środa, 27 kwietnia 2011

Przydrożny krzyż niemiecki

Obchodzone niedawno Święta Zmartwychwstania Pańskiego to dobra okazja do poruszenia po raz kolejny tematu krzyża przydrożnego, od wieków towarzyszącego kulturze europejskiej. Kilka lat temu przebywałem krótko w Badenii Wirtembergii, w południowo-wschodnim krańcu Niemiec. Pobyt w historycznym mieście Freiburgu, pięknie położonym w dolinie, wśród pofałdowanych i zalesionych wzgórz, z wieloma starymi budynkami, wysokim kościołem rozświetlonym czerwcowym słońcem, przyćmiewającym wszystkie budynki dokoła, niektóre z charakterystycznego muru pruskiego, nastrajał optymistycznie.





Mieszkaliśmy z kolegą na przedmieściach, za najbliższą okolicę mając góry.

Podczas jednej z porannych przechadzek sfotografowałem wszechobecne w tamtym regionie Niemiec dwa krzyże przydrożne. Masywne, z postaciami Chrystusa, pełnymi detali, niespotykane w takiej formie przy polskich dróżkach, tu stanowiły naturalny element krajobrazu. Mieszkałem wtedy, co znamienne, w pensjonacie gościnnym o wdzięcznej nazwie "Krzyż". Tak sobie wtedy pomyślałem, że w Polsce inaczej traktujemy symbole chrześcijańskie. A zupełnie inaczej są traktowane w innych krajach. Pełna różnorodność. Tak jak nie do pomyślenia byłoby nadać nazwę "krzyż" hotelowi lub pensjonatowi (byłoby to dość ekscentrycznie odebrane), jak nie do pomyślenia było jeszcze w XIX wieku nadawanie kobietom w Polsce imienia Maria, zastępując je imieniem Marianna, tak nie do pomyślenia dziś jeszcze jest, aby nadawać chłopcom na chrzcie imię Jezus, co jest normalne w kulturze latynoskiej. I tak jest dobrze, pomyślałem sobie, różnice nas wzbogacają.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz