wtorek, 28 lutego 2017

Pańki

Pańki, wieś leżąca nieopodal Kruszewa, na terenie Narwiańskiego Parku Narodowego "chodziły za mną" już od dawna. Przeszedłem, przejechałem na dwóch i czterech kółkach najbliższe okolice wielokrotnie, ale Pańki leżały zawsze jakoś na uboczu, nie po drodze. 2,5 roku temu dotarłem z Kasią rowerem do Paniek, ale właśnie wtedy, gdy minęliśmy tablicę z nazwą wsi, musieliśmy wracać szybko do Białegostoku i nie było czasu, aby zatrzymać się choć na chwilę. A słowo drukowane w przewodniku kusiło. Wieś szlachecka, cmentarzysko średniowieczne, interesujący układ przestrzenny z poprzecznymi drogami łączącymi ulicę główną z zagumienną, świetlica wiejska pokryta freskami przez Martina Krämera musiały poczekać na swój moment.

Okazja nadarzyła się tej zimy. A wszystko dlatego, że pól kilometra za wsią znajduje się świetne miejsce na biesiadowanie przy ognisku - na odludziu, wśród dzikiej przyrody, nieco uśpionej o tej porze roku.

Pańki można przejechać wzdłuż głównej drogi prowadzącej od szosy kruszewskiej do Rogowa ... i nic ciekawego nie zobaczyć. Bo i też najciekawsze miejsca kryją się nieco na uboczu wioski, pod lasem. Aby je odkryć, należy przy krzyżu przydrożnym stojącym przy zabudowaniach wioskowych skręcić z głównej ulicy w boczną drogę w lewo. Dojedziemy w ten sposób pod remizę strażacką, pokrytą od frontu  malowidłem przedstawiającym strażaków w hełmach z sikawką. Przed budynkiem można zaparkować samochód, wysiąść i przejść się po okolicy, gdyż jest co oglądać.


Cmentarz średniowieczny znajduje się za terenem remizy, w niedużej odległości. Mieści się na niewielkim wzgórzu pokrytym młodym laskiem. Nie znajdziemy na nim nic ciekawego z czasów średniowiecznych. Przed wzgórzem natomiast za drewnianym ogrodzeniem widać uroczą kapliczkę na drewnianym słupie z metalowym krzyżem wieńczącym jej szczyt oraz dwa mniejsze, niezbyt stare krzyże z inskrypcjami. Kapliczka, według opisu na tablicy przed cmentarzem, pochodzi z 1861 roku, a sam cmentarz umiejscowiony w najwyższym punkcie terenu za wsią służył do pochówków ofiar epidemii.


Przed drewnianą kapliczką ułożona została kamienna stella z wyrytym krzyżem - prawdopodobnie jedyna pamiątka po średniowiecznym cmentarzu. Przypomina nieco tę, którą odnalazłem na terenie średniowiecznego cmentarza cholerycznego w lesie koło Dobrowody.


Najciekawsze jednak są freski pokrywające ściany zewnętrzne remizy strażackiej. Wg przewodników świetlica wiejska została pokryta freskami w 1998 roku przez Martina Krämera. W popularnych wydawnictwach turystycznych nie znajdziemy żadnej dodatkowej informacji. Nie dowiemy się kim jest Martin Krämer, dlaczego namalował freski w Pańkach i co przedstawiają. Na tylnej ścianie remizy widać długiego, olbrzymiego węża. Koniec ogona jest zwinięty w okrąg, w którego środku widać mężczyznę z chłopcem. Na jednej ze ścian szczytowych, z górnej jej części patrzy na nas brodaty mężczyzna w krawacie z szeroko rozłożonymi rękoma.



Przeciwległa ściana szczytowa mieści najciekawszy treściowo fresk. Widać na nim z lewej strony kopułę cerkwi, drewnianą chatę i grupę ludzi, w środkowej zaś części żołnierzy w spiczastych nakryciach głowy na koniach oraz mężczyznę w meloniku na głowie i kobietę siedzących w powozie. Lewa część fresku, w miejscu gdzie znajduje się kopuła cerkwi i drewniana chata oraz grupka ludzi ma ciemniejsze barwy. Prawa zaś, zdecydowanie większa, przedstawiająca bolszewików na koniach i jaśnie państwo w powozie rozświetlona jest różnokolorowymi promieniami słońca.

Krótką notkę biograficzną Martina Krämera można znaleźć pod jego artykułem drukowanym w piśmie "Lewą nogą":

Martin Krämer Liehn (1971) – obronił doktorat w Kassel z nauk agronomicznych o zmianach na wsi polskiej na przykładzie wioski Pańki. Ukończył wydział malarstwa, jest autorem licznych fresków o tematyce społecznej (ilustracje w artykule przedstawiają freski ze świetlicy w Pańkach). Wydał m.in. książki na temat perspektywy porównawczej w mikrohistorii (Comparativ, Lipsk 2004), skutków akumulacji kapitału zagranicznego w polskim rolnictwie (1996). Pisał do Sozialgeschichtliche Kommunismusforschung (Monachium 2005) o przemyśle metalowym na granicy czesko-polskiej. Publikował w Historische Anthropologie, Iberoamericana, Academia Romana, Przeglądzie Zachodnim, Kritischer Agrarbericht, Zeitschrift der Informationsstelle Lateinamerika, Nordost-Archiv, Roczniku Muzeum Ruchu Ludowego, Fantômasie (pismo interwencjonistycznej lewicy). Obecnie bada historię rad robotniczych w Charkowie po 1917 r., w Czechach po 1945 r. i na Kubie po 1959 r. Uczestniczy w Wolnej Akademii Freskowej [www.faipl.org]

Przeczytałem wspomniany artykuł, dotarłem do tekstu Piotra Ikonowicza o Martinie Krämerze, odnalazłem w sieci pracę doktorską o ekonomii politycznej wsi Pańki od uwłaszczenia do dziś, której niestety nie przeczytałem ze względu na barierę językową, choć podejrzewam, że mogłaby być najciekawsza ze wszystkich tekstów, które widziałem. Zawiera bowiem wiele zestawień nazwisk mieszkańców wsi, dokumentów lokalnych - widać, że sporo pracy zostało włożone w pozyskanie materiałów źródłowych. Odnalezione w sieci teksty, a zwłaszcza wspomniany artykuł autorski Krämera, prezentowały tak różny obraz świata od mojego, że spróbowałem nawiązać kontakt z autorem imając się różnych sposobów, jednak żaden nie okazał się skuteczny.

Spróbuję więc skrótowo przedstawić to czego dowiedziałem się z tekstów znalezionych w internecie. Zgadzam się z Krämerem, gdy pisze, że dotychczas historia pisana była "z góry", a nie "z dołu", to znaczy historia którą znamy, najczęściej pokazuje jakąś perspektywę oficjalną, państwową, w której najczęściej widać dość dokładnie losy rządzących, ludzi znajdujących się na piedestale społeczeństwa. Zupełnie pominięta jest natomiast perspektywa warstw najuboższych, w dyskursie historycznym najczęściej nie słychać ich głosu. Przychodzą mi na myśl słowa Mariana Pilota, pisarza reprezentującego nurt chłopski w polskiej literaturze, który w jednym z wywiadów powiedział: "Rzecz polega na tym, że cała historia Polski, której się uczymy, jest historią 10 proc. narodu, czyli szlachty, z pominięciem 90 proc. ludności. Będziemy mieli więc zupełnie inny punkt widzenia i inną historię na dobrą sprawę, która siłą rzeczy przekreślić musi ciągle obowiązującą zakłamaną, mówiąc delikatnie, wersję dziejów sarmackiej Rzeczypospolitej." Krämer podkreśla ponadto wagę pisania historii z perspektywy mikrospołeczności, co akurat w Polsce stało się niezmiernie modne w ciągu ostatniego piętnastolecia.

Czego nie mogę przełknąć w tekście autora fresków z Paniek, to podziału społeczeństwa na klasy w zależności od poziomu bogactwa i traktowanie warstw bogatszych, w artykule o Pańkach identyfikowanych ze szlachtą, bogatszymi chłopami i klerem, jako wrogów. Nie trawię także części traktującej o współpracy kościoła z niemieckim okupantem, choć nie jestem w stanie w łatwy sposób zweryfikować informacji podanych w tekście bez dokładnego wgryzienia się w źródła historyczne. Ale całe moje rozumienie historii temu przeczy, choć nie twierdzę, że tak nie mogło być, jak pisze autor. Zupełnie zaś nie rozumiem fascynacji bolszewizmem rosyjskim i traktowania ideologii komunistycznej, jako zbawienia dla ludzkości. Myślę, że zdecydowana większość czytelników mojego bloga w tym punkcie myśli podobnie.

Teraz wrócić chciałbym do ostatniego fresku, na który zwróciłem szczególną uwagę. Według Piotra Ikonowicza nosi tytuł "Od ciemności do światła" i przedstawia wyzwolenie wsi przez bolszewików z ucisku Polski szlacheckiej. Nie twierdzę, że takiego ucisku nie było, ale czy mógł się równać z uciskiem, jakiego doznawała ludność na terenach opanowanych przez bolszewizm?

Freski w Pańkach na pewno stanowią swego rodzaju kuriozum, ciekawostkę, coś czego trudno byłoby się spodziewać wybierając się na przejażdżkę rowerową bądź na ognisko ze znajomymi w okolice Narwiańskiego Parku Narodowego.

Sławomir Halicki "Polska Amazonia. Przewodnik po Narwiańskim Parku Narodowym", Białystok-Choroszcz, 2000,

Krystyna Naszkowska "Jestem chłop, ale Pan. Wywiad z Marianem Pilotem", Gazeta Wyborcza, 6 grudnia 2014,

Piotr Ikonowicz, "Bardzo wschodni Niemiec", http://legaba.6te.net/iko1.htm,

Martin Krämer Liehn "Kontrabanda obywatelska czyli historia zmian we wsi polskiej widziana od dołu", Lewą nogą, 17/2005.

sobota, 25 lutego 2017

Cmentarz ewangelicki w Ogrodnikach koło Dobrzyniewa z połowy XIX wieku

Odwiedziłem w ostatnim czasie jeszcze jeden cmentarz ewangelicki w okolicach Białegostoku. Według przewodnika "Ewangelicy w Białymstoku" "Zaledwie 5 km na północ od cmentarza w Bacieczkach, a około 15 km od centrum Białegostoku znajdują się pozostałości kolejnego cmentarza ewangelicko-augsburskiego. Ukryte są za przystankiem autobusowym we wsi Ogrodniki. Zachowało się tu tylko kilka nagrobków. W fabryce w pobliskim Dobrzyniewie Fabrycznym poświęcono w połowie XIX w. ewangelicki dom modlitwy, kantorat i szkołę."

Cmentarz rzeczywiście dość łatwo znaleźć, znajduje się tuż przy głównej drodze. Otoczony jest ogrodzeniem. Znajdują się na nim 4 nagrobki kamienne i jeden krzyż drewniany, oparty o drzewo. Podjąłem próbę odczytania historii cmentarza z pozostawionych przez czas pamiątek. Niestety bez większego powodzenia.






Nagrobek stojący najbliżej bramki wejściowej pozbawiony jest tablicy z inskrypcją, widoczne są tylko pozostałości śrub mocujących.



Tuż obok stoi największy z pomników. Czytelna jest na nim środkowa część inskrypcji w języku niemieckim, która wedługg mego tłumaczenia brzmi: "Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają".




Niestety dolna część inskrypcji, opisująca prawdopodobnie osobę zmarłą jest trudna do odczytania. "Georg ? ... 1863" - tyle tylko widzę.




Kolejny nagrobek, znajdujący się prawie naprzeciw bramki wejściowej udało mi się częściowo odczytać.


"Hier ruhen in Frieden die Tochter Gottl. Oheim...", czyli "Tutaj leżą w pokoju córka Gottliba Oheima..."






Niestety dalsza część inskrypcji jest dla mnie nieczytelna.




Ostatni z pomników, stojący najbliżej drogi jest dla mnie również nieczytelny.




Trzeba przyznać, że mimo małej liczby zachowanych nagrobków cmentarz wygląda na jako tako zadbany, co budzi nadzieję, że pozostanie w pamięci przyszłych pokoleń.

Przy okazji dziękuję za dotychczasowy odzew dotyczący historii cmentarza ewangelickiego przy ulicy Produkcyjnej, a także historii Kolonii Bacieczki. Za wszelkie informacje dotyczące historii cmentarza w Ogrodnikach, a także odkrytego nieco wcześniej w Kolonii Jurowce będę wdzięczny.

Tomasz Wigłasz, Krzysztof Maria Różański "Ewangelicy w Białymstoku. Przewodnik historyczny.", Cieszyn, 2013

wtorek, 14 lutego 2017

Relacja ze spaceru "Białostockie Małżeństwa II"

W ostatnią niedzielę, 12 lutego 2017 roku zorganizowałem spacer historyczny pod hasłem "Białostockie małżeństwa II" w ramach Tygodnia Małżeństwa, który odbył się po raz drugi w Białymstoku dzięki inicjatywie Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Integra. Dwójka rzymska w nazwie spaceru oznacza drugą edycję. W zeszłym roku bowiem również wziąłem udział w podobnej akcji, oprowadzając chętnych "Śladami znanych białostockich małżeństw". Aura w tym roku była iście zimowa - leżący śnieg, ujemna temperatura i zachmurzone niebo. Nie przeszkodziło to jednak zebrać się grupce zainteresowanych osób. Postanowiłem opowiedzieć o dwóch małżeństwach, które zapisały się w historii miasta: Senderze (1810 lub 1811-1849) i Małce Bloch (1840-1878), założycielach jednej z pierwszych fabryk włókienniczych w Białymstoku oraz o Bohdanie (1870-1942) i Zofii Ostromęckich (1891-1922), lekarzu i nauczycielce, bardzo aktywnych białostockich społecznikach pierwszej ćwierci XX wieku. Klamrą łączącą te tak różne pod każdym względem małżeństwa było wdowieństwo, które je dotknęło. Kiedy przygotowywałem się do spaceru, okazało się, że nie był to jedyny punkt zazębiający obie historie.

Spacer rozpoczął się o godzinie 10.00 przy zabytkowej willi z lat 20-ych XX wieku pod adresem Mickiewicza 34. Willa została zbudowana prawdopodobnie na potrzeby właściciela fabryki lub jej personelu technicznego, w czasach gdy ta należała do Hendrichsa. A Hendrichs i Eisenbeck to kolejni właściciele fabryki po  jej sprzedaży przez Małkę Rejzel Bloch w latach 60-ych XIX wieku Hermanowi Commichau. W miejscu tym zostali przedstawieni przeze mnie Sender Bloch i Małka Rejzel, córka Izaaka Zabłudowskiego, przedstawiciele najbogatszych wówczas białostockich rodzin żydowskich. Opowieść okrasiłem ich fotografiami, pochodzącymi z albumu poświęconego białostockim Żydom, wydanego z inicjatywy Davida Sohna w roku 1951 w Nowym Jorku. Pochodzą z lat 40-ych XIX wieku. Ciekaw jestem ich autorstwa i  miejsca wykonania. Może okazałoby się, gdyby to zbadać, że zostały wykonane w Białymstoku, a wtedy byłyby starsze od najstarszej zidentyfikowanej fotografii białostockiej.

Dalsza część spaceru wiodła ulicą Mickiewicza pod budynek Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, który został zbudowany w 1897 roku na potrzeby nowo powstałego Żeńskiego Gimnazjum Aleksandrowsko-Mikołajewskiego.  Był to dobry moment do przedstawienia osoby Zofii Ostromęckiej, która w roku 1913 nauczała języka polskiego w tymże gimnazjum.


Kolejnym punktem na trasie naszego spaceru była powojenna kamienica przy ulicy Kilińskiego 12. Wcześniej, do 1944 roku stał tu dom z muru pruskiego, pamiętający czasy Branickich, należący pierwotnie do Antoniego Puttiniego, baletmistrza. W roku 1913 mieszkało tu małżeństwo Bohdana i Zofii Ostromęckich. Bohdan Ostromęcki prowadził tu wtedy również gabinet chirurgiczny. Na Kilińskiego 12 zazębiła się historia obu małżeństw. Dom, w którym mieszkali Ostromęccy należał do spadkobierców Izaaka Zabłudowskiego, ojca Małki Rejzel Blochowej.


Poźniej zeszliśmy ulicą Sienkiewicza w stronę skrzyżowania z aleją Piłsudskiego. Po jej lewej stronie, mniej więcej w miejscu, gdzie dziś przebiega aleja, znajdowała się posesja Blochów (Wasilkowska 31). I tam też z dużą dozą prawdopodobieństwa mieszkali Sender z Małką. Z ciekawostek warto wspomnieć, że mowę pogrzebową po śmierci Małki wygłaszał jej szwagier - Halbersztam. Onże napisał 11-stronicową pieśń żałobną po śmierci Sendera, która została wydana drukiem w Wilnie. Oboje żegnani byli w Wielkiej synagodze białostockiej.


Następnie przyszedł czas na ostatni punkt na trasie spaceru. Doszliśmy do skrzyżowania z ulicą Kościelną. Tu, do budynku sądu (nie istniejącego już) przy dawnej ulicy Gimnazjalnej 5 przeniósł swój gabinet dr Bohdan Ostromęcki w roku 1919. A w męskim Gimnazjum im. Zygmunta Augusta uczyła języka polskiego Zofia Ostromęcka po odzyskaniu niepodległości. Gdzie oni oboje nie działali? Wspólnie znaleźli się w składzie pierwszej polskojęzycznej "Gazety Białostockiej", wydawanej w latach 1912-1915. Bohdan działał w Towarzystwie Zakładania i Utrzymania Bibliotek Publicznych, w Towarzystwie Dobroczynności, Zofia w Kole Polek, Towarzystwie Równouprawnienia Kobiet Polskich, Towarzystwie Pomocy Biednym Pań Opiekunek "Żłobek", którego ochronka znajdowała się na Bojarach przy ulicy Modlińskiej. I to, co ważne dla przewodników turystycznych: gdy jesienią 1922 roku odbyło się zebranie założycielskie białostockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, sekretarzem zebrania został nie kto inny, tylko Zofia Ostromęcka. Krótko przed swoją przedwczesną śmiercią.
A tym ostatnim punktem, a zarazem niespodzianką dla uczestników spaceru było muzeum szkolne w dawnym Gimnazjum Męskim im. Zygmunta Augusta, czyli dzisiejszym VI LO. Oprowadzał nas po szkole, pokazywał eksponaty muzealne i bardzo ciekawie opowiadał kustosz muzeum, pan Jan Dworakowski. Moglibyśmy tak słuchać cały dzień, gdyby nie upływający czas.


Na koniec chciałbym podziękować dyrektorowi VI LO w Białymstoku, panu Dariuszowi Naumowiczowi, za zgodę na zwiedzanie szkoły w niedzielne przedpołudnie. Specjalne podziękowania kieruję do pana Jana Dworakowskiego, za to że zgodził się poświęcić swój niedzielny czas i pokazać nam zbiory, którymi się opiekuje. Dziękuję również panom Wiesławowi Wróblowi i Sebastianowi Wichrowi. Tak to często bywa, gdy opracowuje się nowy temat na spacer, że pojawiają się zagadki, wątpliwości, niewiadome. Dziękuję Wam za odpowiedzi na pytania, które znacznie poszerzyły moją wiedzę oraz za wskazywanie nieznanych mi wcześniej źródeł. Dziękuję również Adamowi Grabowskiemu, który jest autorem wszystkich zdjęć.

wtorek, 3 stycznia 2017

Kolonia Bacieczki. Ciąg dalszy "Tajemnic Bacieczek"

Skontaktowałem się z panem Grzegorzem Kotyńskim, który zostawił ślad pod poprzednim postem dotyczącym Bacieczek. Przodkowie pana Grzegorza powiązani byli z pierwszymi osadnikami ewangelickimi osiedlającymi się w Kolonii Bacieczki w XIX wieku. Miałem możliwość wglądu do materiałów z kolekcji pana Grzegorza, dotyczących historii tego osadnictwa. Niektóre tezy zawarte w mojej poprzedniej notce zostały poddane w wątpliwość. Niniejszy artykuł ma stanowić ponowne spojrzenie na historię dzisiejszej ulicy Produkcyjnej w Białymstoku. Będę wdzięczny i usatysfakcjonowany, jeśli pobudzę czytelników do dyskusji, a znawców historii tej dzielnicy lub osoby, które dzięki pamięci rodzinnej mogłyby wnieść nowe informacje do historii Kolonii Bacieczki, do przedstawienia ich bądź uzupełnienia.

Już poprzednio moją wątpliwość wzbudził następujący fragment dotyczący początków osadnictwa przy dzisiejszej ulicy Produkcyjnej:

"Dzieje osady wiążą się ze sprowadzeniem w XIX w. przez właściciela fabryki włókienniczej w Choroszczy dwudziestu dwóch rodzin niemieckich tkaczy. Każda otrzymała ziemię, a w drewnianych domach, z których część zachowała się do dziś, powstały małe zakłady tkackie. Na niewielkim wzniesieniu na skraju osady założony został cmentarz..." Opis pochodzący z przewodnika "Ewangelicy w Białymstoku" według współautora, księdza Tomasza Wigłasza, pochodzi od ś.p. pani Jezierskiej, potomkini osadników ewangelickich.

Kolonię Bacieczki od Choroszczy dzieli odległość około 10 km. Znacznie bliżej, zaledwie kilka kilometrów dzieliło zaś Kolonię Bacieczki i Antoniuk. Moesowie swoją fabrykę w Choroszczy założyli już w 1840 roku.

"Tylko nieliczne, największe zakłady wznosiły osiedla przyfabryczne złożone z domów i innych potrzebnych budowli, gdzie zresztą mogli zamieszkiwać głównie majstrowie lub robotnicy wykwalifikowani. Takie osiedle zbudował Moes w Choroszczy (40 domków ze 130 mieszkaniami, piekarnią i sklepem)."

Czy potrzebowałby zakładać osiedle w odległej Kolonii Bacieczki? Fabryka Augusta Commichaua powstała w nieodległym Antoniuku w 1849 roku. 

Osadnictwo ewangelików w Kolonii Bacieczki rozpoczyna się w drugiej połowie lat 50-ych XIX wieku. Nawiążę do tego w dalszej części artykułu.

W roku 1851 skończył się okres koniunktury w przemyśle włókienniczym Białostocczyzny wraz ze zniesieniem bariery celnej między Królestwem Polskim a Cesarstwem Rosyjskim.  O pewnej poprawie można mówić dopiero w 1855 roku. Wówczas jednak bardzo charakterystycznym zjawiskiem w okręgu białostockim było rozdrobnienie produkcji włókienniczej. Tania siła robocza oraz słaby rozwój kapitalizmu powodował powstawanie małych zakładów, które pracowały na zamówienie i z materiałów przedsiębiorstw większych, dla których wykonywały pracę w zakresie jednego stadium produkcji, prace wstępne, ale przede wszystkim tkactwo. Wydaje mi się, że z tym procesem należy łączyć osadnictwo w Kolonii Bacieczki. Być może osiedlający się tutaj tkacze wykonywali swą pracę na rzecz wielu zakładów białostockich, istniejących już w tamtym czasie, być może sprzedawali swe wyroby również do Choroszczy i do Dobrzyniewa. Bardzo mi to przypomina sytuację tkaczy, z jaką zetknąłem się słuchając opowieści o chacie tkaczy w Kolonii Jurowce.

Idealnym źródłem, które pozwoliłoby sprawdzić początki ewangelickiego osadnictwa w Kolonii Bacieczki byłyby księgi ludności stałej dla okolic Białegostoku z okresu tuż przed domniemanym początkiem osadnictwa w połowie XIX wieku i tuż po. Nie miałem do takich dostępu i nie wiem, czy istnieją. Ale na stronach internetowych Archiwów Państwowych można obejrzeć skany ksiąg stanu cywilnego parafii ewangelickiej z Białegostoku. Najstarsze z nich to księga małżeństw 1841-1875, księga urodzeń i chrztów 1852-1868, księga zgonów 1870-1882. Najstarsze księgi zgonów, jako późniejsze nie będą przeze mnie brane tu pod uwagę.

Pierwsza metryka zawierająca dane osoby mieszkającej w Bacieczkach to akt ślubu z 1841 roku (1841/17) Johanna Gottlieba Maertinsa, urodzonego w Obrzycku koło Poznania, a zamieszkałego w Choroszczy i Anny Rosiny Cudowskiej, zamieszkałej w Bacieczkach, a urodzonej w Przemkowie na Dolnym Śląsku, wdowy po Johannie Cudowskim z Markowszczyzny, córki Johanna Gottfrieda Goldnera i Elżbiety z Beckerów.

Małżeństwo to nie znajduje jednak kontynuacji w dalszych zapisach dotyczących Bacieczek.


Kolejny chronologicznie zapis pojawia się w księdze urodzeń dopiero w roku 1856 i dotyczy urodzenia Edwarda Arendta, syna Andreasa Arendta i Caroline Krüger (1856/65).

W latach 1856 - 1868 w Bacieczkach pojawiają się następujące rodziny ewangelickie:

1) Andreas Arendt vel Arndt i Caroline Krüger (dzieci: Edward ur. 1856, Louise Pauline ur. 1857, Wilhelm Heinrich ur. 1859 i Herman ur. 1863).

2) Johan Krüger urodzony w Dąbiu, zamieszkały przed ślubem (1856) w Antoniuku i Emilie Marggraf urodzona w Zgierzu, zamieszkała przed ślubem w Dobrzyniewie (dzieci: Emilie Ema ur. 1856, Wilhelm Adolf ur. 1860, Amalie Adelheid ur. 1863, August Gustaw ur. 1866).

3) August vel Johann Mitzner urodzony w Obrzycku, zamieszkały przed ślubem (1853) w Knyszynie i Ana Andree z Wegnerów urodzona w Przedeczu, zamieszkała przed ślubem w Choroszczy (dziecko: Carl August ur. 1856).

4) Gottfrid Oheim i Louise Proppe (dzieci: Carl Rudolf ur. 1858, Alvine ur. 1866).

5) Michael vel Ferdinand Krüger urodzony w Kole, zamieszkały przed ślubem (1848) w Knyszynie i Amalie Zerbst urodzona w Ozorkowie, zamieszkała przed ślubem w Knyszynie (dzieci: Wilhelmine ur. 1859, Caroline Ottilie ur. 1863, Alvine Olga ur. 1866).

6) Christoph hn i Henriette bner (dziecko: Ema ur. 1860).

7) Julius Arndt urodzony w Knyszynie, zamieszkały przed ślubem (1861) w Knyszynie i Emilie ller urodzona w Zgierzu, zamieszkała przed ślubem w Woroszyłach (dzieci: Juliane Emilie ur. 1862, Gustaw Robert ur. 1864).

8)  Anton Zalewski urodzony w Dobrzyniewie, zamieszkały przed ślubem (1861) w Bacieczkach i Amalie hn urodzona w Knyszynie, zamieszkała przed ślubem w Bacieczkach (dziecko: Ana Susana ur. 1862).

9) Carl ltz i Johana Kietzman (dziecko: Ottilie ur. 1862).

10) Samuel Ernst i Julie Jaroszewicz (dzieci: Emilie Pauline ur. 1862, Pauline Mathilde ur. 1864).

11) Friedrich vel Gottfired Oheim urodzony w Knyszynie, zamieszkały przed ślubem (1862) w Bacieczkach i Pauline Proppe urodzona i zamieszkała przed ślubem w Knyszynie (dzieci: Albertine Ottilie ur. 1862, Gottfried ur. 1864).

12) Adolf Oheim urodzony w Knyszynie, zamieszkały przed ślubem (1862) w Bacieczkach i Emilie Feszke urodzona w Zabłudowie, zamieszkała przed ślubem w Antoniuku (dziecko: Juliane Bertha ur. 1863).

13) Constantin Lenczewski urodzony w Knyszynie, zamieszkały przed ślubem (1864) w Białymstoku i Amalie Arndt urodzona w Dobrzyniewie, zamieszkała przed ślubem w Bacieczkach (dziecko: Gustaw ur. 1865).

14) Johan vel Adolf Arndt i Marie Milewska (dzieci: Johan Julius ur. 1866, Pauline Emilie ur. 1867).

15) Joseph Łabanowski i Friderike Krüger (dziecko: Bertha ur. 1866).

16) Daniel Kozłowski z Tykocina i Emilie Golnick urodzona i zamieszkała przed ślubem (1868) w Knyszynie (dziecko: Robert Daniel ur. 1868).

17) Albert Jarnow i Elene Kausch (dziecko: Aleksander Carl Ludwig ur. 1868).

18) Adolf Golnik i Marianne Rels (dziecko: Albert August ur. 1868).

Zwraca uwagę, że niektóre rodziny pojawiają się tylko jednorazowo w księgach, co może wskazywać na tymczasowe zamieszkanie w Bacieczkach. Poza tym, brak tu ewentualnych ślubów zawieranych poza parafią ewangelicką w Białymstoku oraz ewentualnych małżeństw mieszanych zawieranych w obrządku rzymsko-katolickim bądź prawosławnym. Widać jednakże, że zapisy pojawiają się rok w rok poczynając od 1856 roku, co świadczyłoby, że ewentualne osadnictwo w Kolonii Bacieczki należy datować nie wcześniej niż na połowę lat 50-ych XIX wieku. Wiele z nazwisk powtarza się, co może świadczyć o tym, że osadnictwo nie było przypadkowe, a odbywało się całymi rodzinami.

Aby potwierdzić, że osadnictwo w Kolonii Bacieczki mimo wszystko było stabilne wybiegnijmy w przód do roku 1908. Odbywała się wówczas zbiórka pieniędzy na budowę kirchy w Białymstoku. Kościół został wybudowany przy ulicy Aleksandrowskiej (dzisiejszej Warszawskiej) w roku 1910 (dzisiejszy kościół rzymskokatolicki pw. św. Wojciecha). Wśród darczyńców występują również mieszkańcy Bacieczek: Adolf Henkel, Reinhold Krause, Hermann Arndt, Berta Ernst, Karl Krüger, Wilhelm Krüger, Christoph Krüger, Albert Golnik, Karl Kühn, Emilie Kühn, Berta Adamska, Livia Mayer, Robert Oheim, Albert Oheim, Gottlieb Mayer. Warto zauważyć, że połowa nazwisk darczyńców występuje wcześniej wśród osadników z połowy XIX wieku.

Wydaje się, że aż do wybuchu I wojny światowej następował powolny rozwój społeczności ewangelickiej w Kolonii Bacieczki. Według spisu powszechnego, przeprowadzonego w roku 1921, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, na 375 mieszkańców Kolonii Bacieczki, 77 osób zadeklarowało wyznanie ewangelickie. Co ciekawe, narodowość niemiecką podało w Kolonii Bacieczki 28 osób, co może świadczyć o dość szybkim procesie polonizacji tej społeczności. Być może część osób nie przyznawała się do świadomości niemieckiej, ale nawet gdyby tak było, wydaje się, że przynależność religijna w niewielkim stopniu łączyła się z wewnętrznym poczuciem przynależności do narodowości niemieckiej. Być może część czytelników zastanawia się, czy osadnictwo ewangelickie w połowie XIX wieku rzeczywiście ograniczone było do Kolonii Bacieczki, a nie występowało w graniczącej z kolonią wsi Bacieczki. O tym, że tak właśnie było świadczyć mogą wyniki spisu. We wsi Bacieczki na ogólną liczbę 258 mieszkańców, żadna nie zadeklarowała wyznania ewangelickiego i narodowości niemieckiej. Dominowała w niej natomiast ludność prawosławna - 210 osób podało to wyznanie.

W roku 1933 miało miejsce scalanie gruntów w Kolonii Bacieczki, a z roku 1938 pochodzi spis użytkowników gruntów, który wykonano podczas ich kwalifikacji. Dzięki panu Grzegorzowi mogłem przyjrzeć się liście właścicieli działek powstałych po scaleniu i leżących w większości wzdłuż dzisiejszej ulicy Produkcyjnej i Generała Stanisława Maczka. Większość z nich to potomkowie osadników ewangelickich z połowy XIX wieku. Wymieniam tę większość poniżej:

Adolf Henkel, Zofia Pyszel, spadkobiercy Hermana Arendta, Reinhold Oheim, Paweł Krygier, spadkobiercy Macieja Cylwika, spadkobiercy Wincentego Cylwika, Karol Krigier, Albin Krigier, Feliks Oheim, Albert Oheim, Alwina Klem, Herman Oheim, spadkobiercy Karola Oheima, Karol Zalewski, spadkobiercy Mayera Gotliba, Albert Adamski, Edward Ostrowski, Wilhelm Bloch, Zygmunt Golnik, Wacław Golnik, spadkobiercy Macieja Kotyńskiego, Julian Łabanowski.

Ostatnia sprawa dotyczy nagrobka znajdującego się na środku cmentarza ewangelickiego przy ulicy Produkcyjnej. W artykule "Tajemnice Bacieczek" cytowałem fragment przewodnika "Ewangelicy w Białymstoku". "Najokazalszym nagrobkiem był ten w centrum cmentarza, należący do Wilhelma Zammella." Według księdza Tomasza Wigłasza, informacja o nagrobku pochodzi od ś.p. pani Jezierskiej.

Mam przed oczyma kserokopię zdjęcia cmentarza z roku 1933 niezbyt dobrej jakości. Nagrobek z centrum cmentarza widać na nim dobrze i jest znacznie okazalszy od otaczających go krzyży. Musiał należeć do osoby cenionej w lokalnej społeczności. Jak Państwo mogą się zorientować, nazwisko Zammel nie występuje nigdzie wśród osadników z połowy XIX wieku. Nie pojawia się również w dokumentach późniejszych, dotyczących Kolonii Bacieczki. 

Według pana Grzegorza Kotyńskiego nagrobek ten mógł należeć do Wilhelma Krygiera. Cytuję:

"Przypuszczam, że największy nagrobek na cmentarzu ewangelickim w Bacieczkach jest postawiony na grobie Wilhelma Krygiera. Był on sołtysem w Kolonii Bacieczki w roku 1920. W dokumentach geodezyjnych z roku 1933 już nie ma jego nazwiska. Prawdopodobnie zmarł w latach 1930-1933.

Na zdjęciu z roku 1933 wyraźnie widać ten nagrobek, a nagrobki w takim stylu wznoszono w okresie międzywojennym. Jako sołtys musiał być osobą ważną i chyba, jak na warunki Bacieczek zamożną, dlatego też pochowany został na środku cmentarza, a może Krygierowie akurat w tym miejscu byli grzebani.

Była to chyba najbardziej rozgałęziona rodzina w Kolonii Bacieczki. Obok jest pochowana Emilia Wojtecka-Kruger (Krygier), która zmarła w roku 1898.

Jej mąż, Antoni Wojtecki, pochodził z Pogorzałek, leżących w gminie Dobrzyniewo, a teściową była Franciszka Wojtecka, z domu Kotyńska, niewątpliwie moja rodzina."

I dalej:

"Pamiętam, że na nagrobku do roku 1977 była żeliwna, szara tablica, gęsto zapisana drobnymi literami (odlew) i być może było na niej nazwisko fundatora i obok słowo "sammel". Była ona po niemiecku."

Być może ktoś z Państwa widział ten nagrobek, jeszcze z tablicą żeliwną i potrafi rozstrzygnąć zagadkę? A może istnieje dawne jego zdjęcie?

W 1954 roku grunty Kolonii Bacieczki zostały włączone do Białegostoku, a główna ulica, wzdłuż której były położone otrzymała nazwę Produkcyjna.

Dziękuję panu Grzegorzowi Kotyńskiemu za udostępnienie wszelkich materiałów, dyskusje i uwagi.
 

Tomasz Wigłasz, Krzysztof Maria Różanski "Ewangelicy w Białymstoku. Przewodnik historyczny", Cieszyn, 2013. 

"Białystok. Manchester północy" pod redakcją Anety Kułak, Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, Oddział Białystok, 2010.

Rechensschaftbericht  über die von den Sammlern einkassierten freiwilligen zum Bau der neuen Kirche in Białystok p. 1908.