Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Herliczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Herliczka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 maja 2017

Gdzie stał dwór w Haćkach?

Nie ma to jak pojechać na ciekawą wycieczkę. I to niekoniecznie samemu, z rodziną czy przyjaciółmi. Przekonałem się już dość dawno, że warto czasami skorzystać z oferty imprez autokarowych Regionalnego Oddziału PTTK. Zwłaszcza wtedy, gdy trasa wiedzie przez mniej znane miejsca na Podlasiu, a przewodnikiem jest osoba żywo zainteresowana tematem imprezy. Tak było w ostatnią sobotę, gdy wybrałem się z PTTKiem poznawać "Wsie mieszczańskie Bielska Podlaskiego". Główną pomysłodawczynią i organizatorką była Iwona Zinkiewicz, która oprowadzała nas - uczestników po swojej małej ojczyźnie dzieciństwa. Poza atrakcjami przypisanymi odwiedzanym miejscom na takich wycieczkach z reguły zapewnione jest dobre towarzystwo, a i odprężyć się można pod koniec biesiadując przy ognisku.

Odkryciem wycieczki były dla mnie wsie Stryki i Augustowo koło Bielska Podlaskiego. W Strykach zawitaliśmy do cerkwi cmentarnej św. Onufrego z początku XIX wieku. Cmentarz urokliwie położony w lesie posiada wiele zabytkowych nagrobków, z których najstarsze postawione zostały pod koniec XVIII wieku. Duże wrażenie wywołuje wystrój wewnętrzny świątyni z wyposażeniem sięgającym czasów unii brzeskiej, co oznacza dość realistyczne malarstwo religijne, tak rzadko spotykane w większości podlaskich cerkwi budowanych w drugiej połowie XIX wieku.

W Augustowie zaś znajduje się dawna cerkiew refektarzowa klasztoru prawosławnego w Bielsku Podlaskim. Klasztor ten, o czym warto wspomnieć, oparł się wpływom unii brzeskiej, a skasowany został dopiero przez rosyjskie władze podczas zaborów. Mimo, iż wpływy unii kościelnej nie dotarły do bielskiego klasztoru, wyposażenie przeniesionej do Augustowa cerkwi również znacznie różni się od tych, które najczęściej spotykamy przemierzając Podlasie. Szczególne wrażenie wywołuje ikonostas w postaci ściany ściśle przylegającej do sufitu świątyni, a także ikony z mocno realistycznymi przedstawieniami.

Jednak najważniejszym punktem wycieczki była dla mnie wieś Haćki. Położona jest przy drodze Białystok-Bielsk Podlaski, którą znam niemalże na pamięć. A jednak nigdy nie znalazłem wcześniej czasu, aby do Haciek zawitać. Wieś znana jest z grodziska pochodzącego z V wieku p.n.e., w drugiej połowie XVI wieku wzmiankowana jako część folwarku Stołowacz. 3 maja 1780 roku wójtostwo w Haćkach nadał Antoniemu Herliczce, artyście malarzowi pracującemu w drugiej połowie XVIII wieku dla białostockiego dworu Jana Klemensa Branickiego, książę Stanisław Poniatowski, bratanek Izabeli Branickiej. 1,5 roku później Izabela Branicka obdarowała Herliczkę 2 włókami ziemi w Haćkach, a także łąką Kletne. Herliczka zamieszkał w budynku wójtostwa, mimo że nadal posiadał posesję w Białymstoku na Nowym Mieście. Zajmował się tutaj remontami pomieszczeń oraz poprawianiem estetyki otoczenia. Antonim Herliczką zajmowałem się dość intensywnie kilka lat temu. Zorganizowałem także w październiku 2013 roku wycieczkę objazdową po Podlasiu śladami dzieł artysty w ramach Klubu Przewodników Turystycznych przy RO PTTK w Białymstoku, przy współpracy Tadeusza Daniłko, przewodnika z Dolistowa nad Biebrzą, skąd pochodzi ostatnia historyczna wzmianka o działalności artystycznej Herliczki. Jednak i wówczas Haćki nie znalazły się na trasie moich wypraw.

Tym razem korzystając z obecności regionalisty i miłośnika historii oraz przyrody Haciek, pana Jana Mordania, który gościł i oprowadzał naszą sobotnią wycieczkę po Haćkach zapytałem o Herliczkę i lokalizację wójtostwa.

- Tego można się domyślać. Tu niedaleko znajduje się strumyk zwany Smużką, w okolicy jest wiele roślin zasadzonych ręką ludzką, jak głóg, bez lilak czy jabłonki. A sam budynek wójtostwa mógł znajdować się w miejscu, gdzie za czasów carskich wybudowano drewnianą szkołę. Istniała do lat 60-ych XX wieku. Teraz na jej miejscu stoi blok.


Blok na zdjęciu widoczny jest za drzewami. W okolicy przy drodze znajdują się rośliny wymienione przez pana Jana. A strumyk Smużka płynie po prawej stronie doliną.

Ciekaw jestem opinii innych osób związanych z Haćkami. Może ktoś dysponuje fotografią dawnej szkoły w Haćkach, a także jej otoczenia? Za wszelkie informacje przesyłane drogą e-mailową bądź w komentarzach będę wdzięczny. 

Podczas pisania artykułu korzystałem z tekstu Zbigniewa Romaniuka "Antoni Jan Herliczka - nowe fakty z biografii", Bielski Almanach Historyczny, 2016.

środa, 24 grudnia 2014

Podlaskie dzieła Augustyna Mirysa

Muszę przyznać, że gdy podążałem śladami Antoniego Herliczki po Podlasiu, artysty malarza pracującego w Białymstoku dla Jana Klemensa Branickiego, nie raz na myśl przychodziła mi osoba drugiego cudzoziemca malującego dla hetmana, a mianowicie Augustyna Mirysa. Był on jednym z najdłużej pracujących dla białostockiego dworu Branickich artystów malarzy, obok wspomnianego Antoniego Herliczki. Jednak zbadanie jego drogi życiowej nie jest proste. Informacje życiorysowe są nieliczne, niepewne, a materiały poświęcone Mirysowi, inaczej niż w przypadku Herliczki, mocno rozproszone. Osobą, która poświęciła mu najwięcej uwagi był Stanisław Szymański, jednak książka Szymańskiego została wydana w początku lat 60-ych XX w. i jest pozycją, która dopiero zarysowuje ścieżki dalszych poszukiwań i badań nad spuścizną artysty. Poza książką Stanisława Szymańskiego dotarłem do wielu innych opracowań poświęconych Mirysowi, lub jego dziełom, które są wymienione pod niniejszym artykułem. Ze spuścizną artystyczną, jak się okazuje, jest podobny problem, jak z informacjami życiorysowymi - w wielu wypadkach nie można mieć pewności, że dzieła przypisywane Mirysowi rzeczywiście wyszły spod jego ręki. Nigdy bowiem ich nie sygnował.

Samo imię malarza pisano różnie. W szeregu opracowań występuje jako Sylwester bądź Sylwester August co, jak zauważył w biogramie artysty Andrzej Ryszkiewicz, nie znajduje źródłowego uzasadnienia. Nazwisko malarza również pisano różnie: Mieris, Mierys, Miris, Myris lub Myrys. Sam malarz podpisywał się nazwiskiem Mirys i takie przyjęto w większości opracowań.

Przyszedł na świat 1 sierpnia 1700 roku we Francji w Ecosse lub Paryżu. Ojcem Augustyna był szkocki szlachcic, emigrant, najprawdopodobniej zwolennik zdetronizowanego monarchy Jakuba II Stuarta, który wraz z grupą swych stronników wyjechał w ostatniej dekadzie XVII wieku z Anglii do Francji.

Augustyn Mirys we wczesnej młodości zdradzał już zdolności artystyczne i zamiłowanie do malarstwa. W Paryżu miał spędzić młodość i w tamtejszej Akademii stawiać pierwsze kroki, uzyskując wykształcenie nagrodzone złotym medalem i członkostwem.

Na dalsze studia miał przenieść się do Rzymu, Mekki ówczesnych francuskich adeptów malarstwa i tam zostać odznaczonym przez papieża Orderem Złotej Ostrogi.

Później malował dla francuskiego ambasadora przy Watykanie - Pawła Hipolita de Beauvillier ks. de Saint-Aignan. Z 1727 bądź 1729 roku miał pochodzić pierwszy znany olejny portret Mirysa, przedstawiający młodą Włoszkę, uczennicę, a następnie żonę artysty. Portret ten był własnością Magdaleny Radziwiłłowej w Warszawie.

Zagadkowe i nie do końca wyjaśnione są motywy, które miały skłonić młodego Mirysa, wychowanego w kulturze francuskiej, do opuszczenia Włoch i przyjazdu do odległej Polski. Według jednej z wersji, artysta przybył na teren Rzeczypospolitej przez Drezno wraz z saskim dworem Augusta III. Według innej, bardziej popularnej, Mirys trafił do Polski za pośrednictwem Jana Stanisława Jabłonowskiego, byłego wojewody wołyńskiego, stronnika najpierw Augusta II Mocnego, później Stanisława Leszczyńskiego. Artysta zrażony służbą u księcia de Saint-Aignan, dziwnie bojaźliwego i przesadnie dbałego o formy, uciążliwego w codziennym obcowaniu, postanowił zmienić patrona właśnie na Jabłonowskiego. Później zaś w obawie o wierność swej żony Włoszki razem z Jabłonowskim opuścił Włochy i przeniósł się do Polski. Nie wiadomo, czy stało się to w 1729, 1730, czy na początku 1731 roku. Na pewno nie później, gdyż 28 kwietnia 1731 roku we Lwowie zmarł Jan Stanisław Jabłonowski, domniemany pierwszy polski mecenas szkockiego artysty.

Po przybyciu do Polski następuje najbardziej zagadkowy okres w życiu malarza. Przeżył tu podobno pełne awantur przygody, pojedynkował się dwukrotnie, trafił do więzienia, a stamtąd do Gdańska, gdzie miał pozostawić wiele swych dzieł..., o których niestety niewiele dziś wiadomo.

Co najmniej od 1740 roku pozostawał na usługach Sapiehów, w roku 1746 przebywał w Nadwórnej i z tego okresu pochodzą portrety Sapiehów i Cetnerów. Przed rokiem 1750 malował portrety Krasickich w Dubiecku. Nadwórna i Dubieck świadczą o pobycie Mirysa na kresach południowo-wschodnich ówczesnej Rzeczypospolitej. Ale w latach 50-ych mógł przebywać także w Warszawie, skąd pochodzi portret Zuzanny Poltz z Linków, żony Daniela Poltza - dysydenta i malarza warszawskiego związanego z dworem królewskim Augusta III. W latach 1750-1752 oraz w roku 1754 służył zaś u marszałka Franciszka Bielińskiego, związanego z Otwockiem.

Nie wiadomo od kiedy związał się z dworem Jana Klemensa Branickiego. Wiosną 1749 roku Branicki próbował pozyskać do współpracy znanego wówczas malarza Szymona Czechowicza, jednak bez rezultatu. Mógł wtedy zwrócić uwagę na Mirysa. Sam Mirys został wciągnięty na listę płac Branickiego jeszcze przed rokiem 1750 w służbie wojskowej i stopniu kapitana. Miał też wtedy mieszkać ze swą drugą żoną Apolonią Holsztyńską na Podlasiu. Co stało się z pierwszą żoną Mirysa - Włoszką znaną z pierwszego portretu, nie wiadomo. Nie wiadomo również zbyt wiele o dzieciach Augustyna Mirysa i Apolonii Holsztyńskiej. Jeśli chodzi o syna Sylwestra Dawida, późniejszego malarza, źródła podają dwie daty urodzenia: 1742 i 1750. Żadna z nich nie jest jednak pewna. Około 1769 roku Sylwester Dawid miał wyjechać do Francji, w latach 1771-1775 studiować zaś w Wiedniu. Na liście studentów paryskich jego nazwisko widnieje w roku 1775. 21 sierpnia 1750 roku przyszła z kolei na świat córka Elżbieta. W źródłach pojawia się również imię Joanna, nie wiadomo jednak, czy należy ono do drugiej córki Mirysa, czy jest drugim imieniem Elżbiety. Nieliczne źródła przekazują, że w roku 1757 doszło do różnicy zdań pomiędzy rodzicami w sprawie zaręczyn siedmioletniej córki z kasztelanicem Szydłowskim, którym matka była stanowczo niechętna. W roku 1761 Elżbieta została wzięta na wychowanie przez wojewodzinę podolską J. Rzewuską i wyjechała z nią na południe Rzeczypospolitej.

Początkowo malarz pracował dla Branickiego w Warszawie na potrzeby pałacu przy ulicy Podwale. Przed 1760 rokiem przeniósł się jednak na stałe do Białegostoku, gdzie otrzymał specjalnie wybudowaną pracownię. Mieszkał w budynku skarbowym z muru pruskiego przy ulicy Zamkowej (dziś ulica Pałacowa). Pewne jest, że w roku 1760 namalował sześć zachowanych obrazów do ołtarzy kościoła w Tyczynie, wcześniej zaś wykonywał malowidła ścienne w kaplicy pałacu białostockiego. Malowidła w kaplicy białostockiego pałacu nie przetrwały jednak do naszych czasów. Pałac Branickich w Białymstoku uległ niemal całkowitemu wypaleniu w roku 1944. Siostrzenica Izabeli Branickiej, Anna z Tyszkiewiczów Potocka, wspomina w "Pamiętnikach", że dziełem malarza włoskiego było wykonanie dekoracji malarskiej w komedialni. Komedialnia ta mieściła 400 osób, była zupełnie oddzielona od pałacu, znajdowała się zaś u wejścia do parku z danielami (dziś w miejscu tegoż parku znajdują się Planty). Posiadała 2 piętra, zbudowana była z muru pruskiego. Znajdowała się w niej słynna kurtyna, malowana olejno na płótnie, wielkich rozmiarów, z bogatą kompozycją figur mitologicznych. Kurtyna ta po przejęciu białostockiego pałacu przez cara Aleksandra I po 1807 roku, została przecięta na 4 części i sprzedana pośrednikowi za 100 rubli, ten zaś wziął za nią 5000 talarów, wysyłając do Anglii i sprzedając dla jakiegoś teatru niemieckiego. W latach 1762 -1763 Mirys zdobił z kolei, wspólnie z Antonim Herliczką, pałac w Choroszczy. Być może spod jego ręki wyszły też nie zachowane malowidła w tykocińskim kościele przedstawiające między innymi "Dwunastu apostołów". W czasie służby u hetmana Branickiego namalował też wiele jego portretów, z których jeden możemy oglądać dziś w Muzeum Podlaskim, mieszczącym się w białostockim ratuszu.




Malował również dla kościołów w Białymstoku i Choroszczy. Franciszek Biłgorajski pisał w drugiej połowie XIX wieku, że każdy pies odznaczający się w łowach organizowanych przez Jana Klemensa Branickiego był malowany przez Mirysa. Zaszczytu takiego doznawały również konie. Trudno jednak powiedzieć, gdzie te zaginione portrety zwierzęce wisiały. Może w Ladzie w sąsiedztwie Puszczy Białowieskiej, gdzie znajdowała się psiarnia Branickiego i według źródeł wisiały w niej cztery portrety sobacze? W Stołowaczu zaś miały znajdować się cztery portrety końskie. Jedenaście portretów psich znajdowało się natomiast w pałacu choroskim. Kilka portretów zarówno koni, jak i psów posiadał Branicki w swej białostockiej rezydencji. Sześć supraport przedstawiających konie do siedziby w Stołowaczu malował Antoni Herliczka. Które zaś obrazy z wyżej wymienionych malował Mirys, źródła milczą. Według Biłgorajskiego obrazy te zgniły w dobrach sukcesorów Branickiego już w pierwszej połowie XIX wieku.

Podsumowując można stwierdzić, iż Mirys uzyskał na białostockim dworze znaczącą pozycję. Skupił w swych rękach całokształt potrzeb hetmana w zakresie malarstwa, od miniatur na tabakierki po wielkie kompozycje historyczne i ołtarzowe oraz malowidła ścienne. Okazjonalnie parał się również pracami rzeźbiarskimi i dekoratorskimi.

Kolejne dzieła Mirysa, o których istnieniu nic dziś nie wiadomo, wzmiankowane są w Inwentarzu, który sporządzono po śmierci Jana Klemensa Branickiego w 1771 roku. Wymienione są w nim "obrazy apostołów na osobnym dość wielkim blejtramie każdy, J. Pana Mirysa malowanych sztuk 12" oraz "Ewangelistów na osobnym blejtramie każdy, przez tegoż malowany." Notowane są też obrazy "wyjęte ze Starego Testamentu" oraz "historia Aleksandra, ręką Mirysa malowana, sztuk wielkich 9."

Po śmierci hetmana możliwości zatrudnienia w Białymstoku znacznie się zmniejszyły. Augustyn Mirys pracował więc w poszukiwaniu zarobku dla innych, poza Izabelą Branicką, mecenasów. W 1772 roku miał namalować portret Kajetana Węgierskiego. Przez pewien czas portret ten był własnością Zygmunta Glogera, znanego etnografa, archeologa, krajoznawcy, żyjącego na przełomie wieków XIX i XX, który otrzymał go od proboszcza parafii Wysokie Mazowieckie. Wysokie należało w XVIII wieku do rodziny Węgierskich, co tłumaczy prawdopodobnie znalezienie się wzmiankowanego portretu w posiadaniu parafii.

W 1774 i w 1776 roku przebywał w Lidzbarku Warmińskim u biskupa Ignacego Krasickiego, a następnie dostarczył na jego zlecenie 23 płótna. Malował również dla Ignacego Sapiehy, a także dla cerkwi w Szczytach. Schyłek życia to również okres kolejnych tragedii rodzinnych. Wkrótce po zamążpójściu córki Elżbiety za chorążego lwowskiego Franciszka Zawadzkiego, które miało miejsce 11 kwietnia 1774 roku, umarła żona Mirysa. Źródła historyczne mówią o jej wieloletnim nałogu alkoholowym, który powodował, że ciepła rodzinnego w domu Mirysów nie było, panowała w nim również zwykła bieda. Dozór i opiekę nad starcem przejęła osoba obca, bliżej nieznana Apolonia Grzybowska. To jej przekazał cały swój majątek, na który składały się portrety, obrazy, biblioteki i sztychy, gotówka w wysokości 100 czerwonych złotych oraz medal złoty z portretem króla Stanisława Augusta. Testament został złożony w Magdeburgii białostockiej 18 marca 1788 roku. Malarz zmarł zaś 8 marca 1790 roku w Nowym Mieście, czyli najprawdopodobniej w swym domu przy ulicy Zamkowej w Białymstoku. Mówi o tym notatka z Metryki kościelnej Białegostoku pisana po łacinie: "Augustus Mirys annorum vita 90 arti Pictoriae cultor, Honorius Capitaneus Regni est sepultus in Cemetario Ruthenum". Ciekawa jest sprawa pochówku malarza. Według powyżej zacytowanej metryki został pochowany na cmentarzu unickim, wówczas położonym przy drewnianej cerkwi unickiej (dziś mniej więcej w tym miejscu znajduje się cerkiew prawosławna pw. św.Mikołaja). Dlaczego właśnie na unickim, a nie na rzymskokatolickim?

Poza wzmiankami o życiu publicznym, rodzinnym i artystycznym Mirysa zachowały się również źródła dotyczące jego poglądów dotyczących stosunku do świata, czy religii. Mirys czynił bowiem zapiski na marginesach swych książek. Jeśli chodzi o treść, były one charakterystyczne dla okresu Oświecenia i choć krytyczny dla księży i kościoła, nie odchodził artysta od wiary w jedynego Boga. Obok wielokrotnie cytowanej w źródłach książki Vignoli o architekturze, na której marginesach znalazły się zapiski Mirysa, kilka książek z podobnymi zapiskami przechowuje Biblioteka Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku.

Przetrwało również sporo anegdot dotyczących malarza. E. Rastawiecki w swym "Słowniku malarzów polskich tudzież obcych w Polsce osiadłych" wydanym w połowie XIX wieku tak charakteryzuje artystę:

"Mirys w potocznym życiu był szczególnym i różnych dziwactw dopuszczającym się. Tak między innymi zarzekał się jedzenia mięsa i potraw ciepłych: zażywając tabakę namiętnie postanowił raz zaprzestać jej zażywania, co mu tak stało się przeciwnym, że aż zemdlał i do tabaki wrócić musiał. Chodził po kuchniach  i zabierał z nich używane ścierki, które kazał zszywać i na nich obrazy malował twierdząc, że takie płótno do malowania najlepsze."

Inną anegdotę przytacza Franciszek Biłgorajski w "Pamiętniku szlachcica podlaskiego" drukowanym w krakowskim "Czasie" w latach 70-ych XIX wieku. Według niego Mirys aż do kresu swego życia nie nauczył się dobrze mówić po polsku. Gdy szambelan Węgierski wybudował w Szczytach cerkiew unicką, tamtejszy paroch chciał ozdobić świątynię obrazem Matki Boskiej u Unitów zwanej Pokrową Bohorodicą. Zlecenie otrzymał Mirys, upewnił się nawet u parocha, że obraz Pokrowy ma być z Dziecięciem. "Na termin oznaczony Paroch zajeżdża do Supraśla i zaprasza opata Bazylianów, żeby z Asystencją przybył i obraz poświęcił i żeby celebrował w dzień uroczystości Pokrowy na odpuście ustanowić się mającym. Opat przyrzeka. Przyjeżdża do Białegostoku, przychodzi do Mirysa, witają się. Mirys powiada, że obraz gotowy i prowadzi do osłonionego płótnem. Ksiądz zaciekawiony wytężył wzrok ujrzeć obraz Matki Boskiej, lecz jakież jego zdziwienie, gdy ujrzał krowę z cielęciem. Wszak ja prosił o obraz Pokrowy, rzecze. Tak jest, krowa, Mirys odpowiada. Pan ksiądz chciał z dziecięciem, tak jest i piękne dziecię krowy. Długo trwało nieporozumienie, aż znalazł się ktoś obcy, co przekonał Mirysa, że ksiądz chciał obraz Opieki Matki Boskiej z Dziecięciem, a nie krowy z cielęciem."

Ze względu na to, że Mirys nie sygnował swych dzieł, a także na to, że niewiele z nich się zachowało, trudno jest wydać sąd na temat jego warsztatu. Zdecydowaną większość stanowią obrazy olejne, malowane na płótnie. Gros z nich stanowią portrety, wśród nich warto wspomnieć o autoportretach z powtarzającym się ujęciem twarzy artysty. Drugą grupę obrazów stanowią sceny religijne. Jak zauważył Stanisław Szymański, twórczość Mirysa umiejscowiona jest na styku odchodzącego baroku, widocznego w niektórych scenach religijnych, czy sarmackich portretach, i nadchodzącej epoki klasycyzmu. Można powiedzieć, że artysta ulegał barokowym gustom polskiego środowiska, kontynuując malarstwo w duchu wyuczonego klasycyzmu francuskiego, którym nasiąkał w młodości. W związku z tym, że jego dzieła powstawały nieco na uboczu oficjalnego nurtu sztuki polskiej, udało mu się stworzyć swój własny oryginalny styl.

Poza wymienionymi w powyższych akapitach, zaginionymi bądź zniszczonymi dziełami Mirysa na terenie dzisiejszego województwa podlaskiego, źródła wzmiankują wiele innych, które nie dotrwały do naszych czasów bądź miejsce ich lokalizacji nie jest znane. W pałacu Branickich w Białymstoku na pierwszym piętrze urządzona była kaplica. Poza malowidłami ściennymi wspomnianymi wcześniej, w ołtarzu znalazły się obrazy Matki Najświętszej Niepokalanego Poczęcia oraz Pana Jezusa. Autorem obrazów był najprawdopodobniej Augustyn Mirys. Kiedy obrazy zmieniły lokalizację, nie wiadomo. Podobnie nie wiadomo, co stało się z obrazami przedstawiającymi św. Andrzeja i św. Jana Chrzciciela, które znajdowały się w kaplicy św. Rocha ufundowanej przez Jana Klemensa Branickiego w 1741 roku.

Przegląd dzieł malarskich Augustyna Mirysa, które dziś można zobaczyć na Podlasiu warto rozpocząć od dawnej siedziby Branickich, czyli Białegostoku. Wyżej pokazano portret Jana Klemensa Branickiego, wiszący w siedzibie Muzeum Podlaskiego w ratuszu. Kolejne dzieło przedstawiające scenę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, znajduje się w ołtarzu głównym w białym kościele, najstarszej białostockiej świątyni.




Tenże obraz olejny został w nim pewnie umieszczony podczas upiększania ołtarza dokonanego za czasów Jana Klemensa Branickiego. Nie znamy niestety daty powstania dzieła.



W dolnym planie obrazu widać grupę apostołów ze świętym Tomaszem, wcześniej wątpiącym w Zmartwychwstanie Chrystusa, który tu trzyma w ręku zwiewną tkaninę, materialny dowód ziemskiego bytowania Maryi. U góry obrazu widać zaś samą Maryję unoszoną przez aniołów do nieba.

Dzieła Mirysa można oglądać również  w innym dużym ośrodku miejskim obecnego województwa podlaskiego - w Łomży. Znajdują się w kościele Kapucynów wybudowanym według projektu architekta Tańskiego w latach 1770-1789.



W polu głównym ołtarza głównego znajduje się obraz "Zdjęcie z krzyża" znany też pod nazwą "Opłakiwanie pod krzyżem" autorstwa Augustyna Mirysa, który został po II wojnie światowej przemalowany przez osiadłego w Łomży Węgra Lorinczy Gyarfas Jeno. W jaki sposób znalazło się to dzieło w łomżyńskim kościele, nie udało mi się dociec.



W kościele łomżyńskim znajdowało się więcej dzieł Mirysa, ale w 1844 roku świątynia przeszła gruntowną renowację, podczas której dawne obrazy ołtarzowe, wśród których był obraz Matki Boskiej Bolesnej oraz inne - z ołtarzy bocznych autorstwa Mirysa wymieniono na obrazy Szymona Czechowicza oraz artysty podpisującego się inicjałami M.L.V.R.Z.

Większość dzieł Mirysa lub jemu przypisywanych znajduje się w południowej części obecnego województwa podlaskiego. Z Łomży przez Zambrów kierujemy się więc do Bielska Podlaskiego. Znajduje się w nim kościół farny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja, w jednej z najstarszych parafii na Podlasiu, powstałej pod koniec XIV wieku.



Obecny neoklasycystyczny kościół, czwarty z kolei, został zbudowany z fundacji Izabeli Branickiej, wdowy po hetmanie Janie Klemensie Branickim w roku 1783 według projektu Szymona Zuga, znakomitego architekta schyłku XVIII wieku, autora projektu między innymi kościoła św. Trójcy w Warszawie, czy sali kolumnowej pałacu w Łańcucie. Augustyn Mirys miał namalować obrazy ołtarzowe do tej świątyni. Według Józefa Jaroszewicza, historyka urodzonego w roku 1793, Mirys namalował obraz Nawiedzenia Matki Bożej znajdujący się w ołtarzu głównym,



obraz do ołtarza Ukrzyżowania Pana Jezusa,



oraz obraz św. Antoniego Padewskiego.


autor zdjęcia: Andrzej Tarasewicz

Andrzej Ryszkiewicz, autor biogramu Augustyna Mirysa do Polskiego Słownika Biograficznego pisze o czterech obrazach namalowanych przez artystę do kościoła w Bielsku. Być może czwarty obraz był malowany do ołtarza św. Mikołaja. O ile obrazy do ołtarzy bocznych Ukrzyżowania Pana Jezusa i św. Antoniego Padewskiego pochodzą z drugiej połowy XVIII wieku, więc mogły wyjść z warsztatu naszego mistrza, to istniejący obecnie obraz św. Mikołaja ma już metrykę XIX-wieczną.

Aby zobaczyć jeden z najciekawszych obiektów kryjących domniemane dzieła warsztatu Mirysa, należy z Bielska Podlaskiego udać się w kierunku Hajnówki i zatrzymać się w miejscowości Szczyty-Dzięciołowo. Znajdziemy się na terenie gminy Orla, gdzie nazewnictwo miejscowości jest dwujęzyczne, powita nas więc tablica z nazwą wioski w językach polskim i białoruskim.

W Szczytach zachowała się bardzo ciekawa świątynia, obecnie cerkiew prawosławna pw. Ścięcia głowy św. Jana Chrzciciela, zbudowana jednak w czasach, gdy na terenach Rzeczypospolitej żywa była unia brzeska pomiędzy kościołami rzymskokatolickim i prawosławnym - w roku 1785, a więc 5 lat przed śmiercią Augustyna Mirysa.


W czasach unii wystrój cerkwi upodabniał się wraz z upływem lat do świątyń katolickich, poprzez przyjmowanie elementów łacińskich, jak na przykład ołtarze boczne, nieznane w świątyniach obrządków wschodnich. Obecnie cerkiew służy wyznawcom prawosławia, dawne ołtarze boczne zostały już dawno zastąpione złoconym ikonostasem. Wchodząc jednak do cerkwi doznamy niezwykłych wrażeń estetycznych. Wnętrze niewielkie, przystosowane dla małej społeczności wiejskiej kryje doskonałe przykłady realistycznej sztuki malarskiej, jakich w świątyniach obrządku wschodniego nie widuje się często. Zachowało się 7 obrazów przypisywanych warsztatowi Mirysa, jednak wątpliwe jest, aby ponad 80-letni malarz mógł je sam stworzyć. Zobaczymy obrazy "Madonny z Dzieciątkiem i aniołami", "św. Onufrego" oraz feretron ze "Świętą Rodziną z małym świętym Janem Chrzcicielem" i "Chrystusem cierpiącym z aniołem". Jeśli będziemy mieć nieco szczęścia i otwarte będą akurat wrota ikonostasu, ujrzymy przytłaczającą swym rozmiarem niewielkie wnętrze cerkwi, przepięknie odmalowaną "Ostatnią wieczerzę", "Zdjęcie z krzyża" z dawnego ołtarza głównego, czy "Chrzest Chrystusa w Jordanie przez świętego Jana Chrzciciela".

Ze Szczytów-Dzięciołowa niedaleko do Pasynek. Należy skierować się na północ, aby dojechać do położonej wśród lasów i łąk urokliwej, pełnej drewnianych chat wioski. Pierwsza cerkiew zbudowana w Pasynkach mogła pamiętać jeszcze czasy sprzed unii brzeskiej z 1596 roku. Nosiła wówczas wyznanie św. Dymitra Sołuńskiego. Nowa świątynia unicka została wzniesiona w roku 1770, a więc tuż przed śmiercią hetmana Jana Klemensa Branickiego. Została wyświęcona ku czci świętego Jana Chrzciciela, patrona fundatora świątyni. Cerkiew ta spłonęła w roku 1889. Obecna cerkiew prawosławna powstała w miejscu spalonej XVIII-wiecznej cerkwi.


Zachował się w niej jeden jedyny obraz przypisywany Mirysowi "Matka Boża ze stojącym Dzieciątkiem", choć w starej świątyni mogło być ich więcej.



To już ostatnie z dzieł przypisywanych Mirysowi w województwie podlaskim. Jednak w monografii artysty autorstwa Stanisława Szymańskiego znajduje się wzmianka powtórzona za Troczewskim i Antoniukiem, że w Nowym Berezowie położonym nieopodal Szczytów-Dzięciołowa znajdował się obraz kościelny o nieznanym temacie. W Nowoberezowie rzeczywiście znajduje się bardzo ciekawa drewniana cerkiew (jedna z dwóch świątyń prawosławnych w tej wsi)  zbudowana z fundacji Izabeli Branickiej w roku 1771.



Możemy w niej zobaczyć jedyne zachowane do dziś XVIII-wieczne sufitowe polichromie w drewnianych świątyniach województwa podlaskiego nieznanego autorstwa. W świątyni znajdują się 3 inne obrazy, niszczejące już mocno o nieznanej metryce. Być może ich wykonanie jest późniejsze, a być może autorstwo jednego z nich można przypisać Mirysowi? Oto jeden z nich.




autorka zdjęcia: Maria Łukaszewicz

A może śladów wzmiankowanego obrazu należałoby szukać w nieodległej Łosince? Co prawda obecna cerkiew prawosławna została wybudowana w roku 1886, jednak wcześniejsza - unicka została wzniesiona z fundacji Izabeli Branickiej w roku 1778. Choć istnieją przypuszczenia, że została przeniesiona z Nowoberezowa właśnie, może wraz z obrazem?

Wędrując śladami Mirysa na Podlasiu napotykamy na wiele nierozwikłanych zagadek. Nie może być jednak inaczej, skoro twórczość tego malarza o dość znanym nazwisku nie została w dogłębny sposób zbadana.

Stanisław Szymański "Sylwester August Mirys", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, 1964.

Andrzej Ryszkiewicz, Mirys Augustyn (1700-1790), malarz, PSB, t. 21, Wrocław, 1976.

Krzysztof Antoni Jabłoński "Biały i czerwony. Kościoły białostockiej parafii farnej", Białystok, 2008.

Urszula Kraśnicka "Kościół - pomnik", Białystok, 1998.

Izabela Szymańska, Aneta Średzińska "Pałac Branickich. Historia i wnętrza", Białystok, 2014.

Ks. Mieczysław Olszewski, "Badania proweniencyjne nad książkami Augustyna Mirysa z Biblioteki Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku", Bibliotekarz podlaski, nr 6/2003.

ks. Jan Nieciecki, "Opowieści o polskim "Wersalu"", Biuletyn Konserwatorski Województwa Białostockiego, 1995.

ks.. Jan Nieciecki, "Opowieści o polskim "Wersalu"", Biuletyn Konserwatorski Województwa Białostockiego, 1996.

ks. Eugeniusz Beszta-Borowski "Dzieje parafii katolickiej Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja w Bielsku Podlaskim", Drohiczyn 2012.

Krzysztof Miller, "Uwagi konserwatorskie o obrazach w Szczytach-Dzięciołowie przypisywanych Augustynowi Mirysowi", Biuletyn Konserwatorski Województwa Podlaskiego, 2000.

Grzegorz Sosna, Doroteusz Fionik, "Pasynki i okolice", 2001.

Krzysztof Stawecki, "Konserwacja malowideł w cerkwi w Nowoberezowie", Biuletyn konserwatorski województwa białostockiego, 1996.

sobota, 7 grudnia 2013

Monografia białostockiej ulicy Starobojarskiej

Jeśli jesteś miłośnikiem historii, a w dodatku interesujesz się historią Białegostoku lub też znasz kogoś takiego, a nie wiesz co sprezentować mu na zbliżające się święta, mam dla Ciebie propozycję. Kup koniecznie wydawnictwo pt. "Bojary 3". Nie zawiedziesz się.

"Bojary 3" są trzecim wydawnictwem wydanym w ramach "Projektu Bojary", firmowanym przez Centrum im. Ludwika Zamenhofa. O ile dwa pierwsze stanowiły głównie zbiór starych zdjęć tej w dużej mierze nieistniejącej już w swym historycznym kształcie dzielnicy Białegostoku, o tyle nowe wydawnictwo jest czymś zupełnie innym.

Zacznę może od końca. Książkę wieńczy tekst Adama Walickiego poświęcony "Karcie Bojarskiej", dokumentowi powstałemu pod koniec lat 80-ych, mającemu w swym założeniu służyć ochronie dzielnicy, ale także stanowić podstawę pod nowe myślenie o miejskiej  architekturze. Czy udało się autorom przekonać do niego decydentów i mieszkańców, możemy wywnioskować oglądając te resztki Bojar, które dziś pozostały.

O świetności dzielnicy, o sentymencie jakim darzą ją dawni mieszkańcy świadczy z kolei bardzo ciekawy tekst Andrzeja Lechowskiego, rozpoczynający książkę. Tekst to bardzo osobisty, oprowadzający nas po tych miejscach na Bojarach, które zostały naznaczone przeszłością rodziny autora.

Prawdziwą perełkę zarówno w książce, jak i wśród innych pozycji o Białymstoku, które ostatnimi czasy ukazały się, stanowi natomiast moim zdaniem środkowa część książki poświęcona ulicy Starobojarskiej. Autor, Wiesław Wróbel, dotarł do archiwalnych dokumentów, świadczących o tym kiedy i w jakich okolicznościach powstała ulica, w jaki sposób wiąże się z częścią obecnej ulicy Warszawskiej, noszącej 200 lat temu nazwę Bojarska i dlaczego nosi taką właśnie nazwę. Moim zdaniem jest to odkrycie rewelacyjne, zmieniające nasze myślenie i wyobrażenie o początkach Bojar. To tak zwane hitchcockowskie trzęsienie ziemi wprowadza nas w dalszą część książki. Autor w oparciu o dokumenty archiwalne przedstawia nam historię każdej pojedynczej posesji ulicy Starobojarskiej, ulicy trzeba dodać, która w niczym już dziś nie przypomina swym charakterem historycznych Bojar. Jedno z największych odkryć wiąże się z posesją pod numerem 30. Do niedawna stał tam dom pierwszego po odzyskaniu w 1919 roku niepodległości prezydenta Białegostoku, Bolesława Szymańskiego. W domu tym był przyjmowany na herbatce Józef Piłsudski w 1921 roku gdy odbierał do władz miasta tytuł honorowego obywatela Białegostoku. Autor dotarł do dokumentów świadczących o tym, że nieruchomość tę przed 1865 posiadał Kazimierz Kobyliński, syn Wiktora Kobylińskiego, właściciela podbiałostockiego majątku Zalesiany. Kazimierz Kobyliński stworzył jedną z najliczniejszych partii powstańczych w 1863 roku, do której należeli jego synowie Adolf i Władysław, zięć oraz bratanek mieszkający w położonych niedaleko Zalesian Horodnianach - Adolf Kobyliński. Sam Kazimierz Kobyliński poległ 4 listopada 1854 roku w potyczce pod Mienią koło Mińska Mazowieckiego. Jego majątek w Zalesianach oraz parcela przy ulicy Starobojarskiej w Białymstoku zostały w 1865 roku skonfiskowane przez władze carskie. Czy to nie paradoks historii, że na posesji tej honory przyjmował nieco ponad pół wieku później sam Józef Piłsudski?

Mnie osobiście zaciekawiła również historia sąsiedniej posesji przy ulicy Starobojarskiej 32. W roku 1928 kupili ją Lejb i Bejla Gotlib. Sprzedającymi byli spadkobiercy rodzin prowadzący tu uprzednio fabrykę tytoniu: Ajzyk Darman, Dawid Zusman i Benjamin Niewodowski oraz Sora Goldberg. Gotlibowie uruchomili tu młyn motorowy oraz zakład ślusarski. Produkowali między innymi maszyny młynarskie. Tak się składa, że miałem okazję jedną z nich oglądać we wnętrzu wiatraka w Dolistowie podczas niedawnej wycieczki śladami Antoniego Herliczki.



 Andrzej Lechowski, Adam Walicki, Wiesław Wróbel "Bojary 3", Białystok 2013.

środa, 25 września 2013

Park Wokluz w Białymstoku

Czy ktoś z Was słyszał o sentymentalnym parku Wokluz w Białymstoku? Myślę, że spora część białostoczan, osób zainteresowanych historią miasta nie słyszała. Nie istnieje on bowiem w popularnych opracowaniach dotyczących historii miasta. Ja sam dowiedziałem się o istnieniu takiego parku dopiero niedawno, dzięki artykułowi profesora Józefa Maroszka, opublikowanemu, bagatela, 21 lat temu. A myślę, że warto o nim wiedzieć, stanowił bowiem w sensie chronologicznym unikat, jeśli chodzi o tego typu parki w Polsce.

W opracowaniu Aliny Sztachelskiej-Kokoczki, powstałym w oparciu o XVIII-wieczne dokumenty, w tym inwentarz dóbr białostockich spisany po śmierci hetmana Jana Klemensa Branickiego w 1771 roku, czytamy:

"Kolejnym obiektem była "Kaskada za św. Rochem idąc od Białegostoku do Choroszczy po lewej ręce kryniczka, na której jest wymurowane kształtem szulerauza z drzwiczkami z tarcic, wewnątrz kamień wydrążony na kształt wanienki dla wzięcia wody, z której wypada taż woda przez kamień na kształt ryny szerokiej zrobiony w rów. Na rowie, ciągnącym się do sadzawki przy kaskadzie będącej, Mostek dla przejeżdżających z Nowo Lipia do Choroszczy. Dalej idąc tym traktem sadzawka kilko prętowa... W altanie sporządzonej do siedzenia podczas spaceru Państwa, w środku studzienka, wokół altany drzewa czeremchowe. Z sadzawki na bok rura dla odchodu wody do rowu."

Prawda, że nic szczególnego, co wskazywałoby na szczególnie ciekawe miejsce? Przytaczam ten opis dlatego, że jest jedynym w dostępnych mi opracowaniach, które mówią cokolwiek o parku Wokluz. Jedynym do momentu odkrycia wspomnianego artykułu.

Ogród Wokluz miał być hołdem złożonym Izabeli Branickiej. Nazwa Vokluz wystąpiła w wierszu Konstancji Tyszkiewicz z Poniatowskich, bratanicy Izabeli w 1767 roku. W tym też roku powstał ten romantyczny ogród, różniący się w znaczący sposób od innych barokowych założeń ogrodowych Jana Klemensa Branickiego (Białystok-pałac, Wysoki Stoczek, Bażantarnia, Choroszcz, Stołowacz, Hołowiesk). Projektantem ogrodu był wileński architekt C. G. Knackfus, który nadzorował również przebudowę Nowolipia, obecnej części ulicy Lipowej. Wspomniana wyżej Kaskada (tak białostoczanie nazywali park) została zbudowana na strumieniu wypływającym ze wzgórza świętego Rocha. Altana zbudowana przy Kaskadzie nosiła nazwę "Domu Gotskiego". Jej projektantem był również C. G. Knackfus. Był to najwcześniejszy tego typu budynek ogrodowy w Polsce o architekturze neogotyckiej, dziś zupełnie zapomniany. Sam ogród znajdował się  w miejscu przecięcia dzisiejszej ulicy Prowiantowej przez płynący obecnie pod ziemią strumień. Później, u schyłku XVIII wieku Wokluz traktowany był jako część składowa Bażantarni.

Warto dodać, że tarczę z "larwą" przy Wielkiej Kaskadzie namalował Antoni Herliczka. Jego dziełem było też prawdopodobnie pomalowanie w 1767 roku murku w ogrodzie czeremchowym, jak również nazywano Wielką Kaskadę.

W XIX wieku przy sadzawce i źródlisku zlokalizowano farbiarnię fabryki włókienniczej, w której podczas pożaru spłonęła żywcem załoga fabryczna. Po II wojnie światowej zlokalizowano przy niej wesołe miasteczko. Dziś po sadzawce brak śladów. Jakiekolwiek pozostałości ogrodu zniknęły w XIX wieku wraz z budową linii kolejowej i towarzyszącej jej zabudowy przemysłowej.

Postanowiłem zapuścić się w te dość rzadko uczęszczane rejony Białegostoku.

Do ulicy Prowiantowej dochodzi się idąc od dworca PKP ulicą Zwycięstwa w stronę hotelu Turkus. Zaczyna się od charakterystycznego budynku niegdyś przez lata całe ozdobionego flagą Unii Polityki Realnej w kolorach biało-błękitno-czarnych. Tu zlokalizowany jest zakład JKT, dawnego działacza tej partii, Tadeusza Klimowicza. Jest to okolica sklepów z akcesoriami samochodowymi, jak i dość starych drewnianych domów.




Ulica Prowiantowa kończy się wraz ze skrzyżowaniem z ulicami Konduktorską i Spokojną. Idąc dalej można dojść do torowiska wraz z towarzyszącym mu punktem skupu złomu.


Torowisko dochodzi do dworca kolejowego. Po drugiej stronie torów wznosi się zaś budynek dworca PKS, ukończonego w połowie lat 80-ych ubiegłego wieku. W okolicach placu dworca autobusowego, gdy nie został jeszcze zabudowany, widoczne były niegdyś ślady rozlewisk, pozostałości po Kaskadzie...



 Alina Sztachelska-Kokoczka, "Białystok za pałacową bramą", Białystok 2009,

Józef Maroszek, "Sentymentalny park Vocluse pod Białymstokiem założony w 1767 r.", Białostocczyzna, nr 26/1992.

czwartek, 23 czerwca 2011

Śladami Antoniego Herliczki na Podlasiu

Najstarszy, istniejący do dni dzisiejszych budynek w Białymstoku to niepozorny kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwany kościołem białym. Jego budowę rozpoczął w 1617 roku Piotr Wiesiołowski młodszy, właściciel dóbr białostockich, po pożarze wcześniejszego, drewnianego kościoła. Po jego śmierci prace przy budowie kościoła kontynuował syn Krzysztof Wiesiołowski, kończąc je w roku 1625.

Istotnej przebudowy kościoła dokonał Jan Klemens Branicki w połowie XVIII wieku. Dzięki jego zamierzeniu, kościół stał się, barokowym w wystroju mauzoleum rodowym. To tyle tytułem skromnego wstępu.

W 1979 roku przeprowadzono w kościele badania murów wewnętrznych. Odkryto cztery poważniejsze warstwy malarskie. Ostatnia pochodziła z okresu II wojny światowej. Pierwsza warstwa malarska została położona w okresie prac wykończeniowych kościoła po 1626 roku. Z tego okresu pochodzi widoczny dziś "zacheuszek" w pobliżu chóru.

Druga warstwa malarska datowana jest na przełom wieków XVII i XVIII, gdy włodarzem dóbr białostockich był Stefan Mikołaj Branicki.

Trzecia zaś, odsłonięta i widoczna dziś na sklepieniu kościoła, pochodziła z czasów wspomnianej już barokowej stylizacji wnętrza kościoła, przeprowadzonej w latach 1751-1752. Autorem malowideł był Antoni Herliczka.


***
Właściwie prawie wszystko co wiemy dziś o Antonim Herliczce, zawdzięczamy księdzu Janowi Niecieckiemu, od ponad ćwierćwiecza badającemu losy i spuściznę malarską związanego z Białymstokiem artysty. Pisząc niniejszy tekst korzystałem głównie z artykułów księdza, publikowanych w wydawnictwach specjalistycznych. Nie wiemy kim Herliczka był z pochodzenia. Mógł być zarówno Czechem na co wskazuje nazwisko, jak i Niemcem. Czy miał pochodzenie szlacheckie? Używał przecież pieczęci z herbem, w którym znajdowała się baronowska korona. Czyżby była to uzurpacja? Z zachowanej korespondencji z czasów Jana Klemensa Branickiego wynika, że Herliczka potrafił długo targować się o wysokość zapłaty za swe dzieła, był też sumienny, jeśli chodzi o terminy wykonania zleconych prac. Można więc wysnuć wniosek, że cenił się i miał poczucie własnej wartości. Z wyznania był katolikiem, czego dowodzi jego metryka ślubna z roku 1754. Należał również do arcybractwa Trójcy Świętej przy białostockim kościele.

***
Pierwsza pisemna wzmianka o Antonim Herliczce pochodzi z 1749 roku. Mówi ona, że przebywał w Warszawie, gdzie wcześniej pracował u boku freskanta śląsko-czeskiego Georga Wilhelma Neunhertza. Zadaniem jego było odnowienie wykonanego rok wcześniej, właśnie przez Neunhertza, okazałego malowidła na murze w ogródku w warszawskim pałacu Jana Klemensa Branickiego. Nie wiadomo od kiedy Herliczka współpracował z Neunhertzem. Być może wraz ze swym mistrzem uczestniczył w pracach malarskich w kościele Filipinów w Gostyniu, a także współpracował przy jednym niewielkim zleceniu w Białymstoku. Faktem jest, że w 1749 roku podjął już samodzielną pracę, musiał więc być wtedy doświadczonym malarzem. Neunhertz wkrótce zmarł, a Herliczka związał się praktycznie na stałe z Janem Klemensem Branickim, dla którego, aż do jego śmierci w 1771 roku, wykonał szereg prac malarskich. Kojarzy się go głównie z malarstwem ściennym, w przeciwieństwie do Augustyna Mirysa, Szkota, zatrudnianego przez hetmana Branickiego właśnie do prac sztalugowych, ale znane są również obrazy olejne Herliczki.

***
W 1754 roku, w jakiś czas po sprowadzeniu się do Białegostoku, uzyskał pozwolenie od hetmana na ożenek z miejscową, 14-letnią panną, córką sekretarza poczty, Marianną Paszkowską. W 1754, dzięki hetmanowi Branickiemu, rozpoczęła się budowa domu Herliczki w dzielnicy Nowe Miasto (Neustadt), położonej na osi białostockiego pałacu, na wprost bramy pod Gryfem, po drugiej stronie niewielkiej rzeki (Białka). Dzielnicę Nowe Miasto (dzisiejsza część ulicy Warszawskiej i okolice) zamieszkiwali wyłącznie chrześcijanie, w przeważającej mierze związani z dworem hetmana. W domu tym, parterowym, z pruskiego muru, Antoni Herliczka zamieszkał wraz z żoną w roku 1755. Położony był mniej więcej w miejscu obecnego budynku MPECu. Ze związku z Marianną Paszkowską urodziły się Antoniemu, według przybliżonych ustaleń, następujące dzieci: Teresa Anna (1754), Józef Henryk (1757), Jan (1759), Marianna (1761 lub 1762), Katarzyna Konstancja (1763), Jakub i Maciej (urodzeni pomiędzy 1765, a 1768 rokiem) oraz Antoni. W roku 1768 Antoni Herliczka został wdowcem, jego żona zmarła w wieku 28 lat. Po śmierci hetmana Branickiego w roku 1771, wdowa po nim Izabela z Poniatowskich Branicka, siostra króla, nie prowadziła tak szeroko zakrojonych prac w swych dobrach, jak hetman, więc Herliczka zmuszony był coraz częściej szukać zatrudnienia u innych mecenasów. Ostatnia wzmianka o pracy Herliczki pochodzi z 1792 roku. Malował wówczas 2 obrazy ołtarzowe do ufundowanego przez Izabelę Branicką kościoła pw. św. Wawrzyńca w Dolistowie nad Biebrzą. Ostatnia pisemna wzmianka o artyście pochodzi z roku 1797 z listu jego zięcia Wojciecha Matuszewicza, męża Marianny. Prawdopodobnie wówczas Antoni jeszcze żył. Nie wiadomo niestety ani kiedy, ani gdzie zmarł. Księgi zmarłych kościoła białostockiego milczą na ten temat.


***


Jeśli chodzi o obecne województwo podlaskie, większość prac Antoniego Herliczki nie zachowała się, głównie w związku ze zmianami lub ubytkiem obiektów architektonicznych ozdabianych jego malarstwem. Oto wykaz niektórych z takich dzieł:

- liczne prace malarskie w białostockim Pałacu Branickich, oraz obiektach architektonicznych ogrodów pałacu,
- supraporty do Pałacyku w Stołowaczu,
- liczne prace malarskie w Pałacu Branickich w Choroszczy oraz w pawilonach zdobiących założenie ogrodowe,
- dekoracja Bramy Pieczurskiej na białostockim Nowym Mieście,
- pomieszczenia dworku w Bażantarni,
- facjata parafialnego szpitala w Białymstoku (później budynek kina Ton, tak dobrze znany współczesnym białostoczanom),
- zdobienia facjaty i gabineciku tancerek w Białymstoku (w miejscu obecnej ulicy Kilińskiego, mniej więcej dwa domy za obecną Książnicą Podlaską),
- zdobienia drzwi ujeżdżalni w Białymstoku (tuż za obecnym budynkiem Książnicy Podlaskiej przy ulicy Kilińskiego),
- malowidła refektarza dominikańskiego klasztoru w Choroszczy,
- zdobienie fasady domu sióstr miłosierdzia w Białymstoku,
- freski na fasadzie wozowni w Białymstoku (w tym miejscu obecnie budynek Książnicy Podlaskiej),
- freski w izbach Dworu Pod Jeleniem w Białymstoku (nad Białką, w okolicach dzisiejszego skrzyżowania ulic Sienkiewicza i Piłsudskiego),
- freski w kamienicy narożnej przy ulicy Wasilkowskiej w Białymstoku (budynek dawnej restauracji Ludowej, później restauracji Astoria),
- freski na fasadzie poczty w Białymstoku (obecna ulica Suraska),
- freski na budynku "odwachu" w Białymstoku (w tym mniej więcej miejscu dziś budynek Archiwum Państwowego),
- freski na kapliczce z Pasją Pana Jezusa na Przedmieściu Warszawskim w Białymstoku.

Powyższych dzieł artysty już dziś nie zobaczymy.

***


Gdyby dziś spróbować obejrzeć dzieła pozostałe po Antonim Herliczce w obecnym województwie podlaskim, nie byłoby ich wiele. Najbardziej znanym jest pokazane wyżej sklepienie białego kościoła w Białymstoku. Wykonane było najwcześniej spośród wszystkich znanych prac Herliczki w Białymstoku. Niestety, raczej trudno będzie zobaczyć zwykłemu turyście dekoracje ścienne i "malowidło nad kominkiem", wykonane w technice olejno-woskowej, nigdy nie zamalowywane, zatytułowane "Wizyta trzech aniołów u Abrahama" lub "Gościnność Abrahama" w budynku starej plebanii białostockiego kościoła farnego (obecnie pałac biskupi), pochodzące z roku 1761. Podobnie jest z obrazem sztalugowym przedstawiającym św. Wincentego a Paulo, powstałym tuż przed 1772 rokiem, będącym własnością parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Białymstoku, jednak nie eksponowanym w miejscu publicznym.

Kolejnym miejscem, gdzie można natknąć się na dzieła Antoniego Herliczki są galerie białostockiego Pałacu Branickich. Antoni Herliczka odtwarzał tu freski swego mistrza Neunhertza, w roku 1754, zatytułowane "Pan i Syrinks" oraz "Sąd Parysa". Można je oglądać w galerii pałacu od strony ogrodu.


Ciekawość zaprowadziła mnie do Choroszczy. W latach 1757-1758 Antoni Herliczka pokrył freskami ściany prezbiterium i całe sklepienie kościoła w Choroszczy. Budynek kościoła niestety w 1938 roku opanował pożar, który zniszczył freski. Dzięki zachowanym fotografiom wnętrza kościoła sprzed pożaru odtworzono część fresków sklepienia.


Przyznam, że najbardziej zaciekawiła mnie sprawa ostatnich wzmiankowanych prac Herliczki, a mianowicie obrazów ołtarzowych malowanych w roku 1792 dla kościoła w Dolistowie. Odwiedzałem to miejsce kilkukrotnie, zwłaszcza, że położone jest w urokliwym miejscu nad Biebrzą, a w okolicy znajdują się ciekawe krzyże przydrożne i kapliczki.



W kościele w ołtarzu głównym znajduje się krucyfiks, w ołtarzu bocznym obraz Matki Boskiej Różańcowej, kilka mniejszych obrazów poświęconych Matce Boskiej z Dzieciątkiem. Z moich ustaleń wynika, że żaden z obrazów w kościele dolistowskim nie ma metryki XVIII-wiecznej. Czy obrazy malowane przez Herliczkę trafiły do dolistowskiego kościoła, a jeśli tak, co się z nimi w późniejszym czasie stało, dostępne źródła milczą.



ks. Jan Nieciecki, "Antoni Herliczka. Malarz białostocki z XVIII wieku", "Studia teologiczne. Białystok, Drohiczyn, Łomża", nr 2, 1984.

ks. Jan Nieciecki, "Koleje życia Antoniego Herliczki, malarza polskiego XVIII wieku", "Roczniki humanistyczne", tom LIV, Lublin, 2006.

Krzysztof Antoni Jabłoński, "Biały i czerwony. Kościoły białostockiej parafii farnej", Wydawnictwo BUK, Białystok, 2008.

Andrzej Lechowski, "Białystok. Przewodnik historyczny", Wydawnictwo Benkowski Publishing.