Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowosielski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowosielski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 sierpnia 2018

Kirkut w Michałowie

Jedną z tych upalnych tegorocznych niedziel sierpniowych spędziliśmy w Michałowie nad wodą. Jeśli ktoś oglądał filmy z serii "U Pana Boga..." w reżyserii Jacka Bromskiego, na pewno kojarzy nazwę Królowy Most. To w tej puszczańskiej wiosce, leżącej kilkanaście kilometrów na wschód od Białegostoku trzeba skręcić w drogę prowadzącą w kierunku południowym, aby znaleźć się w jednym z najmłodszych miast województwa podlaskiego, z imponującym budynkiem ratusza nijak nie pasującym do drewnianej, niskiej zabudowy Michałowa. Warto zobaczyć tam drewnianą cerkiew prawosławną z piękną polichromią w nieco ludowym stylu autorstwa Adama Stalony-Dobrzańskiego i Jerzego Nowosielskiego. Tym razem ciągnęło mnie jednak do lasu, kirkut znajdować miał się bowiem w miejscu o zachęcająco brzmiącej nazwie Sowia Góra.


Niewielka biała tabliczka na drewnianym słupie wskazująca lokalizację cmentarza znajdowała się za Michałowem przy drodze na Białystok po prawej stronie w terenie leśnym.


Należało jeszcze podejść leśną drogą kawałek w głąb lasu, aby po lewej ujrzeć kolejną, podobną tabliczkę na słupie.


Cmentarz rzeczywiście znajduje się na zalesionym wzniesieniu. Przypomina swą lokalizacją ten w nieodległej od Michałowa Jałówce.


Na kirkucie michałowskim znajduje się jednak dużo więcej nieźle zachowanych macew, wykonanych w większości z nieobrobionego kamienia.


Widać, że ktoś wykonywał w nieodległej przeszłości prace porządkowe na kirkucie. Niektóre inskrypcje nosiły wyraźne ślady poprawiania ich treści ciemną farbą.


Jedna z macew posiada przymocowaną całkiem niedawno tabliczkę, pozostawioną prawdopodobnie przez rodzinę potomków rodziny Zorohowicz, mieszkającą w Michałowie do 1942 roku.


Historia obecności żydowskiej w Michałowie podobnie, jak historia miasteczka jest stosunkowo młoda. Wieś Niezbodcze, która prawdopodobnie ją zapoczątkowała powstała dopiero w pierwszej połowie XVIII wieku. Około 100 lat później jej właścicielem został niejaki Seweryn Michałowski, który swój majątek nazwał Niezbudką. Wykorzystał on powstanie bariery celnej dla towarów wwożonych do Rosji z terytorium Królestwa Polskiego po powstaniu styczniowym i masowy napływ fabrykantów w okolice Białegostoku, zakładając na terenie swego majątku kolonię włókienniczą. Dalej wszystko potoczyło się już szybko. Rozwijająca się kolonia otrzymała nową nazwę od nazwiska swego właściciela.


Żydzi przybyli do Michałowa przed 1863 rokiem z Królestwa Polskiego, Jałówki i innych okolicznych miasteczek. W początkowym okresie zajmowali się głównie rzemiosłem i handlem.


Mimo, że po powstaniu styczniowym Seweryn Michałowski został zesłany na Syberię, a jego majątek skonfiskował rząd rosyjski, osada nadal dynamicznie się rozwijała. Pierwsza, drewniana synagoga powstała około 1870 roku przy ulicy Sienkiewicza. Kolejną wybudowano po 1890 roku przy ulicy Wąskiej.


W 1890 roku na około 3000 mieszkańców, 980 stanowili Żydzi. Po pierwszej wojnie światowej i bieżeństwie zmalała liczba mieszkańców Michałowa do niespełna 2200 osób, pośród których mieszkało 782 Żydów.


Usługami i handlem nadal zajmowali się głównie Żydzi. Posiadali też własną szkołę nauczającą tylko talmudu i języka hebrajskiego.


W roku 1936 Michałowo liczyło już prawie 6000 osób, ale społeczność żydowska nie zwiększyła się. Mieszkało tu wówczas 732 wyznawców judaizmu.


II wojna światowa przyniosła okupację sowiecką Michałowa.


Tragedia ludności żydowskiej rozpoczęła się wraz z wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku. Już w sierpniu 1941 roku niemiecka administracja zorganizowała dla Żydów getto typu otwartego. Mieszkało w nim nieco ponad 230 osób.


