sobota, 21 stycznia 2023

Białowieża

Zdałem sobie sprawę, że mimo tylu lat prowadzenia bloga, w dużej części poświęconego Podlasiu, nie napisałem nic o Białowieży, a przecież jest to jedna z najważniejszych miejscowości położonych w tej części Polski. Pora nadrobić tę zaległość.

Początkowo (pod koniec lat 90-ych) moje wyjazdy były integracyjnymi wyjazdami firmowymi. Kulig z alkoholem (koniecznie żubrówka z sokiem jabłkowym pociągana z piersiówki), dojazd na miejsce ogniska, bigos, grochówka, pieczona dziczyzna, grzane wino. Czasami w niedzielę były to wyjazdy rodzinne, głównie do rezerwatu pokazowego żubrów. Zdarzały się również wyjazdy z kontrahentami z zagranicy, a i te zwykle też do rezerwatu pokazowego. Białowieża była wówczas wsią pod lasem, z drewnianymi domami, czasami pełniącymi funkcję agroturystyki, muzeum przyrodniczym z wypchanymi martwymi zwierzętami i równie mało zachęcającym do pobytu hotelem Iwa. Cała otoczka przyrodnicza nie interesowała mnie wówczas.

Jednym z przełomowych wyjazdów było kilkudniowe szkolenie Nokii połączone z imprezą integracyjną w 2001 roku. Szkolenie odbywało się w nowo otwartym hotelu Żubrówka, impreza integracyjna również. Urwaliśmy się z niej z grupką znajomych, lądując w Barze u Wołodzi w Hajnówce. Nasza wizyta w tym legendarnym już, zamkniętym na głucho miejscu, przerodziła się w dyskusje polityczne z "lokalsami". Nocowałem wówczas w Domku pod klonem", w jednej z tych drewnianych chat przekształconych w kwaterę agroturystyczną, co bardzo mi się wówczas podobało. Na tyle bardzo, że parę lat później spędziliśmy w tym miejscu Sylwestra z przyjaciółmi. Do dziś pamiętam smak żeberek w sosie przygotowanych przez gospodynię tego miejsca. Wówczas też miałem okazję zobaczyć wnętrze cerkwi prawosławnej wybudowanej dla cara Mikołaja II z pięknym ikonostasem z chińskiej porcelany. Sylwester przy ognisku, z flaczkami, piersiówką żubrówki, lasem dokoła i ciszą, z minimalną ilością fajerwerków gdzieś w oddali był niezapomnianym przeżyciem. Polubiłem Białowieżę.

Moje późniejsze przyjazdy były już o wiele bardziej świadome. Czytywałem artykuły Piotra Bajko w Czasopisie, słuchałem audycji Simony Kossak w Radio Białystok. Dużym odkryciem była dla mnie jej książka "Saga Puszczy Białowieskiej". Pozwoliła bowiem spojrzeć na Puszczę Białowieską z wielu perspektyw, wcześniej nie rozpoznanych.

Kolejne epokowe wydarzenie miało miejsce pod koniec października 2016 roku. W ramach wycieczki genealogicznej dla małżeństwa z Kaliforni, przyjechaliśmy do Białowieży, aby pójść na trzygodzinny spacer po rezerwacie ścisłym. Od rana lało jak z cebra, na miejscu spotkaliśmy się z angielskojęzycznym przewodnikiem i weszliśmy do rezerwatu ścisłego. Oprowadzał nas Joao Ferro, Portugalczyk, który osiadł w Białowieży i swą miłość do puszczy potrafił przekazać, jak mało kto. Po spacerze, siedząc w restauracji Pokusa, nie mogłem oprzeć się wrażeniu oczarowania. Wróciłem wtedy do domu odmieniony. Od tego czasu, gdy tylko była okazja, w gronie przyjaciół i rodziny przyjeżdżałem do Białowieży, aby zobaczyć jedyną pozostałość lasu pierwotnego w Europie raz jeszcze.

Pomysł na ten krótki artykuł przyszedł wraz z lekturą książki Adama Wajraka "Wilki", którą niedawno miałem na tapecie (podziękowania dla Naszego Sztabińskiego Domu). Świetna osobista opowieść o miłości (nie tylko do przyrody), bardzo pozytywna, która przypomniała mi, że poza ukochaną Suwalszczyzną, Puszcza Białowieska, a także Puszcza Knyszyńska należą do mych ulubionych miejsc na Podlasiu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz