wtorek, 22 grudnia 2015

W drodze ku wolności

Świeżo po atakach w Paryżu zabrałem się za czytanie "Szkiców piórkiem". Czytałem już wcześniej Bobkowskiego - "Coco do Oro" i inne krótkie formy wydane kilka lat temu w jednym zbiorze. Ciekawe to było. Ale bez ochów i achów.

Świat w szoku. Francja zmasakrowana szaleństwem islamistów.

Dziennik Bobkowskiego rozpoczyna się w maju 1940 roku w Paryżu. Francja tuż przez kapitulacją.

I moja Francja, w głowie. Epoka napoleońska sławiona przez Łysiaka i moje sporadyczne kontakty z tym krajem, za które nie za bardzo chyba go lubię.

Czytam jednak "Szkice piórkiem" i coraz bardziej się w nich rozsmakowuję. Wzruszający, bardzo osobisty fragment rozstania z żoną Basią, kilka uwag o Francuzach i Polakach, jakże celnych.

I południe Francji, Tadzio i Andrzej. Monte Carlo, Carcassone, Gruissan, plaża, chleb, wino, oliwki, swoboda i wiele cennych,, pełnych życia rozmyślań.

Gdy dochodzę do opisów rowerowego powrotu Andrzeja i Tadzia znad morza do Paryża, czuję że czytam jedno z najlepszych wydarzeń pisarskich od lat. Francja, rower, piękna pogoda, wojna, która jest gdzie indziej, smakowanie życia, powiew wolności. Już wiem, ostatni raz podobał mi się tak bardzo chyba "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy" Piaseckiego. To samo poczucie osobistej wolności.

Gdy czytam Bobkowskiego, czuję jak inaczej myślimy. Jego ucieczka przed polskimi przywarami, wszelkiego rodzaju nacjonalizmami, życie chwilą - tą która jest teraz i jednocześnie życie pełne realizmu (ale nie cynizmu). W wielu miejscach nie zgadzam się z autorem, ale wczytując się w argumentację, jestem w stanie przyjąć dużo jego myśli jako swoje. Nie wiem, jak on to robi, ale brzmi bardzo przekonująco. Natrafiam na kolejne znakomite fragmenty, jak wywód na temat podstaw współczesnej cywilizacji opartej o trzy filary: kulturę grecką, rzymską i chrześcijaństwo. Z jakąż żarliwością opowiada o tym Tadziowi!

Dalsza część dziennika po powrocie do Paryża już nie jest tak lekka. Za dużo wojny, rozmyślań o teraźniejszości i nieciekawie rysującej się przyszłości.


Ale wciąż wiele smaku ma ta książka. Odwiedziny grobu Chopina 1 listopada, uwagi o Balzacu (muszę zacząć czytać Balzaca!), miłość do Francji - jedynego kraju w Europie, który potrafił ofiarować tak dużo wolności, a jednocześnie Francja z jej przywarami nie do zniesienia

Opisy wycieczek z żoną w ciepłe dni, wyjść do kawiarni, wyjazdów na wczasy na francuską prowincję, wywód na temat precyzji języka chińskiego versus pełne abstrakcyjnych pojęć języki europejskie i co z tego wynika. Jakże chciałbym wysłuchać polemiki Bobkowskiego z Feliksem Konecznym, który w swym dziele o cywilizacjach uważał, iż skomplikowanie języka chińskiego będzie zawsze istotną przeszkodą w rozwoju chińskiej cywilizacji.

Gdy czytam końcowy fragment książki z sierpnia 1944 roku, gdy Amerykanie wkraczają do Paryża, smucę się wraz z autorem. Najbardziej chyba tym, że pełna ucieczka w stronę wolności i szczęścia niezależnie od tego czy owego, nie była po prostu możliwa. "Szkice piórkiem" to kawałek świetnej literatury, która podładowała moje czytelnicze akumulatory na długo.

Andrzej Bobkowski, "Szkice piórkiem", Wydawnictwo CiS, Warszawa-Stare Groszki, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz