Polecana przez panią Marię kolejna książka przedstawiciela rodu Kieniewiczów z Dereszewicz na Polesiu trafiła w moje ręce. Tym razem sięgnąłem po wspomnienia Antoniego Kieniewicza (1877-1960) - ojca Stefana, zatytułowane "Nad Prypecią dawno temu... Wspomnienia zamierzchłej przeszłości". Autor zaczął je pisać w początkach 1946 roku, kiedy pobyt rodziny na Polesiu był już rzeczywiście zamierzchłą przeszłością, opuściła je bowiem pod koniec 1918 roku.
Czytając książkę obcujemy z codziennością zamożnej rodziny kresowej z ostatnich dziesięcioleci XIX wieku i pierwszego piętnastolecia wieku XX. Widzimy w jaki sposób prowadzona jest gospodarka rodzinna, jakie stosunki łączą poszczególnych jej członków oraz osoby powiązane z rodziną z racji profesji bądź codziennych obowiązków. Widzimy zwyczaje panujące w zamożnym polskim dworze, i te świąteczne, i te dotyczące codziennej pracy oraz rozrywek. Gdy młody chłopak, autor pamiętnika wyjeżdża do szkoły w Petersburgu, a potem na studia do Warszawy, możemy zaobserwować, jak bardzo zmieniło się wielkomiejskie życie w okresie nieco ponad stu lat, jakimi udogodnieniami technicznymi dysponowano tak jeszcze wydawałoby się niedawno, jakie stosunki wreszcie łączyły Rosjan i Polaków w czasie zaborów. Kroczymy wraz z młodym Antonim przez życie, życząc mu jak najlepiej podczas zaręczyn z przyszłą żoną Magdaleną, podróżując z młodym małżeństwem po Europie i dziwiąc się, na jak wiele można było sobie w ówczesnych czasach pozwolić finansowo, dysponując majątkiem gdzieś tam w zapadłym zakątku Europy.
Z racji tego, że książka dotyczyła życia na Polesiu, próbowałem wychwytywać wszystkie te fragmenty, które mogłyby dotyczyć życia mych przodków w tym miejscu. Niewiele jednak w książce wątków dotyczących Pińska.
Dużym atutem są natomiast opisy polowań zamieszczone we wspomnieniach z uwzględnieniem rybołóstwa. Jako, że mój prapradziadek Filip Szczerbaczewicz (1862-1911) był według przekazów rybakiem, zainteresował mnie ten fragment szczególnie, zwłaszcza że autor wspomnień często korzystał podczas połowów ryb z pomocy ludności chłopskiej. Opisy polowań na szczupaki, które odbywały się nocą z ością i żarzącym się smolnym łuczywem w drucianym koszu wiszącym na długim drągu lub obrazy pieczenia przy ognisku tzw. opiekanki z jazia, należą do szczególnie sugestywnych. Jakże przypominają niezrównane opisy podobnych wypraw zamieszczone w książkach Franciszka Wysłoucha. Wyobrażałem sobie, że w podobny sposób mógł zarabiać na swą egzystencję mój prapradziadek Filip, w bliskiej łączności z naturą i jej atrakcyjnością.
Jednak fragmentem najciekawszym dla mnie był inny, związany z wyjazdem całej rodziny Kieniewiczów z Dereszewicz drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia 1918 roku:
"Około północy dotarliśmy do Pińska. Wyłazimy z wagonu, pakujemy się z rzeczami na kilkoro sanek żydowskich i po bardzo słabej sannie wleczemy się prawie nieoświeconymi ulicami do hotelu Bązewicza, znajomego mi Izraelity. W pewnym miejscu zatrzymuje nas posterunek petlurowców. Legitymujemy się, przeglądają nasze papiery, rozpytują się, skąd, po co i dokąd jedziemy. Wreszcie puszczają nas na wjazd do miasta. W hotelu wszystkie numery zajęte. Wpakowujemy się przez znajomość do salonu właściciela, układamy chłopców na prowizorycznym posłaniu na podłodze; sami zaś w pozycji siedzącej kiwamy się. Pan Małek tylko dobrał się do kosza z prowizjami i irytował mnie długo trwającym mlaskaniem przy przeżuwaniu jadła."
Okres I wojny światowej i jej końca, to bardzo mgliste wspomnienia dotyczące rodziny mej prababci Agaty ze Szczerbaczewiczów. Jej matka Paulina miała wyjechać w głąb Rosji wraz z dziećmi. Czy było to w 1915 roku w ramach tzw. bieżeństwa? Kiedy wróciła z tej wyprawy i jak rozumieć wspomnienia Mosze Aszpiza, wnuka jej sąsiadów, który pisał, że Paulina ukrywała Żydów podczas okupacji Pińska przez wojska niemieckie po 1915 roku? Moja prababcia Agata z kolei wraz braćmi Janem i Antonim miała wyjechać na roboty do Niemiec. Kiedy wróciła? Czy w listopadzie 1918 roku?
Fragment z książki Antoniego Kieniewicza zacytowałem z jeszcze innego powodu. Według relacji mej cioci Heleny, prababcia Agata prowadziła pamiętnik. Pamiętnik ten już w czasie II wojny światowej został w domu jej siostry Elżbiety, która do 1944 roku mieszkała w Pińsku przy ulicy Szczytowej 8. Z tego domu podczas pospiesznego wyjazdu do Polski nie został zabrany. Czy w pamiętniku tym znajdowały się wspomnienia z pobytu w "Giermanii", a następnie z pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości? Ciocia Helena opowiadając o pamiętniku wspominała o tym, że przez pewien czas prababcia Agata ukrywała się, gdyż poszukiwali jej wspomniani petlurowcy - ukraińscy żołnierze. Dlaczego i w co zamieszana była prababcia, pozostaje tajemnicą. Ale jeśli tak było, musiało mieć miejsce na przełomie 1918 i 1919 roku.
Antoni Kieniewicz
"Nad Prypecią dawno temu... Wspomnienia zamierzchłej przeszłości"
Ossolineum, 1989
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz