Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lipnikow. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lipnikow. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 sierpnia 2017

NIAB w Mińsku i metryka chrztu Agaty Szczerbaczewicz

"Prababcia Agata Stępień (1898 Pińsk - 1989 Gorzów Wlkp.).
Aby dotrzeć do aktu urodzenia prababci należy rozpocząć poszukiwania w archiwum mińskim, które jako jedyne posiada księgi metrykalne pińskich parafii prawosławnych. Mógłbym wtedy dowiedzieć się również więcej o rodzicach prababci Filipie Szczerbaczewiczu i Paulinie z Rozalików, a także o dziadkach prababci Andrzeju Szczerbaczewiczu i Klemensie Rozaliku, a także dalszych przodkach. Cóż z tego? Archiwum w Mińsku wymaga horrendalnych sum za samo rozpoczęcie poszukiwań, których rozpoczęcie również nie jest ściśle określone czasowo, a całkowita wartość kosztów poszukiwań genealogicznych deklarowana przez archiwum przekracza możliwości zwykłego hobbysty genealoga."


Jednak sprawdziłem ostatnio, że można w Państwowym Archiwum Historycznym w Mińsku złożyć wniosek o pozyskanie danych biograficznych jednej osoby i wówczas otrzymuje się poszukiwaną metrykę bez opłat za kwerendę genealogiczną, co znacznie obniża koszt pozyskania dokumentu. Warunkiem jest znajomość podstawowych danych poszukiwanej osoby, jak data i miejsce urodzenia.

Złożyłem więc wniosek (e-mailem), wpłaciłem pieniądze na konto i po upływie około 2 tygodni w skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę z Białorusi, zawierającą odpis metryki chrztu prababci.

Spisana została słowo w słowo po rosyjsku z księgi chrztów fiodorowskiej katedralnej parafii prawosławnej w Pińsku, w której metryki zapisywano w postaci rubryk.

Większych niespodzianek nie było. Agata, ochrzczona 5 lutego 1898 roku, córka pińskiego mieszczanina Filipa Andriejewa Szczerbaczewicza i jego żony Pauliny Klimientowej, oboje rodzice wyznania prawosławnego.

Nie wiedziałem natomiast wcześniej kim byli rodzice chrzestni prababci. Okazali się nimi pińscy mieszczanie Łuka Iljin Tamaszewski i panna Maria Klimientowa Rozalina.

Chrzestną prababci była więc rodzona siostra matki. Nazwisko matki chrzestnej zostało zapisane w formie dla mnie nieznanej dotychczas - praprabacia Paulina zapisywana była bowiem jako Rozalik vel Rozalikowa z domu.

Niewiele wiem o Marii Klimientowej Rozalinie vel Rozalik. W zasadzie są to dane z jednego dokumentu - zaświadczenia o miejscu zamieszkania z 1940 roku oraz relacja osoby z rodziny. Urodziła się w 1882 roku w Pińsku, była więc młodszą siostrą Pauliny. W 1940 roku nosiła nazwisko Lipnikow i mieszkała przy ulicy Browarnej 24.

Według rodzinnej relacji zmarła podczas okupacji niemieckiej Pińska w czasie II wojny światowej, podobnie jak Paulina. Miała czworo dzieci. Najstarszy syn Leonid po II wojnie światowej zamieszkał w USA, Aleksandra zmarła w młodym wieku, Ludmiła wyszła za Aleksandra Niemirę i mieszkała w Chrapinie koło Moroczna, zaś Raisa wyszła za Aleksandra Godlewskiego, z którym miała córkę Anielę.

Może wśród czytelników bloga znajdzie się potomek Marii Lipnikow z domu Rozalik, córki Klemensa i pomoże uzupełnić powyższe informacje?

piątek, 18 lipca 2014

List

Droga pani M.,

Parę lat temu, gdy nawiązaliśmy kontakt e-mailowy, dzięki zainteresowaniu przeszłością, losami przodków, a przede wszystkim dzięki łączącemu przeszłość naszych rodzin Pińskowi leżącemu na Polesiu, nie sądziłem, że tak wiele ciekawych historii usłyszę od Pani. Nie raz zastanawiałem się, czy ścieżki Nowotnych, Bogdańców, Rabcewiczów, Kołb-Sieleckich i Łosickich przecięły się kiedykolwiek z drogami Szczerbaczewiczów, Rozalików, Lipnikowów, Poluchowiczów, Sapichów i Szuszmanów i w jaki sposób. Niestety nie mamy na to żadnych dowodów, możemy snuć tylko przypuszczenia. Podobnie jak ja prawdy o przeszłości szuka Pani między innymi w literaturze pamiętnikarskiej związanej z Pińskiem lub szerzej z Polesiem. I właśnie dzięki Pani sięgnąłem po bardzo ciekawą pozycję Stefana Kieniewicza.

Autor opisał w niej historię rodziny zarządzającej majątkiem w Dereszewiczach leżących nad Prypecią mniej więcej w połowie drogi między Pińskiem, a Mozyrzem. Dawny majątek jezuitów,  a następnie Massalskich należał do rodziny Kieniewiczów mniej więcej od pierwszego dwudziestolecia XIX wieku, aż do schyłku I wojny światowej i rosyjskiej rewolucji. Autora jednakże interesują lata tuż przed powstaniem styczniowym i czas narodowej nadziei, zakończonej klęską uczynił główną osią czasową powieści. Nie znalazłem w książce informacji, które mógłbym bezpośrednio wiązać ze swymi przodkami. Myślę, że podobnie było w przypadku Pani, jednakże wiele tu o stosunku ziemian, głównie katolików, do chłopów, głównie wyznania prawosławnego. Część naszych przodków żyjących w XIX wieku na Polesiu było tego właśnie wyznania. Czy byli chłopami? W przypadku Szczerbaczewiczów, związanych z Pińskiem, mogę powiedzieć, nie wiem. W przypadku Rozalików najprawdopodobniej pochodzących z podpińskich Wyszewiczów mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć tak. Czytając książkę, nie raz zastanawiałem się, jak lokowały się sympatie mych prawosławnych przodków? Czy przeciwko polskim panom, za carem?

Podstawą źródłową opowieści Stefana Kieniewicza były przede wszystkim listy pisane przez siostrę jego dziadka, Jadwigę Kieniewicz do Heleny Skirmunt w latach 1850-1874, do 1867 roku pisane z Dereszewicz. Brakujące listy z lat 1861-1862 uzupełniane są życiorysem Heleny Skirmunt, jej listami do Jadwigi oraz matki Hortensji Skirmunt, a także kalendarzykami Heleny z lat 1855-1863. To bardzo ciekawe czytać kontynuację, a raczej wcześniejsze losy rodziny Konstancji Skirmunt (Helena - przyjaciółka Jadwigi była matką Konstancji), której monografię pióra Dariusza Szpopera cytowałem na blogu.

Co wartościowe w książce, to krytyczne spojrzenie na własną rodzinę i wtedy, gdy autor opowiada o wydumanym pochodzeniu Kieniewiczów: "Tymczasem Ojciec mój opowiadał pół żartem, że się wywodzimy z Irlandii (O'Kenewitz!), co mi się zawsze wydawało bzdurą.", jak i bardziej poważnie o zatargu rodzinnym o Dereszewicze i procesach między braćmi w carskich sądach, w czasach, gdy na Litwie szalał Murawiew, a naród dotykała bezwzględna rusyfikacja w reakcji na powstanie styczniowe.

Kończąc moją krótką opowieść w formie listu, chciałbym na końcu zacytować fragment listu Jadwigi Kieniewicz do Heleny Skirmunt pisany już po upadku powstania.

"[...]Można powiedzieć, że włościanie nasi jako pierwsi przed 3 laty wyszumieli, tak odtąd najprzyzwoiciej postępują. Nawet nieraz podziwiam  ten pewien takt, na który sprytem wrodzonym trafili. Doskonale czują swoją niezależność, doskonale jej używają, nie przekraczają nigdy granic przyzwoitego uszanowania i grzeczności. O szanowaniu cudzej własności nie ma co mówić, takie to ich zasady (a bardziej jeszcze zachęcenie jawne urzędników i popów do niszczenia lasów, do grabienia łąk i siana jako swoich). Ale zawsze w miarę innych, to jeszcze i tu względnie, przynajmniej ukradkiem, gdy gdzie indziej już otwarcie, jawnie przywłaszczają,"

Fragment dość dobrze oddający klimat opowieści, końca pewnego świata i początku nowego.

Stefan Kieniewicz "Dereszewicze 1863", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1986.