niedziela, 8 sierpnia 2010

Artur Olędzki "Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Spotkania po latach. Wywiady."

Okładka w kolorze delikatnej sepii, a na niej fotografia młodego faceta, z czupryną włosów w delikatnym nieładzie, w zwykłym codziennym ubraniu - kurtka i spodnie sztruksowe. Twarz rozświetlona szerokim uśmiechem. Tylko tytuł częściowo dodaje kolorytu okładce. Na pomarańczowo więc lśni napis: Beatyfikacja 2010. Popiełuszko. Pozostałe napisy w kolorze bieli.

Tematyka, którą próbował zainteresować czytelnika fincher było chrześcijaństwo, a właściwie katolicyzm przeżywany przez młodego człowieka z Żoliborza. Zainteresowałem się jego blogiem chyba na początku 2007 roku. Mogło to być wtedy, gdy napisał o swym przyjacielu Sępie, zaangażowanym w ruch Opus Dei. Mogła to być też recenzja filmu "Wielka cisza" albo opowieść o tzw. moherach, czyli starszych ludziach, uczestniczących w tej samej porannej mszy i stosunku autora do nich. Notka bardzo ciepło przedstawiająca pokolenie naszych dziadków i babć, a jednocześnie stanowiąca bardzo osobiste wyznanie wiary. (Przypomina swym ciepłym opisem niektóre teksty Sosenki o Starych Babach.) Te trzy notki pamiętam dość dobrze, były bardzo oryginalne, jak oryginalnym jest pisarstwo finchera. W pewnym momencie, było to na pewno pod koniec 2007 roku, autor zamilkł, jak również skasował zawartość swego bloga. Wspomnianych przeze mnie tekstów chyba już próżno szukać w czeluściach internetu. Później powrócił do pisania, nie było ono już tak częste, ale nadal pozostało ciekawe. Powrócił tekstem stanowiącym opis dnia wyborów w październiku 2007 roku. Politycznych odniesień było w tekście niewiele, właściwie wcale ich nie było, za to treść wypełniała wędrówka autora przez Żoliborz, wydarzenia towarzyszące delektowaniu się poranną kawą w jednym z barów, trochę erotyzmu, najwięcej jednak przemyśleń autora na różne tematy, ogniskujących się na wierze. Pamiętam też teksty przybliżające sylwetkę katolickiego charyzmatyka z Afryki, ojca Bashoboro, który odwiedził Polskę w zeszłym roku oraz cykl opowieści o Bruno, młodym człowieku z Warszawy, chrześcijaninie, starającym się żyć tak, aby ucieleśniać literę Pisma w trakcie codziennych czynności, jakże ciekawie opisywanych.

Wracając jednak do wspomnianego zamilknięcia w roku 2007. Zdarzyło się ono po bardzo dobrym i ciekawym tekście poświęconym księdzu Jerzemu Popiełuszce. Artykuł był szeroko komentowany na portalu salon24.pl. I właśnie od owego tekstu (jeśli dobrze go pamiętam) rozpoczyna się książka:

"Ja chyba, mamo, zmienię te dyżury (ministranckie) - powiedziałem z pewnym żalem w głosie. - On jest taki nieobecny podczas tych Mszy, jakby nas w ogóle przy nim nie było."

"Tak zatem nie byłem pod urokiem tej charyzmy (zawsze jednak wyciszonej), którą roztaczał wokół siebie "kapłan robotników". Zresztą, ileż to razy słyszeliście, czytaliście te narracje o dzieciach niedoceniających wyjątkowości historycznych chwil, w których przychodziło im żyć?"

"Trzeba przyznać, że gdy on, swoim spokojnym, dla mnie wtedy monotonnym, głosem mówił o wolności - przede wszystkim tej duchowej, nie tylko politycznej - gdy wspominał o krzyżu Chrystusa uobecniającym się wówczas w Polsce, to nas, oczywiście, nadto nie zachwycał. Taki Rambo, którego ledwie można było poznać z kopii "zjechanej" w wyniku tysięcznego przegrywania, rozpalał naszą wyobraźnię o wiele bardziej niż ów drobny człowiek, gromadzący na naszych oczach wokół siebie takie rzesze ludzi."

"Powagę historycznej chwili odczułem dopiero wtedy, gdy telewizyjny spiker odczytał informację o uprowadzeniu księdza Jerzego. Matka przestała robić kolację, nóż zastygł jej w ręku, wreszcie rzuciła do mnie i do siostry: "Idziemy do kościoła!". Nie my jedni tak postanowiliśmy, skoro, gdy przyszliśmy, całą świątynię wypełniała już ciżba ludzka zanosząca błaganie do Stwórcy o ratunek. Dzień w dzień przez dekadę - lub dłużej - jednego miesiąca tak się działo, co zaświadczam jako brzdąc w komeżkę wtedy przyodziany, stojący przed złaknionymi cudu ocalenia ludźmi. Niestety, miało być inaczej."

"To, że historia jednak się spełnia wokół nas, pojąłem jeszcze głębiej wtedy, gdy w czasie pogrzebu księdza Jerzego zobaczyłem tę masę ludzi (kilkaset tysięcy) rozlaną zarówno na głównych alejach, jak i uliczkach Żoliborza; wspinającą się niekiedy na dachy domów i przykościelne drzewa. Wtedy dotarło do mnie, że podawałem liturgiczne ampułki komuś ... wielkiemu. Odczucia tego nie zmąciły zdjęcia jego zmasakrowanego, jakby w rzeźni, ciała, nad którym "popracowali" wcześniej smutni panowie z SB."

"Kiedy to odpłynąłem w strumieniu tych, których pochłonęła ostatecznie nasza kapitalistyczna "mała stabilizacja"? Kiedy mi wmówiono, że w "erze globalizacji", "Unii" to już nie jest tak ważne, że przeminęło wraz z "Bogoojczyźnianą" retoryką tamtych czasów? Że ten ból miażdżonego ciała można zapomnieć, zagłuszyć echem chociażby reklam i oklaskami "wielkiej zgody narodowej"? Ale może tak gniłem w tym fotelu wtedy, bo nie słyszałem z tego kościoła, mojego Kościoła, żadnego donośnego, proroczego głosu, który mógłby mnie porwać, rozpalić dla czegokolwiek, dla kogokolwiek?"

"To było już jakiś czas temu. Zaczęło się gorące, upalne lato, brodziło się w duchocie miasta. Wyszedłem akurat z kościoła po Eucharystii i postanowiłem przyklęknąć przy grobie księdza Jerzego, bo ostatnio mijałem go, jak gdyby nie istniał. Trwałem w bezruchu przez kilka minut. Potem musiałem jeszcze odprawić "pokutę" za grzech niepamięci. I w ramach tej pokuty właśnie tę książkę mu "zrobiłem"."

Powyższy wstęp oraz cytaty miały za zadanie przedstawić autora książki oraz jego styl. Książka bowiem składa się z wywiadów z osobami, które znały księdza Jerzego Popiełuszkę - tak jest z większością materiału, a także z reżyserem filmu o księdzu - Rafałem Wieczyńskim oraz z Piotrem Pokojskim, młodym klerykiem, którego nawrócenie rozpoczęło się po wysłuchaniu relacji pewnej rodziny o księdzu Jerzym.

Wywiady są doskonale zaplanowane. Przybliżają postać księdza Jerzego z różnych okresów jego życia. Z zainteresowaniem czytałem relacje księdza Jana Zająca, Wojciecha Bąkowskiego, Anny Szaniawskiej, księdza Stanisława Małkowskiego, Seweryna Jaworskiego czy Katarzyny Łaniewskiej. Z większości wywiadów wyłania się osoba wątłego zdrowia, bez specjalnie wyrafinowanego przygotowania intelektualnego do posługi kapłańskiej, pozbawiona tej charakterystycznej charyzmy, potrafiącej przyciągać tłumy, natomiast oczarowująca ludzi specjalną emanacją swej duchowości oraz głęboką mądrością. Potrafiąca poruszać się zarówno w środowisku intelektualistów, studentów, jak i robotników. Postać nie pozbawiona też i wad.

