poniedziałek, 18 stycznia 2016

Stare Sioło, Stara Wieś, Starosielce ... Ścianka

Kiedyś, gdy byłem świeżo upieczonym mieszkańcem Białegostoku, zastanowiło mnie skąd na planie miasta wzięły się dwie dzielnice Starosielce: jedna będąca po prostu "tymi" Starosielcami, kojarzonymi przez znakomitą większość białostoczan i druga rozciągająca się wzdłuż ulicy Ścianka, będącej przedłużeniem ulicy Paderewskiego na Nowym Mieście.

Któregoś razu wybrałem się z Nowego Miasta w kierunku Ścianki i przeżyłem zdziwienie. Przed chwilą spacerowałem wśród ulic blokowiska i nagle znalazłem się na wiejskiej, zacisznej uliczce wśród drewnianych domów, spośród których niektóre pewnie pamiętały przełom XIX i XX wieku.

Dziś, po lekturze opracowań historycznych, wiem już, że to właśnie Ścianka jest pozostałością dawnej wsi Starosielce, która istniała jeszcze przed 1547 rokiem, kiedy to Katarzyna z Wołłowiczów, wdowa po ostatnim z Raczkowiczów, wyszła za mąż za Piotra Wiesiołowskiego starszego, ofiarowując mu dobra białostockie. Sama nazwy wsi: Starosielce, Stare Sioło, Stara Wieś, mówią wiele o jej wieku w porównaniu do osad sąsiednich.

Dzielnica Białegostoku, którą dziś znamy pod nazwą Starosielce została zaś założona dopiero w XIX wieku na gruntach wsi Klepacze i pod nazwą innej, dużo starszej osady jest dzisiaj rozpoznawana.

Granice wsi próbował ustalić Tomasz Popławski i według niego przedstawiały się one następująco: od południa z dobrami Horodniany wzdłuż dzisiejszej ulicy Rzymowskiego, później wzdłuż ulicy Zachodniej z dobrami Białystok, dalej równolegle do dzisiejszej ulicy Składowej do wysokości ulicy Wojsk Ochrony Pogranicza, następnie od tego punktu krzywą linią w kierunku dzisiejszej ulicy Marczukowskiej, skąd następowała znów zmiana kierunku granicy do dzisiejszej ulicy Popiełuszki i stacji Statoil, a stamtąd z powrotem w kierunku ulicy Rzymowskiego. Spory fragment dzisiejszego Białegostoku. Na gruntach wsi Starosielce powstało później założenie Bażantarnia, o którym będzie tu jeszcze mowa.

O kilku mieszkańcach Starosielc, którzy mieszkali w niej w drugiej połowie XVIII wieku możemy dowiedzieć się ze wspominanego już opracowania Aliny Sztachelskiej Kokoczki. Byli to Maciej tkacz, stolarz skarbowy Jan Panas i cieśla skarbowy Filip Rudy. Ze Starosielc pochodziła również matka Jana Olszewskiego, zamieszkałego przy Pstrągarni.

Przygotowując wycieczkę po Nowym Mieście, postanowiłem sprawdzić dokładniej, co z pamiątek przeszłości pozostało w osadzie przy Ściance i o czym warto wspomnieć. Poza drewnianymi starymi domami, których coraz mniej uwagę zwracają przede wszystkim dwa kowalskiej roboty krzyże przydrożne, przypominające stylistyką krzyże oglądane w Sienkiewiczach, Krupnikach, Barszczewie i innych miejscowościach w okolicy Choroszczy: jeden na terenie posesji przy ulicy Ścianka z datą 1909 r.,

  
drugi zaś przy ulicy Oboźnej z datą 1893 r.

Osiedle Ścianka niegdyś oparte o tory kolejowe, ledwo łączące się z osiedlem Nowe Miasto, za sąsiada mające głównie nieużytki Bażantarni, w ostatnim czasie coraz bardziej odczuwa sąsiedztwo ekspansywnego Białegostoku. Przy torach powstało osiedle domów jednorodzinnych i szeregówek o nazwie Zaścianek, zwane również potocznie osiedlem przy torach, Nowe Miasto rozszerzyło się o część przy pustej jeszcze tak niedawno ulicy Transportowej. Na dotychczasowych nieużytkach powstało ostatnio wiele domów jednorodzinnych. Przyjdzie pewnie czas, że niczym nie będzie różnić się od otoczenia, tracąc swój charakter pewnego reliktu dawnej historii miasta Białegostoku.
 Alina Sztachelska-Kokoczka "Białystok za pałacową bramą", Białystok, 2009,
Tomasz Popławski "Przestrzeń współczesnego miasta Białegostoku na tle historycznych podziałów", Białostocczyzna, nr 42/1996.

czwartek, 14 stycznia 2016

Bażantarka i jej dopływ

Zapoczątkowałem niedawno cykl postów dotyczących białostockich ciekawostek, na które trafiłem zbierając materiały do historii dzielnicy Nowe Miasto, mając na uwadze przygotowanie spaceru po tej dzielnicy. Zacząłem od cieków i zbiorników wodnych. Ma to swoje uzasadnienie. Staw Marczyka i Pstrągarnia stanowiły nieliczne istniejące punkty odniesienia w najbliższym sąsiedztwie powstałej wiele lat później dzielnicy. Dziś napiszę o kolejnym cieku wodnym, równie ważnym, gdyż biorącym swą nazwę od folwarku Bażantarnia, który nad wspomnianym strumykiem był położony.

Bażantarka, bo o tym cieku wodnym mowa, może nigdy nie zostać rozpoznana przez przeciętnego mieszkańca Białegostoku. Zaczyna się bowiem przy ul Pogodnej, przepływa przez położone przy niej ogródki działkowe, przecina boczną uliczkę Zdrojową, następnie ulicę Bema, tuż przy siedzibie Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. W tym miejscu jest dość dobrze widoczna, rozlewając się w staw.



Później jednak na dość długim odcinku przepływa przez ogródki działkowe im. gen. Zygmunta Berlinga.
Przy granicy ogródków działkowych staje się ciekiem podziemnym. Słyszałem, że niemałym wyzwaniem technicznym była realizacja projektu wiaduktu im. Augusta Fieldorfa "Nila" w związku z przepływającą pod nim Bażantarką. Dalej strumyk wypływa już za torami kolejowymi, kieruje się w stronę ulicy Hetmańskiej, przecina ją i wpada do Stawów Marczukowskich. Od stawów płynie nieużytkami i w okolicach skrzyżowania ulicy Sikorskiego z Aleją Jana Pawła II wpada do Białki. W sumie prawie 4 km cieku stałego. Poza czterema miejscami: przy ulicy Pogodnej, Bema, Hetmańskiej i ujściem do Białki płynie przez bardzo rzadko odwiedzane miejsca przez przeciętnego mieszkańca miasta.
Spojrzę teraz przez chwilę na przywoływany już tutaj plan miasta Białegostoku z 1937 roku. Widać na nim Bażantarkę, która rozpoczyna swój bieg tuż przy skrzyżowaniu ulicy Zielnej i Żurawiej. Ulica Żurawia to dzisiejsza ulica Pułaskiego. W okresie międzywojennym Bażantarka miała więc nieco dłuższy bieg niż dzisiaj.  Do ulicy Pogodnej była ciekiem okresowym zasilanym z wysięków, czyli słabych, nieskoncentrowanych miejsc wypływu wód gruntowych na powierzchnię. Dość rozległe było więc źródlisko Bażantarki. Obecnie wody z wysięków na odcinku do ulicy Pogodnej zostały skierowane do kanalizacji deszczowej.
Bardzo ciekawy jest dopływ Bażantarki, który bierze swój początek nieopodal Biedronki przy ulicy Transportowej. Na wysokości ulicy Octowej przepływa pod torami kolejowymi i łączy się z kolejnym strumykiem płynącym od strony ulicy Lawendowej. Następnie przepływa pod ulicą Nowohetmańską i zaczyna się jej najciekawszy odcinek ograniczony ruchliwymi ulicami Nowohetmańską i Popiełuszki. Jadąc ulicą Nowohetmańską widzimy w tym miejscu lasek, zza którego o zachodzie słońca wychyla się malowniczo, jakby zza puszczy wieża kościoła świętej Jadwigi. Obszar ten jest dziki, nie zagospodarowywany w żaden sposób przez człowieka. Na jego terenie wytworzyły się mokradła, charakteryzujące się dużą różnorodnością gatunków roślin naczyniowych i bezkręgowców. Można tu podobno napotkać storczyki krwiste z białymi kwiatami, które są dość rzadkimi odmianami, zaobserwowano również około 40 gatunków ptaków gniazdujących.
Zapuściłem się w te bagna tylko raz. Był dość zimny i mokry (mżyło) dzień wczesnej jesieni. Akurat miałem trochę czasu, więc nie zastanawiając się długo wsiadłem na rower. Zjechałem z ulicy Nowohetmańskiej w piaszczystą szeroką ścieżkę, która stopniowo zwężała się, aby zakończyć się przed gąszczem roślinności. Mimo, że z obu stron ograniczały mnie dość ruchliwa ulica Nowohetmańska i bardzo ruchliwa ulica Popiełuszki, czułbym się prawie jak w dzikiej głuszy, gdyby nie przytłumione odgłosy ruchu samochodowego.

Zapraszam już w najbliższą niedzielę, 17 stycznia 2016 roku na spacer w ramach akcji "Odkryj Białystok z przewodnikiem", której organizatorem jest Klub Przewodników Turystycznych przy Regionalnym Oddziale PTTK w Białymstoku. Początek o godzinie 10.00 przy pętli autobusowej Octowa/Bażantarnia. Koszt - 2 zł od osoby. O czym opowiem? O miejscach historycznych, które były zaczątkiem lub nieopodal których powstało osiedle Nowe Miasto. Na pewno padną takie nazwy jak Bażantarnia, Starosielce, Kolonia Urzędnicza Bażantarnia, czy Kolonia Urzędnicza Słoboda w oparciu o źródła publikowane, jak i takie, które dopiero czekają na opracowanie. Będzie też kilka historycznych ciekawostek, na które natknąłem się przygotowując wycieczkę.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Bracia Wroniszewscy, Końskie Szkice Historyczne i zagłada Zygmuntowa

Na dniach skończyłem czytać opracowanie Bogumiła Kacperskiego i Jana Zbigniewa Wroniszewskiego "Końskie i powiat konecki 1939 - 1945. Część V. Konspiracja konecka 1939-1945. Struktury terenowe: podobwody i placówki" wydane w ramach Końskich Szkiców Historycznych. Interesował mnie szczególnie fragment dotyczący spalenia wsi Zygmuntów w dniu 29 listopada 1944 roku. I rzeczywiście w rozdziale dotyczącym placówki Skotniki: "Rzeka", "Helena" znalazłem następujący opis:

