Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studnia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 maja 2024

Wypadek przy kopaniu studni w Łomży

Kopanie studni w dawnych czasach, gdy nie było wodociągów było szlachetnym zajęciem, ale też szalenie niebezpiecznym. 3 lata temu pisałem o wypadku w Rutkach Kossakach, który wydarzył się w roku 1884. Podobne zdarzenie miało miejsce w Łomży 2 lata później. W numerze 38 Gazety Świątecznej z 1886 roku ukazał się natępujący artykuł:

"Żywcem zagrzebani. W gubernjalnem mieście Łomży zdarzył się w zeszłym miesiącu, dnia 27, straszny wypadek. Kopali tam właśnie w rynku studnię, ale dopiero na głębokości 78 łokci pokazała się woda. Część tej studni do wysokości 12 sążni już ocembrowano, ale wyżej aż do góry wsadzono tylko calowe deski. Widać, były one za cienkie i nie mogły znieść naporu ziemi, bo raptownie rozsunęły się, ziemia się oberwała i zasypała robotnika Nitkowskiego oraz przedsiębiorcę Tobjasza, żyda. Na razie wszyscy głowy potracili i nie myśleli o ratunku. Dopiero gdy o godzinie 8 wieczorem przybył gubernator, kazał się zabierać do odkopywania. Do godziny jednak trzeciej po południu dnia następnego nie dobrali się jeszcze do zasypanych. Co się stało z nimi, nie mamy jeszcze wiadomości."


W artykule ukazały się nazwiska nieszczęśników, przydatne jeśli ktoś zajmuje się genealogią Nitkowskich i Tobiaszów z Łomży. Jednak autor artykułu nie ustrzegł się błędu o czym za chwilę.

W księgach zgonów parafii rzymskokatolickiej pw. św. Michała w Łomży odnotowano w roku 1886 zgon Wojciecha Nitkowskiego pod numerem 234. W metryce napisano, że 27 sierpnia 1886 roku o godzinie 3 po południu umarł w Łomży Wojciech Nitkowski, 24-letni murarz z Łomży, syn Andrzeja Nitkowskiego i Marianny Nitkowskiej z Rozenków. Pozostawił po sobie owdowiałą żonę Józefę Nitkowską z Podgorzaninów.


Błąd o którym wspomniałem dotyczy przedsiębiorcy Tobiasza. Można się o tym przekonać wertując księgi zgonów okręgu bożniczego w Łomży za rok 1886. W roku tym nie zmarła żadna osoba o tym nazwisku. Miałem po cichu nadzieję, że odkryję powiązanie pomiędzy zmarłym, a Jakowem Tobiaszem znanym z uratowania grupy żydowskich sierot z Białegostoku, które podczas wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku przebywały na koloniach w Drukiennikach. Nic z tych rzeczy.

Metryka zgonu drugiego zmarłego została spisana dopiero 24 września 1886 roku i w przeciwieństwie do pierwszej spisano w niej dokładne okoliczności śmierci. Zapisano w niej, że 27 sierpnia tego roku o godzinie 4 po południu podczas budowy studni na Starym Rynku w Łomży zasypany został ziemią mistrz budowy studni, Tewja Witkiewicz, 46 lat mający, syn Judka i Estery Witkiewicz, pochodzący z Cydzyna w gminie Rogienice, mieszkający czasowo w Łomży. Tewja pozostawił po sobie owdowiałą żonę, Entę Libę Sacharownę z domu Marchewicz.


sobota, 3 kwietnia 2021

Rutki-Kossaki i wypadek w studni

Studnie towarzyszą człowiekowi przynajmniej od 10 000 lat. Tak twierdzą naukowcy zajmujący się historią cywilizacji na Ziemi. W Harappie w Dolinie Indusu odkryto studnie w domach prywatnych, jak i w miejscach publicznych datowane na 2500 lat p.n.e. Podobne studnie budowano w Mezopotamii w tym czasie. W Egipcie i w Palestynie budowano studnie głębokie na 80 m. Znana jest studnia saharyjska wykopana około 320 roku p.n.e. o głębokości około 180 m.

Początkowo wodę ze studni czerpano ręcznie. Około 1500 roku p.n.e. do czerpania wody stosowano już żurawie studzienne w Mezopotamii. Już przed naszą erą używano do czerpania wody ciągłych łańcuchów z czerpakami, napędzanych deptakiem przez ludzi lub zwierzęta.

Najstarsza zachowana studnia w Polsce znajduje się w Mogilnie na dziedzińcu klasztoru Benedyktynów z XI wieku. Początkowo studnie były kopane, a ściany wykładano murem z kamieni lub cegieł. Na początku XX wieku zaczęto stosować okrągłą betonową cembrowinę.

***

Najsłynniejszą ze studni związaną z historią rodzaju ludzkiego, jest ta znana ze Starego Testamentu, położona w Mezopotamii, przy której Jakub spotkał Rachelę.

W moim rodzinnym mieście Gorzowie Wlkp. w roku 1997 zrekonstruowano tzw. Studnię Trzech Czarownic wg projektu Zofii Bilińskiej. Jak mówi legenda, w połowie XVI wieku 3 córki mieszkające w pewnej wsi w sąsiedztwie ówczesnego Landsberga codziennie spotykały się przy studni aby nabrać wody do domu. W sąsiedniej wsi mieszkał gospodarz, który chciał jedną z córek poślubić. Gdy spotkał się z odmową, zaczął rozpuszczać plotki oskarżające siostry o czary. Plotka zadziałała, siostry oskarżono o czary i skazano na spalenie. Matka ich zaś podczas egzekucji z żalu skoczyła do studni, przy której spotykały się córki. W 1565 roku rzeczywiście spalono trzy mieszkanki Landsberga oskarżone o czary. A na początku XX wieku w Gorzowie stanęła studnia upamiętniająca spalenia na stosie mieszkanek miasta oskarżonych o czary. Studnia została zniszczona podczas II wojny światowej.

W Krotoszynie znajduje się Studnia Kaźni. Według legendy wrzucano do niej ludzi skazanych na śmierć. Dno studni najeżone było nożami, a skazańcy, którzy zostali do niej wrzuceni kończyli życie w męczarniach.

W Mosinie w Wielkopolsce znajduje się studnia Napoleona przy której według  legendy cesarz Francuzów zatrzymał się podczas wyprawy na Moskwę w 1812 roku, aby ugasić pragnienie. Zgodnie z legendą woda w studni raz do roku zamienia się w szampana.

***

Studnie jednak, to oprócz ciekawej historii i legend, miejsca gdzie często dochodzi do wypadków, czy to podczas budowy, czy eksploatacji.

Niecodzienny wypadek spotkał pewnego mieszkańca wsi Rutki-Kossaki na Podlasiu.

"Gazeta Świąteczna" w roku 1884 donosiła (nr 50/1884):

"Straszliwa godzina. Franciszek Kłosek, wyrobnik we wsi Rutkach pod Łomżą, spuścił się w piątek 28-go listopada do studni 7 sążni głębokiej, aby ją oczyścić. Zabiera się tam do roboty, aż tu cembrowina zawala się, ziemia się osypuje i biedaka zagrzebało żywcem. Zbiegli się ludzie, włościanie ze wsi, żal im nieszczęśliwego, biedują, radzą, co tu robić, i stanęło na tem, że już nie ma co nieszczęśliwego ratować, bo pewnie nie żyje - zabity lub uduszony. Uradzili - żeby studnię do reszty zasypać, i poszli prosić proboszcza, aby przyszedł to miejsce jako grób poświęcić. Ale znalazło się w gromadzie dwóch widocznie mądrzejszych. Ci zaczęli nalegać, żeby odkopać studnię, bo może Kłosek jeszcze żyje, a jeśli i nie żyje, to go po chrześcjańsku pochować trzeba. I póty nalegali, ąz postawili na swojem. Wzięli się ludzie do kopania, a kiedy się głębiej zapuścili, słyszą stłumiony głos spod ziemi. Dokopali się z narażeniem własnego życia aż do dna i znaleźli człowieka żywego. Drzewo z ocembrowania sparło się nad jego głową i zatrzymało sypiącą się ziemię. Biedak miał tylko rękę stłuczoną i okropnego strachu doznał. Słyszał on, jak ludzie radzili nad studnią i mieli go na zawsze pogrzebać, płakał w tem nieszczęściu, modlił się i polecał się Bogu, aż w końcu Pan Bóg go wysłuchał i zesłał mu ratunek. Jakaż była radość jego i całej gromady, kiedy go wydobyli. Od wzruszenia jednak Kłosek dosyć ciężko później chorować musiał, ale dziś już pewnie przyszedł do zdrowia.

Nigdy nie trzeba opuszczać bliźniego w nieszczęściu, lecz do ostatka ratować go należy."


Trzeba przyznać, że o dużym szczęściu mógł mówić Franciszek Kłosek. Gdyby nie tych dwóch mieszkańców Rutek...

Postanowiłem sprawdzić, czy da się ustalić, kim był Franciszek Kłosek? Założyłem, że po wypadku nadal mieszkał w Rutkach Kossakach, choć nie jest wykluczone, że nie mieszkał w Rutkach do śmierci. Geneteka zawiera zindeksowane metryki zgonów z parafii Rutki Kossaki z lat 1890-1915. Brakuje niestety indeksów zgonów z lat 1884-1890.

Zakładając więc, że Franciszek Kłosek mieszkał w Rutkach do śmierci i że zmarł przed 1916 rokiem. W Genetece można znaleźć jedną taką metrykę zgonu Franciszka Kłoska, który pasowałby do osoby, której wypadek opisano w metryce:

 

Metryka zgonu nr 27 z roku 1908 dotyczy 84-letniego Franciszka Kłoska, mieszkańca wsi Rutki (czyli w momencie wypadku miałby 60 lat), wyrobnika, męża Anny z Damitrów, syna nieznanych z imienia i nazwiska rodziców.