Zachęcony książką Henryka Garbowskiego "Urok Wołynia i czar Polesia", opisującą między innymi okolice Tomaszgrodu na Wołyniu przed II wojną światową oraz podczas pierwszej okupacji sowieckiej, postanowiłem dotrzeć do kolejnej pozycji tego autora.
"Polesie Wołyńskie pod okupacją niemiecką" dzieli się na dwie główne części. W pierwszej z nich autor opierając się na własnych przeżyciach oraz powojennych relacjach innych osób, opisuje stopniowe pogarszanie się stosunków pomiędzy ludnością polską i ukraińską za okupacji niemieckiej aż do nagłego wybuchu działań eksterminacyjnych wobec ludności polskiej. Część druga pisana jest z perspektywy członka oddziału partyzanckiego. Wstąpienie do oddziałów partyzanckich na terenach Wołynia dla wielu osób narodowości polskiej było koniecznością i szansą na uratowanie życia.
Książka jest doskonałym dokumentem ukraińskich działań eksterminacyjnych wobec ludności polskiej w okolicach Klesowa, Tomaszgrodu, Sarn, Rokitna. Dla mnie ważne były świadectwa dotyczące miejscowości Tomaszgród, w której w latach 1940-1943 pomieszkiwała rodzina mej prababci. Oprócz zarysowania stosunków społecznych w poszczególnych miejscowościach regionu, jest również wiele świadectw "działalności" sotni ukraińskich:
"Około 15 listopada 1942 roku w nocy ktoś zapukał do domu Edwarda Walczaka. Mieszkał on przy kościele w Tomaszgrodzie. Dawniej był ogrodnikiem u Kazimerza Szyczewskiego. Grożąc użyciem broni dwóch uzbrojonych weszło do mieszkania. Rozmawiali po ukraińsku. Kazali Walczakowi ubrać się - miał ich poprowadzić. Walczak pożegnał się z żoną i dziećmi. Przed domem na ulicy stało kilku uzbrojonych. Poszli w kierunku Jelna. Walczak do domu nie wrócił. Zabili go przy rozwidleniu dróg do Jelna w pobliżu Lado."
"Uczciwi Ukraińcy, znając politykę nacjonalistów, uprzedzali Polaków, aby uciekali ze wsi, gdzie mieszka większość Ukraińców. Jedna z pierwszych uciekła ze wsi Tomaszgród żona Edwarda Walczaka z dwojgiem dzieci do stacji kolejowej Tomaszgród. W ślad za nią uciekły dalsze polskie rodziny. Ludność naszych wsi żyła w ciągłym strachu. Obawiała się hitlerowców i nacjonalistów ukraińskich. Poprzez rodziny spokrewnione z Ukraińcami doszły do Lada wiadomości, że we wsi Tomaszgród zorganizowano sotnię nacjonalistów ukraińskich."
"Polacy z okolicznych wsi i kolonii ukraińsko-polskich uciekali do czysto etnicznej wsi polskiej Łomsk i w pobliże stacji kolejowej Tomaszgród. Członkowie sotni z Tomaszgrodu podchodzili do tych miejscowości. Uprowadzili i zamordowali w folwarku Szyczewo Stanisława Godlewskiego."
To tylko skromny wycinek cytatów z książki. Pozycja zawiera wiele nazwisk ludzi mieszkających w okolicach, działających w partyzantce, wysługujących się okupantowi, ludzi którzy padli ofiarą czystek. Śladów dotyczących przebywania w okolicy stacji kolejowej Tomaszgród rodziny mojej prababci w książce nie odnalazłem. Tak czy inaczej, jest pozycją cenną dla osób zainteresowanych wydarzeniami lat okupacji niemieckiej na opisywanym przez autora terenie.
Henryk Garbowski
"Polesie Wołyńskie pod okupacją niemiecką"
Wydawnictwo von Boroviecky
Warszawa 2003
"Polesie Wołyńskie pod okupacją niemiecką" dzieli się na dwie główne części. W pierwszej z nich autor opierając się na własnych przeżyciach oraz powojennych relacjach innych osób, opisuje stopniowe pogarszanie się stosunków pomiędzy ludnością polską i ukraińską za okupacji niemieckiej aż do nagłego wybuchu działań eksterminacyjnych wobec ludności polskiej. Część druga pisana jest z perspektywy członka oddziału partyzanckiego. Wstąpienie do oddziałów partyzanckich na terenach Wołynia dla wielu osób narodowości polskiej było koniecznością i szansą na uratowanie życia.
Książka jest doskonałym dokumentem ukraińskich działań eksterminacyjnych wobec ludności polskiej w okolicach Klesowa, Tomaszgrodu, Sarn, Rokitna. Dla mnie ważne były świadectwa dotyczące miejscowości Tomaszgród, w której w latach 1940-1943 pomieszkiwała rodzina mej prababci. Oprócz zarysowania stosunków społecznych w poszczególnych miejscowościach regionu, jest również wiele świadectw "działalności" sotni ukraińskich:
"Około 15 listopada 1942 roku w nocy ktoś zapukał do domu Edwarda Walczaka. Mieszkał on przy kościele w Tomaszgrodzie. Dawniej był ogrodnikiem u Kazimerza Szyczewskiego. Grożąc użyciem broni dwóch uzbrojonych weszło do mieszkania. Rozmawiali po ukraińsku. Kazali Walczakowi ubrać się - miał ich poprowadzić. Walczak pożegnał się z żoną i dziećmi. Przed domem na ulicy stało kilku uzbrojonych. Poszli w kierunku Jelna. Walczak do domu nie wrócił. Zabili go przy rozwidleniu dróg do Jelna w pobliżu Lado."
"Uczciwi Ukraińcy, znając politykę nacjonalistów, uprzedzali Polaków, aby uciekali ze wsi, gdzie mieszka większość Ukraińców. Jedna z pierwszych uciekła ze wsi Tomaszgród żona Edwarda Walczaka z dwojgiem dzieci do stacji kolejowej Tomaszgród. W ślad za nią uciekły dalsze polskie rodziny. Ludność naszych wsi żyła w ciągłym strachu. Obawiała się hitlerowców i nacjonalistów ukraińskich. Poprzez rodziny spokrewnione z Ukraińcami doszły do Lada wiadomości, że we wsi Tomaszgród zorganizowano sotnię nacjonalistów ukraińskich."
"Polacy z okolicznych wsi i kolonii ukraińsko-polskich uciekali do czysto etnicznej wsi polskiej Łomsk i w pobliże stacji kolejowej Tomaszgród. Członkowie sotni z Tomaszgrodu podchodzili do tych miejscowości. Uprowadzili i zamordowali w folwarku Szyczewo Stanisława Godlewskiego."
To tylko skromny wycinek cytatów z książki. Pozycja zawiera wiele nazwisk ludzi mieszkających w okolicach, działających w partyzantce, wysługujących się okupantowi, ludzi którzy padli ofiarą czystek. Śladów dotyczących przebywania w okolicy stacji kolejowej Tomaszgród rodziny mojej prababci w książce nie odnalazłem. Tak czy inaczej, jest pozycją cenną dla osób zainteresowanych wydarzeniami lat okupacji niemieckiej na opisywanym przez autora terenie.
Henryk Garbowski
"Polesie Wołyńskie pod okupacją niemiecką"
Wydawnictwo von Boroviecky
Warszawa 2003
Witam
OdpowiedzUsuńMój ojciec, Franciszek Garbowski urodził się w Łomsku. Po wojnie cała rodzina ojca przeniosła się w okolice Świebodzina. Ojciec był partyzantem zgrupowania Jeszcze Polska nie zginęła. Polecam książkę p. Dęgi "W lesie i na froncie", gdzie w części I opisane są dzieje partyzantki w rejonie (w tym walki z banderowcami) min. Łomska.
Pozdrawiam
Dariusz Garbowski
Dziękuję za wskazanie tytułu. Na pewno sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo interesują mnie losy mego pradziadka Stefana Stępnia, który zaginął w 1943 roku właśnie na Wołyniu.
A w Świebodzinie mieszkała przez długi czas po wojnie moja prababcia Agata Stępień, która też czasy wojny po 1940 roku spędziła rejonie stacji Tomaszgród i w Sarnach.
Mój dziadek pochodzi ze wsi Łomsk, wie sporo o historii regionu, a w szczególności o rodzinach zamieszkujących ten obszar. Sam odwiedziłem to miejsce dwa razy, gdyż żyje tam jeszcze moja rodzina. Zawsze wspomina o kwitnących azaliach i z chęcią podzieli się z panem swoją wiedzą proszę o kontakt na maila wiara1940@o2.pl
OdpowiedzUsuńMoja babcia pochodzi z Łomska. Tam się urodziła i aż do ucieczki pod koniec wojny mieszkała. Niestety w tym roku 28 kwietnia zmarło się Jej. W razie co mój e-mail: pieta@poczta.pl
OdpowiedzUsuń