Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fotografowie białostoccy 1861-1915. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fotografowie białostoccy 1861-1915. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 lutego 2020

Książka Iwony

Gdy 3,5 roku temu wróciłem z promocji książki "Fotografowie białostoccy 1861-1915" i gdy książkę tę przeczytałem, czułem pewien niedosyt spowodowany brakiem informacji o fotografach amatorach z Białegostoku, a zwłaszcza o Hubercie Wille, którego nazwisko było znane, ale nie można było zobaczyć zdjęć jego autorstwa.

Co prawda, w artykule z 2006 roku napisano, że w klinice przy Parkowej odbitki niektórych ze zdjęć Willego są wyeksponowane, ale mi marzyło się upowszechnienie tych fotografii, może w postaci jakiegoś albumu. Pamiętam, że zwierzyłem się ze swych myśli w gronie przewodnickim. Jakiś czas później Iwona Zinkiewicz, koleżanka przewodniczka przyznała w rozmowie, że temat bardzo ją zainteresował - dowiadywała się nawet u źródła, czy zdjęcia te można zobaczyć. Niestety, zdjęcia Huberta Willego pozostały nie rozwiązaną zagadką.

Ale ..., wkrótce potem z inicjatywy Iwony odbyła się seria spacerów przewodnickich pod hasłem "Białostockie kliniki w zabytkowych budynkach" w ramach akcji Lato z zabytkami. Oprowadzaliśmy wtedy między innymi po klinice przy Parkowej, mieszczącej się w dawnej willi, zbudowanej w 1900 roku przez Huberta Willego. A dziś trzymam  w ręku książkę zatytułowaną "Zagubiona perła i dwa światy", którą Iwona napisała.

Konwencja książki została w bardzo pomysłowy sposób wymyślona. Historia willi przy ulicy Parkowej, a zwłaszcza jej mieszkańców Huberta Willego i głównej bohaterki tej opowieści - córki Huberta, Alicji Wille-Szataginowej została opowiedziana równolegle z historią przodków Iwony. Zostały porównane dwa światy - ten miejski, bogatego domu i wiejski, rodzinny, pozornie nie mające nic ze sobą wspólnego. Iwona poprzez równoległe czasowo narracje pokazuje, że tych punktów wspólnych oba światy miały wiele. Dostaliśmy więc książkę o historii miejsca, ale bardzo nietypowo napisaną.

Dzięki przeplataniu obu narracji - tej miejskiej i wiejskiej, nie znużymy się czytając książkę nadmiarem faktów historycznych, a dzięki wielu ciekawym zdjęciom z kolekcji właścicieli kliniki przy Parkowej, zdjęciom archiwalnym Iwony, kopiom niepublikowanych wcześniej dokumentów, jak na przykład aktu urodzenia Huberta Willego z Supraśla, możemy namacalnie zobaczyć, jak oba światy się zmieniały. Jest w książce jedna z fotografii Huberta Willego, na której widać dom przy Parkowej, w zupełnie odmiennym od dzisiejszego otoczeniu.

Książka została też napisana w charakterystycznym stylu Iwony, który znam choćby ze sposobu, w jaki prowadzi narrację podczas oprowadzania turystów. Początkowo, gdy zacząłem czytać książkę, trochę denerwowało mnie, że dla potrzeb publikacji styl ten nie został ukryty. Ale wraz z otwieraniem kolejnych stron książki, przekonywałem się do tej konwencji. Poza bowiem samą treścią książki, zostaje zapisany autentyczny, prawdziwy sposób narracji, jakim autorka posługuje się na co dzień. Nie ma tu udawania, przybierania jakiejś pozy. Poza tym, Iwona często opowiada o swoich odczuciach, motywacjach, zdarzeniach z własnego życia, które ubarwiają opowieść i czynią ją ciekawszą.

Powstała piękna pamiątka!

Iwona Zinkiewicz "Zagubiona perła i dwa światy", Prywatna Klinika Położniczo Ginekologiczna www.klinika-tomaszewski.pl, Białystok, 2019

środa, 7 września 2016

"Fotografowie białostoccy 1861-1915"

24 czerwca, wraz z początkiem wakacji wybrałem się do Centrum Zamenhofa w Białymstoku na promocję książki "Fotografowie białostoccy 1861-1915". Powody były trzy. Po pierwsze przyciągnęła mnie osoba autora. Wiesław Wróbel wyrobił już sobie markę wśród białostockich historyków. Niezależnie, czy odkrywa przed nami historię dzielnicy Bojary, czy przybliża dzieje białostockich zabytków na łamach Albumu Białostockiego w Kurierze Porannym, wywracając przy okazji do góry nogami wiedzę z Przewodnika historycznego, jego teksty są ciekawe i poprzedzone dogłębną kwerendą archiwalną oraz, gdy jest możliwość lub konieczność, badaniami terenowymi. Drugim powodem było miejsce. Centrum Zamenhofa w ostatnich latach wyrobiło sobie markę centrum kultury wysokiej z prawdziwego zdarzenia. Poza ciekawymi wystawami, jest w nim bowiem miejsce na fascynujące wydawnictwa (vide albumy poświęcone dzielnicy Bojary), elektryzujące koncerty na klimatycznym tarasie (Basia Stępniak-Wilk, Dorota Miśkiewicz i wielu innych artystów) a także opasłe już archiwum historii mówionej - Mediatekę, nieoceniony skarb dla przyszłych pokoleń.

Po trzecie wreszcie, arcyciekawy wydał mi się sam temat. Fotografowie białostoccy przełomu wieków to kolejne cegiełki do historii Białegostoku. O tyle ważne, że fotografia wówczas wymagała pewnej wiedzy technicznej, a ograniczona ilość dostępnego materiału fotograficznego determinowała dbałość o stronę artystyczną zdjęcia. Kontakt z dawną fotografią umożliwia bezpośrednie spojrzenie na dawne czasy - ulice miasta, postaci, ówczesną modę. Pamiętałem jeszcze, jak ciekawą byłą wystawa fotografii Józefa Sołowiejczyka w białostockim Muzeum Historycznym 2 lata temu. Moja wiedza o fotografach białostockich ograniczała się właściwie do jego osoby, no i może najdłużej działającego w Białymstoku zakładu fotograficznego Szymborskich. We wspomnianym "Przewodniku historycznym po Białymstoku" Andrzeja Lechowskiego wzmiankowano co prawda również innych fotografów: Bartmanna, braci Pumpian, czy wiązane wówczas z braćmi Pumpian atelier "Bernardi", ale co to za wiedza szczątkowa, gdy nie można powiązać nazwisk ze zdjęciami? W kuluarach wspomnianej wystawy fotografii Sołowiejczyka szeptano również o braciach Budryk, ale i w tym przypadku w mojej pamięci pozostało jedynie nazwisko. Biorąc wszystko powyższe pod uwagę, apetyt mój był ogromny, gdy jechałem na promocję książki.

Nie zawiodłem się. Letnia pogoda, klimatyczny taras pełen ludzi, osoba autora oraz kolekcjonera fotografii Mieczysława Marczaka, bez którego książka w takim kształcie nie mogłaby powstać - wszystko to ożyło się na pełną smaczków kompozycję piątkowego popołudnia. Mój zachwyt trwał i później, gdy czytałem dokładnie i powoli książkę, przeglądając przy okazji pokaźny zbiór zamieszczonych w niej zdjęć. Poza fotografiami Sołowiejczyka mogłem po raz pierwszy ujrzeć zdjęcia braci Budryków, Wolfganga Andreasa Bartmanna, braci Pumpianów, czy Szymborskich. O wielu artystach fotografii, których zdjęcia trafiły do książki wcześniej nie słyszałem, by wymienić tylko Jana Wilhelma Diehla, Carla Ludwiga Cossmana, Augusta Jaegera, Mowszę Kapłańskiego, czy jedyną kobietę w tym zestawieniu Wandę Bromirską. Książka pełna jest ciekawych zagadek, czekających na rozwiązanie w przyszłości. Wielu biogramów nie udało się jak dotąd powiązać z jakimkolwiek zdjęciem, by wspomnieć Karola Hermana Hampela, czy najstarszego w zestawieniu fotografa pochodzącego z Białegostoku - Szlomę Kryńskiego. Znalazło się także miejsce dla fotografów, o których skromne wzmianki zostały odnalezione w archiwach. Książka bowiem to przede wszystkim zbiór biogramów osób, często nieobecnych dotychczas na kartach historii miasta. Prawdziwą perełką i jednocześnie zagadką czekającą na rozwiązanie jest najstarsza znana fotografia białostocka, o ciekawej historii i nieznanym autorze. A czyż zagadki czekające na rozwiązanie nie są tym elementem, który nas najbardziej pociąga w historii? Cennym elementem jest wstęp do książki omawiający w skrócie historię fotografii, a także stosowane techniki, i ich wpływ na upowszechnienie sztuki robienia zdjęć.

Troszkę szkoda, że autor skupił się li tylko na zawodowych fotografach działających w naszym mieście do 1915 roku. Zabrakło mi bowiem choć krótkiej wzmianki o inżynierze o nazwisku Wille, administratorze fabryki Beckera, zatrudnionym w roku 1895, który według Andrzeja Lechowskiego zajmował się także fotografią, pozostawiając po sobie cenne widoki Białegostoku z przełomu XIX/XX wieku. Możliwe, że się mylę, ale z omawianego okresu zbyt wielu fotografów amatorów nie jest powszechnie znanych. Fotografie Willego nie są znane szerokiej publiczności. Być może jedyną szansą aby na nie spojrzeć jest wizyta w prywatnej klinice ginekologicznej doktora Tomaszewskiego przy ulicy Parkowej. Może znajdzie się osoba, która namówi właściciela na publikację tych zdjęć choć w skromnej książeczce-albumie lub na ich wystawę? Powyższa uwaga jest tylko moją prywatną dygresją, w żaden sposób nie ujmującą wartości omawianej książki, którą szczerze polecam miłośnikom historii Białegostoku.

Wiesław Wróbel, "Fotografowie białostoccy 1861-1915", Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku, 2016