Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostrzeszów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostrzeszów. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 lutego 2025

Małgorzata Kowalska po pierwszym mężu Kaczmarek, po drugim mężu Karasińska, 3xprababcia

W zeszłym roku po powrocie a Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu napisałem, że mam problem ze znalezieniem aktu urodzenia Małgorzaty Kowalskiej, mojej 3xprababci, która w 1848 roku poślubiła w Ostrzeszowie Adama Kaczmarka. Adam Kaczmarek zmarł w roku 1875, a dwa lata później Małgorzata poślubiła Jana Karasińskiego, jak wynikało z odnalezionego w archiwum dokumentu. W Ostrzeszowie akt urodzenia Małgorzaty nie został zarejestrowany.

Zupełnie zapomniałem, że już od 1874 roku w zaborze pruskim funkcjonowały urzędy stanu cywilnego, rejestrujące urodzenia, śluby i zgony niezależnie od wyznania, a akta ślubu z Ostrzeszowa są dostępne przecież online. Cywilny akt ślubu Małgorzaty z Janem Karasińskim powinien zawierać informacje o jej rodzicach i miejscu urodzenia, których to informacji nie było w metryce ślubu kościelnej.


pierwsza strona aktu ślubu Jana Karasińskiego z Małgorzatą Kaczmarek, 1877, Ostrzeszów

Ze znalezieniem tej metryki nie było żadnego problemu. Tak jak się spodziewałem, pojawiły się w niej nowe informacje. Małgorzata urodziła się 12 lipca 1829 roku w Parzynowie i była córką Stefana Kowalskiego i Doroty z Jaroszewskich. Tak więc do moich przyszłych kwerend dochodzi kolejna parafia z południowej Wielkopolski - w Parzynowie, a do drzewa genealogicznego kolejni przodkowie.

Małżeństwo Jana Karasińskiego z Małgorzatą nie potrwało długo. Jan zmarł w Siedlikowie w parafii Ostrzeszów w roku 1881. Małgorzata zmarła wkrótce po nim tego samego roku. Moja 2xprababcia Balbina Kaczmarek została sierotą w wieku 14 lat.

środa, 6 marca 2024

Ostatnie odkrycia w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu - rodziny Paczkowskich, Urbaniaków, Kaczmarków i Kowalskich

Ostatni, planowany od roku wyjazd do Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu przyniósł wiele nowych informacji genealogicznych, pozostawił też dwie zagadki do rozwiązania.

1. Stanisław Paczkowski.

W zeszłym roku po wizycie w Poznaniu i zorientowaniu się, że 3xpradziadek Stanisław Paczkowski po śmierci 3xprababci Doroty z Derdów poślubił Juliannę Teichmann, pisałem:

"W tym momencie nie wiem, jakie były dalsze losy Stanisława Paczkowskiego po roku 1860, ale mam pomysł na dalsze poszukiwania w tej materii."

Znalazłem bowiem na poznan-project akt ślubu Stanisława Paczkowskiego z Marianną Handschuh, 23-letnią panną z Górnej Wildy, który miał miejsce w parafii św. Marcina w Poznaniu. Potrzebowałem dokument przejrzeć w archiwum. Okazało się, że to "mój" Stanisław wziął ślub w roku 1866. Zapisany został w metryce, jako "colonus de Krzyżowniki parochia Kiekrz, viduus, 32 lata". Tu nie ma wątpliwości. Mimo, że wiek Stanisława został zaniżony o 3 lata, nie było wówczas innego Stanisława Paczkowskiego w Krzyżownikach. Nie znalazłem aktu zgonu Julianny Paczkowskiej z Teichmannów, mimo przejrzenia dwukrotnie akt zgonów parafii w Kiekrzu dla okresu 1859-1866, ale Julianna wcale nie musiała odejść z tego świata na terenie parafii w Kiekrzu. Co ciekawe, Stanisław z Marianną Hańczuk vel Hańczak (jak zapisywano jej nazwisko w metrykach urodzenia dzieci) miał jeszcze kilkoro dzieci: Katarzynę (1867-1867), Stanisławę (ur. 1868), która w roku 1891 poślubiła w Kiekrzu Jana Kruka z Plewisk, Weronikę (1870-1879) i Katarzynę (ur. 1872). Stanisław zmarł 13 maja 1873 roku na zapalenie płuc osierocając troje nowo narodzonych dzieci: Stanisławę, Weronikę i Katarzynę.


2. Urbaniakowie.

Ostatni raz zajmowałem się przodkami swojej praprababci Katarzyny Paczkowskiej z Urbaniaków 11 lat temu. Ustaliłem wówczas, że urodziła się w roku 1850 w Dąbrówce w parafii Skórzewo i że jej rodzicami byli Stefan (Szczepan) Urbaniak i Marianna z Dudziaków. Dziś mam informacje o jednym pokoleniu wstecz. Stefan Urbaniak poślubił Mariannę Dudziak w Skórzewie 19 listopada 1848. Oboje pochodzili ze wsi Dąbrowa. Marianna zmarła w roku 1866 i tego samego roku, 11 listopada w Kiekrzu Stefan Urbaniak poślubił 39-letnią wdowę ze wsi Złotniki, Franciszkę z Mańczaków. Nie udało mi się odnaleźć aktu zgonu Stefana. Sprawdziłem akta zgonów z parafii w Kiekrzu do roku 1908 i akta zgonów z parafii Skórzewo z lat 1866-1875, 1887-1912. Księgi zgonów z lat 1876-1886 nie były dostępne w archiwum. W roku 1912, 18 grudnia zmarła w Dąbrowie Franciszka Urbaniak z Mańczaków, 90-letnia wdowa po Szczepanie Urbaniaku. Tak więc wygląda na to, że Stefan zmarł w latach 1876-1886. Dla tego okresu zachowały się księgi stanu cywilnego Standesamtu w Dąbrówce, które zamierzam sprawdzić w najbliższej przyszłości.

Stefan Urbaniak urodził się 23 grudnia 1823 roku w Dąbrówce, jako syn Jakuba Urbaniaka i Marianny Kurasz (to moi 4xpradziadkowie). Marianna Dudziak (moja 3xprababcia) urodziła się 2 lutego 1824 roku- w Dąbrowie, jako córka Marcina Dudziaka i Rozalii Gaszkowianki.

Jakub Urbaniak, ojciec Stefana zmarł 9 października 1871 roku w Dąbrowie, pozostawiając po sobie żonę oraz dzieci: Stefana, Walentego, Wojciecha i Małgorzatę.

3. Kaczmarkowie i Kowalscy.

Rodziną Kaczmarków i Kowalskich z parafii Ostrzeszów (od mojej praprababci Balbiny Kaczmarek) również zajmowałem się dość dawno. W 2019 odnalazłem w Halle akt ślubu Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek. Nie wiedziałem wiele o rodzicach Balbiny. Całkiem niedawno myszkując po portalu BASIA odnalazłem akt zgonu Adama Kaczmarka, ojca Balbiny. Zmarł w Siedlikowie w roku 1875,  w wieku 70 lat, pozostawiając żonę Małgorzatę z Kowalskich. Adam Kaczmarek, 40-letni wdowiec z Siedlikowa ożenił się z 19-letnią panną z Ostrzeszowa, Małgorzatą Kowalską 2 października 1848 roku w Ostrzeszowie, o czym świadczy odnaleziony przeze mnie akt ślubu w poznańskim archiwum. Adam Kaczmarek urodził się w roku 1805 w Siedlikowie, jako syn Antoniego Kaczmarka, kątnika i Joanny z Drozdów. Nie udało mi się niestety odnaleźć aktu urodzenia Małgorzaty Kowalskiej w księgach urodzeń parafii ostrzeszowskiej, mimo sprawdzenia zakresu lat 1826-1832. W roku 1877 znalazłem za to metrykę jej drugiego ślubu. 13 lutego 1877 roku Małgorzata Kaczmarek z Kowalskich, 49-letnia wdowa z Siedlikowa poślubiła wdowca z Siedlikowa, 47-letniego Jana Karasińskiego. Być może w akcie zgonu Małgorzaty, jeśli odnajdę go w przyszłości będzie informacja o jej miejscu urodzenia i imionach rodziców.

