- Wiesz może, przy którym domu Sowieci zamordowali Józefa Blicharskiego?
- To musiało być tutaj, w tym domku gdzie mieszkały siostry Zubelewicz. Dalej w stronę ulicy Mickiewicza innych domów już nie było, a druga strona ulicy też nie była zabudowana. Zobacz tu jest piwniczka, to musiało być tutaj.
Później, już po powrocie do domu sprawdzam w internecie. Rzeczywiście to przy Jagiellońskiej 2 bawili Blicharscy feralnego dnia.
"Była środa, 25 czerwca. Józef wraz z Marią odwiedzili znajomych Jastrzębowskich, przy Jagiellońskiej 2. Było już ciemno, gdy pani Maria wyszła zapalić papierosa. Stanęła przed gankiem, wyjęła benzynową zapalniczkę i po chwili zapłonął niebiesko-żółty płomyk, który okazał się pożogą. Na widok ognika z Mickiewicza w Jagiellońską wpadł sowiecki patrol. Z krzyków zorientowano się, że uznali Marię Blicharską za szpiega dającego sygnały niemieckim lotnikom bombardującym miasto. Czujność Sowietów potęgowana była pobliskim położeniem lotniska na Krywlanach. Zrobiło się zamieszanie. Blicharski, który wybiegł z domu zaalarmowany krzykami, zaczął tłumaczyć oszalałym z nienawiści Sowietom, że są nauczycielami, żona chciała tylko zapalić papierosa i natychmiast wszyscy pójdą do swoich domów.
Sowieci nie przestając krzyczeć, szarpać i popychać zatrzymanych, jednocześnie widząc, że cała sytuacja zaczyna się gmatwać, postanowili działać bezwzględnie. Uznali, że to właśnie tłumaczący ze spokojem, statecznie wyglądający Blicharski musi być niemieckim agentem. Bez namysłu odepchnęli Marię i otoczyli jej męża. Przeprowadzili go na sąsiednią posesję, na Mickiewicza 83. Nie minęło nawet kilkadziesiąt sekund, gdy dochodzące stamtąd krzyki przerwał strzał. Zaległa cisza. Na podwórzu, przy ogrodzeniu leżał martwy Józef Blicharski. 30 czerwca 1941 r. został pochowany na cmentarzu farnym."
Przywołałem osobę Józefa Blicharskiego, która fascynuje mnie od momentu, gdy obejrzałem film Beaty Hyży-Czołpińskiej poświęcony artyście. Pochodził ze Lwowa, a wykształcenie w kierunku sztuk pięknych odebrał w Krakowie. Do Białegostoku przyjechał w roku 1920, jako 34-letni mężczyzna. Był nauczycielem rysunku w Seminarium Nauczycielskim oraz Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego. Obdarzony charyzmą współtworzył czynnie, poprzez swoje dzieła, krajobraz estetyczny przedwojennego Białegostoku. Współpracował między innymi ze Stanisławem Gralą przy zakładaniu białostockich Plant. Jego autorstwa jest ołtarz Matki Boskiej Ostrobramskiej we wnęce ogrodzenia pałacu Branickich. Być może to dzieło zainspirowało jego żonę podczas projektowania nagrobka dla zmarłego męża. Nie zachowały się niestety polichromie Józefa Blicharskiego w salach Seminarium Nauczycielskiego, a także obraz św. Rocha przytulającego młodzieńca, który został przez malarza namalowany dla białostockiego kościoła św. Rocha. Według relacji profesora Józefa Maroszka, którą usłyszałem podczas spotkania w białostockim ratuszu parę lat temu, obraz zniszczał leżąc przez lata w pomieszczeniu-składziku wśród ornatów, baldachimów i chorągwi kościelnych.
Nie byłoby jednak okazji do przywołania osoby Józefa Blicharskiego, gdyby nie udało się namówić mego przyjaciela Jurka na wspomnieniowy spacer po jego osiedlu dzieciństwa.
Układ przestrzenny osiedla Nowe został opracowany w roku 1932 przez białostocki magistrat. Jego obszar wynosił około 5 ha, a budowę rozpoczęto od zabudowywania terenów pomiędzy ulicami Jagiellońską i Drewnianą. Zgodnie z pierwotnymi planami, budowa osiedla wzorowana miała być na koncepcji miasta-ogrodu, stworzonej przez brytyjskiego urbanistę Ebenezera Howarda.
Czasy, o których opowiadał podczas spaceru Jurek, to lata 50-te i 60-te XX wieku, gdy osiedle było w dużej części ukształtowane. Zaczęliśmy spacer od ulicy Jagiellońskiej.
- Tam mieszkał fryzjer Bukszas, a tu dalej w tę stronę ksiądz Borzym. O zobacz! A w tym budynku mieściła się pierwsza w Białymstoku stacja meteorologiczna.
Dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Mickiewicza. Słucham opowieści o szewcu Musze, który robił bardzo dobre buty narciarki, o sklepie prowadzonym przez rodzinę Frymorgenów.
- To żydowska rodzina? - pytam.
- Wydaje mi się, że raczej potomkowie niemieckich osadników. ... A tu przy wylocie Jagiellońskiej stało drzewo z gniazdem bocianim. Mówiliśmy na nie bocianica. Trudno odtworzyć, gdzie mogło dokłądnie stać, wszystko tu się zmieniło.
Skręcamy w ulicę Pod Krzywą. Mijamy przedwojenne domy nauczyciela Kamińskiego i policjanta Pluty. Dochodzimy do domu lat dziecięcych Jurka.
- Dziadkowie ze strony ojca przyjechali do Białegostoku z Łodzi w dwudziestoleciu międzywojennym. Początkowo mieszkali w różnych miejscach. Między innymi na Podleśnej. Babcia dzięki sprzedaży jakiejś reszty majątku w kieleckim zdobyła środki na budowę własnego domu. Widziałem gdzieś w papierach, że projektował go Rudolf Macura.
Dom został wybudowany w roku 1934. Za okupacji niemieckiej dziadków wysiedlono. Mieściła się w nim kantyna żołnierska.
- Zaraz po wycofaniu się Niemców z Białegostoku, dziadkowie wrócili do swego domu.
Po wojnie był siedzibą pierwszej białostockiej rozgłośni radiowej, później również nadleśnictwa. Dokwaterowywano też, jak to we wczesnym socjalizmie, lokatorów. Obecnie schowany za krzewami i wiekową akacją stanowi jeden z najciekawszych na osiedlu przykładów przedwojennej architektury modernizmu. Zwłaszcza, że zachowała się część oryginalnej stolarki okiennej.
Tuż obok, Pod Krzywą 9 stoi kolejny ciekawy architektonicznie dom z metryką przedwojenną. Podczas okupacji niemieckiej, po wysiedleniu mieszkańców mieścił się w nim hotel dla żołnierzy.
Idąc ulicą Pod Krzywą słucham opowieści o rodzinach Pedryców, Mońków, o cukierniku Wasiluku, który mieszkał po drugiej stronie ulicy, czapniku Backielu, kamieniarzu Parejko, Kajewskim, który kolegował się z ojcem Jurka. W tle brzmi opowieść o aferze milicyjnej z kradzieżą mięsa wieprzowego, co stanowiło prawdziwą sensację na osiedlu. Dochodząc do skrzyżowania z ulicą Gdańską mijamy drewaniany młyn elektryczny pod numerem 11, zbudowany już po wojnie przez Kazimierza Gwoździeja.
- Jakoś chyba nie kojarzę, abyśmy korzystali z tego młyna.
Młyn został znacjonalizowany, a po przemianach ustrojowych rodzina właściciela nie odzyskała przejętej przez państwo nieruchomości. Obecnie nie jest użytkowany, a miasto ma nadzieję na sprzedaż budynku.
Dochodząc do skrzyżowania z ulicą Gdańską oglądamy ledwo widoczny zza zieleni krzewów jednorodzinny dom mieszkalny zrealizowany w latach 30-ych w stylu funkcjonalnego modernizmu.
A oto i budynek szkoły, dominujący nad zabudową osiedla, przykład rodzimej architektury lat 20-ych XX wieku.
- Do szkoły miałem tak blisko, że nawet w mróz szedłem w samej marynarce.
Dochodzimy do ulicy Lwowskiej. Jurek opowiada o wozaku Pućko, który przywoził węgiel z tzw. węglówki zlokalizowanej na Dojlidach. Jako że jestem świeżo po lekturze okrywczego artykułu Marty Wróbel o Antonim Wieczorku w reaktywowanym niedawno Roczniku Białostockim, chciałbym dowiedzieć się czegoś o lokalizacji pierwszej fabryki tego biaałostockiego przemysłowca przełomu wieków XIX i XX. O ile wiedza Jurka na to pozwoli.
Kierujemy się ulicą Lwowską w kierunku skrzyżowania z ulicą Ciołkowskiego.
"Jako przemysłowiec w guberni grodzieńskiej Cesarstwa Rosyjskiego zadebiutował w lataach siedemdziesiątych XIX w. Wraz z płockim ziemianinem, inżynierem Adolfem Święcickim, postanowił podźwignąć nieczynną fabrykę w Krzywej, w majątku dojlidzkim barona Aleksandra Krusensterna. Krzywa (bądź Krzywe) była zlokalizowana na południe od Białegostoku, na terenie współczesnych ogródków działkowych przy dzisiejszej ulicy Konstantego Ciołkowskiego. Kolonia Кривое (potem Кривая) jst widoczna na mapach topograficznych okolic miasta Białegostoku z 1825 r. oraz guberni grodzieńskiej z 1866 r. Bardziej szczegółowy plan pokazuje zabudowania fabryczne, rozmieszczone wzdłuż drogi łączącej szosę do Bielska (obecnie ul. Adama Mickiewicza) z Dojlidami. Jeszcze w latach trzydziestych XX w. budynki te określane jako folwark Krzywe, były siedzibą fabryki."
Pokazuję Jurkowi powyższy opis z artykułu Marty Wróbel.
- Po drugiej stronie Ciołkowskiego, gdy skręcimy z Mickiewicza w prawo znajdowały się trzy lub cztery stawy Janusza (tak nazywał się właściciel). Kaczki babci potrafiły z Pod Krzywej przejść same nad stawy i wrócić. Jeśli zaś skręcić z Mickiewicza w Ciołkowskiego w lewo, to w miejscu dzisiejszych ogródków działkowych znajdował się najpierw staw Urbana, a obok niego staw Zastawki. Chodziłem nawet nad ten ostatni kąpać się. Przy szosie raczej było za mokro, aby jakieś zabudowania fabryczne mogły stać.
Wychodzimy z ulicy Lwowskiej, przecinamy Ciołkowskiego i wchodzimy w ulicę szutrową o nazwie Strusia.
- Tu za chwilę za zakrętem na wysokości posesji 34A teren lekko się podnosił i za mojego dzieciństwa stał tu stary drewniany budynek. Więc jeśli miała tu być kiedyś fabryka, mógł być jej pozostałością. A tereny fabryczne mogły się rozciągać w stronę obszernych terenów parafii dojlidzkiej.
Wracamy i dochodzimy do przystanku autobusowego. Za chwilę pojedziemy tropić zupełnie inną historię.
P.S. Osobom, które znają opisane osiedle, mieszkały, mieszkają bądź bywały na nim i zechcą w komentarzu poprawić, wzbogacić przedstawiony opis lub coś do niego dodać, autor z góry dziękuje.
Andrzej Lechowski, "Józef Blicharski. Malarz zastrzelony bez sądu", Kurier Poranny, 2 października 2011,
Andrzej Lechowski, "Białystok. Przewodnik historyczny", Białystok 2009,
Sebastian Wicher, "Białostocka architektura modernizmu", Białystok, 2013,
Marta Wróbel, "Antoni Hipolit Wieczorek (1844-1906). Rys biograficzny białostockiego fabrykanta i dzieje jego zakładu (do 1906 r.), Rocznik Białostocki, Tom XIX.
Drzewo z bocianim gniazdem rosło nie na rogu Mickiewicza i Jagiellońskiej tylko z drugiej strony domu frymorgenow na rogu ulicy pod krzywą.za moich czasów Wasiluk (nie wiem czy to ten sam) mieszkał na gdańskiej miedzy Jagiellońską a drewnianą
OdpowiedzUsuń