Miejsce: stołówka Szkoły Podstawowej nr 7 przy ulicy Estkowskiego w Gorzowie Wielkopolskim, końcówka 1985 roku, turniej szachowy dla młodzieży organizowany przez nauczyciela i propagatora szachów wśród dzieci, Bogdana Lotko. Na sali kibice, również dorośli. Lata 80-te praktycznie aż do odzyskania niepodległości w 1989 roku to ogromna popularność szachów amatorskich. Turnieje miejskie i wojewódzkie pełne graczy. Czy wpływ na taki stan rzeczy miały mecze o mistrzostwo świata pomiędzy Karpowem i Kasparowem? Pewnie tak. Ale i beznadzieja końcówki PRLu, powodująca wzrost aktywności ludzkiej poza głównym nurtem szarego życia.
Gdzieś tam w stołówce siódemki, jako 12-letni chłopak, zauroczony szachami, zobaczyłem po raz pierwszy człowieka, którego później z różnych turniejów szkolnych kojarzyłem jako Edwarda Dębickiego. Posiadał bodajże II-gą kategorię szachową i reprezentował gorzowski Start.
Trafiłem niedawno na stary wycinek kącika szachowego z Ziemi Gorzowskiej o nazwie "Nad szachownicą". Tytuł jednej ze wzmianek brzmi: "Edward Dębicki mistrzem okręgu w grze korespondencyjnej". Przytoczono w niej tabelę finału z roku 1984 oraz partię E.Dębicki - J. Konieczny. Swoich sił w grze korespondencyjnej próbowałem parę lat później zostając mistrzem okręgu gorzowskiego w roku 1987. Później rozwój komputerowych programów szachowych zabił tę formę rozgrywek.
O tym, że Edward Dębicki jest założycielem cygańskiego zespołu artystycznego "Terno" dowiedziałem się po latach, gdy w Gorzowie odbywały się coroczne Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich "Romane Dyvesa". Dopiero dużo później znalazłem w internecie informację o książce zatytułowanej "Ptak umarłych", informację na tyle ciekawą, ze postanowiłem książkę zdobyć i przeczytać.
Cyganie są wśród nas, a jednak na tyle różni się ich kultura od naszej, że nie zadajemy sobie trudu, aby ją poznać. Swoją rolę grają tu uprzedzenia, ale i hermetyczność cygańskiego świata. Kiedyś na fali zachwytu "Sklepami cynamonowymi" Brunona Schulza trafiłem na książkę poświęconą temu niezwykłemu artyście słowa, autorstwa Jerzego Ficowskiego, pt. "Regiony wielkiej herezji", książkę na tyle niezwykłą, że zachęciła mnie do przeczytania innych pozycji tego autora. Kupowałem na chybił trafił, a okazały się o tyle ciekawe, że traktowały o Cyganach i ich kulturze.
Zarówno "Pod berłem króla pikowego. Sekrety cygańskich wróżb", jak i "Cyganie na polskich drogach" będąca rodzajem monografii historyczno-etnograficznej polskich Cyganów są obarczone pewnymi wadami. Pisał je człowiek z zewnątrz, który miał styczność z cygańskim taborem, jednak nie jesteśmy w stanie, czytając książkę, zweryfikować na ile wiedza w nich przedstawiona ma wartość poznawczą, na ile mocno autor został wtajemniczony w arkana cygańskiego życia. Zresztą on sam na kartach zwłaszcza drugiej książki niejednokrotnie podkreśla hermetyczność cygańskiego świata, niemożność pełnego poznania cygańskiej kultury, również z powodu niechęci Cyganów do ludzi z zewnątrz.
Cyganie są wśród nas, a jednak na tyle różni się ich kultura od naszej, że nie zadajemy sobie trudu, aby ją poznać. Swoją rolę grają tu uprzedzenia, ale i hermetyczność cygańskiego świata. Kiedyś na fali zachwytu "Sklepami cynamonowymi" Brunona Schulza trafiłem na książkę poświęconą temu niezwykłemu artyście słowa, autorstwa Jerzego Ficowskiego, pt. "Regiony wielkiej herezji", książkę na tyle niezwykłą, że zachęciła mnie do przeczytania innych pozycji tego autora. Kupowałem na chybił trafił, a okazały się o tyle ciekawe, że traktowały o Cyganach i ich kulturze.
Zarówno "Pod berłem króla pikowego. Sekrety cygańskich wróżb", jak i "Cyganie na polskich drogach" będąca rodzajem monografii historyczno-etnograficznej polskich Cyganów są obarczone pewnymi wadami. Pisał je człowiek z zewnątrz, który miał styczność z cygańskim taborem, jednak nie jesteśmy w stanie, czytając książkę, zweryfikować na ile wiedza w nich przedstawiona ma wartość poznawczą, na ile mocno autor został wtajemniczony w arkana cygańskiego życia. Zresztą on sam na kartach zwłaszcza drugiej książki niejednokrotnie podkreśla hermetyczność cygańskiego świata, niemożność pełnego poznania cygańskiej kultury, również z powodu niechęci Cyganów do ludzi z zewnątrz.
Książka "Ptak umarłych" to wspomnienia z lat wojennych 1939-1945, gdy rodzina Krzyżanowskich (takie nazwisko rodowe nosili pierwotnie rodzice Edwarda Dębickiego) przebywała na Wołyniu.
Autor, wówczas, w czasie objętym wspomnieniem jeszcze dziecko (urodził
się w 1933, 1934, lub 1935 roku), wprowadza nas do swego świata
poprzez nakreślenie sylwetek najbliższych osób z rodziny, skupiając się na ich cechach charakterystycznych, jak i szczególnie pamiętanych wydarzeniach związanych z każdą z tych osób. Zaczyna się od czasów zamierzchłych, gdy rodziny Krzyżanowskich, Wajsów i Korzeniowskich, z których wywodzą się przodkowie autora, powiązane zostały z konkretnymi szczepami cygańskimi. Legendarnym dla rodziny wydaje się przywołany w książce dokument z czasów króla Jana III Sobieskiego, wystawiony przez królową Marysieńkę, stwierdzający wysoki poziom artystyczny zespołu muzycznego stworzonego przez przodków autora. Muzyka więc jest głównym zajęciem rodziny. Wśród portretów krewnych odnajdujemy rozsławioną przez Juliana Tuwima poetkę cygańską Papuszę, ciotkę Edwarda Dębickiego, mieszkającą po wojnie również w Gorzowie Wielkopolskim.
Rozdział jej poświęcony daje nam równocześnie wgląd w zwyczaje Cyganów związane z ożenkiem, który często następował poprzez porwanie. Takiego fortelu użył w stosunku do Papuszy (prawdziwe nazwisko Bronisława Zielińska) wuj autora Dyźko Wajs, dużo od niej starszy, nie będący wymarzonym kandydatem na męża.
Ciekawy jest także fragment poświęcony matce, gdyż możemy przez chwilę posmakować tak obcego dla zwykłego śmiertelnika świata wróżb:
"Matka moja miała odmienny charakter niż ojciec. Jej przyjaźń zdobyć było bardzo trudno. Była stanowczą i mądrą kobietą. Co komu miała powiedzieć, to mówiła prosto w oczy i dlatego nie znajdowała poklasku i nie miała zbyt wielu koleżanek. Była prawdomówna i skromna, unikała konfliktów. Dzieci kochała bardzo, ale w przeciwieństwie do ojca nie umiała tego okazać. Była wrażliwa na każdą krzywdę. Nawet jak ktoś opowiadał o swoich kłopotach, to potrafiła płakać. Była opiekuńcza, wychowała nas siedmioro, pomogła wychować wszystkie wnuczęta. Życie oddałaby za nas.
Nie umiała tańczyć po cygańsku, umiała za to śpiewać, miała nawet przyjemny głos. Była ładną kobietą, drobnej budowy. Umiała dobrze wróżyć, w czym pomagał jej dar przekonywania. Kiedyś zapytałem mamę czy to, co mówi podczas wróżby, jest prawdą i skąd jej się to bierze, że wszystko zgaduje, co było i co będzie?
-Trudno to tak po prostu wyjaśnić - odpowiedziała - coś takiego jest na tej ziemi, czego człowiek nie umie jeszcze sprawdzić i wytłumaczyć. Kiedy zaczynam przygotowywać się do wróżby, to nie wiem co będę mówić, ale jak rozłożę karty i zaczynam wróżyć, to jakby ktoś mi podpowiadał, a język jakby sam sobą kierował i wymawiał słowa bez mojej kontroli. Ja czuję to i wiem jak się dostosować do tego, ale nie umiem wytłumaczyć. Widocznie jest jakaś boska siła."
Czytając powyższy fragment przypominałem sobie, co o swoim darze jasnowidzenia mówił ksiądz Klimuszko.
Przejmująca jest historia najmłodszej siostry ojca - Babulki, pięknej kobiety, która została porwana przez Polaka. Sprowadziło to na nią hańbę. Rodzina nie chciała utrzymywać z nią kontaktu. W czasie wojny zginęła w getcie.
Zupełnie inaczej traktowano kobiety z zewnątrz, które trafiały do taboru. Parni (Biała) - Polka, która uciekła sprzed ołtarza do taboru cygańskiego "...zaczęła rozumieć, na czym polega cała tradycja cygańska i czemu służą nasze prawa, zmienił się jej sposób myślenia. Pokochała nasze zwyczaje i stała się białą Cyganką. Nawet już przychodziły swaty, ale o tym Parni nie chciała długo słyszeć. Wreszcie nadszedł taki dzień, kiedy oczy Parni błysnęły do Stacha, przystojnego chłopaka z naszego taboru. Pobrali się zwyczajem cygańskim, żyli zgodnie i przykładnie. Dochowali się pięciorga dzieci - trzech synów i dwóch córek. Stacho już umarł, Parni żyje i bawi wnuczęta."
W książce mamy też przykłady niesnasek małżeńskich na przykładzie Muchy i Terentego, który ostatecznie postanawia opuścić żonę i tabor cygański.
Przeczytamy również o wielu innych cygańskich zwyczajach. Dowiemy się co to jest śpera, czy też jak zakwasić barszcz z kury w warunkach leśnych bez octu.
Początkowe rozdziały książki przechodzą w opis niedoli wojennej: ukrywania się w lesie przed Niemcami i banderowcami, pogromów, głodu. Dały mi z innej nieco strony wgląd w życie, jakie mogli prowadzić moi pradziadkowie mieszkający w lesie przy stacji Tomaszgród na Wołyniu.
Książka warta przeczytania, z pierwszej ręki otrzymujemy namiastkę świata cygańskiego. Ja już czekam na drugą część wspomnień Edwarda Dębickiego, obejmującą lata powojenne.
Rozdział jej poświęcony daje nam równocześnie wgląd w zwyczaje Cyganów związane z ożenkiem, który często następował poprzez porwanie. Takiego fortelu użył w stosunku do Papuszy (prawdziwe nazwisko Bronisława Zielińska) wuj autora Dyźko Wajs, dużo od niej starszy, nie będący wymarzonym kandydatem na męża.
Ciekawy jest także fragment poświęcony matce, gdyż możemy przez chwilę posmakować tak obcego dla zwykłego śmiertelnika świata wróżb:
"Matka moja miała odmienny charakter niż ojciec. Jej przyjaźń zdobyć było bardzo trudno. Była stanowczą i mądrą kobietą. Co komu miała powiedzieć, to mówiła prosto w oczy i dlatego nie znajdowała poklasku i nie miała zbyt wielu koleżanek. Była prawdomówna i skromna, unikała konfliktów. Dzieci kochała bardzo, ale w przeciwieństwie do ojca nie umiała tego okazać. Była wrażliwa na każdą krzywdę. Nawet jak ktoś opowiadał o swoich kłopotach, to potrafiła płakać. Była opiekuńcza, wychowała nas siedmioro, pomogła wychować wszystkie wnuczęta. Życie oddałaby za nas.
Nie umiała tańczyć po cygańsku, umiała za to śpiewać, miała nawet przyjemny głos. Była ładną kobietą, drobnej budowy. Umiała dobrze wróżyć, w czym pomagał jej dar przekonywania. Kiedyś zapytałem mamę czy to, co mówi podczas wróżby, jest prawdą i skąd jej się to bierze, że wszystko zgaduje, co było i co będzie?
-Trudno to tak po prostu wyjaśnić - odpowiedziała - coś takiego jest na tej ziemi, czego człowiek nie umie jeszcze sprawdzić i wytłumaczyć. Kiedy zaczynam przygotowywać się do wróżby, to nie wiem co będę mówić, ale jak rozłożę karty i zaczynam wróżyć, to jakby ktoś mi podpowiadał, a język jakby sam sobą kierował i wymawiał słowa bez mojej kontroli. Ja czuję to i wiem jak się dostosować do tego, ale nie umiem wytłumaczyć. Widocznie jest jakaś boska siła."
Czytając powyższy fragment przypominałem sobie, co o swoim darze jasnowidzenia mówił ksiądz Klimuszko.
Przejmująca jest historia najmłodszej siostry ojca - Babulki, pięknej kobiety, która została porwana przez Polaka. Sprowadziło to na nią hańbę. Rodzina nie chciała utrzymywać z nią kontaktu. W czasie wojny zginęła w getcie.
Zupełnie inaczej traktowano kobiety z zewnątrz, które trafiały do taboru. Parni (Biała) - Polka, która uciekła sprzed ołtarza do taboru cygańskiego "...zaczęła rozumieć, na czym polega cała tradycja cygańska i czemu służą nasze prawa, zmienił się jej sposób myślenia. Pokochała nasze zwyczaje i stała się białą Cyganką. Nawet już przychodziły swaty, ale o tym Parni nie chciała długo słyszeć. Wreszcie nadszedł taki dzień, kiedy oczy Parni błysnęły do Stacha, przystojnego chłopaka z naszego taboru. Pobrali się zwyczajem cygańskim, żyli zgodnie i przykładnie. Dochowali się pięciorga dzieci - trzech synów i dwóch córek. Stacho już umarł, Parni żyje i bawi wnuczęta."
W książce mamy też przykłady niesnasek małżeńskich na przykładzie Muchy i Terentego, który ostatecznie postanawia opuścić żonę i tabor cygański.
Przeczytamy również o wielu innych cygańskich zwyczajach. Dowiemy się co to jest śpera, czy też jak zakwasić barszcz z kury w warunkach leśnych bez octu.
Początkowe rozdziały książki przechodzą w opis niedoli wojennej: ukrywania się w lesie przed Niemcami i banderowcami, pogromów, głodu. Dały mi z innej nieco strony wgląd w życie, jakie mogli prowadzić moi pradziadkowie mieszkający w lesie przy stacji Tomaszgród na Wołyniu.
Książka warta przeczytania, z pierwszej ręki otrzymujemy namiastkę świata cygańskiego. Ja już czekam na drugą część wspomnień Edwarda Dębickiego, obejmującą lata powojenne.
Edward Dębicki, "Ptak umarłych", Bellona, Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs-Papuszy.
Tablica pamiątkowa poświęcona poetce cygańskiej Papuszy na ścianie poniemieckiego, przedwojennego domu przy ulicy Kosynierów Gdyńskich 20 w Gorzowie Wielkopolskim. Wielokrotnie koło niego przechodziłem, w nieodległym podobnym budynku mieszkali moi dziadkowie.
...do tego arcyciekawego posta dodam jedno ważne zdanie, Edward Dębicki 8 kwietnia tego roku, został uhonorowany przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego złotym medalem Gloria Artis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję za powyższy dopisek. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKsiążkę tę z autografem zdobyłem w XI-2006 r., gdy "Terno" występowało w W-wie w DK "Rakowiec" na festiwalu "Etniczne Inspiracje - Wspólnota w Kulturze". Warto by ją przypominać w kontekście Wołynia, że nie tylko w 1943 r. etniczni Polacy, bo inni tam zagrożeniu dłużej, a już z wyglądu odmienni.
OdpowiedzUsuń