niedziela, 23 sierpnia 2020

Wakacje w Piaskach

Tegoroczny urlop postanowiliśmy spędzić nad Bałtykiem. Pierwotnie, nasze plany wakacyjne były zupełnie inne, ale wybuch pandemii spowodował radykalną ich zmianę. Miały być góry, a zamiast tego wybieraliśmy się nad morze.

Tym razem celem naszych wakacyjnych wojaży była wioska Piaski, położona na Mierzei Wiślanej. Nie lubimy zatłoczonych kurortów, a miejsce położone wśród lasów, niespełna 3 km od granicy z Obwodem Kaliningradzkim wydawało się idealnym wyborem.

Piaski zwane niegdyś Nową Karczmą od 1991 roku stanowią formalnie część Krynicy Morskiej. Na szczęście oddzielone są od tego popularnego kurortu około 10-kilometrowym pasem lasu, co sprawia, że można je nazwać lokalnym końcem świata. Pierwotna niemiecka nazwa Neukrug nawiązywała do karczmy istniejącej tutaj przynajmniej od 1429 roku, gdy niejaki karczmarz Hannos otrzymał od komtura krzyżackiego Henryka Holta przywilej na nią.

Domy w Piaskach rozłożone są wzdłuż dwóch głównych ulic Paskowej i Słonecznej.  Jest tu kilka obiektów gastronomicznych, dwa sklepy, kiosk z piekarnią czynną do godziny 14.00 w dni powszednie, kilka wędzarni, kawiarnia z tarasem malowniczo położonym nad otoczonym sitowiem brzegiem Zalewu Wiślanego, kościół i niewielki port. Turystów niewielu, a w czasie, gdy tam przyjechaliśmy zdarzało nam się plażować zupełnie samotnie bez obecności ludzi w zasięgu wzroku.

Bliskości granicy z Obwodem Kaliningradzkim nie odczuwa się w ogóle. Krążą co prawda opowieści o śmiałkach przekraczających granicę morzem i powracających po kilku dniach w klapkach przez Kaliningrad, ale ile w tym chęci wywołania sensacji a ile prawdy? Podeszliśmy plażą pod siatkę oznaczającą linię graniczną. Za siatką piasek nietknięty stopą ludzką. Na wydmach gdzieniegdzie można spotkać pogranicznika z lornetką, a pod siatką, zdarza się, turyści robią sobie foty.



W restauracji "Smaki morza" o godzinie 16.00 trudno znaleźć wolne miejsce. Nietypowa to zresztą restauracja. Jeszcze 15 lat temu serwowano tu obiady domowe w ogrodzie przy willi. Dziś miejsce to jest rozbudowane o taras i pomieszczenie na piętrze, obiady nadal są jednak typowo domowe z porcjami, którymi nie sposób się nie najeść. Króluje sandacz, najbardziej popularna ryba w Piaskach, ale niezwykle smaczne są i olbrzymie gołąbki. Czasami w menu pojawia się surówka z kalarepki i niezwykle oryginalna, lecz równie smaczna surówka z kalafiora. "Smaki morza" to nie tylko restauracja. Trafiają tu również młode dziewczyny, aby móc pomieszkać w pokoju, w którym Joanna Chmielewska pisała swoje książki. Autorka popularnych powieści przez około 30 lat przyjeżdżała co roku do Piasków na kilka miesięcy i wynajmowała ten sam pokój u państwa Waldemara i Jagody Gotkowskich, gdzie korzystała z weny literackiej. Pozostała po niej opinia bardzo sympatycznej i dobrej osoby. Książki Chmielewskiej czytałem zachłannie w ogólniaku, ale ciekawie było posłuchać opowieści o tym na przykład, jak wychodziła ze swego pokoju i pytała "Jeśli ktoś wyszedł, to jak można go określić? Wyjdźnięty?" W Piaskach jest ulica Joanny Chmielewskiej oraz ścieżka poświęcona pisarce. W Krynicy Morskiej, dokąd wybraliśmy się któregoś dnia rowerami, na lokalnym targu taniej książki nie można było dostać książek Chmielewskiej. A nie byliśmy jednymi, którzy o nie pytali.




Jak na pyszne obiady domowe to do "Smaków morza", jak na coś ekskluzywnego do do dobrej restauracji "Fours winds" na zupę rybną z pierożkami śledziowymi, troć w sosie rakowym i lokalnie warzone pyszne piwo. Po świeże bułeczki i pyszne kokosanki do piekarni "Raszczyk". Przetwory rybne kupujemy  u pani Lidki.

- Teraz już się rzadko rybaczy w Zalewie Wiślanym. Nie to co kiedyś. Ale mam sandacza w zalewie octowej, płotkę, sandacza w słodko-kwaśnym sosie. A jutro zapraszam na leczo z leszcza. 

W Piaskach są wszystkie dodatki, które można sobie wymarzyć do urlopu spędzanego na plaży i nie ma dodatków niepotrzebnych.



Czy są w Piaskach jakieś ślady przeszłości sprzed 1945 roku? Tak. Pozostałości cmentarza. Na portalach internetowych można znaleźć informacje o tym, że są to pozostałości po cmentarzu mennonickim. Mam wątpliwości. Gdzie w takim razie znajdował się cmentarz ewangelicki? W Błotach Karwieńskich odwiedzanych kilka lat temu, cmentarz opisywany jako mennonicki okazał się być cmentarzem ewangelickim. 

Tak więc ja mam wątpliwości i myślę, że są to pozostałości cmentarza ewangelickiego. Znajdują się u wschodniego krańca wsi, na wzgórzu tuż przy drodze równoległej do brzegu Zalewu Wiślanego. Teren jest ogrodzony, a jego część zagospodarowana przez kościół katolicki. Jednak miejsce, gdzie odnaleźć można pozostałości nagrobków jest całkowicie zarośnięte trawą i chwastami.




Odnalazłem jedynie trzy nagrobki, na których można próbować odczytać inskrypcje.




Erna Lomner 1925-1943





Emil W..ll 1901-?



August Melhn 1856-1907. 

U drugiego, zachodniego krańca wsi stoi kościół Matki Bożej Gwiazdy Morza. Budynek kościoła powstał w latach 90-ych XX wieku. Może nie byłoby nic w nim szczególnego, gdyby nie oryginalny wystrój artystyczny wnętrza z pięknymi witrażami przedstawiającymi łodzie rybacki, ryby i inne stworzenia morskie.

 





Okazuje się, że zaprojektował je Jerzy Skąpski, artysta, którego dzieła znajdują się na Azorach, w Rosji, Szwecji i we Francji. W Białymstoku możemy je oglądać w dwóch kościołach: Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła przy ulicy Pogodnej i w kościele pod wezwaniem św. Jadwigi przy ulicy Popiełuszki. 

Interesowało nas, jaki jest stosunek mieszkańców do przekopu Mierzei Wiślanej. W jednym z lokalnych sklepów zauważyliśmy taki eksponat:




W porcie w Krynicy Morskiej  natomiast taki transparent:


W sklepach z pamiątkami takie oto cuda:


Zapytaliśmy jedną z właścicielek lokalnego biznesu o to, co ludzie sądzą:

- W większości ludzie są przeciwni. Są tacy oczywiście, którzy są za.
- Ale dlaczego niektórzy są za?
- Może wietrzą w przekopie jakiś interes dla siebie?
- A ci co są przeciwko? 
- Chyba boją się o to, jak przekop wpłynie na turystykę. Zalew jest płytki, trzeba go pogłębić, aby cokolwiek większego mogło nim płynąć. W Elblągu póki co jakiegoś przemysłu wielkiego nie ma. Co miałoby być wożone tymi statkami? A ekosystem w dużej mierze zostanie zniszczony. No chyba, że za jakiś czas rzeczywiście okaże się to strzałem w dziesiątkę.

Miejsce, gdzie byliśmy jest wciąż turystyczne. Ale na szczęście tylko trochę. Nie ma tam wszechobecnych budek z lodami, pamiątkami, goframi, lansu nadmorskiego. Korzystaliśmy więc na całego. Zachody słońca, morze las i wiatr....












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz