Cykl notek poświęcony cmentarzom ewangelickim pogranicza suwalsko-mazurskiego, które miałem okazję odwiedzić w drugiej połowie września kończę opisem ostatniego, piątego cmentarza położonego w Grabowie obok drogi przy cmentarzu katolickim. Tu również nie było trudno trafić. Wskazówka mówiła - przy pierwszym gospodarstwie po prawej, które napotkamy. Przyzwyczajeni byliśmy, że cmentarz ewangelicki często znajduje się pośród kępy drzew pośrodku pola. Tak było i tym razem. Przed cmentarzem mieliśmy widok na ruiny budynku z cegły.
Podobnie, jak na innych mazurskich nekropoliach ukrytych w gąszczu roślinności, odnaleźliśmy zaledwie kilka nagrobków z inskrypcjami i parę praktycznie pozbawionych istotnych elementów pozwalających na identyfikację.
Na dwu z nich udało się odczytać do kogo należą.
1. Nagrobek Idy Bufchmann z domu Langecker, urodzonej w roku 1903.
2. Nagrobek Friedricha Zielasko (1810-1869).
Ten ostatni krzyż żeliwny z polskobrzmiącym nazwiskiem jest żywym świadectwem tego, że ziemie te zamieszkiwali Niemcy wespół z ewangelickimi Mazurami. Jeszcze Melchior Wańkowicz przemierzył i próbował opisać ten fenomen w świetnym reportażu z podróży do Prus Wschodnich "Na tropach Smętka". Po wojnie na fali antyniemieckich nastrojów pozbyliśmy się z ziem dawnych Prus Książęcych również i Mazurów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz