Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ogrodniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ogrodniki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 sierpnia 2018

Krzyż przydrożny w Łyskach

Łyski to miejsce kojarzące się przeciętnemu białostoczaninowi z hurtownią materiałów oświetleniowych. Dawna wieś, należąca do parafii rzymskokatolickiej w pobliskiej Choroszczy, jeszcze w XVIII wieku stanowiąca uposażenie bazylianów z Supraśla zupełnie zatraciła cechy wsi. Bliskość ekspresówki Białystok-Warszawa, roboty budowlane prowadzone na szeroką skalę w ostatnich latach, jak również peryferyjne położenie w stosunku do białostockiej metropolii sprawiły, że Łyski są wsią jedynie z nazwy, o czym świadczą dwie zielone tablice z nazwą miejscowości stojące w zupełnie przypadkowym miejscach. W ostatnim czasie powstał w Łyskach mikrobrowar lub, jak to się dziś modnie określa browar rzemieślniczy produkujący całkiem niezłe marki piwa, jak Milk Stout, czy Indian Pale Ale - to ostatnie nawiązujące do smaku piw transportowanych z centrum Imperium Brytyjskiego do Indii w wiekach przeszłych, charakteryzujących się nieco zwiększoną dawką goryczki.

Ale w miejscu zwanym umownie Łyski natknąć się można na jeden relikt dawnych czasów - przydrożny krzyż z 1893 roku. Piękna kowalska robota w górnej części krzyża zdobionego motywami roślinnymi, stojącego na kamiennym postumencie. Krzyż znajduje się dziś podobnie jak Łyski w miejscu zupełnie przypadkowym, budząc zdumienie przypadkowych kierowców.


Zachwycałem się w tym miejscu niejednokrotnie artyzmem wykonania krzyży przydrożnych z okolic Choroszczy. W Sienkiewiczach dwa krzyże datowane na 1891 rok flankują oba końce wsi. W Krupnikach krzyż datowany na 1893 ukryty jest w gąszczu krzewów na jednej z posesji. Jeden z najwspanialszych egzemplarzy tego gatunku z narzędziami męki pańskiej stoi przy jednej z bocznych dróg w Barszczewie. Nieco mniej zdobiony krzyż z 1892 roku stoi w Żółtkach, po drugiej stronie ekspresówki Białystok-Warszawa. Jest ich więcej w Barszczewie, Rogowie, Rogówku i Pańkach - wszystkie z ostatniego dziesięciolecia XIX wieku. Ostatni, o jakim pisałem stoi w wiosce leśnej - Ogrodnikach.

Pytanie, dlaczego tak dużo powstało w pierwszej połowie lat 90-ych XIX wieku pozostaje otwarte. W książce Artura Gawła i Grzegorza Ryżewskiego ("Drewniane budownictwo dorzecza Biebrzy", Białystok-Suchowola, 2013) znaleźć można informację, że szczególnie wiele krzyży i kapliczek zostało ufundowanych po roku 1896, kiedy zniesiono zakaz ich stawiania wprowadzony przez władze carskie po upadku powstania styczniowego. Nie tłumaczy to jednak prawdziwej eksplozji powstawania krzyży przydrożnych w parafii Choroszcz, która wybuchła 5 lat wcześniej.

sobota, 25 lutego 2017

Cmentarz ewangelicki w Ogrodnikach koło Dobrzyniewa z połowy XIX wieku

Odwiedziłem w ostatnim czasie jeszcze jeden cmentarz ewangelicki w okolicach Białegostoku. Według przewodnika "Ewangelicy w Białymstoku" "Zaledwie 5 km na północ od cmentarza w Bacieczkach, a około 15 km od centrum Białegostoku znajdują się pozostałości kolejnego cmentarza ewangelicko-augsburskiego. Ukryte są za przystankiem autobusowym we wsi Ogrodniki. Zachowało się tu tylko kilka nagrobków. W fabryce w pobliskim Dobrzyniewie Fabrycznym poświęcono w połowie XIX w. ewangelicki dom modlitwy, kantorat i szkołę."

Cmentarz rzeczywiście dość łatwo znaleźć, znajduje się tuż przy głównej drodze. Otoczony jest ogrodzeniem. Znajdują się na nim 4 nagrobki kamienne i jeden krzyż drewniany, oparty o drzewo. Podjąłem próbę odczytania historii cmentarza z pozostawionych przez czas pamiątek. Niestety bez większego powodzenia.






Nagrobek stojący najbliżej bramki wejściowej pozbawiony jest tablicy z inskrypcją, widoczne są tylko pozostałości śrub mocujących.



Tuż obok stoi największy z pomników. Czytelna jest na nim środkowa część inskrypcji w języku niemieckim, która wedługg mego tłumaczenia brzmi: "Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają".




Niestety dolna część inskrypcji, opisująca prawdopodobnie osobę zmarłą jest trudna do odczytania. "Georg ? ... 1863" - tyle tylko widzę.




Kolejny nagrobek, znajdujący się prawie naprzeciw bramki wejściowej udało mi się częściowo odczytać.


"Hier ruhen in Frieden die Tochter Gottl. Oheim...", czyli "Tutaj leżą w pokoju córka Gottliba Oheima..."






Niestety dalsza część inskrypcji jest dla mnie nieczytelna.




Ostatni z pomników, stojący najbliżej drogi jest dla mnie również nieczytelny.




Trzeba przyznać, że mimo małej liczby zachowanych nagrobków cmentarz wygląda na jako tako zadbany, co budzi nadzieję, że pozostanie w pamięci przyszłych pokoleń.

Przy okazji dziękuję za dotychczasowy odzew dotyczący historii cmentarza ewangelickiego przy ulicy Produkcyjnej, a także historii Kolonii Bacieczki. Za wszelkie informacje dotyczące historii cmentarza w Ogrodnikach, a także odkrytego nieco wcześniej w Kolonii Jurowce będę wdzięczny.

Tomasz Wigłasz, Krzysztof Maria Różański "Ewangelicy w Białymstoku. Przewodnik historyczny.", Cieszyn, 2013

czwartek, 24 listopada 2016

Wioska na skraju lasu

Do lasu wszedłem tuż za Oliszkami. Miałem nadzieję na udane grzybobranie, oglądając wcześniej w internecie, przez kilka dni co i rusz, zdjęcia z udanych wypraw do lasu moich znajomych. Rzadko też ostatnio zbierałem grzyby, a apetyt wygłodniałego grzybiarza w takich wypadkach osiąga niebotyczne rozmiary. Runo leśne było wilgotne od porannej mżawki, w powietrzu unosił się obłędny aromat żywicy, mokrego drewna i grzybów. Całkiem szybko natknąłem się brązowe, szklące się od wody kapelusze podgrzybków.



Wszystkie były młode i zdrowe. Rosły w dużych skupiskach, jednak trzeba było się trochę nachodzić, aby zebrać ich pokaźną ilość. Ale najważniejsze, grzyby były!

Po pewnym czasie nie było już jednak do czego zbierać tych podgrzybków, czas było ruszać w drogę powrotną. Z reguły nie tracę orientacji w lesie, a nawet jeśli nie wiem dokładnie gdzie jestem, łatwo odnajduję właściwą ścieżkę. Znajdowałem się w trójkącie Oliszki -Niewodnica Kościelna - Czaplino. Wiedziałem więc, że nawet jeśli nie wyjdę na drogę do Oliszek, trafię w ostateczności do Niewodnicy Kościelnej. Wychodziłem więc pomału z lasu w kierunku piaszczystej drogi i gdy na nią trafiłem, obrałem - wydawało się, właściwy kierunek. Po pewnym czasie las zaczął rzednąć, za nim widać było pola, a jeszcze dalej domostwa. Oliszki to raczej nie są - pomyślałem - za blisko. Więc pewnie wyjdę gdzieś w Niewodnicy. Ale nigdzie też nie widziałem charakterystycznej białej wieży kościoła niewodnickiego z czerwonym dachem. Wreszcie doszedłem do pierwszych domów. Za chwilę droga się skończyła, dotarłem do skrzyżowania, przy którym widać było białą tablicę z nazwą miejscowości. Stanąłem jak wryty. 

