środa, 7 grudnia 2011

Rękopis chłopskiego prapradziadka

Gdy ponad rok temu opublikowałem notkę zatytułowaną "Druga wycieczka w piotrkowskie", w której zachwycałem się między innymi kapliczką stojącą w centrum Skórkowic, z inskrypcją zdradzającą, dzięki nieporadnemu językowi, chłopskie pochodzenie fundatora, niejaki Waldemar Pisiałek tak to skomentował:

"Piszesz panie kochany "ręką chłopską" i zaraz chwytają za serce"
Co Cię chwyta te ręce, napisy?
Przecież w 1908 roku z chłopstywa to nikt nie potrafił pisać.
A tym bardziej fundować kapliczki i to w samym centrum Skórkowic."

Odpowiedziałem wtedy:

"Zdziwiłbyś się Panie kochany, gdybyś zobaczył pieśni religijne pięknie wykaligrafowane ręką mego prapradziadka Łukasza Krupy, jak najbardziej pochodzącego z chłopstwa, urodzonego w roku 1856 w Starej. Czyli z tą niepiśmiennością to nie do końca tak.

O ufundowaniu kapliczki w centrum Skórkowic przez rodzinę Pisiałków mówi napis. Chyba, że on nie do końca prawdę mówi."

Dziś chciałbym przedstawić treść rękopisu zawierającego wspomniane pieśni religijne. Zdjęcia rękopisu pokazują piękny charakter pisma chłopa, który młodość spędził w okresie pouwłaszczeniowym w guberni piotrkowskiej.

Łukasz Krupa urodził się 11 października 1856 roku we wsi Stara. 28 stycznia 1879 roku w kościele parafialnym świętego Łukasza w Skórkowicach wziął ślub z moją praprababcią Wiktorią z Janiszewskich i zamieszkał w nieodległym Szarbsku. Urodziło im się dziesięcioro dzieci. W efekcie ostatniego ciężkiego porodu Wiktoria wraz z nowonarodzonym Stanisławem zmarła. Łukasz ożenił się po raz drugi 19 stycznia 1909 roku z Emilią ze Snochowskich. Niewiele wiem o późniejszym jego życiu. Nie dotarłem również do aktu zgonu prapradziadka.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy oglądałem rękopis pisany jego ręką, byłem zaskoczony, że przetrwał wszystkie zawieruchy dziejowe. Zagadką pozostaje to, gdzie Łukasz nauczył się pisać i to w piękny, kaligraficzny sposób. Z opowieści jego wnuczki, a mojej babci dowiedziałem się, że syn Łukasza Ignacy uczył się języka rosyjskiego w szkółce wiejskiej, umiejętność pisania zaś w języku polskim nabył dzięki społecznemu zaangażowaniu mieszkającej w Szarbsku szlacheckiej rodziny Żurawskich. Nagrobek tej rodziny widziałem na cmentarzu w Dąbrówce. Przypuszczam, że za czasów młodości Łukasza z nauką pisania i czytania mogło być jeszcze trudniej niż w czasach, gdy podobne nauki pobierał jego syn Ignacy. Zakładam, że społeczna działalność szarbskiego dworu mogła i w jego przypadku mieć znaczenie.

Rękopis nie jest kompletny. Rozpoczyna się od strony z numerem 9, kończy zaś na stronie nr 40.

Poniżej podaję spisane przeze mnie pieśni religijne, zachowując oryginalną pisownię. Pieśni świadczą o rozwiniętym kulcie maryjnym pod koniec XIX lub na początku XX wieku na wsi piotrkowskiej. Przyznam, ze żadna z nich nie jest mi znana.

Myślę, że internet jest miejscem, w którym wiele obrazów i tekstów stanowiących pamiątkę przeszłości, ma dużą szansę przetrwać ewentualne przyszłe zawieruchy dziejowe. W końcu kto może odgadnąć, na jakich serwerach znajdzie się opublikowany przeze mnie tekst i zdjęcia? Ku pamięci więc przyszłych pokoleń i dla osób zainteresowanych etnografią, kulturą ludową publikuję.

"-9-
Śliczaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj żeby na serce padła, Twojem służebnikom,
Udziel aby iskiereczke i nam też grzesznikom.
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pójdźmy tedy nie mieszkajmy Pannę przywita
Zdrowaś bądź Panno Maryjo. tak jej zaśpiewajmy
Ślicznaś piękna i przyjemna. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Rada to Panna usłyszy, takie pozdrowienie
Ziedna Ona wespół wszystkiem grzechów odpuszcze,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Wszyscy wespół głoszem jednem, chwalmy tę pa
To jest Panna po porodzie u Boga za Matkę,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Łaske Twoja wszystkiem pokaż Panienko pie...
Twarzy Twojej nie odwracaj o Matuchno Boska
-10-
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko,
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Boć nas inszy już nie przyjmie jesli nas od...
Ale mamy też nadzieje, że nas nie opuścisz
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj nam Panno pomocy, boć nam jej potrzeba
Ubłagaj Synaczka swego, bo się na nas gniewa
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pokażże mi swoje piersi, których on pożywał
Prosze zanoś ni (?) Panienko, by święty pokój dał
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Amen.
Pieśń 4
O pielgrzymie i Pasterzu Dobrym
Chrzescijanie katolicy, proszę posłuchajcie
Co wam opowiadać będe, pilno pozór dajcie,
Byście dobrze zrozumieli,
A pożytek z tego mieli,
-11-
Dla duszy zbawienia
Pewny pielgrzem z Palestyny szedł do Jerózalem
Ujrzał ślicznego młodzieńca, który z wielkiem żalem
Przed ubogim domkiem stał,
Laskę pasterską w ręce miał
Bardzo rzewnie płakał.
Obaczywszy go on pielgrzym zbliżył się do niego
Mając z nim politowanie, tak przerzekł do niego:
Młodzieniaszku z kądeś ty jest?
I czego tak rzewnie płaczesz?
Cóż ci się to stało?
Młodzieniec mu rzekł z pokorą jestem syn jednego
Króla bardzo wielmożnego z kraju dalekiego
A ten mój kochany ojciec,
Miał w owczarni sto owiec,
Jedna z nich zginęła.
Zbłąkała się po pustyni, dlatego mnie posłał
Pan Ojciec mój najmilszy, ażebym jej poszukał.
Niemogąc do niego wrócić,
Choćbym miał i życie stracić,
Póki jej nie znajdę
-12-
Pielgrzym na to rzekł do niego młodzieńce kochany
Czemuż twój najmilszy ojciec tak jest zatroskany
O jedną nędzą owieczkę,
Która się dała w ucieczkę
Gdy jest tak wielmożny.
Młodzieniec mu opowiedział, mój Ojciec kochany
O tę zgubioną owieczkę tak jest zatroskany,
Bo ją bardzo umiłował,
Dla tego, że ją sam stworzył,
Gdyby miała zginąć.
Każdej godziny, sie pyta tych co koło niego
Znajdują się, czy owieczka nie wraca do niego
Oto żadnej troski nie ma,
Czy na puszczy jego syna,
Wilcy nie rozszarpią.
Gdyby tylko tę owieczkę, którą umiłował,
Mógł odzyskać niczegoby dla niej nie żałował
-13-
O niestetyż mnie grzesznemu
Człowiekowi strapionemu
Coż ja tu mam począć.
W tej pustyni są drapieżne zwierzęta i srogie,
Ach! Przyjdzie mi tu zostawić moje życie drogie
Bo choć tę owieczkę znajdę
To niż z nią z tej puszczy wydę.
Wilcy mnie rozszarpią
A jeżeli jej nie znajdę zginę od boleści
Bez tej owieczki dla której umrzeć chcę z miłości,
Ojciec mnie posłał w tę drogę,
Nazad się wrócić nie mogę
Biada mnie smutnemu
Boże mój o Boże mój, gdzież znajdę owieczkę
Która w tę wielką pustynią, dała się w ucieczkę
Oby sama wrócić chciała
Głosu mego posłuchała,
Ach! Czegóż się lęka.
-14-
Gdyż ja jej nie chcę uczynić bynajmniej nic złego
Ale wziąść na swe ramiona i do serca swego,
Przycisnąć z wielką miłością
Do ojca zanieść z radością
O jakby się cieszył
Pielgrzym dalej rzekł do nieg, gdy ojciec chciał posłać
Owej zgubionej owieczki, po tej puszczy szukać,
Czemuż nie posłał jednego,
Z dworzanów swoich innego
A nie Ciebie Syna.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój dla tego
Posłał najmilszego Syna swego jedynego,
Aby ztąd cały świat poznał,
Jak bardzo onę miłował,
Tę swoję owieczkę,
Bo jak luzie ujrzą, że tak sliczny syn krulewski
Chodzi podolinach, skałach tej pustyni wielkiej,
-15-
Że nieraz swe ręce, nogi
Zrani o ciernie i głogi,
I ostre kamienie.
Wystawiony napowietrze i upały słońca
Na przykre mrozy i śniegi, i wylewy deszcza;
Gdy usłyszą z jakiej mocy,
On zawsze w dnie i w nocy
Woła bez przestanku.
O owieczko moja miła, owieczko kochana
Powiedz gdzieś jest oto ja Syn, Króla twego Pana
Powróć, powróć tylko do mnie
Wezmę cię na swoje ramiona
Zaniosę do Ojca.
Tam ci będzie bardzo dobrze, albowiem z rąk jego
Żyć i odpoczywać będziesz, na łonie u niego
Wróć się wróć owieczko miła
Gdzieżeś mi się obróciła,
-16-
Wróć się wróć do mnie.
Widząc to i słysząc ludzie będą sobie mówić
O jak niewymownie dobry, ten to Król musi być;
Który tak bardzo ukochał
Swą owieczkę, któżby nie chciał
Być owieczką Jego.
Pielgrzym znowu rzekł do niego, czemuż gdy cię posłał
Ojciec twój szukać owieczki zbrojnych swoich nie dał;
By cię od drapierznych zwierząt
Na tej puszczy mogli bronić,
Młodzieńcze nadobny.
Młodziecz mu odpowiedział, ach bo ja ją kocham,
Owieczkę wielką miłością, jak i muj ojciec sam,
I chcę by cały świat o tem
Wiedział dla tego sam jeden,
Puścił się w tę puszczą.
Aby była ztąd poznana moja miłość wielka
-17-
Która się nigdy niczego, bynajmniej nie lęka;
Zimy ani upalenia,
Głodu ani utrapienia
Nawet samej śmierci.
Owieczko moja najmilsza, patrz jak cię miłuje
Oto dla dobra twojego, cały się daruję.
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
Wróćże się wróć proszę.
Znowu Pielgrzym rzekł doniego, gdyby tę owieczkę
Znalazł czybyś ją nie karał, za jej ucieczkę;
I o to, że opuściła
I owczarnią pogardziła
Ojca Pana swego.
Młodzieniec mu odpowiedział, ja z mym Ojcem
Na tę zgubioną owieczkę, zagniewany byłem
Ale niech się wróci tylko
-18-
Wiecznie zapomnienie wszystko
Co przedtem czyniła.
O owieczko moja miła, owieczko zgubiona
Wróć do mnie bo ja cię wezmę na swoje ramiona;
Przycisnę do serca swego,
Zaniose do Ojca mego
Z wielką wesołością.
Pielgrzym znowu tak zapytał, a gdybyś ją znalazł
To owieczkę co tak bardzo troskliwie jej szukasz;
A dzikie zwierzęta by Cię,
Przyprawiły o twe życie,
Cóżbyś za zysk z niej miał.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój ani ja,
Żadnego zysku z owieczki, zabłąkanej niema
Ale chemy ab żyła
A na puszczy nie zginęła
To tylko z miłości
-19-
A litość to nasza czyni, pokoju niedaje,
Miłość moja mi odwagi i siły dodaje,
Nagrody zysku żadnego
Nie pragniemy tylko tego
By zbawiona była
Owieczko moja miła, owieczko wróć do mnie,
A ja cię z wieką miłością wezmę na swe ramię,
I zaniosę cię do Ojca,
Tam będziesz wiecznie bez końca
Radości używać.
Jeszcze pielgrzym tak zapytał, gdyby cię rozszarpać
Drapieżne zwierzęta chciały, cóżbyś z nią uczynił.
Jakożbyś ją ty obronił,
Tę nędzną owieczkę
A młodzieniec pielgrzymowi dał odpowiedź taką
-20-
Wiem jednę górę w świecie co jest bardzo wysoką
Blisko przy Jerozolimie,
Kalwaria jest jej imie,
Drzewo na niej rosnie.
To drzewo bardzo wysokie, a nazywa się krzyż
I skryłbym tam mą owieczkę gdyby tu chciała przyjść
Sam sobą bym ją zastawił
A głosem bym wielkim mówił
Do zwierząt drapieżnych
O wy drapieżne zwierzęta, o przychodźcie do mnie,
A złość jaką tylko chcecie, wyrabiajcie na mnie
Tylko owieczki szanujcie
Ojca mego się lękajcie,
O to ja was prosze
Dobrowolnie się w moc daje i chętnie chce znosić
Boleści i strapienie, cierpliwie ponosić;
-21-
Chcę nawet ochotnie umrzeć
Aby mogła na wieki żyć
Ta owieczka moja
Ten pielgrzym do Jerózalem co rok pielgrzymował,
A zawsze młodzieńca tego, w tej drodze widywał;
Jak pilno po puszczy biegał
Głosem aże się rozlegał
Wołał swej owieczki
Przechodził różne pustynie, wioski i miasteczka
A pilnie wszędzie szukając, gdzie jego owieczka
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
O powróćże do mnie
Trzeciego roku on Pielgrzym znowu sie z nim widział
I pytał go czy owieczki onej gdzie nie widział
Gdy tak pilno szukasz wszędy
-22-
To byś ją też przecie kędy,
Miał ujrzeć lub znaleźć
Młodzieniec mu odpowiedział; ach owieczko miła
To się z wilkami z kozłami, dzikiemi zbraciła
I częstom się już z nią spotkał,
Ta gdy mnie widzi ucieka,
Między dzikie wilki.
Przeto moje miosierne serce bardzo rani
Gdy odemnie dobrodzieja, nabok zawsze stroni,
Którą ja tak sobie ważę,
Za nią życie moje łoże,
Dla jej zbawienia
Z żalem znowu on młodzieniec pobieżał z prędkością
Szukając onej owieczki w pustyni z pilnością,
Zawsze wołał nieustannie,
O powróćże powróć do mnie
-23-
Owieczko miła
Czartego roku on Pielgrzym, gdy drogą pospieszał
Już wiecej głosu onego, młodzieńca nie słyszał;
I pilno się wywiadywał,
Gdzieby się teraz znajdował,
On śliczny młodzieniec.
Lecz się nigdzie nie dowiedział, aż w Jerozolimie
Uszłyszał, że między ludźmi ta nowina słynie,
Że na górze trupich kości,
Dla owieczki swej z miłości
Ten młodzieniec umarł
Gdy przyszedł na ową górę, tam między wilkami,
Obaczył owce stojące, z dzikiemi kozłami,
A młodzieniaszka onego
Okrótnie poranionego
We wielkiej boleści.
-24-
Pielgrzym ujrzawszy młodzieńca bardzo zranionego,
Pytał go kto jest przyczyną tych boleści jego;
Że tak bardzo jest zraniony
We krwi swojej ubroczony,
I ukrzyżowany
Młodzieniec mu odpowiedział: że owieczka miła
Która się z dzikiemi wilki, i kozły zbraciła;
A słyszała na się wołać,
Nie mogła już tego wystać,
Z niemi się zbraciła;
Aby mnie już pochwyciwszy okrutnie zranili,
Niemiłosiernie ubiwszy, we krwi ubroczyli;
Ja i to cierpliwie znosze
Owieczki z pokorą proszę
By do mnie wróciła.
O owieczko ukochana o owieczko miła
Któraś mnie pasterza swego, tak bardzo zraniła
O powróćże powróć do mnie,
-25-
Wezme cię na swe ramiona,
Zaniosę do Ojca
O tem będzie wielka radość z znalezienia twego
Wszystkich sługów i dworzanów w domu Ojca mego,
Tam będziesz wielkiej radości
Używała we wieczności,
Bez końca żadnego
Chrześcijanie czy wszystkoście dobrze zrozumieli,
Coscie teraz w tej to pieśni odemnie słyszeli
Owca jest każdy żyjący
Król jest sam Bóg wszechmogący
Pasterz Jezus Chrystus.
On to pilno woła szuka owieczki zbłąkanej
Duszy człowieka grzesznego w swiecie zatopionej,
By ją pozyskał dla siebie
I onę osadził w niebie
U Ojca swojego.
-26-
A gdyscie tak zrozumieli, ze mną zaspiewajcie,
A ze serca pokornego do Boga wołajcie,
Jak bardzo nas umiłował
Kiedy dla mnie nie żałował
Syna jedynego.
Ale go wydał tak na smierć, dla ludu grzesznego
Aby którzy się nawrócą i uwierzą w niego:
Żeby wiecznie nie zginęli,
Lecz przez niego osiągnęli
Raj i żywot wieczny. Amen
Pieśń 5.
Najśliczniejsza Lilija,
Częstochowska Marya
Do Ciebie się udajemy
Niech nam łaska Twa sprzyja
Dom krewnych opuszczamy
-27-
Tobie się polecamy,
Ufni w Twej swiętej opiece,
Że szkody nie doznamy
Prowadź że nas szczęśliwie
Gdy do Ciebie skwapliwie,
Wzajem się pewni będąc,
Że nas przyjmiesz troskliwie
A gdy tak wszyscy razem,
Staniem przed Twym obrazem,
Złożymy Ci cześć, pokłony
Z uwielbienia wyrazem
Samaś nam przykład dała,
Podróżeś odbywała,
Miło nam jest o nich wspomnieć,
Boś w nich wiele cierpiała
Najprzód w górne krainy
-28-
Pobiegłaś w odwiedziny,
Tam Elżbietęś uswięciła
I Jana narodziny.
Potem Oktawiusza
Rozkaz iść Cię przymusza,
W przykrą porę do Betlejem
Gdzieś powiła Jezusa
Wkrótce Ci Heród srogi
Wydrzeć chce klejnot drogi,
Uciekasz z nim do Egiptu
Cudze pocierasz progi.
Rok w rok zaś według prawa
Jak chce Boska ustawa
Uczęszczasz do Jerózalem,
Tam Ci święta zabawa
Raz Boskie odpuszczenie,
-29-
Zsyła na Cie zmartwienie
Gdy gubisz Syna miłego
Zkąd masz wielkie strapienie
Lecz gorszej procesyi,
Smutniejszej kompanii
Nie miałaś jak za swym synem
Idąc do Kalwaryi
Któż pojmie coś cierpiała,
Kiedyś pod krzyżem stała,
I gdy Syn Twój w mękach konał
Wspólnieś z Nim umierała.
Przez Twe Panno cierpienia,
W podróżach utrudzenia
Uproś nam łaskę u Boga
Do przykrości znoszenia
Spraw niech puki żyjemy,
-30-
W cnotach postępujemy
Idąc drogami praw Boskich
Aż do nieba zajdziemy. Amen.

Pieśń 6
O N. P. M. Kalwaryjskiej
Gwiazdo sliczna wspaniała Kalwaryjska Maryja
Zajasniałaś na tej górze jak słońca wscho-
dzące zorze. Kalwaryjska Marya.
Wiele ludzi swiadkami, że tu słyniesz
łaskami, - Bo gdyś z Kamieńca
przybyła, wieleś cuduw uczyniła
Kalwaryjska Marya.
Kiedyś w Kamieńcu była wieleś lu-
dzi cieszyła, - Bo gdy na dzień Wnie-
bowzięcia garnęli się z wielką chęcią
-31-
Kalwaryjska Marya
Tam wiele lat mieszkała, wszech po-
ciech udzielała, - Broniłaś od wszel-
kiej szkody, oddalałaś złe przygody
Kalwaryjska Marya
Aż z odpuszczenia Boga na Kamieniec
zła trwoga, - Na wszystek lud uderzyła,
nędza strachu nabawiła.
Kalwaryjska Marya
Kiedy zli Bisurmanie, sproszni
Machometanie, - Miasto cale otoczy-
li, ludziom niewolą grozili,
Kalwaryjska Marya
Wszystkich ludzi oblegli, i do koscioła
wbiegli, - Obrzydliwi Bisurmanie,
zajadli Machometanie,
-32-
Kalwaryjska Marya
O wszechmogący Boże! Dzikość
ludzka może, - Niedba na obraz
Maryi, choć wszędzie pełno sławy Jej,
Kalwaryjska Marya
Był tam także ozdobny drugi obraz
cudowny – Sługi wiernego święte-
go Antoniego cudownego,
Kalwaryjska Marya.
Ten z ołtarza wyrwali, z innemi
porąbali, - Z kompetenetem wszy-
stkie palili, by się okrutnie zemścili
Kalwaryjska Marya
Gdzie były Boskie stoły, tam po-
wbijali koły, - Ciało i Krew w ręce
brali, do żłobów koniom wrzócali.
-33-
Kalwaryjska Marya.
Tak kościół spustoszyli, obrazy popalili,
Wiele innych porąbali, i nogami podeptali,
Kalwaryjska Marya.
Obraz Maryi Panny, był z kościo-
ła wyrwany, - Bezbożne ręce go
wziły, a pod most w błoto wrzuciły
Kalwaryjska Marya,
W tak nieporządnej mecie, w tymże sa-
mym momencie, - Zjawiła się sta-
ruszkowi, pobożnemu pielgrzymowi,
Kalwaryjska Marya.
Muwiąc: sługo kochany, tyś odemnie
wybrany, - Wstań wyjm mnie z pod
mostu w nocy, ja ci dodam swej pomocy
Kalwaryjska Marya
-34-
A zanieś mie na góre, niebios i ziemi córę,
Tam na nową fundacyą, spiesz się aż na Kalwaryą
Kalwaryjska Marya
Nieś do Franciszka Synów, kościoła Che-
rubinów, - Na ostatek to przydała,
w którym kącie mieszkać miała,
Kalwaryjska Maryja
Bieży ze snu ubogi,do przedsięwziętej
drogi, - Nie czeka dnia aż zaświta,
Maryą pod mostem wita
Kalwaryjska Marya.
Bierze do torby swojej, obraz Panny
Maryi, - Spieszy się na Kalwaryą,
z córką Najświętszą Maryą
Kalwaryjska Marya
Przeszedł tureckie warty, mający
-35-
pas otwarty, - Bo Marya za broń
była wszystkie czaty przechodziła.
Kalwaryjska Marya.
Juzci spieszyć nie może, stawa na
noc w Samborze, - Torbeczkę swą go-
spodyni, dając by schowała w skrzyni.
Kalwaryjska Marya.
Wtem gdy wszyscy posnęli, syn nie ma-
jąc poscieli, - Kładzie się na onej
skrzyni, której strzegą Cherubini,
Kalwaryjska Marya
Śmiało na niej zasypia, sen mu oczy
zamyka, - Jako wszyscy powiadają
Cherubini go strącają.
Kalwaryjska Marya.
-36-
Drógi raz toż się stało, kiedy zasy-
piał smiało, - Gdy się trzeci raz
położył, aniół go na ziemie złożył
Kalwaryjska Marya
Straszy ojciec plagami, nie tłucz
się lecz spij z nami, - A matka so-
bi wspomniała, że tłomaczek tam schowała
Kalwaryjska Marya
Budzą starca pytają, do skrzyni
odmykają, - Otworzyli z wielkim
strachem, aż tu jasność równo z dachem,
Kalwaryjska Marya.
Wszystek dom ogarnęła, zdziwienia
nabawiła, - Widzą niebieską królową
nieba ziemi cesarzową,
Kalwaryjska Marya
-37-
W tem się ludzie zbieżeli, ten obraz
kupić chcieli, - Aby tam wszelkiej
pomocy doznali we dnie i w nocy,
Kalwaryjska Marya.
Rzekł starzec być nie może, boś Ty
zjawił sam Boże, - Przez usta Panny
Maryi, pragnie mieszkać w Kalwaryi,
Kalwaryjska Marya.
Wnet kupno porzucili, na drogę
prowadzili, - Nieba i ziemi królową
naszą pocieche gotową
Kalwaryjska Marya.
Wolałaś mieszkać z nami, niż w Ka-
mieńcu z Turkami, - Byśmy z Ciebie
pomoc brali, jako starzy tak i mali.
Kalwaryjska Marya.
-38-
Tu ludzie gromadami, ciśniemy się tłu-
mami, - Matko gdzie Twoja opieka,
wszędzie wspomoże człowieka,
Kalwaryjska Marya.
Idą z Węgier z Podola, na których
ciężka dola, - Matko przyczyń się za
nami, do Ciebie z płaczem wołamy.
Kalwaryjska Marya.
Co przemyśl i Jerosław, Matko Ty
nas błogosław, - Abyśmy Tobie słu-
żyli, dobre lata uprosili,
Kalwaryjska Marya.
Ziemia Lwowska przyznaje, i
Samborska znać daje, - Ze Ty o Matko
jedyna, zawsze błagasz swego Syna.
Kalwaryjska Marya.
-39-
Gdy domy opuszczamy, do Ciebie pośpie-
szamy, - Przed Twój ołtarz przychodzimy
wszyscy ci ze serca nucimy,
Kalwaryjska Marya.
Idą różne kaleki, nie trzeba im
apteki, - Bo Marya zdrowie daje,
choć za to nic nie dostaje,
Kalwaryjska Marya.
Jedni bólem rażeni, drudzy kurczem
dotknieni, - Głusi, ciemni i niemowi
odchodzą do domu zdrowi.
Kalwaryjska Marya.
Od czarta opętani, na tem miej-
scu wezwani, - Zaraz z ludzi ucieka-
ją kiedy do Ciebie wołają
Kalwaryjska Marya.
-40-
I ciężarne matrony, doznają Twej
obrony, - Lekko na swiat płud wy-
dają, za co Ci dzięki skladają
Kalwaryjska Marya.
Którzy prawie konają, gdy ich tu
polecają, - Nieraz do życia przycho-
dzą, dziękczyniem życie słodzą
Kalwaryjska Marya.
Zezna niewiasta ona, która dzieci
kąpała, - Prędko z domu wybieża
jużci umarłe zastała
Kalwaryjska Marya.
Niesie je do kościoła, z płaczem Ma-
ryi woła, - Uzdrów ratuj dziecie
moje, przyjmij go w opiekę swoje"

piątek, 18 listopada 2011

Nadbiebrzańska kraina kapliczek zrębowych, starych krzyży i suszarni tytoniu

Sztabin i okolice, bo o tym rejonie chciałbym napisać, leży na północ od Białegostoku pomiędzy Suchowolą, miejscem naznaczonym przeszłością księdza Jerzego Popiełuszki, a Augustowem, położonym nad trzema jeziorami, letnią stolicą wypoczynku wielu mieszkańców naszego kraju, jak i turystów zagranicznych.

Sam Sztabin kojarzy się głównie z postacią Karola Brzostowskiego, wielkiego reformatora, społecznika i przemysłowca, żyjącego w XIX wieku. Na tereny te wpływa także przepływająca tędy Biebrza. Odznaczają się one specyficznym mikroklimatem, roślinnością oraz miejscowościami o charakterystycznej architekturze. O ile Sztabin, leżący na trasie Białystok-Suwałki z racji przejazdów i wcześniejszych wycieczek jako tako znałem, o tyle nieodkryte pozostawały dla mnie tereny położone na zachód od niego nad Biebrzą. A warto było je poznać.

Sztabin, to dawniej miasteczko założone przez Chreptowiczów na przełomie XVII i XVIII wieku. Swoją świetność przeżywał w XIX wieku, gdy w folwarku w nieodległym Cisowie osiadł wspomniany Karol Brzostowski, syn Michała Hieronima i Ewy z Chreptowiczów, wnuk Joachima Litawora Chreptowicza, kanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego. W 1823 roku Brzostowski zniósł w swym majątku pańszczyznę i wprowadził obowiązek nauki elementarnej - rozwiązania rewolucyjne na ówczesnych ziemiach polskich. Dzięki wsparciu finansowemu Ludwika Paca zbudował następnie hutę szkła, gorzelnię, browar, cegielnię, tartak, młyn wodny, wiatrak i garbarnię, a gdy rozpoczęła się budowa Kanału Augustowskiego w 1824 roku i wzrosło zapotrzebowanie na odlewy i wyroby żelazne, Brzostowski uruchomił pierwszy na ziemiach polskich wielki piec. To w dobrach Brzostowskiego zainstalowano bardzo wcześnie telegraf elektromagnetyczny, wprowadzono kasę oszczędnościowo-pożyczkową oraz kasy fabryczne gromadzące środki na emerytury i renty.

Dzisiaj w Sztabinie zwraca uwagę przede wszystkim górujący nad wsią neogotycki kościół z początku XX wieku, pod wezwaniem świętego Jakuba Apostoła, wybudowany przez Fundację Sztabińską, utworzoną przez Karola Brzostowskiego pod koniec jego życia. A przy kościele znajduje się najstarsza pamiątka czasów świetności miejscowości, żeliwne popiersie Joachima Litawora Chreptowicza, odlane przez jego świetnego wnuka.


Warto odwiedzić cmentarz w Sztabinie. Z daleka wygląda na współczesny, kryje jednak na swym terenie sporo nagrobków z XIX wieku z różnego rodzaju krzyżami żeliwnymi odlewanymi na miejscu. Zamieszczam tu dwa tylko zdjęcia nagrobków z cmentarza, zamierzając skupić się na innych obiektach, które zachwyciły mnie swą oryginalnością.



"Ś.P. Jan żył lat 77, zm. 1915 r. w czasie wielkiej wojny w lesie za wsią Poniziem tam spoczywał. Dnia 21 maja 1931 r. zwłoki ekshumowane i tu pochowane. Katarzyna żyła lat 65 zm. w 1916. TOCZYŁOWSCY."


Prześliczny przykład ludowego wzornictwa artystycznego powyżej.

Przy drodze do Jamin, po prawej stronie, zwrócił moją uwagę samotnie stojący krzyż przydrożny o równie ciekawym co powyżej wzorze.. Inskrypcja wyryta w części postumentowej także jest dość oryginalna: "Jezu chroń od niezgody rodzinnej i zachowaj od nieszczęścia całą familję Karpów". Na nazwisko Karp bardzo często trafić można na cmentarzu sztabińskim.


Dalsza droga w kierunku wsi Jaminy i widzimy bardzo ciekawy obiekt - kapliczkę zrębową. Takich kapliczek napotka się tutaj wiele, często będą zdobione żeliwnym krzyżem u szczytu, w środku zaś mieścić święty obraz bądź figurkę Jezusa frasobliwego. Wiele z nich jest odnowionych, nierzadko noszą też napis z informacją o dacie powstania. Nie byłem dotychczas w miejscu o takim nagromadzeniu podobnych obiektów małej architektury.


Powyższa kapliczka zrębowa pochodzi z 1837 roku.

Tuż przed Jaminami natrafiamy na kolejną kapliczkę zrębową z 1835 roku. Wystarczy obrócić głowę w drugą stronę, aby zobaczyć jak pięknie położona jest ta wieś.

Jaminy leżą na skraju bagien biebrzańskich. Pod koniec XVII wieku na terenie puszczy Jaminy powstała rudnia Stanisława Reszki, która w 1703 roku została zagarnięta przez Kazimierza Sienickiego, który z kolei wybudował w Jaminach młyn i dwór. Kazimierz Sienicki dostał się do niewoli rosyjskiej w 1707 roku i zmarł w niej cztery lata później. Akcję osiedleńczą w Jaminach i okolicy prowadziła wdowa po Jerzym Stanisławie Sapiesze, Teresa z Sołtanów w połowie XVIII wieku. To ona wybudowała pierwszy drewniany kościół pod wezwaniem świętego Mateusza, który spłonął w 1789 roku.



Obecny kościół również jest drewniany, został zbudowany w podobnym czasie, w 1780 roku w Augustowie i przeniesiony do Jamin w 1845 roku. Robi niesamowite wrażenie zwłaszcza wewnątrz, swoim ludowym, wiejskim klimatem. Podobne wrażenie odniosłem odwiedzając kiedyś drewniany kościół w Narwi.

Dzięki wizycie w kościele, dowiedziałem się, że depczę po piętach Zbyszkowi Mierzejewskiemu. Biorę oczywiście udział w jego godnym pochwały projekcie.


Na cmentarzu przykościelnym zobaczyć można zrębowe kapliczki, pochodzące z połowy XIX wieku. Na zdjęciu poniżej jedna z nich.


Dwie kolejne z drugiej połowy XIX wieku znajdują się w ogrodzeniu kościoła i cmentarza.

Ale to jeszcze nie koniec. Po drodze do sąsiedniej wsi Mogilnice napotkamy trzy kolejne tego typu obiekty, o podobnej metryce czasowej.




W samych Mogilnicach napotkać można obiekty równie oryginalne, już dziś nie użytkowane suszarnie tytoniu. Niegdyś podobno okolica słynęła z jego uprawy.


Pora na kolejną wieś, bardzo oryginalnie położoną - Jagłowo. "Kilometr 65,5 naszego spływu, zbliża nas do osławionego Jagłowa. [...] To jest osada chłopska naprawdę wodna, chyba jedyna w Polsce. I duża to wieś, bo licząca 145 mieszkańców. I taka naturalna, niczego tu nie ma na pokaz. Krowy w stadzie pasie pastuch, za stodołami przy rzece chodzą konie, świnie, kury, kaczki, na wodzie gęsi gospodarskie mieszają się razem z łabędziami, na brzegach leżą wyciągnięte czółna, kobiety przychodzą prać bieliznę nad rzekę. A o dziejach tej wsi to opowiada się cuda."


Jej metryka jest w każdym bądź razie dużo starsza niż sąsiednich wsi powstałych w czasie akcji osiedleńczej prowadzonej przez Teresę Sapiehę z Sołtanów, gdyż istniała jako wieś królewska już w 1596 roku, czyli około 150 lat wcześniej. Ja nie widziałem tych wszystkich cudów, o których mowa w cytacie z przewodnika Mikołaja Samojlika, ale widok stodół nad Biebrzą robił wrażenie.


A stary krzyż żeliwny misternie zdobiony na drewnianym, mocno nadwerężonym czasem słupie jest obiektem rzadko spotykanym, nawet na bogatym w krzyże przydrożne Podlasiu.


Pora na Jaziewo, które specjalnie mnie interesowało. Lata całe wstecz planowałem, że muszę tę miejscowość w pewien sposób rodzinnie powiązaną, odwiedzić. Okazja nadarzyła się dopiero ostatnim czasem.

I tu można było natknąć się na suszarnie tytoniu.

Prawdziwą atrakcją moim zdaniem jest jednak kolejna kapliczka zrębowa na trasie, z drugiej połowy XIX wieku, położona w oddaleniu od głównej drogi, więc dla mniej dociekliwego turysty mogłaby okazać się miejscem nie odkrytym. Część wsi, w której stoi kapliczka określa się mianem "na mogiłkach". Ciekawiło mnie skąd ta nazwa. Okazuje się, że kapliczka stoi na małym cmentarzyku z czasów I wojny światowej, z 1915 roku. Groby są uporządkowane, niektóre obłożone kamieniami. Jest ich tu 17. 8 z nich to groby prawosławnych Kozaków, 9 pozostałych muzułmańskie. Ciekawe! Nie udało mi się dokładnie ustalić skąd groby muzułmańskie w nadbiebrzańskim Jaziewie? Podobno jest to cmentarzyk, którym opiekuje się prywatna osoba.



Gdyby pojechać dalej żwirówką w kierunku szosy na Augustów, mija się kolejny ciekawy krzyż na drewnianym słupie.


A zaraz za szosą w lesie stoi kolejna kapliczka zrębowa w części określonej "Pod Borową kapliczką", pochodząca z 1925 roku.

Stąd już niedaleko do Gabowych Grądów, jednego z nielicznych miejsc osiedlenia w Polsce staroobrzędowców. Ale to temat na inną opowieść. Cóż można rzec na koniec? Ciekawe miejsca, nawet dla osób oswojonych z Podlasiem!

Tadeusz Glinka, Marian Kamiński, Marek Piasecki, Krzysztof Przygoda, Andrzej Walenciak, "Podlasie. Przewodnik", Warszawa 1997

Tomasz Darmochwał, "Północne Podlasie. Wschodnie Mazowsze", Warszawa 2003

Mikołaj Samojlik, "Szlakiem urokliwości biebrzańskiej. Przewodnik", Białystok 2008

wtorek, 15 listopada 2011

Kwartał prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Białymstoku

Zgodnie ze słowami wypowiadanymi w reportażu świętej pamięci Teresy Kudelskiej, Ryszard Kaczorowski, późniejszy ostatni Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie, mieszkał w dzieciństwie w domu przy ulicy Mazowieckiej 7 w Białymstoku, w tzw. drewnianej kamienicy - trzypokojowym mieszkaniu bez łazienki. Dom stał na skrzyżowaniu ulicy Mazowieckiej z nie istniejącą już ulicą Argentyńską. Gdy przyjechałem do Białegostoku w latach 90-ych, obok tego miejsca rosły drzewa (rosną tam nadal), za nimi zorganizowany był parking samochodowy pod potrzeby dwóch pawilonów handlowych należących do tzw. Marketu ABC. Pawilony te kilka lat temu zostały wyburzone. Pozostał po nich pusty plac, dziki parking samochodowy zaś, pozbawiony asfaltowej nawierzchni, istnieje nadal. Market ABC to dziś niewielki sklep przeniesiony bliżej ulicy Żelaznej, do nowego bloku usługowo-mieszkalnego. Tam teraz mieści się lokalne centrum handlowo-usługowe z zakładem fryzjerskim, szkołą języków obcych Homeschool, Pierogarnią i całkiem nieźle wyposażonym sklepem Lewiatan. Obok wznosi się świeżo oddany do użytku wieżowiec.

Gdyby od miejsca, gdzie kiedyś stał dom państwa Kaczorowskich, iść dalej ulicą Mazowiecką w kierunku Nowego Miasta, to przejdzie się obok drewnianego, charakterystycznego domu piętrowego pod numerem 31/1 na skrzyżowaniu z ulicą Wesołą. Jeszcze dwa lata temu biegł tędy jeden z głównych szlaków komunikacyjnych Białegostoku, łączący Nowe Miasto z centrum. Obecnie, gdy nieopodal wybudowano trasę szybkiego ruchu, drewniany dom stoi przy ślepym fragmencie niegdyś tak ruchliwej ulicy Mazowieckiej. Za nim wznosi się równie stary budynek ceglany, a jeszcze dalej na skrzyżowaniu z ulicą Waszyngtona, Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna. W obrębie tych trzech budynków władze miasta utworzyły tzw. kwartał Ryszarda Kaczorowskiego. Obok nich bowiem, przechodził niemal codziennie, idąc do szkoły, mieszczącej się wówczas w budynku zajmowanym dziś przez poradnię.

Pomysł godzien pochwały, bo jeszcze niedawno mało kto z przeciętnych białostoczan kojarzył opisane miejsce ze zmarłym w katastrofie pod Smoleńskiem prezydentem Kaczorowskim.

Wcale nie ma jednak gwarancji, że budynki przetrwają upływ czasu. Dom drewniany, pochodzący z lat 30-ych XX wieku, jest bowiem w bardzo złym stanie i zarówno instytucje miejskie, jak i Zarząd Mienia Komunalnego, który jest właścicielem domu, nie wydają się mieć sensownego pomysłu, jak zachować od zniszczenia ten zabytek. Swego czasu pojawiła się inicjatywa Muzeum Podlaskiego, aby w Białostockim Muzeum Wsi utworzyć ekspozycję starych drewnianych domów z Białegostoku i w ten sposób ocalić je od zapomnienia. Pomysł spalił na panewce. W tym roku ZMK ogłosił zaś przetarg na dzierżawę budynku, ale mało realistyczne warunki spowodowały, że nie znalazł się chętny. A że budynki drewniane w sposób systematyczny odchodzą w Białymstoku przeszłość, świadczy całkiem niedawne wyburzenie najstarszego drewnianego domu przy ulicy Słonimskiej. Warto więc utrwalić je choć w krótkiej notce.


Drewniany budynek z lat 30-ych XX wieku przy ulicy Mazowieckiej 31/1 (widok od frontu)


Drewniany budynek z lat 30-ych XX wieku przy ulicy Mazowieckiej 31/1 (widok od zaplecza)


Murowany budynek przy ulicy Mazowieckiej 33, wykorzystywany pod potrzeby szkolne.



Budynek Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej przy ulicy Mazowieckiej 35, niegdyś Szkoła Podstawowa nr 11, do której przed wojną uczęszczał Ryszard Kaczorowski.

piątek, 4 listopada 2011

Zagadka gniazda rodzinnego Stępniów

Poszukiwania informacji o powojennych losach Stefana Stępnia, o których wiele razy na tym blogu pisałem, to nie jedyne trudności, jakie wiążą się z badaniem historii pradziadka. Pradziadek urodził się we wsi Bardo, małej wsi niedaleko Łagowa w pasmie Cisowsko-Orłowińskim na ziemi kieleckiej 6 grudnia 1900 roku. Księgi parafii bardzkiej spłonęły podczas bombardowania w czasie II wojny światowej. Miałem nadzieję, że zachowały się ich duplikaty, ale po konsultacjach ze Świętokrzyskim Towarzystwem Genealogicznym i Urzędem Stanu Cywilnego w Rakowie przekonałem się, że była ona płonna. W zeszłym roku potwierdziłem z drugiego już rodzinnego źródła, że Kacper Stępień, ojciec Stefana zmarł jeszcze przed wybuchem II wojny światowej w jakiejś miejscowości na Wołyniu i że tam został pochowany. Z pierwszego źródła uzyskałem wcześniej informację, że zgon nastąpił w wieku 49 lat. To tyle, co wiem o swoim prapradziadku.

Przypadkiem w zeszłym roku dowiedziałem się, że jeden z młodszych braci Stefana, Józef Stępień urodził się w miejscowości Wojnowice, w gminie Gidle, w roku 1918. Miejscowość znacznie oddalona od Barda. Może więc Stępniowie wcale z Barda nie pochodzili?

Zadzwoniłem do USC w Gidlach z nadzieją, że informacja jest prawdziwa i że z aktu urodzenia Józefa dowiem się czegoś na temat miejsca pochodzenia jego ojca Kacpra, a tym samym wyjaśni się lokalizacja gniazda rodzinnego Stępniów. Niestety, poza wiekiem ojca, który w dniu urodzenia Józefa miał 42 lata, nie otrzymałem innych informacji. Z informacji uzyskanych wynikałoby, że ojciec Stefana, Kacper, zmarł na Wołyniu w roku 1925.

Kolejną zagadką dla mnie jest miejsce zgonu matki Stefana, Józefy z Paciejowskich. Dzięki informacjom uzyskanym od dalszej rodziny odnalazłem jej nagrobek w miejscowości Chocz w kaliskiem. Nie wiem jednak, dlaczego udała się tam po zakończeniu wojny z dalekiego Wołynia. Czy był to przypadek, czy też może z miejscem tym wiązały się jej korzenie rodzinne?

Nadzieja na wyjaśnienie zagadki lokalizacji gniazda rodzinnego Stępniów pojawiła się, gdy otrzymałem kopie przedwojennych dokumentów dotyczących pradziadka z Archiwum w Brześciu. Wśród nich jest odpis dowodu osobistego wydanego w Pińsku 16 lipca 1924 roku, a tam informacja o tym, że przynależność do państwa polskiego została stwierdzona na podstawie wyciągu z księgi ludności stałej gminy Górno nr 151 z 29 sierpnia 1923 roku. Pojawia się więc kolejna miejscowość, z którą Stępniowie mogli być związani.

W Urzędach Stanu Cywilnego w Rakowie i w Górnie nie udało mi się zasięgnąć żadnych dalszych informacji o istnieniu takiej księgi. Podobnie w Archiwum Państwowym w Kielcach. Nie wiem więc, czy istnieje i czy na jej podstawie udałoby się cokolwiek ustalić.

Mam jeszcze pomysł aby spróbować ustalić miejsca urodzenia innych braci i sióstr Stefana. W przynajmniej dwóch przypadkach mam punkty zaczepienia, pozostaje tylko je sprawdzić. Inną potencjalną możliwością jest sprawdzenie aktu zgonu praprababci Józefy z Paciejowskich. W każdym razie losy i pochodzenie Stefana Stępnia stanowią najtrudniejszą dotychczas zagadkę genealogiczną, jaka pojawiła w trakcie mych poszukiwań.