Był jasny, gorący niedzielny poranek, gdy wraz z Jurkiem i Karolem wyruszyliśmy na wycieczkę samochodową. Cel: Waniewo i odpust na św. Anny. Po drodze jednakże zaplanowaliśmy sporo innych przystanków. Zaczęliśmy od Łap - miasteczka położonego w odległości około 25 kilometrów na południowy zachód od Białegostoku.
Łapy nie są miejscem specjalnie przyciągającym turystów. Kojarzą się raczej z upadłymi: cukrownią i Zakładami Naprawczymi Taboru Kolejowego, a co za tym idzie dużym, strukturalnym bezrobociem.
Nie są też miastem wiekowym i stąd brak starych zabytków: kościoła, murów obronnych, czy też starówki.
W pierwszej połowie XVI wieku istniało 8 wsi o nazwie Łapy, pochodzących od popularnego nazwiska szlacheckiego Łapiński. W roku 1676 takich wsi o dwuczłonowych nazwach było już 14. Rozwój osadzie złożonej z połączonych wsi przyniosła budowa przebiegającej obok kolei warszawsko-petersburskiej w latach 1862-1864. Powstały wówczas warsztaty kolejowe, dające zatrudnienie 270 osobom, zwane Depot de Lapy, po pierwszej wojnie światowej przekształcone w Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego.
W latach 20-ych XX wieku zbudowano dwa osiedla kolejowe w Łapach: Wygwizdowo i osiedle w Łapach-Osse. I właśnie tak charakterystyczne dla krajobrazu Łap budynki osiedli kolejowych, obok których przejeżdża się pociągiem, za każdym razem podczas podróży do Warszawy i z powrotem, były pierwszym punktem naszej wycieczki.
Kierując się wskazaniami mapki z przewodnika Sławomira Halickiego skręciliśmy z ulicy Sikorskiego w Brańską, a następnie w Harcerską. To w jej okolicach miało być zlokalizowane Wygwizdowo. Znajdowały się tutaj drewniane domy, ale nigdzie śladu charakterystycznych, jednakowych niemalże, mieszkalnych budynków kolejowych. Po zasięgnięciu języka wróciliśmy do ulicy Sikorskiego i już właściwą drogą wjechaliśmy w kierunku domów Wygwizdowa, położonego między rozbiegającymi się torami linii kolejowych, prowadzącymi w kierunku Warszawy i Ostrołęki. Na odchodnym jeszcze wykonałem zdjęcie ciekawego krzyża na tle instalacji dawnej cukrowni. Widoki takie, jak poniżej, prowadzą do smutnej refleksji, że polityka gospodarcza kraju nie zapobiegająca upadkowi takich zakładów, jak cukrownia łapska, czy ZNTK, do właściwych nie należy.
Osiedle kolejowe zwane Wygwizdowo powstało w roku 1924 i pierwotnie składało się z 6 drewnianych domów. Dziś można oglądać 4 z nich. W każdym domu znajdowały się mieszkania dla 4 rodzin, w latach 20-ych stanowiące pewnego rodzaju luksus. Mieszkali tu pracownicy zakładów kolejowych.
Osiedle kolejowe w Łapach-Osse, położone w kierunku zachodnim w stosunku do Wygwizdowa jest większe. Składa się z 26 domów zbudowanych w latach 20-ych XX wieku przez warszawską firmę Wolski i Wiśniewski. Domy zbudowane są z cegły, na biało tynkowane, posiadają charakterystyczne wysokie czerwone dachy (w większości). W każdym domu mieszkało 6 rodzin. Początkowo domy te przeznaczone były dla kierownictwa i robotników wykwalifikowanych z warsztatów. Przy każdym domu kolejowym była studnia, każdy ogrodzony był jednakowym płotkiem i otoczony ogródkiem gdzie zasadzone były drzewa. Z Ossego do Łap kursowała drezyna „Byk”, która dowoziła pracowników. Przewodnik Sławomira Halickiego podaje błędną datę powstania osiedla - rok 1942.
Do Łap warto więc przyjechać po to, aby spojrzeć na już stare i zaniedbane, ale wciąż mające sporo uroku domy kolejowe. Ale nie tylko po to...
Sławomir Halicki, "Polska Amazonia. Przewodnik po Narwiańskim Parku Narodowym.", Białystok-Choroszcz, 2000.
Witam
OdpowiedzUsuńTo już kolejny post z cyklu Podlasie ,który czytam z zainteresowaniem i przyjemnością.
Rzeczywiście ,każdy kto podróżował na trasie kolejowej z Warszawy musiał zwrócić uwagę na tą miejscowość i domy,przedstawione przez Pana na zdjęciach.
Kiedy znużona wielogodzinną podróżą pociągiem do B-stoku ,wpadałam w krótka drzemkę - widok szeregu podobnych i charakterystycznych domów w Łapach - Osse ,za oknem ,przypominał mi ,że zbliżam się do celu podróży :)
Młodsze pokolenie podróżujące ze mną,bardziej kojarzyło tą miejscowość ze piłkarzem o nazwisku Łapiński pochodzącym z Łap.
I pewnie każdy ,nawet mieszkający daleko od Podlasia ,choć raz w życiu trzymał w dłoni papierowa torebkę cukru z napisem
Cukrownia Łapy.
O tym ,że to już przeszłość zadecydowała zarówno polityka gospodarcza i trudne prawa wolnego rynku - a refleksja jest na pewno smutna.
Pozdrawiam
PS.Panie Danielu , wspomina Pan o popularnym szlacheckim nazwisku Łapiński.
Z tym nazwiskiem jestem blisko powiązana w moim
drzewie genealogicznym.
A informacje te pochodzą właśnie z mojej owocnej korespondencji z Archiwum w Grodnie.
Danielu, czytając relację z Twoich wycieczek pozostaje mi tylko zazdrościć, że masz chęć i potrafisz zawsze zjednać ludzi aby gdzieś się ruszyć i zwiedzać te zwyczajnie niezwyczajne miejsca.
OdpowiedzUsuńJa też się staram ale ...
Zbyszku, nie zazdrość, tylko zadzwoń do mnie i powiedz gdzie mam dojechać, albo kiedy będziesz w najbliższej mi okolicy :)
UsuńPani Marzeno,
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawy komentarz. Pozdrawiam
Zbyszek, mam wrażenie, że mógłbym podobne słowa napisać do Ciebie. Uczestnicząc w JZI, pamiętając spływ tratwą, itd. Może będziesz jesienią w Sokółce i będzie okazja razem się gdzieś wybrać?
OdpowiedzUsuńW następny piątek będę przejeżdżać pociągiem na tej trasie, więc postaram się nie drzemać na tym odcinku:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy reportaż i zdjęcia; dobrze, iż się te budynki zachowały-i że nadal obok jeżdżą pociągi.
OdpowiedzUsuńTrochę interesuję sie pociągami-tutaj w Ontario (Kanada) w XIX wieku budowano ogromną ilość tras kolejowych i transport pociągowy odegrał niezmiernie ważną rolę w rozwoju tego kraju, m. in. przewożono pociągami wycięte drzewa do portów i tartaków (nota bene, połacie lasów były tak ogromne, że mówiło się, iż minie setki lat, zanim się je wytnie-cóż, wystarczyło niecałe 100 lat, aby praktycznie wycięto wszystkie lasy...).
Obecnie absolutna większość z tych tras kolejowych już nie istnieje, jak też rozebrano większość stylowych stacji kolejowych i budynków znajdujących się wokoło nich. Czasem można jeszcze zobaczyć podkłady kolejowe a nawet szyny, ale zazwyczaj dawne trasy kolejowe zostały zamienione w trasy rekreaacyjne (piesze, motorowe, konne, etc), drogi lub po prostu porzucone i wchłonięte ponownie przez puszcze. Co jakiś czas można natknąć się na proste mosty kolejowe lub ich ruiny albo zarośnięte nasypy kolejowe.
Nawet przez słynny park Algonquin Park przebiegały dwie trasy kolejowe-jedna z nich swego czasu była najbardziej aktywną trasą w Kanadzie (głównie służącą do przewozu drzewa) i co 20 minut przejeżdżał nią pociąg. Ta sama trasa (prowadząca z Ottawy do okolic miasta Parry Sound nad zatoką Georgian Bay) przebiegała też przez pierwszą polską osadę w Kanadzie, Wilno oraz niedalekie miasteczko Barry's Bay (do dzisiaj ich mieszkańcy to w większości potomkowie oryginalnych przybyszów, Kaszubów z Polski). Ostatni pociąg przejechał bodajże w latach siedemdziesiątych XX wieku, potem rozebrano tory i stację kolejową w Wilnie. Pozostał jedynie mały mostek kolejowy, a budynek, będący dawniej hotelem dla kolejarzy, to dzisiaj restauracja, serwująca tez polskie dania.
Natomiast w niedalekim Barry's Bay jakoś uchowała się stacja kolejowa oraz potężny zbiornik wody, pompowanej do parowozów.