piątek, 24 lipca 2009

Poluchowicze, Pińsk, żydowskie karczmy czyli refleksje ze "Wspomnień Wołynia, Polesia i Litwy" Kraszewskiego

Czytając Kraszewskiego "Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy" miałem ambiwalentne odczucia. Z jednej strony książka to bardzo ciekawa, pokazująca w jaki sposób podróżowano w I połowie XIX wieku. Kraszewski, jeden z rodzimych pionierów reportażu z podróży, dość krytycznie ocenia w niej krajobraz przyrodniczy Polesia, wady ludzi ze wszystkich warstw społecznych, od możnowładztwa, po szlachtę i chłopstwo. Krytykowany jest sposób gospodarowania, ciemnota, wyzysk, brud, powierzchowność, zabobony. Relacja z podróży wydaje się dzięki temu żywa, a gawęda autora w znacznym stopniu prawdziwa.

Co mnie znużyło, to zbyt długie dygresje historyczne dotyczące odwiedzanych miejsc, choć muszę przyznać, że historia Wielkiego Księcia Witolda, opowiedziana przy okazji rozdziału o Łucku jest smakowita.

************************************************************************************

W dzisiejszych czasach królującej poprawności politycznej, nadwrażliwości na słowo antysemityzm, tresury medialnej, teksty XIX-wieczne oceniające stosunki pomiędzy tubylcami, a Żydami mogą szokować. A przecież skądś ta niechęć do Żydów w społeczeństwie musiała się wziąć. Dzisiejsze teksty mainstreamowe analizują tylko jedną stronę medalu. Warto jednakże sięgnąć do historii i świadectw sprzed wieku, dwóch. Przekonałem się o tym czytając "Pamiętniki włościanina" Jana Słomki. Przekonuję się, czytając następujące akapity u Kraszewskiego:

"[...]Nad drogi poleskie nie znam nic straszniejszego, chyba poleskie karczmy. Ach, wszystkie pięć zmysłów i drugie pięć, gdyby je miał człowiek, cierpiałyby męczarnię najwyrafinowańszą w tych jaskiniach swędu i niechlujstwa.

Już widzę, jak się podróżny z daleka cieszy, gdy mu powiedzą, że będzie wkrótce karczma. Wygląda on, niespokoi się - i widzi nareście światło z daleka przez okno pobite, pozaklejane, pozatykane. Stój! Dach się chyli, komin wali, wjazd zawalony błotem, stajnia bydłem, wozami i saniami. W izbie dymią okropnie fajki poleskie, słychać gwar głuchy pijackiej rozmowy. Pytasz o osobną izbę - Żydzi ci się w oczy śmieją.

Rad nierad, ciemno, późno, słota, wchodzisz do jedynej! Ach! Pod nogami twymi plączą się bachury, gęsi, kury, błoto; głowa twoja zawadza o lichtarz siedmioramienny, wiszący z pułapu i kapiący łojem, w nos twój zapach gorzałki, dymu fajek, swędu właściwego Żydom, kwasu, czadu, łoju, dziegciu, błota wpada i uderza; o uszy twoje gwar pomieszany beku dzieci, krzyku kur, kaczek, gęsi, Żydówek, brzęku kwart i pieśni chłopskich. Na dobitkę, w jednym kącie Żydzi rżną kozę wśród izby, w drugim spektor uczy dziecko ponuro powtarzając - Gecher! Uciekasz do alkierza! W alkierzu na betach i piernatach Żydzi mieszą bułki i łokszyn, wisi kołyska, stoi i stół kulawy, włóczy się kotka z kociętami, skaczą kozy po ławach, zawala drogę worek z owsem, w kącie śmierdzi rzepa i brukiew, a w drugim - leży kupa kartofli. Ani sposobu! - Gdzież ja będę nocował! - myśli biedny podróżny.

Żyd, jako bardzo przebiegły, wybiega naprzód do stajni zobaczyć, czym podróżny przyjechał. Od tego zależy przyjęcie.

Jeśli parą końmi, nie krytym wózkiem, a Żyd ma kilkaset rubli, traktuje podróżnego de puissance en puissance en égal, kładzie ręce w kieszenie, pluje, zapala fajkę (tu wszyscy Żydzi fajkę palą) i chodzi w czapce. Jeśli konie zaprzężone w szwarc - z trochę większą dystynkcją, jeśli jedziesz ze dzwonkiem - najwyższy respekt, jeśli masz kocz i brykę - wypędza chłopów i oczyszcza ci pierwszą izbę. Daje ci świecę chorą, leżącą na bok w lichtarzu, gospodyni zmiata stoły i ławy fartuchem, podłogę posypują piaskiem. Ale któż cię wybawi od całej historii naturalnej, wijącej się po ścianach, jakby naumyślnie do obserwacji, od smrodów, którymi już ściany przesiękły, od krzyku z sąsiedniej wylatującego izby bachurów, kotów, Żydów, spektora itd.

Nic obrzydliwszego na świecie nad karczmę poleską, nic podobniejszego do czyśca nad nocleg w niej, nic przy tym nudniejszego nad Żydów, jej mieszkańców, którzy pijawczanym sposobem, siedząc w każdej wsi, ssą chłopów, odzierają podróżnych i wypłacają się rozmaicie panom swoim, często dziedzicznie po lat 200 w jednej familii, jedną karczmę sobie podając.

Nic szkodliwszego przy tym dla gospodarstwa nad nich. Oni bliżej z wieśniakiem w stosunkach zostając, wiedzą o wszystkim, co on ma, każdy jego snopek policzony u nich, każda sztuka bydła zapisana w pamięci. Co tylko można za pół ceny wziąć w długu, to wezmą - zboże, bydło, aż do najdrobniejszych rzeczy, aż do ruchomości gospodarskich, które opilcy odnoszą wreście arendarzowi. Zważmy i chciejmy się przekonać o szkodach niezliczonych z zajęcia karczem przez Żydów; chciejmy nareście rzucić oczyma na swoje położenie i zrzucić to jarzmo ohydne. Co za osobliwszy wdzięk, co za czary mają Żydzi, że przy tylu niedogodnościach, tylu oczewistych krzywdach, siedzą wszędzie tak spokojnie?"

*************************************************************************************

Zdarzyło mi się też podczas czytania książki olśnienie. Zapoznaję się z rozdziałem o szlachcie osiadłej w Sernikach na Polesiu:

"Myślałem wtedy o tej dziwnej osadzie, o jej obyczajach i życiu tak nędznym, które łatwo poznać z samego ich ubrania. Najbogatsi Machnowicze, z których jeden piastował dostojny urząd kluczwójta, a spadek po nim niedawno żwawe obudził spory, reszta, mnogie rodziny Sernickich, Poluchowiczów, Dubinów, Szołomyckich, Szuszków, Boryczewskich, Kudernickich itd. żyją ze swoich zagonów, z najmu na czółna, do kośby i żniwa w okolicy. Przy całym tym ubóstwie jest w nich jednakże rodzaj dumy, który ich od chłopów odróżnia. Krój nawet ubioru mają odmienny. Wprawdzie siermięgi Sernickich są białe, jak u chłopów, ale mają niby kształt kapot, kołnierze małe innym krojem, pasy nie czerwone, ale czarne, na nogach łapcie takież, jak noszą wieśniacy, leczy przy nich często rzemyki zastępują sznury. Szlachcianki chyba w wielkie święta gorset i trzewiki kładną i to nie wszystkie, zresztą ich ubiór niczym od chłopianek się nie różni."

Zaraz, zaraz - pomyślałem sobie. Przecież brat mojej prababci z Pińska, Agaty, Jan Szczerbaczewicz ożenił się z Zinaidą Poluchowicz. Przecież Pińsk niedaleko Sernik. Dzięki internetowi nawiązałem kontakt najpierw z panem Jerzym, a później z panem Janem, dysponującymi wielką wiedzą na temat rodu Poluchowicz. Muszę im w tym miejscu podziękować za uzyskane informacje. Okazuje się, że nie sposób bez dokładnych danych ustalić pokrewieństwa między Poluchowiczami. 80% mieszkańców Sernik, czyli około 3000 ludzi nosi dziś nazwisko Poluchowicz. A na Polesiu pińskim jest to najczęściej występujące nazwisko.

*************************************************************************************

Bardzo chciałem poznać, co Kraszewski napisze o Pińsku. Okazało się, że znane mi już cytaty z Kraszewskiego u Kolberga, czy w przewodniku Grzegorza Rąkowskiego po Polesiu stanowią rdzeń rozdziału. Ale warto je tu na zakończenie przypomnieć. Takiego Pińska już nie ma.

"Nareście zbliżamy się do Pińska, gwiazdy swoich okolic, miasta, które z Białym i Czarnym Morzem ma związki, siedzącego jak Żyd bankier na wielkim gościńcu, po kolana w błocie, na worku soli, z trzosem rubli. Z daleka naprzód pokazuje się wieża eks-jezuickiego kościoła. Jedziesz po piasku, oglądasz się; sterty, karczmy, topole, z daleka nad drogą niby wiatraki uwiązane na pokucie, niby domy z pięćdziesięcią kominami, na koniec wielki słup w prawo z rzeźbami P. Jezusa, N. Panny i ś. Jana. Chcę wyczytać chorągiewki, datę pamiątki, na próżno - hieroglify jakieś."

"Ach! - ależ tylko com nie zapomniał o największej w Pińsku osobliwości, o której niezawodnie wspomną każdemu nowo przybyłemu. Jest to palladium Pińska, osobliwość, starożytność, ciekawość, ciekawsza od najciekawszych ciekawości - od paryskiego ourang-outana i słonia-fontanny, od lwów królewskiego ogrodu, od braci syjamskich, od psa munito, od albinosa, od niedźwiedzi berneńskich, od wszystkiego, co jest i będzie ciekawym. Jest to stworzenie tu dość pospolite, ale tutejsze, oryginalne, właściwe - wiun, wąż - ryba, mieszkaniec błot i rowów nadprypeckich, wiun, król wiunów, prapradziad wszystkich, sięgający czasów, kiedy tu w gościnę Morze Czarne przychodziło - wiun na łańcuchu, gdzieś u jakiegoś mostu będący.

Jeżeli w prostocie ducha uwierzysz tej powieści, którą z największą serio będzie ci Pińczuk opowiadał, z jakąż to radością, on, co się tej mistyfikacji od prapradziadów nauczył, będzie z tobą brnął po całym mieście, chodził i krążył, niby zawsze szukając tego sławnego wiuna, z jakim nareście śmiechem, umęczywszy cię, powie - prima aprilis!"

32 komentarze:

  1. Za zgodą Pana Michała Bąkowskiego publikuję treść e-maili wymienianych między nami, dotyczących powyższej notki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał Bąkowski2 sierpnia 2009 10:55

    Drogi Panie Danielu,

    Usiłowałem kilkakrotnie umieścić komentarz pod Pańskim ostatnim tekstem, ale jakoś mi się nie udało. Wybrał Pan jakiś inny format do komnetarzy, bo w innych poletkach Bloggera nie miewam kłopotów. Ale to w końcu nieważne.

    Zainteresowało mnie (czy może nie było dla mnie do końca jasne) jakie jest właściwie Pańskie zdanie na temat tego cytatu. Czy to jest antysemityzm, czy nie? Czy to jest właśnie "druga strona medalu"? Jeśli tak, to co jest pierwszą stroną i w ogóle co to za "medal"? Pisze Pan: "przecież skądś ta niechęć do Żydów w społeczeństwie musiała się wziąć. Z pewnością, ale skąd? Czy ten cytat właśnie to tłumaczy?

    Mam nadzieję, że u Pana wszystko dobrze, i zapewniam Pana o moim stałym szacunku,

    m

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Panie Michale,

    Nie wiem, dlaczego nie udało się Panu zamieścić komentarza pod moim tekstem. Jest Pan już co prawda drugą osobą, która pisze, że nie jest to łatwe, ale trzy inne osoby już takie komentarze zamieszczały. Poza tym mam ustawioną opcję komentowania przez każdego chętnego i brak moderacji. Zmieniłem dziś jedno z ustawień komentowania, które wydaje mi się nie znaczące (pokazywanie profilów przy komentarzach, ale może to ono powodowało problem?)

    Pisząc kolokwialnie o jednej stronie medalu, miałem na myśli to, że współczesne media mainstreamowe w Polsce i na świecie przede wszystkim donoszą o antysemityzmie Polaków, wyolbrzymiając problem. Dziś w ogóle trudno doszukać się takiego tonu pisania o diasporze żydowskiej, jak np. u Mackiewicza w artykułach o sytuacji w Zbąszyniu w 1939 roku. A teksty z przełomu wieków, jak u Jana Słomki w jego "Pamiętnikach włościanina" czy takie, jak cytat z Kraszewskiego mogą szokować.

    Czy cytat ten to przykład antysemityzmu? Myślę, że tak. Ale jest też głosem wskazującym na jedną z przyczyn zacofania i zastoju polskiej wsi. I tego rodzaju myśli mogły prowadzić pod koniec XIX wieku do powstawania chłopskich spółdzielni produkcyjnych starających się walczyć o wpływy na rynku z handlem żydowskim, mogły też prowadzić do haseł niszczenia mienia żydowskiego oraz pogromów.

    Ja nie jestem przeciwnikiem tego typu tekstów. Uważam, że mogły odzwierciedlać faktyczną sytuację na wsi. Nie byłbym pewnie przeciwnikiem walki z handlem żydowskim za pomocą spółdzielni produkcyjnych. Ale byłbym przeciwnikiem przemocy i pogromów.

    Podobnie z antypolonizmem. Rozumiem kawały o Polakach kradnących w Niemczech samochody. Nie akceptuję pisania o polskich obozach zagłady w czasie II wojny światowej.

    A czy ten cytat tłumaczy niechęć do Żydów w społeczeństwie polskim? Myślę, że w jakiejś części tak, że to podłoże gospodarcze tę niechęć w dużym stopniu wzmagało. Ale równocześnie nie uważam, żeby niechęć ta była powszechna, biorąc pod uwagę skalę problemu.

    Dziękuję, u mnie raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie nie mam powodów do narzekań. Mam nadzieję, że u Pana również wszystko jak najlepiej idzie. Muszę wspomnieć, że bardzo interesująco Pan pisze o terroryzmie
    muzułmańskim.

    Serdecznie pozdrawiam
    Daniel Paczkowski

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał Bąkowski2 sierpnia 2009 10:57

    Panie danielu,

    Antysemityzm polski to jest poważny problem, może głównie dlatego, że w Polsce nie ma Żydów. Ale nawet gdyby byli, czy może raczej KIEDY byli, czy nie sądzi Pan, że te ciągłe debaty na temat Żydów, te kulturalne (bo nie mówię przecie o tłuczeniu szyb i biciu laskami) sugestie, że może byłoby lepiej, żeby się wynieśli na Madagaskar, że to wszystko jest poważny problem, wcale nie wyolbrzymiony. Ja jestem obcokrajowcem, żyjącym od lat w obcym kraju i zapewniam Pana, że zdarzają się tu wystąpienia przeciw "bloody foreigners", ale jakże rzadko. Wobec milionowej rzeszy Polaków i wschodnich Europejczyków, wobec milionów Murzynów z Afryki i ogromnej emigracji z Karaibów, wobec milionów Hindusów i Pakistańczyków, nie licząc, Greków, Włochów, Niemców, Francuzów itd. nie ma naprawdę żadnej dyskryminacji. Nie mówimy tu przecież o ludziach żyjących w Anglii od wielu pokoleń, ale zaledwie o świeżych emigrantach, którzy mówią kiepsko po angielsku. Z przedwojennej Polski chciano wyrzucać spolonizowanych Żydów. W dzisiejszej Polsce wytyka się żydostwo choćby w którymś pokoleniu - i Pan mówi, że to jest wyolbrzymiony problem???

    A jak Pan by się czuł, gdyby sie okazało, że wśród Pańskich przodków jest Żydówka? I że w związku z tym, nie jest Pan Polakiem wedle tych bydlaków? Czy to jest zdaniem Pana wyolbrzymiony problem? Dlaczego nie przeszkadza polskości Herberta jego szkockie pochodzenie, Chopinowi nie zawadza francuski ojciec, ale Tuwim to żydłak, a Grydzewski i Słonimski i reszta, to "jadą mośki literackie"? Pan uważa, że wyolbrzymiam?

    Wśród prlowskich antysemitów jakiś niedouczony rabin bez mózgu, bełoczący coś o "polskich obozach koncentracyjnych" ma być usprawiedliwieniem, ma uzasadniać i dowodzić, że "musimy się bronić! Czy ja wyolbrzymiam?

    Natomiast co do Kraszewskiego, to nie wydaje mi się ów cytat przykładem antysemityzmu. To w jego mniemaniu był tylko "opis". Czy czytał Pan opisy karczm u Dickensa? Czy czytał Pan opis Londynu w Dziennikach Dostojewskiego? Czy nazwałby ich Pan autorami "antyangielskimi"?!

    Gdyby Kraszewski napisał, że w chacie cuchnęło tym specyficznym smrodem białoruskich chat, to nikt (oprócz białoruskich nacjonalistów) nie poczułby się urażony. Dziś niestety z jednej strony jest polit-poprawność, więc porządni ludzie boją się pisać, bo zaraz ich ktoś posądzi o antysemityzm, a z drugiej są najprawdziwsi antysemici, którzy obrócili idiotyzm polit-poprawności do góry nogami i mówią, że ich antysemityzm to nie jest żaden antysemityzm, tylko idiotyczne uprzedzenia polit-poprawniaków. Genialne. Ale nie wolno dać się zwariować chamom.

    Nie. Antysemityzm w Polsce to jest problem. I to poważny.

    Aha, dzięki za komplementy, ale o muzułmańskich terrorystach pisał głownie Darek. Ja zajmowałem się tylko trochę tym chamem Ahmadinedżadem.

    Kłaniam się Panu nisko,

    m

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Michale,

    Ja bym tu jednak dokonał rozgraniczenia na okres przed- i powojenny. Przed wojną handel i nieruchomości w wielu miejscach w Polsce opanowane były przez Żydów. Czy przeciętny Kowalski, który w małym miasteczku na Podlasiu chciałby prowadzić konkurencyjną do żydowskiej działalność gospodarcza mógł się czuć u siebie? Skąd taka popularność Narodowej Demokracji w małych miasteczkach? Wydaje mi się, że Izaak Bashevis Singer w swoich dziełach oddawał dobrze sytuację w Rzeczypospolitej, nie oszczędzając bynajmniej swoich pobratymców.

    Uważam, że antysemityzm dziś to głównie gwiazdy Dawida malowane przez ogolonych osiłków, często pod osłoną nocy w miejscach publicznych. Ale twierdzę, że jest to problem marginalny. Choć powodów niechęci do Żydów byłoby niemało.

    Czy przypadkiem była nadreprezentacja Żydów w KPP, PPR, nowo tworzonej administracji sowieckiej na zdobytych po 17 września 1939 roku terenach?

    Czy przypadkiem była nadreprezentacja Żydów wśród czynnych entuzjastów wprowadzanego w Polsce komunizmu?

    Czy przypadkiem Gazeta Wyborcza zmonopolizowała rynek polskiej prasy opozycyjnej po 1989 roku i czy przypadkiem jest, że politpoprawność była przez nią właśnie szczepiona?

    No właśnie, wspomniał Pan Tuwima, Grydzewskiego, Słonimskiego. Przyznam, że nie spotkałem się z tekstami oceniającymi ich twórczość i działalność przez pryzmat pochodzenia. Owszem jest ono istotne, ale jak różnymi drogami Ci trzej Panowie poszli. Mi nie przeszkadza ich pochodzenie. Podobnie, jak nie przeszkadza mi pochodzenie Adama Michnika, Jacka Kuronia, Antoniego Macierewicza, czy Bronisława Geremka. Ale faktem jest, że niedobitki polskich Żydów są nadreprezentowane w pewnych środowiskach, nazwałbym je lewicowymi lub lewicującymi i ja się zastanawiam, czy nie jest to przypadek.

    Ja uważam, że anysemityzmem jest opis Kraszewskiego. Przecież on generalizuje i sprowadza do wspólnego mianownika narodowościowego, to co obserwuje podczas podróży. Ale nie uważam, że jest to antysemityzm szkodliwy.

    Co do Dzienników Dostojewskiego, nie znam ich, więc nie będę się wypowiadał. Co zaś do Dickensa, to jednak jest różnica w wytykaniu angielskich przywar przez Anglika, a wytykaniu żydowskich przywar przez Kraszewskiego. Gdy Ziemkiewicz wytyka polskie wady w "Polactwie", to jednak inaczej to brzmi, niż gdy o naszych wadach wypowiadałby się cudzoziemiec. A poza tym w cytacie z Kraszewskiego nie chodzi tylko o smród. On opisał w uproszczony sposób mechanizm wyzysku.

    Pisze Pan też "Wśród prlowskich antysemitów jakiś niedouczony rabin bez mózgu, bełoczący coś o "polskich obozach koncentracyjnych" ma być usprawiedliwieniem, ma uzasadniać i dowodzić, że "musimy się bronić!"

    Ale przecież to nie jest odosobniony przypadek. To się zdarza nagminnie na Zachodzie. Książki Grossa, Kosińskiego, filmy, wypowiedzi o likwidacji Żydów podczas Powstania Warszawskiego. Przecież ta cała machina medialna utrwala obraz Polski w oczach świata być może na zawsze. Nieprawdziwy obraz, dodałbym.

    A co do tekstów o muzułmańskich terrorystach, ma Pan rację. Chodziło mi też o ciekawe teksty Pana Rohnki.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Michał Bąkowski3 sierpnia 2009 01:14

    Nie, Panie Danielu, trudno się z tym zgodzić. Zacznijmy od końca. Pisze Pan o książkach Grossa i Kosińskiego w przeciwieństwie do książek Dickensa. Dla mnie to jest nie do przyjęcia. Gross i Kosiński są Polakami. Pan natomiast kładzie nacisk na ich żydowskie pochodzenie. To jest właśnie kość niezgody. Dlaczego ktoś, czyja rodzina mieszkała w Polsce od czasów Kazimierza Wielkiego ma być Polakiem drugiej klasy, któremu nie wolno krytykować, bo zły to ptak co swoje gniazdo kala. Tere fere kuku. Machina medialna może i utrwala obraz Polski, ale ten obraz nie jest oderwany od rzeczywistości aż tak jak Pan chce to widzieć. Wypowiedzi nieuków w prlowskiej blogosferze są dokładnym lustrzanym odbiciem wypowiedzi zidiociałego rabina o polskich obozach koncentracyjnych. Nie ma pomiędzy nimi różnicy, jak to zresztą często bywa pomiędzy zaślepionymi nacjonalizmem chamami.
    To co pisze Pan o pochodzeniu Michnika, Kuronia i innych, zupełnie mnie zdumiało. Ja nawet nie wiem jakiego pochodzenia jest Macierewicz czy Kuroń. Nigdy nie słyszałem, żeby byli czymkolwiek innym niż rdzennymi Polakami, a tu masz, czego się dowiaduję! Przypomina mi to poletko antysemitników, które od Żydów wyzywa Mickiewiczowi, Słowackiemu i Chopinowi. W takim razie bardzo żałuję, że nie mam żadnych Żydów w mojej rodzinie. Przynajmniej nie wiem o żadnych, może ktoś mi jakichś wynajdzie? Byłbym bardzo wdzięczny, bo historia polskiej kultury utkana jest tymi Żydami i jakoś lepiej bym się poczuł jako Żyd – byłbym w dobrym towarzystwie. Pisze Pan: „mnie nie przeszkadza”... No, wie Pan, delikatnie mówiąc, to w ogóle nie jest nasza sprawa. Czyja babka z kim pokątnie się puszczała, to nie ma w ogóle nic do rzeczy wobec tego, co dzisiaj robią późne wnuki. Kuroń i Michnik są komunistami. Kropka. Co grosze dla Polski są polskimi komunistami. Nie mam nic do dodania.
    Potem jest Pańska lista trzech „przypadków”. Sądzę, że wybiórcza gazetka nie zmonopolizowała prlowskiej prasy (opozycyjnej? sic!) przypadkiem. Nie przypuszczam, że odegrała tu rolę pozycja Michnika przy, pod i na okrągłym stole. A czy Pan sądzi, że był jakiś inny powód? Czyżby ich pochodzenie? Na temat „nadreprezentacji” Żydów wśród lewicy, wśród komunistów, wśród socjaldemokratów, napisano tomy. To nie jest naprawdę wielka zagadka, dlaczego pojedynczy członkowie narodu prześladowanego, rozsianego po całym świecie, objęli z radością ideologię initerncjonalizmu. Bardziej mnie zdumiewa ilość Polaków, którzy się na to gówno nabrali.
    A teraz kluczowy punkt: Pański Kowalski, który nie mógł prowadzić działalności gospodarczej... Szanowny Panie Danielu! Pierwszą zasadą WOLNEJ działalności gospodarczej jest, że nie wolno obawiać się konkurencji. Konkurencję trzeba pokonać, będąc od niej lepszym. Natomiast kiedy chce się konkurecję zniszczyć przy pomocy działań administracyjnych, to nie ma wtedy mowy o WOLNOŚCI rynku. Powodem popularności endecji była ich sprawna agit-prop, zupełnie tak samo jak w parę lat później stało się z nazistami. Agitacja komunistyczna wskazywała na „bogaczy” jako źródło wszelkiego zła, a nacjonaliści woleli wskazać Żyda.
    Ja wymiękam, kiedy słyszę takie rzeczy od inteligentnych Polaków. Przecież Pan wie, że w dzisiejszej Polsce nie ma Żydów. Przed wojną można było sobie jeszcze wyobrazić problem, ale teraz? Niech Pan odwróci swoje argumenty i wyobrazi sobie, że w Anglii ktoś twierdziłby, że ilość polskich sklepów (których jest nagle mnóstwo) uniemożliwia mu działalność gospodarczą! Co by Pan o tym pomyślał???

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Michale,

    Ja nie kładę nacisku na pochodzenie Kosińskiego czy Grossa. Nie muszę. Oni sami to robią w swoich książkach, pisząc nieprawdę i stawiając się w rzędzie prześladowanych Żydów przeciwko prześladującym ich Polakom.

    Podobnie, jak nie mówię, że ktoś z zewnątrz nie może nas, Polaków krytykować, tylko wskazuję na fakt, jak inaczej to brzmi, gdy robimy to my Polacy. A jeszcze dodać należy, jak inaczej to brzmi, gdy w krytyce Polaków powiela się te same nieprawdziwe pomówienia.

    Nikt też nie odmawia poczucia polskości Polakom pochodzenia żydowskiego (Nie mówię tu o skrajnych antysemickich pisemkach, których wpływy w Polsce są marginalne). Nie odmawiam polskości Aszkenazemu, Grydzewskiemu, Hemarowi, Michnikowi, Geremkowi, Kuroniowi.

    Ale właśnie polityczną poprawnością jest niezauważanie ich żydowskich korzeni. Podobnie, jak polityczną poprawnością jest niezauważanie korzeni żydowskich wśród protoplastów ruchu komunistycznego w Polsce, a następnie tego, że dzieci tychże protoplastów tworzyły najbardziej wpływowe odłamy opozycji demokratycznej w prlu i w prlu bis, jak to Pan nazywa.

    A co do działalności gospodarczej i problemu zmonopolizowania tejże przez Żydów, chodziło mi właśnie o przedwojnie, kiedy, jak sam Pan pisze "można było sobie jeszcze wyobrazić problem".

    OdpowiedzUsuń
  8. Michał Bąkowski4 sierpnia 2009 00:13

    Żydowskie korzenie ruchu komunistycznego w Polsce? Czy Dzierżyński był Żydem? Nie był dalekim krewnym Józefa Mackiewicza. Niezauważanie korzeni żydowskich jest polityczną poprawnością?! Czy Mackiewicz był politycznie poprawny? Mackiewicz wskazywał raczej, że obojętne było pochodzenie komunistów, ważny ich komunizm. Stalin Gruzinem? Trocki Żydem? Lenin Rosjaninem? Dzierżyński Polakiem? Nie, wszystko furda. To byli w pierwszym rzędzie bolszewicy. Jakie są szanse na wyzwolenie Polski z okowów prlu nr 2, skoro nikt nie widzi w Michniku bolszewika, za to jeżdżą sobie po nim, bo to Żyd.

    Ktoś to kiedyś nazwał "drogą donikąd", i po tej dopełzliśmy do iiirp.

    OdpowiedzUsuń
  9. Michał Bąkowski4 sierpnia 2009 00:15

    Przepraszam. Powinien być przecinek pomiędzy "Nie" i "był dalekim krewnym".

    OdpowiedzUsuń
  10. Dochodzimy powoli do absurdu licytowania się. Ja nie do końca rozumiem o co Panu chodzi w tym momencie. Mackiewicz wskazywał na skuteczne rozgrywanie przez bolszewików animozji narodowościowych, ale to chyba nie znaczy, że nie można pisać o żydowskich korzeniach KPP. Mackiewicz bronił też wolności słowa. O antysemityzmie polskim rzekomym, czy prawdziwym o, to, to już tak. To nie jest droga donikąd? A czy po Michniku jeżdżą dlatego, ze to Żyd? Nie. Jeżdżą dlatego, że bronił majątku PZPR w sejmie, puszczał antypolskie teksty w GW, nazwał ludźmi honoru Jaruzelskiego i Kiszczaka, prowadził kampanię antylustracyjną, itd. Czy wiele jest w dzisiejszej Polsce osób tego formatu, tak kontrowersyjnych na dodatek? Niezauważanie przy tym, że ma korzenie żydowskie i kppowskie, to ... przypomina trochę bajkę "Król jest nagi".

    OdpowiedzUsuń
  11. Michał Bąkowski5 sierpnia 2009 23:59

    Proszę wybaczyć, nie mogłem odpowiedzieć wczoraj, ale co się odwlecze, to nie uciecze.
    Po pierwsze, muszę wyrazić zdziwienie co do metody dyskusji, jaką Pan zechciał obrać. Zarzuca mi Pan (chyba!) reductio ad absurdum, co byłoby przykre, gdyby tylko było uzasadnione. Być może zatem chciał Pan powiedzieć, że absurdem jest licytowanie się? Wyznaję, że nie rozumiem. Licytowanie rzadko jest absurdem, ale nie powinno być dla nas dwóch, zważywszy, że nasze rodziny pochodzą ze Wschodu Polski, gdzie licytowanie się było sposobem życia, ale domyślam się, że chodzi Panu o co innego. Przypuszczam, że ma Pan na myśli „licytację” w przenośni,tj. wymianę argumentów w odpowiedzi na argumenty oponenta. Tyle tylko, że tak mniej więcej wygląda każda dyskusja. Pan zarysowuje skrótowo swój pogląd, ja wyrażam pogląd przeciwny; Pan podaje argumenty popierające swój pogląd, ja odpieram je i podaję argumenty na poparcie mojego stanowiska. Przyzna Pan, że dyskusja przemienia się w „licytację”, ale ja nie widzę w tym nic złego. Jeżeli przyjąć, że celem naszej dyskusji, jest może nie tyle dojście do prawdy, bo to byłby cel zbyt ambitny, co wzbogacenie naszego rozumienia, to im więcej Pan przytoczy argumentów, tym lepiej dla mnie. Im więcej będzie się Pan „licytował” w obronie swego stanowiska, tym większa szansa, że zmienię zdanie, a tym samym wzbogacę swe rozumienie sprawy. Oczywiście jest możliwe, że Pana nic nie obchodzi moje rozumienie i wtedy słusznym byłoby odmówić dalszej „licytacji”, bo to byłaby strata czasu.
    A teraz do rzeczy! Czy można pisać o „żydowskich korzeniach kpp”? Można rzecz jasna pisać o wszystkim, np. o krowie, co przeskoczyła nad księżycem, i jeśli napisze Pan o tym ciekawie, to dzieci będą o tym śpiewać w 250 lat później. Jeśli zatem „żydowskie korzenie kpp” mają być bajką dla dzieci, to ja źle zrozumiałem. Natomiast jeśli chodzi o rzeczywistość historyczną, to korzenie kpp były komunistyczne. Oczywiście można byłoby dyskutować polsko-katolicko-szlacheckie korzenie kpp, wziąwszy pod uwagę pochodzenie Dzierżyńskiego, Koszutskiej (Wery Kostrzewy) i wielu innych, ale – zgódźmy się – byłoby to absurdalne. Ma Pan rację, że wielu było żydowskich komunistów, i że bolszewicy mieli sympatyków wśród Żydów, tylko co z tego wynika. Np. podczas I wojny Żydzi w większości popierali Niemcy – i do czego ich to doprowadziło? Czy mamy dyskutować „żydowskie korzenie nsdap”?
    Józef Mackiewicz, jak Pan słusznie zauważa, „wskazywał na skuteczne rozgrywanie przez bolszewików animozji narodowościowych”, z czego nie wynika, że nie pisał o tym, jak obojętne było narodowościowe pochodzenie każdego bolszewika z osobna. Czy muszę rzeczywiście przytaczać cytaty na poparcie tego twierdzenia? Dalej mówi Pan coś smutnego o wolności słowa. Pozwoli Pan zapytać: czy ktoś Panu tej wolności odmawia? Jeśli tak, to niech Pan się nie da. Niech Pan śmiało mówi, cokolwiek Pan zechce. Wolność słowa polega na tym, że jeśli ktoś się z tym nie zgodzi, to podejmie z Panem dyskusję i w tej dyskusji może nawet uciec się do licytacji w imię większego dobra, jakim jest prawda. A zatem, jeśli wypowiem jakąś niedorzeczność, to mam nadzieję, że mogę liczyć, że Pan mi to wytknie. Co rzekłszy, jeśli nie życzy Pan sobie dyskusji ze mną, to wystarczy, żeby Pan to wprost powiedział. Ja absolutnie szanuję Pańską wolność NIE podejmowania dyskusji.
    Niestety nie pojmuję sensu następnych dwóch zdań: „O antysemityzmie polskim rzekomym, czy prawdziwym o, to, to już tak. To nie jest droga donikąd?” Nie mogę się zatem do nich ustosunkować.
    cdn

    OdpowiedzUsuń
  12. Michał Bąkowski6 sierpnia 2009 00:01

    Nasz ulubiony ciąg dalszy:

    A potem pisze Pan, że po Michniku nie jeżdżą sobie jako po Żydzie... Wie Pan, zacząłem od wyciągania cytatów, gdzie mu wyzywają od żydłaków, ale potem postanowiłem dać spokój. Mnie jest to dość obojętne. Naczytałem się o Michniku-Żydzie i tego tylko brakowało, żebym miał te brednie jeszcze rozpowszechniać. Ważne jest co innego. Michnik jest moim wrogiem, nie jako Żyd, ale jako bolszewik. Każdy bolszewik jest mi wrogi, ale polscy bolszewicy są mi bardziej wrodzy, ponieważ przyczyniają się do zniewolenia mojej ojczyzny w kleszczach prlu bis. Michnik jako polski bolszewik jest mi zatem bardziej wrogi niż Hugo Chavez. Czy ja nie zauważam, że „ma korzenie żydowskie i kppowskie”? Chyba nie zauważam, bo nie wiem, co to znaczy. Ludzie są odpowiedzialni za swoje czyny, a nie za swoje korzenie, i Bóg mi świadkiem, że dość jest złego w czynach Michnika, żeby go czynić za nie odpowiedzialnym. Niczego w moim mniemaniu nie doda do tej oceny jego „korzeń”.
    Musi mi Pan jeszcze koniecznie wyjawić, w jaki sposób moje niedostrzeganie „korzenia” łączy się z bajką Andersena. Czy zna Pan przypowieść o źdźble w oku własnym i belce w oku bliźniego?

    OdpowiedzUsuń
  13. Nasza dyskusja zaczęła mocno odbiegać od kierunku w jakim się rozpoczęła, to jest niekoniecznie źle, tylko ja nie za bardzo jestem pewien do czego on zmierza. Zapytał mnie Pan, czy ja uważam, że cytat z Kraszewskiego tłumaczy dostatecznie niechęć Polaków do Żydów.

    Napisałem, że tak, że w sposób wystarczający wyzysk gospodarczy prowadził do tej niechęci.

    Dziś Żydów w Polsce jest mało, ale w XX wieku w Polsce miały miejsce inne wydarzenia, które tę niechęć podtrzymywały i nadal podtrzymują.

    1. KPP, partia będąca przyczułkiem międzynarodowego komunizmu w zdecydowanej większości składała się z osób pochodzenia żydowskiego.

    2. Po wkroczeniu wojsk sowieckich na tereny II RP we wznoszeniu bram triumfalnych, budowaniu administracji sowieckiej uczestniczyli czynnie Żydzi (obok innych nacji nie przeczę, włącznie z Polakami), ale Żydów znów cała masa poparła zmiany.

    3. Po 1944 roku w aparacie represji mamy znów sporo przedstawicieli tej nacji.

    4. Po 1976 potomkowie protoplastów ruchu KPP skutecznie rozgrywają grę opozycyjną w Polsce, doprowadzając po 1989 roku do skutecznej konserwacji postkomunizmu w Polsce.

    5. Na świecie trwa kampania antypolska sterowana przez różnego rodzaju organizacje żydowskie.

    Uważam, że te punkty, które wymieniłem w wystarczającym stopniu tłumaczą niechęć do Żydów w społeczeństwie polskim, która jest mała biorąc pod uwagę konsekwencje, które dotykają Polskę na skutek wymienionych wyżej działań.

    Pan zarzuca mi, że skupiam się na pochodzeniu etnicznym. Ale pochodzenie etniczne jest faktem i często ma wpływ na wychowanie, a później działanie w dorosłym życiu. Sam Pan napisał:

    "To nie jest naprawdę wielka zagadka, dlaczego pojedynczy członkowie narodu prześladowanego, rozsianego po całym świecie, objęli z radością ideologię initerncjonalizmu." Czyli mieli jakąś predyspozycję. Gdyby nie oni, być może komunizm w Polsce napotkałby o wiele więcej przeszkód, a sytuacja po 1989 roku wyglądała o wiele zdrowiej niż z ich udziałem.

    Chętnie uderza Pan w nutę polskiego antysemityzmu. OK. Ale jakakolwiek dyskusja o antypolonizmie wśród Żydów, zdecydowanie silniejszym dziś (książki, filmy, akcje antypolskie) próbuje Pan sprowadzić na inne tory. I to moim zdaniem wydaje się absurdalne.

    Co do bajki Andersena. Pan usilnie stara się podkreślać, że pochodzenie etniczne nie ma znaczenia. Że komunista jest komunistą. To też jest prawda. Ale w Polsce mimo, że po wojnie tak wielu Polaków współpracowało czynnie z systemem, początki jego historii na naszych ziemiach łączą się silnie z zaangażowaniem osób pochodzenia żydowskiego. To widzi każde dziecko, które interesuje się historią.

    Znam oczywiście przypowieść o źdźble w oku własnym i belce w oku bliźniego. Czy to znaczy, że o tej belce w oku bliźniego nie ma mowy?

    OdpowiedzUsuń
  14. Michał Bąkowski6 sierpnia 2009 22:35

    Panie Danielu,
    „Wyzysk” jest terminem marksistowskim i jak większość tego bełkotu ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. W jakim sensie Pan o tym „wyzysku”? W tym samym, wedle którego „pon” wykorzystywał „chłopa”? Czy tamten „wyzysk” Pańskim zdaniem tez przyczynił się do antysemityzmu? Zresztą, ja nie rozumiem słowa „wyzysk” w żadnym sensie. Załóżmy, że Pan jest moim pracodawcą i płaci mi Pan o wiele mniej niż moja praca jest warta czyli, jak sądzę, „wyzyskuje” mnie Pan. Dzięki temu, że płaci Pan mniej niż konkurencja, a jednocześnie wystarczająco wiele, żebym nie odszedł, Pańskie produkty sprzedają się lepiej niż produkty konkurencji i w rezultacie Pański konkurent musi zwolnić pracowników. Proszę mi powiedzieć, czy zatrudniony przez konkurencję pracownik nie wolałby być „wyzyskany” i dalej mieć pracę? „Wyzysk” ma sens tylko w ogólnym marksistowskim kontekście „alienacji pracy”, ale to jest od początku do końca nonsens.
    Bardzo rozbawił mnie Pański punkt 5. „Antypolska kampania trwa na świecie” tylko w umysłach polrealistów. Naprawdę świat nie poświęca Polsce złamanej myśli. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Nie zajmuję się propagandą.
    „Pochodzenie etniczne” jest faktem? „I ma wpływ na wychowanie”? Czy ja na pewno dobrze słyszę? To pisze znawca Mackiewicza? Jaki wpływ na oczywistą „polskość” Chopina miało jego francuskie pochodzenie? To był jego wybór, a nie kwestia pochodzenia. A jaki wpływ na kardynała Szeptyćkoho miało jego polskie wychowanie? Wybrał bycie Ukraińcem w przeciwieństwie do swojego rodzonego brata, polskiego generała, Szeptyckiego. „Pochodzenie etniczne jest faktem i często ma wpływ na wychowanie, a później działanie w dorosłym życiu” tylko wśród ludzi, o których słuchać nawet nie warto, a co dopiero mówić.
    Zarzucił mi Pan, że „jakąkolwiek dyskusję o antypoloniźmie wśród Żydów próbuję (sic!) sprowadzić na inne tory”? Po pierwsze, czy może mi Pan wskazać tego przykłady? A po drugie, na jakie to niby „tory” próbuję sprowadzić taką dyskusję? Antypolonizm Żydów jest faktem, drogi Panie, i nigdy nie próbowałem – skąd w ogóle to słowo? – unikać na ten temat dyskusji, tudzież jej podejmować, ponieważ dżentelmeni nie dyskutują o faktach. W tej chwili w Londynie leje deszcz. Fakt. Czy naprawdę chce Pan podjąć dyskusję na ten temat? Bo ja nie.
    Podejmuję dyskusje na temat żydowskiego antypolonizmu z Żydami, którzy temu przeczą. O ile wiem, Pan nie jest Żydem i nie przeczy Pan faktom, dlaczego więc miałbym z Panem polemizować, bądź „próbować sprowadzić dyskusję na inne tory”? Wybaczy Pan, ale nie mam takich zwyczajów, bo generalnie rzecz biorąc, interesuje mnie dyskusja właśnie.

    Dobrze. To wszystko betka. Gdzie Pan mnie naprawdę zdołał zadziwić, to w swojej interpretacji Andersena. Jest zupełnie możliwe, że żyjąc pół wieku na tej nieludzkiej ziemi, nie zrozumiałem dotąd baśni o dziecku wołającym „król jest nagi!” Dotąd wydawało mi się, że sens tej baśni tkwi w tym, że WSZYSCY nie widzieli tego, co jedno dziecko dostrzegło, a nie że WSZYSTKIE DZIECI widzą, czego nie widzą dorośli. Może ma Pan rację. Może każde dziecko zainteresowane historią widzi żydowski spisek, żydokomunę itd. Ale pozwoli Pan, że ja pozostanę przy mojej interpretacji, wedle której to tylko nieliczni – jak np. Józef Mackiewicz – widzą nagość króla, widzą, że antysemityzm jest drogą donikąd, że grzebanie w genach w celu znalezienia genów semickich (bo szkockie czy francuskie są OK) jest niedorzecznością.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pisze Pan, że nie rozumie w jakim znaczeniu używam słowa wyzysk. Dobrze, nie używajmy tego słowa. Chodzi mi o metody działania opisane przez Kraszewskiego w podanym tu cytacie. Jeśli jest Pan zainteresowany, mogę przytoczyć parę cytatów z Jana Słomki, aby sprecyzować swoją myśl.

    Świat wcale nie musi zajmować się Polską, aby przypadkowo spotkany na ulicy Anglik, Francuz, Amerykanin czy obywatel Izraela na słowo Polak reagował, jak na mordercę i antysemitę.

    Wystarczy, gdy w wysokonakładowych mediach, co jakiś czas pojawią się polskie obozy śmierci i inne tego typu kwiatki.

    Gdy byłem na głębokiej prowincji w Wielkiej Brytanii w 1995 roku, Anglik, który został mi polecony przez farmera, jako zainteresowany polityką, pytał co słychać u Wałęsy, bo bardzo go ceni za upadek komuny w Polsce. Pewnie czytał gdzieś o nim parę lat w wcześniej. A na Carboot Sale'u miałem ciekawą rozmowę z pewnym Anglikiem, który bardzo chciał ze mną rozmawiać, bo jak twierdził z przekonania jest komunistą i wielbicielem Lenina, podobnie, jak my Polacy :). Tak więc ludzie wcale Polską nie muszą się interesować, aby mieć wyrobione na temat Polaków zdanie. Antypolska kampania środowisk żydowskich ma temu służyć, myślę.

    A co do pochodzenia etnicznego i narodowości. Ja też uważam, że to jest sprawa wyboru. Ale czy na przykład mógłby Pan dziś świadomie wybrać sobie narodowość senegalską, czy chińską? Przypuszczam, że nie. Są to kultury bardzo odległe mentalnie od środowiska, w którym Pan wzrastał.

    Przykłady Chopina, czy Szeptyckiego są tu nietrafione. Ja też mógłbym pewnie zostać Słowakiem z wyboru, gdybym chciał, ale już trudno byłoby mi wybrać narodowość żydowską, bo poza paroma Izraelczykami, których poznałem w biznesie, nie obracałem się w kręgu tej kultury. Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłem kwestię, w jaki sposób rozumiem, że pochodzenie etniczne i wychowanie wpływa na człowieka.

    O faktach Pan nie dyskutuje? Czyli polski antysemityzm według Pana nie jest faktem? Czegoś tu nie rozumiem.

    Grzebanie w genach mnie także nie interesuje. Nie zajmuję się genealogią członków KPP. Co nie zmienia faktu, że w większości wyrośli z diaspory żydowskiej. Chyba, że chciałby to Pan negować?

    OdpowiedzUsuń
  16. Michał Bąkowski7 sierpnia 2009 23:29

    Wielce Szanowny Panie Danielu,

    Tak, nie mam w zwyczaju dyskutowania faktów, chyba że ktoś je kwestionuje, co tymi samymi słowami wypowiedziałem powyżej. Czego Pan zatem nie rozumie?

    Jestem Panu wdzięczny za wypowiedzenie opinii, iż przykłady Chopina i Szeptyćkoho nie są trafione. Opinia ta byłaby z pewnością ciekawsza, gdyby poparta została argumentem. Bez argumentów "za", wygląda to dziwnie, ponieważ mnie się te przykłady wydają (z definicji!) trafne, inaczej nie byłbym ich przecie użył. Trafne są w moim mniemaniu dlatego, że obaj jak sądzę uważamy Chopina za Polaka, Herberta za Polaka, a kardynała Szpetyckiego za Ukraińca, ponieważ oni sami tak twierdzili. Innymi słowy, niezależnie od ich pochodzenia "etnicznego". Per analogiam, uważam za Polaka każdego człowieka, który sam się za Polaka uważa i jest mi obojętne czy jego babka puszczała się z Żydem, ze Szkotem czy ze Szkopem.

    "Świat wcale nie musi zajmować się Polską, aby przypadkowo spotkany na ulicy Anglik, Francuz, Amerykanin czy obywatel Izraela na słowo Polak reagował, jak na mordercę i antysemitę."

    Utraciłem nadzieję na przekonanie Pana, mogę Pana więc tylko skromnie zapewnić - bez nadziei - że spotykam codziennie bardzo wielu Anglików, niektórych nawet nieprzypadkowo, i nigdy nie napotkałem na taki bełkot, jaki Pan tu przytacza. Być może nie należy ekstrapolować na podstawie "ciekawych rozmów na 'carboot sale'"?

    Ścielę się do nóżek Szanownemu Panu

    OdpowiedzUsuń
  17. Szanowny Panie Michale,

    Poparłem argumentem moje zdanie o tym, że przykłady Chopina i kardynała Szeptyckiego nie są trafione, tylko że, nie został on przez Pana zauważony.

    Być może nie należy ekstrapolować na podstawie ciekawych rozmów na carboot sale.

    Ale, czy widział Pan dyskusje w internecie na temat polskiego antysemityzmu po ukazaniu się książki "Fear"?

    Albo, czy słyszał Pan o niedawnej wypowiedzi byłego ambasadora Izraela w Polsce, Davida Pelega, dotyczącej zwrotu kasy przez Polskę? Zresztą to żądanie jest co jakiś czas powtarzane przez różne osobistości.

    OdpowiedzUsuń
  18. Co zaś do pochodzenia etnicznego i narodowości: czy gdybym jutro zadeklarował, że jestem Żydem albo dajmy na to Niemcem lub Egipcjaninem, to byłbym nim rzeczywiście? Pan pewnie stwierdzi, że za takiego by mnie uważał. Kultura osobista i delikatność wobec innych ludzi taką postawę nakazują. Ciekaw jestem na podstawie jakich kryteriów da się wg Pana stwierdzić, że ktoś jest dajmy na to Polakiem. Czy znajomość języka jest tu potrzebna? Czy nasiąknięcie tą całą otoczką kulturową, którą nasiąkają etniczni Polacy, bądź etniczni cudzoziemcy wychowywani w środowisku polskim jest tu potrzebne? Czy patriotyzm, identyfikacja z nacją, do której się przynależy jest konieczne?

    OdpowiedzUsuń
  19. Michał Bąkowski8 sierpnia 2009 12:31

    Drogi Panie Danielu,

    Przeczytałem raz jeszcze akapit o Chopinie i Szeptyckim i żadnego argumentu na nietrafność tych przykładów nadal nie znalazłem. "Wybór narodowości" zechciał sprowadzić Pan do absurdu (mam na myśli tę "deklarację jutro"). Przyzna Pan chyba, że wybór Chopina czy Szpetyckiego był czymś więcej niż koniunkturalną bądź nonkonformistyczną deklaracją. Reductio ad absurdum nigdy nie hest dobrą metodą dyskusji.

    Natomiast co do Pańskiego argumentu na temat żałośnie niskiego poziomu antypolskich kampanii, to są one dokładnie na tym samym poziomie co wszelkie kampanie "anty". Czy chce Pan powiedzieć, że w odpowiedzi Polacy muszą się zniżać do wychodka? Mnie by się wydawało, że najlepszą odpowiedzią dla chama jest kultura. Nie zmieni Pan zdania chama, ale przynajmniej zasłuży Pan na uwagę ludzi kulturalnych.

    Pan zdaje się implicytnie twierdzić, iż antypolonizm Żydów usprawiedliwia antysemityzm Polaków, co jest lustrzanym odbiciem twierdzenia odwrotnego, Żydzi twierdzą bowiem nader często, że to polski antysemityzm wygnał ich z Polski. Antysemityzm w przedwojennej Polsce był faktem i zwrócony był przeciw ludziom zamieszkującym Polskę od setek lat, trudno znaleźć dla tego usprawiedliwienie. Pan szuka przyczyn w rzekomym "wyzysku", a ja wskazałbym raczej na propagandę endecji. Patriotyzm nie jest bowiem identyfikacją z narodem, jak Pan twierdzi, to jest nacjonalizm. Patriotyzm to miłość ojczyzny, a tę ojczyznę zamieszkiwać mogą różne narody. Pańska rodzina, jak rozumiem, wywodzi się ze Wschodu, więc powinien Pan być tego świadom, bo gdzie lepiej niż w WXL było to na codzień widoczne. Przed narodzinami współczesnych nacjonalizmów, patriotyzm obejmował po prostu LUDZI w mojej ojczyźnie, a nie ludzi MOJEJ NACJI.

    Ale ja najwyraźniej jestem źle przystosowany do współczesnego świata, bo "cierpię na atrofię poczucia nacjonalizmu", nie widzę powodu, żebym miał w jakikoliwek sposób wyróżniać ludzi mojej nacji. Żadnego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Szanowny Panie Michale,

    Chodziło mi o to, że w przypadku Chopina i Szeptyckiego wybór polskości i ukraińskości nie oznaczał wyboru czegoś etnicznie obcego. Obaj wzrastali w kulturach, które wybrali, bądź poznali je na tyle, że ich wybór nie był czymś niesamowitym. Nie kojarzę etniczności li tylko z genami, ale z przynależnością do pewnej wspólnoty etnicznej, gdzie każdy z członków tej wspólnoty działa dla jej dobra. Czymś takim mogła się stać Rzeczpospolita, ale się nie stała z różnych przyczyn.

    Ja również nie jestem nacjonalistą i wybór słowa naród, jako kojarzący się z nacjonalizmem nie był trafny. Chodziło mi o patriotyzm w sensie działania dla dobra wspólnoty. Czy Żydzi, którzy mieszkali na naszych ziemiach od setek lat, ale w przeważającej większości nie utożsamiali się z tą wspólnotą lub też nie nie chcieli działać dla dobra tej wspólnoty mogli się czuć Polakami? W wielu jednostkowych przypadkach tak. Ale jednak podkreślana przez większość z nich odrębność, czy działalność na szkodę tej wspólnoty, takie poczucie zabijała.

    Dlaczego mimo widocznej odrębności genetycznej, kulturowej nie ma w Polsce większego problemu, aby za współziomków uważać Tatarów, którzy niegdyś osadzeni przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda stali się istotnym elementem krajobrazu wschodnich ziem Rzeczypospolitej?

    Oczywiście w sposób sprzeczny z interesami wspólnoty postępowali i Polacy (np. Radziejowski), ale w powszechnym odczuciu w większości utożsamiani byli ze zdrajcami.

    OdpowiedzUsuń
  21. Drogi Panie,

    Nic innego nie istnieje oprócz jednostkowych przypadków. Całkowicie spolonizowani Żydzi, jak np. środowisko Wiadomości literackich, byli przed wojną przedmiotem wściekłej antysemickiej kampanii endeckiej. Takiej kampanii przeciw Tatarom nie było. To podkreślanie odrębności też mi się nie podoba. Czy mam z tego wyciągnąć wniosek, że nie wolno mi, jako Polakowi mieszkającemu od z górą 20 lat w Wielkiej Brytanii, podkreślać mojej odrębności?? Dla mnie to jest nie do przyjęcia.

    Pojęcie "etnicznej obcości" też prowadzi do co najmniej dziwnych wniosków. Szkoci są genetycznie, kulturowo i etnicznie obcy Anglikom. Czy Szkoci, którzy uciekli przed angielskimi prześladowaniami i schronili się w Polsce, np. przodkowie Herberta, byli Pańskim zdaniem "etnicznie bliscy" Polakom? Zostali przyjęci z otwartymi rękami, tak samo jak Żydzi, bo tak była uroda dawnej Rzeczypospolitej. Jeśli Pana dobrze rozumiem, to poczuwa się Pan do "wspólnoty etnicznej" z ludami celtyckimi, ale nie z semickimi. Ja po prostu nie pojmuję takiej logiki.

    Mam zawsze największą sympatię, coś w rodzaju cieplejszego miejsca w sercu, dla ludzi, których korzenie tkwią na tamtej ziemi, w dawnej Rzeczypospolitej. To może być lewicujący Bob Dylan, który śpiewa "One more cup of coffee", jak jakiś nawiedzony kantor z Bobrujska, współczesny białoruski zapiewajło, albo Jasha Heifetz z Wilna, mnie jest obojętne ich "etniczne pochodzenie", bo ja w ogóle nie wiem, co to znaczy. A co jeśli ja nie jestem etnicznie polski, czy wtedy odmówi mi Pan prawa wypowiadania się na temat Polski? Jednym z mitów mojej rodziny, jest że drugi człon mego nazwiska pochodzi od bośniackiego uciekiniera od tureckich prześladowań. W takim razie wychodzi na to, że ze mnie wróg! Etnicznie obcy, w sporze z interesami wspólnoty pt. prl bis, i w ogóle podejrzany.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oczywiście, Panie Michale, jestem tego samego zdania, że nie istnieje nic prócz jednostkowych przypadków. W przypadku społeczności żydowskiej tych jednostkowych przypadków było bardzo wiele, stąd moje uogólnienie.

    Ja nie uważam, że podkreślanie odrębności jest złe. Złe jest działanie przeciw wspólnocie, wśród której się zamieszkuje. Chodzi o to, że jeśli będzie Pan podkreślał swoją polską odrębność wśród Brytyjczyków, to jednocześnie nie będzie Pan twierdził, że jest Brytyjczykiem, prawda? Albo, albo.

    Szkoci, przodkowie Herberta, zostali przyjęci z otwartymi rękoma być może, choć byli etnicznie obcy. A dlaczego? Dlatego pewnie, że nie budzili negatywnych emocji. Polacy niczego złego od Szkotów nie doświadczyli. To, że przodkowie Herberta byli etnicznie obcy, nie znaczy w moim rozumieniu, że ich potomkowie nadal takimi byli. Przykład rodziny Herberta pokazuje, że mocno identyfikowali się z polskością.

    Ja nie poczuwam się do wspólnoty etnicznej ani z ludami celtyckimi, ani z semickimi. To inne kultury. Ale jeśli przedstawiciele tych wspólnot osiedli na ziemiach polskich i spolonizowali się, to dlaczego nie miałbym etnicznie uważać ich za bliskich?

    Myślę, że Pan próbuje mi przypisać takie pojęcie etniczności, które jest ściśle związane z genami, mimo, że próbowałem parę razy pokazać wyżej, że tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  23. Albo - albo?? Dlaczego? Dlaczego to ma być aż tak ostry wybór? Skąd ta pewność, że tak właśnie być musi? Albo Polak, albo Brytyjczyk? Czy aby rzeczywiście?

    Ale właściwie, jestem Panu winien wdzięczność. Dzięki Pańskiemu "albo, albo" zrozumiałem wreszcie na czym polega absurdalność polskiego nacjonalizmu. Na domaganiu się wyłączności, na roszczeniu. Stary chrzan miał rację, kiedy pisał o "Polsce emablującej".

    Nie, drogi Panie Danielu, tak być nie musi, niezależnie od roszczeń polrealizmu. Chopin przez całe życie czuł się Francuzem, na każdym kroku musiał podkreślać, że czuje się TAKŻE Polakiem. Conrad czuł się Brytyjczykiem i Polakiem jednocześnie. Nie ma w tym nic zdrożnego. Znam Brytyjczyków, którzy urodzili się we Włoszech i nie są wcale jak rozdarte sosny, ale są Włochami i Brytyjczykami JEDNOCZEŚNIE. Dziś miałem przyjemność spotkać młodą Brytyjkę, która opisuje siebie samą jako Norweżkę. Ostatnio było tu głośno o młodym człowieku, który gra w rugby dla Anglii, kibicuje West Indies (czyli Karaibom) w krykieta, a Trdynidadowi w piłkę nożną. Nikt poza BNP - brytyjską partią nacjonalistyczną - nie kwestionuje jego podzielonych lojalności. Mój przyjaciel uważa się za Anglika, ale w meczu Anglia-Walia w rugby będzie na zawsze kibicował Walii. Dzięki Bogu nacjonalizm JESZCZE tu nie zwyciężył. Trzeba być pogrążonym w nacjonalistycznych kompleksach powyżej uszu, żeby uważać "podkreślanie odrębności" za "działanie wrogie wspólnocie".

    Czyż nie ma przepięknej ironii w fakcie, że łączy się Pan w swoich przekonaniach z najbardziej antypolską znaną mi organizacją, tj. z BNP właśnie? BNP domaga się, żeby wyrzucić z Wielkiej Brytanii obcych rasowo i etnicznie, kulturowo i religijnie - Polaków. Polaków, którzy zabierają im pracę i wyzyskują ich ekonomicznie. Jak to Pan napisał: "Czy przeciętny Smith, który w małym miasteczku w Midlands chciałby prowadzić konkurencyjną do polskiej działalność gospodarczą może się czuć u siebie? Skąd taka popularność BNP w małych miasteczkach?"

    Tak, to są Pańskie własne słowa, ja tylko podstawiłem Smitha pod Kowalskiego, Polaków pod Żydów itd. Dawna Rzeczypospolita, z wszystkimi swoimi wadami, przyjmowała z otwartymi rękami każdego, i będąc pewną swej potęgi i atrakcji swej kultury, nie cierpiąc na "kompleks małego fiutka", nie wzbudzała w sobie "negatywnych emocji" (co za eufemizm na okrelenie antysemityzmu!). Mój Boże, jak ja tęsknię do takiej Polski.

    OdpowiedzUsuń
  24. Drogi Panie Michale,

    Pisze Pan o Chopinie, że przez całe życie czuł się Francuzem, ale na każdym kroku podkreślał, że czuje się także Polakiem. To zupełnie odwrotna postawa od podkreślania swej odrębności, nie uważa Pan? Albo czuje się Pan i Brytyjczykiem i Polakiem, albo podkreśla Pan swoją odrębność od Brytyjczyków.

    Naprawdę uważa Pan, że sytuacja w małych miasteczkach Wielkiej Brytanii przypomina sytuację na polskiej wsi i w małych miasteczkach przed II wojną światową?

    Moim zdaniem propaganda na anty- jest tu tylko podobna.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie, nie uważam, żeby to była odwrotna postawa. Chopina traktowano wszędzie jako Francuza, mówił po francusku jak Francuz i BYŁ Francuzem, ale czuł się TAKŻE Polakiem, więc na każdym kroku podkreślał swą ODRĘBNOŚĆ.

    Ja nie jestem tutaj ani przypiął ni przyłatał. Po pierwsze dlatego, że w ogóle jestem bez znaczenia, ale po drugie i ważniejsze, ponieważ nie interesuje mnie przynależność. Ja nie jestem należąć, ale właśnie nie należąc. Znamy obaj przykład innego człowieka, który wykluczał się ze wspólnoty i wolał stać z boku.

    Co ja uważam na temat miasteczek w Anglii jest także bez znaczenia, jedynie istotna była w moim przykładzie zbieżność pomiędzy tym, co uważają angielscy nacjonaliści, a Pańskim określeniem sytuacji w polskich miasteczkach przedwojennych. Nacjonalistyczna propaganda zatriumfowała w opisie Polski dwudziestolecia i informuje Pański obraz. Prawda raczej była odwrotna, niż Pan sugeruje, bo to nie Kowalskiemu tłuczono szyby i to nie jego sklepik poddawano bojkotowi. Jeśli propaganda BNP zwycięży w taki sam sposób, jak wygrała endecja, to za 60 lat będą tu pisali o tych etnicznie obcych Polakach, którzy najechali rasowo czystą Anglię i "przeciętny Smith, który w małym miasteczku chciał prowadzić konkurencyjną do polskiej działalność gospodarczą nie mógł się czuć u siebie".

    Gratuluję, Panie Danielu. Nacjonaliści wszystkich krajów łączcie się!

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozumie Pan zupełnie inaczej słówko ODRĘBNOŚĆ ode mnie. Podkreślając, że jest Polakiem, Chopin nie wypierał się bycia Francuzem, prawda?

    Czy Mackiewicz wykluczał się ze wspólnoty. Śmiem wątpić. Określał się przecież jako krajowiec. Jego tragedią było to, że chciał istnienia wspólnoty, która już właściwie nie istniała na skutek nacjonalistycznych partykularyzmów i dla której szans na wskrzeszenie też praktycznie nie było.

    Problemem jest to, że Pan widzi tylko antysemickie ekscesy endeckie. A ja próbowałem zastanowić się dlaczego takie ekscesy miały miejsce. Pana interesuje tylko belka w "polskim oku". Ja zastanawiam się również nad źdźbłem w "żydowskim". Dyskusja, którą Pan preferuje prowadzi nieuchronnie do pamięci tylko o ekscesach endeckich. O przyczynach po stronie żydowskiej, cicho sza!

    A pamięta Pan artykuł Józefa Mackiewicza o zajściach w Sokołach, Tykocinie, Łomży w roku 1935? Czy on potępiał endeckie nastawienie chłopstwa i okolicznej szlachty zagrodowej? Wydaje mi się, że z jego tekstu przezierało zrozumienie jako takie. On krytykował stronę rządową za metodę pałki.

    Poza tym wrzuca mnie Pan do worka z napisem NACJONALIZM. Na to nie ma mojej zgody.

    OdpowiedzUsuń
  27. Drogi Panie Danielu,
    Wyraził się Pan następująco (10 sierpnia, powyżej): „jeśli będzie Pan podkreślał swoją polską odrębność wśród Brytyjczyków, to jednocześnie nie będzie Pan twierdził, że jest Brytyjczykiem, prawda? Albo, albo.” Ja kwestionowałem w odpowiedzi owo „albo-albo”. A skoro teraz twierdzi Pan: „Podkreślając, że jest Polakiem, Chopin nie wypierał się bycia Francuzem, prawda?”, to wychodzi chyba na to, że nie ma żadnego „albo-albo”, czy dobrze Pana rozumiem? Wychodzi na to, że zgodził się Pan ze mną, czy tak? Tylko problem jest w tym, że jeśli się Pan zgadza co do Chopina, to wypadałoby się także zgodzić co do Żydów, na co zdaje się nie ma Pan ochoty i stąd właśnie wzięły się moje przykłady – Herberta, Chopina i Szeptyckiego – żeby udowodnić Panu, że nie ma Pan racji w kwestii żydowskiej.
    Bardzo się cieszę, że ośmiela się Pan wątpić. Wątpienie jest koniecznym elementem myślenia. Trzeba jeszcze tylko zrobić następny krok. Pańskie wątpienie wobec Mackiewicza jest słuszne, ale tylko jeśli chodzi o niedojrzałego człowieka z międzywojnia. Ja mówiłem rzecz jasna o Mackiewiczu dojrzałym, tym który mówił, że to co nazwał „drogą doniką” isntynkt narodu uznał za rację stanu. Mackiewicz świadomie stał poza wspólnotą. Jego tragedią nie było wcale, że nie istniało już WXL, ale że zwyciężył nacjonalizm i komunizm.
    Ja nie „preferuję” żadnej dyskusji, żadnego typu ani żadnego tonu, interesuje mnie każda dyskusja, która może nas przybliżyć do rozumienia, przybliżyć do prawdy. Twierdzi Pan, że „widzę tylko ekscesy antysemickie”. Czyżby? Zawiera się w Pańskim zarzucie sugestia, że były także „ekscesy żydowskie”, ale zapytany o ich naturę mówi Pan mętnie o „żydowskim wyzysku polskiego chłopa”. Ja nie wiem, co to jest „wyzysk”, ale nawet zakładając, że coś takiego istnieje, czy rzekomy „wyzysk” ze strony „panów” też przyczynił się do antysemityzmu? A dalej, czy Żydzi w perzedwojennej Polsce tłukli szyby w sklepach polskich? Czy bili polskich studentów? Niechże Pan da spokój! Pańskie argumenty na temat niemożliwości konkurencji gospodarczej z Żydami są po prostu niepoważne, ale pisałem już o tym wyżej. Pański zarzut, że ja „nie chcę zastanowić się nad przyczynami antysemityzmu” jest niestety tego samego gatunku. Żydzi żyli w Polsce przez kilkaset lat i nigdy nie było jakiegokolwiek antysemityzmu, aż do pojawienia się nacjonalistycznej ideologii i antysemickiej endecji. Pan natomiast chce, żebym dostrzegał „źdźbło wyszysku” w oku Żyda. Wybaczy Pan.
    Pan zdaje się nie rozumieć konsekwencji swoich własncyh założeń. Nie wystarczy powiedzieć „jestem patriotą a nie nacjonalistą”, bo pozostaje Pan nadal nacjonalistą, skoro Pańska lojalnośc dotyczy narodu, a nie ojczyzny. Wrzucam Pana do worka pt. nacjonalizm bez Pańskiego pozwolenia, ale nie bez podstaw w Pańskich własnych wypowiedziach. Nacjonalzim jest straszną chorobą.

    OdpowiedzUsuń
  28. Mógłbym z Panem nadal dyskutować o Chopinie i wykazywać, że jeśli czuł się Francuzem, to nie podkreślał odrębności wobec Francuzów, nawet jeśli czuł się Polakiem.

    Mógłbym cytować definicje nacjonalizmu i wykazywać, że określa mnie Pan w ten sposób, delikatnie mówiąc, mocno na wyrost.

    Tylko że w momencie, gdy dyskusja ma polegać na obrzucaniu się etykietami, epitetami, itp., moim zdaniem przestaje mieć sens. Nie zamierzam udowadniać, że nie jestem kimś tam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Szanowny Panie Danielu,

    Oczywiście ma Pan rację, moglibyśmy nadal to dyskutować, ale przyzna Pan chyba, że nie warto. Wszystko zostało już powiedziane, jeśli chodzi o "albo-albo"; a zatem tak, Chopin albo ktokolwiek inny kto poczuwa się do podwójnej lojalności narodowej, jak na przykład polscy Żydzi, powinien być zostawiony w spokoju.

    Epitet jest oczywiście niczym więcej niż określeniem. Natomiast "obrzucanie epitetami" zwykło się uważać za coś nagannego; a mianowicie, kiedy w toku dyskusji oponent wysuwa nieuzasadnione określenia, które zazwyczaj są naładowane emocjonalnie i pozostają nie do rzeczy. Łagodnie mówiąc, nie wydaje mi się, żebym był winien w tym względzie. Nazwanie "nacjonalistą" kogoś, kto określa siebie samego jako lojalnego wobec narodu w pierwszym rzędzie, jest kwestią definicji, a nie "obrzucania epitetami".

    Niech Pan koniecznie zacytuje inne definicje nacjonalizmu i chętnie podejmę dyskusję na ich temat. Co rzekłszy, nie wydaje mi się, żeby Pan miał ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  30. Szanowny Panie Michale,

    Mógłby Pan przytoczyć fragment, w którym określiłem siebie jako "lojalnego wobec narodu w pierwszym rzędzie"?

    OdpowiedzUsuń
  31. Drogi Panie Danielu,
    Jest mi bardzo przykro, jeśli poczuł się Pan dotknięty. Podtrzymuję jednakże moją tezę, że nie dostrzega Pan konsekwencji swoich własnych założeń. To nie był cytat, że Pan „określa siebie samego jako lojalnego wobec swego narodu w pierwszym rzędzie”, to jest w moim mniemaniu nieuchronna konsekwencja Pańskich wypowiedzi powyżej. Dla przykładu, teza o „przeciętnym Kowalskim, który w małym miasteczku na Podlasiu nie mógł się czuć u siebie” przez Żydów, jest tezą endecką – jest tezą nacjonalizmu. Celowo odbiegnę od tematu dla uwypuklenia: analogicznie, teza o „przeciętnym Kowalskim, który w małym miasteczku na Podlasiu nie mógł się czuć u siebie” przez biało-pańskich wyzyskiwaczy, byłaby tezą bolszewizmu. Jeżeli ktoś przyjmuje którąkolwiek z powyżej zarysowanych i głęboko fałszywych tez, za słuszną, to tłumaczenie następnie, że się nie jest bolszewikiem bądź endekiem ciut mija się z celem.

    Brnijmy dalej. Zechciał Pan wyrazić opinię, że „pochodzenie etniczne jest faktem i często ma wpływ na wychowanie, a później działanie w dorosłym życiu”. To jest teza nacjonalizmu, z którą zgodzić się nie podobna. Człowiek w istocie wyposażony został przez Pana Boga przez intelekt i wolną wolę, ale na każdym kroku pragnie się ich pozbyć. Jednostka, którą „pochodzenie etniczne” zniewala do jakiegoś postępowania, abdykowała niniejszym suwerenność myśli i wolność woli. Tak niestety jest coraz częściej i to jest zgubny wpływ nacjonalistycznej propagandy, ale miałem nadzieję, że Pan nie ulega agit-prop.

    Dobrze, zostawmy to. Myślałem ostatnio o Panu i niniejszej dyskusji w innym kontekście. Otóż wybrałem się do teatru na wspaniałą sztukę, pt. "Arcadia" pióra Toma Stopparda. Dramat traktuje w przewrotny sposób o matematyce i anty-newtonowskiej fizyce, o poezji i trudności rozumienia przeszłości, a dzieje się współcześnie i przed 200 laty w klasycznie angielskim pałacu zamieszkałym od kilkuset lat przez tę samą arystokratyczną i ekscentryczną rodzinę. To jest bardzo piękna i mądra sztuka. A pomyślałem w związku z nią o Panu, ponieważ wedle Pańskich zasad, Sir Tom Stoppard nie jest Anglikiem. Urodził się w Czechach jako Tomas Straussler i, jak się Pan na pewno domyślił, jest Żydem. Zastanawiałem się, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby się znalazł w Polsce. Nie mówię o prześladowaniach i strasznej polskiej historii, ale czy zostałby przyjęty z otwartymi rękami? Czy byłby wziętym POLSKIM dramaturgiem, tak jak jest dziś angielskim? Nie jestem pewien. I to jest bardzo przykra konstatacja.

    OdpowiedzUsuń
  32. Drogi Panie Michale,

    Przyjmuje Pan, że istnieją szuflady z napisem "nacjonalizm" i "bolszewizm" i stara się przyporządkować człowieka do nich na podstawie paru wypowiedzi?

    Teza o przeciętnym Kowalskim, który mógł się nie czuć u siebie może być sobie endecka, ale czy to znaczy, że nie może być w niej prawdy?

    Pochodzenie etniczne zdaje się Pan rozumieć przez pryzmat genów, a ja przez przynależenie do pewnej kultury. Wolny intelekt i wolna wola oraz okoliczności życiowe mogą człowieka pozbawić tej przynależności, przynajmniej teoretycznie, ale w praktyce jest to bardzo trudne.

    W swoich wypowiedziach starałem się wykazać, że nie stawiam narodu na najwyższym miejscu w hierarchii wartości. Wyżej (ale też nie najwyżej) stawiam wspólnotę. Do której mogą należeć Polacy oraz mniejszości, nawet jeśli te mniejszości akcentują swoją odrębność i ich przedstawiciele nie uważają się za Polaków. Ważne jest, aby żaden z członków tej wspólnoty nie działał na jej szkodę. Myślę, że to stwierdzenie dopełnia moje wypowiedzi powyższe. Oczywiście Pan może nadal twierdzić, że to nacjonalizm, ale niewiele będzie miało to wspólnego z prawdą.

    Aha, co do ostatniej pańskiej wypowiedzi chciałbym dodać, że wziętym polskim historykiem jest Peter Raina, a jednym z ciekawszych i poczytnych na prawicy publicystów Antoni Zambrowski.

    OdpowiedzUsuń