wtorek, 28 listopada 2017

"Wspomnienia odolanowskie" Artura Rhode

Dotarła do mnie wydana niedawno kolejna część wspomnień Artura Rhode, pt. "Wspomnienia odolanowskie".  Autor zanim został pastorem parafii ewangelickiej w Ostrzeszowie, pełnił podobną funkcję w Odolanowie, do którego trafił w roku 1889. Książka jest przede wszystkim doskonałym dokumentem dla badaczy codziennego życia parafii ewangelickiej na pograniczu kulturowym polsko-niemieckim w południowej Wielkopolsce pod koniec XIX wieku.

Ja znalazłem w niej sporo fragmentów interesujących z punktu widzenia genealogicznego. Mój prapradziadek Marcin Uzarek pochodził ze wsi Garki koło Odolanowa, a jego przodkowie zamieszkiwali okolicę przynajmniej od końca XVIII wieku. Artur Rhode przedstawia w sposób bardzo obrazowy położenie geograficzne Odolanowa w dolinie rzeki Baryczy, na bagnistych terenach, co było główną przyczyną rozproszonego rozwoju tego miasta podzielonego na trzy odrębne jednostki osadnicze: przedmieście Górka z drewnianym kościołem świętej Barbary, centrum miasta z kościołem świętego Marcina i przedmieście zamkowe z nieistniejącym już kościołem Świętego Krzyża. Poza opisem położenia miasteczka, znajdziemy w książce wiele szczegółów dotyczących rozwoju historycznego poszczególnych jego części.

Jest też sporo uwag dotyczących okolicznych wiosek. W ten sposób dowiedziałem się, że Garki była jedną z głównych wsi zamieszkałych przez ewangelików i po roku 1891 stykała się z nowo wybudowaną szosą wiodącą z Odolanowa do Granowca. W Garkach, Granowcu i Bogdaju dominowały takie nazwiska, jak Kromarek, Kubica, Kolata, Waldeck, Marschalek i Rostalski (widać tę dominację w XIX wiecznych księgach stanu cywilnego parafii katolickiej w Odolanowie), a osoby je noszące były częściowo pochodzenia niemieckiego, jednak mówiły niemal wyłącznie po polsku. Moja 4xprababcia Rozalia nosiła panieńskie nazwisko Kubica, mieszkała w Garkach i była wyznania katolickiego, więc wskazania autora prowadzą do pytań, jak to było w jej przypadku. Podobnie z dużym zainteresowaniem czytałem o codziennym życiu parafii ewangelickiej i realiach życia chłopów ewangelików, zamieszkujących okolice Odolanowa, mając na uwadze, że Katarzyna Trocha, jedna z moich antenatek mogła pochodzić z takiej właśnie chłopskiej rodziny ewangelickiej.

Autor sporo miejsca poświęca opisom posługi duszpasterskiej wśród ludności z Odolanowa i okolic, wyjeżdżających do pracy do Niemiec. Znalazł się więc i fragment podsumowujący przyczyny masowego wyjazdu na saksy. Być może realia takie, jak opisane niżej były przyczyną wyjazdu do Niemiec Marcina Uzarka:

"Chłopi byli przeważnie drobnymi rolnikami żyjącymi w ubogich warunkach. Wraz ze wzrostem liczby ludności podział gospodarstw doprowadził do tego , że w wielu przypadkach doszło do powstania karłowatych gospodarstw i chałupniczych miejsc pracy. Praca w lesie stanowiła główną okazję do dodatkowego zarobku. Jednak biedna okolica wraz ze swymi bagnistymi i piaszczystymi terenami nie była w stanie wyżywić na dłuższą metę ludności. Gdy na początku lat 70. XIX wieku Niemcy przeżyły wielki rozkwit gospodarczy, gdy robotnicy wiejscy ze środkowych Niemiec napływali do szybko rosnących miast niemieckich, gdy wzrastające areały uprawy buraka cukrowego wymagały jeszcze większej liczby robotników niż dotąd zatrudnianych  w bardziej ekstensywnych warunkach gospodarki, wtedy zaczęły się wyjazdy na saksy. Rok za rokiem wędrowały setki i tysiące ludzi do środkowych Niemiec, początkowo do prac ziemnych przy budowie dróg i kolei, potem głównie na pola buraków cukrowych i pszenicy do prowincji saksońskiej oraz do Anhaltu i Brunszwiku. Potem wielu podejmowało pracę w przemyśle, w szczególności w wełniarniach i przędzalniach w Blumental i Delmenthorst. Spośród parafii liczącej 3.300 dusz wyjeżdżało ponad 400 do pracy na saksy, przeważnie młode dziewczyny i chłopcy, jednak także świeżo poślubieni małżonkowie, przy czym jedynie rzadko zdarzała się okazja, aby mąż i żona w tym samym miejscu znaleźli pracę. Wędrówkę określano powszechnie jako wyjazd "w świat", gdyż wyobrażenia mieszkańców wsi o geografii były mizerne, odległość określała przeważnie cena biletu kolejowego: np. on pracuje 45 fenigów za Halle."

Marcin Uzarek wyjechał właśnie do Halle, jak udało się ustalić niedawno. Być może i on określał odległość z Garek do Halle ceną biletu kolejowego.

Realia geograficzne i socjologiczne Odolanowa i okolic w końcówce XIX wieku, stanowiące esencję tej książki, są dla mnie najciekawsze. Myślę, że osoby, których korzenie prowadzą właśnie do południowej Wielkopolski znajdą w niej wiele interesujących fragmentów, pomocnych w badaniach genealogicznych, rozumianych nie tylko jako dopisywanie kolejnych antenatów do drzewa genealogicznego, ale głównie jako próba zrozumienia życia przodków, procesów społecznych i historycznych, położenia geograficznego i wielu innych czynników wpływających na ich codzienne życie.

Artur Rhode "Wspomnienia odolanowskie", Biblioteka Publiczna im. Stefana Rowińskiego, Ostrów Wielkopolski, 2017

środa, 14 czerwca 2017

Akt ślubu Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek odnaleziony!

Początki zagadki związanej z późniejszymi poszukiwaniami metryki ślubu prapradziadków Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek sięgają odnalezienia w księgach ochrzczonych parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie z roku 1888 metryki chrztu prababci Józefy. Zdziwiło mnie, że została ochrzczona jako dziecko nieślubne, pamiętałem bowiem, że w metryce zgonu dziadka została zapisana pod nazwiskiem Uzaryk, z błędem co prawda, ale było to nazwisko jej ojca, prawidłowo pisane Uzarek.

Później, odnajdowałem kolejne dokumenty, w których Józefa zapisywana była pod nazwiskiem ojca. W akcie ślubu Józefy z Aleksandrem Kurosińskim zawartym przed urzędnikiem Standesamt w Bottrop w 1913 roku, jako rodzice Józefy wymienieni są Marcin Uzarek i Balbina z Kaczmarków.  Akt zgonu Marcina Uzarka, który zmarł w Buchow Karpzow w 1909 roku podaje zaś, że osobą zgłaszającą zgon była córka Józefa Uzarek. Przesłanki przemawiające za tym, że Marcin i Balbina byli małżonkami istniały więc, ale w księgach ślubów parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie, skąd pochodziła Balbina, aktu ślubu nie znalazłem.

Przeglądając księgi stanu cywilnego z parafii odolanowskiej, z której pochodził z kolei Marcin Uzarek, znalazłem akt urodzenia Walentego Uzarka, syna Marcina i Balbiny, urodzonego w 1895 roku, jako ślubne dziecko w Garkach. Było to kolejny przesłanka potwierdzająca, że Marcin z Balbiną byli małżonkami.

Poszukiwałem też bezskutecznie aktu ślubu Marcina i Balbiny w księgach stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Odolanowie i wówczas natknąłem się na kolejne metryki urodzenia ich dzieci. W roku 1893 urodziły się Anna i Emilia, obie córki zapisane jako ślubne. Czyli ślub musiał mieć miejsce między 1888, a 1893 rokiem.

W kolejnym kroku kontynuowałem poszukiwania w Bottrop, gdzie Balbina mieszkała przed I wojną światową. Tam również nie znalazłem poszukiwanego aktu ślubu, ale dowiedziałem się za to, że Balbina po śmierci Marcina poślubiła w Horst Franciszka Szołtyska.

Akt ślubu prapradziadków odnalazłem dzięki przypadkowi. Kilka lat wcześniej, gdy wypożyczałem mikrofilmy zawierające księgi ślubów parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie za pośrednictwem Archiwum Państwowego w Białymstoku sądziłem, że są to księgi tożsame z księgami stanu cywilnego. Dlatego nie zaglądałem na stronę szukajwarchiwach.pl, gdzie między innymi odnalazłem wiele akt rodzinnych w księgach stanu cywilnego parafii Odolanów. Gdy zajrzałem w końcu do ksiąg parafii Ostrzeszów, zdziwiło mnie, że widzę indeks urodzeń, małżeństw i zgonów, którego wcześniej nie widziałem na wypożyczonym mikrofilmie.

Gdy z kolei otworzyłem stronę ze skanami indeksów ostrzeszowskich urodzeń z roku 1888 zdziwiłem się widząc w skorowidzu Józefę Uzarek. Pamiętałem bowiem dobrze, że w ostrzeszowskich księgach chrztów zapisana była jako Józefa Kaczmarek, panieńskie dziecko Balbiny. Poczułem, że zapis ten otwiera szansę...

Same skany metryk urodzeń z roku 1888 nie były dostępne na stronie szukajwarchiwach.pl. Napisałem do Archiwum Państwowego w Kaliszu z prośbą o przesłanie. Warto było!



Właściwemu aktowi urodzenia Józefy towarzyszy bowiem dopisek na marginesie z lewej strony. Okazuje się, że Marcin Uzarek, rzemieślnik, zamieszkały w Halle an der Saale przy Grosse Brauhausgasse 30 w dniu 19 stycznia 1889 uznał Józefę, córkę robotnicy dniówkowej, Balbiny Kaczmarek za swoje dziecko. Był to istotny trop. Okazało się bowiem, że sam ślub Marcina i Balbiny odbył się również w Halle tego samego dnia.


Pod aktem widnieją podpisy zarówno Marcina, jak i Balbiny. Mnie ciekawi, co spowodowało, że Balbina, nieco ponad 3 miesiące po porodzie zdecydowała się odbyć podróż z Siedlikowa do Halle, dlaczego nie mogło być odwrotnie? Dlaczego to nie Marcin przyjechał do Siedlikowa, aby tam wziąć ślub? Czy Balbina podróżowała z małym dzieckiem - moją prababcią? Pewnie tak. W jaki sposób, pociągiem? Jak taka podróż wtedy wyglądała? W Halle młodzi małżonkowie długo nie zagrzali miejsca, skoro ich kolejne dzieci urodziły się już w Garkach w parafii Odolanów.

Pod aktem widnieją jeszcze dwa dopiski, dotyczące ślubów dwóch innych dzieci Marcina i Balbiny. Józef Uzarek urodzony w Raczycach w 1904 roku ożenił się w 1939 roku w Bottrop, zaś Stanisław, jego brat urodzony w roku 1906 w Raczycach, w roku 1944 ożenił się również w Bottrop. Ciekawe? Czy świadczą one o zniemczeniu się obu braci?

Bardzo dziękuję Marcinowi Maryniczowi za przesłanie aktu ślubu z Halle, a Beacie Bistram i Wojciechowi Lisowi za pomoc w ustaleniu treści zapisku na marginesie aktu urodzenia Józefy.

wtorek, 19 lipca 2016

Horst Am Emscher

Zaparkowałem samochód nieopodal Essener Straße, jednej z centralnych uliczek dawnego Horst. Zwrócił moją uwagę deptak, w jaki przechodziła ta ulica - znak, że będzie tu można znaleźć restaurację lub bar, bez dłuższych poszukiwań. Było już późne popołudnie, a my po całym dniu jazdy autostradą, na paluszkach i czipsach.

Jeszcze kilka dni wcześniej nie pomyślałbym, że pojadę do Niemiec wraz z synem. Długa podróż po to tylko, aby zobaczyć miejsce, gdzie kiedyś mieszkała praprababka, o której wiadomo tylko na podstawie znalezionych dokumentów - cóż to mogła być za atrakcja dla nastolatka? A jednak myliłem się.

Po lewej pizzernia, kilkadziesiąt metrów dalej po prawej turecki grill. Ta pierwsza prawie pusta, w drugim pełno Niemców, Turków, kobiet w chustach na głowie, niemal pewne, że dobrze tam karmią.

Ach, cóż to było za danie! Saç kavurma! Staję się powoli smakoszem tureckiej kuchni. Duszone mięso z warzywami, papryką i pomidorami podane na specjalnej patelni. Czy byłem aż tak głodny, czy jakość tej potrawy była doskonała? Obok Marcin z równie wielkim smakiem pałaszował swoje danie popijając zimną colą.

-------

Gdy dwa lata temu otrzymałem kartę meldunkową Franza Scholtysska, drugiego męża praprababci Balbiny Kaczmarek, z której wynikało, że razem mieszkali w Horst Am Emscher w latach 1913-1918, kwestią czasu była próba odczytania adresów widniejących w dokumencie. Jednakże dla mnie okazało się to niemożliwością. Później zakiełkował w mej głowie pomysł, aby pojechać do Gelsenkirchen, którego dzielnicę stanowi od prawie 100 lat dawne miasteczko górnicze Horst. Wysyłałem prośby o odczytanie adresów do wszystkich osób, które niemieckim posługują się na co dzień, z nadzieją, że będę mógł spacerować obok konkretnych adresów, gdzie mieszkała Balbina. Niestety bez rezultatu. Nikt nie potrafił odczytać niechlujnego, urzędniczego pisma.

Dzień przed podróżą do Niemiec otrzymałem wreszcie ostatnią odpowiedź, nie mając prawdę mówiąc nadziei, że ktoś będzie w stanie mi pomóc. Odpowiedział Amstern, dawny znajomy z portalu salon24.pl, który, jak sam stwierdził odczytał nazwy ulic z 99 % pewnością. Czyż to nie cudowny zbieg okoliczności otrzymać taką wiadomość w takim momencie?

-------------

Po tureckiem posiłku postanowiliśmy przejść spacerem przez Horst i zakończyć go nad rzeczką Emscher w Nordsternparku, powstałym na terenie dawnej kopalni. Industriestraße prowadziła nas na południe wzdłuż szarych kamienic. Gdzieniegdzie widzieliśmy wywieszone flagi niemieckie, aktualne jeszcze parę dni wcześniej, zanim piłkarska drużyna przegrała na Euro z Francją. Przy kawiarnianych stolikach gdzieniegdzie siedziały Turczynki w kwiecie wieku z osami przykrytymi chustami, minęła nas również Polka, która podobnie jak my odwiedzała Gelsenkirchen turystycznie. Gdy Industriestraße przeszła w Strickerstraße, kamienice zaczęły ustępować miejsca górniczym domkom jednorodzinnym z małymi przydomowymi ogródkami, doskonale pielęgnowanymi. Wkrótce doszliśmy też do parku, nad którym górowała wieża szybowa dawnej kopalni z rzeźbą Herkulesa na szczycie. Tuż obok fontanna i fantazyjne strumyczki. Za wieżą szybową zaś rozciągał się zielony park, w którym zorganizowano trasy dla miłośników biegów bądź nordic walkingu. Pofałdowany teren pełen był roślinności. Różane klomby sąsiadowały z placem zabaw, tuż obok rósł niewielki lasek, na którego obrzeżach baraszkowały zające. Mijały nas wieloetniczne grupki młodzieży, ludzie w różnym wieku ćwiczący, biegnący, spacerowały panie z psami. Jedynie zapach rzeczki stanowił zgrzytliwy kontrast z urokiem pokopalnianego parku. ońce zaczynało powoli zachodzić, więc udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu i hotelu.

--------
Okolice rzeki Emscher były zabagnione i ludność zamieszkująca te tereny należała do najbiedniejszej na terenie Prus przed industrializacją. Gwałtowny rozwój przemysłu wydobywczego nastąpił w końcówce XIX wieku. W roku 1895 w Horst mieszkało około 5000 mieszkańców. Do roku 1910  liczba ta wzrosła 4-krotnie. W tym okresie trafiła tu Balbina, za której przyczyną wybrałem się z synem w podróż. Industrializacja regionu trwała do lat 50-ych XX wieku. W tym czasie radzono sobie z wybuchami epidemii tyfusu i cholery, niedostatecznymi warunkami higienicznymi w regionie, budową systemu wodociągów i kanalizacji, regulacją rzeki. Kopalnia Nordstern Colliery ostatecznie zamknięta została w 1993 roku, a na jej terenie powstał park.
----------

Sprawdziłem w hotelu, gdzie umiejscowione są na planie miasta ulice odczytane przez Amsterna z karty meldunkowej Franza Scholtysska. Welheimerstraße, Prosperstraße, Holzstraße, Gerhardstraße rozsiane były po Gelsenkirchen, Bottrop, Gladbeck - podobnie jak Horst przyłączonym niegdyś do Gelsenkirchen. Żadna z nich nie leżała w granicach Horst. Bardzo małe prawdopodobieństwo, że trafilibyśmy pod te same adresy, jak w 1913 roku. Zrezygnowaliśmy z ich objazdu na rzecz centrum Gelsenkirchen następnego dnia.
--------

Najpierw jednak, zaraz po śniadaniu, wybraliśmy się do Veltins Arena, nowoczesnego stadionu piłkarskiej drużyny Schalke 04. Było pusto dokoła, uwadze mojej nie umknęło wszechobecne logo Gazpromu. Udaliśmy się pod wskazane wejście numer 12 i wdrapaliśmy na drugie piętro stadionu, gdzie mieściło się muzeum. Zrezygnowaliśmy ze zwiedzania całego stadionu z przewodnikiem ze względu na to, że mieliśmy do wyboru tylko wersję niemieckojęzyczną. Przez szybę widać było zamkniętą pod dachem murawę stadionu - bez rewelacji - akurat trwały prace remontowe.
Skupiliśmy się na eksponatach z początków historii klubu - prehistorycznych strojach, obuwiu, artykułach prasowych, zdjęciach drużyny - ileż polsko brzmiących nazwisk.  Zagłębie Ruhry, Westfalia to w początkach XX wieku podstawowe kierunki emigracji za pracą i chlebem Polaków. Obejrzeliśmy filmy, jeden obrazujący historię klubu, budowę stadionu, osiągnięcia na przestrzeni czasu oraz drugi pokazujący najefektowniejsze bramki strzelane przez Schalke, ale także najsmutniejsze dla Schalke momenty z boiska. Na koniec sklep z gadżetami klubowymi, gdzie Marcin dostał w prezencie karty ze zdjęciami zawodników wraz z autografami.
-----

Balbina Kaczmarek, primo voto Uzarek, secundo voto Szołtysek, urodzona 24 listopada 1867 roku w Siedlikowie koło Ostrzeszowa. Rodzice: Adam Kaczmarek i Małgorzata z Kowalskich. Żona Marcina Uzarka (wciąż nie wiem, kiedy i gdzie wzięli ślub), matka Józefy - mej prababci. W latach 1893-1895 mieszkała w Garkach koło Odolanowa, później też i w Raczycach. Tam rodziły się jej dzieci, więc może nie mieszkała na stałe, tylko pomieszkiwała? W latach 1913-1919 z krótką przerwą na Poznań mieszkała w okolicach Horst. W roku 1913, 4 lata po śmierci pierwszego męża Marcina, wyszła za mąż w Horst za Franciszka Szołtyska. W roku 1919 mieszkała już w Hobrechtsfelde koło Berlina. Do 1935 roku, kiedy wróciła do Polski, do Odolanowa. Zmarła 3 października 1942 roku w Raczycach koło Odolanowa. Nie odnalazłem jej grobu w Odolanowie.


---------

Poniżej garść zdjęć z wyprawy do Horst.