1 listopada, gdy jestem w Białymstoku, z dala od grobów moich bliskich, idę często na cmentarz wojskowy przy ulicy 11 listopada. Założony po zakończeniu I wojny światowej w nowo powstającej dzielnicy, wydzierającej tereny dla siebie z dawnego Zwierzyńca hetmańskiego, ten mały cmentarz posiada szczególną atmosferę. Obok grobów często nieznanych żołnierzy poległych w 1920 roku znajdują się nagrobki tych, którzy polegli we wrześniu 1939 roku podczas obrony Białegostoku, tych którzy "wyzwalali" naszą ojczyznę w latach 1944 - 45, a także tych, którzy ginęli w niespokojnych czasach powojennego powstania niepodległościowego. Cmentarz zrównuje wszystkie ziemskie problemy, ale pozostajemy my - żyjący, którzy winniśmy pamięć poległym. Często więc 1 listopada zachodzę na ten cmentarz i zapalam znicze na kilku nagrobkach.
Tego roku moja wspólna wyprawa z siostrą miała dodatkowy cel. Chciałem oddać hołd tym, którzy zginęli z rąk władzy ludowej już po wojnie i zakończyli żywot w lesie solnickim nieopodal Białegostoku.
Ekshumacji 8 niezłomnych ofiar stalinowskiego mordu dokonano w 1995 roku dzięki Społecznemu Komitetowi ds. Ekshumacji i Pochówku Zamordowanych w lesie koło Olmont pod przewodnictwem Tadeusza Waśniewskiego. Szczątki zamordowanych w lesie zostały pochowane właśnie na cmentarzu wojskowym w Zwierzyńcu. Niestety nie dokonano ich identyfikacji, choć była taka możliwość i dziś spoczywają w bezimiennych grobach pod poniższym pomnikiem w centralnej części cmentarza.
Z cmentarza ruszyliśmy do lasu Solnickiego w kierunku Olmont. Dokładny opis miejsca, w którym miała miejsce ekshumacja otrzymałem od pana dr. Marcina Zwolskiego, zajmującego się naukowo komunistycznymi zbrodniami w województwie białostockim, któremu chciałbym złożyć podziękowania. Wysiedliśmy z samochodu tuż przed pierwszymi zabudowaniami wsi Izabelin, znajdującymi się po prawej stronie drogi. Do lasu po tej samej stronie prowadziła droga zamknięta szlabanem, obok którego na drzewie znajdowała się pasyjka.
Dalej droga prowadziła prosto kilkaset metrów, najpierw trochę w dół, później w górę.
Przy pierwszym rozwidleniu poszliśmy drogą skręcającą w prawo. A następnie po kilkudziesięciu metrach ledwie widoczną ścieżką kierującą nas w lewo, w las.
Po chwili zobaczyliśmy płytki dół, a w nim kilkumetrowy krzyż.
Ktoś pamięta o tym miejscu, choć wydaje się niemal zapomniane. Brak jednak jakiegokolwiek oznaczenia, tablicy informującej, że w tym miejscu zostali rozstrzelani żołnierze niezłomni.
To był piękny dzień:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że często przejeżdżam koło tego cmentarza, ale jeszcze nigdy tam nie byłam.
Pozdrawiam ciepło:)
A warto Ewo, warto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzykre... a co się stało ze sprawcami tych zbrodni? Pewnie doczekali się spokojnej starości i obecnie spoczywają w dobrze oznaczonych mogiłach...
OdpowiedzUsuńSprawcy zbrodni są oczywiście nieustaleni.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten artykuł .Szkoda, że tak mało o tym się mówi. Jakim sposobem natrofiono na tę mogiłę?
OdpowiedzUsuńSporo artykułów dostępnych a internecie wyświetla częściowo tę sprawę. Proszę spojrzeć choćby na wywiad:
OdpowiedzUsuńhttp://niezaleznemediapodlasia.pl/wywiad-z-prof-krzysztofem-szwagrzykiem/