Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goniądz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goniądz. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 sierpnia 2023

Dwaj Janowie Kucharscy, księża

Pojechałem do Dolistowa zgodnie ze wskazówkami księdza Ryszarda. Wszedłem na cmentarz i po chwili osłupiałem. Chciałem odnaleźć nagrobek księdza Jana Kucharskiego, a zobaczyłem dwa nagrobki, dwóch księży o nazwisku Jan Kucharski, w dodatku stojące obok siebie. Miałem więc przed sobą zagadkę, jeden z księży, roboczo nazwę go "Jan Kucharski 1" urodził się około 1860 roku i zmarł 30 marca 1947 roku, drugi, który roboczo będzie przeze mnie nazywany "Jan Kucharski 2" urodził się około 1869 roku i zmarł 28 maja 1921 roku.



Dlaczego wyruszyłem właśnie do Dolistowa? Wszystko dzięki relacji zza oceanu i poszukiwaniom genealogicznym dotyczącym rodziny Wilczewskich z Franckowej Budy w parafii Janów. Według tejże relacji, ksiądz Jan Kucharski miał być kuzynem Juliana Wilczewskiego, urodzonego we Franckowej Budzie w roku 1877. Aby zostać księdzem studiował w seminarium w Wilnie pod koniec XIX wieku, więc po studiach prawdopodobnie pracował w Diecezji Wileńskiej. W międzyczasie zaliczył jeszcze 5 lat służby w carskim wojsku. Julian Wilczewski, jako dorosły mężczyzna wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i według relacji rodzinnej miał dziedziczyć po księdzu, swym kuzynie, w przypadku jego śmierci. Niestety, poszukiwania genealogiczne w parafii Janów nie doprowadziły mnie do rozwiązania zagadki, w jaki sposób ksiądz Jan Kucharski mógł być spokrewniony z rodziną Wilczewskich. Skądinąd wiadomo, że nazwisko Kucharski było dość powszechne na terenie parafii Dolistowo. Po konsultacjach z osobami zajmującymi się historią księży Diecezji Wileńskiej, dowiedziałem się, że na jej terenie działał tylko jeden ksiądz Jan Kucharski. Opracowanie Arkadiusza Studniarka dostępne w internecie podaje informacje, że ksiądz Jan Kucharski był pierwszym proboszczem nowopostałej parafii w Downarach w roku 1925. Zacząłem więc szukać informacji o tymże księdzu Janie Kucharskim, a jak się później okazało, był to ksiądz roboczo przeze mnie nazwany "Jan Kucharski 1". Do Dolistowa pojechałem zaś dzięki sugestii księdza Ryszarda, który powiedział, że widział nagrobek księdza Jana Kucharskiego na tymże cmentarzu. Postanowiłem więc sprawdzić, czy informacje z nagrobka pozwolą dotrzeć do nowych dokumentów, jak akt zgonu, czy urodzenia. Ale, czy mogłem spodziewać się dwóch nagrobków księży o tym samym nazwisku, na tym samym cmentarzu, stojących tuż obok siebie?

Tak czy inaczej, rozpocząłem poszukiwanie informacji o "księdzu Janie Kucharskim 1". Podstawową informację o księdzu Janie Kucharskim przyniosły schematyzmy Diecezji Wileńskiej dostępne online. W latach 1923-1925 był szkolnym katechetą w Osowcu, wówczas należącym do parafii w Goniądzu. W roku 1930 był już emerytowanym księdzem mieszkającym w Goniądzu, odprawiał również nabożeństwa w filialnej kaplicy w Osowcu. W roku 1931 wymieniono go jako kapelana wojskowego w Osowcu. W roku 1934 podane zostały sprzeczne informacje. Jan Kucharski miał być emerytowanym księdzem w Osowcu. Wspomniano go również jako emerytowanego księdza w Grodnie, byłego kapłana Archidiecezji Mohylewskiej. Ta ostatnia wzmianka była bardzo ciekawa, gdyż według dotychczasowych informacji, ksiądz Kucharski po ukończeniu seminarium był kapłanem Diecezji Wileńskiej.

Bardzo ciekawe dokumenty dotyczące księdza Jana Kucharskiego zawiera jego teczka osobowa zdeponowana w bibliotece Wróblewskich w Wilnie. Wynika z nich, że w roku 1920 ksiądz Kucharski przez 9 miesięcy przebywał w bolszewickim więzieniu, gdzie nabawił się problemów zdrowotnych. Przed rokiem 1925 był prefektem szkół w parafii goniądzkiej. Zachowało się pismo do Biskupa Diecezji Wileńskiej  podpisane przez parafian goniądzkich (4 strony podpisów) o pozostawienie księdza Kucharskiego na dotychczasowym stanowisku. Jak wiadomo od roku 1925 ksiądz Kucharski został proboszczem w Downarach. Jednak nie na długo. Wkrótce nasiliły się jego problemy zdrowotne i pojawiły starania o przejście na emeryturę. W początku lat 30-ych otrzymał zgodę na odprawianie nabożeństw w kaplicy prywatnej w Goniądzu ze względu na zły stan zdrowia. Z roku 1937 pochodzi skarga jednego z księży goniądzkich do Kurii Wileńskiej na księdza Kucharskiego za odprawianie nabożeństw w pozycji siedzącej. Ostatnie pismo w teczce księdza Kucharskiego pochodzi z roku 1938. Wśród dokumentów znajduje się ciekawe pismo z roku 1926 od arcybiskupa Mohylewskiego do Kurii Wileńskiej zaprzeczające, jakoby ksiądz Kucharski pracował kiedykolwiek na terenie Archidiecezji Mohylowskiej, potwierdzające natomiast, że był księdzem Diecezji Mińskiej.

pismo z 20 stycznia 1925 roku od parafian goniądzkich do biskupa Diecezji Wileńskiej.


pismo z 20 sierpnia 1926 roku od Arcybiskupa Mohylowskiego do Kurii Wileńskiej.

Nie udało mi się odpowiedzieć na pytanie, jakie były losy księdza Kucharskiego między rokiem 1938, a 1947, kiedy zmarł. Jego akt zgonu nie został odnotowany ani w parafii Dolistowo, ani w parafiach sąsiednich, ani też w parafiach białostockich.

W parafii Dolistowo około roku 1860 urodził się tylko jeden Jan Kucharski, który mógł być naszym "księdzem Janem Kucharskim 1". Konkretnie 17 lipca 1858 roku w Dolistowie Nowym, jako syn Piotra Kucharskiego i Karoliny z Feltowiczów.
Dzięki Genetece wiadomo, że akt ślubu Piotra Kucharskiego z Karoliną Feltowicz został zarejestrowany w Dolistowie w roku 1835. Piotr był synem Antoniego Kucharskiego i Rozalii ze Świetnickich, Karolina zaś córką Piotra Feltowicza i Marianny z Matyskielów. Nie widać tu żadnych powiązań rodzinnych z Wilczewskimi z parafii Janów.

Powiązań rodzinnych "księdza Jana Kucharskiego 1" można doszukać się studiując jego testament spisany 19 maja 1938 przed białostockim notariuszem Ignacym Kołdrasińskim. Przede wszystkim w akcie tym znajdziemy potwierdzenie, że ksiądz Jan Kucharski był synem Piotra. Wśród obdarowanych na wypadek śmierci znajdowało się wiele insytucji kościelnych i państwowych. Mnie interesowały przede wszystkim powiązania rodzinne. A wśród tych możemy odnaleźć Agnieszkę Klepacką, bratanicę księdza; Jana Kucharskiego, synowca księdza i jego trzy córki: Marię, Genowefę i Janinę; bratanicę księdza, Urszulę Rachwał z Kucharskich; Albina Dekarzewskiego, wnuka siostry; Stefanię Kaczyńską z Dekarzewskich, wnuczkę siostry; bratanka Antoniego Kucharskiego, syna Stanisława oraz Marię Słowikowską, córkę Antoniego Kucharskiego. Żadna z tych osób nie odpowiada ustalonym podczas kwerend powiązaniom rodzinnym z rodziną Wilczewskich.

Z "księdzem Janem Kucharskiem 2" poszło łatwiej. Ale skomplikowało to sytuację jeszcze bardziej. W Dolistowie w roku 1921 odnotowano jego zgon.


Cóż z niego wynika? Ksiądz Jan Kucharski zmarł 27 maja 1921 roku z tyfusu we wsi Jaćwieź Duża. Był proboszczem parafii w Wierzbowcu i czasowym administratorem parafii Struga Wielka w diecezji kamienieckiej. Przeżył lat 53. Na nagrobku jest adnotacja, że pochodził z Jaćwiezi Dużej. Prawdopodobnie przybył więc do swojej rodzinnej wsi z terenów dalekiej diecezji kamienieckiej i w niej dokonał żywota. Ale to oznacza, że nie mógł pracować w diecezji wileńskiej i tam się kształcić, skoro trafił do diecezji kamienieckiej. Jest to mało prawdopodobne.

Tym co skomplikowało sytuację jeszcze bardziej był odnaleziony w księgach parafii Dolistowo akt urodzenia "księdza Jana Kucharskiego 2", a także akt ślubu jego rodziców. Urodził 18 września 1868 roku w Jaćwiezi Dużej, jako syn Pawła Kucharskiego i Józefaty Huryn. 

Akt ślubu Pawła Kucharskiego i Józefaty Huryn został zarejestrowany w księgach parafii w Suchowoli w 1862 roku. Paweł Kucharski pochodził z Jatwiezi Dużej i był synem Jana Kucharskiego oraz Marianny z Kawałków. Józefata Huryn pochodziła ze wsi Dubasiewskie Kolonie i była córką Wojciecha Huryna i Ewy z Winkiewiczów. I właśnie przynależność Józefaty Huryn do rodziny Wojciecha i Ewy skomplikowało sytuację.

Bratem Józefaty był bowiem Jan Huryn, którego córka Zofia Barbara poślubiła w Stanach Zjednoczonych wspomnianego już Juliana Wilczewskiego z Franckowej Budy. Tak więc to drugi "ksiądz Jan Kucharski 2" okazał się kuzynem ale nie Juliana Wilczewskiego, a jego żony Zofii Barbary Huryn. Tylko co z informacją o studiach w Wilnie? Nijak nie pasuje do postaci drugiego z księży. Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie nigdy nie zostanie udzielona. Jedyny świadek tej historii zmarł pod koniec kwietnia 2023 roku w Chicago.

Wiadomo jedynie, że siostra "księdza Jana Kucharskiego 2", Anna wyszła za Mateusza Klozę z Jaświłk. Ślub miał miejsce w roku 1891 w Dolistowie.

Inna z sióstr, Aniela wyszła za Jana Wysockiego z uroczyska Hołodolina. Ślub miał miejsce w Dolistowie w 1902 roku.

Aleksander Kucharski, brat księdza poślubił zaś w roku 1906 w Dolistowie Władysławę Rutkowską z Wrocenia.

Być może ich potomkowie, jak i potomkowie rodzeństwa "księdza Jana Kucharskiego 1" mogliby coś dodać do tej historii?

***
W archiwum petersburskim znajduje się teczka osobowa "księdza Jana Kucharskiego 1" z początku XX wieku, której nie sprawdziłem, a która mogłaby przynieść informacje o początkach jego służby kapłańskiej i służbie wojskowej.

***
W trakcie kwerend dotarłem do pozycji książkowej (podziękowania dla księdza Adama) "Losy duchowieństwa katolickiego w ZSRR 1917-1939. Martyrologium", Lublin, 1998.

Znajduje się w niej następująca notka biograficzna:



Jak widać, pierwsza część notki biograficznej dotyczy "księdza Jana Kucharskiego 2", ale dalsza po roku 1921 zupełnie innej osoby.

Miałem również możliwość przejrzenia "Leksykonu duchowieństwa polskiego represjonowanego w ZSRR 1939-1988", Lublin 2003.

Tam z kolei znajduje się notka biograficzna księdza Adolfa Kucharskiego, którego z braku źródeł próbuje się łączyć z "księdzem Janem Kucharskim 2". Ale jak już wiadomo z odnalezionych dokumentów, "ksiądz Jan Kucharski 2" zmarł w roku 1921, więc nie mógł być na zesłaniu podczas II wojny światowej.


sobota, 19 lutego 2022

Goniądz

Goniądz był przeze mnie dotychczas może nie omijany, ale trafiałem do niego niejako przy okazji. Po raz pierwszy podczas Sylwestra spędzanego w Twierdzy Osowiec w 2008 roku, gdy Biebrzę zmroziło i pod sam koniec roku mieliśmy okazję obserwować wędkarzy siedzących nad przeręblami. Po raz drugi podczas kursu przewodnickiego prawie 1,5 roku później, ale była to dość szybka przebieżka po miasteczku, która nie zostawiła zbyt wiele w pamięci. Po raz trzeci 3 lata temu, gdy zajeżdżaliśmy na zakupy do Goniądza, spędzając przeuroczy weekend listopadowy w drewnianym domu w pobliskich Szafrankach z wieczornym ogniskiem i ziemniakami pieczonymi w popiele. Wreszcie, gdy w zeszłym roku podczas poszukiwań genealogicznych w Goniądzu zdobyłem świetną książkę Przemysława Borowika "Rys historyczny miasta i gminy Goniądz w XIX i XX wieku", nabrałem wielkiej ochoty, aby pobyć tam nieco dłużej.

Weekendowy wyjazd do Goniądza był więc prezentem urodzinowym dla mnie. Zadekowaliśmy się z żoną w Bartlowiźnie w piątek wieczorem, a już w sobotę okazało się, że jest to najpiękniejszy dzień tej zimy z krystalicznie czystym niebem koloru nasyconego błękitu i zmrożonymi rozlewiskami Biebrzy.


Zaczęliśmy nasz sobotni spacer od kościoła. Droga od Biebrzy wiodła nas przepiękną ulicą pod górę do nowego rynku. Kamienice okalające plac nie są specjalnie atrakcyjne. W rynku stoją dwa pomniki, jeden z nich w wyraźny sposób nie dopowiada faktów z II-wojennej historii miasteczka. Kościół w białym kolorze z górującymi nad miastem wieżami jest atrakcyjną budowlą, położoną na południe od rynku, w pewnym od niego oddaleniu, stojącą nieco na uboczu. Pozwala się przekonać, jak różne pod względem stylu, były dzieła tworzone według koncepcji architekta Oskara Sosnowskiego. Kościół św. Rocha w Białymstoku ma bryłę bardzo nowoczesną jak na połowę lat 20-ych XX wieku. Kościół w Goniądzu, nieco wcześniejszy - zbudowany na początku lat 20-ych XX wieku po pożarze wcześniejszego kościoła, ma styl historyzujący. Wcześniejszy kościół świętej Agnieszki był drewniany, tak więc nowa budowla został stworzona niejako od nowa, bez odniesień do historii miejsca. I świetnie do niego pasuje. Fasada kościoła, do której prowadzą schody, dzięki wieżom ustawionym do siebie pod kątem, sprawia wrażenie, jakbyśmy byli zapraszani do wkroczenia do środka.



Od kościoła niedaleko do najstarszej istniejącej budowli sakralnej w miasteczku, powstałej w połowie lat 20-ych XIX wieku - kaplicy św. Floriana. Pamiętam, że oglądaliśmy ją w trakcie wycieczki kursanckiej. Pamiętam też zdjęcie tej kaplicy z towarzyszącymi jej wiatrakami, które znajduje się w zbiorach fotograficznych pozostałych po dawnych właścicielach willi przy Parkowej w Białymstoku. Udostępniała je Iwona swego czasu na grupie fejsbukowej i wzbudziło prawdziwe zainteresowanie. Po drodze minęliśmy opuszczony lecz wciąż uroczy drewniany domek pochłaniany powoli przez przyrodę oraz nie zamieszkały nowy dom przypominający swymi motywami okiennymi oraz wykończeniem szczytu synagogę.



Zanim jednak doszliśmy do kaplicy, przystanęliśmy przy drewnianym młynie wodnym z połowy XIX wieku, położonym nad Czarną Strugą. Trzeba przyznać jedno, zabytki goniądzkie są dobrze opisane na tablicach, a historia miejsca sięga średniowiecza, gdyż pierwszy młyn został w tym miejscu zlokalizowany prawdopodobnie już w pierwszej połowie XVI wieku.

Kaplica św. Floriana znajduje się na wzgórzu. Wybraliśmy wejście od strony ulicy Podgórnej. Ulica to dość niedokładne określenie tego miejsca, choć oficjalne. Dawno nie widziałem, aby przyroda tak pochłonęła nawierzchnię drogi, która przestaje mieć z tą nazwą cokolwiek wspólnego. Wjazd do bramy ostatniego po prawej stronie opuszczonego gospodarstwa dosłownie tonął w zaroślach. Wejście na szczyt wzgórza opłacił się. Rozciągały się z niego piękne widoki na miasteczko, dodatkowo podkreślone czystym od chmur niebem.






Stąd już niedaleko do cmentarza katolickiego na wzgórzu z neogotycką kaplicą z początku XIX wieku. Swego czasu miałem Goniądz zwiedzać z turystą, który poszukiwał informacji o swoich korzeniach na terenach parafii Goniądz. Zależało mu bardzo na odnalezieniu żyjących krewnych. Przygotowałem się wówczas dobrze do spaceru po Goniądzu, którego etapem finalnym miało być poszukiwanie nagrobków krewnych na tymże cmentarzu. Wcześniej jednak umówiłem nas z rodziną, która nosiła to nazwisko, co przodkowie mego turysty i mieszkała w tej samej wsi, skąd za wielką wodę wyemigrował ponad 100 lat temu jego pradziadek. Spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę, rodzina potwierdziła wspólne korzenie. Cały dzień spędziliśmy na biesiadowaniu, a ze zwiedzania Goniądza nic wówczas nie wyszło. Cmentarz jest pięknie położony na wzgórzu, posiada wiele starych zabytkowych nagrobków. Przypadkiem odnalazłem na nim nagrobek księdza Antoniego Łuszcza proboszcza mojej dawnej parafii na Osiedlu Kawaleryjskim w Białymstoku. Zamieszczam poniżej jego zdjęcie, jak i zdjęcia innych interesujących nagrobków: Ignacego Grodzkiego (1800-1872), Zofii Szumskiej z Piekarskich (1843-1905) i Ludwika Szumskiego (1834-1905) oraz Emmy Gibbert (1873-1896).








Ze wzgórza cmentarnego rozciąga się kolejny piękny widok na Goniądz z widocznym stąd kościołem św. Agnieszki i kaplicą św. Floriana.


Już za miastem, idąc od cmentarza katolickiego, ale po drugiej stronie drogi w lesie, znajdują się pozostałości kirkutu żydowskiego. Kres żydowskiej społeczności Goniądza przyniósł Holocaust, jednak przyczynili się do niego również polscy sąsiedzi, jak pokazuje w swej książce "Miasta śmierci: sąsiedzkie pogromy Żydów" Mirosław Tryczyk. Zachowane macewy w Goniądzu mają oryginalny kształt, rzadko spotykany na innych podlaskich kirkutach. Przechadzając się po jego terenie przypomnieli mi się bracia Niewodowscy, żyjący dziś w  zupełnie innych częściach świata. Gdy napisałem im o książce Przemysława Borowika i o tym, że ich krewni są wymieniani często na jej kartach, a wśród nich Szmul Niewodowski, który w 1932 roku był właścicielem firmy przewozowej, dowiedziałem się, że firma Szmula była pierwszą w okolicach Goniądza i zapewniała transport pasażerski między okolicznymi miejscowościami. Działała do momentu uruchomienia konkurencyjnej publicznej komunikacji autobusowej.









Podsumowując, Goniądz przypomina mi nieco Tykocin. Ale pod wieloma względami różni się od niego. Przytula się od południa do Biebrzy, podobnie jak Tykocin do Narwi. Atutem Goniądza jest na pewno bliskość Biebrzańskiego Parku Narodowego. Nie ma jednak tak wielu starych zabytków, jak Tykocin. Pod tym względem historia obeszła się z miasteczkiem bezwzględnie. Przydałoby się w Goniądzu choćby niewielkie muzeum pokazujące bogatą historię miasteczka. Niewątpliwym atutem jest ukształtowanie terenu. Tykocin jest "płaski". W Goniądzu mamy wzgórza, zejścia w dół i podejścia pod górę, malowniczą uliczkę Jadźwingowską, wzgórze z kaplicą św. Floriana. Pod tym względem jest ciekawiej. Potencjał więc jest, w pewnej mierze jednak niewykorzystany.