czwartek, 5 lutego 2015

Książka w ukryciu (a propos Bielska Podlaskiego)

Cofnę się raz jeszcze do wycieczki Śladami Augustyna Mirysa, która odbyła się w październiku zeszłego roku, gdyż wyjazd ten okazał się nadzwyczaj płodny, jeśli chodzi o nową wiedzę. Książka Stanisława Szymańskiego, która posłużyła mi do przygotowań, oferowała dużo, jeśli chodzi o tego oryginalnego artystę, ale jest dziełem niekompletnym, a w dodatku wydanym dość dawno. Wielu dodatkowych informacji o artyście dostarczył mi za to internet. Szymański na przykład ni słowem nie wspomniał o pracach Mirysa nad obrazami ołtarzowymi do kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny i św. Mikołaja w Bielsku Podlaskim. W internecie można było natomiast przeczytać, że obraz w ołtarzu głównym, przedstawiający nawiedzenie Matki Bożej wyszedł spod ręki szkockiego malarza. Ale znalazłem również informacje mówiące o innych obrazach ołtarzowych, namalowanych przez tego artystę do bielskiego kościoła. Niestety nic więcej nie dowiedziałem się, gdy zadzwoniłem do parafii. Zamęt pogłębił dodatkowo, otrzymany niedługo przed wycieczką, biogram Mirysa z Polskiego Słownika Biograficznego, w którym można było przeczytać, iż namalował on aż 4 obrazy ołtarzowe do bielskiej świątyni.

Podczas wycieczki, przyglądając się wraz z jej uczestnikami obrazom ołtarzowym w bielskim kościele, usłyszeliśmy od siostry, która otworzyła nam drzwi, że parę lat temu została wydana książka - album, w której znajdują się informacje na temat każdego obrazu znajdującego się w świątyni. Siostra niestety nie pamiętała tytułu ani autora, ale wiedziałem już, że o książkę powinienem pytać w biurze parafialnym.

Niestety ustalenie tytułu książki oraz miejsca, gdzie można ją zakupić nie okazało się łatwe. Nie opiszę tu też wszystkich perypetii związanych z jej poszukiwaniami. Dość powiedzieć, że początkowe zapytania w parafii nie doprowadziły mnie do celu. Dopiero, gdy ponad wszelką wątpliwość ustaliłem w internecie o jaki tytuł mogło chodzić, gdy zadzwoniłem do Wydawnictwa Sióstr Loretanek, które książkę wydało i dowiedziałem się, że wszystkie egzemplarze zakupiła parafia w Bielsku Podlaskim, książkę zlokalizowałem i nabyłem.

Dzieło Ks. Eugeniusza Beszty-Borowskiego, bo o nim mowa, jest książką niezwykłą. Autor pracował nad nią przez dużą część swego życia i nie udało mu się jej ukończyć. Dzięki pracy redakcyjnej ks. Marcina Składankowskiego została wydana w takim kształcie, jaki zdążył jej nadać autor. Mimo nieukończenia wydaje się być wyjątkowo dobrze opracowaną.

Ksiądz Eugeniusz Beszta-Borowski związany był z Bielskiem Podlaskim od dziecka. Tu się urodził, tu proboszczem był jego stryj - błogosławiony ksiądz Antoni Beszta-Borowski, rozstrzelany przez Niemców w czasie II wojny światowej. Te dwa podstawowe fakty złożyły się na to, że czuje się serce autora włożone w powstanie książki. A biorąc dodatkowo pod uwagę to, że przez wiele lat pracował w Drohiczynie w Kurii Diecezjalnej oraz Wyższym Seminarium Duchownym, miał też bezpośredni dostęp do wielu unikalnych dokumentów dotyczących historii parafii.

Możemy je oglądać czytając o historii czterech kolejnych świątyń parafialnych, z których najstarsza, choć nie zachował się dokument fundacyjny, pochodziła z drugiej połowy XIV wieku. Oprócz samej świątyni dokładnie opisane zostały inne instytucje parafialne, jak szkoła i szpital. Sporo miejsca autor poświęcił zmieniającym się: przynależności administracyjnej oraz przynależności kościelnej najstarszej parafii bielskiej, a także zmieniającemu się terytorium parafii oraz ludności je zamieszkującej na przestrzeni wieków.

Dokładnie, na podstawie dostępnych dokumentów archiwalnych przedstawieni zostali kolejni proboszczowie parafii bielskiej, począwszy od kapłana Hieronima obdarowanego w roku 1446 przywilejem osadzenia na ziemi kościelnej dwóch włościan. Notka biograficzna każdego księdza poza datami zawiera opis działalności osadzonej w konkretnym tle historycznym, przez co na przykładzie małej parafii możemy obserwować barwnie opisany wycinek z długiej i burzliwej historii ziemi podlaskiej. Poza proboszczami, wymienieni są z imienia i nazwiska wiceprepozyci prepozytury bielskiej oraz wikariusze i mansjonarze.

Wielu informacji genealogicznych dostarcza również część poświęcona bractwom parafialnym. Zachowały się bowiem dokumenty archiwalne dotyczące przynależności do Bractwa Matki Boskiej Różańcowej, Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka, czy Żeńskiej Sodalicji Mariańskiej działających przy parafii bielskiej, a nazwiska zostały podane w książce.

Poza tekstem bogaty jest również materiał zdjęciowy, możemy zobaczyć kopie dokumentów archiwalnych, wyposażenie świątyni, czy też migawki z różnych wydarzeń historycznych.

Nie dowiedziałem się niestety, które obrazy w świątyni na pewno wyszły spod pędzla Mirysa, ale autor zacytował Józefa Jaroszewicza, historyka żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku, który podał 3 z 4 obrazów namalowanych przez szkockiego artystę. Ksiądz Eugeniusz Beszta-Borowski wskazał ten czwarty, który według niego mógł wyjść z pracowni mistrza.

Nie ma też w książce dokumentu w sprawie figury św. Jana Nepomucena ze Szczytów Dzięciołowa, ale przecież na tle historii parafii bielskiej, to niewiele znaczący epizod.

Trochę szkoda, że książka nie jest szeroko rozpowszechniona wśród miłośników historii regionu. Przydałby się w tej sprawie większy rozgłos, do którego, mam nadzieję, niniejsza notka w jakiejś części się przyczyni.

ks. Eugeniusz Beszta-Borowski, "Dzieje parafii katolickiej Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja w Bielsku Podlaskim", Drohiczyn 2012.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz