wtorek, 5 października 2010

Polesie wg Józefa Obrębskiego

W 1998 roku, w ratuszu, głównej placówce Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, miała miejsce ciekawa wystawa, zatytułowana "Dzisiejsi ludzie Polesia. Tropem ekspedycji Józefa Obrębskiego." Zaprezentowano na niej zdjęcia z wypraw etnograficznych Józefa Obrębskiego na Polesie, odbytych w latach 30-ych XX wieku, a także zdjęcia współczesne z tych samych wiosek, które odwiedzał Obrębski, wykonane podczas badań terenowych przez młodych warszawskich etnografów i socjologów w latach 90-ych. Wystawa przygotowana była przez Annę Engelking, od lat zajmującą się naukowo tematyką Polesia, osobę zaangażowaną w udostępnienie spuścizny Józefa Obrębskiego, w większości nieznanej polskiemu odbiorcy. Dzięki niej również została wydana w Polsce cenna książka mieszkającej w Pińsku Niny Łuszczyk-Ilienkowej "Pińsk. Elektrownia. Mam 10 lat." Tematyka wystawy dotykała autochtonicznej chłopskiej ludności zamieszkującej Polesie - Poleszuków.

Moje zainteresowania genealogiczne wtedy jeszcze dopiero kiełkowały, ale wspomniana wystawa stanowiła poważny bodziec do ich rozwoju. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że moja ś.p. prababcia Agata ze Szczerbaczewiczów pochodziła z rodziny prawosławnej. O tym, że Szczerbaczewiczowie byli zakorzenieni w Pińsku już w wieku XIX, upewniłem się prawie 8 lat później, prowadząc korespondencję z pińskim historykiem Edwardem Złobinem, a także odwiedzając stary piński cmentarz. Czy przodkowie mojej prababci mogli wywodzić się od Poleszuków? Tego nie jestem pewien, ale istnieją podstawy, aby taką tezę postawić. Ojciec prababci, Filip Szczerbaczewicz, urodzony w Pińsku w roku 1862 zajmował się rybactwem, czyli niekoniecznie miejskim zajęciem, jego druga żona, matka wszystkich jego dzieci, Paulina z Rozalików pochodziła najpewniej z miejscowości Wyszewicze koło Pińska. Istnieją przekazy, że z rodziny Rozalików wywodzili się duchowni prawosławni oraz, że byli spokrewnieni z pińską rodziną Makarewiczów. Czy Rozalikowie i Szczerbaczewiczowie wywodzili się z drobnej, schłopiałej szlachty czy z chłopskich Poleszuków, trudno, bez dogłębnych badań wyjaśnić. Pomocne mogłyby się okazać zapisy w księgach metrykalnych parafii prawosławnych Pińska i okolic, zlokalizowanych w archiwum mińskim. Jednak dla cudzoziemców opłaty są tam zaporowe. Nie dysponuję natomiast kontaktem z osobą lokalną, która mogłaby pomóc mi w poszukiwaniach.

W każdym bądź razie temat Poleszuków rozpalał moją wyobraźnię. Na tyle, że gdy dowiedziałem się, iż wyszedł pierwszy tom pism Józefa Obrębskiego opracowany przez Annę Engelking, wiedziałem, że książkę nabędę.

Józef Obrębski żyjący w latach 1905-1967, polski etnolog i socjolog, który w latach 30-ych prowadził badania terenowe na Polesiu i w Macedonii, a po II wojnie światowej na Jamajce ,nigdy nie zdążył opracować i opublikować swoich prac dotyczących Polesia. Po wojnie, gdy żył na emigracji, jego prace nie mogły się ukazać w powstałej rzeczywistości politycznej."

Książka pt. "Polesie. Studia etnosocjologiczne" omawia temat Polesia i Poleszuków wielowymiarowo. Autor na podstawie wypowiedzi swoich interlokutorów tłumaczy skąd brała się niechęć Poleszuków do polskości. Omawia czasy pańszczyzny, gdy polskość kojarzyła się głównie z wszechmocnym dworem, biorącym chłopa w opiekę, ale i niewolącym go w sposób dla nas dzisiaj niewyobrażalny. Choćby takie prawo pierwszej nocy opisane w relacji chłopa z Ozyrska:

"Kołyś eto było u nas w Wiczuwce - za Skirmunta. Był Skirmunt pomieszczyk takij, to eto było tak. Jak, znaczyć, ide uże dziewica zamuż, to dołżna matka priwesty do jeho etu dziewuszku. Priwede matuszka etu dziewuszku, to tohda on bere jeje w komnatu swoju i diełaje poczatok. I tohda wypuskaje, uże ona ide zamuż. A jeśli on ne zdiełaje jej poczatok, eto było take nawiedienje, to ona i zamuż ne ide. A etyj samyj Skirmunt to był opiekunom nad naszym Platerom."

Rzecz znana i ze "Szczenięcych lat" Wańkowicza i z innych przekazów. W tym świetle zrozumiałe staje się uwielbienie cara przez miejscową ludność, który uwłaszczył chłopów, biorąc ich niejako w w opiekę przed pańską-polską wszechwładzą. Zresztą kult cara spotykany był nie tylko na Polesiu. Na Podlasiu w Zaczerlanach można do dziś oglądać pamiątkę z XIX wieku, krzyż wzniesiony przez mieszkańców wsi na pamiątkę ocalenia cara z zamachu. W cerkwiach podlaskich wciąż czczony jest ostatni car - Mikołaj II. Ostatnio oglądałem krzyż ozdobiony rosyjskim dwugłowym orłem w cerkwi w podsiemiatyckich Rogaczach.

Wiele artykułów zamieszczonych w książce dotyczy okresu dwudziestolecia międzywojennego i przyczyn niepowodzenia misji polonizacyjnej na Kresach. Skoro wszystkie stanowiska na wschodzie w administracji, szkole, policji przeznaczone były dla Polaków, polska szkoła kultywująca patriotyzm, ucząca polskiej historii i języka, wartości sztucznych i obcych dla chłopa miejscowego, nie zapewniająca mu możliwości realizacji w panującym ustroju, misja polonizacyjna na Kresach nie miała szans powodzenia. Autor przeciwstawia szkole polskiej - pańskiej, carską wiejską szkółkę XIX-wieczną, szkołę mużycką (chłopską).

"[Marszałek Piłsudski] dał wolność, lecz wolnoć dla chłopa to nie ta abstrakcyjna wolność narodu od obcej przemocy, ta wolność, która [jest] członem naszej ideologii narodowej. Wolność chłopska to słoboda: wolność wypasów po staremu, wolność od [wygórowanych] podatków, wolność korzystania z ziemiopłodów leśnych, wolność powiększania polanek, wolność kłusownictwa, wolność od sekwestracji, od kar za przekroczenia leśne, od opłat za wypasy i szkody, wolność od podatków za psy, od kar administracyjnych, wolność dostępu do urzędu i sądu, wolność od kaucji sądowej, wolność od nieustannej kontroli policyjnej (śmiecie, studnie, psy, kominy, bosaki). Wolność chłopa poleskiego to nade wszystko wolność osobista."

Czytając powyższe słowa przypominałem sobie utrzymaną w podobnym tonie przedwojenną publicystykę Józefa Mackiewicza, opisującego wszechwładzę i niesprawiedliwości polskiej administracji zarówno na Polesiu, jak i na bliższej Mackiewiczowowi Wileńszczyźnie.

Szeroko potraktowana jest w książce tematyka świadomości narodowej Poleszuków, podziału Polesia na dwie odrębne krainy: północną będącą pod wpływem językowym i kulturowym sąsiednich Białorusinów oraz południową, ciążącą ku ukraińskiemu Wołyniowi. Wiele miejsca autor poświęca rozpadowi społeczności Polesia po II wojnie światowej, negacji własnej odrębności, kojarzonej z wartościami niższymi, gorszymi i ciążenie do kultur określanych pod względem języka, ubioru, dobrobytu, jako lepsze: ukraińskiej i białoruskiej.

Podjęta została próba wyjaśnienia fenomenu popularności komunizmu i sekciarstwa na Polesiu. Komunizm na wsi poleskiej przybierał formę oporu przeciwko pańskim, polskim wartościom, był bliski dążeniom chłopa poleskiego do uwolnienia się od obcej, opresyjnej administracji. Protestanckie sekty zaś, w sytuacji rozpadu tradycyjnego społeczeństwa wiejskiego, próbowały w sposób nowoczesny tłumaczyć i na nowo konstruować zdezorganizowany świat wyobrażeń przeciętnego chłopa. Podobnie było i Podlasiu. Stąd brała się popularność Hromady, a także fenomen Wierszalina i Eliasza Klimowicza.

Wśród pism Obrębskiego znajduje się również krytyka książki "Polesie. Cuda Polski" Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, przedstawiającej obraz Poleszuka i Polesia w sposób stereotypowy, daleki od prawdy, jakby na zamówienie polskiej propagandy państwowotwórczej. Książkę Ossendowskiego czytałem parę lat temu, była to jedna z pierwszych pozycji o Polesiu w mojej bibliotece. Miałem podobne wrażenie i nigdy nie ceniłem jej na równi z książkami choćby Józefa Mackiewicza.

Podobna krytyka spotyka opisywaną na łamach tego bloga książkę Józefa Ignacego Kraszewskiego "Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy", moim zdaniem bardzo cennego, gdyż rzadkiego w XIX wieku dokumentu - reportażu. Obrębski zarzuca Kraszewskiemu, że książkę swą pisał z pozycji środowiska ziemiańskiego, do którego sam należał, krytykując głównie warstwę żydowską zamieszkującą Polesie. Obrębski zwraca uwagę, że największy ucisk spotykał ludność chłopską, a machiną ucisku było swoiste kondominium ziemiańsko-żydowskie.

Książki tak bogatej w treści nie sposób opisać dokładnie w krótkiej notce. Na pewno stanowi jedną z najcenniejszych pozycji dotyczących Polesia.

Józef Obrębski "Polesie. Studia etnosocjologiczne"
Oficyna Naukowa, Warszawa 2007.

1 komentarz:

  1. Jestem chyba najstarszym Poleszukiem z Bezdzieża. Dopiero co skończyłem czytać ksiązkę: J. Obrębskiego >Polesie< Jest wspaniała i prawdziwa, bo znam Polesie.Polecam ją swoim dzieciom potomkom Poleszuka. W książce jest prawie wszystko o Polesiu i Poleszukach. Brakuje tylko problematyki katolicyzmu wśród plebsu.

    OdpowiedzUsuń