Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sebastian Wicher. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sebastian Wicher. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 listopada 2022

Długo oczekiwana monografia Rudolfa Macury

Gdy w roku 2011 uczestniczyłem w spacerze "Śladami białostockiego modernizmu" poprowadzonym przez Sebastiana Wichra, nazwisko Rudolfa Macury wybrzmiewało dość często. Wówczas niewiele wiedziałem o pozostawionych w moim mieście realizacjach Macury. Przewodnik historyczny po Białymstoku autorstwa Andrzeja Lechowskiego zawierał bowiem tylko krótką notkę, w której Rudolf Macura został opisany, jako architekt i malarz, który w Białymstoku zrealizował kilka swoich projektów, między innymi Dom Misji Barbikańskiej (wówczas, w roku 2011 kino Syrena), pomnik Ofiar Mordu Bolszewickiego, pawilon z trybunami na stadionie miejskim w Zwierzyńcu, dom mieszkalny przy Słonimskiej 31. Jednak przedwojenne zdjęcia Domu Misji Barbikańskiej przedstawiały zupełnie inaczej wyglądający budynek, niż ten, który znałem jako kino Syrena. Ten przedwojenny posiadał interesującą wieżę, podczas gdy współczesny budynek kina nie wyróżniał się niczym szczególnym. Podczas spaceru miałem okazję zobaczyć drewnianą willę Jana Woltera przy Słonimskiej 8 , kamienicę przy ul. Mickiewicza 11 oraz parę innych przykładów architektury modernistycznej i prawdę mówiąc dopiero wówczas miałem okazję przekonać się, że w Białymstoku tworzył w okresie międzywojennym bardzo interesujący człowiek, projektujący modne wówczas - funkcjonalne i estetyczne budynki i że tych realizacji, które pozostawił nie jest wcale tak mało. Później, w roku 2013, wyszedł przewodnik po Białostockiej Architekturze Modernizmu autorstwa Sebastiana Wichra, który porządkował wiedzę na temat białostockiej architektury modernistycznej, zarówno tej przedwojennej, jak i powstałej po II wojnie światowej. 


Dwa lata później o miejscu swego dzieciństwa, domu przy ulicy Pod Krzywą opowiadał mi również Jerzy Hykiel, wiążąc jego powstanie z projektem autorstwa Macury.

Minęło kolejnych 7 lat i wreszcie miałem w ręku monografię Rudolfa Macury. Sebastian Wicher bardzo dokładnie prześledził losy rodzinne przyszłego architekta: od stacji kolejowej w Kałuszu, przez Przemyśl, Kraków, Lwów, Ostrołękę, Białystok, aż do ostatniego przystanku w Warszawie. Fascynująca to podróż, nie tylko dzięki tak szczegółowym informacjom, do których nikt wcześniej nie dotarł, ale także dzięki konwencji zastosowanej w książce, pokazującej krok po kroku proces dochodzenia do źródłowych informacji. W książce zostały opisane projekty zrealizowane, jak i te (większość), które realizacji się nie doczekały. Ale to nie wszystko: książka przedstawia również udział Macury w różnych projektach, których nie był autorem, a o których decydował jako urzędnik. Możemy również znaleźć przykłady akwarel Rudolfa Macury, a jak wiadomo dotychczas o twórczości malarskiej architekta niewiele było wiadomo. Nieco nużące jak dla mnie były opisy architektury zrealizowanych jak i niezrealizowanych projektów. Przeznaczone dla osób biegle władających terminologią ze świata architektury, do których nie należę. Rozumiem, że musiały znaleźć się w książce, aby rzetelnie przedstawić dorobek Macury. Bardzo doceniam za to co innego, co rzadko spotykałem dotychczas w innych podobnych dziełach. Autor wyraźnie zaznacza, jakich kwerend nie zdążył wykonać, do jakich dokumentów czy źródeł nie dotarł. Dzięki temu mamy świadomość, że jeszcze wiele jest do odkrycia. Myślę, że to w znacznym stopniu ułatwi dalsze prace nad dorobkiem i biografią Macury. Obiektów architektonicznych zarówno z Białegostoku, jak i z Ziemi Łomżyńskiej i Ostrołęckiej, przy realizacji lub modernizacji brał udział Macura zostało wskazanych w książce tyle, że starczy na wiele lat wycieczek w celu poznania niektórych z nich, jak i spojrzenia innym okiem na te już znane.


Sebastian Wicher "Macura", Białystok, 2020

wtorek, 8 marca 2016

Kolonia Urzędnicza "Słoboda", czyli początki osiedla Nowe Miasto w Białymstoku

Jeśli spojrzymy na plan miasta Białegostoku z roku 1937, w miejscu dzisiejszych blokowisk przy ulicach Pułaskiego, Rzymowskiego, Dubois, Paderewskiego nie ma nic. Żółta plama. Widać jedynie drogę biegnącą przez dawne Starosielce, czyli dzisiejszą Ściankę, która kieruje się w stronę ulicy Kawaleryjskiej przedłużeniem pokrywającym się z dzisiejszą ulicą Paderewskiego. Widać także dzisiejszą ulicę Bema (na planie z 1937 roku noszącą jeszcze nazwę Marjampolska), która nie skręcała w stronę Pogodnej, jak dziś, tylko biegła dalej prosto, łącząc się ze Ścianką. Koło koszar przy Bema widać siatkę nowych ulic, wśród których rozrosła się Kolonia Urzędnicza "Bażantarnia". Nieopodal koszar przy dzisiejszej Kawaleryjskiej zaś widać Kolonię "Horodniany". W sąsiedztwie cegielnia Dojlidy (gdzieś tam zatrzymywały się tabory cygańskie), gdzie w 1973 roku powstały tereny wystawowe. Od ulicy Wiejskiej, w miejscu dzisiejszego skrzyżowania z Pułaskiego, pączkuje ulica Żurawia, tworząc wraz z sąsiadującą siatką uliczek Kolonię Urzędniczą "Słoboda". Kończy się ona w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Pułaskiego i Żeromskiego. A dalej, jak już pisałem - nic, czyli żółta plama na planie.

W przewodniku "Białostocka architektura modernizmu" podsumowanie budownictwa mieszkaniowego w Białymstoku okresu międzywojnia zostało przedstawione następująco:

W zakresie budownictwa mieszkaniowego obok zespołu wspomnianej kolonii urzędniczej, powstała także kolonia robotnicza „Zdobycz Robotnicza" przy Szosie do Zielonej (ob. ul. 42. Pułku Piechoty), wielorodzinne bloki mieszkalne przy ul. Branickiego 1 i Ogrodowej 2, jak również szereg budynków jednorodzinnych tworzących większe zespoły zabudowy skoncentrowanej w okolicach ulic Artyleryjskiej, Grottgera, Hetmańskiej, Mickiewicza, Nowogrodzkiej, Pod Krzywą, czy Pułaskiego." Ostatnie dwa wyrazy "czy Pułaskiego" zwróciły moją szczególną uwagę, jako odnoszące się do początków osiedla Nowe Miasto.

Osiedle przy Pułaskiego, inaczej Kolonia Urzędnicza "Słoboda" powstało na dawnych gruntach wsi Słoboda. Mieszkali tu cywilni i wojskowi pracownicy koszar, urzędnicy państwowi i samorządowi. Osiedle to miało charakterystyczne rozplanowanie miasta-ogrodu. Część budynków drewnianych miała kształt charakterystyczny dla architektury modernistycznej - płaskie dachy, zróżnicowane i przenikające się bryły, pasmowe okna.

W pierwotnym założeniu osiedle miało układ koncentryczny z punktem centralnym w postaci ośmiobocznego placu (dzisiejsze skrzyżowanie ulic Pułaskiego i Wspólnej).

Spoglądam raz jeszcze na plan miasta z 1937 roku. Ulica Wspólna krzyżuje się z Żurawią. Jest to nawiązanie do ulic warszawskich, skąd pochodziła część mieszkańców nowo powstałej dzielnicy. Do zajęć mieszkańców nawiązywały inne ulice: Ułańska i Urzędnicza (dziś Pracownicza).

W jeden z jesiennych dni zeszłego roku wybrałem się na moje dawne osiedle sprawdzić, czy z przedwojennej architektury modernistycznej co nieco pozostało.

O ile dość czytelne jest jeszcze koncentryczne założenie dawnego skrzyżowania Żurawia/Wspólna,

o tyle nie udało mi się w zakamarkach uliczek dawnej kolonii Słoboda znaleźć choćby kawałka dawnej architektury modernizmu. Wiele domów jest nowych, aczkolwiek między nimi da się odnaleźć rodzynki dawnej (z okresu międzywojnia) drewnianej, choć tradycyjnej architektury. Ta część ulicy Pułaskiego przypomina jeszcze wieś rozrosłą w przedmieście. Dzisiaj jednak pod nazwą Nowe Miasto rozumiemy już blokowisko powstające od lat 70-ych XX wieku za skrzyżowaniem z Żeromskiego. Warto jednak czasami sięgnąć do historii.




Dziękuję panu Sebastianowi Wichrowi za podpowiedzi w sprawie założenia architektonicznego kolonii "Słoboda".

czwartek, 27 marca 2014

Żyjmy architekturą!

Latem 2011 roku wybrałem się na wycieczkę-spacer "Szlakami białostockiego modernizmu", zorganizowaną w ramach festiwalu "Inny wymiar-sąsiedzi", firmowanego przez Białostocki Ośrodek Kultury. Oprowadzał białostocki architekt i znawca zabytków Sebastian Wicher. Zobaczyłem wtedy wiele miejsc, nie opisywanych w przewodnikach turystycznych, położonych bowiem poza głównymi szlakami turystycznymi, a także wiele takich zakamarków, w których wcześniej nie byłem. Oprowadzający mówił interesująco, ze swadą, przytaczał wiele ciekawostek związanych z pokazywanymi budynkami. Czuło się, że opowiada o rzeczach, które lubi i które zna. Mogłem wtedy wyraźnie zobaczyć wiele elementów architektonicznych na mijanych budynkach w zupełnie inny sposób, niedostępny mi wcześniej. Na spacerze przewijało się często nazwisko Rudolfa Macury, związanego przez krótki, ale jakże owocny czas z Białymstokiem przed II wojną światową. Nie mogło zabraknąć również wzmianek o Stanisławie Bukowskim, głównym architekcie powojennej przestrzeni miejskiej Białegostoku. Od Sebastiana Wichra nie raz uzyskałem później pomoc, gdy chciałem się czegoś więcej dowiedzieć o białostockich zabytkach. Jednakże to spacer "Szlakami białostockiego modernizmu" zadecydował o chęci zapoznania się z jego książką o Stanisławie Bukowskim.

Każdy, kto interesował się architekturą Białegostoku, jego zabytkami, musiał zetknąć się z nazwiskiem Stanisława Bukowskiego. Pałac Branickich, Rynek Kościuszki z ratuszem, kościół świętego Rocha, żeby wymienić tylko niektóre z najważniejszych miejsc w Białymstoku wyglądają dziś tak, a nie inaczej dzięki powojennej pracy tego człowieka. Stanisław Bukowski przyjechał do Białegostoku pod koniec II wojny światowej i od początku został zatrudniony przy porządkowaniu architektonicznym i przestrzennym zniszczonego wojną miasta.


Książka monograficzna autorstwa Sebastiana Wichra jest porządnie wydana, w twardej okładce. Została podzielona na bardzo logicznie, układające się w całość części. Zapoznajemy się więc z przedstawieniem mistrza. Dowiadujemy się skąd pochodził, jakie szkoły skończył, kiedy i w jakich okolicznościach poznał swą przyszłą żonę Placydę, również wielce zasłużoną dla Białegostoku, a także w jaki sposób układały się jego losy przez cały okres pracy zawodowej, ściśle zespolonej z życiem. Następnie mamy możliwość zapoznać się z trzema okresami twórczości i pracy Bukowskiego: z krótkim epizodem warszawskim zaraz po studiach, pierwszymi poważnymi pracami architektonicznymi w Wilnie tuż przed wojną i twórczością artystyczną w jej trakcie, a także z okresem białostockim - najdłuższym i najważniejszym, trwającym od 1944 roku, aż do śmierci w roku 1979. Poznajemy jego działalność przy powojennej odbudowie zabytków Białegostoku, zrealizowane projekty budowli sakralnych, budynków użyteczności publicznej, a także te, które nie doczekały się realizacji. Wreszcie, możemy zobaczyć, gdyż książka jest bogato ilustrowana, prace malarskie, portrety, rysunki, a także zapoznać się z twórczością pisarską Stanisława Bukowskiego.

Teraz pora na parę osobistych dygresji. Czytając książkę, dzięki fotografiom, mogłem przekonać się naocznie, w jak wielkim stopniu zniszczone po wojnie były białostockie i nie tylko białostockie zabytki. Możemy zobaczyć, jak zrujnowany był podominikański kościół w Choroszczy, dowiedzieć się, że letnia rezydencja Branickich w tym mieście była rekonstruowana od nowa, gdyż dawny zniszczony budynek został rozebrany w 1933 roku.





Ciekawie było zapoznać się z realizacjami świątyń wiejskich, między innymi jednym z najwcześniej zrealizowanych kościołem w Chodorówce Nowej, leżącej na trasie do Augustowa, o której nie raz rozmawialiśmy z racji pochodzenia nazwiska Noruk w gronie Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego. Powstał on według projektu Stanisława Bukowskiego w latach 1947-1952.

Książka jest również potwierdzeniem jak wiele Wilna jest w Białymstoku. To się tutaj czuje. Nazwisko Eugeniusza Kazimirowskiego, Ludomira Ślendzińskiego, Michała Sopoćko, rodziny Bałzukiewicz świadczą o tym dobitnie. Po wojnie poza Stanisławem Bukowskim, jego żoną Placydą z Siedleckich ściągnęła tu  z Wilna cała plejada twórców, którzy pozostawili w tkance miejskiej swój trwały ślad, aby wspomnieć tylko Tadeusza Horno-Popławskiego, Tadeusza Bołoza, czy współpracującego z Bukowskim, Aleksandra Welsa. Książka jest kolejnym przypomnieniem tych związków.

Na koniec tej krótkiej notatki chciałbym wspomnieć, jak dużą dla mnie niespodzianką jest zamieszczenie w ostatniej części książki portretu Sergiusza Piaseckiego, wykonanego w 1941 roku w Wilnie. Jakże inna, wąsata to postać, w porównaniu do gładkich wizerunków pisarza widocznych na, tak często reprodukowanych,  nielicznych fotografiach. Piasecki w swej twórczości nie raz nawiązuje do okresu wileńskiego podczas wojny ("Człowiek przemieniony w wilka", "Dla honoru organizacji"), wspomina przy tym o zarobkowym pozowaniu w charakterze modela w czasie okupacji na uniwersytecie wileńskim. Czy zamieszczony portret powstał właśnie wtedy?

Poza powyższymi osobistymi dygresjami chciałbym na koniec podkreślić, że książka o Stanisławie Bukowskim daje nie tylko wgląd w jego twórczość architektoniczną, ale pokazuje co myślał o architekturze, jaką rolę jej wyznaczał i co sądził o powojennych trendach w tej dziedzinie. Jak napisał w przytoczonym w książce felietonie: "Architektura wychowuje społeczeństwo nie gorzej od literatury lub muzyki". Obcując z socjalistycznymi blokowiskami, obserwując zanik dawnych drewnianych dzielnic Białegostoku, czy też godząc się na bezwyrazową i tandetną architekturę współczesną, czy zdajemy sobie sprawę, w jak fatalny sposób jesteśmy formowani i uwrażliwiani na piękno? Tak więc żyjmy też architekturą, chciałoby się powtórzyć!

Sebastian Wicher "Żyć architekturą. Życie i twórczość Stanisława Bukowskiego.", Stowarzyszenie Architektów Polskich, Oddział w Białymstoku, 2009.