środa, 24 marca 2010

W poszukiwaniach genealogicznych ważny jest nos i odrobina szczęścia

Od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem poszukiwań aktu ślubu prababci Józefy Uzarek z pierwszym mężem, niejakim Kurosińskim. O prababci pisałem między innymi tu. Co wiedziałem? W sierpniu 1914 poślubiła w Bottrop, po śmierci pierwszego męża, mego pradziadka Józefa Paczkowskiego. Z pierwszego małżeństwa miała dwoje dzieci. Nie wiedziałem kiedy poślubiła Kurosińskiego, nie wiedziałem gdzie, nie wiedziałem kiedy zmarł, nie wiedziałem nawet jak miał na imię.

Postanowiłem zacząć od ksiąg stanu cywilnego w Bottrop. Ewentualności było kilka:

1. Urzędnikowi nie będzie się chciało sprawdzać szerokiego zakresu lat, o jaki poprosiłem.
2. Urzędnik sprawdzi księgi, ale nic nie znajdzie. Skąd bowiem pewność, że ślub miał miejsce w Bottrop?
3. Jeśli szukana metryka nie odnajdzie się w Bottrop, postanowiłem szukać w macierzystej parafii prababci, do której należała miejscowość Siedlików - miejsce urodzenia. Ale przecież urodzić mogła się w Siedlikowie, a mieszkać z rodzicami zupełnie gdzie indziej. Poza tym ślub mogła zawrzeć gdziekolwiek, choćby w drodze do Bottrop. Mogła na przykład znaleźć pracę zarobkową w zupełnie innej miejscowości. Ojciec Józefy, Marcin Uzarek zmarł przecież w Priort w Brandenburgii. Równie dobrze przez pewien czas mogła mieszkać właśnie w Priort albo w miejscu zupełnie mi nie znanym.

Napisałem do Standesamt w Bottrop i akt się odnalazł! Wiele ciekawych rzeczy z niego wynika. Ślub pomiędzy Aleksandrem Kurosińskim, a Józefą Uzarek miał miejsce w Bottrop w dniu 25 stycznia 1913 roku, a więc niespełna 20 miesięcy przed ślubem prababci z pradziadkiem. Biorąc pod uwagę fakt, że Józefa miała z Aleksandrem dwójkę dzieci, musiały rodzić się w krótkim 20-miesięcznym okresie czasu. Ale można przyjąć i inną perspektywę. Na fotografii ślubnej pradziadków siedzi dwójka dzieci (już nie niemowlaków) i najprawdopodobniej są to dzieci Aleksandra i Józefy, a skoro tak, to musiały rodzić się jeszcze przed ślubem. Chyba, że siedzące na fotografii dzieci nie są dziećmi Józefy albo fotografia o której pisałem wcześniej nie jest fotografią ślubną mych pradziadków.
Cóż jeszcze ciekawego można odczytać z aktu zawarcia małżeństwa? Aleksander Kurosiński był równolatkiem mej prababci. Urodził się w Odolanowie, a więc w niedalekim sąsiedztwie Siedlikowa. Czy młodzi małżonkowie poznali się już w Nadrenii, czy może wcześniej w południowej Wielkopolsce? Aleksander Kurosiński pracował w Bottrop jako robotnik fabryczny, Józefa w czasie ślubu pozostawała bez zajęcia.
Ojciec Józefy, Marcin Uzarek nie żył już w 1913 roku. Jako ostatnie miejsce pobytu podane zostało wspomniane Priort. Natomiast Balbina, mama Józefy, w momencie ślubu mieszkała w Horst, a nie w Bottrop, jak rok później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz