sobota, 26 lutego 2022

Izaak Celnikier

Wracam jeszcze na chwilę do ostatniego pobytu w Gorzowie. Odwiedziłem bowiem przy tej okazji muzeum w spichlerzu na Zawarciu. Było zamknięte, ale mogłem wejść i przejrzeć wydawnictwa przeznaczone do rozdania. Wybrałem sobie parę pozycji, a teraz gdy zacząłem przeglądać je w domu, okazały się nad wyraz interesujące. Zanim będę kontynuował, parę słów o bohaterze niniejszej notki, Izaaku Celnikierze.

Urodził się 8 maja 1923 roku w Warszawie, jako syn Szmuela i Estery Celnikierów. W latach 1934-1938 przebywał pod opieką Janusza Korczaka w Domu Sierot przy ulicy Krochmalnej 92 w Warszawie. Wtedy też, w roku 1937 wykonał dekorację do sztuki Aleksandra Lewina "Czy jutro będzie wojna?" W listopadzie 1939 roku przyjechał wraz z matką i siostrą Sarą do Białegostoku, znajdującego się pod okupacją sowiecką. Uczył się malarstwa w "Domu Narodowego Tworczestwa" pod okiem starszych artystów. W lutym 1941 roku wziął udział w zbiorowej wystawie malarstwa w Mińsku. Po zajęciu Białegostoku przez Niemców w 1941 roku trafił do getta, gdzie pracował w stolarni, a także atelier kopistów niemieckiego przemysłowca Oskara Steffena. Dzięki relacji Celnikiera znamy nazwiska artystów żydowskich, którzy znajdowali się w getcie białostockim. Byli to Salomon Białogórski, Abram-Adolf Berman, Rozaniecki, Tyber, Efraim i Menasze Seidenbeutel, Chaim Uryson, Natalia Landau, Gina Frydman, Abram Frydman, Krzeczanowski, Centnerszwerowa, Rolniccy ojciec i syn.  Po likwidacji białostockiego getta w sierpniu 1843 roku został aresztowany i przewieziony do obozu zagłady w Stutthof. Przeszedł przez obóz w Auschwitz i transport z Auschwitz do Sachsenhausen i następnie do Flossenburga. Podczas transportu z Flossenburga do Dachau wydostał się z pociągu, aby następnie zostać odnalezionym na stercie ciał przez amerykańskich żołnierzy. Chcąc wrócić do Białegostoku zgłosił się do Komendantury Radzieckiej. Na granicy w Czeskich Budziejowicach został wraz z innymi byłymi jeńcami radzieckimi oskarżony o zdradę. Trafił do sowieckiego obozu w Sumperku na Morawach. Udało mu się uciec przed ewakuacją obozu do sowieckich łagrów i za pomocą Caritasu wrócić do Białegostoku. Pracował przy ekshumacjach na gettowym cmentarzu przy Żabiej w Białymstoku. W Polsce przebywał do 1957 roku. Wtedy też podczas wyjazdu do Paryża na stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki postanowił zostać we Francji na stałe. Zmarł 11 listopada 2011 roku w Paryżu. Życiorys bardzo ciekawy, z którego przytoczyłem bardziej szczegółowo tylko tę część związaną z pobytem w Białymstoku i z powrotem do tego miasta.

W 2010 roku Muzeum Podlaskie w Białymstoku zorganizowało wystawę 24 grafik artysty zatytułowanych "La Mémoire Gravée" ze swych własnych zbiorów. Kolorem dominującym grafik Celnikiera jest czerń. Kłębiące się masy ludzkie w różnych dramatycznych momentach z życia w getcie, a później w obozach zagłady. Rozpacz, smutek i żal, tak można w skrócie określić uczucia wywoływane przez grafiki Celnikiera. Są ważnym dokumentem graficznym czasów planowej eksterminacji całego narodu, które mam nadzieję,  nie powtórzą się więcej.  Malarz zaczął je tworzyć po antysemickich wydarzeniach w Polsce w 1968 roku i pacyfikacji Pragi przez wojska sowieckie i polskie. Mam w domu katalog z tej wystawy, a grafiki, które wówczas oglądałem, wydawały mi się pamiątką po wydarzeniach, które były odległe i w czasie i w przestrzeni. Dziś, dwa dni po inwazji Rosji na całe terytorium Ukrainy patrzę na nie nieco inaczej.

Pora wrócić do mojej wizyty w gorzowskim spichlerzu. Jedną z książeczek, którą zabrałem do domu był katalog z 2005 roku zatytułowany "Pięćdziesiąt lat po wielkiej wystawie. Krąg Arsenału, 1955-2005". Wystawa w warszawskim Arsenale w roku 1955 została zorganizowana na fali odwilży, po kończącej się epoce stalinowskiej przez młodych twórców pragnących wydarzenia niezależnego od oficjalnych wystaw okręgowych i ogólnopolskich promujących socrealizm. Pomysł wyszedł od czwórki artystów: Elżbiety Grabskiej, Jana Dziędziory, Jacka Sienickiego i Marka Oberländera. Latem 1955 roku miał się odbyć w Warszawie Festiwal Młodzieży i Studentów. Festiwal spełnił pokładane w nim nadzieje otwarcia na świat, inne kultury i do pewnego stopnia liberalizację. W efekcie organizacja wystawy miała miejsce w nieco odświeżonej atmosferze pofestiwalowej. W jej promocję zaangażował się Izaak Celnikier. W "Przeglądzie Kulturalnym" ukazał się jego artykuł "Problemy wystawy festiwalowej". Na wystawie pokazano prace 244 artystów, wśród nich właśnie Izaaka Celnikiera.

Gorzowskie muzeum od 1978 roku rozpoczęło zbieranie dzieł artystów związanych z wystawą w Arsenale. W roku 2005 posiadało ponad 500 prac. W przywołanym przeze mnie katalogu można oglądać dwie z nich autorstwa Izaaka Celnikiera, zatytułowane "Getto" z 1949 roku i "Polowanie na człowieka" z 1970 roku. Kolorystyka prac jest żywa w porównaniu do monochromatycznych czarno-białych grafik pokazywanych na wystawie białostockiej, co nie zmienia faktu, że tematyka jest podobna i nie napawa nadzieją. Być może to tylko zbieg okoliczności, że katalog z pracami Celnikiera trafił w moje ręce w tygodniu agresji rosyjskiej na Ukrainę. Pozostaje mieć nadzieję, że obrazki na nich utrwalone pozostaną pamiątką po czasach, których już nie będzie.


sobota, 19 lutego 2022

Goniądz

Goniądz był przeze mnie dotychczas może nie omijany, ale trafiałem do niego niejako przy okazji. Po raz pierwszy podczas Sylwestra spędzanego w Twierdzy Osowiec w 2008 roku, gdy Biebrzę zmroziło i pod sam koniec roku mieliśmy okazję obserwować wędkarzy siedzących nad przeręblami. Po raz drugi podczas kursu przewodnickiego prawie 1,5 roku później, ale była to dość szybka przebieżka po miasteczku, która nie zostawiła zbyt wiele w pamięci. Po raz trzeci 3 lata temu, gdy zajeżdżaliśmy na zakupy do Goniądza, spędzając przeuroczy weekend listopadowy w drewnianym domu w pobliskich Szafrankach z wieczornym ogniskiem i ziemniakami pieczonymi w popiele. Wreszcie, gdy w zeszłym roku podczas poszukiwań genealogicznych w Goniądzu zdobyłem świetną książkę Przemysława Borowika "Rys historyczny miasta i gminy Goniądz w XIX i XX wieku", nabrałem wielkiej ochoty, aby pobyć tam nieco dłużej.

Weekendowy wyjazd do Goniądza był więc prezentem urodzinowym dla mnie. Zadekowaliśmy się z żoną w Bartlowiźnie w piątek wieczorem, a już w sobotę okazało się, że jest to najpiękniejszy dzień tej zimy z krystalicznie czystym niebem koloru nasyconego błękitu i zmrożonymi rozlewiskami Biebrzy.


Zaczęliśmy nasz sobotni spacer od kościoła. Droga od Biebrzy wiodła nas przepiękną ulicą pod górę do nowego rynku. Kamienice okalające plac nie są specjalnie atrakcyjne. W rynku stoją dwa pomniki, jeden z nich w wyraźny sposób nie dopowiada faktów z II-wojennej historii miasteczka. Kościół w białym kolorze z górującymi nad miastem wieżami jest atrakcyjną budowlą, położoną na południe od rynku, w pewnym od niego oddaleniu, stojącą nieco na uboczu. Pozwala się przekonać, jak różne pod względem stylu, były dzieła tworzone według koncepcji architekta Oskara Sosnowskiego. Kościół św. Rocha w Białymstoku ma bryłę bardzo nowoczesną jak na połowę lat 20-ych XX wieku. Kościół w Goniądzu, nieco wcześniejszy - zbudowany na początku lat 20-ych XX wieku po pożarze wcześniejszego kościoła, ma styl historyzujący. Wcześniejszy kościół świętej Agnieszki był drewniany, tak więc nowa budowla został stworzona niejako od nowa, bez odniesień do historii miejsca. I świetnie do niego pasuje. Fasada kościoła, do której prowadzą schody, dzięki wieżom ustawionym do siebie pod kątem, sprawia wrażenie, jakbyśmy byli zapraszani do wkroczenia do środka.



Od kościoła niedaleko do najstarszej istniejącej budowli sakralnej w miasteczku, powstałej w połowie lat 20-ych XIX wieku - kaplicy św. Floriana. Pamiętam, że oglądaliśmy ją w trakcie wycieczki kursanckiej. Pamiętam też zdjęcie tej kaplicy z towarzyszącymi jej wiatrakami, które znajduje się w zbiorach fotograficznych pozostałych po dawnych właścicielach willi przy Parkowej w Białymstoku. Udostępniała je Iwona swego czasu na grupie fejsbukowej i wzbudziło prawdziwe zainteresowanie. Po drodze minęliśmy opuszczony lecz wciąż uroczy drewniany domek pochłaniany powoli przez przyrodę oraz nie zamieszkały nowy dom przypominający swymi motywami okiennymi oraz wykończeniem szczytu synagogę.



Zanim jednak doszliśmy do kaplicy, przystanęliśmy przy drewnianym młynie wodnym z połowy XIX wieku, położonym nad Czarną Strugą. Trzeba przyznać jedno, zabytki goniądzkie są dobrze opisane na tablicach, a historia miejsca sięga średniowiecza, gdyż pierwszy młyn został w tym miejscu zlokalizowany prawdopodobnie już w pierwszej połowie XVI wieku.

Kaplica św. Floriana znajduje się na wzgórzu. Wybraliśmy wejście od strony ulicy Podgórnej. Ulica to dość niedokładne określenie tego miejsca, choć oficjalne. Dawno nie widziałem, aby przyroda tak pochłonęła nawierzchnię drogi, która przestaje mieć z tą nazwą cokolwiek wspólnego. Wjazd do bramy ostatniego po prawej stronie opuszczonego gospodarstwa dosłownie tonął w zaroślach. Wejście na szczyt wzgórza opłacił się. Rozciągały się z niego piękne widoki na miasteczko, dodatkowo podkreślone czystym od chmur niebem.






Stąd już niedaleko do cmentarza katolickiego na wzgórzu z neogotycką kaplicą z początku XIX wieku. Swego czasu miałem Goniądz zwiedzać z turystą, który poszukiwał informacji o swoich korzeniach na terenach parafii Goniądz. Zależało mu bardzo na odnalezieniu żyjących krewnych. Przygotowałem się wówczas dobrze do spaceru po Goniądzu, którego etapem finalnym miało być poszukiwanie nagrobków krewnych na tymże cmentarzu. Wcześniej jednak umówiłem nas z rodziną, która nosiła to nazwisko, co przodkowie mego turysty i mieszkała w tej samej wsi, skąd za wielką wodę wyemigrował ponad 100 lat temu jego pradziadek. Spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę, rodzina potwierdziła wspólne korzenie. Cały dzień spędziliśmy na biesiadowaniu, a ze zwiedzania Goniądza nic wówczas nie wyszło. Cmentarz jest pięknie położony na wzgórzu, posiada wiele starych zabytkowych nagrobków. Przypadkiem odnalazłem na nim nagrobek księdza Antoniego Łuszcza proboszcza mojej dawnej parafii na Osiedlu Kawaleryjskim w Białymstoku. Zamieszczam poniżej jego zdjęcie, jak i zdjęcia innych interesujących nagrobków: Ignacego Grodzkiego (1800-1872), Zofii Szumskiej z Piekarskich (1843-1905) i Ludwika Szumskiego (1834-1905) oraz Emmy Gibbert (1873-1896).








Ze wzgórza cmentarnego rozciąga się kolejny piękny widok na Goniądz z widocznym stąd kościołem św. Agnieszki i kaplicą św. Floriana.


Już za miastem, idąc od cmentarza katolickiego, ale po drugiej stronie drogi w lesie, znajdują się pozostałości kirkutu żydowskiego. Kres żydowskiej społeczności Goniądza przyniósł Holocaust, jednak przyczynili się do niego również polscy sąsiedzi, jak pokazuje w swej książce "Miasta śmierci: sąsiedzkie pogromy Żydów" Mirosław Tryczyk. Zachowane macewy w Goniądzu mają oryginalny kształt, rzadko spotykany na innych podlaskich kirkutach. Przechadzając się po jego terenie przypomnieli mi się bracia Niewodowscy, żyjący dziś w  zupełnie innych częściach świata. Gdy napisałem im o książce Przemysława Borowika i o tym, że ich krewni są wymieniani często na jej kartach, a wśród nich Szmul Niewodowski, który w 1932 roku był właścicielem firmy przewozowej, dowiedziałem się, że firma Szmula była pierwszą w okolicach Goniądza i zapewniała transport pasażerski między okolicznymi miejscowościami. Działała do momentu uruchomienia konkurencyjnej publicznej komunikacji autobusowej.









Podsumowując, Goniądz przypomina mi nieco Tykocin. Ale pod wieloma względami różni się od niego. Przytula się od południa do Biebrzy, podobnie jak Tykocin do Narwi. Atutem Goniądza jest na pewno bliskość Biebrzańskiego Parku Narodowego. Nie ma jednak tak wielu starych zabytków, jak Tykocin. Pod tym względem historia obeszła się z miasteczkiem bezwzględnie. Przydałoby się w Goniądzu choćby niewielkie muzeum pokazujące bogatą historię miasteczka. Niewątpliwym atutem jest ukształtowanie terenu. Tykocin jest "płaski". W Goniądzu mamy wzgórza, zejścia w dół i podejścia pod górę, malowniczą uliczkę Jadźwingowską, wzgórze z kaplicą św. Floriana. Pod tym względem jest ciekawiej. Potencjał więc jest, w pewnej mierze jednak niewykorzystany.

sobota, 5 lutego 2022

Cmentarz świętokrzyski w Gorzowie Wlkp.

Ostatnimi czasy podczas przyjazdów do Gorzowa zdarza mi się odwiedzać Cmentarz Świętokrzyski. Ta katolicka nekropolia powstała w połowie XIX wieku tuż po wybudowaniu kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Krzyża. Za fundatora cmentarza uważa się polskiego szlachcica tatarskiego pochodzenia, Klaudiusza Alkiewicza (1831-1908), który wykupił od fabrykanta Gustawa Schrödera część posiadłości z przeznaczeniem pod cmentarz. Nagrobek Klaudiusza Alkiewicza i jego siostry Marii Ludwiki znajduje się do dziś na cmentarzu. Cmentarz jest zamknięty od roku 1964, ale po wojnie pełnił przez prawie 20 lat funkcję głównego cmentarza komunalnego w mieście. Moja rodzina trafiła do dawnego niemieckiego miasta w pierwszej połowie lat 50-ych (ze strony mamy) i w pierwszej połowie lat 60-ych (ze strony taty), więc nie mogę powiedzieć, że znam go z listopadowych wypraw na groby bliskich. Jest na nim pochowana tylko jedna osoba z rodziny - kuzynka mego ojca Anna Małgorzata Kowalska (04.1961-05.1961), która zmarła miesiąc po urodzeniu.


Spacerując po nekropolii świętokrzyskiej, liczącej około 7000 grobów co i rusz przekonuję się, że jest ona niezwykłym odzwierciedleniem powojennej historii miasta, dokumentując miejsca skąd przybywali na Ziemie Odzyskane do Landsberga pierwsi po wojnie nowi mieszkańcy. Ostatnim razem przeszedłem tylko małą część cmentarza odnajdując wiele ciekawych nagrobków, które poniżej chciałbym przedstawić.


1. Piotr Szrubis (05.05.1889 Wilno - 10.02.1948). Żonaty z Marią Smajkiewicz (1914-1986) z pochodzenia Tatarką. W Wilnie pracował jako pracownik urzędu pocztowo-telegraficznego. W Gorzowie był kontrolerem Urzędu Obwodowego Pocztowo-Telegraficznego.



2. dr Wacław Zawadzki (06.03.1877-13.07.1948), pediatra, jeden z pracowników szpitala PCK tuż po wojnie, założonego w budynku przy ulicy Kosynierów Gdyńskich 22-23  przeznaczonego dla byłych więźniarek ewakuowanych z obozowego szpitala w Ravensbrück.



3. Michał Walus (29.09.1912-07.09.1948), pochodzący z Jeziernej w powiecie zborowskim (dziś Ukraina).


4. Jadwiga Malec (31.03.1928 - 15.11.1948). Zmarła śmiercią tragiczną od ciosu nożem podczas próby przerwania bójki między swym narzeczonym, a jego kolegą.


5. Bolesław Szczesniak (17.01.1886 Warszawa - 31.08.1948).


6. Edward Kośmicki (1923 Poznań - 1947). Zginął śmiercią tragiczną.


7. Jerzy Czerewacz (1913-21.06.1948). Na nagrobku znajduje się dość tajemnicze określenie: tech. społ. inż.


8. Kazik Borysewicz (23.03.1928 Wilno-1948). Zginął śmiercią tragiczną.


9. Paulina Solecka (30.06.1899 Drohobycz-24.11.1948)


10. Nikodema Kreczyńska (1869-7.12.1948) pochodząca z Denesowa w powiecie tarnopolskim (dziś Ukraina). Prawdopodobnie chodzi o Nikodemę Kryczyńską z Teleżyńskich, pochodzącą z Denysowa w parafii Nastasów, żonę Stanisława i córkę Antoniego Teleżyńskiego i Julii z Lebedyńskich.


11. Wacław Wróblewski (13.06.1926 Grodno-27.11.1948)


12. Małgorzata Mejnartowicz (18.07.1847 Wilno-1.07.1947). Prawdopodobnie w dacie rocznej urodzenia występuje błąd i chodzi o rok urodzenia 1874. Prawdopodobnie chodzi o Małgorzatę Mejnartowicz z Tejbkiertów, córkę Adolfa Tejbkierta i Szarlotty z Kolbergów, luteran wileńskich, która w roku 1896 poślubiła w kościele św. Jana w Wilnie Ludwika Mejnartowicza.


13. Jan Żuk (2.01.1881 Plasewicze koło Lidy-20.12.1948). Syn Macieja i Agaty Żuków. W 1912 roku w lidskim kościele poślubił Julię z Podgajów.


14. Bolesław Grochowski (1907-17.03.1949). Zmarł tragicznie.


15. Jan Maternik (1899-8.04.1949) Zmarł tragicznie.


16. Józef Pujdak (30.05.1885 Lida-29.04.1949)


17. Bronisława Gmiter (3.03.1906 Wilno-21.09.1949)



18. Bolesław Błaz (1922 Drohobycz-1949) oraz nagrobek symboliczny Artura Błaza (1924-1945) poległego nad Nysą i tam pochowanego.


19. Józefa Gawlińska (1895-1949). Zmarła tragicznie.


20. Helena Szczęśniak z Witkowskich (21.02.1886 Warszawa-21.02.1950), córka warszawskiego stangreta Antoniego Witkowskiego i Zofii z Szewczyków.


21. Leon Smelty (1930-1950). Sportowiec.


22. Maria Stasiewicz (15.04.1923 Lida-17.05.1950)


23. Kazimierz Gendek (28.01.1913-2.08.1950) Zginął w wypadku kolejowym.


24. Stefan Siebierski (1931-1951). Zginął tragicznie.


25. Halina Szczepaniak z d. Czapska (28.01.1922-20.05.1951)


26. Teresa Drewniak z d. Ankiewicz (1922-1951).

To tylko 26 nagrobków z niewielkiej części cmentarza odwiedzonej ostatnio. Zwracają uwagę miejsca, skąd pochodzili zmarli: Wilno, Jeziorna (powiat Zborów), Warszawa, Poznań, Drohobycz, Denysów (powiat Tarnopol), Grodno, Plasewicze (parafia Lida), Lida. Miejsca pochodzenia pojawiają się często w inskrypcjach nagrobnych najwcześniejszych, tych zaraz powojennych, później jest ich nieco mniej. Myślę, że czeka mnie jeszcze nie jedna wyprawa na ten cmentarz w przyszłości.

Zdzisław Linkowski, "Historia cmentarza świętokrzyskiego",
http://www.parafiakrzyza.pl/home13.html
(dostęp 5.02.2022)

Robert Borowy, "Trudne początki służby zdrowia w Gorzowie, EchoGorzowa.pl, 30.03.2020 (dostęp 5.02.2022)