piątek, 28 maja 2021

Klepacze: falsyfikat Horodeńskich, piechota wybraniecka i nominacja wójtowska z początku XIX w.

Ostatnio trafiłem na następujący fragment dotyczący Klepacz w słynnym herbarzu Adama Bonieckiego ("Herbarz polski", część 1. Wiadomości historyczno-genealogiczne o rodach szlacheckich. Tom VII", Warszawa, 1904):

"W 1533 r. nastąpiło rozgraniczenie wsi Klepacze od Horodnian, własności Andrzeja, Piotra, Jana, Jacka Horodzińskich i ich stryjów: Hrynia, Szczepana, Mieleszka i Mordasa. Andrzej i Piotr, synowie Jerzego, Grzegorz starszy, Aleksy, Stefan i Grzegorz młodszy, synowie Stefana, Samuel, Jakób i Jan, synowie Aleksego i Maciej, syn Chodora dopełnili 1540 r. działu dóbr Horodnian".




Rok 1533 był znaczący dla historii terenów, na których powstała wieś Klepacze. Wówczas była to Ziemia Bielska i w tymże roku od Olbrachta Gasztołda wykupiła ją królowa Bona. Dało to początek przynależności wsi Klepacze do starostwa suraskiego, o czym już była tu mowa

Zastanawiało mnie na podstawie jakiego dokumentu Adam Boniecki napisał o rozgraniczeniu Hryniewicz od wsi Klepacze w 1533 roku.

Rozgraniczenie dóbr Hryniewicze nastąpiło w roku 1540, być może rozpoczęte zostało w roku 1533. Ale sam dokument, na który powołał się Adam Boniecki jest falsyfikatem, jak wykazał Józef Maroszek. W dokumencie z 1533 roku podano, że Horodyńscy uskarżali się na Jana Sapiehę, kasztelanica kijowskiego, dworzanina JKM. Problem w tym, że ojciec Jana, Paweł Sapieha kasztelanem kijowskim został dopiero w roku 1566, jego syn nie mógł więc w dokumencie z 1533 roku występować jako kasztelanic kijowski.

***

Przeglądając dokumenty z czasów pruskich (1795-1807), a dotyczące nominacji wójtów w suraskim urzędzie domenalnym natknąłem się niespodziewanie na dokument z 1698 roku, a więc  o ponad 100 lat starszy, dotyczący przywileju związanego z piechotą wybraniecką, ustanowioną jeszcze przez króla Stefana Batorego w roku 1578. Piechota wybraniecka miała zapewnić utworzenie stałej piechoty w wojsku polskim. Król Stefan Batory zarządził, że każdych 19 gospodarzy w dobrach królewskich ma wybrać i wysłać na wojnę pachołka dwudziestego, tzw. wybrańca. W zamian za służbę wojskową wybrańcy zostawali wolni od wszelkich czynszów, robót i służb należnych staroście, do czego zobowiązani byli pozostali poddani królewscy. Wyżywienie wybrańcom przez pół roku zapewniali ci, którzy go wybrali, po tym okresie wyżywienie zapewniał skarb królewski. Wybraniec miał prawo do warzenia piwa i gorzałki na własne potrzeby, a także wolnego wrębu w lasach.

Odnaleziony dokument z 1698 roku odnawiał dawne przywileje wybrańcom starostwa suraskiego. Wymienieni w nim zostali dwaj wybrańcy ze wsi Klepacze, którymi byli Szymon Wyszogrodzki i Jakub Rajewski. Dlaczego odpis dokumentu znalazł się wśród dokumentów z czasów o sto lat późniejszych, trudno mi powiedzieć.





Powyżej pierwsza strona dokumentu oraz fragment z nazwiskami wybrańców ze wsi Klepacze.


A wśród nominowanych wójtów ze wsi Klepacze w początku XIX wieku byli Bartłomiej Cimoszuk - wójt, Bartłomiej Wysocki i Jan Wysocki, jako jego zastępcy. Skądinąd wiadomo, że Bartłomiej Wysocki również został wójtem Klepacz w początku XIX wieku, być może po Bartłomieju Cimoszuku. Odnaleziony dokument uzupełnia wiedzę o dawnej historii Klepacz. Co ciekawe oba nazwiska (Cimoszuk, Wysocki) wciąż występują w Klepaczach.




Józef Maroszek "Pięć wieków Ziemi Juchnowieckiej", Juchnowiec Kościelny, 2013

czwartek, 20 maja 2021

Jeszcze jedna ważna książka o Bojarach

Był czas, kiedy Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku wydawało książki albumy o jednej z najstarszych dzielnic Białegostoku - Bojarach. Ukazały się wówczas cztery pozycje: dwie stricte albumowe, trzecia poświęcona ulicy Starobojarskiej i czwarta poświęcona okolicom ulicy Koszykowej. Te dwie ostatnie książki stanowiły kamień milowy w rozwoju wiedzy o historii miasta dzięki Wiesławowi Wróblowi i jego opracowaniom. W części 4 zatytułowanej "Bojary 4. W sercu dzielnicy" opisana została historia 10 domów i rodzin je zamieszkujących. Trochę szkoda, że popularność serii książek poświęconych historii Bojar nie przełożyła się na próbę opisania historii innych dzielnic. A była taka nadzieja. Kilka lat temu dzięki wystawie w centrum miasta została pobudzona ciekawość historią Wygody. W nieco bliższych już czasach Centrum im. Ludwika Zamenhofa zorganizowało wystawę poświęconą historii Starosielc. Towarzyszył jej wówczas spacer po dawnym miasteczku autorstwa Pawła Olszyńskiego.

Piszę to wszystko, gdyż trafiła do moich rąk książka Zbigniewa Tomasza Klimaszewskiego "Zapomniani bohaterowie białostockich Bojar". Nieco późno, wszak wydana została w roku 2015, ale lepiej późno niż wcale.

Autor książki jest mieszkańcem Bojar zaangażowanym w zachowanie kształtu tej dzielnicy, był wydawcą lokalnej gazety "Echo Bojar". Gdy kupiłem tę książkę, zastanawiałem się, jaka będzie jej forma, jakich zapomnianych bohaterów losy zostały w niej opowiedziane, czy uzupełni wiedzę o historycznej dzielnicy znanej z innych opracowań.

Nie zawiodłem się. Przede wszystkim choć książka bogata jest w przypisy dotyczące materiałów źródłowych, co mogłoby wskazywać, że dużą część książki będzie stanowić wiedza archiwalna, "czuje się" że autor znał osobiście rodziny, których historię opisał. Nie jest to historia tak odległa, jak w opracowaniach Wiesława Wróbla, gdzie lwia część opisów powstała w oparciu o wyniki kwerendy archiwalnej. W przypadku książki Zbigniewa Klimaszewskiego mamy zebrane historie dwudziestowieczne, w większości związane z drugą wojną światową.

Co najważniejsze, książka rzeczywiście dostarcza zupełnie nowej wiedzy o ludziach mieszkających na Bojarach. Jeśli się nie mylę, jedynie losy rodziny Millerów mieszkającej przy Staszica 15 zostały opisane w książce Wiesława Wróbla. Ale już wiedza o Leopoldzie Antoniewiczu, mieszkającym przed wojną przez pewien czas przy Modlińskiej 10 jest zupełnie nowa, choć historia domu przy Modlińskiej 10 została wcześniej opisana we wspomnianej książce Wiesława Wróbla.

Chwała autorowi, że nie dopuścił do zapomnienia o Eugeniuszu Kudzielanko, Stefanie Sobańcu, Józefie Łopianeckim, rodzinie Smacznych, Leonie Mitkiewiczu, Reginie Strzałkowskiej, rodzinie Czerewaczów, Helenie Żyłkiewicz, Zofii Szwarc, rodzinie Stankiewicz, czy siostrach Wroczyńskich.

Książka uświadamia, że w starych drewnianych i ceglanych domach Bojar mieszkali tak niedawno ludzie, którzy dokonywali czynów nietuzinkowych. Że Bojary to nie tylko historia z czasów carskich związana z Józefem Piłsudskim, czy też przedwojenna związana z rodzinami inteligenckimi tworzącymi ówczesną elitę miasta. Bojary to też dzielnica domów zatopionych w zieleni ogrodów,  w których w czasie okupacji niemieckiej młodzież na niezliczonych tajnych kompletach zdobywała wiedzę, gdzie łatwo można było tę działalność skryć przed okiem ludzkim.

Książka zawiera krótkie omówienie innych ważniejszych domów bojarskich, o których nigdzie indziej nie przeczytamy. Zawiera dość bogaty materiał zdjęciowy. Nie jest także wolna od smaczków i ciekawostek. Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o Edwardzie Motylewskim (zmarłym w 1933 roku), który mieszkał przy Glinianej 8, fotografa kobiet oraz pejzaży podlaskiego krajobrazu, wystawiającego swoje prace na wystawach w Warszawie, czy w Wiedniu.

Książka uświadomiła mi, że choć tak dużo wiemy o Bojarach, to pozostają wciąż liczne ulice i uliczki tej dzielnicy, które uniknęły opisania w dostępnych opracowaniach, aby wspomnieć tylko o ważnej dla mnie ulicy Sowiej.

Czy warto przeczytać? Zdecydowanie.

Zbigniew Tomasz Klimaszewski "Zapomniani bohaterowie białostockich Bojar", Białystok, 2015


sobota, 8 maja 2021

Kacper Stępień, prapradziadek. Kolejna zagadka do rozwiązania.

Przetrząsnąłem wszystkie zakamarki komputera i inne materiały i nie znalazłem. Na pewno widziałem tę karteczkę, gdy byłem u Teresy w Lublinie. Dlaczego jej wtedy nie sfotografowałem, nie wiem. A może sfotografowałem, ale z jakiegoś powodu nie mogę znaleźć tego zdjęcia? Wybrałem numer do Teresy, ale otrzymałem informację od operatora, że numer nie istnieje.

Karteczka zawierała krótką informację: "Kacper Stępień, Konstantynówka, powiat Sarny, ZSRR". Znajdowała się pośród papierów ojca Teresy - Józefa Stępnia. Józef był dużo młodszym bratem pradziadka Stefana. Dzieliło ich 18 lat różnicy wieku.

 Dlaczego ta karteczka jest tak istotna? Otóż według Teresy, jej dziadek Kacper zmarł w wieku 49 lat na Wołyniu. W USC w Gidlach, gdzie parę lat temu zadzwoniłem, dowiedziałem się z aktu urodzenia Józefa Stępnia (1918 rok), że Kacper  miał wówczas 44 lata. Czyli urodził się około 1874 roku, a zmarł około 1924 roku. Może więc Konstantynówka to miejsce zamieszkania rodziny na Wołyniu, gdzie w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach przeniosła się z Wojnowic w gminie Gidle? Może tam więc Kacper zmarł?

 

Postanowiłem to sprawdzić. Według strony kami.net.pl, Konstantynówka przed wojną należała do jednej z dwóch parafii rzymskokatolickich w Sarnach. A szczątki ksiąg metrykalnych z parafii rzymskokatolickiej w Sarnach znajdują się w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie.

Pierwsze podejście do poszukiwania informacji o Kacprze Stępniu zakończyło się jednak niepowodzeniem. Kwerenda w raptularzach zgonów parafii rzymskokatolickiej w Sarnach za okres 1923-1930 nie wykazała informacji o zgonie prapradziadka.

sobota, 3 kwietnia 2021

Rutki-Kossaki i wypadek w studni

Studnie towarzyszą człowiekowi przynajmniej od 10 000 lat. Tak twierdzą naukowcy zajmujący się historią cywilizacji na Ziemi. W Harappie w Dolinie Indusu odkryto studnie w domach prywatnych, jak i w miejscach publicznych datowane na 2500 lat p.n.e. Podobne studnie budowano w Mezopotamii w tym czasie. W Egipcie i w Palestynie budowano studnie głębokie na 80 m. Znana jest studnia saharyjska wykopana około 320 roku p.n.e. o głębokości około 180 m.

Początkowo wodę ze studni czerpano ręcznie. Około 1500 roku p.n.e. do czerpania wody stosowano już żurawie studzienne w Mezopotamii. Już przed naszą erą używano do czerpania wody ciągłych łańcuchów z czerpakami, napędzanych deptakiem przez ludzi lub zwierzęta.

Najstarsza zachowana studnia w Polsce znajduje się w Mogilnie na dziedzińcu klasztoru Benedyktynów z XI wieku. Początkowo studnie były kopane, a ściany wykładano murem z kamieni lub cegieł. Na początku XX wieku zaczęto stosować okrągłą betonową cembrowinę.

***

Najsłynniejszą ze studni związaną z historią rodzaju ludzkiego, jest ta znana ze Starego Testamentu, położona w Mezopotamii, przy której Jakub spotkał Rachelę.

W moim rodzinnym mieście Gorzowie Wlkp. w roku 1997 zrekonstruowano tzw. Studnię Trzech Czarownic wg projektu Zofii Bilińskiej. Jak mówi legenda, w połowie XVI wieku 3 córki mieszkające w pewnej wsi w sąsiedztwie ówczesnego Landsberga codziennie spotykały się przy studni aby nabrać wody do domu. W sąsiedniej wsi mieszkał gospodarz, który chciał jedną z córek poślubić. Gdy spotkał się z odmową, zaczął rozpuszczać plotki oskarżające siostry o czary. Plotka zadziałała, siostry oskarżono o czary i skazano na spalenie. Matka ich zaś podczas egzekucji z żalu skoczyła do studni, przy której spotykały się córki. W 1565 roku rzeczywiście spalono trzy mieszkanki Landsberga oskarżone o czary. A na początku XX wieku w Gorzowie stanęła studnia upamiętniająca spalenia na stosie mieszkanek miasta oskarżonych o czary. Studnia została zniszczona podczas II wojny światowej.

W Krotoszynie znajduje się Studnia Kaźni. Według legendy wrzucano do niej ludzi skazanych na śmierć. Dno studni najeżone było nożami, a skazańcy, którzy zostali do niej wrzuceni kończyli życie w męczarniach.

W Mosinie w Wielkopolsce znajduje się studnia Napoleona przy której według  legendy cesarz Francuzów zatrzymał się podczas wyprawy na Moskwę w 1812 roku, aby ugasić pragnienie. Zgodnie z legendą woda w studni raz do roku zamienia się w szampana.

***

Studnie jednak, to oprócz ciekawej historii i legend, miejsca gdzie często dochodzi do wypadków, czy to podczas budowy, czy eksploatacji.

Niecodzienny wypadek spotkał pewnego mieszkańca wsi Rutki-Kossaki na Podlasiu.

"Gazeta Świąteczna" w roku 1884 donosiła (nr 50/1884):

"Straszliwa godzina. Franciszek Kłosek, wyrobnik we wsi Rutkach pod Łomżą, spuścił się w piątek 28-go listopada do studni 7 sążni głębokiej, aby ją oczyścić. Zabiera się tam do roboty, aż tu cembrowina zawala się, ziemia się osypuje i biedaka zagrzebało żywcem. Zbiegli się ludzie, włościanie ze wsi, żal im nieszczęśliwego, biedują, radzą, co tu robić, i stanęło na tem, że już nie ma co nieszczęśliwego ratować, bo pewnie nie żyje - zabity lub uduszony. Uradzili - żeby studnię do reszty zasypać, i poszli prosić proboszcza, aby przyszedł to miejsce jako grób poświęcić. Ale znalazło się w gromadzie dwóch widocznie mądrzejszych. Ci zaczęli nalegać, żeby odkopać studnię, bo może Kłosek jeszcze żyje, a jeśli i nie żyje, to go po chrześcjańsku pochować trzeba. I póty nalegali, ąz postawili na swojem. Wzięli się ludzie do kopania, a kiedy się głębiej zapuścili, słyszą stłumiony głos spod ziemi. Dokopali się z narażeniem własnego życia aż do dna i znaleźli człowieka żywego. Drzewo z ocembrowania sparło się nad jego głową i zatrzymało sypiącą się ziemię. Biedak miał tylko rękę stłuczoną i okropnego strachu doznał. Słyszał on, jak ludzie radzili nad studnią i mieli go na zawsze pogrzebać, płakał w tem nieszczęściu, modlił się i polecał się Bogu, aż w końcu Pan Bóg go wysłuchał i zesłał mu ratunek. Jakaż była radość jego i całej gromady, kiedy go wydobyli. Od wzruszenia jednak Kłosek dosyć ciężko później chorować musiał, ale dziś już pewnie przyszedł do zdrowia.

Nigdy nie trzeba opuszczać bliźniego w nieszczęściu, lecz do ostatka ratować go należy."


Trzeba przyznać, że o dużym szczęściu mógł mówić Franciszek Kłosek. Gdyby nie tych dwóch mieszkańców Rutek...

Postanowiłem sprawdzić, czy da się ustalić, kim był Franciszek Kłosek? Założyłem, że po wypadku nadal mieszkał w Rutkach Kossakach, choć nie jest wykluczone, że nie mieszkał w Rutkach do śmierci. Geneteka zawiera zindeksowane metryki zgonów z parafii Rutki Kossaki z lat 1890-1915. Brakuje niestety indeksów zgonów z lat 1884-1890.

Zakładając więc, że Franciszek Kłosek mieszkał w Rutkach do śmierci i że zmarł przed 1916 rokiem. W Genetece można znaleźć jedną taką metrykę zgonu Franciszka Kłoska, który pasowałby do osoby, której wypadek opisano w metryce:

 

Metryka zgonu nr 27 z roku 1908 dotyczy 84-letniego Franciszka Kłoska, mieszkańca wsi Rutki (czyli w momencie wypadku miałby 60 lat), wyrobnika, męża Anny z Damitrów, syna nieznanych z imienia i nazwiska rodziców.