czwartek, 31 stycznia 2013

Złotoria Piaski - 1920 r.

Wielokrotnie jadąc drogą z Białegostoku do Tykocina przez Złotorię, tuż przed wsią Siekierki mijałem po prawej drogowskaz kierujący w stronę pomnika żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Podczas ostatniego wyjazdu do Tykocina, postanowiłem zatrzymać się przy nim i dowiedzieć się czegoś więcej.


Droga, którą należało podążać w stronę widocznych z drogi zabudowań ginęła w gęstym śniegu. Urok podlaskich zim!

Sam pomnik znajduje się za stodołą należącą do widocznych na zdjęciu budynków.

Niedawno "wzbogacił się" o nową tablicę z napisem powtarzającym ten pochodzący z 1930 roku:

"Nieznanemu żołnierzowi poległemu za wolność ojczyzny w 1920 r. w dziesięciolecie zwycięstwa nad Bolszewikami. Cześć bohaterowi. Strażacy w Złotorji. 1930 r."

Co ciekawe część portali internetowych zawiera informacje o powyższym pomniku, podając że jest poświęcony poległym żołnierzom, co kłoci się z treścią inskrypcji na tablicy.

Próbując zasięgnąć dodatkowych informacji skontaktowałem się z Ochotniczą Strażą Pożarną w Złotorii, fundatorem pomnika. Niestety nie uzyskałem takich.

Ciekaw jestem, czy czytelnicy bloga wiedzą coś o epizodzie ze Złotorii z czasów wojny polsko-bolszewickiej.

sobota, 29 grudnia 2012

Ślepe uliczki poszukiwań genealogicznych

Po latach poszukiwań, ślepych uliczek nie ubywa, a wręcz coraz więcej da się ich zidentyfikować. Niektóre są zupełnie beznadziejne, na zdrowy rozum nie da się z nich wyjść, księgi metrykalne spłonęły bądź zupełnie nie wiadomo, gdzie dalej szukać tego jedynego aktu, inne czekają na swój łut szczęścia, gdyż nie wszystko jeszcze stracone i droga wyjścia jawi się gdzieś w kolejnych zamierzeniach poszukiwawczych.

Zbliża się koniec roku, a był on obfity w genealogiczne ślepe uliczki, czas więc na krótkie podsumowanie, również celem ich uporządkowania.

Linia ojca:

1. Prapradziadek Wawrzyniec Paczkowski (1851 Krzyżowniki - przed 1914). Problem ze znalezieniem aktu zgonu. Akt ślubu Józefa Paczkowskiego, jego syna, zawartego z Józefą Uzarek w Bottrop w 1914 roku, wzmiankuje zmarłego Wawrzyńca Paczkowskiego, mieszkającego przed zgonem w Krzyżownikach. Z kolei ostatnia wzmianka o Wawrzyńcu Paczkowskim sprzed zgonu pochodzi z aktu chrztu jego syna Jana z 1892 roku. Sprawdziłem księgi zmarłych parafii kierskiej w Centrum Historii Rodziny do roku 1908, a później prosiłem o sprawdzenie pozostałych roczników do 1914 roku w Archiwum Państwowym w Poznaniu i w Urzędzie Stanu Cywilnego w Rokietnicy. Bez rezultatu. Aktu brak. Być może odpowiedź przyniesie moja przyszła wizyta w parafii kierskiej, gdzie zamierzam przejrzeć dostępne księgi metrykalne osobiście.

2. Ślub prapradziadków Marcina Uzarka i Balbiny Kaczmarek.

Sprawa zagadkowa sygnalizowana w poprzednim poście.

3. Akt zgonu praprababci Balbiny Kaczmarek.

Według aktu ślubu jej córki Józefy Uzarek z Józefem Paczkowskim, Balbina mieszkała w Bottrop w 1914 roku. Być może zmarła w tym mieście. Tego nie wiem. Kwerenda w archiwum miejskim w Bottrop kosztuje jednak zbyt dużo, aby porwać się na nią bez żadnych wskazówek, co do dalszych losów praprababci.

Linia matki:

1. Dziadek Wojciech Tudor (1919 Cygany - 1965 Gorzów Wlkp.) w czasie II wojny światowej więziony był w Stalagu w Berlinie lub w okolicach Berlina. Pracował przy brukowaniu drogi. Dwukrotnie uciekał, za drugim razem skutecznie. Niestety nic nie wiadomo, jaki to był Stalag, w jakim okresie dziadek przebywał w nim, a kontakt z ITS w Bad Arolsen, organizacji archiwizującej informacje o robotnikach przymusowych III Rzeszy nie przyniósł rezultatu.

2. Pradziadek Andrzej Tudor (1883 Chmielów - 1960 Kluczewo) podobno (dysponuję jedną "relacją z drugiej ręki") zaraz po pierwszej wojnie światowej, w niespokojnych czasach ruchawek chłopskich w okolicach Tarnobrzegu działał w jednej z band. Mógł brać udział w jednym z niezidentyfikowanych przeze mnie napadów na leśniczówkę w okolicach Rzeszowa. Mógł współpracować z księdzem Okoniem, prowodyrem prokomunistycznych wystąpień. To wszystko tylko "relacja z drugiej ręki", jedna jedyna, jaką posiadam. Brakuje mi źródeł historycznych, relacji pisanych, aby móc ją zweryfikować.

Po wyjeździe do Wielkopolski Andrzej przystąpił najprawdopodobniej do Wolnych Badaczy Pisma Świętego. Kontakty, jakie wtedy nawiązał mogły pomóc mu w leczeniu córki w poznańskim szpitalu podczas II wojny światowej i okupacji niemieckiej. Próbowałem kontaktować się ze zborami warszawskim i poznańskim, ale żadnych informacji potwierdzających przynależność pradziadka do tej wspólnoty religijnej nie uzyskałem.

3. Pradziadek Stefan Stępień (1900 Bardo - 1986 Śniatowo). Brakuje mi aktu urodzenia Stefana. Księgi metrykalne parafii Bardo spłonęły po zbombardowaniu kościoła i plebanii podczas II wojny światowej. W tym wypadku ślepa uliczka wydaje się bez wyjścia.

Podobnie ślepą uliczką bez wyjścia okazuje się być drugi związek pradziadka ze Stanisławą Flugel. Sprawdziłem telefonicznie wszystkie miejsca pobytu pradziadka po wojnie: Jelenią Górę, Janowice Wielkie, Wrocław, Szczecin. Nigdzie w tych miejscach nie trafiłem na akt ślubu pradziadka ze Stanisławą, ani na ślad pobytu takiej osoby.

4. Prababcia Agata Stępień (1898 Pińsk - 1989 Gorzów Wlkp.). Aby dotrzeć do aktu urodzenia prababci należy rozpocząć poszukiwania w archiwum mińskim, które jako jedyne posiada księgi metrykalne pińskich parafii prawosławnych. Mógłbym wtedy dowiedzieć się również więcej o rodzicach prababci Filipie Szczerbaczewiczu i Paulinie z Rozalików, a także o dziadkach prababci Andrzeju Szczerbaczewiczu i Klemensie Rozaliku, a także dalszych przodkach. Cóż z tego? Archiwum w Mińsku wymaga horrendalnych sum za samo rozpoczęcie poszukiwań, których rozpoczęcie również nie jest ściśle określone czasowo, a całkowita wartość kosztów poszukiwań genealogicznych deklarowana przez archiwum przekracza możliwości zwykłego hobbysty genealoga.

5. Prapradziadek Kacper Stępień (1874 - 1923?). Prapradziadek zmarł na Wołyniu w okolicach Sarn, gdzie rodzina Stępniów przeniosła się po I wojnie światowej. Jeśli został pochowany w Sarnach, nagrobka nie odnajdę, cmentarz bowiem już nie istnieje. Nie wiem, co stało się z metrykaliami z tego okresu.

Takich zagadek i ślepych uliczek wraz z dalszymi poszukiwaniami będzie pewnie przybywać...

czwartek, 29 listopada 2012

Zagadka prapradziadka Marcina Uzarka rozwiązana ... częściowo

Odnaleziony niedawno akt zgonu mego prapradziadka Marcina Uzarka pozwala obalić hipotezę zawartą we wpisie z dnia 7 sierpnia 2011 roku. Wówczas zagadkowe wydawało mi się to, że w akcie chrztu mej prababci Józefy Paczkowskiej z Uzarków nie występuje imię i nazwisko ojca, choć później, w akcie zawarcia małżeństwa pradziadków dane ojca Józefy pojawiają się. Pisałem wtedy: "Skłaniam się ku innej hipotezie. Marcin Uzarek był innowiercą, najprawdopodobniej ewangelikiem. Co prawda i w tym wypadku dziwne byłoby nie wpisanie danych ojca. Jednakże w księgach metrykalnych parafii rzymskokatolickiej w Ostrzeszowie za lata, które przeglądałem, parafii dość w końcu licznej, nazwisko Uzarek w ogóle nie występuje.

Występuje natomiast zupełnie podobny zapis o chrzcie na 4 lata przed urodzeniem mojej prababci. Zostaje wówczas ochrzczona Marianna, danych ojca nie ma, natomiast jako matkę wpisano Balbinę Kaczmarek. Nie mam pewności, czy Marianna jest siostrą Józefy, różnią się miejscem urodzenia - Józefa urodziła się w Siedlikowie, Marianna w miejscowości Niedźwiedź. Na inne tego typu zapisy o chrzcie dzieci Balbiny Kaczmarek nie trafiłem. Być może Marcin z Balbiną wzięli ślub w kościele luterańskim, gdzie byli też później chrzczeni synowie, natomiast córki zgodnie z wyznaniem matki w kościele katolickim?"

W odnalezionej metryce zgonu czytamy, że Marcin Uzarek, zmarły 7 maja 1909 roku w Buchow Carpsow w wieku 49 lat był wyznania rzymskokatolickiego. Urodził się w Garkach, w powiecie odolanowskim. Rodzicami byli: chałupnik Wojciech Uzarek i Katarzyna Trocha.

Tyle faktów. Teraz ciekawostki:

W bazie danych małżeństw, prowadzonej przez Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne "Poznań Project" odnaleźć można akt ślubu rodziców Marcina. Według tej bazy 26-letni Wojciech poślubił 20-letnią Katarzynę w parafii katolickiej w Odolanowie, do której należała wówczas wieś Garki w 1855 roku.

W bazie tej nie ma niestety aktu ślubu Marcina Uzarka z Balbiną Kaczmarek, matką Józefy. Jak wcześniej pisałem, moje poszukiwania takiego aktu w ostrzeszowskiej parafii panny młodej spełzły na niczym.

Warto zauważyć, że Józefa, jako zgłaszająca zgon swego ojca występuje pod nazwiskiem Uzarek. Dlaczego w kościelnym dokumencie potwierdzającym zawarcie małżeństwa z Aleksandrem Kurosińskim w Bottrop w 1913 roku występuje ponownie pod nazwiskiem matki Kaczmarek mimo, że dokument z Urzędu Stanu Cywilnego stwierdza, że rodzice Józefy, Marcin i Balbina są małżonkami. Więc byli małżonkami, czy też nie? A jeśli tak, to gdzie zawierali ślub?

W akcie zgonu Marcin, jak i jego córka Józefa określeni są jako żniwiarze. Czy byli tylko sezonowymi pracownikami na podberlińskiej prowincji, czy wyemigrowali z południowej Wielkopolski na stałe?

Ciekaw również jestem czy w Buchow Carpsow lub w okolicach zachował się cmentarz z początku XX wieku i ewentualny nagrobek prapradziadka.

Każde kolejne odkrycie genealogiczne generuje pytania!

Chciałbym tu podziękować raz jeszcze Renacie, bez której pomocy, odnalezienie poniższej metryki zgonu byłoby bardzo utrudnione.


piątek, 16 listopada 2012

Białystok: Krzyż przy Nowowarszawskiej poświęcony Adamowi Piszczatowskiemu?

Jedną z najciekawszych postaci związanych z ziemią białostocką w pierwszej połowie XIX wieku jest Adam Piszczatowski, nieznany niestety prawie zupełnie szerszemu ogółowi. Nie wiadomo, kiedy dokładnie urodził się. Wiadomo natomiast, że przyszedł na świat w rodzinie drobnoszlacheckiej we wsi Piszczaty. Piszczaty to właściwie dwie wsie: Piszczaty Piotrowięta i Piszczaty Kończany, leżące około 20 km na południowy zachód od Tykocina. W okresie późniejszym rodzice jego mieszkali w podbielskiej wsi Knorydy. Nie wiadomo także wiele o młodości Adama Piszczatowskiego. Nie jest na przykład pewne, czy urodzony w 1806 roku Adam Piszczatowski, syn Wawrzyńca, uczeń klasy I Gimnazjum białostockiego to ta sama osoba, która tak szczególnie zapisała się później w historii walk o wyzwolenie ojczyzny.

Jako młody człowiek zaciąga się do wojska rosyjskiego. Gdy wybucha Powstanie Listopadowe ówczesny podporucznik Żmudzkiego Pułku Grenadierów porzuca dotychczasową służbę i wstępuje do wojska polskiego. Po zabójstwie w Surażu kapitana Czałowa ucieka wraz z kolegami do Królestwa Polskiego. Służy w 2 Pułku Piechoty Liniowej i kolejno awansuje na podporucznika, porucznika i w końcu kapitana. Po upadku Powstania udaje się na emigrację do Francji, dokąd trafia w listopadzie 1831 roku. We Francji jest jednym z pierwszych członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W czerwcu 1832 roku zostaje przyjęty do loży masońskiej "Trois jours".

Wkrótce bierze udział w przygotowaniach wyprawy pułkownika Józefa Zaliwskiego do Polski rozwożąc listy, polecenia i informacje. Zaczyna się ostatnia, najważniejsza część dramatu młodego człowieka.

22 stycznia 1833 wraz z Faustynem Sulistrowskim i Antonim Winnickim wyrusza z Lyonu na tereny polskie. Zaopatrzony w fałszywy paszport, dawkę arszeniku, odezwy i instrukcje trafia do Domanina w Poznańskiem. Stamtąd udaje się w Kaliskie, później do Płocka, aby stamtąd wyruszyć w strony rodzinne. Tam ukrywa go od 11 marca 1833 roku szlachcic z powiatu bielskiego Michał Daniłowicz, pełniący obowiązki naczelnika ziemskiego okręgu policji. W ciągu kilku tygodni Piszczatowski dociera do okolicznej szlachty. Podburza ją do kolejnego powstania, zaopatrzony jest również w buntowniczą odezwę do narodu rosyjskiego, nakłaniającą do wystąpienia przeciw carowi.

Schwytany zostaje 22 czerwca 1833 roku w lasach pod Surażem, postawiony przed Sądem Wojennym i skazany na karę śmierci przez poćwiartowanie. Później wyrok zamieniono na śmierć przez rozstrzelanie. Wykonanie wyroku odbywa się publicznie na polach między Białymstokiem, a ówczesną wsią Skorupy (w rejonie dzisiejszej ulicy Piastowskiej) 20 stycznia 1834 roku.


Ostatnio uczestnicząc w spotkaniu poświęconemu wystawie o zagładzie dworów województwa białostockiego po 1939 roku, zainteresowałem się wypowiedzią z sali. Padło bowiem nazwisko Adama Piszczatowskiego. Pani, niegdyś aktywny przewodnik turystyczny po województwie białostockim opowiadała, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zwłoki konspiratora spoczęły przy ulicy Nowowarszawskiej, na terenie dawnej wsi Skorupy. Mieszkańcy wsi wystawili ponoć na pamiątkę zaliwszczyka krzyż.

O jednym z krzyży przy ulicy Nowowarszawskiej pisałem już tu na blogu. Marta Sokół w swej pracy pisze o jeszcze jednym krzyżu, umiejscowionym na skrzyżowaniu ulic Piastowskiej i Nowowarszawskiej z zachowanym napisem: "[18[72 R/ za Ja[n] Gołombiewsk (nieczytelne) / Wojciecha Ten pomnik postawiony" sugerując, że może być postawiony na cześć jakiejś zmarłej osoby. Czy któryś z nich został poświęcony właśnie Adamowi Piszczatowskiemu?

Marta Sokół "Krzyże i kapliczki przydrożne w krajobrazie miejskim Białegostoku - wczoraj i dziś", Zeszyty Dziedzictwa Kulturowego, t.1, Białystok 2007,

Jan Trynkowski "Absolwenci Gimnazjum Białostockiego (3). Adam Piszczatowski - śmierć chociaż żałosna, ale nie daremna...", Gryfita, nr 19/1999,

Adam Czesław Dobroński "Symbol Pamięci, czyli wspomnienie o Płycie Nieznanego Żołnierza na Rynku Kościuszki", Kurier Poranny, 2 lipca 2009.