2 listopada 1942 roku getto zostało zlikwidowane. Żydzi zostali przewiezieni pod silną eskortą, furami podstawionymi przez mieszkańców okolicznych wsi do obozu utworzonego w koszarach byłego 10 pułku ułanów litewskich na Nowym Mieście w Białymstoku.


W Białymstoku, gdzie jednocześnie przebywało w tym przejściowym obozie do kilkunastu tysięcy Żydów z podbiałostockich miejscowości, wielu rozstrzelano na miejscu, pozostałych wywieziono do Treblinki.











Wczoraj na kirkucie w Jeleniewie koło Suwałk wczytywałem się w wiersz Antoniego Słonimskiego, którego słowa wypisane na tablicy zawieszono przy wejściu:

"Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą
zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem

Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
wiatr łączy z polską piosnką i słowiańskim żalem,
gdzie starzy żydzi w sadach pod cieniem czereśni
opłakiwali święte mury Jeruzalem..."

Dziś oglądałem wystawę przy Rynku Kościuszki w Białymstoku, zorganizowaną z okazji 75 rocznicy wybuchu powstania w miejscowym getcie żydowskim. Unikalne, historyczne zdjęcia pokazujące getto podczas walk, białe tablice, na których białostoczanie mogli na bieżąco zapisywać swoje wrażenia po ich obejrzeniu. Trzy dni imprez w mieście, koncerty, promocje nowych wydawnictw. Wiele chwil zadumy. Warto pamiętać. Nawet poprzez cytowanie artykułu z numeru 125 Dziennika Białostockiego z roku 1919 informujący o tym, że Chodynie Rybnikowi z Michałowa posterunkowy miejscowej policji skonfiskował worek żyta ukryty na wozie wśród drzewa opałowego.



Informacje o michałowskich Żydach zaczerpnąłem z artykułu następującego:

Leszek Nos "160 lat Michałowa", Białostocczyzna, nr 27 z 1992 roku.

czwartek, 17 grudnia 2015

Gródek

Gdy nadmiar pracy dusił, a siedzenie na miejscu nużyło, wykorzystałem pierwszą wolną chwilę i pojechałem do Gródka.

Nie znałem zupełnie tej miejscowości mimo długiego już czasu zamieszkiwania na Podlasiu. Po raz pierwszy otarłem się o nią podczas jednego z jesiennych grzybobrań parę lat temu. Później były rodzinne letnie wyjazdy nad zatłoczony zalew (przy okazji zaliczyliśmy Siabrouską Biasiedę), a dzięki Basi i Jarkowi miałem też okazję przejeżdżać kilkakrotnie przez Gródek, mijać Bielewicze, Wiejki, aby zaszyć się na końcu świata na Wyrębach. Liznąć nieco gródeckiej najnowszej historii mogłem jedynie podczas zeszłorocznej pttkowskiej wycieczki "Śladami Jerzego Nowosielskiego", zorganizowanej przez Iwonę Zinkiewicz.

Ostatnia niedzielna wyprawa umożliwia spojrzenie na pozostałości najstarszej historii Gródka. Dochodzę do końca uliczki Zamkowej mijając niską, drewnianą w większości zabudowę. Przede mną wije się wąską strugą Supraśl. Trzeba przyznać, że miejsce zupełnie nijakie. Łąka porośnięta gdzieniegdzie chaszczami. Gdyby nie tablica informacyjna, nie zgadłbym, że znajduję się w miejscu, skąd zaczęła się pisana historia Gródka. To w tym miejscu na przełomie XV i XVI wieku Aleksander Chodkiewicz rozpoczął budowę zamku, a kilka lat później to właśnie miejsce (zbyt gwarne, jak mówią podania) opuścili mnisi, aby nową siedzibę ulokować na skraju Puszczy Błudowskiej, rozpoczynając historię Supraśla. Jedyny zachowany opis gródeckiego zamku znajduje się w inwentarzu spisanym w 1677 roku, gdy Gródek czasy świetności miał już za sobą. Dwukrotnie prowadzone badania archeologiczne w połowie lat 80-ych i 90-ych XX wieku na dzisiejszej Górze Zamkowej potwierdziły istnienie osady grodowej. Kawałek wału obronnego, dwa groby znajdujące się najpewniej przy dawnej cerkwi, fragmenty dwóch budynków, z których jeden, nowszy, pochodził z przełomu XVII i XVIII wieku. O tych odkryciach dowiaduję się już w domu. Gdy stoję na Górze Zamkowej, mogę jedynie zamyślić się nad kruchością śladów materialnych zwiewanych przez wiatry historii.


Wracam w stronę urzędu gminy. Nieopodal znajduje się szkoła, na budynku której można oglądać herb Gródka, nawiązujący do rodu Chodkiewiczów, autorstwa Leona Tarasewicza.


Centrum miejscowości wyznaczone jest właśnie przez szkołę, kilka sklepów, urząd gminy i cerkiew prawosławną, wybudowaną już po II wojnie światowej w latach 1946-1970.


Przypominam sobie wycieczkę z listopada zeszłego roku "Śladami Jerzego Nowosielskiego". Odwiedziliśmy wtedy trzy miejsca, w których zachowały się dzieła mistrza (cerkiew w Gródku, cerkiew w Michałowie, baptysterium przy cerkwi w Bielsku Podlaskim). Byłem wtedy świeżo po lekturze  tekstów zebranych Nowosielskiego pt. "Inność prawosławia". Książka mnie zachwycała, gdyż ukazywała w sposób szczegółowy, filozoficzny te odczuwalne, choć trudne do zdefiniowania dla osoby wychowanej w kręgu kościoła zachodniego, fundamentalne różnice pomiędzy prawosławiem, a katolicyzmem. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie wywód Nowosielskiego o tym, że prawosławie przyjmuje zło, jako integralną część świata, w odróżnieniu od katolicyzmu, który definiuje to co złe i dobre i próbuje kreować świat, w którym zło byłoby zminimalizowane. Trywializuję teraz tę wypowiedź Nowosielskiego, ale mniej więcej oddaje ona sens tej dość długiej i skomplikowanej wypowiedzi.

Podczas wycieczki, w autokarze, Iwona opowiadała o życiu rodzinnym Nowosielskiego, drodze artystycznej, wiązała te wszystkie elementy, tak abyśmy mogli zrozumieć jakie czynniki miały wpływ na tak oryginalny styl filozoficzno-malarski.

Wnętrze cerkwi gródeckiej nie przypomina tego, do czego można było przyzwyczaić się mieszkając na Podlasiu. Sprawia wrażenie dość ciemnego - to jeszcze nic oryginalnego, ale największy efekt zadziwienia wywołuje zestawienie witraży, charakterystycznych raczej dla sakralnej architektury zachodu z polichromią na ścianach i kopule świątyni. Wewnętrzny wystrój cerkwi w Gródku to głównie dzieło Adama Stalony-Dobrzańskiego. Poza freskami i witrażami uwagę zwraca również wszechobecne liternictwo, jako składowa część dzieła.

Anna Radziukiewicz napisała o tym w następujący sposób: "Liternictwo? Tak, ono podpowiadało Dobrzańskiemu drogi myślenia plastycznego. Jego profesor, Ludwik Gardowski, prowadził pracownię liternictwa na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dobrzański został jego asystentem. W literze zaczął dostrzegać wartość, siłę trwania, przekaz i tradycję. Litera stanowi u Dobrzańskiego integralną część polichromii i witraży, co doskonale widać w gródeckiej cerkwi."


Polichromia w gródeckiej cerkwi powstawała w pierwszej połowie lat 50-ych. Jerzy Nowosielski wówczas dopiero kształtował swój przyszły, oryginalny styl. Efekt jego pracy widać na ścianach po lewej stronie nawy.


Dzisiejszy Gródek, jak wiele miast i wsi na Podlasiu, ale i w całej Polsce przecież, przeżywa wyraźny regres. Śladów dawnej świetności z czasów Chodkiewiczów nawet nie sposób sobie wyobrazić. Ale i pozostałości przemysłowego rozwoju miejscowości z czasów XIX-wiecznego boomu włókienniczego nie widać. Niby to małe miasteczko, niby wieś. Pielęgnuje się ślady świadczące o historii Gródka, wydaje pieniądze z funduszy unijnych, ale prawdziwego życia nie są w stanie te surogaty dobrobytu przywrócić. Przepaść pomiędzy ofertą bogatszych krajów Europy, a tym co ma do zaoferowania nasza prowincja, jest wciąż nie do zasypania. Prowincja czeka na nowe historyczne rozdanie.

Obok szkoły stoi osiedle bloków mieszkaniowych powstałe za czasów PRLu, gdy w Gródku ulokowana została fabryka wyrobów dziewiarskich KARO. Bloki odnowione, ale budynki dawnego przedsiębiorstwa znajdują się w stanie daleko posuniętego rozkładu.


Śladów dawnego Gródka jadę szukać na cmentarzach. Najbliżej znajduje się prawosławny, w którego centrum stoi cerkiew cmentarna z połowy XIX wieku.


W jej okolicach odnajduję najwięcej śladów XIX-wiecznej historii Gródka. Kamień z nie do odczytania w dzień deszczowy inskrypcją,


pamiątkę czasów zaboru rosyjskiego  - nagrobek majora 102 Wiackiego Pułku Piechoty - Fiodora Antonowicza Diakonowa (1823-1867),


czy nagrobki z przełomu XIX i XX wieku, niektóre zwieńczone artystycznie kutymi krzyżami kowalskimi.











Czytam inskrypcje - nazwiska  tutejsze: Michał Bogdanowicz (1855-1907), Franciszka Tarasewicz (1837-1910), Iwan Kondrusik, Mikołaj Sawicki (1911-1913), псаломщик Władimir Smolski (1842-1911), Marcin Borowski (1850-1911), Bartłomiej Kosteńczyk (1828-1899).

Wychodzę z cmentarza prawosławnego i jadę w kierunku Białegostoku. Chcę jeszcze koniecznie zobaczyć kirkut, który zlokalizowany jest właśnie przy drodze wylotowej z Gródka obok cmentarza katolickiego. Osadnictwo żydowskie, którego początek datuje się na XVI wiek, przyczyniło się do przemysłowego rozwoju Gródka w wieku XIX (podobnie zresztą, jak wielu innych podbiałostockich miejscowości). W 1890 roku w Gródku pracowało 21 zakładów, spośród których 2o działało na rynku włókienniczym, z czego tylko jeden należał do chrześcijan. Poza granicą celną pomiędzy Królestwem Polskim, a Imperium Rosyjskim, której powstanie spowodowało rozwój przemysłu włókienniczego w okolicach Białegostoku w ogóle, niewątpliwie dla Gródka znaczenie miało otwarcie stacji kolejowej w Waliłach w 1887 roku. Początek włókiennictwu w Gródku dała manufaktura hrabiny Niesiołowskiej w latach 20-ych XIX wieku. Ale w drugiej połowie wieku XIX wieku przodują w produkcji zakłady Wileńczyka, Łuńskiego (dwa - jeden Barucha, drugi Arona), Kronenberga, Repelskiego, Degentisza, Selpickiego. W roku 1914 działa w Gródku 5 bożnic Mitnagdim i 2 chasydzkie domy modlitwy. Dziś oczywiście po tym wszystkim nie ma śladu. Tym bardziej ciekawi mnie, czy kirkut gródecki podzielił los wielu podlaskich kirkutów, gdzie często poza pojedynczymi macewami ukrytymi w poszyciu nie ma nic, czy też może jednak przetrwał zawieruchy dziejowe, podobnie, jak kirkuty w Białymstoku, czy w Krynkach.

Przechodząc koło cmentarza katolickiego zwracam uwagę na pomnik poświęcony poległym żołnierzom AK w starciu z siłami niemieckimi pod wsią Żubry 15 lipca 1943 roku. To na samym cmentarzu. Ale tuż obok niego zwraca moją uwagę pomnik z napisem cyrylicą poświęcony zabitym w roku 1942: Stefanowi Chrenowskiemu, Siergiejowi Pietrowowi, Piotrowi Mieleszy i Konstantemu Denisikowi.

Poza cmentarzem, w lesie. Czy miejsce to upamiętnia poległych w walkach z Niemcami prartyzantów? Nie jestem w stanie odnaleźć żadnych informacji po powrocie.



Niewielki obecnie kirkut gródecki został ogrodzony, obok postawiono tablicę opisującą historię cmentarza. Jednak niewiele macew przetrwało do dnia dzisjeszego. Właściwie tylko fragmenty dwóch z nich zawierają czytelne napisy.




Nie da się niestety odczytać z pozostałości żydowskiego cmentarza, świetności tej społeczności w XIX wieku. Ale jeden z dwóch fragmentów macew przykuwa szczególnie uwagę. Przedstawia mężczyznę z fajką, dość rzadki motyw w symbolice cmentarnej. Po raz pierwszy zetknąłem się z takim. Ciekawe, komu mógł być poświęcony?



Halina Karwowska "Ukryte ślady gródeckiego zamku", Gryfita, nr 20/21, 1999,
"Puszcza Knyszyńska. Przewodnik", Supraśl, 2009,
Anna Radziukiewicz, "Gródek nad Supraślą. Z dziejów prawosławnej parafii", Gródek, 2011,
Zbigniew Romaniuk, "Żydzi w Gródku koło Białegostoku (zarys historii osadnictwa)", Gryfita, nr 19, 1999.