Ogrodniki... Tego się nie spodziewałem. Nie sądziłem, że miejscowość o takiej nazwie znajduje się tu gdzieś w pobliżu.

Nie była duża, ale leżała w malowniczym miejscu, przytulona do lasu. Była doskonałym przykładem przechodzenia dawnej wsi w "miejscowość-sypialnię" większej aglomeracji, w tym wypadku Białegostoku. O niedawnej przeszłości świadczył choćby przystanek autobusowy, którym zajęła się już przyroda. Być może autobus był jakiś czas temu dobrym pomysłem na skomunikowanie tejże wioski z nieodległym Białymstokiem. Ale w międzyczasie samochód osobowy przestał być dobrem luksusowym, niektórzy powymierali, a jeszcze inni wyjechali szukać szczęścia gdzie indziej. O przeszłości, która już przeminęła świadczyła również zapadnięta chałupa. W oknach jeszcze wisiały firanki, ale komin dziwnie sterczał wysoko w górę, pozbawiony towarzystwa dachu.



Jednak nieopodal, bliżej lasu stały już nowe domy, można rzec rezydencje - znak nowej rzeczywistości, gdy wsie okalające Białystok przestały pełnić swą rolniczą funkcję, stając się peryferiami aglomeracji miejskiej.

Okazuje się jednak, że historia wsi Ogrodniki sięga czasów zamierzchłych. Gdy w 1654 wojewoda trocki (A trzeba pamiętać, że na terenie województwa podlaskiego istniała swoista enklawa - teren należący od odległego województwa trockiego - spadek po czasach, gdy Grzegorz Chodkiewicz nie złożył przysięgi na wierność królowi polskiemu Zygmuntowi Augustowi podczas unii polsko-litewskiej w 1569 roku.) Mikołaj Stefan Pac sprowadz do nieodległej Choroszczy dominikanów i powierz im prowadzenie parafii, Ogrodniki już od dawna istniały i wraz z wioskami Barszczewo, Jeroniki, Krupniki, Łyski, Sienkiewicze i Ruszczany zostały przekazane właśnie choroskim dominikanom, jako uposażenie klasztoru.

Wymieniane były jako ich własność w opisie parafii choroskiej z lat 80-ych XVIII wieku, będącym częścią wielkiego założenia, zainicjowanego przez biskupa płockiego Michała Poniatowskiego, którego celem było stworzenie dokładnego opisu kartograficznego kraju.

Dziś można w Ogrodnikach oglądać dwie pamiątki dawnej przeszłości. Jedną z nich jest krzyż z 1931 roku, ufundowany przez Stanisława Wasilewskiego.


  
Postawiony w intencji ochrony mieszkańców od wszelkich nieszczęść, jak świadczy tabliczka z inskrypcją: "Od smutków, chorób, ognia, piorunów i wojny strzeż nas Panie Jezu".





Znajduje się w Ogrodnikach również bardzo ciekawy krzyż z przełomu XIX i XX wieku z narzędziami męki pańskiej, przypominający tematyką opisywany już tu na blogu podobny zabytek sztuki ludowej z nieodległego Barszczewa.



Ten barszczewski wydaje się bardziej zdobiony, jednak scena ukrzyżowania nie jest na nim w tak wyrazisty sposób ukazana, jak na krzyżu ogrodnickim.


 
Warto dodać, że związki między Barszczewem, a Ogrodnikami znalazły swoje odzwierciedlenie w nazewnictwie. Wieś do 2009 roku wieś nosiła nazwę Ogrodniki Barszczewskie, kiedy to na wniosek mieszkańców została skrócona do dawnego historycznego określenia.

Tadeusz Kasabuła, Adam Szot, "Parafia rzymskokatolicka w Choroszczy. 550 lat: księga jubileuszowa", Wydawnictwo Buk, 2009, 

Wiesława Wernerowa, "Opisy parafii dekanatu knyszyńskiego z roku 1784", Studia Podlaskie, t. 1, 1990.