czwartek, 27 marca 2014

Żyjmy architekturą!

Latem 2011 roku wybrałem się na wycieczkę-spacer "Szlakami białostockiego modernizmu", zorganizowaną w ramach festiwalu "Inny wymiar-sąsiedzi", firmowanego przez Białostocki Ośrodek Kultury. Oprowadzał białostocki architekt i znawca zabytków Sebastian Wicher. Zobaczyłem wtedy wiele miejsc, nie opisywanych w przewodnikach turystycznych, położonych bowiem poza głównymi szlakami turystycznymi, a także wiele takich zakamarków, w których wcześniej nie byłem. Oprowadzający mówił interesująco, ze swadą, przytaczał wiele ciekawostek związanych z pokazywanymi budynkami. Czuło się, że opowiada o rzeczach, które lubi i które zna. Mogłem wtedy wyraźnie zobaczyć wiele elementów architektonicznych na mijanych budynkach w zupełnie inny sposób, niedostępny mi wcześniej. Na spacerze przewijało się często nazwisko Rudolfa Macury, związanego przez krótki, ale jakże owocny czas z Białymstokiem przed II wojną światową. Nie mogło zabraknąć również wzmianek o Stanisławie Bukowskim, głównym architekcie powojennej przestrzeni miejskiej Białegostoku. Od Sebastiana Wichra nie raz uzyskałem później pomoc, gdy chciałem się czegoś więcej dowiedzieć o białostockich zabytkach. Jednakże to spacer "Szlakami białostockiego modernizmu" zadecydował o chęci zapoznania się z jego książką o Stanisławie Bukowskim.

Każdy, kto interesował się architekturą Białegostoku, jego zabytkami, musiał zetknąć się z nazwiskiem Stanisława Bukowskiego. Pałac Branickich, Rynek Kościuszki z ratuszem, kościół świętego Rocha, żeby wymienić tylko niektóre z najważniejszych miejsc w Białymstoku wyglądają dziś tak, a nie inaczej dzięki powojennej pracy tego człowieka. Stanisław Bukowski przyjechał do Białegostoku pod koniec II wojny światowej i od początku został zatrudniony przy porządkowaniu architektonicznym i przestrzennym zniszczonego wojną miasta.


Książka monograficzna autorstwa Sebastiana Wichra jest porządnie wydana, w twardej okładce. Została podzielona na bardzo logicznie, układające się w całość części. Zapoznajemy się więc z przedstawieniem mistrza. Dowiadujemy się skąd pochodził, jakie szkoły skończył, kiedy i w jakich okolicznościach poznał swą przyszłą żonę Placydę, również wielce zasłużoną dla Białegostoku, a także w jaki sposób układały się jego losy przez cały okres pracy zawodowej, ściśle zespolonej z życiem. Następnie mamy możliwość zapoznać się z trzema okresami twórczości i pracy Bukowskiego: z krótkim epizodem warszawskim zaraz po studiach, pierwszymi poważnymi pracami architektonicznymi w Wilnie tuż przed wojną i twórczością artystyczną w jej trakcie, a także z okresem białostockim - najdłuższym i najważniejszym, trwającym od 1944 roku, aż do śmierci w roku 1979. Poznajemy jego działalność przy powojennej odbudowie zabytków Białegostoku, zrealizowane projekty budowli sakralnych, budynków użyteczności publicznej, a także te, które nie doczekały się realizacji. Wreszcie, możemy zobaczyć, gdyż książka jest bogato ilustrowana, prace malarskie, portrety, rysunki, a także zapoznać się z twórczością pisarską Stanisława Bukowskiego.

Teraz pora na parę osobistych dygresji. Czytając książkę, dzięki fotografiom, mogłem przekonać się naocznie, w jak wielkim stopniu zniszczone po wojnie były białostockie i nie tylko białostockie zabytki. Możemy zobaczyć, jak zrujnowany był podominikański kościół w Choroszczy, dowiedzieć się, że letnia rezydencja Branickich w tym mieście była rekonstruowana od nowa, gdyż dawny zniszczony budynek został rozebrany w 1933 roku.





Ciekawie było zapoznać się z realizacjami świątyń wiejskich, między innymi jednym z najwcześniej zrealizowanych kościołem w Chodorówce Nowej, leżącej na trasie do Augustowa, o której nie raz rozmawialiśmy z racji pochodzenia nazwiska Noruk w gronie Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego. Powstał on według projektu Stanisława Bukowskiego w latach 1947-1952.

Książka jest również potwierdzeniem jak wiele Wilna jest w Białymstoku. To się tutaj czuje. Nazwisko Eugeniusza Kazimirowskiego, Ludomira Ślendzińskiego, Michała Sopoćko, rodziny Bałzukiewicz świadczą o tym dobitnie. Po wojnie poza Stanisławem Bukowskim, jego żoną Placydą z Siedleckich ściągnęła tu  z Wilna cała plejada twórców, którzy pozostawili w tkance miejskiej swój trwały ślad, aby wspomnieć tylko Tadeusza Horno-Popławskiego, Tadeusza Bołoza, czy współpracującego z Bukowskim, Aleksandra Welsa. Książka jest kolejnym przypomnieniem tych związków.

Na koniec tej krótkiej notatki chciałbym wspomnieć, jak dużą dla mnie niespodzianką jest zamieszczenie w ostatniej części książki portretu Sergiusza Piaseckiego, wykonanego w 1941 roku w Wilnie. Jakże inna, wąsata to postać, w porównaniu do gładkich wizerunków pisarza widocznych na, tak często reprodukowanych,  nielicznych fotografiach. Piasecki w swej twórczości nie raz nawiązuje do okresu wileńskiego podczas wojny ("Człowiek przemieniony w wilka", "Dla honoru organizacji"), wspomina przy tym o zarobkowym pozowaniu w charakterze modela w czasie okupacji na uniwersytecie wileńskim. Czy zamieszczony portret powstał właśnie wtedy?

Poza powyższymi osobistymi dygresjami chciałbym na koniec podkreślić, że książka o Stanisławie Bukowskim daje nie tylko wgląd w jego twórczość architektoniczną, ale pokazuje co myślał o architekturze, jaką rolę jej wyznaczał i co sądził o powojennych trendach w tej dziedzinie. Jak napisał w przytoczonym w książce felietonie: "Architektura wychowuje społeczeństwo nie gorzej od literatury lub muzyki". Obcując z socjalistycznymi blokowiskami, obserwując zanik dawnych drewnianych dzielnic Białegostoku, czy też godząc się na bezwyrazową i tandetną architekturę współczesną, czy zdajemy sobie sprawę, w jak fatalny sposób jesteśmy formowani i uwrażliwiani na piękno? Tak więc żyjmy też architekturą, chciałoby się powtórzyć!

Sebastian Wicher "Żyć architekturą. Życie i twórczość Stanisława Bukowskiego.", Stowarzyszenie Architektów Polskich, Oddział w Białymstoku, 2009.

sobota, 15 marca 2014

Blisko, ale ... kto by się tego spodziewał!

Zawziąłem się na poszukiwania informacji o ślubie Balbiny Kaczmarek i Marcina Uzarka. Zacząłem od poszukiwań przez internet list osób wyjeżdżających do pracy w Niemczech z Odolanowa bądź Ostrzeszowa z lat 1880 - 1900. Przeczytałem gdzieś bowiem o tym, że w niektórych miejscowościach takie listy istniały. Trafiłem na stronę z adresami Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej i napisałem e-maila z zapytaniem o takie listy. Odpowiedział mi pan Marek Makieła. O istnieniu list nic nie dowiedziałem się. Otrzymałem natomiast sugestię kontynuowania poszukiwań metryki ślubu w Bottrop lub w okolicach. Skoro bowiem Balbina w 1914 roku mieszkała w Bottrop, a rok wcześniej nieopodal w Horst, równie dobrze mogła wziąć ślub w tych miejscowościach w latach 1888-1893. Dość mgliście to wszystko wyglądało, ale nie mając żadnego innego pomysłu, napisałem do Standesamt w Bottrop, z którego usług w przeszłości nie raz korzystałem.

Czekałem prawie dwa miesiące. Metryki ślubu Balbiny i Marcina nie odnaleziono. Podczas poszukiwań natrafiono natomiast na kartę meldunkową z 1914 roku na nazwisko Franz Scholtyssek. Bardzo ciekawy to dokument. Jak z niego wynika Franz Scholtyssek, urodzony w 1859 w Kotulinie koło Gliwic, w 1914 roku mieszkał w Horst. Buł górnikiem, wyznania rzymskokatolickiego. Na pierwszej stronie karty, po prawej stronie u góry widnieje krzyż i data 21 października 1947. Czyżby data zgonu Franciszka?

Razem z Franciszkiem mieszkali (i tu prawdziwe odkrycie) Balbina z Kaczmarków, po pierwszym mężu Uzarek, urodzona 24 listopada 1867 roku w Siedlikowie, Paulina Scholtyssek (najprawdopodobniej córka Franciszka), Walenty Uzarek urodzony w 1895 roku w Siedlikowie, którego metrykę urodzenia odnalazłem swego czasu w księgach ostrzeszowskich oraz najprawdopodobniej trzej synowie Marcina i Balbiny, nieznani mi wcześniej: Józef urodzony w Siedlikowie w 1904 roku, Stanisław (rocznik 1906) i Jan (rocznik 1909 - rok śmierci Marcina Uzarka). Zarówno Stanisław, jak i Jan przy dacie urodzenia mają wpisaną trudną, jak na razie, do zidentyfikowania nazwę miejsca urodzenia, którą odczytuję, jako Parzyel albo Paryzyel.

Ciekawie również wygląda rubryka dotycząca adresów zamieszkania. Wygląda na to, że rodzina Franza Scholtysska wyjątkowo często je zmieniała. W latach 1914 - 1919 w samym Horst nad Emscher mieszkała pod 6 adresami. W roku 1919 pod datą 5 maja jako miejsce zamieszkania można odczytać Poznań. Ale tuż poniżej pod datą wcześniejszą 1 marca 1919 jako miejsce zamieszkania podane jest Hobrechtsfelde pod Berlinem. W tym miejscu, jeśli wierzyć karcie, Franz z rodziną (czy nadal razem z Balbiną?) mieszkał pod 5 różnymi adresami. Wreszcie w roku 1935 rodzina mieszkała już w Odolanowie (spod Odolanowa wywodził się pierwszy mąż Balbiny, Marcin Uzarek). Wreszcie jako ostatni adres z 21 lipca 1943 roku widnieje trudne do zlokalizowania miejsce, które odczytuję jako Haardtbusch bądź Saardtbusch z dopiskiem 8b Sowiński bądź Serwiński.

Reasumując, wiem gdzie i kiedy urodziła się moja praprababcia, ale co do dalszych poszukiwań zarówno miejsca jej ślubu z Marcinem, jak i miejsca zgonu mam niemałą zagwozdkę.

Przy okazji chciałbym podziękować panu Markowi Makiele za sugestywne naprowadzenie mnie, a także Renacie Messel za tłumaczenie trudnych do odczytania zwrotów.