czwartek, 29 sierpnia 2019

Rodzinnie i genealogicznie do Halle

Wyprawę rodzinną do Halle planowaliśmy już od dawna. Mieliśmy tam w końcu dotrzeć z różnych części Polski, trzeba było ten nasz wyjazd jakoś logistycznie spiąć. Pretekstem był oczywiście odnaleziony akt ślubu prapradziadków: Marcina Uzarka i Balbiny z Kaczmarków, który miał miejsce w Halle właśnie w styczniu 1889 roku. A poza tym miała to być dobra okazja, aby spotkać się rodzinnie i wakacyjnie w nietuzinkowym miejscu.

Halle, miasto w byłym NRD nad rzeką Soławą, które widok ścisłego centrum zawdzięcza katolickiemu arcybiskupowi Magdeburga i Moguncji, Albrechtowi von Brandenburgowi, który na przełomie lat 20. i 30. XVI wieku w znacznym stopniu odcisnął swe piętno na architekturze starego miasta. Kilka lat po rozpoczęciu inwestycji budowlanych mieszczanie Halle poparli jednak reformację i arcybiskup musiał opuścić miasto, które stało się protestanckie. Halle to również miejsce urodzenia Jerzego Fryderyka Händla, wielkiego kompozytora muzyki poważnej. W okresie NRD Halle zostało stolicą landu Saksonia-Anhalt, a gdy po zjednoczeniu Niemiec stolica została przeniesiona do Magdeburga, do Halle przyłączono tytułem rekompensaty największe miasto całkowicie od nowa wybudowane w NRD, wzorcowy przykład budownictwa socjalistycznego we wschodnich Nimeczech - Neustadt.

Mogę napisać krótko - Halle zrobiło na nas bardzo pozytywne wrażenie. Po pierwsze hotel w którym mieszkaliśmy "TRYP by Wyndham", trzygwiazdkowy, wygodny, z dobrymi śniadaniami w formie bufetu, położony w dzielnicy Neustadt tuż przy przystanku linii tramwajowej oferował całkiem przystępne ceny, w których dodatkowo mieściły się darmowe przejazdy komunikacją miejską w Halle przez cały okres pobytu. Miasto dobrze jest skomunikowane liniami tramwajowymi, wszędzie łatwo trafić, ma poza tym całkiem sporo zabytków  w centrum z interesującą starówką. Blokowiska Neustadt, gdzie mieszkaliśmy, są dziś w dużej mierze zamieszkane przez emigrantów z Afryki i Azji, co zauważyliśmy w tramwajach. Ale mieliśmy ogólne wrażenie, że całkiem dobrze zintegrowali się oni z miejscowym społeczeństwem.

Uliczka Grosse Brauhaugasse, przy której przed ślubem mieszkał Marcin Uzarek (pod numerem 30) i Balbina Kaczmarek (pod numerem 10) nosi dziś nazwę Grosse Brauhaustrasse. Jest dość krótka - znajduje się w południowym kierunku od rynku starego miasta. W hotelu przy recepcji znaleźliśmy monografię historyczną Halle, a w niej opis historycznych budynków, ulica po ulicy. Znaleźliśmy również naszą uliczkę, jednak domów o numerach 10 i 30 nie było na zdjęciach. Widocznie nie przetrwały tak długiego czasu. Uliczka ta w XVIII wieku charakteryzowała się obecnością browarów. Gdy do niej doszliśmy, zauważyliśmy, że wielu kamieniec nie ma, miejsca po nich są puste. Parcele po niektórych starych budynkach zajęły nowe bloki, a numeracja kończy się na cyfrze 18. Przy ulicy tej stała też synagoga, w której miejscu stoi dziś pomnik.















Problem mieliśmy ze znalezieniem kościoła, w którym miał miejsce ślub. Pierwszy katolicki kościół w Halle, po długim okresie protestanckim miasta, został wybudowany dopiero w 1894 roku na skutek napływu katolickich robotników z Wielkopolski i Śląska. Wcześniej od roku 1812 katolicy obsługiwani mieli być przez kaplicę św. Hieronima. Nie udało mi się znaleźć informacji przez przyjazdem do Halle, gdzie się znajdowała.

Aby zasięgnąć wiedzy udaliśmy się do kościoła pw. śś. Franciszka i Elżbiety, tego właśnie wybudowanego w 1894 roku. Kościół ten znajduje się niedaleko naszej Grosse Brauhaustrasse.



Spotkaliśmy tam pochodzącą z Polski siostrę Andriję, która nie wiedziała nic na temat kaplicy św. Hieronima, ale poznała nas z wieloletnim księdzem proboszczem tej parafii, który powiedział, że kaplica św. Hieronima przez cały czas funkcjonowania w latach 1812-1894 traktowana była tymczasowo, a mieściła się w jednym z pomieszczeń (które przetrwało, ale pełni inną funkcję) wieży zamku Moritzburg.

Oczywiście udaliśmy się natychmiast do zamku Moritzburg położonego na północny zachód od starówki. Zamek Moritzburg to pierwotnie cytadela wzniesiona pod koniec XV wieku, przekształcona w pałac za rządów arcybiskupa Albrechta von Brandenburga. Dziś mieści się w nim min. Galeria Narodowa i Urząd Stanu Cywilnego (Stamdesamt). Niestety spośród pracowników muzeum nikt nie wiedział o tym, że w wieży zamku funkcjonowała kiedyś kaplica św. Hieronima. Wyobraziliśmy sobie, że Marcin z Balbiną, chłopi z południowej Wielkopolski mieszkając w mieście wybrali się do ślubu na zamek dorożką.




Nasz przyjazd do Halle nie ograniczał się jedynie do zwiedzania miejsc związanych z rodziną. Wyżej napisałem, że w Halle jest całkiem sporo zabytków w centrum miasta. Zachowała się tu między innymi średniowieczna, jedyna brama wśród pozostałości miejskich fortyfikacji. Jej nazwa - Brama Lipska (Leipziger Tor) doskonale wskazuje przy jakiej drodze wylotowej z miasta stała.


W rynku starego miasta stoi bardzo ciekawy kościół. W 1529 roku, gdy kardynał Albrecht von Brandenburg marzył o przekształceniu Halle w modelowe miasto katolickie, wyburzono dwa stare romańskie kościoły: Mariacki i św. Gertrudy, pozostawiając po dwie wieże każdego z nich. Następnie połączono je korpusem nowego kościoła mariackiego (Marktkirche). Kościół wygląda z zewnątrz naprawdę interesująco. Jedna z 2 par wież jest udostępniana do zwiedzania. Niestety w dniu, kiedy zaplanowaliśmy wejście na nie, okazało się, że z powodów technicznych zostały zamknięta. Ale kościół i wewnątrz sprawia niesamowite wrażenie - zwłaszcza ołtarz główny z obrazami naśladowcy Cranacha - Mistrza z Annabergu. Zwraca również uwagę współczesny krucyfiks z Chrystusem wyciągającym rękę w naszą stronę - niezwykle ekspresyjne i piękne dzieło.

Kościół ten dziś to ważne miejsce dla kultury protestanckich Niemiec. Można w nim oglądać maskę pośmiertną Marcina Lutra oraz pulpit, z którego głosił nauki.








W rynku stoi też średniowieczna Czerwona Wieża (Roter Turm), której zastosowanie nie zostało do dziś w pełni potwierdzone. Prawdopodobnie miała stanowić o prestiżu miasta. Zwiedzaliśmy ją z przewodniczką, którą podziwiałem za przygotowanie do tego spaceru, tak wieloma informacjami sprzed wieków dysponowała, opowiadając o mało istotnych wydawałoby się miejscach wewnątrz wieży. Przed wieżą, stoi XVIII-wieczna kopia niegdyś drewnianej figury Rolanda, dziś jeden z symboli miasta.






Nie sposób pominąć domu Händla, gdzie w 1685 roku urodził się kompozytor. Mieści się tam muzeum, w którym można prześledzić jego życie, rozwój muzyczny w Halle, Hanowerze i Hamburgu, podziwiać jego zamiłowanie do podróży na przykładzie Włoch, gdzie dokształcał się muzycznie, co miało przynieść efekt podczas trzeciego etapu życia w Londynie, gdzie osiągnął jako cudzoziemiec niebywały sukces artystyczny. Muzeum może nie powala na kolana, ale przy odrobinie koncentracji staje się naprawdę interesujące.




Nie zwiedziliśmy wszystkiego, co tylko było możliwe. Nie mogłem pominąć XVI-wiecznego cmentarza Stadtgottesacker, który zrobił na mnie duże wrażenie ze względu na bardzo dobry stan zachowania samego cmentarza, stare sięgające XVI wieku nagrobki, wśród których odnaleźć można tablicę nagrobną rodziców wielkiego kompozytora.











Nieopodal cmentarza zwraca uwagę pomnik poświęcony ludobójstwu dokonanemu na Ormianach przez Turków w 1915 roku, co w państwie zamieszkałym w tak dużym stopniu przez mniejszość turecką zdumiało mnie, ale i wprawiło w zadumę.




Mieliśmy zamiar zwiedzić muzeum czekolady, ale nie warto było ze względu na horrendalnie wysokie ceny biletów. Przy muzeum jest otwarty sklepik, gdzie miłośnicy czekolady mogą się jej najeść do woli. Każdy praktycznie smak pralinek wytwarzanych przez miejscowe przedsiębiorstwo pod nazwą Halloren jest wystawiony do darmowej degustacji.

Podsumowując była to udana wyprawa pełna pozytywnych wrażeń do miejsca, które omijałbym z daleka, gdybym kierował się li tylko ofertą biur podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz