Gdyby jesienią 1939 roku dziadek nie został wzięty do niewoli niemieckiej i nie trafił do małego miasteczka na Pomorzu o nazwie Mohrin... Gdyby po wojnie i powrocie do rodzinnego Poznania nie zdecydował się wyjechać do Szczecina, a później do polskiego już Morynia...
Gdyby babcia wracająca po wojnie pociągiem z robót przymusowych w Niemczech nie wysiadła w okolicach Morynia i nie zdecydowała się zostać...
Gdyby - tak mogłaby się zaczynać niejedna historia rodzinna. Dość powiedzieć, że w Chojnie w 1947 roku przyszedł na świat mój ojciec.
Gdyby babcia wracająca po wojnie pociągiem z robót przymusowych w Niemczech nie wysiadła w okolicach Morynia i nie zdecydowała się zostać...
Gdyby - tak mogłaby się zaczynać niejedna historia rodzinna. Dość powiedzieć, że w Chojnie w 1947 roku przyszedł na świat mój ojciec.
Około 1365 roku margrabia Otto Leniwy przystąpił do wznoszenia zamku obronnego na terenie dawnego grodziska. Zamek przyczyniał się do podniesienia prestiżu miasteczka niezbyt długo. W 1380 roku został zniszczony przez rycerstwo pomorskie i nigdy go nie odbudowano. Powyżej fragment murów obronnych prowadzących do ruin zamku.
Pisząc o Moryniu nie można nie wspomnieć o pięknie położonym i czystym jeziorze Morzycko.
Polityka państwa komunistycznego, starającego się zniszczyć wszystko, co prywatne spowodowała, że dziadek musiał zamknąć swe miejsce pracy. Pracował później jako kierownik w zakładzie upaństwowionym. Dziś też już nie istniejącym. Pozostały tylko mury.
Dziadkowie mieszkali w domu przy rynku, gdzie dziś mieści się oddział jednego z banków.
Tak się zdarzyło, że było sobie miasteczko, przez pewien czas mieszkali tam moi przodkowie i inni krewni. Przeminęło z wiatrem.
Tak: gdyby nie... A jednak wydaje mi się, że Pan Bóg ma tyle możliwości złączenia tych, którzy w Jego planie złączeni być mają, że pewnie Twoi Dziadkowie spotkaliby się i tak, chociaż stałoby się to inaczej i w innym miejscu...
OdpowiedzUsuńNiemniej: ja również lubię się czasami zadumać, co byłoby gdyby... I lubię, kiedy inni również to czynią...
OdpowiedzUsuńMnie zastanawia, czy to rzeczywiście przeznaczenie, czy przypadek.
OdpowiedzUsuńPrzeznaczenie, czy przypadek? Mówi się, że "przypadki" nazywa się sytuacje, w których Pan Bóg zechciał zachować incognito...
OdpowiedzUsuńMi chodzi o co innego. Zastanawiam się czy Pan Bóg ingeruje w sferę tak zwanych spotkań między ludźmi, czy też ta dziedzina znajduje się poza jego Planem.
OdpowiedzUsuńHm... Nic nie dzieje się poza Wszechwiedzą Boga. Jednak, jak sądzę, nie wszystkie kroki człowieka Bóg kształtuje bezpośrednio. Niektóre po prostu dopuszcza. Pomyślę jeszcze na tym...
OdpowiedzUsuńProwincjałko, ale jeśli jest tak jak piszesz, że kroki człowieka są kształtowane bezpośrednio przez Boga, to gdzie zostaje miejsce na wolność wyboru?
OdpowiedzUsuńDanielu, napisałam, że "nie wszystkie kroki człowieka Bóg kształtuje bezpośrednio" - właśnie dlatego, że szanuje wolność człowieka. Ale w pewnych wypadkach Bóg może w imię wyższych racji, dla większego dobra, "zniewolić" człowieka. Może się to odbyć bez jego zgody, albo za zgodą człowieka, kiedy sam oddaje swą wolę w ręce Boga: "Ojcze nasz /.../ bądź wola Twoja"...
OdpowiedzUsuńPoza bezpośrednim - rzadkim - "zniewoleniem" człowieka, Pan Bóg może jeszcze działać na przykład przez natchnienia wlewane bezpośrednio w serce/umysł człowieka, do "rozważenia" przez tegoż i ewentualne pójście za głosem natchnienia. Istnieje cała sztuka rozeznawania woli Bożej (np w duchu ignacjańskim).
Ciekawe to, co piszesz. Mogłabyś polecić jakąś pozycję?
OdpowiedzUsuńPodam Ci tytuł książki, która akurat leży obok mnie, niedawno kupiona: Gilles Jeanguenin "Rozeznawanie, czyli myślenie i działanie zgodnie z wolą Bożą". Jeszcze jej nie czytałam, ale wygląda bardzo solidnie. I traktuje problem w sposób panoramiczny. Są też poradniki bardziej praktyczne, ale one akurat nie leżą obok mnie, tylko stoją na półkach w drugim pokoju :) Jeśli temat Cię zainteresuje, mogę podać dalsze lektury...
OdpowiedzUsuńDzięki.
OdpowiedzUsuń