"W miejscowości Trzy Morgi, leżącej na zachodnim brzegu Pilicy, stacjonowało siedmiu starszych wiekiem żołnierzy Wehrmachtu, doglądających robót fortyfikacyjnych. Żołnierze często zaglądali na przeciwległy brzeg Pilicy, do  Zygmuntowa; po tamtejszy bimber, który im przypadł do gustu. Leżąca na uboczu wioseczka doczekałaby spokojnie końca wojny, gdyby pewnemu tamtejszemu czternastolatkowi nie wpadł do głowy szaleńczy zamiar zabicia któregoś z tych "wachmanskich" dziadków. Zamiar wykonał, lecz nie potrafił dość starannie ukryć jego zwłoki. O świcie 29 XI 1944 r. Niemcy przyjechali (z Tomaszowa?) z odwetem. Od Szarbska szli marszem pieszym. Dwie kobiety spotkane w lesie zatłukli kolbami karabinów, aby odgłosem strzałów nie alarmować mieszkańców Zygmuntowa. Dotarłszy do wsi, otoczyli ją kordonem. Ratujących się ucieczką wystrzelali, a zatrzymanych we wsi zapędzili do domostw, które podpalili. Większość mieszkańców zginęła w płomieniach, w tym dziesięcioro dzieci od roku do lat dziesięciu. Wieś została unicestwiona. Sześcioro schwytanych zabrali żandarmi do Kurnędza, gdzie ich 2 XII 1944 r. zastrzelili. Tylko dwaj chłopcy, nieobecni tego dnia we wsi, uratowali się od zagłady. Nigdy jednak nie powrócili na zgliszcza rodzinnych zagród."

Książka została mi polecona przez Jana Zbigniewa Wroniszewskiego podczas spotkania na Kolonii Szarbsko w sierpniu 2012 roku.  Niespodziewane to było spotkanie, o którym wspominałem w notce poświęconej trzeciej wycieczce w piotrkowskie. Przyjechałem do Dąbrówki na dwa dni wraz z Krystyną Szokalski z Australii i jej synem Alexem. Na Kolonię Szarbsko trafiliśmy skierowani przez kobietę spotkaną zupełnie przypadkiem przy pieleniu grządek. Była piękna, słoneczna pogoda. Bracia Wroniszewscy przyjęli nas kawą, siedliśmy przy stole na świeżym powietrzu. Ja wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mamy możliwość rozmawiać z żywymi świadkami wielkiej historii. Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Mieszkali bowiem na stałe w Warszawie i Olsztynie. Obaj członkowie zbrojnej konspiracji podczas II wojny światowej. Jan Zbigniew, starszy z braci, nazywany przez młodszego brata Zbyszkiem, zajmował się zbieraniem relacji oraz spisywaniem historii II wojny światowej w powiecie koneckim, młodszy Józef Kazimierz, do którego starszy brat zwracał się per "Kazik", w latach 50-ych pisał artykuły na temat okolicznych nazw miejscowych. Podczas spotkania mieliśmy okazję przejrzeć jeden z tych artykułów. Opisałem to w jednym z komentarzy na blogu. Później już, gdy miałem kontakt z osobami pochodzącymi z Szarbska lub okolic przekonywałem się, że artykuły te, pisane ponad pół wieku temu, są wciąż źródłem wiedzy dla wielu osób. Spotkanie było bardzo serdeczne i tym bardziej ciepło je wspominam wiedząc, że obaj bracia odeszli na wieczną wartę.

Józef Kazimierz Wroniszewski "Konrad" 30 września 2013 roku, Jan Zbigniew Wroniszewski "Znicz" 28 sierpnia 2014 roku.

Cześć ich pamięci.



na zdjęciu zatopiony w lekturze siedzę obok Józefa Kazimierza Wroniszewskiego.
(autor zdjęcia: Alex Szokalski)

sobota, 9 stycznia 2016

Pstrągarnia

Wróćmy na chwilę do poprzedniego artykułu. Wyobraźmy sobie, że wciąż przebywamy w drugiej połowie XVIII wieku, gdy spisywano inwentarz dóbr białostockich po śmierci Jana Klemensa Branickiego na przełomie 1771 i 1772 roku.

Od młyna Marczyka idąc do Choroszczy Borek objezdny przylegający do granicy Klepackiej z drugiej strony do Pstrągarni. W Pstrągarni (lubię to słowo - 4 spółgłoski przylegajace do siebie i samogłoska "ą" - koszmar prawidłowej wymowy dla cudzoziemców), gdzie przedtem hodowano pstrągi, w momencie spisywania Inwentarza jeno kaczki dzikie i łabędzie. Nad sadzawką olszyna i budynek zamieszkały przez Jana Olszewskiego, którego ojciec pochodził z Rajgrodu, matka była poddanką ze wsi Starosielce, żonę miał z włości sobolewskiej, zaś brat poszedł w świat. Ksiądz Jan Nieciecki pisał, że woda w Pstrągarni nigdy nie zamarzała.

Idąc do Choroszczy, znaczyło dawną Wielką Litewską Drogą wspominaną w poprzednim artykule, czyli przedłużeniem dzisiejszej ulicy Marczukowskiej. W miejscu, gdzie dziś po obu stronach ulicy Witosa, w którą przechodzi Marczukowska, rozciągają się blokowiska, kiedyś musiał istnieć Borek objezdny. Co mógł oznaczać termin Borek objezdny? Nie wiem. Później w tym miejscu musiała powstać wieś Marczuk, jak pokazuje plan miasta Białegostoku z 1937 roku. Ale żadnej sadzawki, który mógłby być dawną Pstrągarnią na nim nie widać. Zresztą, jak już wspominałem, na zabudowaniach wsi Marczuk kończyły się administracyjne granice przedwojennego Białegostoku.

Spoglądam na współczesny plan Białegostoku. Ulica Witosa dochodzi do jednej z głównych arterii komunikacyjnych dzisiejszego miasta - ulicy Sikorskiego. Po jej drugiej stronie, znajduje swoją kontynuację w postaci ulicy Niskiej. A do Niskiej od północy przylegają cztery stawy. Nie widać innych sadzawek w tej okolicy. Co prawda od końca XVIII wieku sieć wodna miasta mogła ulec modyfikacjom, ale wydaje się, że mniej więcej w tym miejscu musiała znajdować się dawna Pstrągarnia.

Okolice dzisiejszych osiedli Słoneczny Stok i Leśna Dolina, gdzie znajduje się ulica Niska, to zupełnie nie "moje tereny". Nie wiedziałem dotychczas, że w tym miejscu mogą znajdować się 4 sadzawki.

Wybrałem się w to miejsce dwukrotnie. Przy Niskiej wciąż niska zabudowa kontrastująca z widocznymi dokoła blokowiskami. Od strony północnej lasek, a od ulicy widać pierwszą sadzawkę. Woda jednak zamarzła, powietrze ma poniżej -10 stopni Celsjusza.


W lesie za pierwszą sadzawką widać kolejne trzy mniejsze. Zupełnie w środku lasku, gdzieniegdzie widać resztki starego ogrodzenia. Musiały więc kiedyś być wykorzystywane do celów gospodarczych.



Po drugiej ulicy Niskiej widać budynek cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego wybudowanej w latach 1990-1999. Budynek świątyni elegancki, nowoczesny, jeśli chodzi o wykorzystane materiały, od zawsze mnie intrygował, gdyż nie przypominał tradycyjnej cerkwi, wiele elementów w architekturze nawiązywało raczej do sakralnej architektury zachodu. Autorami projektu byli Jan Kabac, Jerzy Uścinowicz i Władysław Ryżyński. Obecność w tym gronie Jana Kabaca, autora projektu cerkwi pw. Świętego Ducha na Antoniuku, najpiękniejszej białostockiej cerkwi, mówi sama za siebie.


Po raz kolejny pisząc ten krótki materiał o Pstrągarni korzystałem ze znakomitego opracowania Aliny Sztachelskiej-Kokoczki "Białystok za pałacową bramą", Białystok, 2009 oraz z artykułu księdza Jana Niecieckiego ""Opowieści o "Polskim Wersalu". O tym, jak zwiedzano piękności parków i okolic Białegostoku.", Biuletyn Konserwatorski Województwa Białostockiego, 1998.