Osoby zaglądające częściej na strony "od czasu do czasu" wiedzą, że próbuję łączyć poszukiwania genealogiczne z odwiedzaniem miejsc ważnych w życiu mych przodków. Zaglądam do miejscowości, w których mieszkało wiele pokoleń mych pradziadów, ale także tam, gdzie mieszkali przez lat kilka lub tylko przez chwilę. Tym razem podczas wakacyjnych wojaży zawitałem w okolice Berlina, a konkretnie do dwóch miejscowości położonych na zachód od stolicy Niemiec. Odwiedziłem Priort i Buchow-Karpzow, miejsca związane z zakończeniem ziemskiej wędrówki mego prapradziadka Marcina Uzarka (1859 Garki - 1909 Buchow-Karpzow). Priort wymienione zostało w metryce ślubu córki Marcina, a mojej prababci Józefy Uzarek z pradziadkiem Józefem Paczkowskim z roku 1914. Zapisano w niej, że Józefa jest córką zmarłego robotnika dniówkowego Marcina Uzarka, ostatnio zamieszkałego w Priort w Brandenburgii. Buchow-Karpzow, położone 3 km na zachód od Priort z kolei to rzeczywiste miejsce zgonu Marcina. Do metryki zgonu prapradziadka udało mi się dotrzeć 2,5 roku temu. Zastanawiałem się od tego czasu, czy uda mi się trafić na jakieś inne ślady związane z jego pobytem w Brandenburgii, a być może odnaleźć także nagrobek na miejscowym cmentarzu.
Dojechać do Priort samochodem można było dwojako: przemierzając Berlin na wprost ze wschodu na zachód lub wjeżdżając przed Berlinem na tzw. Berliner Ring. W drugiej opcji dystans do przebycia dłuższy był o kilkadziesiąt kilometrów, ale czasowo wyglądał podobnie, jak w pierwszej. Wybrałem jednak jazdę przez centrum. Jakże inaczej jeździ się po drogach niemieckich. W miastach ograniczenia do 50 km/h, a w punktach newralgicznych nawet do 30. I zdecydowana większość kierowców do takich ograniczeń stosuje się (wysokie mandaty!). Na głównych arteriach komunikacyjnych ograniczenie do 70 km/h. I tu podobnie, mimo, że ilość pasów zachęcałaby do szybszej jazdy, niewielu decyduje się na to. Przyznam, że mimo przyzwyczajeń wyniesionych z polskich dróg, podoba mi się tego rodzaju dbałość o bezpieczeństwo na drogach. Przejechałem przez centrum Berlina w przewidywanym czasie i wyjechałem na drogę wylotową. Wkrótce dotarłem do zjazdu i po kilkunastu minutach byłem w Priort.
Miejscowość to niewielka z czystymi i estetycznie utrzymanymi domostwami. Główna droga biegnąca przez Priort przecięta jest linią kolejową, przy której znajduje się przystanek. Tam też skierowałem swe kroki. Najprawdopodobniej kiedyś była tu stacja kolejowa, o czym może świadczyć opuszczony budynek powoli zamieniający się w ruinę. Co najważniejsze przy przystanku znajduje się tablica informacyjna z planem wsi. Aby dojść do starszej części Priort z kościołem i cmentarzem należy przejść przez tory i skierować się w prawo, w zadrzewioną aleję pokrytą kostką brukową, noszącą nazwę Priorter Dorfstrasse.
Priort jest dość starą wsią. Najstarsze historyczne wzmianki o niej pochodzą z 1375 roku. Wtedy większość ziem w okolicy należała do braci Fritza i Piotra von Pryerde vel Prigarde. W rękach ich potomków ziemie te znajdowały się aż do drugiej połowy XVII wieku. W 1742 osiadła tu hugenocka rodzina Montenonów i posiadała dobra Priort aż do 1935 roku. Po drugiej wojnie światowej wieś Priort znajdowała się w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Kościół z muru pruskiego, do którego wkrótce doszedłem, został zbudowany w roku 1745 przez przedstawiciela hugenockiego rodu Montenonów: Jean Jacquesa Digeona de Montenon.
Świątynia w Priort, należąca obecnie do gminy ewangelickiej w Wustermark, jest pięknie położona w zacisznym miejscu wśród drzew. Otoczona jest przez niewielki cmentarz. Znalazłem na nim kilka polsko brzmiących nazwisk, jak na przykład Karczewski. Większość nagrobków jest jednak stosunkowo młoda, rzadko który został ustawiony przed drugą wojną światową. Wyjątkiem jest kilka nagrobków rodziny Montenon przy jednej ze ścian kościoła. Nieopodal nich znajduje się pomnik mieszkańców wsi poległych w wojskach Hitlera podczas drugiej wojny światowej.
Po wyjściu z cmentarza skierowałem się na zachód do odległej o 3 km wioski Buchow-Karpzow o podobnie dawnej metryce, jak sąsiednie Priort. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą bowiem z 1352 roku. Niegdyś Buchow i Karpzow były dwiema oddzielnymi wsiami należącymi do rodzin Arnim i Holst. Od 1717 roku należały one do Kaspara Friedricha von Bredow i w posiadaniu rodziny von Bredow majątek znajdował się aż do 1945 roku. Tuż po wjeździe do wsi zatrzymałem się przy niedużym kościółku. Chorągiewka nad wieżą kościoła podaje datę 1824, gdy kościół pochodzący z 1678 roku otrzymał nową wieżę i dach. Z lewej strony świątyni znajduje się malutki cmentarz, a na nim nagrobki dwóch rodzin: von Bredow i skoligaconej z nią Peschke. Raczej nie chowano tu innych, mniej majętnych mieszkańców wioski.
Za kościołem droga prowadzi w stronę malowniczego kanału Haweli. Powstał on w ciągu roku od maja 1952 roku do czerwca 1953 roku, jako obejściowa droga wodna omijająca Berlin Zachodni, w ramach projektu tworzenia obwodnicy transportowej Berlina. Tuż za kanałem znajduje się zaś stary budynek młyna.
Wkrótce dojechałem do drogi Falkenrehde-Wustermark, skręcając właśnie do tej drugiej miejscowości, gdzie znajduje się kościół parafialny gminy ewangelickiej obejmującej między innymi Priort i Buchow-Karpzow. Przy kościele znajduje się zaś niewielki, lecz nieco większy niż w Priort cmentarz. Wcześniej, na długo przed przyjazdem próbowałem ustalić telefonicznie, gdzie mogło znajdować się miejsce pochówku prapradziadka Marcina. Cmentarz przy kościele ewangelickim w Wustermark służył podobno pochówkom nie tylko ewangelików. Pani pastor nie potrafiła jednak wskazać miejsca, gdzie pochówek mógł mieć miejsce. Podobnie, jak w Priort, napotkałem tu nazwiska polsko brzmiące, jak na przykład Jakubowski. Także w Wustermark, nagrobki sprzed 1945 roku były rzadkością. Tak więc podczas niedawnej wyprawy odpowiedzi na pytanie, gdzie mógł znajdować się grób Marcina Uzarka nie uzyskałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz