W bieżącym roku do dalszego poznawania Suwalszczyzny podchodziłem dwukrotnie, za miejsce docelowe obierając małe miasteczko, położone tuż przy granicy z Litwą. Majowa wyprawa potwierdziłaby, że Wiżajny to prawdziwy biegun zimna, gdyby podobnie zimno nie było wtedy na przeważającej części terytorium Polski. W każdym razie z wędrówek po okolicy wyszły nici.
Kolejna próba miała miejsce w lipcu. Mieszkałem nad samym brzegiem jeziora Wiżajny wraz z przedstawicielami najmłodszego pokolenia rodu Paczkowskich. Gorące dni poświęcaliśmy na leniwy odpoczynek nad jeziorem. A gdy zdarzyła się trochę gorsza pogoda, a tego roku zdarzała się wyjątkowo często, ruszaliśmy "rozejrzeć się" po okolicy.
Wiżajny są dość sennym miasteczkiem, malowniczo rozłożonym nad większym jeziorem o takiej samej jak miasteczko nazwie i mniejszym jeziorem Wistuć, z dominującymi w najbliższej okolicy terenami rolniczymi. Nie posiadają zbyt wielu pamiątek historycznych, warto tu jednak przyjechać dla walorów krajobrazowych, choć okolice Suwalskiego Parku Krajobrazowego na pewno tego rodzaju wrażeń dostarczają więcej. Ale i dla wrażeń smakowych, o czym w dalszej części.
Pierwsze kroki przeciętny turysta kieruje z reguły w kierunku wznoszącego się w stosunku do pozostałych części miasteczka, dawnego rynku, obecnie zamienionego na park z położonym na samym szczycie wzgórza kościołem św. Teresy z 1925 roku. Ze wzgórza kościelnego roztacza się widok, przysłonięty nieco zabudowaniami, na jezioro Wiżajny.
Obok w parku, stoi ciekawy pomnik poświęcony Józefowi Piłsudskiemu z lat 30-ych XX wieku.
Jak podaje w swoim przewodniku Grzegorz Rąkowski, w Wiżajnach znajduje się zaniedbany przedwojenny cmentarz ewangelicki tuż przy jeziorze Wistuć. Nie jest łatwo do niego trafić. Nie ma żadnej tablicy, która informowałaby, w którym miejscu dokładnie leży. A droga wiedzie wzdłuż małego osiedla bloków i nie każdy z okolicznych mieszkańców orientuje się, że taki cmentarz jest nieopodal położony. Niestety, jego teren w lipcu był tak zarośnięty roślinnością wszelaką, że nie ryzykowałem poszukiwań, poza odnalezieniem dawnej bramy wejściowej.
Pewnego niezbyt ciepłego, ale i nie zimnego, takiego w sam raz na spacery dnia, wybraliśmy się na wycieczkę dookoła jeziora Wiżajny. Szlak wiódł początkowo ulicą Wierzbołowską. Zarówno Grzegorz Rąkowski w swoim przewodniku wspomina pięknie zdobiony dom, stojący przy tej ulicy. Mam wrażenie, że jego dni są jednak policzone.
Dalsza trasa wiodła wzdłuż pagórkowatych pół, łąk, jak i terenów częściowo zalesionych.
Wspomniałem wcześniej o walorach smakowych regionu. Wędrując dookoła jeziora nie sposób nie zauważyć tablic towarzyszących napotykanym po drodze gospodarstwom, reklamujących sery z Wiżajn. Postanowiłem spróbować tego specjału. Charakterystyczną cechą gospodarstwa do którego weszliśmy był niemiły, duszący zapach. Przypomniała się pszczółka Maja i Aleksander odstraszający wszystkich zapachem swego sera. W zaprezentowanym nam pomieszczeniu półki aż uginały się pod ciężarem różnego ich rodzaju. Generalnie sery z Wiżajn dzielą się na dwa rodzaje: podpuszczkowy dojrzewający i podpuszczkowy dojrzewający wędzony. W zależności jednak od okresu dojrzewania sera i zastosowanych przypraw mamy całą gamę smaków. Zdecydowałem się na ser niedługo jeszcze dojrzewający, koloru białego z widocznymi dziurkami, w dotyku sprężysty, o smaku czosnku. Pychotka.
Jeśli chodzi o punkty gastronomiczne w samych Wiżajnach, nie ma dużego wyboru. Znaleźliśmy tylko dwa lokale, z których jeden położony przy drodze do Żytkiejm mogę z czystym sumieniem polecić, przede wszystkim dzięki dużemu wyborowi dań rybnych (tak pysznego lina dawno nie jadłem). Ale i kartacze mają niezłe.
Będąc w Wiżajnach na pewno warto wybrać się do punktu widokowego na najwyższym (choć nie tak efektownym, jak Góra Cisowa) wzniesieniu Suwalszczyzny- Górze Rowelskiej (299 m n.p.m.).
Mimo wszystko czuję pewien niedosyt po dwóch tegorocznych wyprawach. Kaprysy pogodowe sprawiły, że wielu miejsc nie nawiedziliśmy. Na kiedyś tam zostają więc Góry Sudawskie, jak i zakamarki pomiędzy Smolnikami, a Wiżajnami.
Wiżajny są dość sennym miasteczkiem, malowniczo rozłożonym nad większym jeziorem o takiej samej jak miasteczko nazwie i mniejszym jeziorem Wistuć, z dominującymi w najbliższej okolicy terenami rolniczymi. Nie posiadają zbyt wielu pamiątek historycznych, warto tu jednak przyjechać dla walorów krajobrazowych, choć okolice Suwalskiego Parku Krajobrazowego na pewno tego rodzaju wrażeń dostarczają więcej. Ale i dla wrażeń smakowych, o czym w dalszej części.
Pierwsze kroki przeciętny turysta kieruje z reguły w kierunku wznoszącego się w stosunku do pozostałych części miasteczka, dawnego rynku, obecnie zamienionego na park z położonym na samym szczycie wzgórza kościołem św. Teresy z 1925 roku. Ze wzgórza kościelnego roztacza się widok, przysłonięty nieco zabudowaniami, na jezioro Wiżajny.
Obok w parku, stoi ciekawy pomnik poświęcony Józefowi Piłsudskiemu z lat 30-ych XX wieku.
Jak podaje w swoim przewodniku Grzegorz Rąkowski, w Wiżajnach znajduje się zaniedbany przedwojenny cmentarz ewangelicki tuż przy jeziorze Wistuć. Nie jest łatwo do niego trafić. Nie ma żadnej tablicy, która informowałaby, w którym miejscu dokładnie leży. A droga wiedzie wzdłuż małego osiedla bloków i nie każdy z okolicznych mieszkańców orientuje się, że taki cmentarz jest nieopodal położony. Niestety, jego teren w lipcu był tak zarośnięty roślinnością wszelaką, że nie ryzykowałem poszukiwań, poza odnalezieniem dawnej bramy wejściowej.
Pewnego niezbyt ciepłego, ale i nie zimnego, takiego w sam raz na spacery dnia, wybraliśmy się na wycieczkę dookoła jeziora Wiżajny. Szlak wiódł początkowo ulicą Wierzbołowską. Zarówno Grzegorz Rąkowski w swoim przewodniku wspomina pięknie zdobiony dom, stojący przy tej ulicy. Mam wrażenie, że jego dni są jednak policzone.
Dalsza trasa wiodła wzdłuż pagórkowatych pół, łąk, jak i terenów częściowo zalesionych.
Wspomniałem wcześniej o walorach smakowych regionu. Wędrując dookoła jeziora nie sposób nie zauważyć tablic towarzyszących napotykanym po drodze gospodarstwom, reklamujących sery z Wiżajn. Postanowiłem spróbować tego specjału. Charakterystyczną cechą gospodarstwa do którego weszliśmy był niemiły, duszący zapach. Przypomniała się pszczółka Maja i Aleksander odstraszający wszystkich zapachem swego sera. W zaprezentowanym nam pomieszczeniu półki aż uginały się pod ciężarem różnego ich rodzaju. Generalnie sery z Wiżajn dzielą się na dwa rodzaje: podpuszczkowy dojrzewający i podpuszczkowy dojrzewający wędzony. W zależności jednak od okresu dojrzewania sera i zastosowanych przypraw mamy całą gamę smaków. Zdecydowałem się na ser niedługo jeszcze dojrzewający, koloru białego z widocznymi dziurkami, w dotyku sprężysty, o smaku czosnku. Pychotka.
Jeśli chodzi o punkty gastronomiczne w samych Wiżajnach, nie ma dużego wyboru. Znaleźliśmy tylko dwa lokale, z których jeden położony przy drodze do Żytkiejm mogę z czystym sumieniem polecić, przede wszystkim dzięki dużemu wyborowi dań rybnych (tak pysznego lina dawno nie jadłem). Ale i kartacze mają niezłe.
Będąc w Wiżajnach na pewno warto wybrać się do punktu widokowego na najwyższym (choć nie tak efektownym, jak Góra Cisowa) wzniesieniu Suwalszczyzny- Górze Rowelskiej (299 m n.p.m.).
Mimo wszystko czuję pewien niedosyt po dwóch tegorocznych wyprawach. Kaprysy pogodowe sprawiły, że wielu miejsc nie nawiedziliśmy. Na kiedyś tam zostają więc Góry Sudawskie, jak i zakamarki pomiędzy Smolnikami, a Wiżajnami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz