Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ślub. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ślub. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 czerwca 2020

Kuriozalny ślub w Zawadach

6 kwietnia 1884 roku w poczytnym tygodniku popularno-oświatowym "Gazeta Świąteczna", założonym przez Konrada Prószyńskiego, ukazał się artykuł o treści:

"Jak to jedna para dwa razy z sobą ślub brała

W parafji Zawadach w Łomżyńskiem pewnemu zamożnemu gospodarzowi umarła żona, z którą żył lat dwadzieścia. Widać była z dobrego gniazda i sama musiała być dobra, bo zaraz po owdowieniu gospodarz chciał się ożenić z siostrą nieboszczki, która też nie była od tego. Ale, przepisy kościelne każą, żeby ten, co po śmierci żony żeni się z jej siostrą, wziął na to dyspensę kościelną, o czem gospodarz ów nie wiedział, a może nie chciał długo czekać na ślub. Otóż przy dawaniu na zapowiedzi nie powiedział księdzu, że jego przyszła jest siostrą pierwszej żony. Po wyjściu zapowiedzi wzięli więc ślub. Ale cóż się stało? Oto, gdy ksiądz dowiedział się o owem powinowactwie, pana młodego z panną młodą, doniósł o tem władzy duchownej i ślub został uznany za nieważny. Małżonkowie musieli starać się o dyspensę; dopiero otrzymawszy ją, drugi raz do ołtarza przystąpili. Tak jedna i ta sama para, w jednym i  tym samym roku, dwa razy ślub brała."



Sprawdziłem istniejące duplikaty ksiąg zaślubionych i zmarłych z parafii Zawady i oto co w  nich znalazłem.

9 lutego 1863 roku we wsi kościelnej Zawady w przytomności świadków Rajmunda Żajkowskiego, lat 38 i Józefa Stypułkowskiego, lat 35, właścicieli cząstkowych ze Strękowa Niemocząc (obecnie Strękowa Góra), zawarto religijne małżeństwo między Aleksandrem Żajkowskim, kawalerem w wieku 32 lat, synem zmarłych Łukasza Żajkowskiego i Justyny ze Strękowskich, właścicieli cząstkowych w Strękowie Niemocząc, a Władysławą Marcelą Wądołowską, panną w wieku 23 lat, córką zmarłego Macieja Wądołowskiego i Anny z Targońskich, właścicieli cząstkowych z Targoń Wielkich.

Władysława Marcela Żajkowska z Wądołowskich zmarła prawie dokładnie 19 lat później o czym informuje odnaleziona metryka zgonu.

 12 lutego 1882 roku o godzinie 7 rano w Strękowej Górze zmarła Marcela Władysława Żajkowska, w wieku 40 lat, córka zmarłego Macieja Wądołowskiego i Anny z Targońskich, właścicieli cząstkowych z Targoni Wielkich, urodzona w Targoniach Wielkich, a zamieszkała w Strękowej Górze przy mężu, Aleksandrze Żajkowskim, którego pozostawiła wdowcem. Zgon zgłosili mąż i brat zmarłej - Aleksander Żajkowski i Franciszek Wądołowski.

Ślub o którym mowa w artykule odbył się we wsi kościelnej Zawady, 29 sierpnia 1882 roku. Na ślubnym kobiercu stanęli Aleksander Żajkowski, wdowiec po Marceli Wądołowskiej, zamieszkały na własnej części ziemi w Strękowej Górze, a urodzony we wsi Zajki, syn zmarłych Łukasza Żajkowskiego i Justyny ze Strękowskich, właścicieli cząstkowych w Strękowej Górze, liczący 51 lat oraz Justyna Klementyna Wądołowska, panna licząca 29 lat, córka zmarłego Macieja Wądołowskiego i Anny z Targońskich, właścicieli cząstkowych z Targoni Wielkich, tamże urodzona i zamieszkała przy matce. W akcie ślubu znajduje się informacja, że uwolnienie z wcześniej zawartego ślubu nastąpiło na podstawie pozwolenia Stolicy Apostolskiej z 24 maja 1882 roku za pośrednictwem Sejneńskiej Generalnej Konsystorii z 5 sierpnia 1882 roku, nr 797.



Powyższy artykuł i dokumenty metrykalne są ciekawym świadectwem, jak realizowano podobne przypadki zawierania małżeństw w przypadku braku dyspensy kościelnej. Opisany akt ślubu pomiędzy Aleksandrem Żajkowskim i Justyną Klementyną Wądołowską odnotowany jest w duplikatach ksiąg zaślubionych w parafii Zawady z 1882 roku tylko raz, co świadczy o tym, że podobne księgi duplikatów wytwarzano dopiero po zakończeniu roku. Ciekawe jest również to, w jaki sposób zniekształcano nazwiska i nazwy miejscowości a metrykach spisywanych po rosyjsku po 1867 roku. Wieś Zajki została zapisana jako Żajki, a nazwisko Zajkowski, jako Żajkowski.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Niepozorna książeczka

W łomżyńskim muzeum kupiłem cienką książeczkę w twardej, czerwonej okładce z portretem jasnowłosej damy w długiej, ślubnej sukni na ciemnoniebieskim tle. Dwudziestoletni Zygmunt Gloger w roku 1865 wykonał pracę, jaką często wykonuje dziś genealog amator. Odwiedził swą babcię Agnieszkę i dokładnie wypytał o wszystkie szczegóły jej ślubu z Maciejem Wojną, który miał miejsce w kościele w Rutkach w sierpniu 1809 roku, zakończonego weselem w Pęsach.

Polecam tę książeczkę gorąco tropicielom historii Podlasia, miłośnikom talentu Zygmunta Glogera, badaczom podlaskich genealogii i dawnych zwyczajów obrzędowych. Czegóż tu nie mamy... Przede wszystkim bogate informacje o podlaskiej szlachcie początku XIX wieku. Możemy się na przykład dowiedzieć, jakie relacje rodzinne łączyły Zygmunta Glogera z Łukaszem Górnickim, starostą tykocińskim czasów jagiellońskich. Ale pojawiają się na kartach książeczki również Mężeńscy, Opaccy, Dobrzynieccy (babcia Glogera - Agnieszka była z domu Dobrzyniecka), Rembielińscy, Wojnowie, Baczewscy, Białosukniowie, Idźkowscy, Rydzewscy i wiele innych podlaskich rodzin szlacheckich.

Zwyczaje z początku XIX wieku i dziwią i ciekawią. Modne było na przykład to, że panny szlacheckie po urodzeniu chrzczone były tylko z wody, a sama ceremonia chrztu odkładana była do dnia poprzedzającego zamążpójście. Za dziwne uważano by dziś, gdyby rodzice panny młodej nie pojawili się na ceremonii ślubnej w kościele, a wówczas było to powszechne. Wrażenie sprawiają dary ślubne otrzymane przez Agnieszkę od przyszłego męża Macieja, jego starania czynione w samej Warszawie w sprawie kapeli weselnej, czy wyprawy pani młodej z matką do Ełku po wszystkie potrzebne rzeczy na ślub.

Jakże smakowicie musiały wyglądać potrawy na stole weselnym. "Na ucztę złożyło się wszystko podwójne, a więc zupa biała i rumiana, sztuka mięsa biała i rumiana, potrawy z kapłonów i kaczek, pieczyste z sarn i jarząbków, których wielką obfitość posiadał bór pęski. Na końcu podano dwojaką leguminę z jakichś pian i konfitur, bo galaret i kremów nie używano po domach staropolskich. Wino krążyło trojakie: węgierskie, muszkatel i szampański."

Zwraca uwagę, że  rodzice nie zasiadali z młodymi do uczty, a także określenie bór pęski. Każdy kto przejeżdża dziś okolice Mężenina i Zambrowa w drodze do Warszawy widzi przeważnie "gołe" pola. Kres borom pęskim przyniosła druga połowa XIX wieku, gdy dawny majątek utrzymywany w całości rozpadł się na kilkaset zagród i szachownic zagonowych, a lasy wycięto w pień.

W książeczce możemy również znaleźć opisy strojów damskich weselnych, a także to co wyczyniała kapela i państwo młodzi wraz z gośćmi weselnymi po uczcie. Zaczęło się od poloneza, później był mazur, a także tańce, które stawały się modne w początku XIX wieku: walc, wprowadzony na salony w trakcie 12 lat trwającego zaboru pruskiego, kontredans, który wszedł w modę za Księstwa Warszawskiego i najmodniejszy anglez. "O polce nikt wówczas jeszcze nie słyszał, bo taniec ten czeski, tak nazwany nie od polskości, ale od tego, że był tańcem pasterzy czeskich w polu, upowszechnił się  dopiero u nas w latach 1825- 1835." Pan młody zatańczył z żoną tylko na początku, otrzymawszy ją z rąk ojca po pierwszym polonezie. Później tańczyli z nią wszyscy młodzi, ale i kontuszowcy na pożegnanie stanu panieńskiego.

Opis wesela kończy obrzęd oczepin, a także poprawin, jak dziś byśmy to nazwali, we dworze w Wojnach. Książeczkę kończy epilog ukazujący w skrócie dalsze losy dawnego majątku Mężeńskich, a także głównych bohaterów obrzędu weselnego.

Zygmunt Gloger "Wesele babuni", Oficyna Wydawnicza "Stopka", 2015