Najsłabszą, moim zdaniem, częścią książki jest wywiad ze Stefanem Bratkowskim, a konkretnie ta jego część, w której autor wypytuje interlokutora o prawdopodobny stosunek księdza Jerzego do lustracji i IV RP. Stefan Bratkowski jest osobą o wyraźnie sprecyzowanych poglądach, niechętną idei lustracji, dekomunizacji i wszystkiemu co można skojarzyć z dziś już przysłowiową IV RP. Jego odpowiedzi są przewidywalne i mało ciekawe.

Najbardziej zainteresowały mnie wywiady z Janem Olszewskim i Krzysztofem Piesiewiczem, jako że dotyczyły opinii o procesie toruńskim, procesie, który do dnia dzisiejszego wzbudza wiele kontrowersji. Kontrowersji dotyczących między innymi relacji księdza Chrostowskiego. I co ciekawe, zupełnie inaczej relację księdza Chrostowskiego wydają się oceniać pytani. Nie wiem, czy było to technicznie możliwe oraz czy autor dokonywał prób skontaktowania się i przeprowadzenia rozmów z osobami, mającymi swój duży udział w podważaniu ustaleń procesu toruńskiego, wreszcie w poszukiwaniu prawdy dotyczącej porwania i morderstwa na księdzu Popiełuszce. Brakuje mi relacji Krzysztofa Kąkolewskiego, Andrzeja Witkowskiego, Wojciecha Sumlińskiego i Romana Giertycha.

Powyższe słowa stanowią moje subiektywne podejście do sprawy księdza Jerzego, którego nie znałem, w przeciwieństwie do autora. Interesuje mnie specjalnie poznanie prawdy o morderstwie księdza Jerzego, które może rozświetlić wiele spraw związanych z późniejszymi wydarzeniami politycznymi. Moje uwagi jednak w niczym nie powinny umniejszać dzieła Artura Olędzkiego, dla którego z pewnością zupełnie inne aspekty związane z księdzem Jerzym Popiełuszką były ważne.

Warto wspomnieć, że wydaniu książki patronowała między innymi platforma internetowa salon24.pl, dzięki której poznałem kiedyś pisarstwo finchera. Potwierdza się to, że dzięki internetowi mamy dostęp do wielu ciekawych relacji, które mogłyby w inny sposób nigdy nie zaistnieć, a które w znaczący sposób wpływają na postrzeganie przez nas świata, a także wzbogacają kulturę.

Artur Olędzki
"Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Spotkania po latach. Wywiady"
Wydawnictwo eSPe, 2010

2 komentarze:

  1. Pako - serdeczne dzięki za zainteresowanie i czas poświęcony tej lekturze, pzdr - fincher (pmiętaj - to jest małe: f)

    P.S. Zapraszam do siebie, bedę probował być bardziej stały w pisaniu, chociaz na Salonowy konkurs o Warszawie dam przeredagowany - chociaz dobrze Ci znany - tekst o "spacerze";

    OdpowiedzUsuń
  2. fincher, dzięki za komentarz. Poprawiłem wielkie litery w tekście. Co do książki jeszcze - nie wiedziałem, że Dębki, do których ostatnio wyjeżdżam regularnie, były tak popularne wśród niektórych intelektualistów związanych z Kościołem w latach 80-ych oraz, że odpoczywał tam ksiądz Jerzy. Ale sam dom rekolekcyjny położony w bardzo urokliwym miejscu.

    Na Twój blog zaglądam (od czasu do czasu), a tekst, który wybrałeś na konkurs uważam, co nie raz zresztą podkreślałem, za jeden z Twych najlepszych.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń