragment listy mieszkańców Płocka, poświadczający miejsce urodzenia Szmula i Bejli Klinkowsztejnów w Stawiskach


Fragment listy mieszkańców Płocka, poświadczający miejsce urodzenia Mośka i Icka Klinkowsztejnów w Stawiskach

Rodzina Klinkowsztejnów mieszkała w Stawiskach przez okres około 10 lat. Jeśli Josel Klinkowsztejn był kantorem synagogi w tym miasteczku, musiał być znany wśród mieszkańców Stawisk połowy XIX wieku. "Księga pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach" była spisywana po II wojnie światowej, więc upamiętniła jedynie niektórych rabinów żyjących w tak odległych czasach z perspektywy autorów tekstów do książki.

W 1868 roku Josel Klinkowsztejn otrzymał posadę śpiewaka w płockiej synagodze, a rok później był już kantorem w Płocku. Wkrótce sprowadził do Płocka żonę i dzieci. Zachowały się dwa dokumenty archiwalne dotyczące Josela Klinkowsztejna z tego okresu. Co ciekawe zapisano w nich, że rodzina Josela została sprowadzona do Płocka z Pińska. Jest to dla mnie niejasne. Czyżby rodzina Klinkowsztejnów ze Stawisk z powrotem zamieszkała w Pińsku przed przeprowadzką do Płocka?

W Płocku w roku 1870 urodził się ostatni syn Josela i Gołdy - Abram.

Josel Klinkowsztejn zmarł w Płocku 9 lutego 1889 roku. Krótko później, 2 maja 1889 roku zmarła w Płocku jego żona Gołda Frejda.

Jeśli chodzi o dzieci Josela i Gołdy Frejdy, najstarsza córka Liba Rajca poślubiła Mojsieja Wolskiego, wdowca z Białegostoku w roku 1871 w Płocku.

Nie wiem nic niestety o Sorze Rosze i Rywce - dwóch kolejnych córkach.

Bejla Klinkowsztejn poślubiła Icka Lejbę Sapoczkowskiego, pochodzącego z Nowego Dworu koło Sokółki w roku 1877 w Białymstoku. Ich potomkowie mieszkają dziś w Stanach Zjednoczonych i w Argentynie.

Mosiek Klinkowsztejn poślubił w 1899 roku w Łodzi Cecylię Sziller pochodzącą z Brzezin.

Szmul Klinkowsztejn podobnie jak ojciec miał talent muzyczny i w metrykach określany był jako muzyk. W roku 1893 poślubił w Płocku Rojzę Kon. Ich córce Gołdzie udało się uciec z warszawskiego getta podczas II wojny światowej i ukrywać skutecznie na wsi do końca wojny. Jej potomkowie mieszkają dziś w Izraelu.

Icek Klikowsztejn po odbyciu służby wojskowej został zwolniony do rezerwy w roku 1892. Mieszkał w Płocku.

Abram Klinkowsztejn również dysponował talentem muzycznym. Udało mu się pierwotnie uniknąć służby wojskowej. W momencie poboru do wojska opuścił bowiem Płock w poszukiwaniu posady, jako początkujący muzyk. W latach 1891-1894 przebywał kolejno w Warszawie, Białymstoku, Grodnie i Wilnie. Nigdzie nie mógł znaleźć stałej posady. Przed powrotem do Płocka wyruszył jeszcze szukać szczęścia do Austrii, ale prawdopodobnie bez powodzenia. Służbę wojskową rozpoczął w roku 1897. Przed rokiem 1899 poślubił Laję Boruchowicz. Po ślubie mieszkał z rodziną w Mławie i prawdopodobnie aż do wybuchu I wojny światowej służył, jako kapelmistrz w 6-tym Dońskim Pułku Kozaków.

Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny wydało w Warszawie w roku 2014 książkę pt. "Żydzi w kulturze muzycznej ziem polskich  w XIX i XX wieku. Słownik biograficzny." Znaleźć w niej można biogramy trzech przedstawicieli rodziny Klinkowsztejn (Klinkowstein) z Płocka:

Ignacy Klinkowstein (? - ?) - skrzypek, kameralista. Działał w Płocku. Był aktywnym członkiem Płockiego Towarzystwa Muzycznego od początku jego działalności w 1900 roku.

Józef Klinkowstein (? - 1940? Białystok) - oboista, dyrygent, kompozytor. Kształcił się w Instytucie Muzycznym w Warszawie. Do 1914 roku był kapelmistrzem 6. Dońskiego Pułku Kozaków w Warszawie. W okresie międzywojennym dyrygował zespołami instrumentalnymi w kinach warszawskich.  W 1939 znalazł się w Białymstoku, gdzie został członkiem nowo założonej orkiestry symfonicznej. Prawdopodobnie zginął śmiercią samobójczą.

Stanisław Salomon Klinkowstein (1867 Płock - ?) - skrzypek, wiolonczelista, pedagog. Kształcił się w grze na skrzypcach w latach 1881-1884 w Instytucie Myzycznym w Warszawie. Przez wiele lat działał jako pedagog muzyczny w Płocku. Działał też w założonym w roku 1900 Płockim Towarzystwie Muzycznym. Skomponował muzykę do komedii "Bolszewickie żony" Marii Oberfeld, wystawionej w 1919 w Teatrze Płockim.

W Płocku nie było innej rodziny o nazwisku Klikowsztejn (Klinkowstein) niż rodzina Josela i Gołdy Frejdy. Można to stwierdzić analizując księgi metrykalne gminy żydowskiej w Płocku z XIX wieku oraz listę mieszkańców Płocka z ostatniej ćwierci XIX wieku.

Józef Klinkowstein, którego biogram przytoczyłem powyżej, to z pewnością Abram Klinkowsztejn, który był kapelmistrzem w 6. Dońskim Pułku Kozaków, jak wynika z metryk urodzenia dwóch jego synów.

Ignacy Klinkowstein to prawdopodobnie Icek Klinkowsztejn, a Stanisłam Salomon Klinkowstein to prawdopodobnie Szmul Klinkowsztejn.

Warto o tej zasłużonej dla polskiej kultury muzycznej rodzinie pamiętać w kontekście Stawisk i niedawno wydanej księgi pamięci.

"Księga pamięci gminy żydowskiej w Stawiskach", Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów w Łomży, Łomża, 2020

niedziela, 1 sierpnia 2021

Szumsko. Jak pech, to pech.

Od prawie tygodnia w upały chłodzimy się w krystalicznie czystej wodzie jeziora Tarnobrzeskiego. Zwiedzamy. Poddajemy refleksji nikły stan zachowania zbiorów na zamku w Baranowie Sandomierskim, ale równocześnie zachwycamy się wystawą porcelany ćmielowskiej w tym samym miejscu. W Tarnobrzegu u Dominikanów podziwiamy wciąż trwające przywiązanie ludności do cudownego obrazu Matki Boskiej Dzikowskiej, odnajdujemy tu i ówdzie ślady Jana Słomki - autora słynnych "Pamiętników włościanina", zaś w niewielkim gotyckim kościółku św. Marii Magdaleny w tarnobrzeskim Miechocinie w ciszy dociera do mnie oczywistość zależności mego istnienia od kilku pokoleń przodków zawierających związki małżenskie właśnie tutaj. Spacerujemy wśród nadwiślańskich pól kukurydzy i sadów owocowych nad Wisłą, ciesząc się wzlatującymi w niebo bażantami, czy też żerującymi tu z rana sarnami. W Kurozwękach w kukurydzianym labiryncie odnajdujemy w upale wszystkie punkty bonusowe. Nie sposób nie wspomnieć o pełnym pamiątek przeszłości i cytatów z Wiesława Myśliwskiego Sandomierzu, który eksplorujemy już kilka dni. Jednym słowem urlop i długo wyczekiwane wczasy...


Korzystając z bliskości miejsca, namówiłem rodzinę na wyjazd do Szumska. Miałem nadzieję odnaleźć w archiwum parafialnym akt chrztu praprababci Józefy Stępień z Pociejowskich i dzięki temu ustalić nazwisko panieńskie jej matki. Ale najwięcej oczekiwań wiązałem z aktem ślubu Józefy z Kacprem Stępniem, który musial mieć miejsce najpóźniej w początku 1900 roku. Metryka ślubu prapradziadków pozwoliłaby mi bowiem ustalić, skąd pochodzili Stępniowie i rozwiązać zagadkę, która od lat mnie nurtuje.


Parafia rzymskokatolicka w Szumsku była erygowana bardzo wcześnie, bo już przed rokiem 1326. Obecnie istniejący kościół został zbudowany w 1637 roku z fundacji ks. Jerzego Rokickiego, kanonika łowickiego.



W murze przykościelnym oraz w bliskim otoczeniu świątyni można odnaleźć stare pomniki oraz kapliczki. Moją uwagę przykuła kapliczka z roku 1886 ufundowana przez parafian 4 lata po narodzinach mojej praprababci.



Niestety, księgi metrykalne z okresu, który mnie interesował nie zachowały się. Zachowana księga chrztów od lat 50-ych XIX wieku kończy się na roku 1872, zaś księga ślubów na roku 1879. Kolejne zaś księgi metrykalne, które się zachowały zaczynają się w 1917 roku. Cóż, w czasie II wojny światowej wojska radzieckie w budynku plebanii urządziły szpital, a księgi metrykalne służyły im do różnych użytkowych celów.

Po wizycie w archiwum parafialnym odwiedziłem cmentarz zlokalizowany za wsią przy lesie. Znalazłem kilka nagrobków z nazwiskiem Pociejowski, niektóre z nich z dużym prawdopodobieństwem należące do krewnych praprababci. Na tę chwilę nie potrafię jednak nic więcej w tym temacie powiedzieć.